<M 4 9 . Warszawa, d. 6 Grudnia 1885 r. T o m IV .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8
kw artalnie „ 2
Z przesyłka pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechświata i wo w szystkich księgarniach w k ra ju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. C hałubiński, J . A leksandrow icz h. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. Kwietniewski, B. R ejchm an,
mag. A. Ślósarski i prof. A. Wrześniowski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, których tre ść m a jakikolw iek zw iązek z nauką na następu jących w arunkach: Z a X wiersz zwykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7 ‘/i>
za sześć następnych razy kop. 0, za dalszo kop. 5.
A d res ZRed-ałscyi: P o d w a le 3STx 2.
770
W SZECHŚW IAT.N r 49.
WŁASNOŚCI ELEKTRYCZNE
przez
s . :es:.
O d lat dziesięciu selen, k tó ry dotąd, jako p ierw iastek rzadko dosyć w przyrodzie wy
stęp u jąc y zw racał na siebie uw agę jed y n ie chem ika z pow odu analogii swój do siarki, stał się przedm iotem gorliw ych badań w p ra cow niach fizycznych. Badaniom tym dało początek ciekawe spostrzeżenie, dokonane w ro k u 1873 przez W illoughby Sm itha, że opór elektryczny selenu krystalicznego zm niejsza się pod wpływ em ś w ia tła ,— w chw ili, gdy je s t oświetlony, staje się lepszym przew odnikiem ’). Jeżeli m ianow icie w ob
w ód zew nętrzny prądu elektrycznego w pro w adzim y kaw ałek selenu, czyli, ja k się mó
wić zw ykło, kom órkę selenową, ig iełk a gal- w anom etru, w trąconego w obieg tegoż prą
du, okazuje słabe tylko zboczenie z pow odu znacznego oporu selenu; skoro wszakże na selen padają prom ienie św iatła, zboczenie igiełki staje się daleko silniejszem ; wzma
ganie się to przew odnictw a pod wpływem prom ieni św iatła następuje nagle, nie m ożna więc dopatryw ać tu w pływ u ogrzew ania.
Zależności podobnej pomiędzy zdolnością przew odnictw a a natężeniem oświetlenia, nie dostrzeżono u żadnego innego ciała, dlatego też własność ta selenu w zbudziła powszecli-
') Selen, podobnie ja k siarka, w ystępuje w dwu odm ianach allotropow ych, jak o krystaliczny i jako szklisty, beskształtny. Dogodny sposób otrzym y
w ania kryształów selenu w skazał B orntriiger 1881 r.
Jeżeli, mianowicie, ogrzew am y selen beskształtny w ru rce szklanej, w jed n y m końcu zatopionej, a w drugim zam kniętej zatyczką z azbestu lub z w ełny szklanej, to ulatn iająca sig jego p a ra osiada w tej zatyczce i tw orzy ta m k ryształy, dochodzące do 3 mm długości. P rzytaczam y tu tę m etodę, bo może mogłaby posłużyć i do k rystalizow ania wielu innych ciał.
ne zaciekawienie; B ornstein ogłosił w praw dzie w roku 1877, że zauw ażył podobnyż w pływ św iatła na przew odnictw o platyny, złota i srebra, doświadczenia wszakże Sie
mensa, H ansem anna i W ebera zaprzeczyły tem u spostrzeżeniu, szczególna tedy ta wła
sność pozostała wyłączną cechą selenu.
W edług Siemensa zdolność przew odni
ctw a selenu w zrasta proporcyjonalnie do pierw iastk u kw adratow ego z siły światła, m am y więc możność oceny natężenia światła w edług siły prądu, przebiegającego przez selen. Siemens urządził rzeczywiście taki
„fotom etr selenow y"; przy rząd ten nie od
pow iedział wszakże oczekiwaniom, rozm aite bowiem p reparaty selenowe działają rozm ai
cie, a naw et jed en i tenże sam okaz selenu pod wpływem różnych przyczyn zew nętrz
nych niejednakow o się zachowuje.
S ław ny wynalasca telefonu, prof. Bell, w inny sposób zużytkow ał własności selenu, zastosowawszy j e do przeprow adzania gło
su p rzy pomocy św iatła i zbudow any przez siebie przyrząd nazw ał ,,fotofonem “. F oto- fon zaleca się uderzającą prostotą: w obieg p rą d u przepływ ającego ze stosu w trąconą je s t kom órka selenowa, której przew odni
ctwo ulega zmianom, zależnie od silniejsze
go lub słabszego oświetlenia, na ja k ie je st wystawioną; powstającą wszakże w skutek tego zmianę w natężeniu prądu, zd radza nie igiełka galw anom etru, ale telefon, któ ry także je s t przecie pewnego rodzaju galw a- nom etrem bardzo czułym. Zm ianę zaś w n a
tężeniu oświetlenia pow oduje głos, przesy
łan y z odległej stacyi, w sposób taki, że le
je k , ku którem u głos się zw raca, zam knięty je s t z drugiej strony zw ierciadelkiem z p o srebrzanej m iki lub szkła bardzo cienkiego.
N azw ierciadełko to B padają prom ienie świa
tła, skupione przez soczewkę A, a po odbiciu od niego, sprow adzone do równoległości przez drugą soczewkę C, dobiegają do powyż
szej kom órki selenowej D, k tó ra dla lepszego skupiania prom ieni umieszczoną je s t w ognisku zw ierciadła parabolicznego E. D rg a
nia przesyłanego głosu udzielają się zw ier
ciadełku, co oczywiście pow oduje w dal
szym ciągu i chwiejność prom ieni odbitych, a tem samem rozmaitość w sile oświetlenia kom órki selenowej, zdolność je j przew odni
ctwa wzmaga się tedy i słabnie zgodnie z fa
N r 49.
WSZECHŚWIAT.771 low aniem głosu, wyw ołuje podobnąż zmien
ność w natężeniu p rą d u wysyłanego przez stos F i ostatecznie za pośrednictw em tele
fonu G odtw arza głos przesyłany. W do
świadczeniach tych, które B ell do pomyślne
go re z u lta tu doprow adził przy pomocy przy
jaciela swego T aintera, odległość między przesyłaczem głosu a kom órką selenową, do
chodziła do
2 0 0m.
K om órki selenowe przygotow yw ał Sie
mens w ten sposób, że na listku mikowym umieszczano zygzakow ato cienkie druty p la
tynowe, żelazne lub miedziane i puszczano na nie krople stopionego selenu; wszystko to naciskano drugim listkiem mikowym, w skutek czego selen w ypełniał przestrzeń między drutam i; dla przeprow adzenia wresz
cie selenu w stan krystaliczny tak przygoto
waną kom órkę ogrzew ano przez kilka go
dzin w kąpieli parafinowej w tem peratrze 210° C, a następnie zw olna studzono. Tain- ter wszakże poznał, że w miejsce powyż
szych m etali korzystniejszym je s t daleko mosiądz na któ ry selen działa chemicznie;
przygotow aną więc kom órkę z drutum osięż- nego pocierał laską selenową, a pow stałą stąd pow łokę szklistą ogrzewał, dopóki nie przy b rała w ejrzenia metalicznego i k ry sta
licznego. T ak przygotow ana kom órka se
lenow a przedstaw ia opór w ielokrotnie m niej
szy, aniżeli dawniej używ ane, okazującprzy- tem wysoką wrażliwość na światło, w oświe
tleniu bowiem opór jój spada do połowy.
Fotofon, jak kolw iek nie zyskał, dotąd przynajm niej, znaczenia praktycznego, sta
nowi wszakże p rzykład ciekawy, ja k dalekie zastosowania znaleść może drobne naw et spostrzeżenie naukowe; nadmienić tu także wypada, że doświadczenia te pow iodły do odkrycia, że przez zmienne, przeryw ane oświetlenie, rozm aite ciała przechodzą w d rgania głosowe, że zatem promienie św iatła bespośrednio, bez udziału prądu gal
wanicznego, wywoływać mogą głos. Zja
wiska te objęto nazw ą „radyjofonii“, ale że własności elektryczne selenu żadnej ju ż tu nie odgryw ają roli, pominąć je tedy musi
my, by wrócić do naszego przedm iotu, do kw estyi przew odnictw a selenu.
