• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1872, T. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1872, T. 3"

Copied!
499
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

tŹL- 4

BIBLIOTEKA — ^

WARSZAWSKA.

P IS M O PO ŚW IĘ C O N E

NAUKOM, SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.

181 «.

Tom trzeci.

W A R S Z A W A .

Skład Główny w Księgarni GEBETHNERA i WOLFFA.

(4)

B apw aea. 19 Iioiim 1872 eoda.

W drukarni Jdxtfa Btrgera prxy ulicy DanUowicxowskitj Nr. 619.

(5)

Z A W A R T Y C H W T O M I E T R Z E C I M

z R. 1 8 7 2 ,

H istorya.

S tro n , P o d a n ie o K ra k u i W a n d a le , P rz e z K a zim ierza R ö m e r n ... 1 S e rb ia, z a r y s y h isto ry o z n o -e tn o g ra fio z n e . P rz e z A d o lfa P a w iń sk io g o . 3 8 1 I . U k o ld b k i se rb s k ie g o n a r o d u ...3 8 2 I I . S erb ia w z ra s ta ją c a w p o t ę g ę ...3 9 3

Archeologia.

M oreczow skio o k o p isk o i je z io ro Ś w iteź, zw ied zan e w 1 8 7 1 i 1 8 7 2 r.

P rz e z J a n a Z aw iszę. (Z sześciom a ta b lic a m i)...4 4 4

Starożytności.

N o ta tk i k u p c a k ra k o w sk ie g o w p o d ró ży do F la n d r y i z r . 1 4 0 1 — 1 4 0 2 . P rz e z A d o lfa P aw iń sk io g o ... 6 8 O p o w ia d an ie o W a rsz a w ie , jój p rz esz ło śc i i p a m ią tk a c h m ia sta . P rż e z

F . M . S o b i o a z o z a ń s k io g o ...2 3 9 M iejsco w o ści w K ró le stw ie P o lsk ió m , n azw an e o d s ta n u , z ajęć i p o c h o ­

d zen ia zam iesz k u jąc y ch je o sad n ik ó w . P rz e z F e lik s a Z ie liń ­ s k i e g o ... 2 5 4

L iteratu ra polslca.

Ludwik Kondratowicz i jego poozyc. Przez A. Tyszyńskiego. . . 161, 821

(6)

L iteratura 'powszechna.

H is to ry a lite ra tu ry a n g ie lsk ić j, z I I . T a in a , s tre ś c ił E d w a rd L u b o w sk i. 7 4

Powieść.

A m alia, u s tę p z w ojny dom ow ćj w R zo o zy p o sp o litćj A rg io n ty ń s k ić j, p rzez D . Jo s d M arm o l; p rz e k ła d z o ry g in a łu h isz p ań sk ie g o . 2 2 , 1 9 3 , 3 5 2

KRONIKA ZAGRANICZNA, LITERA CK A , NAUKOWA I ARTYSTYCZNA.

striln.

R o z p raw a p . H e rb u lic z o p o e ta c h c e s a rstw a n ie m ie c k ie g o . — L a n d s tu rm i o c h o tn ic y p o e zy i n icm ieo k ićj p o d c za s w o jn y . — G ej b e l p ro ro k z L u b e k i. T rzy d z ie s to le tn io w o ła n ie H e r o ld a .— P s a lm y B ib lij­

n e .— E m il R i tt e r s k a u z .— O s k a r R c d w itz ,— P o e m a t s y m b o lic z ­ n y ,,A m a r a n t a '\ — „ P ie ś ń no w eg o c e s a rs tw a ” w p ię c iu s e t s o n e ­ ta c h .— U ro c z y s to ś ć in itu g u ra cy i u n iw e rs y te tu S tra s b u rg s k ie g o .

— B a ro n A u fses z N u re m b e rg !.— A n to n i T r u e b a p o w io śc io p i- sa rz i p o e ta h is z p a ń s k i.— W ie rs z d o p rz y ja c ie la . — W y sta w a o b razó w w P a r y ż u .— U d z ia ł k o b ie t.— O b ra z y re lig ijn o . - „ L a v ie rg e a u x r u in ö s ’’, p . M ic h e ls .— „ Ś m ie rć L u d w ik a Ś -g o ’’, P i o ­ t r a G laizo. - ,,Ś -ty J ó z e f p . J a o q u a n d . — D w a o b ra z y M u ra to na:

„ W ia r a w p rz y szło ś ć, M iło ść B o g a .’’ — „ O b ra z y A lz ac y i’’: I lc n - r y c ty B ro w n e , G u sta w a D o ro , M a rc h a la , p a n i O r te z .— „ G d z ie się k o ń c zy zw ycięztw o? ’— „ R o d z in a A lz a c k a w ę d ru ją c a do F r a n ­ cy!’’, S c h u tz e n b e rg o ra .— „ S ta r y p ia s tu n ” — „ K u n d e l’’. S tr a s b u r g w p ło m ie n ia c h , E h rm a n a .— „ S c e n y w o je n n e z p o d M e tz ” p. P ro - ta is .— B iw a k p o d B o u rg c t, p . N e u v ille .— „ P o b o jo w is k o ” P o r a ­ li l t a , — „ R a n n i F ra n c u z i w śró d w ieśn iak ó w sz w a jc a rs k ic h ’’. —

„ P o ż e g n a n ie S z w ajcaró w ” , J u n d t a . — W d o w a .— „ D z ie ń Z a d u ­ szn y ” .— „ W io s n a 1 8 7 2 r o k u ” , p . P c r i n . — „ N a d z ie ja ” , p. P u v is do C hnvanno. — „ R e p u b lik a ” M o ssa. — „ M a łp y i p la s te r m io d u ’’.

— „ O d rz u c o n a P o tro lc z a C o u r b e t a ...94 L'annee T e r r ib le ( R o k s tra s z n y ) p o e m a t W ik to r a H u g o .— P r o l o g . —

P le b is c y t.— S e d a n .— W ie rs z d o tru p ó w n ie m ie c k ic h p ły w a ją cy c h p o S e k w a n ie .— N a m an ifo sta o y i a m o ry k a ń s k ić j. — D o N iem có w .

— L is t do P a n i ** p o s ła n y b alo n o m w sty c zn iu 1 8 7 0 r o k u .—

D o w n u cząt w d zień N o w eg o r o k u .— D o P o lk i w d n iu jó j u r o ­ d zin . K a p itu la o y a . — W y k rzy k i! D o ść ju ż k rw i!— Ł u k tr y u m f a l­

n y i k o lu m n a V o n d o m c .— P o ż a r P a ry ż a . — K rw aw y o d w e t.— K to w in ien ?— Z y cie D ic k e n s a , p rz e z J o h n a F o r s te r a .— L a ta d z ie c in ­ n o . — S zkic z p o d ró ży A n d e rs o n a ,— W y sta w a o b razó w .— N a ja z d , p . S u m ie n ia .— G allo w ie p rz e d C ezaro m , S e b a s tia n a C o rau . — J n k ó b C o e u r p . P a t r o is .— U s tę p z w ojny K o k o s z ć j, p . R o d a k o w ­ s k ie g o . — P o r t r e ty . — C a ro lu s D u ro n , J o l o b e r t . — P o r t r e ty pę-

(7)

d z la k o b ie t.— P o r t r e t p . K ra je w s k ie g o . — W ie lk i p o r t r e t P r e z y ­ d e n ta R z e c z y p o s p o lite j, p rz ez p a n n ę N c lia J a c q u e m a r t .— F o r t u - ' .n a k o łe m się to cz y , p . S iro n y .— S trą c o n e p a lla d iu m p . B l a n c .—

N a rc y z u z d ro ju , p . M a r s z a l.— W d o w a p o m ę c z e n n ik u .— G o ń ce z ły c h w ie ś c i.— D z w o n n icy n u re m b u rs o y .— R ó g s to łu i u c z ta c y ­ g a n ił l ite r a c k ie j.— Siew i żniw o.— T a n ie c k o n k u rs o w y o k o g u ta

— sc e n a a lz a c k a .— W o tu m .— C zaro w n ica b r e to ń s k a .— P o k u s a .—

D ziew czy n a u z d ro ju , n a jc e ln ie js z y o b ra z n a w y staw ie p . J u l i u ­ sza B re to n , — M e d a l h o n o ro w y . — D ziew czy n a z k ro w a m i.— W i­

d o k P u ła w o d s tro n y W is ły , p . S z c rm o n to w s k ic g o .— R z e ź b y .—

P o m n ik n a cześć zw yeięztw a P e ru w ia n ó w n a d H is z p a n a m i.—

P rz y s ię g a S p a r ta k u s a , p. B a r r a s .— D aw id , p- M c r o ie r .— R y c e rz w s p o c z y n k u .— J o a n n a D a ro . — J o a n n a i W e ro in g o to rix , w zó r m o n u m e n tu n a cześć p o le g ły c h o fiar-— M i r a b e a u ...

