• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. nr 8 (22 marca 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. nr 8 (22 marca 1828)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

N u m e r 3 . * l! m v ' 5'

— W SOBOTĘ dnia 22. Marca 1828 roku. —

K o n rad

W a l l e n r o d ,

P o w ie ść historyczna z dzie- ió w L ite w sk ich i Pruskich p rzez Adam a M ickiew icza

P etersb u rg 1828,' drukiem K arola K ray a .

O gląd am y w te'7 ch w ili zap o w ied zian y Poem at naszego Barda p ó łn o c y , i daiem y czyteln ik o m n a­

szy m p ie rw szą acz k ró tk ą w iadom ojć.

N ic lepiki o rodzaiu Poem atu nie da w yo b rażen ia, iak k ró tk ie z n iego w y ią tk i. W stę p tak się zaczyna s

Sto lat miiało iak Zakon KrzySowy, W e krw i Pogaństwa północnego brodził lu z Prusak szyię uchylił w okowy;

Łub ziemię o d d a ł, a z duszą uchodził.

Niemiec za zbiegiem rozpuścił gonitwy, W ię z ił, m ordow ał, i i do granic Litwy.

T a k i b y ł stan okoliczności na p ó łn o c y , g d y Za­

kon K r z y ż a c k i w M arjenburgu zgrom adzony go to ­ w a ł się do obrania n ow egp M istrza.

Bo wielu ingzów: staie do zaw o d u , A wszyscy równie wysokiego ro d u , 1 wszystkich równe w zagonie z asłu g i, D otąd powszechna między bracią zgoda ,

^ N ad wszystkich wyżej stawi W allenroda.

C h arakter boh atyra k ilk u n astą wierszam i

s k r e ś l o n y .

(2)

W allenrod pochwał obojętnie’ słucha , Na kraśne lica pogląda z daleka , Od czaruiącej rozmowy ucieka. . . . Iedne znał tylko przyiaźni słodycze, Iednego tylko w ybrał przyiaciela, _ Świętego cno tg i pobożnym staneuwj B ył to mnich siwy zwano go' Halbanem.

W allenrod p r z y takim charakterze m iew ał nie­

k ied y n ad zw y cza y n e ch w ile za p a ła i entuzjazm u, k tó rych pobudką b yw ało iak się dom yślano, użycie m ocnego napoiu nad m iarę.

W yb o ry się zb liżaią, n aprzód H y m n do Ducha S go śp iew an y.

Po modłach wyszli, Arcykomtur zle cił, Spocząwszy 'nieco powracać do choru , I znowu b ła g a ć , aby Bóg ośw iecił, K apłanów braci i meiów obioru.

Przechadzką inni bawią się rycerze, Lecz Arcykomtur chwil darmo nie traci >

Zaraz Iialbana i celniejszych braci ( W zywa do siebie i na stronę bierze , Aby zdaleka od ciekawej rzeszy, Zasięgnąć rady, udzielić przestrogi...

Błądzili kilka godzin w okolicy, Blizko spokojnych ieziora wybrzeży, Staią , głos i a kiś ? — skąd? z narożnej wieży, Słuchaią pilnie to głos pustelnicy,

T u ta j p o etyczne p u steln icy i d o m y słó w ó nie'}

skreślenie.

Bracia rzek ł Halban dziękujmy niebiosom , Pewnie wyroki niebios nas przywiodły, Ufajmy wieszczym pustelnicy głosom , Czy słyszeliście ? wieszczba o K onradzie, Konrad dzielnego iinie W allenroda , Stójmy, b ra t b ratu niechaj rękę p o d a , Słowo rycerskie; na iutrzejszej rad zie,

On mistrzem naszym ! — zgoda , krzykną zgoda ,

(3)

3 1

I poszli krzycząc ; długo po dolinie , Odgłos tryumfu i radości biie , ‘

Konrad niech iy ie , wielki mistrz niech zyie ! Niech zyie zakon , niech pogaństwo zginie!

Drzyjcie Litwini, iuz się chwila zbliza , Gdy z murów W ilna , błyśnie znamię krzyza.

Nadzieie p ró żn e, biegą d n i, tygodnie, U płynął cały długi rok w poktfiu, Litwa za gra za, W allenrod niegodnie, Ani sam walczy, ani śle do boiu.

Szemraią bracia , gromadzi się r a d a , Mistrza nie w idać: Halban stary bieży, W zamku w kaplicy n e znalazł Konrada , Gdziez on ? zapewno u narozney wieży.

