• Nie Znaleziono Wyników

Towarzystwo Bożego Grobu, 1882, R. 15, nr 34 i 35

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Towarzystwo Bożego Grobu, 1882, R. 15, nr 34 i 35"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

hr

(2)
(3)

Rocznik XV. 1882. Zeszyt JtS 34. i 35.

Sedaktor: X. S. Ko r p a k w Radzionkowie. W Grudniu f D l a c z ło n k ó w to w a r z y s tw a w G ó r n y m S z lą z k u .)

S p i s r z e c z y : Odwiedziny u katolików nie­

mieckich w Jeruzalem. — Przegląd dochodów i rozcho­

dów w r. 1882 — Obraz. — Rozkrzewienie wiary katoli- ckiśj w Ziemi św- w r. 1881.

Z życia misyjnego w Egipcie,

Odwiedziny

u niemieckich katolików w Jeruzalem . P o w ie to dżdżystych i chłodnych dniach ostatniej zimy, jakie tylko wyjątkowo w Egipcie przy ujściu rzeki Nil znaleść można, i skoro się bałwany morskie często burzliwe przed por­

tem aleksandryjskim uśmierzyły, pokazało się zaś ku końcu lutego słońce wiosenne naszego cie­

płego kraju. To też serce nie tylko p ra­

gnęło stancyą opuścić, aby korzystać z piękności natury na nowo od Boga wzbudzonej,, lecz nawet A frykę na krótki czas opuścić i przez morze do Azyl się udać. D nia 25. lutego z rana, nie­

miecki ks. K u rat otrzymawszy pozwolenie od

(4)

Wiel. Ojca Kustosza i arcybiskupa tu tejszej zamknął celę klasztorną i rozgospodarował ł. w porcie na okręcie parowym „ Ju n o “ . Przez Port-Said, gdzie klasztór odwiedził i w kościele tegoż, — bo była niedziela — mszę św. od­

prawił, okręt podróżnych, między niemi niemie­

ckiego książęcia H enryka, szczęśliwie pod skały morskie miasta Jaffa nas przeprowadził a ztąd łódka do samego miasta nas przeniosła. P o po­

sileniu się w klasztorze znalazł się prędko wóz z woźnicą niemieckim i na tym jechało się da­

lej z familią jedną z Kolonii między zielonemi ogrodami i polami ku Ramleh, dokąd wieczorem przyjechaliśmy. W szyscy w klasztorze 0 0 . Franciszkanów mile przez nich przyjęci zostali.

Po dobrym odpoczynku, rano dnia prześlicznego dalej się udali, aby jak najprędzej do Jerozoli­

my się dostać. W górach odpoczywali i po krótkiem pokrzepieniu się bukiętkff z kwiatków sobie porobili, aby w gołych skałach przed J e ­ rozolimą jakie pokrzepienie mieć dla oczu. Dnia 28. lutego po południu przybyli do św. miasta.

T am już w przedmieściu nasz Ojciec spotkał się z niejednym z starych znajomych, bo nie przychodził on jako świeży do Jerozolimy ani nie został zapomniany przez dwa lata swej nie­

obecności.

Potem zajął przyjemną swą celę w k la ­ sztorze Salvatoris i udał się na drugi dzień do domu p rzy tu łk u niemieckiego, o który się jak

(5)

wiadomo, bezustannie stara. P rzy zobaczeniu radość powstała w całym domie bo ksiądz cie­

szył się nad z mocnieniem i powiększeniem domu, dom zaś nad dobremi wiadomościami, które ksiądz z sobą przyniósł. Nawiedzenia powtarzały się w przyszłych dniach częściej; oglądał sobie ogród przez pilną i uciążliwą uprawę powiększony, w którym śliczna jarzyna jeszcze od jesieni przezimowała, ćwikła, rzepa, marchew, kapusta i nowe siewy; grube boby, groch, ziemniaki już były wyrosły z ziemi, bo deszcz zimowy dobrze pomagał. W arsztaty też odwiedziło się, gdzie mianowicie stolarze uczciwie pracowali, nawet i na obstalunek dla innego domu katolickiego w mieście; nareszcie przeglądany był spis Niemców, w którym podane jest w domu przytułku przy­

jęcie, pomoc i przynależność do pracy i do za­

robku. N a wszystko chwała Bogu, było można patrzeć z radością i z zaspokojeniem, tylko je ­ den widok wzbudzał żałosne myśli; był to na drugim końcu ogrodu leżący, przed trzema latmi napoczęty nowy budynek, którego dla braku środków i jałmużny nie można było dokończyć i którego niby rozwaliny przemawiały: ,,Ach!

tak długo mnie odwlekają, kiedyż się zbliżą prawdziwi budownicy (spolnictwo Niemców k a ­ tolickich)? jak długo muszę przez moje puste napoczęte mury różnym tutejszym narodom brak dobrej woli i władzy katolików niemieckich nie­

mo lecz dość wymownie ogłaszać ? jak uboga

(6)

sierota, której zdarta suknia ledwo ciało przy­

kryw a, stoję z moimi murami napoczętemi za­

wstydzona przed domami udatnie dokończonemi innych narodów i spółeczeństw religijnych, prze- ślieznemi mojemi spółsiostrami protestanckiemi — ja sama niemiecko-katolicka sierota! Bogacze i potężni w ojczyźnie nie dbają o mnie, chociaż dużo proszę; wy skromne i poczciwe dusze k a ­ tolickie, któreście mnie dotąd przyodziewały i utrzymywały, Bóg wam zapłać, niech dalej wa­

sza dobra wola nie oziębnieje! J a k skoro będę przyodzianą i ustaloną, sama sobie uczciwie będę pomagać i Wam, którzyście mnie pielęgnowali, dzięki składać a zapewnie zgotuję wam radość.“

Tak i jeszcze więcej przemawiały zdrętwiałe mury, kiedy Ojciec wiele razy przed niemi stał zasmucony. Lecz w ufności do Boga wyćwi­

czony i świadomy, nabrał otuchy i zachęcał wiernych współpracowników w domu, aby budy­

nek na wiosnę dalej prowadzili i pracowali jak długo im będzie można. Jeżeli zaschną środki pomocy, musimy się bez wątpienia pod wolę Boską poddać. Przecież mają Niemcy katoliccy ciepłe serce dla wiele dobrych celów, a wiele dobrych zakładów w ojczyźnie okazują ich współ­

czucie! Też i bogaci i potężni dawają poznać, że są katolikami, — tylko na prośby dla ziemi świętej lub dla potrzebnego domu katolickiego w Jerozolimie tak powolnie słuchają. Przebacz czytelniku, że tutaj dałem niecoś mówić szorstkim '

(7)

kamieniom nowego budynku przytułku a nie miej im to za złe w ich szkaradności, bo jeszcze nie są pięknie spojone. Lecz chcemy się spodziewać, że się nie zgłaszały do serc kamienistych.

