• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Nowa : Kurier Zielonogórski : tygodnik : Zielona Góra R. I, Nr 18 (10 maja 1990)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gazeta Nowa : Kurier Zielonogórski : tygodnik : Zielona Góra R. I, Nr 18 (10 maja 1990)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

*CTg?iRwgw»»:,» - ^ m . - y;r r, sa

.

Dziś 2 4 : strony . j

W i Z a w s z e o b o k j e s t c z ł o w i e k — s z c z e g ó ł y f e s t y n u

w D r z o n k o w i e (19. 0 5 . ) i D y r e k t o r n i e c h c e p o u c z e ń

M P r ó b a d i a g n o z y — c z y l i l e k a r z e w r e d a k c j i „ G N “ M

W P K S - i e — s a m o s ą d W : R a p o r t k a s o w y z... b o i s k a

P r o g r a m TV, kin i t e a t r u

BSHMUnnrTa

N a jp ie rw , n a jz w y c z a jn ie j w św iecie t a b r a - k l" b en zy n y ; tu znaczy w ogóle b y ła. a le n ie b y ł* i nie m a je j w s ta c ja c h C PN . N » i „beu zynow a b o m b a ” poszła w górę! O d w o łan ie d y r e k to r a n aczeln eg o C e n tra li P ro d u k tó w N af

•w y c li. ro z le w a c z e b en zy n y n a z y w a ją „ p o ­ p ra w ie n ie m m a k ija ż u ’-. S y ste m o w ą p ró b ą s ił je s t n a to m ia s t a k c ja p ro te s ta c y jn a łó d zk ich

►enzyniarzy. W cześniej, w u p a ln ą n ied zielą 6 m a ja . z a b u lg o ta ło w śro d o w isk u lu b u s k im —

■w Ś w ie b o d z in ie sp o tk a li się nasi s p rz e d a w - a n i c p o l d i j d j co n a jm n ie j d w u z n a c z n y m s ta tu s e m sw o jeg o zaw odu.

P

rzed próbą spojrzenia na m onopolisty­

czny k an iste r CPN -u, odpow iedzm y na skądinąd tru d n e p ytanie: dlaczego b en ­ zynowe źródełko nagle podeschło? Otóż nie

" u ru* to jednoznacznej odpowiedzi. W tajem ­ niczeni mogą tylko snuć domysły. A nie jest tajem nicą, że O kręgow e D yrekcje CPN — jest ich w k ra ju siedem naście — próbują zaatom i zować Centrali;. N ajpraw dopodobniej ostatnie kłopoty z benzyną zostały sztucznie sprow o­

kow ane przez .pośrednią czapę a d m in istra ­ c y jn ą ” jaką są O kręgow e D yrekcje. Zielono­

górscy benzyniarze nazyw ają tę operację po im ieoiu; b ru ta ln ą próbą upodm iotow ienia dość '"'Htpliwej działalności OD CPN. Recepta jest prosta: Sparaliżow ać rynek, następnie urw ać j C entrali. Tym czasem okazało się, że sie- e ,n n aśtu pośredników nie ma żadnego w ply Wu na d ystrybucję, bo w ystarczyło zachw ia­

ne w C entrali i efekty m ogliśm y ocenić w Ostatnich dniach.

W yobraźm y więc sobie n astęp u jącą syt-u- Głę: nie ma C entrali, d ziałają tylko ssm o- uzieine s tru k tu ry okręgowe. Na Ziem ' Lubus ,a D yrekcja mieści się w Now ej. Soli.

, nie jest tru d n y do przew idzenia: w lęgach położonych najbliżej źródeł d y stry - benzyna byłaby najtańsza. Na przykład _ (C iąg d a ls z y n a s tr . 14)

a a f i

Rvs. A N O K Z łU M LECZK O

Zielona Góra Tygodnik

ind. 3 5 9 4 9 1

DO W YGRANIA 100 0 0 0 ZŁI

C O T Y G O D N IO W Y

KONKURS ^ j

G A Z E T Y N O W E J

ROK I NR 18 90 10 MAJA 1990 R 1500 ZŁ

o s t a t n i e j c h w ili!

jft Pal A KOM 2 ROBIMY NUMBf^

l UMIEŚCIMY IW M^t>1Y

NIEMCAMI A m ib

(2)

Mój kandydat do samorządu

Urodził się pod znakiem Bliźniąt. Według astrologów, ludzie spod tego znaku lubią wciąż coś zmieniać i poprawiać, rzadko kiedy su zadowoleni z istniejącego stanu rzeczy, no ,%oość ma dla nich nieodparty urok. Pewnie 'dlatego, po uzyskaniu dyplomu na politech­

nice, ukończył studium dziennikarskie i podyplomowe studia praumo-administraeyj- n e.

Jego imię powstało ze skojarzenia staro- angielskich stów : pomyślność i obrońca. O- znacza człowieka, który jes< w stanie zapew­

nić komuś (także całemu rodowi miastu lub Ikrajowi) należną opiekę. Nie mti to oczywiś­

c ie żadnego znaczenia, ale przyjemnie pomy­

śleć, że mogłoby mieć...

__

Nie mogąc m iesiącam i doprosić się w ADM- ie o naprawę drzwi do budynku, wymonto­

wał je... i wstawił do gabinetu dyrektora

PGKiM. Już następnego dnia drzwi zostały naprawione. Opinie lokatorów i urzędników o tym incydencie były zgoła odmienne. Cóż, z reguły jest kontro wersyjny.

— & —

Wyrzucony drzwiami, wraca oknem. Szuka dziury w całym. Wierci dziury w brzuchu.

Ma za złe. Jest uparty jak osioł. Jak buldog

nie popuści. Nie lubi gadaćzamiast.

Potrafi dopiąć swego.

— # —

Chętnie cytuje Bratkowskiego: „Niemoż­

ność jest przede wszystkim kwestią zgody na nią. Dlatego rzeczy niemożliwe dzielą się na te, które po głębszym zastanowieniu prze­

stają się nimi wydawać i na te całkowicie niemożliwe, które wymagają więcej czasu.

Oraz cierpliwości”.

--- --

Zapytany o hasło wyborcze, odpowiada:

„Zielona Góra — dla ziclonogórzan” (co ozna­

cza w podtekście:Biurokraci, autolcraci, ma­

nipulanci, pozoranci, lawiranci — do domu”).

Lub też: „Obywatele wszystkich ulic — łącz­

m y się” (rzecz jasnasolidarnie).

Opowiada się za stworzeniem lokalnego sy stem u komunikacji spoleczn*.j (prasa, radio, telewizja), który gwarantowałby działanie samorządu i administracji Zielonej Góry

„przy otwartej kurtynie”. Głosi, ze każdej władzy nałeży patrzeć na ręce.

Nie obiecuje gruszek na wierzbie Wierzy, że można...

&

Uważam go, mimo pewnych wad. za cał­

kiem sympatycznego faceta i z pełnym prze­

konaniem będę nań głosował. Jak tu zresztą nie głosować na samego siebie?

EDWARD J. MIN CU Ił

f l M l f f i -

n it a iA ii

S u tery n a była za S anacji ostatnim szczeb­

lem

d rabiny m ieszkaniow ej. O statnim — zna­

czy pierw szym . Z suteryny dopiero wycho­

d ziło się w św iat. Czasy się zm ieniły i z pod

*iemi m arzenia zaw ędrow ały pod dach. D ra ­ m atyczna sytuacja m ieszkaniow a spow odow a­

ła, że m an sard a — m iejsce arty sty czn eg o « k - scenłryzm u — stała się rasow ym m iejscem do m ieszkania. Strychy są z n a tu ry przew iew ne i prowizoryczne. J a k nasza obecna rzeczyw i­

stość. Z prow izorycznością walczym y, to zna­

czy każdy jak p otrafi uszczelnia sw oją w łas-

« ą rzeczywistość. I w łaśnie naczelnym pro ­ blem em w przy sp asab ian iu tego — jakby nie zw ał — m iejsca „pod niebem ”, jest uszczelnia nie. Sposobów uszczelniania jest bardzo dużo i dlatego w arto się głęboko zastanow ić, czy w ata szklana je st lepsza od styropianu.