W a lte r W h itm a n ta k zw any now y K o lu m b p o czy i a m e r y k a ń s k ie j.—

Z rea liz o w a n o g o d ło W ik to r a H u g o : B rz y d o ta p ię k n e m . — L e a re s o f g ra s s ( L is tk i tra w y ), p ie ś n i d e m o k ra ty c z n e , D ru m s ta p s (G rz m o t b ę b n ó w ) p ieś n i bo jo w o z r o k u 1 8 6 2.— L is t z o b o z u .—

F a n ta s ty c z n a a u to b io g ra fia p o e ty .— P o ró w n a n ie W h itm a n a z W ik ­ to re m H u g o . — D zieło p a n i O lim p ii A d o n a rd : N o r th A m e ric a , S e k ty re lig ijn e .— D z ie n n ik a rs tw o .— G e n te lm a n y z ło d z ie je .—

W y ch o w a n ie p u b lic z n o .— S ta ty s ty k a s z k ó ł w N ow ym J o r k u . — S ta n o w isk o a m e ry k a ń s k ic h k o b ie t.— O s o b is to ś ć a u to rk i: jej d zie­

ła i k o n fo re n o y e ,— O b ra z e k d ra m a ty c z n y F r a n c is z k a C op p će:

C zyń co ś p o w i n i e n ...

Korrespondencya.

D o R e d a k c y i B ib lio tek i W a rsz a w sk ie j, O stao y ach k rz em ie n n y c h n ad D n ie s tre m i b rzeg am i T y ra s u . P rz e z D r a J . R o lle ...

piśm iennictwo krajowe i zagraniczne.

P rz y c z y n e k m o g ący p o słu ży ć do o b ja ś n ie n ia sp ra w y ty cz ąc e j się w y d a ­ n ia biblii k rólow ój Zofii. P rz e z 1 '» M . S o b ieszo zań sk io g o . P rz y c z y n k i do ro zw iązan ia n aro d o w o ści M ik o łaja K o p e rn ik a . P rz e z P . K ilk a słów o w y k o n a n iu k u ry i po zb aw ien iu w olności o b w in io n y ch . . O d e rw a n o n u ty , L . K o rp ao zo w sk io j. P rz e z S ...

A k ta G ro d z k ie i Z ie m sk ie z arch iw u m b e rn a rd y ń s k ie g o we L w ow ie, tom I I I . L w ów 1 8 7 2 . p rzez A . P a w i ń s k i e g o ...

W y p ra w a k ijo w sk a B o lesła w a W ie lk ie g o , n a p is a ł J a n K a rło w icz . P o ­ z n ań 1 8 7 2. P rz e z A . P ...

H ie ro n im S a v o n a ro la , p rzez K le m e n sa K a n te o k ic g o , P o z n a ń i L w ów 18 7 2. P rz e z A . P . « . » » » , * * ,

2 6 2

4 0 4

2 9 5

1 2 9 14 3 1 4 6 1 4 7

1 4 8

2 9 7

3 0 1

(8)

18 7 2 . P rz e z W ł...; ...3 0 5 W y ją tk i z k ro n io zk i m ojój o k o licy , z n o ta t p a n a M a rc in a . P rz e z

L e o n a K u n ick ieg o . W a rsz a w a 1 8 7 2 r. P rz e z W ł ... 3 0 9 G ro b y k o ścio ła N . M a ry i P a n n y w K ielcach i B u lla E r e k c y jn a D y ccczy i

i K a te d ry K ie le ck id j. P rz e z ka. W ła d y sław a S ia rk o w sk ie g o . W a rsz a w a , 1 8 7 2 . P rz e z W ł ... S i l H isto ria W ra tis la v ie n s is e t q u o p o s t m o rte m re g is L o d islai sub electo

G e o rg io d e P o d io b ra d B o h c m o ru m re g o illi a c c id e ra n t p ro s p e ra e t a d v e rs a von M ag . P e to r E s c k e n lo o r N a m e n s dos V e rein s fü r G e sc h ic h te w. A lto rth . S ch lesien s h c ra u sg . von E r . I I . M a rk g ra f.

B re s la u 1 8 7 2 . P rz e z A . P ...j . . . . 3 1 3 H an ssio h o G e so h ic h ts b liltto r 18 7 2 . L e ip z ig , lto k I . P rz e z A . P . 3 1 3 D o d a te k a u to ra do a r t y k u ł u : „ N o ta tk i k u p c a k ra k o w sk ieg o .* ’. . . 8 1 4 ö a s o p is M u s ea K ra lo v stv i ä e s k e h o . W P ra z o 18 7 2. X L V I ro ö n ik sva-

z e k p rv n i. P rz e z K . P ... 4 5 4 O p is h isto ry cz n y r z y m s k o -k a to lic k ie g o k o śc io ła Św iętdj K a ta rz y n y w S t.

P e te r s b u r g u , o d r . 1 7 6 3 d o 1 8 7 2 . U ło ży ł S t. J ó z e f Sien n ick i.

P r z e z W ł ... ... 4 5 9 M ito lo g ia sło w ia ń sk a w z a ry sie , p rz e z E d m u n d a S a tu rn in a G e rg o w i-

oza. L w ów . P rz e z K . W ł. W ... 4 6 1 R o z am u n d a d ra m a t w 5-oiu a k ta c h J ó z e fa W o ilo n a . W iln o 1 6 4 4 . P rz e z

L ... ... ... 4 6 5 O k am ien iach M ik o rz y ó sk ich , K ra k ó w 1 8 7 2 . P rz e z W ł...4 7 0 L u d . J e g o zw y czaje, s p o s ó b życia, m ow a, p o d a n ia , p rz y sło w ia, o b rz ęd y ,

g u sła , zab aw y , p ie ś n i, m u zy k a i ta ń c e , p rz e d s ta w ił O s k a r K o lb e rg . K ra k ó w . 18 71 r . — W e s e la w łościan z o k o lic S o b k o w a i C h m ie l­

n ik a , p rzez W ł. S ia rk o w sk ie g o . K ie lc e. P rz e z K . W ł. W . . . 4 72 Z p o d ró ż y n a o k o ło św iata a u stry ac k id j fre g a ty N o w ary , w o s ta tn ic h

la ta c h 1 8 6 0 r . o d b y td j. S tu d y a g o o g ra fio z n o -ck o n o m io zn o K a ro la v on Sohorzora P rz e z A . J a s i e ń s k i e g o ...4 75 P r z e g lą d n a jd a w n iejsz y c h p o m n ik ó w ję z y k a p o lsk ie g o , sp o rz ąd z ił K o n ­

s ta n ty M a łk o w sk i. W a rsz a w a . 1 8 7 2 ...4 7 8

W IA D O M O Ś C I L I T E R A C K I E ... 1 5 1 , 3 1 4 , 4 7 9

B ib lio g ra fia k ra jo w a i z a g ra n ic z n a n a o k ła d k a c h z eszy tu s ie rp n io w e g o

(9)

Kazimierza Röm era. (1)

I.

Podanie o K raku i W andzie tw orzy w ta k zwanym okresie bajecznym dziejów naszych odrębną, całość, słabo tylko, a w istocie naw et nie wiążącą, się wcale z resztą, podań polskich. K rak i W an­

da, w stosunku do Popiela i Piasta, są, w okresie bajecznym w ier- nćm odbiciem owego dualizm u wielko i m ałopolskiego, co w okre­

sie średniowiecznym naszych dziejów, ta k żywo w życiu narodo- wćm się rysuje, a który nam w tak niezrównanie znakomity spo­

sób uw ydatnił i przedstaw ił największy nasz dziej opis, Karol Szajnocha, w dziele swojćm Jadwiga i Jagiełło. W ielkopolska więc, ja k to wiadomo dziś wszystkim, właściwa Polan ojczyzna, to jądro i serce polskiego państw a, k ra j aż po wiek XIV jicr ex­

cellentiam P olski miano noszący. Żyjący za Krzywoustego Gallus, najstarszy nasz kronikarz, m ieszkał w W ielkopolsce, to tćż po­

czątek dziejów otw iera u niego Popiel, pan na Gnieźnie : o K raku i W andzie, Gallus nic jeszcze nie słyszał. Ziemia K rakow ska i T a­

trzańskie podgórze, dopiero za Chrobrego w sk ład Polski weszły.

Za czasów chrztu Mieczysława, kraj ten, stara Biułochrobatów ojczy­

zna należał jeszcze do Czech, hołdujących niemieckim Ottonom. Zie­

mia ta tćż i po połączeniu się z gnieźnieńską Lechitów ojczyzną, nie prędko s ta ła się Polską, a naw et i stawszy się nią, była jeszcze długo

( l ) Kzooz c z y ta n a n a p o sied zen iu T o w a rz y stw a S lo w ia ó sk o -L ite - rao k io g o w c W ro cław iu , d n ia 2 7 sty c zn ia 1 8 7 2 ro k u .

Toin III. Llploo 187;

* RcOAKCW 1

(10)

tylko drugą, późniejszą Polską, była Małą Polską. Następujący w sto la t po Gallu, W incenty K adłubek, ro d ził się i żył w Mało- polsce, kronice swćj zaś poświęcił ostatnie lata życia swojego spędzone w klasztorze Cystersów w Jędrzejow ie, o mil kilkanaście n a północ od K rakow a. On tćż pierw szy do dziejów bajecznych, w prowadził elem ent m ałopolski, pierwszy zw iastuje on nam o K ra­

k u i W andzie. Stolica państw a i serce Polski za czasów W incen­

tego były już w Krakowie, Dla tego tóż odtąd nic w wielkopol­

s k im gnieździć Lecha, ale w siedzibie K raka i Wandy na W a­

welu, znaczyć się będzie państw a i narodu początek.