W yczerpujące bardzo nad rzeczą tą bada
nia przeprow adzili w roku 1879 pp. Adams i Day, a doświadczenia ich wykazały, że
przew odnictw u selenu towarzyszą szczegól
ne okoliczności. Selen mianowicie nie za
chowuje się ja k zw ykły przew odnik m eta
liczny, którego opór jest zawsze jed n ak i, j a kąkolw iek je st siła elektrow zbudzająca uży
tego stosu; p rę t selenowy natom iast okazuje opór różny, k tó ry w ogólności maleje, gdy siła elektrow zbudzająca rośnie. Nadto opór tego p ręta nie je st je d n a k i przy przebiegu prądu w przeciw nych kierunkach, a po przepuszczeniu przezeń prądu ze stosu, na
stępuje p rąd biegnący w kierunku przeci
wnym, p rą d w tórny czyli polaryzacyjny.
O bjaw y te wszakże dlatego tylko wydają się nam niezw ykłe i uderzające, że okazuje je substancyja, będąca pierw iastkiem che
micznym; takież bowiem zupełnie zjaw iska zachodzą, gdy p rąd przebiega przez sub- stancyją, ulegającą pod wpływem jeg o ros- kładow i, czyli przez elektrolit; wtedy bo
wiem opór m aleje gdy siła elektrom otory
czna w zrasta, a po przerw aniu prądu głó
wnego otrzym ać można w k ierunku prze
ciwnym p rąd w tórny czyli polaryzacyjny.
Selen więc, jakkolw iek pierw iastek chemi
czny, zachowuje się ja k elektrolit, czyli, ja k to przedstaw iali pp. Adams i D ay, budowa jego m olekularna ulega zmianie w pewien sposób, k tóry powoduje działania podobne, jak b y selen istotnie był elektrolitem i jak b y przez p rą d był rosldadanym . W rażliw ość na światło tłum aczyli oni w ten sposób, że ułatw ia ono krystalizacyją, co zarazem powię
ksza przewodnictwo i w ytw arza różnicę mię
dzy pow ierzchnią ająd rem bry łk i selenowej.
W rok u zeszłym p. F ritts wskazał sposób otrzym yw ania kom órek selenowych, działa
jących bardzo silnie. K om órki te przygo
tow ują się przez stopienie cienkiej w arstw y selenu na płycie m etalowej, z którą selen tw orzy z wiązek chemiczny; w arstw a ta, pod
czas topnięcia i krystalizow ania, naciska się drug ą płytką, z którą się selen nie łączy.
P o oziębieniu i usunięciu tej zw ierzchniej p ły tk i, pow ierzchnia selenu pokryw a się błonką złotą, dosyć cienką, by przepuszcza
ła światło.
P rzep is ten F rittsa, tyczący się topienia selenu na płytce, z którą tw orzy związek chemiczny, zgodny je st z dawniejszem od
kryciem T aintera, co do posługiw ania się
drutem mosiężnym przy przygotow aniu ko
m orek selenowych; a jeżeli z tą okolicznością zestawim y objaw y, k tóre przew odnictw u se
lenu nadają ch a rak ter elektrolizy, nasunąć się może dom ysł, czy wogóle nie odgry
wają tu pewnój roli selenidy, selenki m eta
liczne, zw iązki selenu z m etalam i.
D om ysł ten rozw inął p. S helford B idw ell, opierając się n a daw niejszych sw ych do
św iadczeniach nad przew odnictw em mię- szanin grafitu z siark ą i szelakiem . M ała ilość grafitu ze stopioną siarką tw orzyła przew odnik dobry, dlatego, że grafit, który je st przew odnikiem elektryczności, tw orzy ciągły łańcuch m iędzy kryształam i siarki, ja k w apno w m urze m iędzy cegłam i; nato
m iast zaś znaczna naw et ilość ecrafltu % sze- lakiem nie przeprow adza elektryczności, beskształtny bowiem szelak otacza ze wszech stron i odosabnia drobiny grafitu. R zeczy
wiście też p rzekonał się p. B idw ell, że czy
sty, szklisty selen je st zupełnym izolatorem ; następnie przeprow adził go w stan k ry sta liczny przez stopienie na płycie szklanćj, ta k że żaden selenek twoi-zyć się tu nie mógł, a opór elektryczny tćj substancyi oka
zał się n ad e r znacznym ; skoro wszakże ten że sam kaw ałek selenu stopił na p łytce mie- dzianćj, opór jeg o zm alał do V30oo części.
B idw ell przy jm u je tedy, że przew odni
ctwo selenu krystalicznego zależy jed y n ie od obecności w nim selenków m etalicznych;
pogląd taki tłum aczy rzeczywiście bez na
ciągania w szystkie poznane w rzeczy tój fakty. Skoro bowiem substancyją p rz e p ro w adzającą p rą d elektryczny nie je s t selen, ale zw iązki jeg o z m etalam i, to łatw o pojąć można, że przew odnictw o to p rzy jm u je ce
chy elektrolizy, że następują tu działania polaryzacyi. S tają się też zrozum iałe i in
ne dostrzeżone szczegóły, j a k np. to, że opór kom órki selenowej słabnie z czasem, p ra w dopodobnie tw orzy się więcój selenku na płytce metalowój.
N a potw ierdzenie swego poglądu postarał się p. B idw ell o dowód zarów no piękny ja k przekonyw ający. Z powodu znacznej ana
logii zacllodzącej m iędzy selenem a siarką przypuszczano, że i ta ostatnia pow innaby przedstaw iać wrażliwość na światło, usiło
wania wszakże w ykrycia tej własności po- i zostały besskuteczne. Jeżeli wszakże je st - praw dą, że w rażliw ość selenu na św iatło za- !
T72 N r 49.
leży od zaw artych w nim selenków, to do- mięszka siarków m etalicznych do siarki w in
na podobneż wywoływać działania. D la przygotow ania tedy kom órki siark ow ćj,B id w ell domięszał do siarki taką ilość siarku m etalicznego, że stała się przewodnikiem : kom órka tak a rzeczywiście zachow uje się względem św iatła podobnie ja k kom órka se
lenowa. M ięszanina np. otrzym ana przez stopienie pięciu części kw iatu siarkawego z je d n ą częścią proszku srebrnego okazywa
ła opór dosyć znaczny; skoro wszakże w po
bliżu jó j zapalono d rucik m agnezowy, od
chylenie igiełki galw anom etru stało się na
tychm iast dw a razy większem, a skoro świa
tło zgasło, igiełka wróci ta na pierw otne swe miejsce.
Idzie tedy jeszcze tylko o w yjaśnienie tój w rażliwości selenków i siarków m etalicz
nych na światło. P . B idw ell rzecz tę tłu m aczy w sposób następny. Skoro p rąd prze
chodzi przez siarek srebra, następuje ros
k ład tój substancyi i siarka swobodna zbie
ra się na anodzie; z pow odu znacznego opo
ru siarki p rą d rychłoby się przerw ał, gdyby siarka nie wchodziła w związek chemiczny z m etalem stanowiącym anod, czyli biegun dodatni. W szystkie zatem okoliczności, któ
re sprzyjają łączeniu się srebra z siarką, zm niejszają opór kom órki, a do przyczyn tych właśnie należy światło.
P rzek o n ał się o tem p. B idw ell doświad
czeniem bespośredniem . P ły ta szklana po
k ry ta cienką bardzo w arstw ą srebra umiesz
czoną została na tyglu z w rącą siarką, stro
ną m etalową k u dołowi; je d n a część szkła osłonięta była czarnem suknem, d ru g a wy
staw iona n a św iatło słoneczne. Otóż część ośw ietlona blaszki srebrnej zupełnie praw ie przeszła w siarek, gdy osłonięta okazyw ała zaledwie ślady sczernienia.
P a n B idw ell kończy rospraw ę swą uw a
gą, że tłum aczenie jeg o wym aga dalszych jeszcze dowodów doświadczalnych; dopóki wszakże nowe ja k ie fakty nie okażą sięzteo- ry ją tą sprzecznem i, możemy pracę p. B id- w ella uważać za zakończenie ciekaw ej, dzie
sięcioletniej historyi selenu.
D zięki tój pracy poznaliśm y, że zagadko
wa własność selenu nie je s t wyłączną tylko cechą tego ciała; znajdujem y tu nowe po
tw ierdzenie tój zasady, że n atu ra nie lubi
W SZECH ŚW IAT.
N r 49.
W SZECHŚW IAT.773 igraszek, nie obdarza tego lub owego ciała
w yłączną jakąś, odrębną zupełnie własno
ścią. Dziś wiemy dobrze, że ani szczególne zachowanie się wody pod względem jój ros- szerzalności, ani m agnetyczne własności że
laza, nie p rzy p ad ają ciałom tym wyłącznie, i inne ciała w pobliżu swego p u n k tu topli
wości okazują pew ną niepraw idłow ość w swój rosszerzalności; podobnież nietylko żelazo, ale wszystkie inne ciała ulegają w pły
wowi magnesu. W oda tylko i żelazo, w ła
sności, o k tó ry ch mowa, u jaw niają w spo
sób najw ybitniejszy.