Jeżeli um ów im y się, że rów nie dużo jest ispssobów „uszczelniania’’ prow izorycznej r z e ­

czyw istości — zrozum iem y dlaczego tu i ów ­ dzie pojaw iają się w ątpliw ości. O to w m ija ­ ją c y m czasie PRL-u takim sztandarow ym

sposobem były czyny s p o ł e c z n e . J a k o , ze ż y ­ c ie nie znosi pustki, dziś czyny społeczne za­

stęp u je się akcjam i charytatyw nym i. P o­

-wiedzmy od razu: k ażd e b e z in te re so w n e d z ia ­ ła n ie , p o św ięcen ie w ła s n e j a k ty w n o ś c i d la d ru g ie g o czło w ie k a, je s t szlachetne i n ic “ dzi ż a d n y c h podejrzeń. Rzecz je d n ak W

tecznośei i krysztaiow ości intencji- O iłe wiel ki k o n ce rt absolutnie w ybitnych arty stó w , przynoszący setk i m ilionów złotych zysku pozw ala na stw orzenie czegoś trw ałego, np zbudow anie ślizgaw ki dla dzieci sam otnych m atek, to in try g u je z pew nością połowiczność w ystąpień groszowych arty stó w np. cyrko­

w ych. Pow ie ktoś, że jesteśm y na Budowie w redni, bo niew ażna je st sum a, tylko in te n ­ cje. Ale w Zielonej G órze na szlachetny cel pośw ięca się w pływ y np, ze spektaklu, na k tó ry n orm alnie przychodzi niew ielu ludzi.

A rtyści robią sobie krzyw dę p auperyzując w szlachetny sposób w łasna sztukę. A prze­

cież sztuka pow inna być najw ażniejsza. Cel c h a ry taty w n y m a być tylko szlachetną poin­

tą doznania artystycznego. Nie należy oczy­

wiście, wobec powyższego, postponow ać cji aktorów , Są św ięte! Może 5 b rać skuteczniejszą form a „uszczelniania rze- - S T " sk u tek w szystkich ak c ji c h a ry ta ­ tyw nych je st polowniczy. P rofesor K o tarb in - ski — niew ątpliw ie człow iek szlachetny preferował; prakseologię. Z in n ej zaś strony, szukając rozw iązań system ow ych, P ^ y p o m m a się A ndrzej B ursa w ystępujący w o ■ bractw a B ursa wnosi, ze jałm użna n.e ta k do końca potrzebna żebrzącem u. To daw ­ cy odczuw ają saty sfak cję z jednorazow ej

Strychy

sziachetncśei. Ergo: żebraków w ym yślili moż ni, żeby zaspokoić sw oją w ew nętrzną p otrze­

bę „bycia d o b ry m i”. Z resztą na Zachodzie ist­

nieje piękny zwyczaj anonim ow ości „szlachet n y ch ”. U nas „dobrzy i piękni” przekom arza­

ją się, kto je st pierw szy vsród szlachetnych.

A tak n ap ra w d ę powszechność au to rsk iej szlachetności cofa nas niechybnie w czasy po zytywizm u.

S trychy dobrze uszczelnione są naw et pięk­

ne, ale nie rozw iązują p roblem u m ieszkanio­

wego. J a k wzorce z w ielkiego św ia ta prze­

nieść do Zielonej G óry? Oto plastycy i akto- rzy mogliby sprzedaw ać tony cukru.

wanego przez bogatych cinkciarzy. *’*<7 . ń

neść g w aran to w an a 1 nie będzie niedomow-en

artystycznych. ' .

Z sandauerow ską nadzieją.

p ow stają wyłącznie rm- - B r d a c h z a c i ­ nam y t ó e r a i na Budowie m a k u ta tu ię z przeznaczeniem na wy tapetow anie m ieszka­

nia jakiem uś bezdom nem u.

P an.C ZESI U

Ę . S .

W ostatnich „R obotach" nadgorliw y cho­

chlik, z „zejścia” „N adodrza” zrobił „zajście a z ’ pragnienia przezw yciężania „obcości”

S tarego i Nowego T estam entu... pragnienie przezw yciężania „obecności ’ N i S T estam en tu.

O związkach chleba z festynem

Miniony tydzień upłynął zielonogórzanom na festynowaniu. Wierna tradycji pierwszo­

majowej socjaldemokracja, zorganizowała w okolicach stadionu przy Sulechowskiej festyn SdRP Może to niektórych zdziwi, ale uw a­

żam tę imprezę za udaną. Kiełbasa (co praw da bez chleba, ale wszyscy pamiętamy, ze przed wtorkowym świętem wybuchł w mieś cie skandal chlebowy), nieśmiała polityczna agitka, handel obwoźny i niezły koncert w wykonaniu kandydata SdRP A dama Rusżczyń skiego wraz 3 grupą Rogala, rozluźniły nie­

co nadszarpnięte nerwy miastowych i ludzi. A że wszyscyjak się to mówitkw im y je

szcze ,w stereotypach minionego systemu, to i nieco plebejskiej rozrywki było nam trze­

ba, przy braku czerwonych flag i zamaszyś­

cie podążającego pochodu.

Dla mieszkańców „miasta na bocznym to­

rze" nie szyld tej imprezy byl jednak istot­

ny. Po prostu nagle ktoś, coś zorganizował i ludzie przyszli, częściowo może Ucząc na zre kompensowanie braku pieczywa.

Przybyli też: 6 maja (choć pieczywo juz wtedy można było dostać) na festyn naszej , Gazety” do Przylepu. Może bez tak wielu atrakcji, ale... do przelotów nad miastem clię tnych nie brakowało. Jeszcze o 18.30 zabiega

no o bilet. Festyn z pomysłu szefa zielonogor skiego Aeroklubu pik. Marchlewskiego się udał chociaż podobno sam naczelny „Gaze­

ty Lubuskiej” będąc w Przylepie, c z e k a ł na zbyt małe atrakcje. Może dlatego „GL na­

stępnego dnia zapomniała odnotować naszą imprezę.

Dziś zatem proponuję zapisać w notesie re porterskim szefa „GL”: i9 majafestyn to Drzonkowie, i czerwcamecz: księża dziennikarze „Gazety Notcej", a 3 czerwca zapraszamy dzieci znów do Przylepu.

ANDRZEJ BUCK

2

(3)

u

ma-

iu”).

Bt’2 -

*V dio, unie ióry :dej

rzy,

cat- rze- sztą

IKR

y

rnoż rze- ist- :het rza- ych.

kiej y po ięk- nio- rze- itto-

! C Z - : c- fi

ieła z .ka- 31U ho- ie*\

ś e i ”

;nie oeił

n

o o r się :e- na

»i«-

;!:

re w

A N N A BU ŁAT-R AC ZYŃ SKA

S p o tk a liś m y się p rz y p a d k o w o u k sięd za iie r r m a n n a . A d am p rzy szed ł d o g ad ać s p r a w y d u ż e j im p rezy , k tó r ą o rg a n iz u je 19 m a ja w l> r/o n k o w ic. ..P o m ag ając in n y m - p o m ag asz sobie — to h a sto festv n u . Z p o m y słem nosi! się od d a w n a . T e ra z w szy ­ stk o je s t ju ż d o p ię te n a o s ta tn i n ie m a l guz ik. F e s ty n ro zp o czn ie się M szą Ś w ię tą w p le n e rz e , na n a jw ię k s z y m h ip o d ro m ie o śro d k a. T ego jeszcze n ie liyto.

P

o mszy zaplanow anej na godzinę 11 rozpocznie się w ielki festyn rekreacyj :3 1:y - Będą przejażdżki konne dla dzie-

Cl 1 m ożliw ość popływ ania w krytym basenie. K ierow nictw o ośrodka obiecuje sto­

iska z przekąskam i, a A dam funduje dzie­

ciom frytki i słodycze. Zielonogórski Ośrodek K u ltu ry przygotow uje blok artystyczny. Otwo l yy g° k oncert chóru z P arafii N ajśw iętszego Z baw iciela, a zaraz potem w ystępow ać będą dzieci z zielonogórskich zespołów artystycz- n'VC,h ~ m - in: ..M aiwinki". „M aki”, tancerze ioc.v and rolla, a także-m łodzież — o rk iestra z „budow lanki”, g rupa country „R ogala” z

ZOK-u.

G w o źd ziem p ro g r a m u c a łe j im p re z y , k tó ­ re j p o m y s io d a w c ą i o rg a n iz a to re m je s l g r u ­ p a c h a ry u ity w n a z p o d z ie lp n o g ó rsk ie j Raculi, b ęd zie lo te ria fa n to w a . D o c n ó d z n iej p rz e ­ z n aczo n y z o sta n ie na D o m B r a t a A l b e r t a w

Z i e l o n e j G ó r z e o r a z na p o m o c l u d z i o m p o -

krzyw dzonym przez ios /: Raculi, Drzonko-

wa ora* okolicznych wsi Takich lucłzi jest w

racu*skiej parafii wielu Z reszt i} nie tylko

tutaj.