Mamy więc w podaniu o K raku i W andzie, nie zapom i­

najmy o tćm, nic innego, jak resztki miejscowych legend m iasta K rakow a i ziemi krakowskićj, które jedynie w skutek stanow iska jak ie ziemia ta i miasto, w dziejach naszych zajęły, weszły dopiero z czasem, i żo tak rzekę dodatkowym sposobem, w skład dziejów całego historycznie rozwiniętego polskiego narodu. Tyle o dziejo- wóm stanowisku podań naszych.

Przejdźm y teraz do kronik, zaczynając od K adłubka. Oto jego powieść:

„W ieść niesie, powiada K ądłubek, źe lud bitny i niesły­

chanie mnogi, co przed wiekami ziemie te zamieszkiwał, pokonaw ­ szy niegdyś w boju Gallów, którzy wówczas nad całym prawie światem panow ali, zm usił ich do równego podziału wspólnych podbojów, a takim sposobem Gallowie posiedli Grccyą, ów zaś lud ca łą przestrzeń kraju, sięgając z jednćj strony P arth y i (w ję ­ zyku K adłubka znaczy to ltraj Połowców, zam ieszkujących wtedy pom orze Euxyńskie) z drugićj Bulgaryi, z trzccićj Karyntyi. R oz­

gościwszy się w Karyntyi, po licznych o nią z Rzymianami bojach, mężowie ludu tego, wybrali sobie tam „G racusa” za księcia; ale niedługie ich były w tćj krainie rządy, uległszy bowiem wpływowi kobićt tam ecznych, zniewieścieli i przez krajowców częścią wy- truci, częścią ujarzm ieni zostali. Wróciwszy z K aryntyi „G racus”

w skutek przem owy swój do zgromadzonego ludu, w którćj mu potrzebę wyboru księcia p rzek ład ał, obwołany zo stał królem.

Akt ten położył koniec dotychczasowym bezprawiom i samowoli możnych, a Polska kw itnąca za błogich rządów „G racusa,” byłaby w ładzę królew ską za dziedziczną w potom stwie jego uznała, gdy­

by się nic by ł jeden z dwóch jego synów splam ił bratobójstwem.

W pewnćj albowiem jaskini był za czasów „G racusa” potwór stra ­ szliwy, zwany od niektórych Olophagus (wszystkożerca). Temu musieli m ieszkańcy co tydzień bydło na pożarcie dostarczać, bo inaczćj poryw ał ludzi. „G racus” chcąc kraj od tćj plagi uwolnić, wezwał obu swoich synów, by walcząc z potworem , zabili go. Ci jednak przeciw Olophagowi napróżno sił swych próbując, umy­

ślili pokonać go podstępem . Nadziano przeto siarką skóry bydlęce podrzucili potworowi, któ ry gdy je pochłonął, udusił się od p ło ­ mieni buchających z owych skór. Młodszy b ra t jednak, zazdrosz­

(11)

cząc starszem u następstw a po ojcu, korzysta ze sposobności, za­

bija b ra ta i ogłosiwszy kłam liw ie, że poległ w boju z potw orem , po śmierci ojca następuje po nim w rządach. W krótce jed n ak wy­

k ry ła się jego zbrodnia, a syn „G racusa” ukarany został wiecznćm wygnaniem. U stóp skały gdzie m ieszkał potwór, założono potśm miasto Graków (Gracovia) ku wiecznój „G racusa” pamięci. N ie­

którzy jed n ak nazwę tę wyprowadzają od krak an ia kruków, co się zlatyw ały nad ścierwem potworu. Przez przywiązanie do „G ra­

cusa", wyniesiono na tron jedyną pozostałą po nim córkę W andę, słynącą z wdzięków i rozumu. Książe pew ien niem iecki, chcąc sobie rządy k ra ju w bezw ładnych, ja k m niemał, niewiasty ręk u będące, przywłaszczyć, w ybrał się przeciw Wandzie z wojenną wy­

prawą, plądrując kraj cały. Aliści skoro tylko wojsko jego spo­

strzegło królowę przed sobą, w net jakby słońca prom ieniem r a ­ żone, straciło wojenny animusz, odrzucając walkę, któraby była świętokradztwem , bo nie z ludzką istotą, mniemali wojownicy, ale z nadludzkićm jestestw em mieli do czynienia. W ówczas król ich, z miłości czy tćż z gniewu, a może obu razem uczuciami miotany, zawołał: „W anda niech morzu, W anda niech ziemi, pow ietrzu W anda niechaj rozkazuje, niech bogom nieśm iertelnym za swoich czyni obiatę (victimet), i ja za was, o wodzowie moi, uroczystą piekłu zanoszę ofiarę, aby ta k wasi, ja k waszych potomków p o ­ tomkowie posiwieli pod jarzm em niew iasty.” To rzekłszy, rzucił się na ostrze miecza. Od W andy m iała tćż rzeka nazwę W andala otrzymać, iż środkiem jćj państw a płynęła. Ztąd tćż i poddani jśj W andalam i nazwani zostali. Ona zaś wzgardziwszy stanem m ał­

żeńskim i przenosząc nadeń stan dziewiczy, um arła bezpotom nie i długo po nićj państw o chrom ało bez króla.”

Oto najstarsza wcrsya naszego podania. N astępująca po nićj, która na uwzględnienie zasługuje, znajduje się w kronice, znanćj pod nazwą Boguchwałowćj, spisanśj w drugićj połowie XIII, albo naw et już w XIV wieku. W edług Boguchwała, K rak, (nazwę jego B oguchw ał pisze Cralt i dodaje: „ Crak, qui legitim e corvus dicitur") mąż osiedlony nad W isłą, wybranym zo stał przez Lechitów na Wojewodę przeciw Gallom, których gdy zwyciężył, królem obwołany został. Gród (castrum ) Krakowem zwany, wy­

budował według Boguchwała sam K rak na górze zwanćj W aw e­

lem; W awel zaś czyli Wanwel (mybyśmy powiedzieli dziś W ąwel), oznacza tum or, który górale od picia wód na szyi niekiedy d o ­

stają, ztąd tćż i góra, na lctórćj dziś gród krakow ski (castrum Cracovienso) się wznosi, W anwelem się nazyw ała. W niewielkiój od W anw elu odległości, z drugićj strony rzeki, je s t ja k powiada Boguchwał, inne wzgórze, na którćm dziś wznosi się kościół S-go Michała na skałce („ccclcsia sancti Michaelis in Rupella” miejsce, jak wiadomo, słynne męczeństwem o-go S tanisław a). Wzgórze to zowie się zdrobniale „W anw elnica”; u stóp jego stanęło wielkie i potężne m iasto Kraków. Opowiadając dalój o śm ierci syna K ra-

(12)

kowego, który podstępem poległ z ręki młodszego b rata, k ro n i­

k arz nasz opuszcza całą, powieść o smoku, i każe tem uż m łod­

szem u Krakowi umrzeć bezdzietnie na tronie ojcowskim. Po jego śm ierci wyniesiono do władzy W andę, ostatnią, z K raka potom ­ stw a. Imię jój po łacinie tłum aczy się hamus (W anda niby tyle co dziś węda), bo wszystkich wdziękami swemi do siebie przyciągała jakby wędką. Usłyszawszy o jój piękności pewien książę n ie ­ miecki, nie mogąc prośbam i skłonić jój do związku małżeńskiego, ile że W anda, m ądrze i według woli ludu rządząc krajem , wszelką myśl takich związków statecznie odrzucała, z potężnćm woj­

skiem uaszedł ziemię Lechitów. W anda mężnie staw iła mu czoło, a niemiecki książę postrzegłszy ją na czele dzielnych hufców, m iłością lub gniewem zdjęty, zaw ołał: „W anda niech morzu i t. d., tu Boguchwał dosłownie pow tarzał K adłubka i dodaje, że po sa ­ mobójstwie obcego księcia, W anda przyjąwszy hołd wierności od jego wojska, za tę tak pomyślnie i chwalebnie ukończoną spraw ę z samój siebie bogom ofiarę, czyniąc, dobrowolnie skoczyła w W i­

słę „spełniając tak ludzkićj natury przeznaczenie.” Ztąd tóż rzeka W isła od W andy królowój, W andala nazwę p rzybrała; od rzeki zaś Polacy i inni Słowianie ich władzy podlegli, już nic Leckitami, ale W andalitam i zwać się poczęli.

Trzecićm świadectwem, które tu przywieść musimy, są słowa żyjącego w pierwszój połowie XV wieku uczonego akadem ika krakowskiego M agistra J a n a Dąbrówki, który za panow ania W ła­

dysława W arneńczyka, około 1440 r. n apisał kom entarz do kroniki Kadłubkowćj. Z tego kom entarza następujący wyjmujemy tu ustęp: „G racus na większćj i powyżćj (ze względu na bieg Wisły) leżącćj górze, W awel naonczas zwanój, zam ek zbudow ał i od swe­

go imienia Grukiem („G rac”) nazwał. Polacy zaś na jego pam iątkę po za mniejszą górą (poniżćj od W awelu leżącą) Wawielniccy zwaną, wielkie i sław ne założyli miasto, nazwawszy je od jegoż imienia Grakowem (Gracovian). Tego G racusa ciało na miejscu wyniosłćm, na górze, k tórą dziś zajmuje kościół Ś-go B enedykta, pogrzcbanćm zo stało ; W andę zaś, która, ja k wyżćj powiedziano, pośw ięciła się bogom i za spraw ą bogów z wód w ynurzoną została, na innćj gó­

rze około Mogiły kopcem przykryto.”

Znalazłszy ten ustęp w kom entarzu Dąbrówki, a w nim sło ­ wa tyczące się kopców grobowych K raka i W andy, dziwiliśmy się nie m ało, spotykając u wszystkich prawie badaczy podań naszych wszędzie mylne tw ierdzenie, że Długosz pierwszy wzmiankuje o tych kopcach. Tymczasem w rozbiorze tych podań już się naw et wcalo na D ługosza powoływać nie można, bo D ługosz w rozwle- kłćj swój opowieści, prócz kilku imion, nic już właściwie nowego do treści ich nie wniósł, pow tarzając tylko i mieszając razem Ka­

dłubka, Boguchwała i Dąbrówkę. Jedynom i szczegółami zasługu- jącem i tu jako tak o na uwzględnienie, są u niego: najprzód to, żo smok wcdlo naszego historyka zgładzonym zo stał wprawdzie

(13)

z rozkazu K raka, jed n ak bez pośrednictw a jego synów; że Krak na górze zwanćj górą Lasoty, górą Lasociną („ in monte Lassotino") pod kopcem pogrzebanym zo stał: że wreszcie książę niemiecki, napastnik W andy, zw ał się „R ithogarus.”

Tyle więc najstarsze kroniki nasze o K raku i W andzie. Na tćj podanój przez nie osnowie musi k rytyka historyczna dzi­

siejsza, sił swoich probować, na nićj tćż lud nasz podanie o K raku i W andzie, czyli ja k się już pospolicie mówi, o K ra­

kusie i W andzie, dalćj przędzie i przerabia. Mówię przerabia, bo zauważaliśmy różnicę ja k a up. pomiędzy dziś potocznie p o ­ w tarzaną legendą, a K adłubkow ą lub Boguchwałową jśj wersyą zachodzi. Upodobana nasza, piękna i bohaterska W anda, kiedy się rzuca w W isłę, nie ginie już tak m arnie ja k owa Boguchwa­

łó w ^ k tóra w niepojęty sposób, po tak pomyślnćm odparciu nie­

przyjacielskiego najazdu, topi się na chwałę bogom; nasza W anda przeciwnie, wzór Polki-obywatelki, ginie z ca łą świadomością n aj­

wyższego osobistego poświęcenia się za naród, przez tę dobro­

wolną śmierć bowiem, odejmuje napastnikow i możność pożądania jćj ręki i panow ania nad jćj ludem. K szta łt więc legendy od cza­

sów Boguchwała, a naw et Długosza niezawodny zro b ił postęp, treścią jćj s ta ł się czyn bohaterskićj m iłości ojczyzny, to jednak także je st rzeczą pewną, że podanie nasze przybierając tę nową, ta k pow abną formę, jeszcze bardzićj oddaliło się od ta k trudnćj do docieczenia pierwotnćj swój istoty.

Ale bądź co bądź, dociekania tego my tu spróbow ać musimy, postawiwszy je raz sobie za zadanie. Zacznijmy więc od pierw szćj części naszćj legendy, od Kraka. W powieści tćj, ja k to każdy już mógł zauważać, pomiędzy trzem a naszemi wersyami niem a różnic zasadniczych, bo czy K rak sam zabija sm oka, czy synom swoim uczynić to każe; czy sam w smoczćm gnieździe gród swój zakład a, czy tćż czynią to ku jego pam iątce wdzięczni jego poddani: rzeczy to wiele nie zmienia, a osnowa powieści pozostaje zawsze ta, że po zabiciu sm oka stan ął gród na W awelu, który nazwę swoją otrzym ał od Kraka. Czy K rak ten istn iał rzeczywiście i je s t h isto ­ ryczną osobą? Oto pytanie, do rozw iązania którego zm ierzać po­

winny i zm ierzają wszelkie badania historyczno-krytyczne w tym przedmiocie. Ale chociaż nieraz jeden, odpowiedziano tu już twierdząco lub przecząco, przekonywających i stanowczych dowo­

dów nikt jeszcze nie dostarczył. W yznajem y z góry otwarcie, że i my tćż takich dowodów dostarczyć nie będziemy mogli, i trzeb a nam będzie, przynajm nićj co do K raka, poprzestać na dom ysłach.

Podnieść tu jednak zaraz wypada okoliczność, że na pytanie p o ­ wyższe, ażali K rak istn iał rzeczywiście? aż do pewnego stopnia twierdząco da się odpowiedzieć. Istnienie bowiem jakiegoś K raka zaświadcza już sam a dzierżawcza przym iotnikow a form a nazwy Krakowa; ale czy podanie o K raku samo z nazwy tćj wywniosko:

wane nie je st? orzec praw ie niepodobieństw em .

(14)

Ci, którzy obstają za głębszćm , chociażby tylko podaniowćm znaczeniem naszego K raka, podnoszą zwykle okoliczność, że i po­

dania czeskie znają to imię: Krok (K rok co do językowćj formy, oczywiście tyle co Krak ze zw ątloną sam ogłoską) w Czechach je st także założycielem państwa, tak ja k K rak polski dobroczyńcą i ulubieńcem narodu. Podgórze tatrzańskie wraz z naszym K rako­

wem przez długi czas należało do Czech, od których, ja k wia­

domo, Chrobry je dopiero odebrał; tworzyło ono tóż- w daw niej­

szych jeszcze czasach niezawodnie polityczną całość z państwem Św iętopełka, z tak zw aną wielką Morawą. Imię B iałochrobatów , ludu zamieszkującego przed wiekami tę krainę, spotyka się i w Czechach, co więcćj, dziejopisarze czescy jak Palacki, Szafa- rzyk iinnijednozgodnic, północno-zachodnie podnóże K arpat uw aża­

ją za pierw iastkow ą plemienia czeskiego ojczyznę. Z nad górnój Wisły, z okolic naszego Krakowa mieli niegdyś Czesi do dzisiejszych swych siedzib wy wędrować. Krak nasz polski byłby więc niby wspólnym mythycznym bohaterem białochrobackiego plemienia, a prawe jego gniazdo Wawel, to nasz polski Kraków. Kombinacya zaiste pięknie pomyślana i ujm ująca do złudzenia; przyznajem y się otwarcie, żeśmy ją sami długo za pewny, niepochybnie odkryty klucz zagadki uważali. Ale niedość na tćm,. K adłubek, w niepo­

jęty sposób pierw sze pojawienie się K raka przesadza do Karyntyi, każe mu ztam tąd po ujarzm ieniu jego towarzyszy, wrócić do K ra­

kowa i być tu powtórnie na księcia czy króla wybranym. Otóż w K aryntyi dały się także odkryć śladów Chrobatów (Kroatów), a żyjący w połowie X-go wieku, cesarz bizantyjski Konstanty Por- hrorodny, prawi o przesiedleniu się Białochrobatów z pierw otnćj podtatrzańskiej ich ojczyzny do poblizkićj z K aryntyą Dalmacyi.

Zdawałoby się więc, żc wykazano już po raz trzeci w trzech róż­

nych miejscach, Chrobatów i niorozdzielnego z nimi K raka. A j e ­ dnak wytłumaczenie Kadłubkowćj powieści o uprzednim pobycie K raka w Karyntyi, rzeczą tak p rostą i łatw ą nic jest, bo chociaż owe Kadłubkowe z Rzymianami wojny, dałyby się jeszcze z biedy wyłożyć na dokonany istotnie w VIII wieku podbój korutańskich Słow ian przez sprzym ierzonych z F ran k a m i—przedstawicielami wówczas cesarstw a Rzymskiego n a Zachodzie—Bawarów, to ziden- tifikowanie przez Lelew ela (I) naszego K raka z jakim ś tam P ara- tiusem, pojawiającym się istotnie, chociaż w odmiennych nieco okolicznościach w dziejach Karyntyi V III wieku, i przypuszczenie dalćj na mocy słów K adłubka tyczących się Kraka, że się ten Ca- ratius na staro swojo lata przeniósł nad W isłę, by tam nasz K ra­

ków założyć, nie zasp ak aja już wcale i byłoby może naturalnićj, zam iast tćj tożsamości C aratiusa z Krakiem , przypuścić, żc w Ka­

ryntyi istniało rzeczywiście inne jak ieś miejscowe o innym K raku podanie, które o uszy przebywających kraj ten po drodze do Rzy-

( l ) W U w ugnoh n ad M a teu szo m , h e rb u Cholow a.

(15)

mu uczonych podróżników polskich się obiło, a którego echo w kronice swojćj po swojemu przechow ał nam K adłubek. Na ten dom ysł naprow adza nas istnienie po dziśdzień w Styryi, a więc w granicach Słowian korutauskich miejscowości, a raczćj obszer- nćj górskićj doliny, trzy oddzielne gminy wiejskie mieszczącćj, zwanćj Krakowem. Być więc bardzo może, że zaniesione do Polski podanie lokalne o tym Krakowie karyntyjskim , wywołało u n a­

szego kro n ik arza pow iastkę o pobycie polskiego K raka w tam tych stronach. W każdym jed n ak razie, egzystencya takiój nazwy m iej- scowćj w Karyntyi, nie popiera wcale przypuszczenia o tożsa­

mości tam ecznego K raka z polskim, a cóż powiemy w ogóle 0 owćj chrobackićj jednego K raka wspólności, gdy nam i podanie czeskie z dokładnością, ukaże w Czechach leżącą miejscowość Kraków, z której poszedł K rok czeski? Albowiem podobnie ja k K rak polski z Krakowem , ta k tćż K rok czeski już w najstarszój wersyi legend czeskich u Kozmasa z Pragi nierozłącznie zczepio- nym je st z innćm miejscem tejże nazwy w Czechach, k tórą przy­

pominać ma podziśdzień w Rakonickim obwodzie w Czechach, na miejscu grodu Krakowego wznosząca się osada wiejska K ralm cc.