Nie praw da?

W pięknych dniach pierwszej części marca chodziliśmy też nie raz do Emaus, gdzie się, jak wiadomo, też dom przytułku znajduje; nie przechodząc się po pięknych i szerokich drogach jakoby na zabawę, lecz drapiąc się po skalistych ścieżkach górnych z miłości ku naszej rzeczy.

B ył to miły widok patrzeć na pola pięknie pa*

siane, na kłoski, które poczęły już wybijać.

Uczciwie tu była pracowała pilność niemiecka naszych rzetelnych ludzi w tej skalistej i przez dużo wieków zrabowanej ziemi; mury parę set metrów długie są postawione, drzewa posadzone i też chowaniem bydła zajmują się. P o b ra­

tersku dopomagają sobie wieśniacy i mieszczanie tern, co jeden ma a drugi potrzebuje. Spokojna samotność wiejska przy Emaus i dobroduszność wieśniaków arabskich, z których, chociaż wszyscy Mohamedanie, nie mało z wesołą tw arzą Ojca im już długo znanego przywitać przyszło, jak też i częste odwiedzenia czterech starych mu- chtarzy (naczelników) wiejskich, z których dwóch przez podarowanie pieczęci mosiężnych z ich imio- nem arabskiem — stracili bowiem byli swe pie­

częcie — bardzo rozweselił, mianowicie sprawa powodzenia pierwszego katolicko-niemieckiego do­

(8)

mu przytułku w ziemi świętej, wszystko to by­

łoby Ojca naszego parę miesięcy w Emaus za­

trzymało, gdyby go powinność do większej śwej trzody w Alexandryi nie była wołała.

Muszę też o tern wspomnieć, że prawie w naszym czasie to małe miasteczko Emaus, które wszyscy z Nowego Testamentu znamy, wyższą, uwagę znalazło u wszystkich na całym świecie, którzy się specyałnie naukami o Palestynie tru ­ dzą. Jest bowiem jeszcze jedna wieś arabska w Judei zwana Amwas, lecz trzy razy dalej od Jerozolimy leżąca, jak nasze Emaus. Ono jest podług najdoskonalszych nowych wymierzeń p ra­

wie 60 staj ów od Jerozolimy oddalone, jako też św. Łukasz w ewangelii odległość Emaus od Jerozolimy prawie na 60 stajów oznacza a Am­

was jest według wymierzeń na 170 stajów od­

dalone. Jednak w ufności podobieństwa imion przed dwiema latmi kilku bogatych Francuzów zakupiło część Amwas i dali z wielkiemi kosz­

tami tam kopać mniemając, że znajdą dowody, że prawdziwe Emaus w Amwas być musi, i chcieli tak zaprzeczać prawdziwości bliskiego Em aus, które Franciszkanie jako najwierniejsi stróże ziemi świętej za prawe trzymali i jeszcze posiadają. Lecz, jak się przekonałem, bo byłem w Amwas, nic nie wykopali, jeno część kościoła bardzo starego. Jednak już w przeszłym roku gazety francuskie i włoskie rozmaitymi dowo­

dami o prawdziwości Amwas twierdziły, że

(9)

Emaus jest miejscem nieprawdziwem. T a rzecz pobudziła z drugiej strony kilku uczonych do dokładnych badań, aby zbierać dowody dla pra­

wdziwego Em aus; już w Jerozolimie taka ksią­

żeczka przyszła mi do rąk, która tę prawdziwość naszego Emaus broniła. Nie dawno jeszcze dwie obszerne książki włoskie zostały wydane, które wysilnie i obszernie przez umiejętne i historyczne dowody prawdziwość naszego tylko 60 stajów rzymskich od Jerozolimy oddalonego Emaus bez wątpienia wykazują. Prócz tego jeszcze dużo artykułów w gazetach rozmaitych języków o tej samej rzeczy napisano, a ten wielki na nowo pobudzony interes daje oczekiwać, że jeszcze więcej będzie o tern pisano; jednem słowem że to małe Emaus jakąś sławę w świecie literackim otrzyma, jak ono też prawdziwie według doku­

mentów historycznych w pierwszych wiekach chrześciańskich jako miasto Nikopolis, jako sto­

lica biskupia i po wojnach krzyżowych jako miejsce bardzo pamiętne było znane i przez obe­

cność Jezusa po zmartwychwstaniu zawsze ta- kiem będzie. Lecz Muzułmanie po wojnach krzyżowych wszystko spustoszyli, pod panowa­

niem tureckiem wszystko w niwecz się obróciło;

od 500 la t została tylko uboga wioska, którą po turecku nazwano Kubeibe; lecz i ta wioska z swoim spustoszonym kościołem nie była przez 150 lat, dla fanatyzmu Turków odwiedzoną i prawie zapomnianą, aż dopiero przed 20 laty

(10)

Franciszkanie na nowo ją otrzymali i klasztor założyli; a obok nieb jako jedyni tamtejsi chrze- ścianie katolicy niemieccy osiedli i największą część pozostałych starych rozwalin zakupili, gdzie teraz nowa kultura chrześciańska rozkwi- tnęła. Jednem słowem: Emaus, które wszystkim znane, i o którym tak dużo jest mowy, pierwszem jest posiedzeniem katolików niemieckiej narodo­

wości. I miała by ta rzecz katolików w Niem­

czech zostawić obojętnych? Ozy można przy­

puścić, że katolicy niemieckiej narodowości nie będą się starać o utrzymanie tej posiadłości?

0 wiele inaczej pokazuje się żywa gorliwość Francuzów względem św. ziemi, którzy w maju w wspaniałej karawanie z więcej jak 1100 lu ­ dźmi do Jerozolimy przybyli i niezwyczajne wrażenie zostawili! A z niemieckich panów ledwie jeden postanowi przyjść do ziemi świetej 1 przy tej przyleżytości odwiedzić miejsca nie­

mieckie w Jerozolimie i Emaus. Miałaby ta rzecz katolików niemieckich w ziemi świętej bardzo za­

smucić, ale ich miłość ta k wielka do św. ziemi i do dobrej rzeczy z ich serc nie może być wy­

tępiona.

Lecz na zabawę nie pojechał nasz Ojciec do Jerozolimy, on miał ważne zadanie, które było takie: on chciał prawo własności tej posia­

dłości niemieckiej w Jeruzalem i w Emaus, która dotąd na jego imię zapisana i nadal nie była zabezpieczona, na imię prezesa naszego komitetu

(11)

w Niemczech dać przepisać, co się też stato przez grzeczną, pomoc niemieckiego pana konsula i Przewielebnego kanclerza patryarchatu. K ilka razy mu też Najprzewielebniejszy patryarcha dał posłuchanie i przyjął mile i z współczuciem;

przy mowie o powodzeniu dzieła katolicko-nie- mieckiego, obiecał mu swą pomoc i rozkazał, aby w Jerozolimie niemiecki ksiądz każdą nie­

dzielę miał odezwę do Niemców w języku oj­

czystym.

Podczas jego dwuletniej nieobecności w J e ­ rozolimie wykopane były na dwóch miejscach rzeczy zajmujące, przy których nasz Ojciec był przy­

tomny. Pierwsze miejsce wykopania było przy czwartej stacyi drogi krzyżowej, gdzie katoliccy Armeńczycy znaczny kawałek pola zakupili i parę metrów pod dzisiejszą powierzchnią rysy i bruk mozajkowy wielkiego kościoła chrześciań- skiego znaleźli. W tym bruku mozaikowym znajdują się między białemi i żółtemi kamykami dwie stopy wyłożone czarnemi kamykami. P alce tych stóp pokazują na drogę krzyżową tylko 8 albo 10 kroków oddaloną; widzimy w ięc, że już chrześcianie w pierwszych wiekach dobrze znali to miejsce, gdzie M atka Boska stała, gdy na Syna swego na mękę prowadzonego patrzała.

P rz y widoku takich znaków po kilka wieków z gruzów wykopanych, opanuje człowieka mi­

mowolnie jakieś wzruszenie. Armeńczycy k ato ­ liccy chcą na tóm mieiscu kościół na cześć Bo-

(12)

leśnej M atki Bożej i dom przytułku dla icłi pielgrzymów wybudować, jak już też tam pier­

wej był kościół, na którego rozwalinach Turcy dom do kąpania zbudowali. —

Drugie miejsce wykopania znajduje się pa­

rę set kroków przed bramą damasceńską; tu jest reszta wielkiego i dobrze utrzymanego kościoła św. Szczepana. Żaden przeczuwać nie mógł, że tu pod gruzami pustych ogrodów, jak takie się znajdują przed bramą ku Damaszkowi są zakopane tak zajmujące rozwaliny. Szewc jeden z Jerozolimy zakupił tam kawałek ogrodu, aby tam dom sobie postawić; przy kopaniu gruntów trafił na mury z ociosanego kamienia robione, które jak były odkryte, pokazywały mury obwo­

dowe, absidy i ołtarz kamienny ładnego kościoła św. Szczepana z trzema nawami, o którem pi­

sano w starych dokumentach. Antipodium ołta­

rza było z wielkiego kamienia płaskiego na nim pięknie malowana robota półwypukła, z figurami dwunastu apostołów i Jezusa. Grecy natychmiast odkupili od szewca to miejsce szacowne za dużo pieniędzy i posiadają go teraz za własne.

W Jerozolimie być, a potem tylko o naj- mniejszem i najskromniejszem niemieckiem dziele mówić a nie wspomnieć o największych i naj- zasłużeńszych pracach, t. j. o zakładach 0 0 . Franciszkanów , toby było niesprawiedliwie.

Owszem tutaj tylko małą mogę dać wskazówkę, bo aby wysilnie o ich uczynkach w Ziemi świętćj

(13)

mówić, nie starczyłaby wielka księga. Jednak przynajmniej muszę pokazać, co oni w ostatnim czasie uczynili dla chwały rzeczy katolickiej.

Dnia 11. marca szedłem do Betlehem i dziwiłem się nad kościołem klasztornym i parafialnym, który w ostatnim roku był nowo wybudowany przy starej (od G-reków im wydartej) bazylice groty Narodzenia naszego Odkupiciela. P rzez to wielkiej potrzebie katolików w Betlehem jak najgodniej zadosyć uczynili, bo z starej ciasnej kaplicy zrobili nowy obszerny kościół z trzema nawami. Przez wspaniałomyślność cesarza au- stryackiego, który im więcej jak 60,000 reńskich posłał, było im można, ten kościół postawić.

Teraz też i ich kościół parafialny i klasztorny w Jerozolimie poczęli rozszerzać, co prawdziwie było potrzebnem; bo co dotąd od 300 lat był kościołem parafialnym w Jerozolimie, nie było nic innego, ja k tylko mała, nizka, ciasna, cie­

mna kaplica starego klasztoru Georgianów, który sobie w wieku średnim po ich okrutnóm wygna­

niu z klasztoru Syon jako miejsce ucieczki byli kupili. Dla pierwszego kościoła parafialnego w świecie, czem prawie kościół parafialny w Jero ­ zolimie jest, było takie miejsce bardzo niegodne i niedostateczne; dla tego też chociaż 0 0 . Pran- ciszkanie żadnych nie mają środków, było ko­

niecznie potrzebno, starą kaplicę przynajmniej na mały i śliczny kościół przebudować. Bez w ąt­

pienia więc usilnie muszę się odwoływać do do­

(14)

broczynności katolików, aby pomagali przy bu­

dowie pierwszego kościoła głównego.

J e st to jakaś szczególność, że P a n Bóg tak dopuścił, iż prawie do missyi Palestyny, która ponieważ pod panowaniem Muzułmanów, naj­

większej i najhojniejszej pomocy potrzebuje, p ra­

wie bardzo ubogiego św. Franciszka i jego ubo­

gich uczniów powołał, którzy nie mieli innego bogactwa, oprócz gorliwości w wierze św. i mę- ztwa w ofiarach. Lecz opieka Boska i miłość serc katolickich w dalekim świecie przez 600 lat ich wiernej straży ani w największych i najo­

krutniejszych czasach ich nie opuściły. W ierny i dla celów religijnych wspaniałomyślny wiek średni był im wielką pomocą; lecz inaczej się to teraz stało w naszym czasie niedowiarstwa i za- kamieniałości naprzeciw wszystkim celom religij­

nym w udzielaniu pieniędzy, chociaż też i te ra ­ źniejsze wielkie żądania i wydatki mają i częścią się powiększyfy. Są to już corocznie 100,000 franków, co kustodya w jej missyi tylko dla ubogich wydać musi, ponieważ dużo katolików bez tej pomocy wcale by nie mogło żyć. Do tego przychodzą koszta do nabożeństwa na wszyst­

kich miejscach świętych, w ich licznych parafiach i utrzymanie świętych rzeczy; dalej te wielkie wydatki na utrzymanie szkół, w których bez z a ­ płaty uczą; nareszcie nabycie tego, co należy do tych domów, w których pielgrzymów z wszech narodów z jedną miłością i gościnnością, tylko