Trochę fantów loteryjnych już u dalb się zgrom adzić. Na przykład spółka „W adar” u- iu n d o w aia kom plet taśm m agnetow idow ych, a zakład kserografii „Quick pomógł w roz­

propagow aniu festynu. O biecuje pomoc U rząd Gm iny w Hacuii, „W esta”. „M aiubex”, „Pola- le x . „M oratex > inn> D okładają się pry ­ w atn i ofiarodaw cy Do podarow anych przez nich pieniędzy A dam dołożył k ilkadziesiąt tysięcy i kupił m łynk. do kaw y

K onto loterii je st otw arte, a każdy spon sor m ile w idziany - mówi A dam , który sze- lu je g ru p ie organizatorów . — N ajchętniej Pi zyjm ierny k o n kretne fanty. Z pieniędzm i zaw sze w iążą się określom . problem y. J e d ­ nak ucieszy nas każdy p rzejaw zain tereso w a­

nia.

Zarów no A dam jak i op.ekun duchowy grupy, proboszcz G rudziecki m ają obawy zw iązane z ko n tak tem i prasą. A dam mówi, ze gdyby nie konieczność zareklam ow ania im prezy, nie zdobyłby się na rozm ow ę z dzien­

nikarzem . Bo dziaialności charytatyw nej nie u p ia w ia się dla reklam y — Na szczęście ni- f m e k andyduję - zaznacza — To żadna k am pania przedw yborcza

\ siijdz H errm ann życzliwym, przyjaz 5% r*ym okiem patrzy na poczynania a Adama. Z nają się od bardzo daw na.

To w łaśnie nastoletni A dam K w aś­

niewski jako prezes m in istran tó w w itał no­

wego proboszcza p ara fii N ajśw iętszego Zba­

w iciela w 1971 roku

POMAGAJĄC INNYM

POMAGASZ SABIE

festyn rekreacyjny

D r z o n k ó w

19.05 godz. 11.00 - 22;00

Od tam tej pory ich drogi często, się krzyżo- waiy. — Ksiądz H errm ann niby drugi ojciec był przy mnie i dodaw ał mi otuchy kiedy przeżyw ałem ciężkie chw ile — mówi dziś Adam - P om agał sforsow ać szczególnie nie­

bezpieczne życiowe zakręty. Od takich za k rę­

tów n ik t chyba nie jest wolny. Dlatego do­

tyczyli. T rzeba się z tym pogodzić, chociaż czasem jest ciężko i nie jest to p ro ste”.

Nie został ani księdzem, ani., tenisistą, cho ciaż w iele w skazyw ało na to, że się ta k stać może. Jak o n asto latek g ryw ał z pow odzeniem w zielonogórskiej „L ubuszance” na kortach położonych w m iejscu, gdzie dziś stoi dom tow arow y „C entrum " W 1907 roku w deblu z A ntkiem S zym ańskim w ygrali n aw e t z Woj ciechem F ibakiem Ale w tedy, nie wdedzieć skąd, nagle p rzyplątała się choroba — n a d ­ ciśnienie. T rzeba było zrezygnow ać ze sportu.

Na szczęście Adam m iał w ięcej pasji. G ry ­ w ał na gitarze, śpiew ał, udzielał się w szkol­

nym k abarecie ..D iscipulus”. sporo czytał.

1 m iał coś jeszcze, a na dodatek pewność,- że to je st najw ażniejsze O pow iada dziś, że nigdy żadna piłka czy zabaw a z kolegami nie w ygrała u niego w k onkurencji z nabo­

żeństw em w -kościele. „M odlitw a zaw sze była u m nie na pierw szym m iejscu. 1 ta k je st do dzisiaj” .

— K iedy byłem już na sw oim i założyłem rodzinę — m ówi — w ciąż w ydaw ało mi się, że stać m nie na w ięcej, niż to, co robię.

W ubiegłym roku, kiedy córka szła do Ko­

m unii, w padł na pomysł uak ty w n ien ia grupy ch a ry taty w n e j przy p ara fii w , Raculi. W pro boszczu G rudzieckim znalazł życzliwego

■i..:::

t i.. '-V -

fe.

V. ' - -

I t > .i ' ' - '\ §

ą - r* 8§ 5

• v ' " *

brze, kiedy jest w tedy obok, blisko drugi człowiek — życzliwy i gotowy do pomocy bez wgziędu n a w szystko

Po raz* dr.ug, rozm aw iam z A dam em na zapleczu b arku w zielonogórskim am fi­

teatrze A d am ' prow adzi ten barek od pew ­ nego czasu. Napoje, słodycze, papierosy — nic wielkiego. Młodzi ludzie m a ją się gdzie podziać po południu. — Biznes? — śm ieje się A dam — Cóż lo za biznes. Jest um iarkow any zysk i to sta rc za Pieniądze, jeśli Bóg da, sa ­ me przycnodzą do człow ieka. A jeśli tak się zdarzy, me należy się tego wstydzić — tak samo zresztą jak ubóstw a. To wszystko jest Judzkie

A dam ow i pod w zględem m aterialn y m po­

wiodło się. W ybudował dom prow adzi i ro ­ zw ija interesy. Nie tylko z m yślą o w łasnej rodzinie.

O pow iadając o Sobie A dam nie dzieli in­

form acji na „pry w atn e" i „oficjalne” czyli do w iadom ości Je st szczery, obnaża naw et w łas ne słabości. „Błądzić jest rzeczą ludzką, a jeśli się z kim ś rozm aw ia, to albo mu się ufa albo nie”.

— Jestem jaki jestem —- przy zn aje —- Nie zam ierzam niczego z życia w ykreślać czy wy m azyw ać D opiero kiedy człowiek zaakceptu je siebie, n aw e t sw oje b ‘edv i słabości, to w tedy będzie mu łalw iei zrozum ieć bliźnie­

go. Kim jestem ? . B iznesm enem ? Społeczni- kieni? Wszystko razem . S taram się być czło- wtektgfn.

Ju ż daw no, jeszcze w dzieciństw ie, p ragnął zostać księdzem : .^Trafił naw et do sem i«a- ririm -w Gośtjlkowie ,.A!e - nie w sżystko w

‘żyofn u kłada sic tak. tak by.śrńy^ s’obie tego

Fot. K ru -K re spi zym ierzińca, a we wfsi wielu ludzi ch ęt­

nych do niesienia pomocy potrzebującym . Dziś g rupa liczy czternaście osób. Są wśród nich nauczyciele, kierowca, gospodynie domo we, pracow nicy zielonogórskich zakładów i.

uczniowie. „L ista jest o tw arta Każdy kto chce zaw sze może do nas dołączyć”.

Zaczęli od rozejrzen ia się po sąsiadach zza płotu, czyli w yszukania rodzin, którym jest szczególnie ciężko. Ludzie raczej nie obnoszą się ze swoim i kłopotam i, nie zaw sze łatw o do nich trafić No i nie każdy z nich chodzi do kościoła

Dziś m ają pod upieką :H rodzin w całej gminie. N iektórzy ludzie są po prostu cho­

rzy albo sam otni Chcą tylko, żeby być' z n i­

mi w tru d n y ch chw ilach Żeby o nich p a ­ m iętać — odwiedzić, porozm aw iać. Inni po­

trze b u ją na przykład wózka inw alidzkiego, albo po p ro stu m aterialn eg o w sparcia.

Sposobów na zdobycie funduszu na tak ą pomoc jest wieie. Je d en z nich to ofiary skła d an e przez p a ra fia n do specjalnych skarbon umieszczonych w kościele. Z araz na początku zebrali w ten sposób około dw ieście tysię­

cy złotych. P otem ogłosili zbiórkę surow ców w tórnych. Jeden z członków grupy u dostęp­

nił swój p ry w atn y sam ochód ciężarowy. Za pieniądze ze zbiórk* urządzili dla dzieci „Mi k o ła ja’ . a potem W igilię w salce para fia ln e j.

Wszyscy zaproszeni przyw iezieni zostali p ry ­ w atnym i sam ochodam i. Do lej akcji włączy?

się także znany żużlowiec m ieszkający w R a 'clili, A ndrzej Huszcza. S potkania tem u podob ne postanow ili organizow ać eo kw artał. Je st

-• (Ciąg d łk n .r «* s łr. I)

(4)

(Ciąg d alszy ze str.3)

w tedy poczęstunek, w spólny posiłek i paczki, bo p ara fia o trzym uje d ary z zagranicy i od K u rii G orzow skiej. S ą w spom inki i śpiewy.

P ierw szą im prezę z cyklu „P om agając in ­ nym — pom agasz sobie” urządzili w je d n ą z lutow ych niedziel. G łów ną n agrodą w loterii fantow ej była... para prosiąt. Dzieci m iały b ajk i na wideo, m łodzież teledyski, stoiska z książkam i. N ajm łodsi dostali słodycze. D o­

chód z im prezy sięgnął trzystu tysięcy zło­

tych. Z tych pieniędzy zaczęli finansow ać cie ple posiłki dla potrzebujących w m iejscow ej resta u ra c ji. Obecnie do tej inicjatyw y w łącza się gm ina.

G rupy ch a ry taty w n e podobne d ziałającej w Kaculi, istn ieją w łaściw ie niem al przy każ­

dej p ara fii Nie wszędzie jednak d ziała ją pręż nie i aktyw nie. — mówi A dam K w aśniew ­ ski, który niedaw no rozpoczął sta ra n ia o otw arcie sieci sklepów spożywczych w trzech wsiach. „Żeby ludzie nie m usieli po chleb czy cukier jeździć aż do r»jasta. M ożna u ła t­

w ić życie innym i sam em u mieć z tego p ie­

n iądze” .

Pomoc ch a ry taty w n a m a swoich zw olenni­

ków i przeciw ników . Ci drudzy utrzym ują, że jedynie sensow ny jest spraw ny system opieki społecznej — każdy obyw atel piąci ja ­ kiś procent od dochodów, a resztą z a j m u j u

się p r o f e s j o n a l i ś c i . J a k w S z w e c j i .

Ci pierw si natom iast, dziś, tu w Polsce i teraz, nie chcą czekać, az taki spraw ny sy­

stem w końcu się urodzi I chociaż nie tw ier dzą, że działalność ch a ry taty w n a załatw i w szystkie problem y, to sięgają po nią. Le piej robić cokolwiek, niż nic — mowi Adam _ Choćby niewiele, tyle co na m iarę w łas­

nych możliwości. Bo zaw sze obok je st jakiś człowiek, k tó ry p o trzebuje pomocy. W ystarczy chcieć go dostrzec. N iech nie będzie sam.

ANNA BUŁAT RACZYŃSKA

Sygnał z Żagania

Małgosia nie jest sama!

„Biedny, to niech umiera" — pod tyra ty ­ tułem ukazał się w „G. N.” artykuł przed­

stawi jaący tragiczne położenie ciężko chorej dziewczynki z Wichowa. Życie Małgosi może uratować operacja serca za granicą, na co rodzina dziecka nie ma środków. Okazuje się — już nie po raz pierwszy i nie^ ostatni

— że w Zielonogórskiem nie brakuje łudzi nieobojętnych wobec ludzkiego nieszczęścia.

Mamy na to dowody z Żagania. Na zorga­

nizowanych tu pierwszego i trzeciego m aja festynach rekreacyjnych mieszkańcy miasta zebrali dla Małgosi aż 4 miliony 280 tysięcy

złotych! . . . .

Na festynach prezentowały się amatorskie zespoły artystyczne /. Żagania oraz Orkie­

stra Dęta Garnizonu Żagań. Szkoły Podsta­

wowe nr 1 i ni 7 ofiarowały na rzecz ró­

wieśnicy najlepsze prace plastyczne swoich uczniów. Sprzedano je na aukcji, którą po­

prowadził dyrektor Żagańskiego Pałacu Kul tury Adam Stawczyk. Ze sprzedaży prac u- zyskano ponad 300 tysięcy zoltych.

Kandydująca d0 samorządu _ w Żaganiu Bogumiła Woźniak z pracowni kryształów postarała się, by przeznaczono do sprzedaży wyroby, które kupiono potem za prawie mi­

lion złotych. Tancerze z klubów tańca to­

warzyskiego w Żaganiu i we Wrocławiu

„wytańczyli” na pokazach i turniejach 350 tys. złotych, zaś również kandydujący do samorządu właściciel piekarni w Żaganiu Tadeusz Giza wpłacił na konto Małgosi aż półtora miliona złotych

Na koniec do akcji włączyli się żagańscy właściciele kantorów. Wszystkie zgromadza no pieniądze wymienili oni na marki zacho d .ie po najniższym kursie skupu

Wszyscy ofiarodawcy życzą dziewczynce

■ • .bkiego powrotu do zdrowia.

13 maja. w niedzielę w Żaganiu odbędzie się kolejny festyn — tym razem przedwy­

borczy. Atrakcji ni<8 zabraknie. ,Gazeta '•'iw a” też się wvhier«

W Y B O R C Z Y

N O W A SÓL

O K R Ę G W Y BO R CZY N R 1 — O S IE D L E K O N S T Y T U C JI 3 M A JA , Z A T O R Z E — E D W A R D G R A M O N T.

O K R Ę G W Y BO R CZY N R 3 — S T A R E Ż A B N O — A N D R Z E J W IC H M A N .

E D W A R D G R A M O N T — 38 la t, in stru k to r te a tr a ln y , tw ó rc a te a t r u „ T e rm iiiu s a q u o ”. K a n d y d a t K O „S ”

„Jestem z w o le n n ik ie m k u ltu r y e l i t a r ­ n ej. U w ażan i, żc k u lt u r a je s t n a jc z u l­

szym s e jsm o g ra fe m rz e c z y w isto śc i, d la te ­ go ch cąc czuć p u ls sp o łeczn y n ie w olno a n i n a c h w ilę z a p o m in a ć o s z a ry c h p rzed sta w ic ie la c h k u ltu ry , b ęd ą c y c h e litą w m aly cli o ś ro d k a c h ’-.

9 T rzeba „otw orzyć” k u ltu rę Nowej Soli, tzn. w yrów nać bilans z w iększym i ośrod

k a m i . S k o ń c z y ć 7 z a ś c i a n k o w o ś c i ą k u l t u

ry m ia st śred n iej wielkości. P rzykładem tego typu działań są now osolskie im prezy o randze i zasięgu ogólnopolskim : T u r­

niej poezji o „P ierścień K ingi”, „M iting T eatrów A m atorskich”, „Marcowie Idy T e a tra ln e ”.

Q T rzeba stw orzyć w Nowrej Soli ośro­

dek m enadżerski, p ro tegujący na m iejscu w artościow e d ziałania k u ltu ra ln e. Z am iast ak adem ii „na okazję” należy np. w r a ­ m ach im p re sariatu sprow adzać te a try ty p u „Panjtonim a” H. Tom aszewskiego,

„T eatr S tu ”, „Scenę P lastyczną” L. M on- dzika.

® T rzeba odbiurokratyzow ać k u ltu rę , zli kw idow ać n iepotrzebną ad m in istrację.

Q N ależy otoczyć opieką am atorów , któ rzy nie m a ją tzw. siły przebicia. Obok sprow adzania au to ry tetó w z zew n ątrz stw o rzyć autentyczny ‘ im p re sa ria t dla m ie j­

scowych, now osolskich arty stó w i grup k u ltu ra ln y ch , z m ożliwością w ysyłania ich

„w św ia t”.

© W ykorzystać istn iejące ośrodki propa­

gow ania k u ltu ry , u sta la jąc m iejscow e ocze k iw an ia i w aru n k u T rzeba też w ykorzy­

stać aktyw ność społecznych anim atorów k u ltu ry , nie sk u p ia ją c się w yłącznie na egzekw ow aniu w ysiłku etatow ych praco­

w ników ku ltu ry .

9 Skończyć z k o n iu n k tu raln o ścią w za­

rząd zan iu k u ltu rą , nie w ykluczając ko­

m ercjalizacji k u ltu ry w ogóle.

A N D R Z E J W IC H M A N — 47 la t, n a u ­ czyciel. K a n d y d a t S tr o n n ic tw a R em o itra tycznego.

„ N a jw a ż n ie jsz e są z d ro w e, ja s n e i j e d ­ n o zn aczn e s t r u k tu r y «■ z a rz ą d z a n iu m ia ­ ste m , g m in ą , o sied lem . D otyczy lo w szy ­ s tk ic h p rz e ja w ó w życia: od k u ltu r y po g o sp o d a rk ę ".

9 Na szczeblu m iasta, czy gm iny — juz na tym szczeblu — należy oddzielić k u l­

tu rę jako taką, od k u ltu ry fizycznej.

^ Kończy się rem o n t domu k u ltu ry ..Ago r a ”. W tym b udynku pow inno zafunkcjo now ać C en tru m K ultu ry . K rąży plotka, że na zapleczu „A gory” m a pow stać bu ­ dynek m ieszkalny. Uważam, że w tym m iejscu należy zbudow ać „coś plenerowe go” zw iązanego z k u ltu rą . Może to być np. m in i-a m fite atr. lub coś innego in te­

g raln ie zw iązanego z C entrum K ultury.

9 D ew astow ana jest „Kacza g órka” — piękny obiekt rek rea cy jn y zarządzany przez MOSiR. Uważam , że z już istnieją cych obiektów m ieszkalnych należy w y­

siedlić m ieszkańców i zbudować, albo ada ptow ać już istniejące obiekty na hotel, k aw iarn ię. Zorganizow ać teren na pole nam iotow e. „Kacza górka” może stać się centrum rek rea cy jn y m Nowej Sou.

9 Zw rócić uw agę na pew ne niebezpie­

czeństw a w procesie „uspołeczniania szkół”.