Gdzież więc znowu pewność, że legendowy K rok czeski z nazwy miejsca wywnioskowanym nie jest, albo że je st z K rakiem polskim jed n ą i tą sam ą osobą? gdzie wreszcie rękojm ia pierw szeństw a K raka polskiego nad czeskim ? Rozprawiać wprawdzie możnaby tu długo za i przeciw, ale przypuszczenie, że mythos o K raku je s t właściwością wyłącznie chrobacką, utrzym ać się nie da w obec faktu, że nazwa osobowa K raka i miejscowa Krakowa, znane są niem al n a całym obszarze zachodnićj Słowiańszczyzny, a więc 1 tam, gdzie się o C hrobatach ani śniło. Oprócz bowiem wymie- nionćj tu wsi K ra lm cc w Czechach i styryjskiego Krakowa, ist­

nieje dotąd jezioro Kraków pod B randenburskim Poczdamem , wieś Kraków pod Magdeburgiem, naŁ użycach wsie Kraków i Kru- /cezy, w Polsce Krakowiec, Krahopól i Krakoszowicc, w M eklem ­ burgii zaś i na Pom orzu wyliczono nie mnićj ja k dziesięć miejsco­

wości z nazwą Kraków, pomijając liczne dalsze od pierw iastku K ra k —derywacye, brzmiące dziś w zniemczeniu Krakewitz, K ra­

ken, Krakenort, i t. p. Osada Kraków istnieje wreszcie i n a wyspie Rugii, a tożsamość nazwy z naszym Krakowem i podobieństwo z Długoszowym Rithogarem w mianie poblizkićj tem u Krakowowi wsi R ugani, dało powód, jak świadczy Deotyma w opisie odbytćj tam w r. 1857 podróży, do przeniesienia i ń a Rugią rom antycznćj powieści o królew nie "Wandzie i jój ku Rithogarowi niechęci.

Ta powszechność na ziemi słowiańskiój nazw miejscowych z formą dzierżawczą pochodną od tem atu rzeczownego krak, wskazuje koniecznie n a takąż powszechność imienia osobowego tegoż brzmienia. Pomimo niewątpliwćj słuszności takiego przy­

puszczenia, nie udało się nam jed n ak odszukać więcćj nad dwa p o ­ dobnego imienia, w średnich wiekach, przykłady. Jed e n z nich od ­

(16)

nosi się do ziemi chełmińskiej, gdzie na la t kilka przed przybyciem Krzyżaków spotyka sig Gro/c syn Gro/ca (1), w posiadaniu dzisiej­

szego R adzyna, w po w. Grudziądzkim; drugi je st z okolic Gniezna, gdzie pod rokiem 1136 mamy w łaściciela wiejskiego Krokosze (2), którego imię odnajdujem y zresztą i we wspomnianój powyżćj wsi Krakoszowicach w Galicyi.

Po takićrn skonstatow aniu powszechności im ienia K roka czyli K raka, nastręcza się tu pytanie etymologiczućj natury co do właściwego w językach słowiańskich znaczenia tćj nazwy, i co do pierw iastku w nićj zawartego. Otóż tu najprzód uderza fakt oso­

bliwszy. Nazwy miejscowe od K raka zdają się być zadokum ento­

wane jedynie u tych plemion zachodnio-słow iańskich, u których nazw a p ta sia : kruk, ma brzmienie analogiczne. T ak więc kruk zowie się u Czechów i Słowaków krkavec, w narzeczu korutańskićm kro/car, u reszty zaś ludów słowiańskich znajdujem y natom iast wy­

ra z wron, m a n , lub woron, będący jakby m ęzką formą od naszego:

wrona. W yrazy krkavec i k ro k ar wyprow adzają się w prawdzie nie od rzeczownego pierw iastku ja k polskie kruk, ale raczćj od te ­ m atu słowa k rak ati, krakać, niemniój jednak domyślać się można istnienia niegdyś w tych językach rzeczownika z formą więcćj pierw otną, n a podobieństwo polskiego: kruk. Taki zaś w łaśnie rzeczow nik z wszelkićm’praw dopodobieństwem upatryw aćby można w wyrazie k ru k , o którym przecie, ile że ta k często w nazwach miejscowych się spotyka, przypuścić nie można, by żadnego języ­

kowego nie m iał znaczenia. Im iona osobowe pożyczone od zwie­

rząt, a głównie od zwierząt śm iałych i krwiożerczych, są wszy­

stkim ludom w stanic pierwotnym właściwe. Nazwy ja k Wilk, Lew, O rzeł, spotykają się często u Słowian, dlaczegoźby więc z a ­ dokum entowane u nich także imię Krak, nie mogłoby oznaczać te ­ go, co nasze dzisiejsze k ru k ? W językach skandynawskich hrdka, jakby femininum od krak, odpowiada staroniem ieckiem u kr da, dzisiejszemu Krake, z czćmby porównać należało okoliczność, że polskie wrona, podobnie je st tylko formą żeńską od spotykającego się gdzicindzićj wron, odpowiadającego pono etymologicznie i co do znaczenia niemieckiemu rzeczow nikow i: Rabe■ Zresztą, jakto już wspominałem, Boguchwał n asz mówiąc o krakow skim k ra k u potw ierdza wyraźnie zgodno z naszćm przypuszczeniem znaczenie wyrazu. „ Crak, qui legitime corvus dicitur'1'- są słowa Boguchwa­

ł a ; za jego więc czasów znaczenie nazwy krak widocznie jeszcze zatraconćm nie było. Jeżeli zaś wyraz ten, niezgodnie ze zw y­

czajem polskiego języka, zatrzym ał samogłoskę a po muta cum liquida nie zwątliwszy jćj w o, ja k to się nap rzykład dzieje u nas

( 1 ) „ G ro k o G ro k o n is filius’’ w p rz y w ile ju z r. 12 2 3 d ru k o w a n y m w A c ta B orusion I , 27 6.

(2) „ C ro o o ssa p o ssesso r ru stio u s’’ w p rz y w ile ju z r. 1 1 8 6 u R a ­ c zy ń sk ie g o , C od. d ip l. M aj. P o l., 8.

(17)

w wyrazach wrona, krow a, W łoch, brzmiących w innych słow iań­

skich językach vrona, krav a, Vloch, to możnaby się o nim nie bez słuszności domyślać, żc niem ając cech polszczyzny, je st on pozosta­

łością języka Białochrobatów zamieszkujących przed wiekami k a r ­ packie podgórze. Form ę bardzićj polską Krok, jakeśm y to już nadmienili, mamy zresztą zadokum entow aną na ziemi Chełm iń- skićj w X III wieku, a na Pom orzu Gdańskiśm kw itnęła w średnich wiekach familia rycerska Krokowskich von Crocow. N a poparcie naszego tw ierdzenia przypominamy tu jeszcze, źe k ra k u k ro n ik a ­ rzy naszych zwany jest po większćj części G rakiem czyli tćż Gra- cusem; Mildosich zaś w swym słow niku starosłow iańskim wykazu­

je najwyraźnićj formy g ra k a ti gralcanije obok krakati, krakanije.

Pierw iastek zresztą krak, k ru k , je s t pierw iastkiem indoeuropej- skim, znaczy: wydawać dźwięk, krzyczeć, krakać, śmiać się (por.

greckie nic więc dziwnego, źe wyrazy ja k Krok, Krak i to naw et w znaczeniu imion w łasnych i u innych ludów Europy się spotykają, up. u Skandynaw skich. Ju ż Lelew el powiedział, że

„K raka nigdzie nie b ra k n ie “ i na dowód tego przywiódł K roka króla Allemanów z roku 306, sprzym ierzeńcy K onstantyna W ., z którego żyjący w V II wieku kronikarz francuzki F red eg ar uczy­

nił króla Wandalów, a piszący około połowy X III wieku mnich francuzki Albericus z opactw a des Trois Fontaines w Szampanii, autor jeden z najsław niejszych kronik średnio-wiecznych, polega­

jąc na rozgłoszonej w owych czasach i za pewnik uważanśj tożsa­

mości dawnych W andalów z Polakam i, przerobił na polskiego K raka, mądrze skombinowawszy F red e g ara z Kadłubkiem. U Albę- ry k a urosło ztąd potw orne orzeczenie: „anno 413 quaedam p a rs Vandalorum cum Alants Gallias infestavit, duce Craco, qui fu it dux Cracoviac.“

Wdawszy się raz w etymologią nic możemy tu tćż pominąć ciekawego wywodu Boguchw ała o ta k ściśle w podaniu naszśm z Krakiem łączącćj się nazwie W awelu, tćm bardzićj, że o ile wiemy, zajmujących tych słów Boguchw ała nikt jeszcze dotąd uwzględnić nie myślał. Boguchwał tedy powiada, że W aw el, to właściwie Wanwel (powiedzielibyśmy dziś Wąwel), a Wan- wcl oznacza gruczoł, który dostają na szyi mieszkańcy gór od picia wód górskich. Boguchwał ma tu, ja k widzimy, n a my­

śli powszechnie w górach znaną chorobę, po niemiecku der K ro p f po francuzku legoitre, a którą, w edług m niem ania le­

karzy, dostaje się rzeczywiście od długiego użytku wody śnie- gowćj nieposiadającćj w składzie swoim jodowych p ierw iast­

ków. Że Boguchwał podając Wąwel za pierw otną i właściwą nazwę Wawelu, bynajmnićj w błędzie nie jest, dowodzi to, że form a ta po wielokroć razy u najlepszych pisarzy naszych je s t zadoku­

m entowaną. Jako przykład przytaczam tu w yjątek z Kochow- skiego fraszek:

Tom m. Lipioc 1878. 2

(18)

„W itaj królu mój, gościu pożądany, Między te K raka, starożytne ściany, Wjeżdżaj na Wąwel, utw ierdzon n a skale,

W ielki Michale.“

Już Linde uznał poprawność formy W ąwel, dla tego tóż iu- nćj ja k ta, w swoim słow niku nie uwzględnia. Tak więc a nie inaczćj, gród królów naszych właściwie i popraw nie nazywaćby należało. Od W ąwelu, zresztą w P olsce dużo miejsc się nazywa.