T a k , u narożnej w ie ż y K on rad rozm aw iał z P u steln icą , b y ła to iego kochanka niegdyś m ałżon ­ k a. , D łu gie lata t n iia ły ' iak sic w y d a r ł sw e j ulubio­

n ej, która po tern u p ły w ie

Zdała przybywszy do Maryi-miasta , Czy iq natchnęło niebo w przedsięwzięciu , Czy skażonego sumienia wyrzuty,

Pragnąc ukoić balsamem pokuty, Pustelniczego szukała ukrycia , I tu znalazła grobowiec za życia.

Nie może się K o n rad od ulubionej oderw ać.

Odtąd* iak znowu z okna twej wieżycy Spojrzałaś na mnie w całym kręgu świata , Znowu nic nie ma dla moiej zrzenicy, Tylko iezioro i wieża i krata — Tym czasam zakon spoczynkowi łaie , 0 wojnę p ro s i, własnej £ąda zguby^

1 mściwy Halban wytchnąć mi n ied a ie., . . . Młodości iakze wielkie twe ofiary,

lam miłość , szczęście , iain niebo za młodu, Umiał poświęcić dla sprawy n aro d u , Z żalem lecz męztwem , a dzisiaj ia stary.

Nie śmittin oderwać od twych ścian podno^a,

(4)

— 32

Ażeby twoiej nic stracić— rozm ow y!

U m ilknął, z wieży słychać tylko ięki....

Spojrzał iuz ranek — opuścił przyłbicę, W szerokie zwoie płaszcza twarz obw inął, Skinieniem ręki zegna pustelnicę,

I w krzakach zginął.

Ńastępuie opis uczty.

Był dzień patrona uroczyste święto , Komtury z braćmi do stolicy iadą , Białe chorągwie na wieżach zatknięto, Konrad rycerzy ma ucżcić biesiadą.

W czasie u c z ty , na k tó re j znajduie się W itold X iąże L ite w sk i pod ów czas z Jagiełłą', iuż Królem Polskim w zatargach i u k rz y ż a k ó w w sp arcia szuka­

ją c y , w ezw ano L itew sk iego m instrela do zanócenia pieśni. Ś p iew ało iuź k ilk u in n y c h , ale

Zakonnik rycerz chce innej piosenki, Niechaj mi będzie tak dzika i tw a rd a , lak hałas rogów i orę£a szczęki.

W ajdelota staie w N iem ców k o le , śpiewa piosn­

kę i p o w ie ść, k tó rej istotnego zn aczen ia, żaden ze słu ch aczy op rócz K on rad a się n ie dom yśla;

ten w dzikie w padaiąc pomieszanie z r y w a się i pyta.

Gdzież koniec pieśni wraz mi koniec śpiewaj, Albo daj lutnię; czego drżący stoisz, Zaśpiewam koniec ieśli ty się boisz.

Pom iiam y z w ro t k tó r y p ię kn ą balladę w usta;

W allenroda k ła d zie , śp iew a o n , śpiew a:

Nakoniec o s ła b ł, głowa się schyliła , Na poręcz krzesła — wzrok po chwilijjgasnął, I drżące usta piana mu okryła >

I zasnął...

Ale skąd w mistrzu tak nagłe odmiany*

Za co się W itołd tak srodze rozgniew ał, Co znaczy mistrza dziwaczna b a lla d a , Każdy w domysłach nadaremnie bada.

( Dokończenie n a stą p i)

Cytaty

Powiązane dokumenty

nych icgo myśli wyrażenia, zdziwiona imagina- cya szuka znaczenia tych niezwyczajnych spójni, lecz nie śmie powątpiewać o wielkości ducha, po­.. dobnym

strofa, do ppawdy iest podobna; niech autor 11- mrze, niech Wydawca zachoruic, niech się transport .zw le cze , niech się tomy zawieruszą, niech kart kilka wypadnie

ścią; założę się iż większa część moich znaio- mych ieszcze o moiej uroionej głuchocie ani.. Uśmiech, kiwnie- nie głową, słów ko w czas wyrzeczone

którego familja b yła zruinowa- ną zamieszahiami pelitycznem i, nie śmiał b y ł oczu swoich podnosić az do bogatej Km itów dziedziczki, lecz znajdując się w

Hymen ieźeli nie iest um ową dobrćj w iary, zamianą pewności i pobłażania, okropną tylko iest n iew o lą, ogniwa iego boleściami wiązane łzami zardzew ione,

Lecz praktyka kuchenna połączona iest z tylą niesmakami, nieprzyiemnosciami a nawet niebezpieczeństwami, że trzeba poważać tych co się iej oddaią, wynagradzać

Ten rodzaj obiaduiących którym maią- tek nie dozwala oddać w naturze grzeczności iakich doznaią, ale którzy unosząc się miłością własną nie chcą

Będąc w chwili zawiązania chustki na szyię, znaleśdź się w ciemnościach dla tego źe świeca iedynaczka dopaliła się i zgasła5. 4* Przechodząc w chwilę w