W rażliw ość selenu n a światło w ydaw ała się zagadkową, dopóki przypadała tem u j e- dnem u tylko ciału; skoro wiemy, że w ła
sność ta przysługu je i innym pokrew nym mu ciałom, zagadkowość ustaje. P ra w a przyrody jednako obejm ują wszystkie ciała, nie znają one w yjątków ani przywilejów.
A gdzie jeszcze o w yjątkach takich, o wy- łącznościacli mówimy, znaczy to tylko, że wiedza nasza na tym punkcie je s t jeszcze ułomną, niedostateczną. H istory ja selenu stanowi tu właśnie przykład wymowny.
ZABESPIECZENIE POTOMSTWA
•według
pief. i n ff. Siberhaiłs
sBm u, p o d a ł W.
(Dokończenie).
Spróbujm y teraz rospatrzyć kilka p rzy
kładów . M ączka ziarna pszenicy lub żyta je s t niczem innem, ja k bielmem tych owo-
jców, napełnionem m ateryjalam i zapasowe- mi. Bielmo tw orzy głów ną masę ziarna, na jednym końcu którego znajduje się mały zarodek ze swym, n akształt tarczy rozwi
niętym, liścieniem, późniejszym organem ssącym, któ ry mocno przylega do tkanki bielma. Z w yjątkiem naj;;ewnętrzniejszego pokładu kom órek, m ączka składa się z ko
mórek wielościennych o cienkich błonach, których zaw artość przedstaw ia głównie li
czne soczewkowate ziarna krochm alu. M ię
dzy ziarnam i krochm alu w ystępują jeszcze liczne, bardzo m ałe ziarnka, które się z sub
stancyj białkow ych składają: są to ziarnka proteinow e. N ajzew nętrzniejsza w arstw a kom órkow a bielm a wewnętrznego, k tó ra się składa z kom órek pryzm atycznych i grubo- ściennych, zaw iera wyłącznie takie ziarnka proteinow e i ta k liczne, że kom órki zdają się być szczelnie przez nie wypełnionem i.
Jestto t. z w. „w arstw a k leju “ (glutenu) ziar
na, tak silnie zrośnięta z łupiną owocu lub nasienia, że przy m ieleniu odłącza się od p o zostałej części bielm a wewnętrznego i staje się tym sposobem składową częścią otrąb.
W łasność, polegającą na grom adzeniu zna- cznój ilości białkow ych substancyj zapaso
wych w powierzchownej w arstw ie komó
rek, posiadają nasze gatunki zboża ze wszy- stkiemi innem i traw am i i z ciborow atem i (Cyperaceae); również i w nasionach rozm ai
tych dwuliścieniowych ważną je s t cecha umiej sco wiania substancyj białkow ych w czę
ściach bardziój powierzchownych. Z b i o logicznego punktu widzenia, powinno się to
! wydawać dziwnem, gdyż substancyje biał-
! kowe, szczególnie ważne dla zarodka i dla-
| tego najbardziej potrzebujące ochrony, leżą ] tym sposobem w w arstw ie najłatw ićj ulega- ] jącój wpływom zewnętrzym . M uszą tu dzia-
| łać bezwątpienia inne praw dopodobnie ch e
miczno fizyjologiczne w arunki, które usu
wają n a drugi p lan — względy czysto bijolo- giczne. Praw dopodobnie, głów ną rolę g ra w tym razie ułatw iony sposób utleniania się, zależny od powierzchownego położenia.
O dm ienny sposób grom adzenia zapasu w i
dzim y u nasion rozm aitych gatunków rącz- nika (Ricinus). W kom órkach bielm a we
wnętrznego dokoła otaczającego zarodek, znajdujem y duże i liczne ziarna proteinowe.
W ew nątrz tych ostatnich dają się zauważyć dwojakiego rodzaju ciałka: piękne krysta- loidy i t. zw. globoidy, które są natury nie
organicznej. T e ostatnie przedstaw iają fos
foran potasu i magnezu. Przestrzenie m ię
dzy oddzielnemi ziarnam i proteinowem i w y
pełnione są olejem, który, zastępując ziarn
ka krochm alu, przedstaw ia m ateryjał be-
zazotowy. Za trzeci p rzykład niech nain
774
W S Z E C H Ś W IA T .N r 49.
posłuży ziarno kaw y. P rz y przecięciu ziar
na możemy zauważyć, że tk an k a bielm a je s t mocna i jak g d y b y rogowa. B adanie m ik ro
skopowe przekonyw a nas o przyczynie tego zjaw iska: błony tk an k i odżywczej nie są tak delikatne, ja k w ziarnie pszenicy albo rocz
nika, lecz posiadają znaczne zgrubienia, utw orzone z niezm ienionego błonnika. Te to właśnie błonki stanow ią głów ny, pozba
wiony azotu, m ateryj ał zapasowy, który przy kiełkow aniu pod w pływ em w ydziela
jącego się ferm entu, przechodzi w cukier.
Osobliwie ciekaw em je s t bielm o P h y te le- phas m acrocarpa, które w skutek swojej tw ardości m a zastosow anie w przem yśle pod nazw ą „roślinnej kości słoniow ej“.
Co się tyczy ilości i jakości nagrom adzo
nych m ateryjałów zapasow ych, to istnieją rozm aite objaw y przystosow ania, jedno i drugie na celu mające, o których poniżej powiemy.
M ówiąc o ilości m ateryj ałów zapasowych, musimy zauważyć, że roślina daje zw ykle zarodkow i więcej, niż potrzeba na rozw i
nięcie korzenia i organów przysw ajających.
Nasienie otrzym uje pew ien nadm iar, który m a wzmacniać i chronić przed niepogodą delikatny zarodek naw et w tedy, k iedy pod względem odżywczo-fizyjologicznym stoi on ju ż o w łasnych siłach. Ł atw o tego do
wieść można, jeżeli, pozbawiwszy nasiona pewnej ilości m ateryjałów zapasowych, ob
serwować będziemy, czy po tej stracie roz
winą się z nich rośliny, ja k k o lw ie k słabe, je d n a k do życia uzdolnione. B onnet jesz
cze w połowie zeszłego stulecia zauw ażył, że zarodek fasoli w ielokw iatow ej (Phaseo- lus m ultiflorus) pozbawiony swoich liścieni, bogato uposażonych w m ateryj ał budow la
ny, bynajm niej przez to nie ginął. Jed y n y skutek tój operacyi, ujaw niał się w karłow a
tości rośliny, pow stałej z takiego zarodka.
W nowszych czasach podjęte zostały podo
bne doświadczenia, m iędzy innem i przez Błociszewskiego '), którem u się udało z po
zbawionych bielm a zarodków żyta, owsa
i kukurydzy otrzym ać kw itnące rośliny, a naw et i ich owoce. C ała więc mączka wspom nianych owoców m iałaby tym sposo
bem za zadanie wzmacniać zarodek (roślinę kiełkującą).
Dbałość o potomstwo usiłuje zaopatrzyć każde pojedyncze nasienie w jaknajw iększą ilość m ateryjału budowlanego; lecz usiłow a
niu tem u prędzój czy później staje n a prze
szkodzie dbałość o zachowanie gatunku.
O trzym yw any od rośliny macierzystej i prze
znaczany dla potom stwa m ateryjał zapaso
wy, powinien się udzielać jak n aj większej ilości nasion, gdyż żywotność g atu n k u wy
maga, aby rośliny zarodkow e wśród ja k naj rozm aitszy eh w arunków zew nętrznych staczały w alkę o by t ze swymi współzawo
dnikam i. A b y to ostatnie było możliwem, potrzeba innego jeszcze w arunku: nasienie nie powinno się odznaczać zbyt wielkim cię
żarem , któryby staw ał na przeszkodzie zdol
ności rossiewania. T ak się m ają do siebie obie wzm iankow ane zasady, które bezustan
nie walczą ze sobą i spraw iają, że dowolna ilość pokarm u, udzielająca się pew nem u na
sieniu, je st rezultatem bijologicznego kom
prom isu, ja k i zachodzi między niemi w każ
dym pojedynczym w ypadku. J a k rozm ai
cie wypaść może ten kom prom is, widzimy z faktu, że blisko spokrew nione ze sobą ro
śliny posiadają nieraz rozm aity ciężar na
sienia.
Przechodząc do przystosowań, tyczących się jakości m ateryjałów zapasowych '), n a leży zauważyć, że nasze dotychczasowe wia
domości o chemicznym składzie rozm aitych ciał białkow ych, są zbyt niedostateczne, aby m ożna j e było stosować w traktow anej przez nas kw estyi bijologicznej. M usimy zatem poprzestać na badaniu m ateryjałów bezazo- tow ych i starać się wyjaśnić korzyści, ja k ie są związane z grom adzeniem krochm alu, olejów i błonnika.
P rzed e wszystkiem zasługuje na w zm ian
kę ta okoliczność, że daleko częściej w lek
kich nasionach grom adzi się olej, aniżeli
') Phyaiologische U ntersuchungen iiber die Kei-
łnung. L andw irtsch. Jalirb iich er von N athusius und ') Ilab erlan d t, Pliysiologische Pflanżenanatom ie.
T hiel. Bd. V. 1876. Leipzig, 1884, p. 284 i nast.
N r 49.
w s z e c h ś w i a t.775 krochm al. W y jątek stanowią jedynie owo
ce i nasiona, obdarzone skrzydełkam i, które otrzym ują ten ostatni w miejsce pierwszego.
Ł atw o zrozum ieć przyczynę tego zjawiska.
Ponieważ dana objętość oleju, będąc lżejszą od takiej samej objętości krochm alu, zawie
ra tyleż co i ten ostatni węgla, przeto dla celów rossiew ania nasion o wiele dogodniej
szym je s t lekki olej, niż cięższy od niego krochm al. Tłuszcz je d n a k nie może mieć bespośredniego zastosow ania przy kiełko
waniu nasion; musi on przejść pod w pły
wem tlenu w krochm al, w skutek czego n a siona zawierające olej, pochłaniają o wiele więcej tlenu, niż te, które m ają k ro chmal.
Ł atw o zauważyć, że gdyby duże zbiorniki m ateryjałów zapasowych, ja k bulwy, cebu
le i duże nasiona, ja k naprzykład kasztany i żołędzie zaw ierały w sobie tłuszcz, jako zapas bezazotowy, to z wielką trudnością i bardzo powoli zaopatryw ałyby się podczas kiełkow ania w niezbędną dla nich wielką ilość tlenu,—gdyż tlen, z powodu istnienia w tkance odżywczej małej ilości kanałów, zbyt wolno przedostaw ałby się do w nętrza, przechodząc od kom órki do kom órki owej tkanki. Z tego p u n k tu widzenia staje się jasnem , dlaczego wspomniane tu większe organy odżywcze zw ykle w miejsce tłusz
czu zaw ierają krochm al lub inny ja k i wo
dan węgla. C iekaw y w yjątek może stano
wić nasienie rącznika, które z powodu swo
je j wielkości ja k i grubości łupiny, powin- noby zaw ierać krochm al a nie olej. Jestto tem ciekawsze, że pomimo to, kiełkuje ono ] z nadzw yczajną szybkością, co objaśnić mo- [ żna w sposób następujący. O lejow ate na- ] sienie, rosnąc, rossadza łupinę i przyjm uje
jkształt wielkiego, spłaszczonego w orka, ob
ficie zaopatrzonego w kanały dla powietrza.
Tego rodzaju w arunki znakomicie u łatw ia
j ą przystęp tlenu.
Zwykle jed n ak szybkiem u kiełkowaniu nasion dopom agają inne jeszcze przystoso
wania. N aprzód zdarza się, że w nasionach grom adzi się, jak o m ateryjał bezazotowy, krochm al, którego zużytkow anie w możli
wie krótkim czasie uskutecznia się przy po
mocy ferm entu, ja k i się z zarodka wydziela, M arloth prócz tego dowiódł, że kiedy kroch
mal zebrał się w bielmie, zarodek z boku
zw ykle przylega do tego ostatniego, lub ty l
ko z jed n ej strony je s t przez nie otoczony;
stąd skutek, że zarodek je st w stanie reago
wać n a najlżejsze podrażnienie zew nętrzne, jakie wyw ołuje kiełkowanie i że w ten spo
sób w yzyskują się wszystkie dogodne w a
ru n k i zew nętrzne kiełkowania.
Jeżeli się teraz zwrócimy do drugiej osta
teczności i pod-uwagę weźmiemy te rośliny, których własności bijologiczne polegają na powolnem kiełkow aniu nasienia, zarówno ja k i opróżnianiu się tkanki odżywczej, to znajdziem y, że m ateryj ał bezazotowy przed
stawia się w tym razie, jak o błonnik, obficie nagrom adzony w postaci zgrubiałych błon kom órkowych: w tym w ypadku zarodek bę
dzie całkowicie w bielmie zam knięty. Ł a two zrozum ieć korzyści wzmiankowanej formy nagrom adzenia. Z grubiałe błony błonnikowe dostarczają ferm entowi daleko mniejszej płaszczyzny do działania, niż licz
ne ziarna krochm alu; cały proces kiełkow a
nia może się odbyć tym sposobem daleko ła
twiej, w niczem nieszkodząc dalszemu roz
wojowi; zbiorniki zaś zapasów, pomimo znaj
dowania się w ziemi przez całe miesiące, d a
leko trudniej ulegają uszkodzeniom i napa
ści ze strony owadów i innych zwierząt. Nie należy, króciej mówiąc, wątpić, że przy po
wolnem, często, przeryw anem kiełkow aniu,
i
błonnik przedstaw ia daleko odpowiedniej
szy m ateryjał, aniżeli krochm al *).
Nim skończę ten kró tki przegląd istot
nych zjawisk, wyrażających dbałość o po
tomstwo w państwie roślinnem, zwrócę jesz
cze uwagę na dwie ważne okoliczności, nie- mające je d n a k ogólniejszego znaczenia.
U rozm aitych roślin organy rozrodcze po
siadają w zapasie nietylko materyj ały budo
wlane, ale także i znaczną ilość wody. T u taj należy wspomnieć cebule i bulwy roz
maitych gatunków roślin; nasze zwyczajne cebule i kartofle są najpopularniejszem i przykładam i. Ponieważ organ rozrodczy funkcyjonuje ja k o zbiornik wody, a zatem
*) H aberlandt, Physiologischc Pflanzenanatom ie p. 28G.
776
W SZECHŚW IAT. K r 4 9 .wypuszczanie pączków bynaj mniej albo p ra wie wTcale nie zależy od zew nętrznego p rz y pływ u wody. Ja sn ą je st rzeczą, ja k w ielką korzyść przynosi florze stepowej tego rodza
j u zapas w ew nętrzny wody. M niej zrozu
m iałą je s t znaczna zaw artość wody w k a r
toflu, k tóra wynosi przecięciowo 75% ogól
nej wagi. Lecz i to w yda się naturalnem , jeżeli wspomnimy, że ojczyzna kartofli znaj
duje się w tćj części P e ru i Chili, k tó ra z po wodu braku deszczów, posiada ch a ra k te r stepu.
D ru g a uw aga dotyczy w y tw arzan ia się podczas kiełkow ania trujących albo w strę
tnym sm akiem obdarzonych m ateryj, które chronią kiełkujące nasiona od napaści roz
m aitych owadów i innych zw ierząt '). T ak np. w nasionach wielu pestkow atych roślin (Am ygdaleae) i jabłkow atych (Pom aceae), tw orzą się przez roskład am igdaliny — cu
kier, cyjanow odór i olejek gorzkich m igda
łów. R oskład ten zachodzi podczas kiełko
w ania pod w pływ em ferm entu em ulsyny.
W nasionach gorczycy i innych krzyżow ych (C ruciferae) sól potasow a kwrasu m ironow e- go, rospada się pod w pływ em zaw artego w nich ferm entu na kw aśny siarczan potasu, cukier i siarkocyjanian alilu (olejek lotny gorczycy). N ależy rów nież wspom nieć o substancyj ach, ostry sm ak posiadających, j a kie są właściwe rozm aitym gatunkom czosn
ku (olejek czosnkowy, siarek alilu).
P od an e przez nas fakty, jak k o lw iek zlek- ka dotknięte, pow inny być je d n a k dostate- cznem uspraw iedliw ieniem , dlaczego od sa
mego początku tego szkicu mówiliśmy o „dbałości
*1o potomstwo. J a k należy so
bie tłum aczyć tę dbałość, w ja k i sposób, w ciągu filogenetycznego rozw oju w pań
stw ie roślinnem , wzniosła się do takićj do
skonałości, je stto pytanie, wym agające od
powiedzi, któraby przekraczała szczupłe ra
m y naszego zadania.
*) Porówn. C. v. N ageli, Teorie d er G ahrnng, 1879.
p. 13, 14.