Z byt duże kom petencje rodziców mogą doprow adzić do osobliwego ubezw łasno­

w olnienia nauczycieli. Uważam , że ..uspo łeczniać” można szkoły podstaw ow e i ogólnokształcące. O p rofilu szkół zaw odo­

w ych pow inny decydow ać przyszłe w ła­

dze a nie rodzice. Szkoły te pow inny być zintegrow ane zgodnie z potrzebam i resor tow ym i m iasta.

O prać. c'- ***.

DEKLARA CJA WYBORCZA KOMITETU OBYW ATELSKIEGO

„SOLIDARNOŚĆ”

W ZIELO N EJ GÓRZE

Przp^ 45 lat zielo n a G óia była dla u®®, m ieszkańców , lokalnym PRL-em .

Wyrośli z n u rtu obyw atelskiego, w ierni etosowi „Solidarności”, chcem y odm ienić tę sytuację. Zbudow ać w Rzeczpospolitej P olskiej w spólną pracą naszą m a ł ą , zielo­

nogórską ojczyznę.

K onkretne cele i zadania określone zo­

sta n ą przez bieżące potrzeby, rea ln e niożli wości i społeczne oczekiw ania. P rogram o­

wo — opow iadam y się za filozofią działa­

nia, k tó rej istotnym i w yznacznikam i są:

1. W spółudział m ieszkańców w podejm o­

w aniu decyzji o kluczow ym znaczeniu d la rozw oju Zielonej Góry.

2. O tw arta polityka inform acyjna sam o­

rządu i a d m in istra cji m iejskiej.

3. Uznanie roli rodziny jako podstaw ow ej kom órki społecznej z w szystkim i tego p raktycznym i k o nsekw encjam i (budów nLctwo, ośw iata).

4. P rzychylny k lim at dla w szelkich m icja tyw m ikrośrodow iskow ych. . 5. Dobór i ocena a d m in istra cji m iejskiej w edług k ry teriów : fachowości, zaanga żx>wamia w pracę, stosunku do ofoywa- teM.

6. H arm onijny rozw ój m iasta w granicach

* w yznaczonych w arunkam i n a tu ra ln y ­ m i, w ym ogam i ekologii i rea ln ą in fra ­ stru k tu rą , g w ara n tu ją c ą w łaściw ą ja ­ kość życia.

7. P rzekształcanie Zielonej Góry w cen t­

ru m turystyczno-rekreacyjm e, w ykorzy stujące w pełni szansę swego przy g ra­

nicznego położenia.

8. P re fe re n cy jn a polityka wobec p ry w a t­

nej inicjatyw y gospodarczej, rozbicie m onopolistycznych stru k tu r sektora uspołecznionego.

9. R acjonalne gospodarow anie m ieniem kom unalnym , częściowa jego p ry w a ty ­ zacja.

10. O ptym alne w ykorzystanie zasobów lo­

kaln y ch m iasta, m-in. dla popraw y sytuacji m ieszkaniow ej.

11. Ł a g o d zen ie s k u tk ó w b ezro b o cia.

12. S tała tro sk a o los osób n ajgorzej sy tu ­ owanych. •

13. Z apew nienie ła d u i porządku publicz­

nego poprzez przyw rócenie policji lo­

k aln ej jej w łaściw ego c h a ra k te ru i cał­

kow ite odpolitycznienie.

NIK OBIECUJEM Y: „JUTRO BĘDZIE L E P IE J”.

MÓWIMY: ..SPRÓBUJMY W SPÓLNIE UCZYNIĆ JU TRO LEPSZYM ”.

(5)

K T G R N I E

P O u

L ate m ubiegłego ro k u ra d n y L eszek S zyd łow ski do w ied ział się o n a s tę ­

p u ją c y m fakcie: d y re k to r P G K iM w y d z ie rża w ił za bezcen z a g ran icz n em u

p rz ed sięb io rcy część bazy sta n o w ią c e j m a ją te k m iasta. We w rz eśn iu p o ru ­

szył tę sp ra w ę na sesji, p y ta ją c m .in.: dlaczego w y d zierżaw ia się bazę a nie

ogłoszona p rz e ta rg u ?

W

odpowiedz: otrzym a! od d y rek to rak o m y śln ie uszczuplają i-ta k skrom ne w spólne PGK iM M arka Z arem by inform acje n ą nasze zasoby?

piśmie, z k tó rej w ynika, że dy rek to r działaj w in te resie przedsiębiorstw a, zgodnie z praw em j nie przekroczył kom petencji. Ton tej inform acji w skazuje, kto rzeczywiście ma władzę w mieście. D yrektor PGKiM, a więc urzędnik, pisze do radnego, że ,,zna doskona­

le zagadnienia gospodarki k om unalnej w Zier

• lonej Górze i całym wojew ództw ie, dlatego też nie oczekuje od Ob. radnego L. Szydłow ­ skiego żadnych pouczeń, zwłaszcza, że ób. L.

Szydłowski nie w ykazuje żadnej znajomości te m a tu ”.

P ikan terii tej wypowiedzi dodaje fakt, że M. Z arem ba sam iest rad n y m W ojew ódzkiej

Rady N arodow ej...

Okazało s i ę w szak, ■ że rad n y Szydłow ski’

nie jest niedouczonym dziecięciem błądzącym we mgle. O dpow iedź M. Z arem by n i e zadowo l i ł a go. Na posiedzeniu P rezydium MRN wy­

stą p ił o przeprow adzenie kontroli N lK -ow skiej n a okoliczność w ydzierżaw ienia bazy. P re zy ­ d i u m nie zaakceptow ało k o n t r o l i NIK. P od­

j ę t o d e c y z j ą , ż e c a ł ą s p r a w ę s k o n t r o l u j e p r e ­ z y d e n t p o p r z e z s w o j e s ł u ż b y . P o w o ł a n o k o ­ m i s i e ' s p o ś r ó d u r z ę d n i k ó w i r a d n y c h . W g r u d n i u k o m i s j a n e g a t y w n i e o c e n i ł a t r e s e u m o w y z a w a r t e j p r z e * P G K i M z z a g r a n i c z n y m kon­

t r a h e n t e m . U s t a l e n i a t e j umowy b y ł y nieko­

rzystne dla przedsiębiorstw a i naruszały za­

sady racjonalnego gospodarow ania oraz in te ­ res budżetu m iasta. Zw ierzchnicy PGKiM nie w yciągnęli z tego żadnych wniosków.

Mniej więcej w tym sam ym czasie z w nio­

skiem o skontrolow anie okoliczności w ydzier­

żaw ienia bazy do ce legatury NIK w ystąpił K om itet O byw atelski „Solidarność”. NIK pod­

jął kontrolę.

Radny Szydłow ski poruszył tę spraw ę po raz drugi na sesji MRN W idniu 2'S lutego br.

Treść interpelacji publikow aliśm y w n r 8

„G N '\ Na zarzuty postaw ione publicznie m e pofatygow ali się odpowiedzieć ani d y rek to r PGKiM . ani prezydent. N o m en k latu ra' nie uznała za stosowne w yjaśnić pospólstw u sw o­

ich poczynań,

W kw ietniu zakończyła się kontrola NIK.

U rzędnicy iuż nie mogą nic powiedzieć, że aferę rozdm uchała Chorobliwa w yobraźnia jednego z radnych. R adny miał rację.

Oto fakty.

2 czerw ca 1989 r. d y rek to r PGKiM M arek Z arem ba w ydzierżaw i! m ieszkańcowi Berlina Zachodniego część bazy Z akładu Usług Ko­

m unalnych. W obiektach tych przedsiębiorca ow zam ierzał uruchom ić produkcję w ł ó k i e n ­ niczą,

Tym sam ym na 15 łat m iasto zostało pozba w ionę części s.vego m ajątku, bazy budow anej z m yślą o potrzebach tegoż m iasta w trudzie i znoju przez 8 lat za państw ow e pieniądze.

Skoro PGK iM uznało nagle, że baza jest nie­

potrzebna. zapytać należy, po co tę bazę b u ­ dowało. po co zabiegało o środki z budżetu Wo.iewództwa ■ m iasta?.

in w esty cję pt Baza Z akładu Usług K om u­

nalnych zrealizow ano w latach 1981-89 ko-

;szter,i 269.5 min zł (we tak zw anych cen re a ­ lizacyjnych) z czego 52 proc. sta n o w iły środ- K. '■ budżetu w ojew ództw a Na bazę składają

„■się budynki o pow ierzchni 1870 ms wyposażo- n e w instalację w odno-konalizacyjną; elektrycz ną. c.o.. kan ały przeglądow o rew izvjne i m yj- .H ^ e s ta k a d o w a z osadnikiem olejów,

o i . ’0St b'cdne. zaniedbane, co widać

>Vm ° rCiem Ja k im praw em urzędnicy lek-

Baza budow ana dla potrzep m iasta Utraci swą pierw otną funkcję użytkową, gdyż w u- mowie dzierżaw nej jest zgoda na rozbudow ę i ad ap tację do całkiem inpych celów. Ju ż w trakcie kontroli NIK stw ierdzono, że w je d ­ nej z hal postaw iono fundam enty pod maszy ny oraz zlikw idow ano kanały do przeglądów pojazdów.

D yrektor PGKi&l uznał, że w ydzierżaw ione obiekty są zbędnym i rezerw am i przedsiębior­

stw a w ygospodarow anym i w w yniku uspraw nień organizacyjnych. Skoro d y rek to r Z arem ­ ba w ybudow ał coś, co od razu było niepotrzeb ną rezerw ą, to dlaczego nie zgłosił tego sw e­

mu organow i założycielskiem u, czyli prezyden towi. aby ten mógł bazę przekazać, jakiem uś innem u przedsiębiorstw u św iadczącem u usługi kom unalne dla m iasta. P rzykładow o Zakład E nergetyki Cieplnej nie m a odpowiedniego zaplecza na bazę tran sp o rto w ą i w arsztaty napraw cze.

Otóż d y rek to r PGKiM oświadczył, in sp e k to ­ row i NIK, że o negocjacjach i z a w a rc iu u m o ­ wy in fo rm o w a ł p re z y d e n ta na p rz e ło m ie ma.ia i i i c r w c a 1 9 8 9 r. Z a p rz e c z a te m u p re z y d e n t B h ich o w iak . k tó ry m ów i, że p ie rw sz ą w ia d o ­ m ość p ow ziął dopiero w d rugiej połow ie lipća (czyli półtora m iesiąca po fakcie), zaś oficjal­

ną inform ację o um owie w końcu w rześnia 1939 r. (czyli 116 dni po fakcie).

Kto mówi praw dę? Niech rozstrzygną to w swoim sum ieniu obaj panowie. N atom iast tnv obyw atele zostaw m y na boku w ątpliw e sum ie nie urzędników i zapytajm y po prostu: jak długo jeszcze.będą nas robić w konia, nie po­

nosząc żadnych konsekw encji za niekom peten cję. niegospodarność, brak zdrow ego rozsąd­

ku? O kazuje się, że PGKiM zabiegając przed la ty o środki na bazę, już w iedy było przeko nane, że w iaty będą nieprzydatne. W w yjaś- nieniach^do protokołu NIK d y rek to r Z arem ba pow iedział: „w momencie, kiedy w iaty były budow ane, nie posiadano żadnej koncepcji ich zagospodarow ania. Chodziło o naty ch m ia­

stow e zajęcie te r e n u ”.

W całej tej aferze jest drugie dno. Zna je M arek Z arem ba, bo w nim uczestnicy, musi je znać prezydent, Ikj pośrednio też jest za­

angażow any. Otóż w dniu 31 m aja 1989 r.. a więc 3 dni przed podpisaniem umowy dzier­

żaw nej d y rek to r M arek Z arem ba zwrócił się do Przedsiębiorstw a Zagranicznego „A pina” o zatru d n ien ie go w c h a rak te rz e d y rek to ra bu dowy zakładu włókienniczego w w ydzierża­

wionych obiektach. W dniu 1 czerwca został zaangażow any. Zgodę na dodatkow e zajęcie dal mu jego zastępca. T ym sam ym M. Żarem ba, zaw ierając umowę dzierżaw ną, rep rezen ­ tow ał także interes d ru g iej strony.

D ruga strona była mu w idać bliższa, skoro polem, już w trak cie realizacji umowy, kilka razy naruszył interes swego m acierzystego przedsiębiorstw a. Na przykład do czasu kon­

troli NIK nie rozliczono i nie obciążono dzier żąwcy ponoszonymi przez PGKiM opłatam i za prąd, zim ną i ciepłą wodę,- ogrzew anie Wy dzierżaw ionych pomieszczeń Nie pobierano należności Za w ynajem sprzętu. Ponadto na koszt PGKiM w październiku (4 m iesiące po zaw arciu umowy) w ykonano .remont bieżący jednej z przekazanych w dzierżaw ę hal. N ie­

korzystna dla PGKiM była też staw ka czyn­

szu —. .700 zł za m*, a w. odniesieniu do po­

mieszczeń socjalnych (1.23 m*) zastosowano naw et 50-p.rocentową zniżkę w stosunku do obow iązujących' staw ek. Umowa dzierżaw y przew iduje m ożliwość zaw arcia spółki z dzier żawcą, na co w ym agana .jest zgoda Rady P ra cowniczej. Przy um owie zgody tej nie było.

M arek Z arem ba, będąc w jednej osobie d y ­ rek to rem PGKiM i dyrektorem budowy za­

k ł a d u w ł ó k i e n n i c z e g o przedsiębiorstw a zagra­

n i c z n e g o w o b i e k t a c h PGKiM w id o c z n i-.’ nie mial w ą t p l i w o ś c i , c z y j intęztes jest w ażniejszy.

W konkluzji w ystąpienia d elegatury N IK do p rezydenta czytam y: ..D yrektor PGKiM M a­

rek Z arem b a nie w ykazał n ależytej dbałości o interesy przedsiębiorstw a, a także o pow ie­

rzone mu m ienie kom unalne. D elegatura N iK wnosi o rozw ażenie zasad n o ści. dalszego za­

tru d n ie n ia M ark a Zrem by na stanow isku dy rek to ra PGKiM ".

P rezydent ma podjąć decyzję do 15 m aja br.

LU C Y N A M A Ł A CHO W S K Ą -G R A KO W > K \

Telefoniczna sonda:

eflelsig po

i

1 lala

Po 1 M aja zw róciliśm y się do byłych działaczy p arty jn y ch , biorących kiedyś a k ­ tyw uj' udział w pochodach, z pytaniem , co m yślą o tym dniu dzisiaj.

M IC H A Ł I* li P IŃ S K I — d a w n ie j d/ial*< v h a rc e rs k i, k ie ro w n ik W ydziału Id eo lo g icz­

nego d. K W P Z P R w Z ie lo n e j G órze, o b e c ­ nie zastęp ca d y r e k to r a e k s p o rtu spółki

I n te r In liu d :

1 Maja nie łączyłam nigdy z syste­

mem. tylko ze świętem ludzi pracy, którzy tego dnia spotykają się zarówno, gdy jest im dobrze i gdy jest im źle. Zdziwiłem się.

że w telewizji nie ma relacji z pochodów.

Rozczarowało mnie. źe nic się nie dzieje, bo uważam że akurat to śicięto. jak żad­

ne inne pasuje do ideiSolidarności”, 1 Maja budowałem pergolę Miłe były telefonu z życzeniami od kolegów obecnych

i dawnych.

Nawiasem mówiąc, wyleczyłem się z. po­

lityki. Nie wiem. czy na zawsze, ale na peWMO na długo. Wyznania Gierka, które akurat czytam, wywołują smutne reflek­

sje. Przykro pomyśleć, że my, tu ńa dole, byliśmy manipulowani, a tam na górze cho dzilo o prywatę, gry personalne.

S T A N IS Ł A W Ś IE P S IA K — w 1. 50-tyeh p ra c o w n ik a p a r a t u p a rty jn e g o w Ś w ie b o ­

dzinie. sk ą d odszedł na w ła s n ą p ro śb ę na p o c zątk u ery g o m iilk o w sk iej. obecnie na e m e ry tu rz e :

Dzisiaj niesłusznie to święto obchodzi się byle jak. Niezależnie od nomenklatury, ko many, itd. 1 Maja nawet w czasach, gdy byliśmy okupowani, wiązało się nie tylko z wyzwoleniem społecznym, ale także z wal ką o niepodległość. 1 Maja nie stworzyła komuna, to święto zrodziło.się w USA.

Niekoniecznie trzeba urządzać pochody, ale jednak uczcić ten dzień godnie.

Jak co roku i tym razem wyszedłem na miasto. Stwierdziłem, że nic się nic dzie­

je, wsiadłem w auto. ix>jechałcm na łono natury.

A L F O N S B A R A N O W S K I — d. e ta to w y p ra c o w n ik W o je w ó d z k ie j K o m isji K o n tro li P a r ty jn e j, o b ecn ie na re n c ie in w a lid z k ie j:

Nie biotę udziału w życiu publicznym.

Mam 77 lat, jestem schorowany. Pamiętam z dzieciństwa, jak w krótkich spodenkach z ojcem chodziliśmy 1 Maja na Plac Wol­

ności. Jedni krzyczeli „niech żyje Piłsud­

ski", inni „niech żyje Haller". Przyjeżdża­

ła policja, rozpędzała nas.