(15)

dla miłości Boga przyjmują, pomieszczają i ży­

wią. To są bardzo wielkie wydatki, nawet większe ja k sobie myślisz, szanowny czytelniku, których nie można wynagradzać przez dochody, bo takich w św. ziemi nie masz, tylko przez uciążliwe zbiory Ojców Franciszkanów i przez miłość katolików. P rzez takie działanie z wy­

trwałością i z ofiarami i przez mnóstwo męczeństw w 600 lat Franciszkanie krwawo i drogo sobie kupili prawo obywatelskie w Ziemi świętej; a historya sześciu wieków jako najprawdziwszy świadek, zapisuje chwalebną koronę szlachetnych uczynków i cierpień na rozmaitych zawodach nauk i miłości ku bliźniemu tych najwierniejszych stróżów miejsc świętych. Jednak od roku 1263

— 1637 roczniki podawają imiona już 229 F ran ­ ciszkanów, którzy przez okrucieństwo Muzułma­

nów w ziemi św. swą krew jako męczennicy ofia­

rowali. O dużo innych rzeczach milcząc, chcę tylko o tern przypomnieć, że dyamentem rzucają­

cym najjaśniejsze promienie w koronie ich cnót i zasług, palmą i prawdziwym honorem ich 600 letniego posłannictwa i gorliwości missy onalnej przedewszystkiem to jest: że przez ich przygo­

towania w teraźniejszym czasie stolica patryar- chalna, to jest stolica biskupia w Jerozolimie jest wznowiona i że kościół św. jak najlepiej jest utwierdzony.

To są tak wrażenia i przypomnienia, które mimowolnie odwiedzenie Jerozolimy w każdym

(16)

wzbudza, który z miłością w św. mieście prze;-:

niejaki czas bawi; takie też i naszemu Ojcu niemieckiemu, który się przy swoim odwiedzenia szczególnie sprawą niemiecką zajmował, żywo przed oczami stanęły; i on je chciał po szczę- śliwem powróceniu do Egiptu, swym miłym przy­

jaciołom opowiedzieć, ponieważ u nich bez w ąt­

pienia jak olej świeżo przylany do dalszego pa­

lenia płomyka miłości do ziemi św., do 0 0 . Franciszkanów a szczególnie też do naszego insty­

tutu niemieckiego za wolą Boga się przyczynią.

Aleksandrya, w czerwcu 1882.

Ojciec W ładysław Schneider, missyonarz apostolski.

(17)

Droga krzyżowa w Jeruzalem,

lii iii spgp

T a stacya, która nam przypomina przybicie Zbawiciela do krzyża, znajduje się także w ko­

ściele Grobu św. czyli na K alw aryi. Miejsce to oznacza dziś kw adrat mozaikowy na posadzce przed ołtarzem przybicia do krzyża.

(18)

P r z e g l ą d

d och o d ó w i ro z ch o d ó w T o w arzystw a B o żeg o Grohu w Górnym S z lą z k u w roku 1882.

U O C H Ó D . *

I. Zwyczajne roczne składki:

Przez F. M. z P o d l e s i a ...^ 16

F. P. z G o l a w c a 30 50

P. S. z P a p r o c a n 13

Pł. z D o m b r o w k i... 6

„ Pn. z D o m b r o w k i... ... 18 50

„ W. z B y t o m i a ... 9

„ ks. prob, z C h o rz o w a ... 80 10

„ ks. dziek. W. z Wieszowy . . . 22

„ M. z B y t o m i a ... 1

„ ks. prob. Ch. z Miasteczka . . . 10

P. B. z C ielm ic 30 30

P. P. z G o l a w c a 30

T. L. i M. L. z Wilkelminenhiitte 10

Kadzionków 77 20

Toszek przez T. Rz 18

M a tzk ir cli 6

Poznań . . . . . 39

Opole (przez ks. Ń . ) 33 50

-Łoncznik ...22 60 Koźle i o k o li c a ...126 Kostenthal (G o s'c ie n c in )... 260 10

Prudnik (przez ks. K . ) 361 50

Prudnik i Ruda (przez P . ) ... 339 Kierpień przez Th... 60

jubileusz ja łm u ż n y ...60

na pewu^, in t e n c ję ... 4 50 Niemieckie Piekary ... 100

Wielkie Strzelce . 100

Do przeniesienia 1883 — 80;

(19)

Z przeniesienia M 1883 J, 80

G ło g ó w e k ...128

K o m p r a c h c i c e ... 115

S zeroka... 400

K y b n i k ... 200

Ostróg, Hammer i Błażejowice . . . . 57 30 B en kow ice...94

M is t it z ... ... 39 50 T u r z a ... 37 50 B u d z i s k ... ... 18

D z ie r g o w ic e ... 6 50 Hammer 32 50 Leng i O s t r ó g ... 2

Racibórz, Ostróg, Hammer, Liszek, Mar- k o w i c e ... . . 240

Suma ^ 3254 ^ 10 II. Ofiary na msze św. Rybnik Dr. K...... . . . Ji. 370 Niemieckie P i e k a r y ... ... 20

Wilhelminenhütte T. L. . . . . . . 20

Wielkie Strzelce 200 Miasteczko ... 97 50 C h o r z o w ... ... ... 12

Poznań . 3

Suma ^ 722 J, 50 Ogółem wszystkich dochodów z Górnego

Szl^zka w roku 1882 3976 60

Przeniesienie przewyżki z roku 1881 . . 763 59 Suma M. 4740 Ą 19 K O Z C O Ö D .

Za polskie broszurki Towarzystwa . . dł- 103 Ą Porto i przesyłka . . . . . . . . 12 70

Do przeniesienia Jl 115 „j 70 2

(20)

Z przeniesienia j i 115 4 70

N a msze św. o d esła n o 722 50

Do zarządu tt Kolonii odesłano . . . 2845 70 8uma J i 3683 J, 90 Z E S T A. WIEOVIE.

Dochodu ... J i 4740 19 R o z c h o d u ... . . . 3683 90 Pozostaje stan kasy na rok 1883 ! . Jt 1056 s 29

Rozkrzewienie wiary katol. w Ziemi św.

w roku 1881.

Kościół katolicki w Ziemi św., ja k pisze Najprzewielebniejszy patryarcha jerozolimski w roku 1881 powiększył się o 400 dusz, pomiędzy któremi jest około 200 nowo nawróconych. P rzej­

ście na łono kościoła katolickiego dzieje się zwy­

kle ze strony chrześcian szyzmatyków, to jest odszczepieńców. T ak na przykład w wiosce A in-A rik mieszka blisko 200 szyzmatyków gre­

ckich, nie mających duchownego swego. Od dwóch lat złączyli się niektórzy z nich z missy- onarzem katolickim w Ram alla, który ich odtąd często odwiedzał i nauczał. Od tego czasu po­

wróciło ich więcej jak 70 do kościoła katolic­

kiego.