0 WPŁYWIE SIŁY CIĘŻKOŚCI
NA DZIELENIE SIĘ
K O M Ó R E K
TE ZE Z
■ to z n l i j ą K i l b c r s tc i n .
(Dokończenie).
Ażeby zbadać o ile hypoteza Pfliigera je s t słuszną, H e rtw ig przedsięwziął szereg do
świadczeń nad jajam i jeża m orskiego, które przedstaw iają bardzo odpowiedni m ateryjał do tego rodzaju badań, z tego w zględu, że są kuliste, że zawartość ich je s t jednorodną i że nie posiadają żadnój głównej osi ja jo wej, gdyż wszystkie osi są sobie równe; j ą dro leży w środku ja jk a , stanowiącym zara
zem środek ciężkości tego ostatniego. N a
tychm iast po zapłodnieniu tw orzy się po
m iędzy zawartością ja jk a i błonką je ota
czającą p rzestrzeń, wypełniona płynem , w którćj ja jk o może swobodnie się obracać.
H e rtw ig śledził pod m ikroskopem przebieg procesu segm entacyi ja jk a , któ ry zaczyna się przy tem peraturze 14° R eaum ura, w pół- torój godziny po zapłodnieniu i nie znalazł żadnego kierującego w pływ u ze strony siły ciężkości. Położenie pierwszej płaszczyzny podziału zależało zawsze od położenia j ą dra, przyjm ującego na pewnem stadyjum form ę wrzecionowatą. P odłużna oś tego wTrzeciona może być pionową, poziomą lub
| ukośną, poniewraż zaś pierw sza płaszczyzna podziału zawsze przecina tę oś pod kątem prostym , dlatego też płaszczyzna ta może być rów nież pionową, poziomą lub ukośną.
Z doświadczeń więc tych H e rtw ig a w yni
ka, że siła ciężkości nie w pływ a n a kieru nek płaszczyzn dzielenia się kom órek zw ie
rzęcych; że nie je st ową siłą, w yw ierającą głęboki w pływ na organizacyją, ja k tego chciał dowieść Pfliiger. T ak więc upada hypoteza tego ostatniego o bespośrednim wrpływ'ie siły ciążenia na kierunek płasz
czyzn dzielenia. Pozostaw ałoby w’ięc je sz
cze do przyjęcia pierw otne przypuszczenie
N r 49.
w s z e c h ś w i a t.H ertw iga o pośredniem działaniu tejże siły na rozmieszczenie rozmaitój ciężkości sub- stancyj jajow ych, czyli na ich rozgatunko- wanie. Zobaczmy teraz, ja k i je s t później
szy pogląd samego H ertw iga na to przy
puszczenie.
J a jk a zwierzęce różnią się bardzo pomię
dzy sobą. co do swojej wielkości; byw ają tak małe, że zaledwie gołem okiem dostrzedz się dają, albo też w zględnie do pierwszych, bardzo wielkie, ja k np. ja ja g a d ó w i ptaków.
Zawsze jed n ak jestto tylko pojedyncza ko
mórka, posiadająca swoją protoplazm ę, j ą dro i jąderko . N iejednakow e wielkości ja j pochodzą od mniejszego lu b większego n a
grom adzenia się w ich protoplazm ie m ate
ryj zapasowych, pod postacią tak zwanego żółtka odżywczego, które, ja k wskazuje je go nazwa, służy do odżywiania komórek twórczych rozw ijającego się zarodka. Gdy
F ig . 2.
żółtka odżywczego mało, rozrzuconem jest ono jednostajnie w całćj masie protoplazm y (żółtko twórcze), ja k np. w okrągłych j a ja c h wielu szkarłupni, gdzie, ja k widzieliś
my, środek ciężkości odpowiada środkowi ja jk a i gdzie niema żadnej głównój osi ja jo
wej. D latego też te ja jk a szkarłupni dzie
lą się jednakow o w całej swój masie. Oś jajow a zjaw ia się dopiero tam, gdzie żółtko odżywcze w większej nagrom adzone ilości, oddziela się stopniowo od żółtka twórczego.
J a jk a rozm aitych gatunków mięczaków p rzedstaw iają przyk ład takiego stopniowe
go oddzielania się: żółtko twórcze, jak o lżej
sze, zbiera się przew ażnie u góry, żółtko zaś odżywcze dąży bardziej ku dołowi; tworzy się w ten sposób biegun zwierzęcy i roślin
ny ja jk a . Dochodzimy wreszcie do rzędu głowonogich, gdzie, ja k w ja jk u kurzem,
żółtko twórcze oddzielonem je s t zupełnie od odżywczego i przedstaw ia się jak o tarczka zarodkow a n a powierzchni ja jk a . D ziele
nie kom órek odbywa się głównie w żółtku twórczem , siedlisku siły czynnej, odżywcze zaś pozostaje mniej lub więcej niepodzielo- nem. Jeszcze przed k ilku laty J&ger ') ogłosił pracę, w którćj przypisuje oddziela
nie się od siebie dw u rodzajów żółtka je d y nie działaniu siły ciężkości; jestto tak na
zwane przez niego geocentryczne rozgatun- kowanie substancyj jajow ych, które on uw a
ża za głów ną przyczynę rozwoju jajka, w niektórych razach zupełnie w ystarczają
cą, ja k np. w p rzy pad ku dziew orództwa (parthenogenesis), w razie zaś zapłodnienia to ostatnie wzmacnia tylko działanie tćj przyczyny. J&ger tw ierdzi, że siła ciężko
ści je st pierwszym i najważniejszym kształ
tującym czynnikiem zarodkowego rozwoju.
F ig . 3
W idzim y więc z tego, że teoryja Jag e ra zgadza się z owem pierw otnem przypusz
czeniem H ertw ig a, co do pośredniego wpły
wu siły ciążenia na dzielenie się komórki jajow ej.
Później jed n ak H e rtw ig zaprzeczył sta
nowczo tw ierdzeniu, w edług którego od
dzielanie się żółtka twórczego czyli proto
plazmy od żółtka odżywczego je s t procesem czysto mechanicznćj n atu ry , zależnym jed y nie od ich niejednakowego ciężaru gatunko
wego. Substancyje jajow e podlegają jesz
cze innym, ważniejszym niż ciążenie, siłom,
' ) G. Ja g c r , Zoologische Iiriefe. X V I I B r ie f, pag.
3S4-391.
778
w s z e c h ś w i a t.N r 49.
mogącym przeszkodzić ułożeniu się tycli substancyj w edług ic h ciężaru. Jeśli bo
wiem siła ciężkości jed y n ie w pływ a na od
dzielanie się od siebie dw u rodzajów żółtka, dlaczegóż tarczka zarodkow a zjaw ia się u ryb dopiero w ja jk a c h zapłodnionych, dla
czego ją d ro , ja k o właściw ie lżejsze, wznosi się do góry tylko w ja jk a c h zupełnie dojrza
łych?
W edług H ertw iga, dw a głównie procesy w pływ ają na rozgatunkow anie substancyj jajow ych, a tem samem n a kieru n ek dziele
nia, tw orzenie się ciałek biegunow ych i za
płodnienie. P ierw szy proces polega n a tem, że ją d ro wznosząc się do góry, w ydziela z siebie część swojej zaw artości, część ta sta
nowi p u n k t przyciągania dla otaczającej protoplazm y. W m iarę wznoszenia się w y
dzielonej części ją d ra , protoplazm a zbiera się u góry w coraz większej ilości, tw orząc w ten sposób biegun zwierzęcy, aż nareszcie pew na je j ilość, w raz z ową w ydzielaną czę
ścią ją d ra , w yrzuconą zostaje n a z e w n ą trz pod postacią tak zw anych ciałek bieguno
wych. D ziałanie czynnika drugiego zasa
dza się’ na tem , że ją d ro po zapłodnieniu przyjm uje formę w rzeciona, dw a bieguny , którego działają przy ciągaj ąco na proto- plazmę; ponieważ zaś ją d ro znajdu je się bli- I żej bieguna zwierzęcego, jasn em jest, dla
czego zbiera się ona przew ażnie lu b też je - j dynie na tym biegunie. T ak ie to czynniki | pow odują przeważnie zróżnicow anie się [ w ja jk u części zwierzęcej i roślinnej, tam, gdzie one istnieją.
Co się tyczy kieru n k u dzielenia, to ponie
waż ja k pow iedzieliśm y ju ż wyżej, pierw sza płaszczyzna podziału ja jk a zależy zawsze od położenia podłużnej osi w rzecionowate
go ją d ra , należy więc szukać przyczyn, po-
jłożenie to w arunkujących. Otóż i jąd ro ja jk a p rzyjm uje zawsze pew ne określone położenie, uw arunkow ane ułożeniem wza- jem nem innych części, albowiem i jąd ro
i protoplazm a w yw ierają na siebie wzaje- j m ny w pływ przyciągający.
W y rażając się słowam i samego H ertw iga, I powiemy, że ją d ro stara się zawsze zająć środek sfery swojego działania na proto- plazmę: leży w środku, gdy ja jk o pi-zedsta- wia masę jednorodną, znajduje się zaś bli- żój bieguna zwierzęcego tam , gdzie ten i
istnieje. G dy ją d ro przybrało ju ż formę wrzeciona, dwa jego bieguny idą w k ierun ku największego nagrom adzenia protoplaz
my. Jeżeli ja jk o m a formę owalną i dwa przeciw ległe bieguny w protoplazm ę bogat
sze, (fig.
2), wtedy podłużna oś wrzeciona biegnie w k ieru nk u osi j aj o wćj, a pierwsza płaszczyzna podziału idzie prostopadle do osi wrzeciona; ja jk o dzieli się w k ierunku najm niejszego nagrom adzenia protoplazm y czyli najm niejszego oporu i pow stają dwie części, w protoplazm ę bogate. W tych j a j kach, gdzie protoplazm a zbiera się na bie
gunie zwierzęcym, jak o poziomo leżąca pół- k ulista tarczka zarodkow a, ją d ro leży bli
żej tego bieguna, podłużna jego oś je s t tak że poziomą (fig. 3), a pierw sza płaszczyzna podziału biegnie pionowo. Co się tyczy n a
stępnych płaszczyzn podziału, w edług j a kich jajk o dalej się dzieli, zależą one ró wnież od położenia now opow stających przez dzielenie ją d e r, które znów ze swój strony ulegają tym samym, co ją d ro pierw otne, prawom . I tak więc, w edług H ertw iga, si
ła ciężkości nie w yw iera żadnego bespośre- dniego w pływ u na dzielenie się komórek, gdyż pierw sza płsszczyzna podziału może zajmować najrozm aitsze położenie wzglę
dem osi pionowej. J a jk a rozw ijają się do
skonale w tedy nawet, kiedy siła ciążenia zniesioną zostaje przez siłę odśrodkową.
W organizacyi samej kom órki spoczywają czynniki dzieleniem je j kierujące, w niej sa
mej szukać należy przyczyn tak niezm iernie ciekawego procesu, ja k segm entacyja.
OSTATNI ROK P0DR02Y
PO EKWADORZE
P R Z E Z
J a n a S ztolcm ana.
Cz. II, O T O C Z E N IE C Z Ł O W IE K A w E K W A D O R Z E .
(C ią g dalszy).
Koń. P o tem, com ju ż w pierwszej czę
ści mój pracy o koniu ekw adorskim powie-
N r 49.
W S Z E C H Ś W IA T .779 dział, nie wiele pozostaje do dodania. W spo
mnieć tylko muszę’ o rasie koni serrańskich, które rów nie dobrze możnaby nazw ać koń
mi włościańskiemu lub mierzynam i, gdyż przez biedniejszą ludność byw ają właśnie chowane. Są. to zw ykle niew ielkie koniki, 0 szerści długiej, łbie m ałym i składnym , uszach m ałych. U d erza w nich szczegól
niej krótkość ciała, pierś w ąska, nogi długie 1 szczupłe, stojące ja k u m uła kopyta, zad spadzisty. P ow ierzchow ny egzamin zda
w ałby się nas przekonyw ać o ujem nych za
letach tćj rasy, gdy p rak ty k a dowodzi, że są to koniki bardzo rącze i nadzwyczaj wy
trzym ałe. W sile je d n a k ustępują pom or
skim koniom. R asa serrańslca nie posiada skrocza naturalnego, aby więc skorzystać z ich zalet do górskich podróży, a mianowi
cie w ytrzym ałości, prostego i tw ardego ko
pyta, oraz wytrzym ałości na brak paszy (sobrićtć), krzyżują je z rasą pomorską, któ
ra znów w'zrostem i pięknem i kształtam i przew yższa koniki serrańskie. Mięszańce stąd otrzym ane posiadają zwykle skrocza i są doskonałe do drogi w górach.
K oń serrański ju ż dlatego, że mniej jest rozwinięty cieleśnie od pomorskiego, nie je st w stanie unieść ładun ku tak znacznego, ja k ten ostatni lub muł; w każdym razie dźwiga nieraz ciężar od 150 do 200 funtów co na tak niepozorne stworzenie je st cyfrą niemałą. P o d siodło są nieodpowiednie, ju ż choćby dlatego, że zwykle m ają bardzo tw ardego kłusa; są nadto niesforne i prawie zawsze płochliwe.
W e wszystkich koniach ekw adorskich czuć ich bliższe pochodzenie od rasy anda
luzyjskiej, a dalsze pokrewieństwo z arab- skiemi końmi: m ały i składny łeb, krótkie uszy, sucha i zgrabna noga, niezw ykła wy
trzym ałość i obojętność na b rak paszy lub wody, dostatecznie nam wskazują ich gene- alogiją. Nigdym nie słyszył o wypadkach ochwacenia się, pomimo, że zw ykle poją bar
dzo zimną wodą konie zlane potem; niezna
ny też je s t zwyczaj oprow adzania wierz
chowca, po długim i uciążliw ym marszu.
Przybyw szy na miejsce, jeździec zdejmuje tylko natychm iast m unsztuk i niekiedy od-
jpuszcza popręgi, choć ten ostatni zwyczaj bardziej je st w P eru niż w E kw adorze uży
wany.
W ięksi właściciele ziemscy i hodowcy ko
ni starają się rasę ulepszać przez sprow a
dzanie ogierów peruw ijańskicli, które na ja rm a rk u w Santa-R osa w dniu 3 Sierpnia zakupują. O giery te, rasy t. zw. Santeń- skiej *) są to wielkie i pięknie zbudowane konie o grubych karkach i nadzwyczaj su
tych grzyw ach i ogonach. Cena rasowego ogiera waha się między
1 0 0 0i
20 0 0soles (5000 do 10 tysięcy franków ). P rz y wiel
kich zaletach tej rasy, konie, do niej należą
ce, odznaczają się plaskiem , łyżwowatem ko
pytem, co w ielką wadę stanowi w wierz
chowcu, przeznaczonym do dróg górskich.
Zwrykle naw et przy krzyżow ania, wada ta utrzym uje się w koniu. To też konie pół
krw i santeńskiój używ ane są raczej na spa
cery przez bogatszych mieszkańców, którzy do drogi używ ają dopiero mięszańców
'/4lub % k rw i.
K oń oddaje niepospolite usługi w K ordy
lijerach, gdzie w skutek zupełnego braku dróg żelaznych, a przy bardzo nielicznych drogach kołowych, cały ruch handlow y od
bywa się przy jeg o współudziale. P od wierzch wolą zw ykle krajow cy konia niż muła, gdyż ustępując w praw dzie tem u osta
tniem u miejsca pod względem pewności kroku, je st za to bardziej od m ula rączym;
gdy więc podróż nie przechodzi trzech lub czterech dni, można j ą zawsze wygodniej i szybciej odbyć na koniu niż na mule. Stąd I powstało bardzo charakterystyczne przysło
wie: „E l caballo p ara co rrer, la mula para seguir“ a), w yrażające, że koń je s t w d a n e j
jchw ili bardziej rączym, przy dłuższej je - I dnak pogoni ustępuje w wytrzymałości mu
łowi.
P ełny rząd konia do podróży składa się z następujących części: uździenica (la ja - quim a lub el jacjuimon) z linką na dwa lub trzy sążnie długą, do przyw iązania konia na pastw isku podczas noclegu. M unsztuk (la cabezada) z wędzidłem (el freno) i lejcami (la rienda) pojedyńczemi, gdyż południowo- am erykanie nie używ ają nigdy trenzelki,
' ) Sa n ta , n ie w ie lk i p o rt p eru w ija ń sk i n a północ od L im y .
*) K o ń do ucieczki, m u ł do pogoni.
780
W SZECHŚW IAT.N r 49.
a tylko zastępują, ją niekiedy dla koni nie- ujeżdżonych t. z w. fałszywem i lejcam i (fal- sa rienda), które idą w prost od tw ardego plecionego nanoska, cisnącego na m iękką część nosa. Siodło (la m ontura lub la silla) ekw adorskie dość je s t podobne do zw ykłego kaw aleryjskiego siodła, z podniesionym i wy
stającym, w form ie kuli, łękiem , służącym do okręcania łasa, lub zak ład an ia lejcy.
P opręga (la cincha) składa się z m ocnych konopnych sznurków , ściąganych do siodła zapomocą rzem ienia. O prócz podogonia (la baticola lub g u ru p e ra ) biegnie od siodła w ty ł po przez u d a końskie silny pas (la arretran ca), którego zadaniem jest zapobie
gać ssuwaniu się siodła naprzód p rz y spusz
czaniu się w dół po strom ych górach. Nie
kiedy też używ ają napierśnika (la pechera) aby przytrzym ać siodło p rzy pięciu się w gó
rę, co szczególniój użytecznem je s t w dłu
giej podróży, gdy w ycieńczony w ierzcho
wiec straci brzuch, gdyż wówczas najsiln iej
sze podpięcie popręgi nie w ystarcza do za
pobieżenia usuw aniu się siodła n a strom ych spadkach. P o tn ik i (los sudaderos) i rodzaj w a ltra p a (pellon) dopełniają końskiego ry n sztunku. S trzem iona (los estribos) używ a
ne byw ają w E kw adorze z mosiędzu w kształ
cie pantofla bez pięty. C hronią one nogę od obrażeń p rz y obcieraniu się o skaliste w ystępy lub o pieńki drzew , a n adto są sto
k roć bespieczniejsze przy spadnięciu z ko
nia, łatwiój je s t bowiem z nich nogę oswobo
dzić niż ze zw ykłych strzem ion.
Osieł (hiszp. „el b u rro “ lub „el asno“) bardzo je st rospow szechniony w południo
wej A m eryce, najlepiej je d n a k chow a się w okolicach gorących a suchych. N ajpięk
niejszą więc rasę spotykam y na pomorzu peruw ijańskiem , a naw et i ekw adorskiem , gdzie klim at, pomimo deszczów, padających od G ru d n ia do K w ietnia, dość je s t suchy.
Są to osły bardzo rosłe, pięknie złożone, sil
ne, o szerści kró tkiej, lśniącej. Przeciw nie rasa serrańska odznacza się m niejszym wzro
stem i szerścią długą, w ełnistą, pokryw ają
cą nieraz nogi aż poniżej kolan brzydkiem i kołtunam i.
Osieł dzięki swej niew ybredności w wy
borze paszy, swej w ytrzym ałości i stosunko
wo znacznej sile, ważne oddaje usługi n aj
biedniejszej części ludności ekw adorskiej, i
B ędąc w stanie podnieść ciężar od stu do dw ustu funtów, a naw et niekiedy na rów ni
nach dźw igając ładunek trzystofuntow y (jak to m a miejsce między P atap o i Chongollape w P eru ), nie wym aga najm niejszego stara
nia przy hodowli; nędzna pasza, często b a r
dzo suche gałązki kolczaste, stare gałgany, stare kapelusze panam skie (autentyczne) stanow ią dlań rów nie łakom y kąsek, ja k owies, jęczm ień lub otręby dla konia. Ce
na jego sięgająca od 40 do 80 franków , czy
ni przystępnem nabycie jeg o naw et dla n a j
biedniejszych indyjan, którym sowicie od
płaca wydane zań pieniądze. Spokojny i| cierpliw y, znosi filozoficznie najbardziej bru taln e obchodzenie się z sobą, niestarając się naw et stuleniem uszu, lub kopnięciem, wyrazić swego niezadowolenia. Niewiem dlaczego z osła zrobiono stworzenie głupie, u p arte i złe; tak go pew nie osądził albo ten, kto go nie znał, albo ten, kto chciał widzieć własne swe w ady w biednem stw orzeniu, co się zresztą bardzo często między ludźmi spo
tyka. N astępujący w ypadek, opowiedziany mi przez p. Jelskiego, dowodzi wielkiej in- teligencyi osła.
Jeleki, przebyw ając w P aucal (P eru ) po
siadał osiołka do transportow ania różnych próbek drzew dla kolekcyi Raimondiego.
Ja k o dobry właściciel, k arm ił swego pega
za jęczm ieniem — rzecz w P e ru niebywała.
K u ry je d n a k właściciela domu w łaziły cią
gle w drogę biednemu osiołkowi, rozgrze- bując jęczm ień i zjadając znaczną jego ilość.
M ądry osieł wziął się na sposób: skoro ty l
ko k tó ra ze śmielszych lub bardziej n a trę t
nych k u r zbliżyła się doń zanadto, następo
w ał je j kopytem na nogę i tak trzym ał uw ię
zioną a wrzeszczącą kurę, zajadając sobie najspokojniej swej pokarm i jak b y nic nie wiedząc o kłopocie złodziejki. Tym sposo
bem, w krótkim bardzo czasie oduczył na
trę tn e ku ry od brzydkiego nałogu włażenia kom uś w drogę.
Ze osieł nie je s t ani złym ani upartym , o tem mogłem się sam przekonać przez d łu goletnią obserwacyj ą i niew ątpliw ie trafia się większa liczba koni złych lub upartych, niż osłów, które są z n atu ry potulne i łago
dne. Jeżeli zaś trafi się m iędzy osłami j a
kiś specymen krnąb rn ej n atu ry , to niewąt
N r 49.
w s z e c h ś w i a t.781 pliw ie ch arak ter taki wyrobił się w nim
pod wpływem złego obchodzenia.
Znaczenie osła dla m ieszkańca K ordy lije- rów, oprócz bespośrednich usług, jakie w charakterze bydlęcia jucznego oddaje, w zrasta jeszcze nadzwyczaj zważy wszy jego rolę przy hodowli m ułów. O sła-reproduk- to ra zw ą w P e ru „b u rro echor“ a w E k w a
dorze „pollino“. W ybierają na ten cel źre
baki silne i pięknie zbudow ane i starają się chować je od m łodu w tow arzystw ie klaczy, którym naw et w tym celu pow ierzają nieraz w ykarm ienie m łodego osiełka. D zięki te
m u osieł tak przyw yka do tow arzystw a kla
czy, że się ju ż ze swemi pobratym cam i łą czyć nie chce, a gdy dojdzie wieku dojrza
łego, chętnie pokryw a klacze. Cena takie
go repro d u k to ra je s t zw ykle bardzo wygó
rowaną, gdy bowiem dobrego osła jucznego można kupić za 80, a conaj wyżej
1 0 0fran ków, dobry osieł-reproduktor w art je s t nie
kiedy 600, a naw et i więcej franków , w ra
zach mianowicie, gdy posiada dobrego n a turalnego skrocza, którego przelać może przy krzyżow aniu z rasowemi klaczami na swe potomstwo. W spom niałem zaś poprze
dnio, że cena m ułów o skroczu naturalnym je s t bardzo wysoką. Najczęściej więc wy
bierają n a reproduktorów osły pomorskie, które obok siły i pięknego wzrostu są według m iejscowego.wyrażenia „bardzo rasow e", co znaczy, że posiadają naturalnego skrocza.
M uł. W południowej Ameryce hiszpań
scy potomkowie nie używ ają w yrazu ,,el m ulo“ na oznaczenie zbiorowe obu płci mu
łów, lecz zw ą m uła samca— „el macho“ (sa
miec), a mulicę „la m ula“ i zw ykle tym osta
tnim wyrazem oznaczają mułów zbiorowe.
M uł, ja k wiadomo, je st mięszańcem z osła i klaczy; w bardzo zaś rzadkich wypadkach z ogiera i oślicy. T en ostatni rodzaj hy
brydów zwą w E kw adorze i w P e ru „los
jrom os“ i przypisują im wielkie zalety. Na oko trudno je s t odróżnić takiego „romo“
od zwykłego muła: posiada zw ykle uszy i łeb nieco krótsze i ogon nieco sutszy od ; mięszańców z osła i klaczy, te jed n ak różni
ce tak są małoznaczące, że trzeba doskona- i łego znawcy, aby się nie pomylił. Zresztą ■
„rom os“ są bardzo rzadkie, gdyż w yjątko
we tylko ogiery skłaniają się do pokryw a
nia oślic.
M uł je s t niepospolitego znaczenia dla mieszkańca gór: potężna jego pierś w y trzy
muje z łatwością kilkogodzinne pięcie się w górę; nigdy nie zobaczymy m uła tak z a sapanego, tak parskającego, ja k konia, któ
ry z n atu ry ognistszy i słabszy, prędzej da
leko swe siły w yczerpuje. Zwykle tak by
wa, że koń ju ż cały zlany je s t potem, a muł zaledwie przy nasadzie uszu i w pachwi
nach zapoci się nieco. Jego stalowe mu- skuły zwolna, lecz pewno dźwigają w górę ciężar ciała; noga stąpa po najnierów niej- szym gruncie, usianym kamieniami, z pe
wnością niezw ykłą; tam , gdzie koń co chw i
la się poślizguje, nogami przebiera, m uł l idzie z w ielką bacznością, nastaw iw szy uszy naprzód; znać, że rozważa każdy swój krok, że obmyśla, gdzie nogę postawić, a skoro raz j ą postawił, ju ż mu się z miejsca nie ru szy. N apotkaliśm y w skale wyżłobioną drogę, kilka stopni, ja k b y schodów o małej pow ierzchni, a dużej różnicy w poziomie, prow adzi w górę, ja k b y kam ienna drabina.