Wczoraj, 1 Maja, wyszedłem z domu, bo to jest moje śicięto. Bylern w komitecie. Spotkaliśmy się, młodzi i starsi, wypiliśmy lampkę wina.

Najlepszą nauka, najlepszym doświadczę niem jest życie. Niech teraz młodsi poka­

żą. co potrafią zrobić dla Rzeczypospolitej Polskiej.

(6)

JA CEK M IK U L S K I — ch iru rg . prezes laby L ek a rsk iej w Zielonej G órze: Je śli nie zm ieni -ię system finansow ania służby zdrow ia, b ę­

dziem y m ieli w przyszłości to, co m am y już dziś. Musi ona podlegać ogólnym zasadom r e ­ form y — być sam ofinansującym się „przed­

siębiorstw em ”, któ re będzie g w arantow ać go­

dziwe zarobki, odprow adzać podatki, inw esto­

wać itd. Jedynie ekonom izow anie jej daialan -pozwoli na popraw ę w aru n k ó w leczenia i co

najw ażniejsze, na zm ianę stosunku p ac je n t lekarz. Jeśli nie m a w śród lekarzy k o nkuren c j: w ytw arza się sytuacja a b su rd a ln a — p a­

cjen t jest niechciany, a służba zdrow ia u sa- , lystakejonow ana tym. że dochody były. są i bedą jednakow e, bez względu na Uczbę ..za­

łatw ionych” pacjentów . N asza służba zdro­

wia w tzw. w ym iarze socjalistycznym nie zda te egzam inu. Uważam, że tw orzem e np. fu n ­ d acji lub pryw atyzacja byłyby najkorzystniej sze zarówno dla społeczeństwa jak i dla le­

karzy. Szansą jest insty tu cja lekarza dom o­

wego. Opieka nad 3-4 tysiącam i pacjentów , 4h: ire m o w lą t po starców , to jego zadanie.

P ełna diagnostyka, potem dopiero k o n ta k t z innym specjalistą. L ekarz domowy to także specjalizacja, to nie lekarz ogólny, le k arz nie­

udacznik, k tóry nie potrafi zdobyć żadnej spe cjal;zacji. Może ta k im lekarzem domowym pow inien zostać fachow iec o najszerszych ho­

ryzontach? To oczywiście nie iest możliwe od zaraz, ale spraw iłoby, że ten zachw iany sto ­ su n ek p ac je n t — lekarz stałby się norm alny.

MARCELI BOGUSŁAW SKI — ortopeda przew odn:czący kom isji zdrowia i ochrom środow iska MRN. k an d y d a t na radnego (KO):

T ru d n o mówić o jutrze lubuskiej służby zdro wia, kiedy dziś nie m am y jednolitej koncepcji na generalne rozw iązanie problem u w k raju . Ważne jest to, aby zastanow ić się co chcieli­

byśm y i co już te ra z możemy zrobić w Zie­

lonej Górze. D otąd ra d n i,n ie m ieli w pływ u na k sz ta łt’ i funkcjonow anie m iejskich placówek opieki zdrow otnej, w szystko rozstrzygane by ­ ło na szczeblu w ojew ództw a. Ju ż niedługo

•miasto, a raczej jego sam orząd będzie z a tru d ­ niać lekarzy i pielęgniarki, wyposażać w sprzęt przychodnie itd. N ajp ierw pow inniśm y zacząć oszczędzać. T rzeba zredukow ać moloch W ojewódzkiego S zpitala Zespolonego do w y­

m iarów ośrodka klinicznego, który pow inien zająć się ty lko leczeniem, utw orzyć silny ośro dek lecznictw a otw artego, podstaw ow ego, le­

p ie j w ykorzystać istn iejącą bazę. Ważne jest, i o tym należy pam iętać, że zadaniem zielo­

nogórskiej służby zdrow ia było dotąd nie ty l­

ko leczenie m ieszkańców m iasta, ale raczej ca lego daw nego pow iatu, a naw et wojew ództw a.

D latego uw ażam , iż partycypow ać w kosztach placów ek opieki zdrow otnej pow inny p rzy n a j­

m niej gm iny sąsiednie. W Zielonej Górze jest około- 35 poradni. Ja k a jest ich kondycja — w iem y wszyscy. P ielęgniarki, a także i lek a­

rze odchodzą z zawodu, w iększość ciężko p ra ­ cuje, często w kilk u m iejscach po to. aby ..do­

robić'’ do śred n iej k rajo w e j. I dziś jest tak:

m y n arzekam y na w aru n k i placow e, zaś p a ­ cjenci n arzek ają na nas. .Tuż ju tro m usi się to zmienić! ■

TADEUSZ ZGORZAŁEW ICZ — dr med.. gi­

nekolog, działacz związkowy, obecnie na em e­

ryturze: N iestety, w m ojej ocenie służba zdro w ia jest chora i zła. Podobne odczucia m a ją pacjenci. My, lekarze, często nie p otrafim y spojrzeć na to z zew nątrz. Choćby na spraw ę m a łej dostępności albo naszego- stosunku do chorego. Z resztą kw estie etyczne stały się dzi siaj bardzo drażliw e. Sądzę, że jeśli nie zacz­

n ą funkcjonow ać odpow iednie m echanizm y, przede w szystkim ekonom iczne, a nie nakazy czy zalecenia jak dotąd, to zm iany będą r a ­ czej iluzoryczne. Np. spraw a ubezpieczeń: pie­

niądze, k tó re tra fia ją do ZU S-u, przeznaczone z góry na leczenie czy renty, m uszą trafia ć do służby zdrowia! W ystarczy popatrzeć na nasz szpital i w szystko jest jasne, on nie jest w stanie się sam utrzym ać, a koszty są ogromne.

JA C EK F ELISIA K — in te rn ista , se k re tarz Izby L ek a rsk iej w Zielonej G órze: Na Zacho­

dzie szpitale .u trzy m u ją się same. Zazwyczaj je st jeden oddział wiodący, np. zabiegowy k ard io c h iru rg ic zn y -albo diagnostyczny. Wyko n u je się tam operacje, za k tó re pacjenci "płacą ogrom ne pieniądze. To pozw ala utrzym yw ać sa m szpital, a często inne instytucje, naw et w mieście.

PRÓBA DIAGnOZY

N adchodzące w y b o ry są o k az ją do p rz y b liż en ia p rob lem ó w , z k tó ry m i

p rz y jd z ie się bo ry k ać now o w y b ra n y m ra d n y m

s a m o r z ą d ó w

te ry to ria ln y c h .

J e d n y m z n ich

j e s t

m ocno k ry ty k o w a n a , tra k to w a n a często po m acoszem u,

słu żb a zd ro w ia. D o -u d ziału w re d a k c y jn e j d y s k u s ji na te m a t dzisiejszego

s ta n u i n a jb liż sz e j przyszłości te j niezw y k le w a żn ej dziedziny naszego ży ­

cia za p ro siliśm y p rz ed staw icieli zielonogórskiego śro dow iska lekarsk ieg o .

W szyscy u czestn icy s p o tk a n ia byli zgodni co do jed n eg o służba zdrow ia

jest „ c h o ra ” . Poniższy' zapis d y sk u sji, trw a ją c e j ponad trzy godzeny, jest

sk ro m n ą p ró b ą diagnozy.

T. Zgorzałewicz — Gdy m ów im y o Zielonej G órze to j e s t 1 oczywiste, że takiego oddziała nie ma. Ja p am iętam ja k przed w ojną wszy­

stko w co chory był zaopatryw any, co d osta­

w ał do jedzenia, każdy zastrzyk czy naw et ta ­ bletka, było sk ru p u latn ie zliczane i na końcu trzeba było za to / . o p ł a c i ć . O c z y w i ś c i e n i e

w szystko płacił pacjent, jeśli był ubezpieczo­

ny. Myślę, że dziś m usim y znać faktyczny koszt jednodniow ego pobytu chorego w szpi­

talu. Tylko wówczas poznam y skalę w ydatków zielonogórskiego molocha, którego zarządzanie i gospodarka budzi w iele zastrzeżeń. T rudno się dziwić, prócz oddziałów szpitalnych są tam także placów ki lecznictwa otw artego. Jak ^ to w szystko ogarnąć, zwłaszcza dziś przy tak skom plikow anych przepisach finansow ych.

Pow inniśm y dążyć do oddzielenia lecznict­

w a otw artego od szpitala, a naw et do scalenia w szystkich placów ek, przychodni resortow ych, zakładow ych, aby w szystko co m a związek ze

• służbą zdrowia, służyło m ieszkańcom Zielonej Góry.