N a innem miejscu, zwanem Raffidia, co jest wsią bardzo zaludnioną, pokazuje się między ludnością szyzmatycką jeszcze większa przyjaźń

(21)

ku kościołowi katolickiemu. Usilnie prosili o jakie miejsce dla szkoły i kaplicy, i zbudowano im zatem w tym celu B pokoje, chociaż guber­

nator z łsTaplus pobudzony od Greków, wielce się temu sprzeciwiał. K ilka familii się nawró­

ciło i można się spodziewać, że w tej wsi pię­

kna będzie liczba katolików. Ci nowo nawróce­

ni nie są podani w liczbie powyższej.

Kiedy zaś z jednej strony kościół przyje­

mnie wzrasta, z drugiej strony duchowieństwo szyzmatyckie ubiega się o to, aby katolików nawróconych przywieść do odpadnięcia. Tak chciano katolików w Erm em in uwieść, obiecując im zbudowanie kościoła w ich wiosce; lecz mi- syonarz szyzmatycki odesłany, aby zakupić miejsce do zbudowania kościoła musiał powrócić nic nie wskórawszy. Do M adaba posłano bisku­

pa grecko-szyzmatyckiego, aby pobudzał całą ludność do powrotu do K arak, obiecując im przy tern obronę patryarchy greckiego. Skutkiem wy­

niesienia się stałby się całkowity upadek misyi katolickiej w Madaba, lecz nie słuchano na tę pobudkę, która misyi katolickiej nawet była ko­

rzystną, ponieważ kilku szyzmatyków postano­

wiło, wstąpić do kościoła katolickiego.

Lecz te radosne wypadki zamącone zostały odpadnięciem 200 katolików w Betlehem, którzy na początku przeszłego roku odpadli od kościoła katolickiego. Powodem tego było założenie no­

wego cmętarza przez Franciszkanów, z którym

2*

(22)

kilku mieszkańców nie było zadowolnionych„

Duchowieństwo szyzmatyckie korzystało z tego nieukontentowania i podawając ludziom pieniądze i suknie przywodziło ich do odpadnięcia. Lecz przeniewiercy wnet żałowali za swoje przestęp­

stwo i niektórzy chcieli się zaraz połączyć z ko­

ściołem. I przyjęto znów wszystkich, którzy uczynili publiczną pokutę to je st: co trzy nie­

dziele za porządkiem podczas nabożeństwa przed drzwiami kościelnymi z świecą w ręku klęczeć musieli.

To wielkie zgorszenie tylko jednego naśla­

dowca między wszystkiemi misyami patryarchatu w Gifne znalazło. Zły człowiek, który chciał wstą pić do stanu kapłańskiego, zwiódł, niemogąc dostą>,r pić wyświęcenia, blizko 80 osób do odpadnięcia, które jednak wnet po odprawionej pokucie pu-f blicznej do kościoła katolickiego przyjęte zostały.

Oprócz tego opuściło około 30 osób tej samej wioski zdrożność i pozostało katolikami; i teraz ludność katolicka równa się co do liczby ludności szyzmatyckiej.

Co się tyczy uczucia relijnego katolickiej ludności w ziemi św., która nareszcie jest bardzo zapalczywego charakteru, to powiedzieć można, że coraz więcej się wzmaga. Bo zkądże by była ta k wielka żałość za winę popełnioną, tak po­

korna prośba o odpuszczenie, tak chętne przyję­

cie pokuty publicznej? Oprócz tego znajdziesz u nich wielką wierność przy wypełnianiu oho-

(23)

wiązków religijnych, pilne odwiedzanie kościoła, częste przystępowanie do sakramentów św. i roz­

weselającą staranność o naukę dziatek. Chociaż życie religijne co raz więcój się rozszerza i wzma­

cnia, jednak stan rzeczy katolickiej w ziemi św.

wzbudza obawę, bo musi walczyć z współubie- ganiem się niekatolików. T ak duchowieństwo szyzmatyckie, które od 10 la t o parafianów swo­

ich mało się było troszczyło i szkoły swe poza­

mykało, otwiera takowe znów, spuszczając się na pomoc Moskali, rozdrażnia ludność szyzma- tycką naprzeciw działaniu misyonarzy katolickich i szuka nawet i katolików uwieść do odpadnię­

cia. Protestanci, którzy nad wielkiemi środka­

mi posiłkowymi rozporządzają, co raz dalej się rozszerzają; i choć nabożeństwo protestanckie mało się zgadza z charakterem ludności wscho­

dniej, to jednak gorliwość, z którą protestanci młodzież szukają opanować, swego czasu przy­

niesie owoce i rozszerzeniu wiary katolickiej będzie szkodliwą.

(24)

K airo w Egipcie 23. listopada 1882.

Opowiadania

z mego życia misyjnego podczas ostatniej wojny w Egipcie.

Napisał Ojciec Placidus, franciszkanin.

W . P . ! Racz przyjąć serdeczne podzięko­

wanie za przysłanie mi czwartego niemieckiego zeszytu towarzystwa „G robu Bożego.“ Czyta­

łem go z wielką ciekawością. Ojcu W ładysła­

wowi, współbratu memu, oświadczam chętnie zu­

pełność doniesień jego z 9. września, kiedy pisze: „z Kairo brakuje od 14 dni wszystkich wiadomości; już żadnego nie ma połączenia;

O. Placiduś sam tam jest.“ Od 15. lipca (w ten dzień opuścili nas nasi 15 współbracia, 0 0 . Jezuici, wszyscy księża grecko-katoliccy z ich biskupem, Maronici, Syryjczycy, jeden ksiądz kaldejski i kilku armeńskich, dalej siostry

„Dobrego P asterza“ i „Dames de la legion d5 honneur“ ) byłem razem z E ra Creseenzo, wier­

nym tercyarzem, stróżem domu. Ponieważ oby­

dwaj byliśmy wyćwiczeni w rzeczach wojny się tyczących i byliśmy razem we wojnie, i zapach prochu nie był nam dziwny, spoglądaliśmy na ówczasowy stan rzeczy w Egipcie — mimo stra­

chu ogólnego i następującego wyniesienia się, w którem pomiędzy pierwszymi panowie konsu-

(25)

Iowie, nasi protektorzy mieli udział, — z przy­

jemnością byliśmy gotowi jako dobrzy żołnierze nie zejść z naszego stanowiska i tak honor za­

konu ratować. Z resztą nie byłbym też mógł odejść ze względu religijnego; ponieważ z 35 ,,Braci szkolnych“ jeszcze było 8 zostało, któ­

rzy nie są kapłanami i pod moją jurysdykcyą stoją. Za zezwoleniem mego przełożonego, O.