Oprócz bowiem mniejszego Krakowskiego wzgórza, ta k zwanój dziś S kałki, o którój Boguchw ał najwyraźnićj świadczy, że się jeszcze za jego czasów Wąwelnicą t. j. m ałym W ąwelem zw ała, oprócz strum ienia Wąwolnicy w K rakowskicm wpadającego do Czarnćj Przem szy, istnieje w równinie nadnoteckićj w powiecie W yrzyskim wieś parafialna Wąwelno, pisana dziś często fałszywie przez m, Womwelno, występująca jako „W anvelno“ w dyplom a­

tach wieku X III (1), o mil zaś kilka na wschód od Lublina leży od czasów Kazimierza W. znane miasteczko Wąwolnica. W tój Wąwolnicy znają naw et podanie czyniące K raka założycielem miasteczka. Od sławnój góry W ąwelu m iał on je przezwać W ą­

wolnicą. P łó d widoczny bardzo późnćj spekulacyi, podanie to ma jednak dla nas tę wartość, że stw ierdza raz jeszcze poprawność nazwy W ąwel zam iast Wawel. Ale poczucie tój starój nazwy jakże z gruntu już dziś w mowie naszćj zaginąć musiało, kiedy obe­

cnie w Wąwolnicy ludzie sobie opowiadać mogą, że nazw a ich m iasteczka prawdziwa i pierw otna, to na podobieństwo K rakow ­ skiego W awelu; Wąwolnicą, nie zaś Wąwolnica (2). Takie zu ­ p ełn e zaginięcie' poczucia i świadomości wyrazu świadczy wymo­

wnie o głębokićj tegoż starożytności. Znaczenie jego jednak i brzmienie odnaleźć się z pewnością daje w dzisiejszym naszym wyrazie bąbel, podanym u Lindego w potrójnćj fo rm ie: bąbel, he­

bel, pgpel. Z resztą naw et i to co Boguchwał o wyrazie W ąw el rozpow iada, dałoby się doskonało i przez wyraz bąbel zrozumieć I Z aszłą tu przem ianę obu powiewnych głosek w w odpowiednią m om entalną b, nie potrafiłbym inaczćj wytłumaczyć, jak przez d ą­

żność do ułatw ienia utrudnionego nieco w wyrazie W ąwel wyma­

wiania, czego zresztą w języku liczne mamy przykłady, ja k w n a ­ zwie Witebska, zam iast Witowska, wsi Sandom ierskićj Słaboszowa zam iast dyplomatycznie w wiekach średnich zadokumentowanego Slawosiowa (3), w nazwie ludowćj Chrobat i Horwat, wreszcie w niemieckićj korupcyi nazwy W rocław m iasta. Co do mo- żebnego zarzutu, że wyraz bąbel traci w skłanianiu sam ogło­

skę końcowćj sylaby (bąbla bąblem i t. d.) wówczas, gdy ją Wawel niezm iennie zachowuje, zwracam uwagę na przytoczoną u Lindego

( 1 ) P o d r . 1 2 9 0 u M u czk o w sk io g o i R zyazozow ekiego C od. d ip l.

P o l. I, 1 3 4 .

(2) P o r. E n c y k l. O rg e lb ra n d a , p . w y r. W ąw o ln ica .

( 3 ) Zob. d o k u m e n t z r . 1 2 1 0 u M u o zk . i R zy szcz. C o d . d ip l. I, 2 0.

(19)

liczbę mnogą, bąbele zam iast bąble i wyrazy bąbelisty, bąbelistość wyjęte z Knapskiego. Nazwa nakoniec Wąwel tyle co bąbel do­

skonale charakteryzuje nam owe krakow skie wzgórze, które w kształcie wielkiój spłaszczonój półkuli sam otnie po nad doliną W isły się wznosi, jakby jak i wielki pryszcz ziemi. Trzebaby przytćm może i na to zwrócić uwagę, że bąbel oznacza przeważnie wszelkie wydęcie wewnątrz próżne, np. bańkę m ydlaną, a wów­

czas kto wie, czy nazwę góry W ąwelu nie należałoby przypisać ta k zwanój smoczśj jam ie, t. j. jaskini, wypróźniajacśj jćj wnętrze.

Pytanie to mogłoby być rozstrzygnięto na drodze porów nania cech lokalnych wszystkich tych miejscowości, których nazw a ma zw ią­

zek z wyrazem wąwel. Tyle więc o znaczeniu językowśm K raka i Wąwelu.

N astępująca tu z kolei rzeczy powieść o zabiciu smoka nie daje się wcale roztrząsać i rozbierać krytycznie. Niemając jednak najmniejszego powodu do tw ierdzenia, że je st prostym wymysłem K adłubka, musimy ją za istotne podanie ludu przyjąć, a to tćm ła- twiój nam przychodzi, że ja k wiadomo, nie ma w legendach lu d o ­ wych pospolitszego motywu, jak powieści o zwalczonych sm okach, a najzwyczajniejszćm je st opowiadanie o zabitych na miejscu zało­

żonych grodów przez założycieli ich potw orach. Zauważano już wprawdzie słusznie, że zabawnie niedorzeczny sposób, w jak i ginie smok Kadłubkowy uduszony siarką, nie odpowiada bynajmniśj ludowym o w alkach ze smokami pojęciom, a zakraw a r a - czćj na kronikarską rem iniscencyą proroka Daniela, co ja k wia­

domo, Babilońskiego smoka chlebami ze smoły i łoju zadław ił.

Szczegół ten jednak, w jakikolw iek sposób tłóm aczyć się go z e ­ chce, pozostaw ia zawsze osnowę podania nietkniętą. Osnowa zaś ta jest p ro stą i jasną. K rak pokonawszy zam ieszkałego w piecza­

rach Wąwelu smoka, a więc może oczyściwszy je z opryszków i zbójców, co siadłszy tam istnćin gniazdem smoczćm, byli p o stra ­ chem całćj okolicy, założył na szczycie wzgórza nowy gród, gród Kraków, pod którego bezpieczną obronę ludność okoliczna g ar­

nąć się zaczęła. Oto, zdaniem mojćm treść historyczna podania o K raku. Więcćj wniosków dziejowych z niego wyciągnąć, — powiedzmy krótko — nie można.

Roztrzygnąwszy tak na korzyść historycznego K raka pytanie o smoku, nie możemy, a raczćj nie mamy powodu rozwiązywać w przeciwnym sensiekw estyi o autentyczności lub nie autentyczno­

ści Kraltowćj mogiły. W spraw ie tćj zresztą bliżćj rozpatrzyć się nam trzeba. Najstarszym dziejopisarzem , zwiastującym nam istnienie Krakowćj mogiły, je s t jakeśm y już wspominali, piszący około roku 1440 Ja n Dąbrówka, kom entator K adłubka. To opóźnienie w zapisaniu tak ciekawego szczegółu legendy, stało się powodem do ogólnego w jego prawdziwość niedow ierzania. Z a­

rz u t opóźnienia zresztą sam w sobie niezawodnie słuszny, byłby istotnie w niejednym razie przekonyw ającym , w rozbieranym je ­

(20)

dnak przez nas wypadku przez inne okoliczności ta k mocno je st zachwianym, źe gdybyśmy go za dostateczny do obalenia słów D ą­

brówki przyjęli, z sam ą m ogiłą nie mielibyśmy co począć. Kopiec bowiem K raka nie dla tego tylko, że mu podanie czy tśż Dąbrów­

k a nazwę tę dają, ciekawą je s t dla badacza zagadką. Łączy się z nim podziśdzień dorocznie obchodzona uroczystość ludowa k ra ­ kowska, początkiem swoim sięgająca w daleką pogańską przeszłość.

Uroczystość zaś ta takićj je st natury, że przypuszczenie o leżącym pod mogiłą K raku nietylko nie utrudnia, ale przeciwnie ułatw ia wytłóm aczenie jój znaczenia. W pierwszy dzień po świętach wiel- konocuych wychodzą Krakowianie tłum nie na pagórki Krzemionek, gdzie się wznosi „kopiec K rakusa“ i zrzucają żakom czepiającym się na pochyłości gotowane jaja, jabłka, pierniki i bułki. Nazwę Rękawki pod k tó rą znaną je st dzisiaj ta zabawa, ludzie w K rako­

wie tłóm aczą rozmaicie, jużto, że kopiec niby rękam i wdzięcznego ludu m iał stanąć, jużto, że sypiąc go, ziemię dla pośpiechu zno­

szono w rękaw ach i cholewach. W ykład tym czasem najprostszy i jedynie prawdopodobny daje sam dzisiejszy obyczaj obrzędowy, to je st rzucanie i łapanie rękam i rozmaitego jad ła. Ale mniejsza o nazwę, ważniejszćm jest to, że podanie miejscowe głosi jednozgo- dnie żo obchód dzieje Się na pam iątkę K raka czyli K rakusa z a ło ­ życiela m iasta, i że zwyczaj święcenia R ękaw ki je st bez wątpienia pogańskim zabytkiem . Rzucanie owo jaj, chleba i innego jad ła o W ielkanocy na mogile K raka, wiąże się ściśle co do czasu i in ­ nych okoliczności ze znanym w całćj Słowiańszczyznie obchodem św ięta Wiosny czyli Morzany. To samo co krakow ska R ękaw ka, znaczą litewskie „Dziady“ to samo wszystkie owe tryzny nag ro ­ bne, Rodownice, Rodzińcze, Zadusznice, obchodzone podziśdzień n a Białćj Rusi, w Rosy!, Serbii a naw et i w Czechach. Kiedy ożywcze prom ienie wiosennego słońca spędzą z ziemi śniegi, u su­

ną biały śm iertelny zimowy pokrowiec, lud słow iański obchodzi wtedy wesoło święto wiosny. Podziśdzień na Litwie dziewczęta sielskie idą wówczas śpiewając za sioło ,,by wiosnę spotykać.“

Zm arli rodzice i krew ni w tych chwilach obudzenia się przyrody ze snu zimowego w ogrzanych mogiłach, po ra z pierwszy, wedle wyobrażeń ludu oddychają wiosennćm pow ietrzem , domagając się od pozostałych na ziemi krew nych wspom nienia i zasiłku. I dla­

tego to w dzień ten staw ia się jad ło na mogiłach. Zwyczaj ten tak dalece je st powszechnym, żo ja k się o tćm ze zbioru pieśni Żegoty P auli dowiadujemy, istnieją naw et osobne śpiew ane przy- tćm obrzędowo pieśni od mogił „m ogiłkam i“ zwane. W P radze czoskiój, zupełnie jak w Krakowie, gromadzi się dotąd lud w d ru ­ gie święto W ielkanocy na Morani ( Morana czyli Marana, w m ito­

logii stowiańskićj tyle co śmierć, zima ustępująca wiośnie), gdzie u pogańskich grobów tłucze jaja i ciska niemi. Gdziekolwiek zaś obchód ton nic został z wielkanocnemi świątkam i połączony, przy­

pada tam zawsze na pierw sze dnie wiosny, a więc mnićj więcćj na

(21)

22 m arca. W obec tćj daty nie od rzeczy tu będzie zwrócić uwa­

gę na to, że kościółek, który według świadectwa naszego Dąbrów­

ki, już w wieku XV sta ł i dziś jeszcze stoi na górze Lasoty, (na Krzemionkach) u stóp kopca Krakowego, poświęconym został Świę­

tem u Benedyktowi, którego pam iątkę ko śtió ł obchodzi 21 m arca.

Szczegół ten wskazuje dowodnie, że i krakow ską R ękaw kę świę­

cono niegdyś z pierwszym dniem wiosny. Taka kalendarzow a wskazówka rzadko kiedy omyli, a jako świadectwo starożytności obchodu więcćj ma wagi niżby mieć mogły wszelkie bajania k ro ­ nikarzy. Znanym je st bowiem powszechnie w średnich wiekach przez duchowieństwo wszędzie praktykow any sposób wykorzenie­

nia resztek czci pogańskićj, przez złączenie z dniem i miejscem po­

gańskiego obchodu pamięci jakiegokolwiek p atro n a kościoła.

Konkludując zatćm nasze nad K rakiem uwagi, ze względu na wszystkie opowiedziane wyżój okoliczności, nie możemy nie uznać w krakow skićj R ękaw ce starożytnego wszechsłowiańskiego na cześć zm arłych przodków wiosennego obchodu; skoro zaś w samćj nazwie K rakow a niezbite istnienia K raka mamy św iade­

ctwo i innych legendowych o jego życiu szczegółów odrzucić nie jesteśm y w stanic: dlaczegożbyśmy, pytam, z podaniem upatru- jącćm w obchodzie Rękaw ki cześć K raka, cześć zm arłego rodzica i dobroczyńcy krakowskiego ludu, zgodzić się nie mieli? H istorya wszelką tradycyę zawsze za dobrą m onetę brać musi dopóty, dopóki się nie wynajdą dowody przeczące.

A teraz zwróćmy się do córy K raka, do W andy. Co do jój dziejów, różnią się trzy nasze k ronikarskie wersyc między sobą ta k zasadniczo, że się z nich nie da naw et jednćj wspólnćj osnowy dla powieści naszój wyciągnąć, ja k ą nam co do K raka tak łatw o wykazać przyszło. U najstarszego K adłubka bowiem, W anda um iera spokojnie na tronie, u B oguchw ała i Dąbrówki topi się w n urtach W isły. Mieliśmy już sposobność zauważać, jak ta śmierć Wandy u B oguchw ała tak całkiem niespodzianie i bez przyczyn, powiemy naw et bez żadnego związku z powieścią je st w prow adzona. Już to samo źle bardzo przem aw ia za podaniow ą autentycznością tego szczegółu, a cóż dopićro powiemy, kiedy zajrzaw szy w nasze teksty ujrzymy ja k n a dłoni w tćj gwałto- wnćj śm ierci królewny nie co ig n e g o ja k próżną robotę kom binują­

cego i dopełniającego wypisywacza Kadłubkowego, i to żadnego .innego ja k tego" którego kronikę znamy pod imieniem Boguchwa­

ła. Śmierć Wandy w nurtach W isły wymyślił Boguchwał, je s t to pewnik ta k niezawodny, źc przyjmować ten szczegół w rozbiorze dziejów naszych dziś jeszcze za podanie ludowe, byłoby tylko śmiesznością. Oto juk rzecz się ma. W dzisiejszym tekście K a­

dłubka, mówię wyraźnie w dzisiejszym, bo o pierw otnym jeszcze tu pomówimy," włożone są w usta zrozpaczonego oporem wojska swego niemieckiego księcia następujące słowa: „W anda niech mo­

rzu, ziemi i pow ietrzu rozkazuje, Bogom nieśm iertelnym W anda

(22)

niechaj za swoich sk ład a ofiary (diis immortalibus Wanda pro suis viotimet) i ja za was, o wodzowie moi, uroczystą p iekłu hostyę ślubuję ( solennem inferis hostiam devoveo) abyście wy i wasi p o ­ tom kowie zestarzeli się pod rządam i niewiasty.“ Po tych s ło ­ wach następuje w tekście K adłubka krótki opis sam obójstwa nie­

szczęsnego książęcia. P rzyzna każdy, że przytoczona tu przem o­

wa dziwnie je st niejasną i niedorzeczną, sens w nićj chyba tylko taki skleić się daje ,.Solennem inferis hostiam devoveo“ i t. d.

stoi za zamiast: błagam bogów piekielnych, czynię bogom piekiel­

nym uroczyste śluby, aby i t. d. te zaś bogi piekielne „infera“ od których czegoś złego dla swoich żąda książę, przeciwstaw ione są tu owym „diis immortalibus“ od których W anda ofiarami swemi („pro suis victimando“) wieczną pomyślność dla swoich chce wybła- gać. Słowa te fałszywie zrozum iał wypisujący K adłubka Bugu- chwał, a zastosowawszy raz „solennem inferis hostiam devoveo“

nie do przekleństw a książęcia ale do jego samobójstwa, należało tćż koniecznie równie fałszywie pojętym wyrazom „ W a n d a p ro suis victimet,“ odpowiednie dać zadosyć uczynienie. I oto zkąd w kronice Boguchwała wzięła się owa z upodobaniem potem n a wszystkie tony pow tarzana niewczesna bajka o śmierci Wandy, którćj Długosz już naw et nie tylko „sponte“ (dobrowolnie) jak B o­

guchwał, ale dokładnićj i dobitnićj „cx ponte“ (z mostu) w W isłę skoczyć kazał.

Ale rozprawiwszy się z Boguchwałem , musimy sięgnąć i da- lćj. Oto wpatrzm y się tylko dobrze w dzisiejszy te k st K adłubka, w którym jak to już wiemy są także rzeczy niejasne i źle umoty­

wowane. Twierdzimy i to z przeświadczeniem najgłębszem , że dla nieuprzedzonych wystarczy już jednorazow e uważne odczyta­

nie tego tekstu, aby się przekonać, że cała cudacka powieść o k się ­ ciu Allemanów je st w kronice Kadłubkowćj tylko wtrętem później­

szym, a ta k widocznym i źle przyszytym, że zaiste nie wiemy, co nam tu więcćj podziwiać, czy bezm yślną niezręczność nie proszo­

nego dopełniacza, czy tćż raczćj niepojętą nieuwagę wszystkich późniejszych badaczy krajowych i zagranicznych.

Oto przebieg powieści o Wandzie wedle dzisiejszego tekstu K adłubka.