K oń w takiem miejscu rzuca się zw ykle na
przód bezmyślnie, kroków dobrze nieobli- czając; noga mu się pośliźnie i zwali się ca
łym swym ciężarem; parskając i sapiąc zry
wa się i znów się przew raca, narażając jeźdźca na połam anie kości. M uł zaś p rzy
spieszy nieco kroku, lecz z nadzw yczajną pewnością pnie się lekko do góry, wiedząc naprzód, gdzie kopyto należy postawić. W y pada nam przebyć jak iś strum ień o niskich rów nych brzegach; bród jest niewyraźny, kierujem y więc nieświadomie wierzchowca naszego tam , gdzie droga ginąć się zdaje pod wodą strum ienia, m uł nasz jed n ak za
w raca szybko, a gdy go ostrogą zmuszać będziemy, wierzga i dęba staje. Jedzie ktoś za nami konno, zbliżywszy się więc mówi:
„Poczekajcie, muł wasz znarowiony, wody się boi. J a na mym koniu pierw szy prze
jad ę, a za koniem i m uł pójdzie14. Koń, bez nam ysłu praw ie skacze z niewysokiego brze
gu i.... w pada po sam brzuch w m ulaste dno strum ienia. Jeździec zeskakuje szybko i wszyscy razem z wielką trudnością konia z topieli wyciągamy. Ej! muł nasz nie był znarowiony, tylko, że czuł niebespieczcń- stwo, którego koń albo nie poznał, albo w głupocie swojej niedostatecznie ocenił.
K oń więc, jak o wierzchowiec, ma przę-
782
W S Z E C H Ś W IA T .N r 49.
wagę nad m ułem tylko w tych w ypadkach, gdzie nam chodzi o ślepe posłuszeństwo, 0 tę odwagę, k tóra z nieświadom ości nie- bespieczeństwa w ynika. W bitw ie zatem, lub w zapasach z dzikiem i bykam i, koń je s t nieoceniony, dzięki swej szybkości, swej zwrotności i m iękkości w pysku, oraz swe
mu posłuszeństwu, przy najlżejszem ukłuciu ostrogą. L ecz na tych drogach ko rd y lijer- skich, gdzie nieraz życie jeźdźca zależy li tylk o od przezorności i rozw agi w ierzchow ca, od siły i elastyczności jeg o członków , tam m uł nie posiada sobie rów nego.
M uł ja k o bydlę ju czne nie m a równego sobie, szczególnićj do dró g górskich. Cię
żar, ja k i je s t w stanie przenieść na swym grzbiecie w ciągu sześciu a naw et ośmiu dni zrzędu, dochodzi od 200 do 250 funtów ; mó
wiono mi naw et, że m uły argentyńskie pię
kne i bardzo rosłe, są w stanie n a rów ni
nach nieść ciężar z 450 funtów złożony. Ł a dunek tak i na m uła u rządza się zawsze w dw u sztukach (,,tercios“) równój zupełnie wagi, czyli, że każda sztuka waży od
1 0 0do 125 funtów. Ł ad u n k i z jed n ej sztuki wynoszące ciężar kom pletny
(20 0lu b wię
cej funtów ) są bardzo źle w idziane przez arrierów (poganiaczy mułów), łatw o się bo
wiem krzywią, a nadto daleko prędzej ranią grzbiet m uła, gdyż ciężar ład u n k u spoczy
wa głównie na linii grzbietu, gdy przy dw u sztukach rozłożony je s t na oba boki. Ł a dunek spoczywa na rodzaju poduszek z wło
sia, a często u biedniejszej ludności ze sło
my. Poduszki takie stanowrią je d n e sztukę zw aną „a p are jo “. P rzyw iązanie ładunku odbywa się p rzy pomocy rzem iennego, dłu
giego postronka; je stto operacyja dość tru dna i dość skom plikow ana i naw et między arrieram i rzadko któ ry umie j ą dobrze prze
prowadzić. P ostronek taki (cabestro, laso lub reata) krzyżuje się k ilk ak ro tn ie na ła d unku i ściąga nadzw yczaj silnie pod brzu-
jchem m ula, któ ry p rz y tej operacyi stęka | zw ykle bardzo. M ułom narow nym należy oczy przy ładow aniu zawiązyw ać.
M iałem ju ż sposobność wryżej wspomnieć, j że m uł posiada ch a rak ter sk ry ty i zdradziec
ki, w ym agający wielkiej ostrożności przy obchodzeniu się, często bowiem zdarzają się sm utne w ypadki, naw et z mułam i starem i 1 napozór spokojnem i. Ludność ek w ad o r-
iska w yraziła ten charak ter m uła w następu- jącem przysłow iu: „L a m ula, si no patea, re cu la“ (m uł, jeżeli nie kopie, w ty ł się co
fa), co się m a znaczyć, że zawsze należy się mieć na baczności.
Najlepsze m uły ekw adorskie pochodzą z okolic L oja, gdzie je otrzym ują przy krzy- żowaniu doskonałych osłów peruw ijańskich z klaczam i rasowemi. Część też t. zw. mu
łów lojańskich pochodzi w prost z P e ru , zha- ciendy M ancora w okolicach Tumbezu. M u
ły z M ancora znane są w całem P e ru pod nazw ą „m ulas piuranas“ (od m iasta P iu ra, stolicy departam entu) i posiadają sławę n aj
lepszych w całem P e ru i E kw adorze.
(dok. nast.)
P o s i e d z e n i e d z i e w i ę t n a s t e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a - i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o c n i c z y c h o d b yło się d n ia 19 Listo pad a, o godzinie 8 wieczorem . P rz e w o d n ic z y ł z w y b o ru prof. D r H o y e r. P ro to k u ł posiedzenia osiem naste
go p rz y ję ty i p o d p isa n y został.
N astęp n ie p. B r . Z n a to w ic z m ó w ił o p ew n y ch no
w y c h p oglądach, odnoszących się do b u d o w y m a
te r y i. W k ró tk im h is to ry c z n y m w stępie m ó w ią cy ob jaśn ił, że p o g lą d y na chem iczną budowę m a te ry i ro z w in ę ły się dopiero p rz y bliższem zajęciu się w ę glem i jego zw iązkam i, oraz w yk a za ł, dlaczego tak b y ć m usiało w p ra w id ło w y m n au k i przebiegu. P rz e szedłszy do tej fazy rozwoju chem ii, k tó r y zaczął się w p ie rw sz y ch latach drugiej p o ło w y naszego stu
lecia, w skazał, j a k i w p ły w n a przed staw ian ą sprawę w y w a r ło uznanie w artościow ości p ie rw ia stk ó w wogó
le i zwłaszcza czterow artościow ości węgla. T u na k ilk u p rz yk ła d a c h objaśnił, ja k należy pojm ow ać w z o ry budow y chem icznej i ja k ie znaczenie n ad a li im sam i ic h tw ó rcy . Z w ra c a ją c się teraz do w ła ś ci
wego swego zadania, w sp o m n iał, że p rz yję te w zory b u d o w y są niedostateczne do o b jaśnienia p ew n y ch fak tó w ch e m icz n ych , oraz, że w edług L e B e la i van t ’H offa te j ic h w ad zie zaradzić można, p rz yjm u ją c postać wzorów, w yra ż o n ą n ie n a płaszczyznie, ale w przestrzeni. L e B e l i v a n 1’Hoff, a m ia n o w icie ten ostatn i, niezależnie je d e n od drugiego, doszli do wniosku, że fa k t iz o m e ry i fizycznej daje się o b jaśn ić przez przypuszczenie, że a to m y w ęgla m a ją postać czw orościanów p ra w id ło w y c h , k tó ry c h k ą ty w yz n a czają k ie ru n k i d z ia ła n ia w a rto ścio w o ści w przestrze
n i. A to m y , albo g ru p y atom ów in n y c h p ie rw ia st
ków , do o w ych k ą tó w czw orościanu przyczepione, n ie m ogą dow olnie zm ieniać m iejsca w przestrzeni.