Ermenegilda da Eerentino zaprowadziłem już w dzień odjazdu moich miłych współbraci grunto­

wną reformę mego domu wojskowego, przez od­

dalenie sług naszych Mohameda i Hassana ze służby na zawsze, a przyjęcie chrześcianina Sło­

wianina. Od niego dowiedziałem się, że jeszcze dużo arnautów, którzy są dobrymi katolikami, rusznikarzy i handlarzy broni jest w mieście, którzy mieszkali przy cytadeli i chętnieby się z moim pozwoleniem wprowadzili w opuszczone domy klasztoru naprzeciw leżące. Chętnie przy­

stałem na żądanie tych dobrych ludzi, ponieważ w czasie zgrozy i gwałtu wiernych i silnych są­

siadów mieć musieliśmy; było bowiem w naszej dziel­

nicy mniejszej tylko dwóch chrześcian pozostało, stary mężczyzna! chora niewiasta. Inni, najbliższych domów i ulic mieszkańcy byli gorliwymi maho- medanami. Nie małe zadziwienie sprawili ci ogromni synowie czarnych gór, kiedy wieczorem w ich ubiorze narodowym do nas przybyli i setki karabinów, rewolwerów, szabel i puginałów wy­

kładali. Skoro się rozgospodarowali, zawiąza-

(26)

łern z nimi (dwunastu ich było) przymierze za­

czepne i odporne. „Dobro, fala Bogu“ była ich odpowiedź na moje przedstawienia. Potem udałem się do prezesa policyi Ibrahim Bey Pohsi aby go prosić o dwóch żołnierzy do strzeżenia kościoła i klasztoru. Z największą przyjemno­

ścią prezes udzielił mi to zapewnienie, mówiąc

„Ojcze, nie bój się ani o Cię, ani o kościół i k la ­ sztor, kapłanów i zakonników noszę na głowie“ , dosłownie po arabsku: ,,ana bicheb fo el ras“ , noszę ich na głowie. Po tych zaręczeniach i grzecznościach posłał nam prezes dwóch żołnie­

rzy policyjnych i rozkazał im nasz dom obraniać i tego Ojca — pokazując na mnie, — wszędzie odprowadzać, inaczej, mówił, „powróz koło szyi, proch, ołów“ ! Ajenci policyjni odeszli, kłania­

jąc się głęboko, prosto ku naszemu klasztorowi św. Grobu. Tam też znalazłem tych posłusznych sług przy moim powrocie. Około południa za­

prosiłem ich do obiadu arabskiego, który był przygotowany z ryżu i makaronu. Słudzy po­

licyjni brali wszystkiemi 10 palcami potrawy im postawione według swego zwyczaju i powtarza­

li ten nieokrzesany zwyczaj codziennie, aż do wielkiego Ram adan czyli miesiąca postu, który prawie przypadał w czas wojny. W ten czas pościli, jak wszyscy muzułmanie, cały dzień, aż w ystrzał armatni im zachód słońca ogłosił, chwila, kiedy fajkę zapalić i skromną kolacyę w kla­

sztorze do siebie wziąść mogli. Oni mieli nawet

(27)

rozkaz i przez noc nas strzedz, lecz ja ich od tego uwolniłem i idąc do swej familii najprzód mi rękę całowali mówiąc: „mafisch h o f ‘ (nie ma strachu.) Strachu też wcale nie miałem, ani w pierwszych dniach w naszej idyllicznśj zaci­

szy, ani też ku końcu, kiedy byliśmy na śmierć skazani. Owszem byliśmy przygotowani na wszystko i przynieśliśmy Bogu nieraz ofiarę ży­

cia naszego. Jednak czytałem codziennie mszę św. publicznie, to' jest, w kościele dla publi­

czności otwartym. N a zadziwienie przychodzili wierni wszystkich obrządków, którzy pozostali w Kairo, licznie na ofiarę św. Kiedy dawałem popołudniu u braci szkolnych błogosławieństwo z najśw. Sakramentem, znalazłem obszerną ka­

plicę gęsto napełnioną, większą częścią schy- zmatykami, G-rekami i Armeńczykami, którzy w domie klasztornym bezpieczniejszymi być się mniemali, jak w ich własnym.

Ci klienci protegowani przez braci, odpo­

wiadali mi jak z jednych ust, na modlitwę w dyecezyach włoskich zwyczajną: „Dio sia bene- detto“ . (Niechaj Bóg będzie uwielbiony!) P ó ­ źniej dowiedziałem się, że ci szyzmatycy byli przedtem uczniami „Braci i sióstr dobrego P a ­ sterza4 ‘ i sióstr św. Franciszka. Chociaż mszę św. i religią znali i upodobanie mieli w obrząd­

ku łacińskim, jednak pozostali ci nieszczęśliwi ludzie w szyzmie i w herezyL Przyczyną tego zjawiska godnego pożałowania u Greków jest

(28)

pycha narodowa, która też jest źródłem nieusta­

jących grzechów przeciwko Duchowi świętemu.

Ztąd też pochodzi okropne zaślepienie ducho­

wieństwa szyzmatyckiego świętokradztwa do nie­

ba wołające o pomstę przy udzielaniu sakram en­

tów św., tak że kładą umarłemu hostyą św. do ust. Nie ma się więc czemu dziwić, że naw ró­

cenie tych, którzy od kościoła odpadli chociaż nie jest niepodobnem, je d n a k , bardzo tru- dnem. Jużci dożyłem podczas wojny przy­

padku nader cieszącego, że się jeden Grek w religii katolickiej dobrze wyćwiczony jeszcze przed swoją śmiercią nawrócił do wiary katolickiej.

Gdy ten chory usłyszał, że mówię po grecku, radość błyszczała mu z oczu. Uczeń ten Laza- rystów umiał jeszcze dużo modlitw katolickich na pamięć, był zawsze obecnym przy mszy rzymskiej i czcił, jak powiadał, serdecznie M atkę Boską; ona mu odzieliła tej łaski, że się jeszcze przed śmiercią mógł poprawić. Po w y­

znaniu wiary przyjął z czułą pobożnością sakra- menta św. Ciało tego Greka, jako też wszyst­

kie inne, pogrzebałem publicznie i uroczyście w starem Kairo na naszym cmentarzu. P rz y ta ­ kich przyłeżytośeiach odprowadzali mię agenci policyjni. Na nieszczęście eskadrę policyjną włoską tak napadła panująca bojaźń, że ją ani przez prośby, ani przez zarzuty tchórzostwa za­

trzymać nie było można. Naczelnicy i urzęd­

nicy podwładni wynieśli się z Kairo. Tylko

(29)

dwóch włoskich oficerów pozostało, lecz w ubra­

niu cywilnym. Przez czas biedy pokazali się Niemcy najodważniejszymi. Licząc jenerała au- stryackiego von Möckele, informatora księcia Mahmud, naszych wiernych, dużo ich brakowało, ale jednak mieliśmy jeszcze nad 500 Austrya- ków. Niemiecki aptekarz Sikenberger, któremu pruski jenerał von Plötz, przed swym odjazdem oddał agenturę konsularną, powiedział mi, że je ­ szcze 54 familii północno-niemieckich znajduje się w Kairo. Prancuzów i Włochów było mniej.

Jednak przy pogrzebie Francuza zabitego mo­

głem obecność tylu francuzkich urzędników po­

twierdzić, że z powodu tego miałem przemowę, której owocem było dużo dobrych spowiedzi na przyszły dzień. 25 powozów i 2 omnibusy je­

chały za trumną nieszczęśliwego rodaka. Po mowie pogrzebowej przyszło dwóch grzecznych Francuzów, dyrektorzy hidrauliki i zakładu ga­

zowego, do mnie, dziękując mi w imieniu kolonii francuzkiej, ,,za uczynek, którego nigdy nie za- pomnią“ . P rzy powrocie do domu spotkaliśmy się z bateryą arabską. Na nasz ukłon odpo­

wiedzieli oficerzy z grzecznością. P rzy powro­

cie do klasztoru znalazłem list Najprzewielebniej- szego arcybiskupa, ks. Anacleto Chicaro, w któ­

rym mi za to dziękował, że nie opuściłem mego stanowiska, mianując mnie proboszczem i łaski Boskiej mi życząc, abym wiernie i śmiało moją powinność pełnił. Łaska Boska w tym nader

(30)

ciężkim czasie dużo mi dała odwagi i w ytrw a­

łości, Jemu chwała! W każdym czasie pasto- racya w kraju muzułmańskim jest bardzo cię­

żką, lecz w czasie wojny między Turkami i ludźmi niewiernymi, kiedy fanatyzm religijny przez mowy „ulematów i szeików meczetów“

(kościołów tureckich) jest wyuzdany, misyonarz zawsze się znajduje w niebezpieczeństwie życia.

„Bo strachem najstraszniejszym jest człowiek w swem szaleństwie“ . To zdanie poety nadto się w ostatnich pięciu miesiącach sprawdziło. Nasi starzy słudzy klasztorni powiadali otwarcie O.

Crwardjanowi: „Ju ż po wierze chrześciańskiej, A rabi zwycięży nietylko Anglików, lecz też Włochów, Hiszpanów i Francuzów: wielki pan (sułtan) będzie panować nad całą Europą a re- ligia wielkiego proroka we wszystkich krajach będzie opowiadaną i przyjętą. Arabi jest wiel­

ki, Pan Bóg z nim“ ! Tak mniemali wszyscy zwyczajni muzułmanie ; ztąd nienawiść naprzeciw wszystkim chrześcianom która się w demonstra- cyach różnego rodzaju codziennie w głównem mieście wyjawiała. Dzieci przechodziły przez miasto wołając: „Zabić chrześcian! Seymour jest.

synem grzechu, synem psa (ebn el kelb.“ ) J a k szedłem do braci, aby im podać sakram enta św , wołali niektórzy fanatycy: „ P a trz , to kapłan frankoński, temu trzeba szyję urżnąć“ ! Takie przyjemności słyszałem też przy odwiedzeniu Ojca Yenanzio w Oonyentino, lub kiedy szedłem

(31)

do kanonika Monos, aby go i jego dwóch żo- xiatych kapłanów (koptyckich) odwiedzić, którzy z żonami i dziećmi tam pozostać musieli i wielce się bali. Kapłani ormiańscy pokazywali więcej odwagi.

Ormianie są księża katoliccy najlepiej wy­

kształceni na wschodzie; są bardzo szacowani w obchodzeniu bardzo grzeczni, oni żyją w bez- żenności. W K airo zaszczytnie się odznaczyli od innych kapłanów wschodnich przez to, że przynajmniej po dwóch przy swoich parafiach pozostali; z wielu zaś księży greckich, którzy mieli wielkie probostwo, ani jeden w mieście x>'e został. Dla tego był też nasz kościół pod- eżas jedynej mszy świętej, gęsto napełniony przez Greków. Grecy (szyzmatyccy) odprawia­

ją swoja mszę św. po staro-grecku i czytają owangelią ludowi po nowo-grecku. Potem przy­

chodzili do naszego kościoła Marónici, Syryjczy­

cy (katoliccy) i młodzieńcy przyjmowali ode- mnie komunią św. pod jedną postacią. Bojaźń, aby nie byli zm asakrow ani, przyprowadziła wszystkich do kościoła i do przyjmowania sa­

kramentów św., do których już przez dużo lat nie byli przystępowali. J a k prawie przed wiel- kiem wyprowadzeniem się z Egiptu Europejczy­

cy oziębli swe dzieci dwu- i trójletnie w masach przynosili do chrztu św. (tak że 3 kapłani bez­

ustannie chrzcili a czterech świadectwa chrztu pisali), ta k też nie mało matek przywodziło

(32)

swoje dzieci do chrzcielnicy. Lecz jakie to m atki! Chrześciańskie, ho są chrzczone, F ra n ­ cuzki, Austryaczki, ale wydane ja k mówiły, za Turków! Daremnie napominałem wielu z tych

„Turków “ , którzy we Francyi i w A ustryi n a ­ ukom się oddawali i ożenili się, przystąpić do wiary katolickiej, lecz zawsze dostałem tę od­

powiedź: „O tej rzeczy będziemy inny raz mó­

wić.“ — W starem Kairo miał stać stary B a­

bylon (pewnie tylko ja k i kasztel), bo Kairo, nowoczesny Babylon, nie ustępuje co do moral­

ności staremu w niczem a może go jeszcze prze­

wyższa.

W ojna oczyściła Egipt z śmieci i w yrzut­

ków pół świata, które się tam nazbierały z k a ­ żdym przybyciem okrętu, jakie rozmaite państwa rodakom swoim posłały, odeszło tysiąc osób z k raju Francuzów. Między Grekami i W łocha­

mi, którzy opuszczali Egipt, widzieć było można rozbójników najgorszego rodzaju. Konsulowie dali im chętnie potrzebne paszporty, aby ich się pozbyć. N iektórzy jednak mimo usilnych za­

proszeń, aby się wybrali z Egiptu, pozostali w mieście. Często trafiłem na takiego człowieka w ulicach miasta, lecz w czasach, kiedy na wszy­

stkich miejscach śmierć chrześcianom groziła, pozdrowili mię grzecznie, skoro mnie ujrzeli.

Lecz dotąd opowiadałem tylko niemiłe epi­

zody z życia mego misyjnego, wolno mi zatem będzie też i o rozweselających rzeczach niecoś

(33)

powiedzieć. W ostatnich czasach nigdy nie p ła­

kałem, ani w momentach, kiedy życie moje było w największem niebezpieczeństwie, lecz czasem się też serdecznie śmiałem, kiedy inni płakali.

T a k rozweseliłem się bardzo, ja k mi jeden Arab łaciński ze łzami powiadał, że swoje ziobro stra­

cił. ,.Dobrze,“ odpowiedziałem mu, uśmiechając się, „jeżeli znajdę twoje ziobro, oddam ci go nazad“. „Gdzież ta k mogłeś stracić jedno z twych 24 ziober?“ pytałem go się. „ J a tylko mam jedno ziobro“ odpowiedział mi Arab, „a to się dzisiaj, chociaż my już dawno w małżeństwie żyjemy, na policyi ogłosiło za T urka.“ Jego ziobrem była więc jego żona. „Cóż mam więc czynić, aby Ci oddać twoje ziobro?“ pytałem się dalej. „Proszę mi napisać bilet z wielką pieczęcią i nadmienić, że ona jest moją małżonką.“ N a ­ pisałem więc reklamę w tern zdaniu do przeło­

żonego policyi. P o nie długim czasie przyszło dwóch żandarmów z niewiastą, welonem zasło- nioną ku klasztoru. Za nimi szedł człowiek.

W net poznałem w nim tego, co stracił był zio­

bro. Z ciekawością oczekiwałem tych rzeczy, które się przedemną miały dziać. „Pokój z to­

b ą “ , mówił jeden z żandarmów. „Pokój z wa­

mi“ , odpowiedziałem według zwyczaju. „Cze­

go chcecie?“ „Przełożonego“ . „ J a jestem, który z wami mówię. Po innych jeszcze zwy­

czajnych pozdrowieniach przyszła długa mowa, której krótkie znaczenie było, żebym poszuki-

(34)

wał, który z małżonków jest winnym, aby był ukaran. Ponieważ mi już przedtem wiarogodni świadkowie byli powiedzieli, że w tym przy­

padku oboje są winnymi, postanowiłem krótko się z nimi odbyć. „D la czego poszłaś ty na policyą“ ? pytałem się niewiasty. „A by zaska­

rżyć mego męża, ponieważ mi nie chciał dać pieniędzy na utrzymanie gospodarstwa“! „ I dla tego chciałaś zostać Mohamedanką“ ? pytałem się dalej. Przy tern poczęła głośno płakać i zapewniała mię, że nigdy nie chciała odpaść od swej wiary, ale przeciwnie, że ona chce: w ła ­ sce Boskiej, a nie w rękach Turków umierać.

Po tak rzetelnem wyznaniu tej niewiasty, mó­

wiłem do jej oskarżyciela, męża: „Słyszałeś, że twoja żona nie odpadła od swej wiary, więc ty ohełgałeś mnie. Powiedz mi prawdę, albo cię dam batem przetrzepać.“ „Ach, już tyle do­

stałem batów pod podeszwy u nóg, to musiałem wierzyć, że . moja żona została muzułmanką“ .

„D ałeś ty twej żonie dosyć pieniędzy na u trz y ­ manie?“ pytałem się dalej. „Tak je st!“ „N ie!“

mówi niewiasta, „on mi tylko dał parę pi astr ów.“

„C halar!“ (dosyć mocnym głosem powiedziałem).

„W idzę, żeście obaj winni i k ary godni.

Drukiem T e o d o r a Z a l e w s k i e g o w Gliwicach,..

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(35)
(36)

S ' ' 5' '' '

-

z : ..i :- ■ ' r :

4 r\> v. •• •.' ■' V . 8:7T- ' • " . r. • t': ••■ ^ - >>

■ ST

-.'V ^ :&•

'1 '■f -

v >- - >

. V V , ,

aev

' , ix,

- l

i .--'X Ä

; '; . . - c .- ■ i '■■■>-Sv--'. ■: • : -1-? .,- . 3 s.; ?! H^ y : : . - y/-; -i ,

i ' ^ . - " J -'?

' - ’ '' ' 1 r

X - _ ' - •

- Y . . Y V J - S , Y - , - . T Y y

, • Ä'A

■ ■ - "■ .' s ,. Y .. : s..

s.':_

y \ - ^

V - Y

, . A ( - ‘

- •-^'C

’ Y Y • - . , Y 'V: a Y - " .

' ^ X X-' ‘ ' " / f • ’

v r-r

’ 'v; t ■

-

t,. ,

• — ' ' V-' . $> :■

j ■ j : - Y ■

- ę -

Y .,fÄ ;:V- ' Y-V

:T:Y s .'vrV .v7^ ' ' -

. , I y,'" ’y 'YY'; X'; . , . ' " ' ,- Y , ' S r , ^ ^ ^ X ( (

^ ' 7 - 0 s : ' x r '

's',y:. ■. ;,> Y tY y '. y y Y ' ' : y y .' . y ''

N. ' —y-' . ‘

■■ f 7:; :•• ' ' ^r) ■

l*. 'Y/-V .. .

•; - r.

\-;s; V» '; > Y-

Z V- ' p ' C ' ^ S : ::' Y -■ - ^ ' ' P V" Y ... r..',> ^ X- P 7 - p .p ... ■ ,7 ; '

- T •• .* • J3-: P 7 ‘ •- ^ 7 ^ ' ~ ' • . • :.- •/ -i

7 :--■ ■-- ' " . ''.-7 7 P:y -7'

v '

' -

77'i'777

Cytaty

Powiązane dokumenty

zna byl przytomny, który ciągle się kłaniał i w grecki sposób się żegnał; na ostatku rozda­.. wano

N a tę niemiłą wiadomość zdecydow ała się część naszych za ­ możniejszych pielgrzym ów za tę wątpliwą łask ę podziękować, aby się aż ku wieczorowi

cenia spodziewać, przeciwnie nowonawróceni znajdują się w niebezpieczeństwie odpadnięcia od wiary katolickiej. A niestety kilku odpadło, jednak smutek ten nas tern

czenia komu, wtenczas zdejmuje turban, w kłada pismo pomiędzy białą i czerwoną czapkę i wdziewa znowu cały zawój, potem z pewnością najmniejszy papierek z tak

Cała ta prowincya za czasów, gdy Palestyna była zwaną, „obiecaną Ziem ią“ gdzie mleko i miód płynął, była najurodzajniejszą i osobliwem błogo-

Było to bowiem onego czasu, gdy rabusie Ma- dianitów przez lat 7 Judeą ciężko dręczyli, ta k iż wielka liczba żydów przed mieczem tychże nieprzy- * jacieli

wym i Maryi błogosławionój między niewiastami, bawiliśmy się. Oto Marya i Józef zabierają się na niejaki czas opuścić Nazaret. Czas się zbliżył, więc

M arya Panna, dowiedziawszy się, że Faryzeuszowie jej Syna zabić chcą, wielkim strachem przejęta i przelękniona dobiegła aż na m ały pagórek lub wzgórze u