„T ak wielkiem było do zm arłego K raka — powiada nasz kronikarz — przywiązanie senatu, panów i całego ludu, że jedy­

n ą jego dziewkę („unicam ejus virgunculam “ oczywisty w tekście K adłubka polonizm) którój W anda było na imię, do władzy ojco- wskićj wynieśli. Tu następuje opis przymiotów i wdzięków W an­

dy, zakończony słowami: „Albowiem najdoświadczeńsi zdum ie­

wali się nad jćj rozsądkiem i najzaciętsi wrogowie miękli na jćj wi­

dok.“ „Nam et prudentum consultissim i ejus stu p eb an t consiliis et hostium atrocissimi ejus mansuescebant aspectu.“ Po tych do pió­

ro słowach następuje ów w tręt, do którego asum pt widocznie z te-

(23)

go ostatuiego orzeczenia: ,,et hostium atrocissim i ejus m ansues­

cebant aspectu“ powziął interpolator. Zaczyna sig ten w tręt od wyrazów: „U nde quidatn Alem annorum tyrannus, dum “ etc. (gdy P olskę napada w chęci zdobycia ręki W andy i jój państw a) „in au ­ dita quadam ( W andae) virtute prius vincitur, quam arm is.“ Po- czćm następuje znany opis oporu wojska, przem owa księcia i to wszystko zakończone słowami: „D ixit et exerto nicumbens m u­

croni expiravit.

V itaque cum gemitu fugit indignata sub au ras.“

Tym W irgiliuszuwym hexarnetrem kończy się interpolacya, bo czytamy dalój wcale niespodziane: „Ab hoc Vandalum flum en dicitur nomen sortitum “ i t. d. „bo rzeka ta środkiem jój p ań ­ stw a płynęła. Ztąd tćż i poddani jój W andalam i nazwani zostali.

Ta iż wszelkim związkiem m ałżeńskim wzgardziła, przenosząc n a ­ deń stan dziewiczy, um arła bezpotom nie“ i t. d. Ja k doskonale rozsunięte przez interpolow aną anegdotę oba końce piórwotuego tek stu po nad nią się schodzą i szczelnie zam ykają, przekonać może proste odczytanie tek stu K adłubka z pominięciem słów :

„U nde*quidam Lem annorum tyrannus i t . cL; wówczas nietylko w nim żadnćj luki dopatrzćć nie można, ale przeciwnie wszystko się z lepszym sensem skleja. O takim tekście K adłubka nie mógłby już zaiste powiedzićć Naruszewicz, że je st co do dziejów W andy „zbiorem dzikich z sobą nie zgadzających się, a nadto nie­

zrozum ianą łacin ą bardzićj jeszcze zaćmionych powieści,“ ta k , że naw et Boguchwał „co do sensu, choć nie c o d o rzeczy, je st od niego jaśniejszym .“ Pow tarzam y więc raz jeszcze, rzecz niepoję­

ta, że ze wszystkich badaczy polskich i zagranicznych, co to miej­

sce czytali, jednego tylko Lelew ela uderzyła rażąca jego nieskła- dność, a mianowicie ów nagły z w rót zaimkowy do W andy, po nie- udatnym opisie niefortunnój przygody księcia Alemanów. Ale i Lelew el p o p rzestał tu tylko na prostój uwadze: „Ab hac rozu­

miem Vandalorum natione, wszakże prostszo i lepsze powszechne rozum ienie, ab hae regina Vanda,“ Nie naszą tu jest rzeczą ani po naszych siłach wdawać się w dokładny rozbiór krytyczny te ­ kstu interpolacyi, aby i z wewnętrznych względów dowieść jego fałszyw ości, nauka niezawodnie tćm kiedyś się zajjnie i wykazać potrafi, kiedy i jak w Kadłubkowym tekście m ogła się wziąć tak a ła tk a ; nam wystarczy zaznaczyć fakt, że te k st K adłubka jak i się do nas dostał, jednogłośnćm wszystkich uczonych zdaniem b a r­

dzo je st zmieniony i zepsuty, że najstarszy znany dziś kodeks jego kroniki pochodzi dopićro z XIV wieku, że wreszcie pomiędzy śm iercią K adłubka (1223) a jego wypisywaczami Dierzwą i tak zwanym Boguchwałem żyjącym w końcu X III wieku lub naw et już w XIV wieku, u których owo interpolow ane miejsce już je s t przepisane, u p ły n ęło dość czasu, aby interpolacya dokonać się mogła.

Rozprawiliśmy sig zatćm , ja k się nam widzi, stanowczo z bezimiennym jeszcze u K adłubka i B oguchw ała W andy kochan­

(24)

kiem. Tymczasem u Długosza przybyło mu imię i dowiadujemy się, źe się zwał: „R ithogarus.“ Nazwa ta jed n ak z nieba mu nie spadła, a na ziemi jćj źródło wykazać nie trudno. Żyjący oto w Yl-ym wieku po Chr. historyk grecki Prokopis z Cezarei, w dzie­

le swojćm de bello Gothico podaje ze współczesnych mu dziejów pow iastkę, podobną do zmyślonych przygód naszćj Wandy, tylko n a odlew . Królewna B rytańska bezim ienna zmusza tam siłą o rę ­ ża królew icza Warnów R adigera do zawarcia z nią ślubów m ał­

żeńskich. Królewicz R adiger zatćm , to niechybny patron naszego R ithogara czy tóż Rytygiera.

Po odrzuceniu więc wszystkich doczepek i spekulacyjnych bredni, z całego podania o Wandzie zostaje tylko to, że W anda panow ała w Krakowie po K raku, którego była córką, że um arła niezam ężną, że W isłę od nićj W andalem nazwano i że od jśj cza­

sów Polacy tóż W andalam i się zowią.

To ostatnie, że Polacy od Wandy m ają nazwą W andalów je st zresztą jeszcze także w łasną tylko kronikarza uwagą, k tórą do jćj właściwćj wartości zredukow ać nie trudno. Trzeba wiedzićć, że w edług rozgłoszonego z końcem X II wieku, a jeszcze w XVI wieku od wielu uczonych za pew nik uważanego mniemania, Polacy a W andalowie starożytni, to jedno i to samo. N a utwierdzenie tego mniem ania złożyło się wiele okoliczności. Słowianie Zacho­

dni, a więc i Polacy, znani byli Niemcom od wieków pod nazwą W andów, kraje zaś zamieszkiwane niegdyś przez historycznych Wandalów, zdawały się tóż uczonym owoczesnym w stronie P o l­

ski leżeć; prócz tego obiegało w pismach tam toczesnych mnóstwo drobnych i bezzasadnych wprawdzie, niemnićj jed n ak chciwie wszędzie pow tarzanych szczegółów, które w oczach zaciekawio­

nych a nieznających krytyki pisarzy owego czasu tożsamość W an ­ dalów i Polaków niezbicie wykazywać się zdaw ały. W spomnieli­

śmy już o owym Fredegarow ym Kroku królu W andalów, którem u k’woli nasz polski K rak u mnicha Alberyka wybrać się m usiał na początku V wieku z Alanami do Galii; otóż w imieniu Kadłubko- wćj W andy przybywało średniowiecznemu uczonemu światu nowe potw ierdzenie niewątpliwego Polaków od W andalów pochodzenia, a sam K adłubek czuł się szczęśliwym, znajdując w tćm imieniu tak łatw e i proste dawanćj Polakom nazwy wytłumaczenie.

Inaczćj rzecz ma się jed n ak z resztą oczyszczonego tekstu K adłubka, żadnego już tam szczegółu sprostować, żadnego wyrazu wyrzucić nie jesteśm y w sta n ie , nie pozostaje nam więc, jak przy- jąwszy słowa jego z dobrą wiarą, zająć się badaniem ich znaczenia i treści.

„Ab hac Vandalum flumen dicitur nom en sortitum , quod ejus regni centrum extiterit.“ Że tu nie może być mowa o innćj rzece ja k o Wiśle, jest rzecz oczywista, poświadczają to zresztą póź­

niejsi kronikarze, jak Dzierzwa, Boguchwał, Długosz, a naw et i tacyepitom atorow ie K adłubka, ja k obaj szląscy dziejopisarze, któ­

rzy wszyscy bez wyjątku i wyraźnie podają, że to W isła m iała na­

Cytaty

Powiązane dokumenty

ideału lo giczne go (m etafizycznego) praw

robionego dziś języka. Dajcie nam porządną rozwijający umysł naukę składni; ta myśl naszą rozjaśni, da rozum, który na straży czystości języka stanie i

W pierw szym peryodzie, który się z XII wiekiem już zam yka, juryzdykcya tylko kasztelańska (castellanatura) przechodzi w zakres sądow nictw a patrym onialnego z

Pani starościna oczy miała pil- zwrócone na zwierciadło, a własne jćj ręce pracowały nad mala- na JfJ5 którćj nie była kontenta, bo się rzucała i

Gdy wszystko było skończone, dopiero wówczas spojrzał na zegarek i odetchnął z ulgą. Miał jeszcze do odejścia kuryerów dwie godziny. ktoś śmiał, się

go, i do _ odmiennej ordynacyi Bodzanty biskupa k ra ­ kowskiego z 1359 roku (52). Spór ten, w którym szlachta postanowiła areszt położyć na wszystkich

Każdy bowiem dział wielki rozłącza się na cztery lub p ięć wielkich zadań, a te znowu rozpadają się na inne liczne studya, które dopiero całość złożyć

P ola, odznaczające się zarówno głęb o k ą znajom ością literatury naszej, jak i sum ienną oceną stanow isk a pom iecionego poety.. — Fotograf Józef Eder,