M. Bogusław ski — Czyli k olejny moloch?

T. Zgorzałew icz — Je śli pow stałaby kolejna d yrekcja, now a a d m in istra cja itd. to tak. Ale tego m usim y uniknąć. Moim zdaniem, z lecz n ictw a otw artego pow inna być w yodrębniona specjalna przychodnia albo p oradnia zajm ują ca się w yłącznie chorobam i zaw odow ym 1.. Je st jeszcze jeden w ażny problem , wojew ódzkie przychodnie specjalistyczne. M ożna je rów nież w łączyć w sieć m iejskiej służby zdrowia, po­

zostawić w gestii Urzędu W ojew ódzkiego jed>

nie kom órki tam działające, k tó re zajm ują się grom adzeniem danych.

M. B ogusław ski — Te kom órki pow stały wówczas, gdy do grom adzenia danych w ystar czały k a r tk a pap ieru i długopis. Dziś można to zastąpić odpow iednim system em k o m p u te­

rowym .

J . 1 'e l i s i a k — S przęt jest w U rzędzie Wo­

jewódzkim . C ztery kom p u tery stoją w m aga­

zynie, są nieużyw ane. Izba L ekarska w ystąpiła już o ich w ypożyczenie, niestety, dotąd nie otrzym aliśm y odpowiedzi.

T. Zgorzałew icz — W racani jeszcze do spe­

cjalistycznych przychodni wojew ódzkich, to.

że w łączone byłyby do sieci m iejskiej nie ozna cza, że pacjenci np. z K rosna czy Zagania, me będą mogli z nich korzystać.

M. Bogusław ski — A kto będzie za to płacił?

Przecież m iasto m a określoną kw otę pieniędzy na u trzym anie służby zdrow ia, na leczenie. Je śli z tych funduszów trzeb a będzie leczyć p a ­ cjentów z Ż agania czy K rosna, to niech płacą -— aLbo oni albo ich urząd. T u w łaśnie b r a k u ­

je nam ogólnej koncepcji. T akich problem ów pojaw i się znacznie w ięcej. W kom isji zdro­

w ia MRN pow stała propozycja, aby w szystkie zakłady p racy i p rzedsiębiorstw a (na wzór spółek), party cy p o w ały w tw orzeniu funduszu ochrony zdrow ia, tak jak to jest z funduszem ochrony środow iska. P an d r Zgorzałewicz po­

w iedział, że zakłady nie m uszą mieć swoich przychodni, lekarzy. A dlaczego? Jeśli załoga chce np. ginekologa czy ortopedę, nie można jej tego zabronić, ty le tylko, że m usi go u trzy m ać ze środków zakładow ych.

KRYSTYNA BA RTCZAK — pielęg n iark a w P rzem ysłow ym S pecjalistycznym ZOZ, k an d y ­ d atk a na ra d n ą (KO): N asze placów ki są b a r ­ dzo dobrze w yposażone, zakłady pracy łożyły

spore pieniądze na len cel. W ydaje mi się. że my dobrze nie znam y potencjału zielonogór­

skiego lecznictwa. O statn io np. P rzylep zaku­

pił doskonałą drogą ap a ra tu rę .

M. B ogusław ski — T ylko po co? Jest kilka ap a rató w USG w Zielonej Górze, k tó re stoją bezczynnie. N asuw a się kolejne pytanie: czy stać nas na kupow anie sprzętu, który nie spel nia zadania w diagnostyce, bo jest np. niekom pletny? Skoro już jest — bardzo dobrze, ale w przyszłości trzeba tym jakoś koordynow ać.

BAZYLI SZAŁUCHA — dyr. zarządu zdro­

wia i spraw socjalnych WUSW w Zielonej G órze: Uważam, że jest to możliwe. R eprezen tu ję P oliklinikę i służbę zdrow ia MSW, n a j- ' b ardziej dotąd izolowaną grupę w środow isku lekarskim . Choć ostatnio dostrzega slę nas co­

raz częściej, przede w szystkim ze względu na te sześć pięter, któ re b u lw ersu ją m ieszkańców ' m iasta. W cześniej próbow ałem tę barierę puko.

nać, zw racałem się i do w ładz szpitala'(po są­

siedzku) 'i do lekarza w ojew ódzkiego i do przy chc-dni kolejow ej z k onkretnym i ofertam i w spółpracy. Owszem, spotkania były serdecz­

ne ale kończyły się niestety tylko d e k la ra c ja ­ mi. Z przykrością obserw uję, że już dziś dzie­

li się nieukończony jeszcze budynek polikli­

niki. a naw et zryw a kafelki w ew nątrz. Ale dopóki istn ieje resortow a służba zdrowia. a obiekt wznoszony jest ze środków MSW. l :l‘

no się tem u przeciw staw ić. Uważam , ze ..ot­

w arcie" takich placów ek jak nasza na Potrze bv m ieszkańców Zielonej Góry jest koniecsynie.

Chcem y to zrobić, z re s z tą ju ż to robim y, choć możliwości n i e s i e n i a pomocy chorym m am y

; dziś w ięcej niż skrom ne. Np. w dziedzinie psy­

ch iatrii m oglibyśm y stw orzyć wspólnie z pla ców kam i m iejskim i silny ośrodek, w_ poliklim ce m a m y specjalistów . Możemy także ju ; te ­ raz w s p o m a g a ć m iasto działalnością naszego

l a b o r a t o r i u m . T aką propozycję przedstaw iłem już daw no ale podobno szpital jakoś sobie r a ­ dzi. Za rzecz najp iln iejszą uw ażam dokonanie b ilansu potrzeb i możliwości w szystkich p la ­ cówek lecznictwa otw artego. P ow inniśm y się spotkać i w reszcie ustalić zasady w spóldz!ala- nia..

ANNA STAW IARSKA — stom atolog dziecię cy. k an d y d a tk a na ra d n ą (KO): Myślę, że ta ­ ki bilans przedstaw iony nowem u sam orządow i m iejskiem u stanow iłby cenny w kład w prze­

m iany służby zdrow ia. M am spore doświadczę nia jeśli chodzi o jej stru k tu rę organizacyjną i stw ierdzam po w prow adzeniu ZOZ-ów opie k a zdrow otna jest coraz gorsza. Stom atologia je st specyficzną dziedziną m edycyny. Wyma ga ogrom nych nakładów , przede w szystkim na w yposażenie stanow iska pracy lekarza. Na szczęście w Zielonej Górze sprzętu m am y spo ro. gabinety są dość now oczesne — n ie ste ty

•nie w szystkie są należycie w ykorzystyw ane.

Nie jestem zw olenniczką ca łkow itej p ry w a ty ­ zacji służby zdrow ia ale uw ażam , że np. gabi nety stom atologiczne, k tó re sta n ą się w łasnoś­

cią m iasta, będzie m ożna w ynajm ow ać le k a­

rzom po godzinach. W zmocniłoby to zdecydo­

w anie kasę m iasta. F ak tycznie najw ażniejsza je st je d n a k zm iana system u ubezpieczeniow e­

go w k ra ju . P a c je n t pow inien płacić za swo­

je zdrowie. Z pro g ram u w icem in istra M ierzew skiego Wynika, że składki ubezpieczeniow e bę dą tro jak ieg o rodzaju, m in. u p raw n ia jąc e do św iadczeń i uSlug m edycznych bardzo dro ­

d r

3

Cytaty

Powiązane dokumenty

kto zawinił, ludzie czy niedoskonałości idei, wizji, koncepcji. Być może gdyby zwyciężyła w Niemczech czy Anglii, jak sobie w yobrażał to M arks, dzieje

nie rzeczy U rzędu M iejskiego. W interesie lokatorow zam ieszkałych przy Pl. Jego w inno się pociągnąc do odpow iedzialności. Z drow ie, nie pozwala. Stropy w

Tak przygotowane ziemniaki sma kują wspaniale z jajkiem (może być sadzone, ja jeczniea, kotlet z jaj) Doskonałym dodatkiem może być parówka lekko podsmażona

dróż może być męcząca, uważaj na swoje zdro wie i przewożone zasoby. Nie na leży wpadać w panikę, pracuj spokojnie, staraj się podołać obowiązkom, a

Uczucie zawodu będzie Ci towarzyszyło dłuższy czos, mimo, iż szybko się wyjaśni, że sprawa' nie po­.. winna dotyczyć

biorcy jak i sam ych urzędników zajmują cyeh sic prow adzeniem ew idencji. których przyszły przedsiębiorca w in ‘en przestrzegać. zupełnie niepotrzebnie, dok onrł

Idea jednocząca ludzi wszystkich narodowości i ras, będąca urzeczywistnieniem dążeń człowieka do niwelowania barier językowych.. Idea anajdująca coraz to

Pod obrady pierwszego rządu- Straży Praw, nie wchodzi ni jedna spr a wa o istotnym znaczeniu, zarjmuje się on to y- łącznie drobiazgami, rozstrząsa podania poje