• Nie Znaleziono Wyników

Dziadek - Elżbieta Kowalik-Sposób - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dziadek - Elżbieta Kowalik-Sposób - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ELŻBIETA KOWALIK-SPOSÓB

ur. 1958; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, Lubartów, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe Lublin, Lubartów, dwudziestolecie międzywojenne, huta

szkła w Lubartowie, praca dmuchacza, choroba zawodowa, rozedma płuc, waltornia

Dziadek

Mój dziadek był zawodowym hutnikiem, czyli takim dmuchaczem. Przez piszczel dmuchał w ciekłe szkło na burgulec. Burgulec jest to typ formy, gdzie się szkło formuje. Prawą ręką trzymał piszczel, lewą obracał burgulec, kręcił tą piszczelą, żeby szkło formy nabrało. Oczywiście, pracował w hucie najbliżej Lublina, czyli w Lubartowie. Nie było kiedyś takiej komunikacji, w związku z powyższym mój dziadek, zarówno do pracy, jak i z pracy, chodził na piechotę. Między Lublinem a Lubartowem.

To jest ponad dwadzieścia kilometrów, kawał drogi. Jak mi opowiadał, kończył pracę, szedł do Lublina na piechotę, przywitał się z żoną, z dziećmi, zjadł cokolwiek, położył się spać, musiał wstawać rano, iść z powrotem do pracy. Tak przebiegał cały tydzień.

Mało tego, były dyżury niedzielne. To nieraz i cały tydzień musiał chodzić na piechotę w tę i z powrotem. A przecież w pracy też nie usiadł, tylko musiał stać i pracować fizycznie. Jak to w hucie, ciężka praca. Mimo to pracował tyle lat, doczekał emerytury. Z tym że nabawił się rozedmy płuc. To była tak zwana choroba zawodowa. Kiedyś zresztą nie uznawano chorób zawodowych, nie było katalogu chorób zawodowych. Niemniej, ta rozedma płuc była spowodowana tym, że był ciągle dmuchaczem. A oprócz tego, doprawił się jeszcze jedną rzeczą, bo mój dziadek uwielbiał grać i grał, niestety, na instrumencie zwanym waltornią, gdzie też trzeba było dmuchać.

Data i miejsce nagrania 2017-10-20, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak wkroczyło wojsko radzieckie [do Lublina], zajęli też nasze mieszkanie [przy ulicy Parkowej], to znaczy moich dziadków wtedy, mojej mamy. Według opowieści dziadka zachowywali

W tej chwili tam stoją pawilony handlowe, rondo jest zrobione, więc nie ma nawet tej kamienicy.. Tam na parterze była

Przy ulicy Bronowickiej, teraz bodajże jest tam hotel Lwów, kiedyś była łaźnia.. Ludzie nie mieli przecież łazienek w domu, więc chodziło się

Lublina – ale to jednak wieś, gdzie się pasły krowy na łąkach, gdzie można było w trawie poleżeć sobie, gdzie chodziły kury, gęsi, kaczki, wszelkiego rodzaju drób, gdzie

Jak był żużel, to koniecznie tam szliśmy, więc ja od małego dziecka – pomimo że byłam dziewczynką – byłam brana na żużel. Tak mnie dziadek tym zaraził, że już

Każde zwierzę bym wzięła do domu, każdym bym się zajęła, tylko mój mąż mówi: „No co ty, schronisko chcesz z domu zrobić?”.. Mieszkam teraz w takim miejscu blisko

Jak ktoś brał taką szklankę z wodą sodową i wypijał, to ta szklanka była dwiema kroplami opłukana i oddawana z powrotem. Ta woda oczywiście sobie krążyła i komuś innemu

Oczywiście tych piwoszy tam było jak zwykle mnóstwo, ale jeśli małe dziecko chciało te rybki czy coś, a nie mogło dostać do lady, to ci piwosze byli na tyle uprzejmi, że pytali: