• Nie Znaleziono Wyników

Młody Krajoznawca Śląski, 1935, R. 2, nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młody Krajoznawca Śląski, 1935, R. 2, nr 8"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M i o d y ßena wiwMex egz. 29 gr.

Krajoznawca

Ś ląski

Nr. 8. Roh II.

(2)

strona ,1. J e s z c z e o zw yczajach zw iązanych z świętami Bożego

N a r o d z e n ia ... 1

2. D ziałalność K a ro la Miarki na te re n ie K rólew skiej H u ty 3 3. W e s e le wiejskie w o k o lic a ch Imielina i W ielk ieg o C hełm u w p o w ie c ie p s z c z y ń s k i m ... 6

4 . S tr o je ludow e w W ielk iej D ąbrów ce . - ... 9

5. Zim a w przysło w iach l u d o w y c h ... 12

6. K o ś c ió ł w S ta ry m Bieruniu - ... 13

7. Z cyklu; M iasta i wsi śląskie. 1. W ielkie H ajduki ... ■ 14

11. P an e w n ik i . . ... 15

W wyniku Konkursu na Stypedjum „S p ółdzieln i U czniow skiej“

Gimnazjum n eo k la sy czn eg o w C horzow ie, przyznano stypen- djum w w ysokości 55 zł. K ol. Szolcow i K arolowi klasy 8b, oraz dwa stypendja p o 30 zł. K ol. P ictryd ze Ludwikowi kl. 7b,

oraz W alawskiemu Jerzemu z klasy 8a.

(3)

Mł o d y K r a j o z n a w c a Ś l ą s k i

Pisem ko Z rzeszenia S zko ln ych Kół K rajoznaw czych Śląskich

W ychodzi co miesiąc.

MR. 8 M A R Z E C 1 9 3 5 ROK II.

Do P. O p i e k u n ó w Kół K r a j o z n a w c z y c h . W o d p o w i e d z i n a l i c z n e z a p y t a n i a w s p r a w i e o r g a n l z a c j i Kół K r a j o z n a w c z y c h z w r a c a m y u w a g ę P- O p i e k u n ó w n o w o - z a ł o ż o n y c h Kół n a ar t y kuł p. t-

„O p r a c y Kół K r a j o z n a w c z y c h w s z k o ł a c h w o j e ' w ó d z t w a ś l ą s k i e g o " Artykuł, o m a w i a j ą c y p o w y ż s z y t e m a t , d r u k o w a ł a „ P o l s k a Z a c h o d n i a " w n u m e r z e 3 6 , z d n i a 6 l u t e g o I n u m e r z e 4 3 , z d n i a 13 l u t e g o .

Z r z e s z e n i e S z k o l n y c h Kół K r a j o z n a w c z y c h Ś l ą s k i c h

Mim o z u p i n m m l z świętami Bożego Norodzeii.

A p e l n a s z e j r e d a k c j i o n a d e s ł a n i e o p i s ó w Ś w i ą t B o ż e g o N a r o d z e n i a n i e p o z o s t a ł b e z e c h a . R e d a k c j a o t r z y m a ł a s z e r e g d a l s z y c h o p i s ó w z w y c z a j ó w l u d o w y c h , z w i ą z a n y c h z t e m i ś w i ę t a m i . Z a m i e s z c z a m y w n u m e r z e d z i s i e j s z y m j e s z c z e j e d e n z n i c h , z a z n a c z a j ą c , ż e d a l s z e o p i s y s c h o w a l i ś m y d o t e c z k i r e d a k c y j n e j , a b y w y d r u k o w a ć je n a p r z y s z ł e B o ż e N a r o d z e n i e .

M R Ó Z K Ó W N fl

KI. 6b, Miejskie Gimn, Żeńskie, Chorzów.

Z w y c z a j e o b c h o d z o n e w o k r e s i e B o ż e g o N a r o d z e n i a w Star ym C h o r z o w i e

J a k w innych dzielnicach Polski, tak też i na Śląsku, dochow ały się niek tó re zw yczaje o b c h o d z o n e w o- kresie Bożego N a rodzenia. P rzy to cz ę z nich te, które sa m a j z a o b se rw o w a ­ łam.

W wigilję Bożego N a rodzenia p o ś ­ ci się przez cały dzień i d o piero pod wieczór s p o ży w a się obfitą wieczerzę t. zw. „wiliję” , której niespożyw a się prędzej, aż na niebie ukaże się p ie rw ­ sza gwiazda. Pod obrus na stó ł wigi­

lijn y kładzie się siano na pamiątkę, że Pan Jezus w żłóbku na sianie s p o ­

czywał. Na stole staw ia się dw ie św ie­

ce, kładzie się opłatki na krzyż, i chleb, a p o d nim pieniądze, aby w domu nigdy c h le b a i pieniędzy nie zabrakło.

W ie c z e rz a zaczyna się w spólną k r ó t ­ ką modlitwą, odm aw ianą na głos, p o ­ czerń d o piero wszyscy dzielą się o- płatkiem .

T ra d y cy jn em i potraw am i wigilijnemi są: „siem ieniotka,” makówki i pieczona ryba. Istnieje m niem anie, że kto przy stole wigilijnym ma podw ójny cień, ten niechybnie w tym roku um rze.

(4)

S tr. 2 . M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A S L Ą S K I N r. 8.

Nie należy zaś nikogo w czasie w ie­

czerzy w p uszczać d o domu, bo p rz y ­ nosi nieszczęście. Istnieje również zwyczaj, że nie zjada się w szystkiego z talerza, lecz tro c h ę się zostawia, aby cały rok nikomu nie zabrakło jed ze­

nia.

P o w ieczerzy go sp o d arz bierze siano z pod obrusa i idzie niem nakarmić bydło, aby cały ro k nie chorowało.

G o sp o d y n i zaś nosi bydłu resztki z kolacji. S kończyw szy te czynności starsi poczynają sobie wróżyć. Biorą trzy skorupki od o rz ech ó w i kładą pod jedną, grudkę ziemi, pod drugą ch leb , a p o d ostatnią pieniądze. N a­

s tę p n ie o d k ry w a się poszczególne skorupki i jeżeli ktoś odkryje pieniądze będzie bogaty, jeżeli chleb, to zawsze w szystkiego będzie miał poddostatkiem , a jeżeli ziemię to umrze.

Z w yczajem w o k re sie Bożego N a ­ ro d z en ia jest też chodzenie z „betlej- k ą ,” czyli stajen k ą betlejem ską, którą obnoszą po dom ach c h ło p c y p o p rz e ­ bierani za pastuszków śpiew ając przy tern różne piosenki. G d y w chodzą do domu witają 'w szystkich ta k :

„D o tego tu domu wstempujemy, S zcz ęście zdrow io winszujemy, Na ten Nowy,"Roczek,

C o nom Pon Bóg d o ł.“

Po tern krótkiem przyw itaniu n a s tę ­ puje jakaś ; kolenda. W przew ażnej jed n ak części śpiewają: „A w czora z w ieczora.” W y c h o d z ą c z mieszkania żegnają się:

„Z ostań c ie z Bogiem, bo już idymy.

A jak nom nie docie, to ukradnymy, J e d y n pódzie do stodoły,

Drugi do chlyw a po woły.

Hej kolenda kolenda.

W czasie sam ych świąt Bożego N arodzenia chodzą także od domu do domu starsi c h ło p c y z t. zw. Herodem.

P rzy b ierają się. za króla H e ro d a, za djabła, za śm ierć i inne postacie, k tó­

r e 'n a m są znane z historji biblijnej" i o d g ry w a ją p o j dom ach rodzaj małych p rz e d sta w ie ń , ilustrujących j śmierć krw a w e g o króla Heroda.

Podczas T rz e c h Króli młodzież prz eb iera się za ow ych trz e c h l;króli, którzy kiedyś zjawili się w Betleem, i obchodzi z kolorow ą gw iazdą m iesz­

kania ludzi, śpiewając prz y te m różne kolendy.

A le nie ] ty lk o ’ chło p cy mają ten przywilej, bo i dziew częta, u b ra n e w białe sukienki ze złotem i' gwiazdkami na czole, o b c h o d z ą dom y z kołyską i ze sp o cz y w ając ą na sianie lalką, która ma p r z e d sta w ia ć D z ie c ią tk o Bo­

że, Ś p ie w a ją prz y te m n a s tę p u ją c ą piosenkę;

„ K o le b e c k a z kneflikami, 1 Połom ano jest,

Połomali jom pastyrz e, Ja k szli d o Pana.

G o sp o d o rz u d ejcie grosz, S p raw i n o m j o m te n stolorz.”

I znów po niej n astę p u je kolenda.

T o są w szystkie znane mi z w y ­ czaje, o b c h o d z o n e w o kre sie Bożego N arodzenia, k tń re do dziś dnia są o b c h o d z o n e w Starym C horzow ie ,

(5)

Mr. 8 . M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A S L Ą S K I Str. 3.

SZYMflŁfl EDGAR kl. 8b.

Działalność Karola Miarki na terenie Królewskiej Huty.

W c z a s ie n a sz e j niewoli, o b o k b o h a ­ t e ró w , k t ó r z y o f ia r o w a li swoje życie k r e w d la Polski, m ie liśm y in n y c h b o h a ­ t e r ó w , b o h a t e r ó w p o św ię c e n ia , i t w a r ­ dego, co d z ie n n e g o sz a re g o życia, k t ó ­ rych p r a c a nie u s ta w a ła , a le s t a w a ł a się tem w ięk sz a, im b a rd z ie j O jcz y zn a n a ­ s za ję c z a ła p o d ja rz m e m z a b o rc ó w , W ie le t a k ic h b o h a t e r ó w w y d a l Śląsk w o s ta tn ie m stuleciu, a czyny d o k o n a n e p rz e z nich są w ielk ie, b o ć ich d z ia ła l­

ności n a le ż y w n ajw ię k sz e j -mierze p r z y ­ p isać to, że p o ls k a lu d n o ś ć ślą s k a z d a ­ ła z n a k o m ic ie egz am in, gdy n a d e s z ła w ie lk a chw ila dziejowa, w k tó r e j Śląsk, choc ia ż nie cały, z o s ta ł p rz y łą c z o n y do Polski. O jednym z ty ch cichych b o h a ­ te ró w , k t ó r y c a łe sw-oj-e życie p o św ię c ił s p r a w ie polskiej, ch c ę dziś p a r ę słów nap isać .

K a ż d y z n a s p rz ech o d z ił z a p e w n e w o b ec n y m C h o rz o w ie ulicą K a r o l a M i a r ­ ki, ale zdaje się, że nie k a ż d y zna dzieje tego cz ło w ie k a , k t ó r y d z ia ła ł n a te r e n ie K ró le w s k ie j H u ty i tu taj dla s p ra w y polskiej w iele w yc ie rpiał,

K a ro l M ia rk a , syn ziemi śląskiej, p r a g n ą c po św ięc ić się s p r a w ie polskiej, p r z e n ió s ł się z P ic lgrzym ow ic, gdzie b y t n a u c z y c ie le m , do K ró le w s k ie j Huty

gdzie o t w a r ł k s ię g a r n ię , a w ie d z ą c , że ro z b u d z ić p o cz u cie p o lsk o ści w s e r c a c h Ś lą z a k ó w m o że jedynie słow o, k t ó r e d o ­ c iera w szędzie, w m a rc u 1869 r o k u n a ­ b y ł p is e m k o p. t. ,,K a t o l i k ”, w y c h o d z ą ­ ce w C hełm ie na P o m o rzu , p rz en ió sł je do Król. H u ty i od 5. k w ie tn ia 1869 r o k u p o c z ą ł je tu ta j w y d a w a ć , z a m ie ­ niw szy „ K a t o li k a ” na pismo polity c zn e.

P ie r w s z e d w a l a t a u p ły w a ły M ia rc e w b iedzie i nędzy, boć fu ndusz ów ż a d n y c h niemiał, a ,,K a to lik ” niety lk o , że nie d a ­ wał zysków , ale p o c h ła n ia ł w s z e lk ie d o ­ ty c h c z a s o w e o szc zęd n o śc i M iarki. ,,K a ­

t o lik a " tr u d n o b y ło z p o c z ą t k u r o z p o ­ w sze ch n ić w o b e c w s z ę d z ie -dobrze z a ­ p r o w a d z o n e g o p o c z y tn e g o „ Z w ia s tu n a G ó r n o ś lą s k ie g o ” , w y c h o d z ą c e g o w P i e ­ k a r a c h , k t ó r e g o sam M ia r k a , p r z e d t e m

m ocno n a nogi p o s ta w ił. P o ło ż e n ie M iarki, k t ó r y p o s ia d a ł liczną rodzinę, b y ło ro z p a c z liw e . N ie t r a c i ł je d n a k w iary i nadziei, że te p ie r w s z e n i e p o ­

w o d z e n ia p rz e z w y c ię ż y . R z ec zy w iście p o c z ą w s z y od r o k u 1870 liczba p r e n u ­ m e r a t o r ó w z a c z y n a w z ra s ta ć , a w z w ią ­ zku z te m p o le p s z y ł się i b y t M ia rk i jako w y d a w c y i r e d a k t o r a w jednej o s o ­ bie, P o m im o w ielu tru d n o ś c i -nie z a ­ n ie c h a ł M ia r k a sw o ich p lan ó w , k t ó r e zm ie r z a ły -do o d r o d z e n ia n a r o d o w o ś c i polskiej na Śląsku. A w tych c z a s a c h ze s p r a w ą p o ls k ą n a G ó r n y m Śląsku b y ło cich o i głucho, lu d od w i e k ó w p o l­

ski u ż y w a ł w p r a w d z ie jęz y k a polsk ieg o , ale św ia d o m o śc i n a r o d o w e j nie miał.

T e n s ta n był tem niebez p iecz n ie jsz y , że wlaśni-e w te d y -Niemcy ze w sz e c h stro n c o r a z liczniej p rz y b y w a li na G ó r n y Śląsk, i tu w o k rę g u p r z e m y s ło w y m w y ­ k u p y w a li za lanie p ie n ią d z e g o s p o d a r ­ s tw a rolne, z a k ła d a li p r z e d s i ę b i o r s t w a i bogacili się w y z y sk u ją c mi-e o św iec o n y lud. Lecz ni-e na te m k o niec, N ie m c y z c a łą b e z w z g lę d n o śc ią z a b ra li się do g erm anizacji k raju. T e m u więc, c o u r a ­ to w a ło się jeszcze d o tą d od z a le w u niem czyzny, -groziła o s t a t e c z n a za gła da.

M ia rk a , w id z ą c to w szy stk o , s t a r a ł się z jed n o c zy ć lu d 1 o św iec ić go. P i e r w ­ szym jego k r o k ie m p o z a p r a c ą d z ie n n i­

k a r s k ą b yło z a ło ż e n ie w K r ó le w s k ie j H ucie p o lsk ieg o to w a r z y s t w a p. t. „ K a ­ syno P o lsk ie ", Było to po w ielu la ta c h p ie rw s z e to w a r z y s tw o p o lsk ie. K a r o l M ia r k a z n a ją c p r z y w ią z a n ie ludu ś lą ­ skiego d o d u c h o w ie ń s tw a , z a p ro s ił m ie j­

sc o w e g o p ro b o s z c z a k s ię d z a iDelocha na p ie rw s z e z e b ra n ie . K siąd z Del och

(6)

S tr. 4. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SLĄSK1 Nr. 8.

p r z y b y ł z d w o m a k a p e la n a m i, a po jego za gajeniu z a b r a ł głos, o bjaśniając z e ­ b r a n y m z n a c z e n ie i don io sło ść ,.K a s y ­ n a", ,,K a s y n o " k r ó lh u c k ie nie było z w y k ły m k ó ł k i e m a lb o s t o w a r z y s z e ­ niem. B y ła to s z k o ła p o ls k ie g o d u ch a

w iąz ał. N ie z ra z ił się te m M i a r k a i k o ­ ło d alej p r o w a d z i ł p o d z m ie n io n ą n a z w ą

„ K ó łk a T o w a rz y s k ie g o " .

P r z e d s ta w i e n i a t e a t r a l n e b y ły w ty m cz asie r z e c z ą n ie z n a n ą i lu d o w i o b ­ cą. M i a r k a ro z u m ie ją c z n a c z e n ie te a -

I W

7

Karól Miarka budziciel polskości Śląska 1824— 1882.

języ k a , b y ła to s z k o ł a polity k i i w y r o ­ bien ia n a r o d o w e g o . C zego w g az ecie z p o w o d ó w c e n z u r a ln y c h nie m o żn a b y ło d r u k o w a ć , M ia r k a o m a w ia ł n a z e b r a ni ach. Po d w ó c h l a t a c h is tn ie n ia koło liczyło 700 c z ło n k ó w . L e c z n ie b a w e m r z ą d n ie m ie c k i p o c z ą ł się bliżej i n t e r e ­ s o w a ć tern k o łe m , aż w k o ń c u je roz-

tru z a czą ł w „ K a s y n ie " w y s ta w ia ć s z t u ­ ki te a t r a l n e . P r z e d s ta w i e n i a o w e c i e ­ szyły się w ielk ą p o p u la r n o ś c ią i p r z y ­ czyniły się w w ielkiej m ie rz e d o r o z b u ­ r z e n i a d u ch a polskiego. T y m c z a s e m je d n a k na M ia r k ę p o s y p a ły się k ary . W ro k u 1870 n a p is a ł K a ro l M ia r k a s z e ­ ro k i a r ty k u ł n a t e m a t s to s u n k ó w p o ls k o -

(7)

Nr. 8. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A Ś L Ą S K I Str. 5.

fran cu sk ich . Za a r ty k u ł te n w y to c z o n o m u p ie rw s z y p r o c e s p o lity c z n o -p r a s o w y . U w o ln io n o tg o je d n a k od k a r y i w in y i już w n a s tę p n y c h d n iach u k a z a ł się na ła m a c h ,,K a t o l i k a ” a r ty k u ł, w k t ó r y m p isał m ię d z y in nem i: „Zdaje się, że o r z c z to o s k a r ż e n ie chcieli n a m " p r z e ­ ciw nicy napędizić s tra c h u ; le c z za wio da się n a n asz y m c h a r a k t e r z e ci w szyscy, k tó r z y p rz y p u sz c z a ją , ż e śm y -lękliwego s e r c a “ . I d o t r z y m a ł M i a r k a tych słów w c a ły m życiu. Nie b y ł nigdy bojaźli- w-eg-o serc a . Był z a w s z e o d w a ż r - c z a ­ sam i n a w e t za b a r d z o .'

S to s u n k i s p o łe c z n e b v ły w ó w c z a s b a r d z o o p ła k a n e , Lud, w y z y sk iw a n y p r z e z lic h w ia rz y , zap o m n ia ł, co to jest o sz c z ę d n o ść i c ię ż k o z a p r a c o w a n y grosz trw onił. M ia r k a d o b rz e w ied z ąc o doli sw e g o ludu w y d a ł w r o k u 1870 b r o s z u r k ę p, t. „P rz y ja c ie l g ó rn ik ó w i ro b o tn ik ó w , czyli w s k a z ó w k a , jakim sp o so b e m się z niedoli r a t o w a ć i p rz e d g ro ż ą c e m n ie b e z p ie c z e ń s tw e m ocalić m o g ą ”. C hciał w s k a z a ć lu dow i, w jaki sp o só b m o ż e się z a b e z p ie c z y ć p r z e d s t a ­ ro śc ią i biedą. C-h-cąc p r a k ty c z n i e p rz yjść z p o m o c ą ludności, z a ło ż y ł rok później w K ró le w s k ie j H ucie „ S p ó łk ę sp o ż y w c z ą p o c z c iw y c h w ia r u s ó w ” , k t ó ­ r a w k r ó t k m czasie u z y s k a ła w ie lk ą p o p u la rn o ś ć . N ie b a w e m p o w s ta ły w in ­ nych m ie jsc o w o śc ia c h p o d o b n e spółki, k t ó r e n a z y w a n o kons-umiami. B r a k je d ­ n a k o d p o w ie d n ic h ludzi do k ie r o w a n ia i z a r z ą d z a n ia tem-i org a n iz acja m i n i w e ­ czył jego p la n y i s p ó łk i p o c z ę ły zw olna p o d u p a d a ć .

Nie z a p o m n ia ł i M i a r k a o rolnikach.

W r o k u 1871 z a c z ę ło w ych o d zić pod jego r e d a k c ją c z aso p ism o „ P o r a d n ik G o ­ s p o d a r c z y ”, k t ó r e d a w a ło ro ln ik o w i r a ­ dy i w s k a z ó w k i ra c jo n a ln e j g o s p o d a r k i.

R ó w n o c z e ś n ie z „ P o ra d n ik ie m G o s p o ­ d a r c z y m ” u k a z a ł się k a l e n d a r z „ K a to li­

k a " . - -Niebawem M ia rk a ro z p o c z ą ł d z ia ła ln o ść czysto p o lity c z n ą w z w ią z k u z w y b o ra m i.

P rz e sz ło 20 lat z gó rą nikt na Ś l ą ­ sku nie 'in tere so w ał się w y b o ra m i. B rak było św iad o m o ści w a żn o ści w y b o ró w .

w ięc p a n o w ie p r u s c y i r z ą d o w i u r z ę d n i­

cy p ro w a d z ili do u r n y n ie u św ia d o m io n y lu d i k a z a l i m u g ło s o w a ć w e d łu g ich u- p o d o b a n ia . W y b r a n i w te n sp o só b p o ­ słow ie n ie dbali o d o b ro lu d u śląskiego i jego in te re sy . M i a r k a p o z n a ł to s tr a s z n e p o ło ż e n ie i s t a r a ł się p r z e c i w ­ d ziała ć złu. W ie d z ia ł, że o ile ludność p o ls k a p o łą c z y się z k a to lik a m i n ie ­ m ieckie mi i w sz y sc y k a to lic y r a z e m pó j­

dą do -urny, to m o żn a b ę d z ie w y b r a ć p e w n ą ilość d o b ry c h i s p r a w ie d liw y c h posłów , k t ó r z y p rz y n a jm n ie j w imię w sp ólności w ia r y i s p ra w ie d liw o ś c i k a ­ tolickiej bro n ić b ę d ą s p r a w y polskiej i ni-edopuszczą do s z k o d liw y c h u staw . W z w ią z k u z n o w e m i w y b o ra m i w roku 1870 M i a r k a r o z p o c z ą ł ż y w ą a g ita c ję i p r z y g o to w y w a ł ludność. W y n ik p ra c y był n ie o c z e k iw a n y . W r. 1871 w y b r a ­ no p ie rw s z e g o k a to lic k ie g o p o sła, p o ­ p ie r a n e g o p r z e z M ia rk ę . D zięki w y b o ­ ro m zdo b y ł sobie M i a r k a w r a z z k a t o l i ­ k a m i w ie lk ą p o p u la r n o ś ć i p o w a g ę u l u ­ du i księży, z a ró w n o u P o la k ó w jak i N iem ców .

P o d c z a s n o w y c h w y b o r ó w do P a r l a ­ m e n tu R zeszy, M i a r k a z tą s a m ą m ł o ­ d zień c zą en e rg ją jeździł od wsi do wsi, od m ia s ta do m i a s t a i p r z y g o to w y w a ł lud. I znów w y b r a n o tych k a n d y d a tó w , k tó r y c h p r o p o n o w a ł M ia r k a w swoim

„ K a t o li k u ” . R ad o ść, k t ó r a go o p a n o ­ wała," o k re ś la ją najlepiej jego w ła sn e s ło w a . . .” „ s e rc e n a sz e ro z p ły w a się w radości, że G ó rn y Śląsk po d łu goletnim śnie o b o jętn o ści ocucił się do no w e g o życia, p o z n a ją c swoje p o w o ła n ie " , Od teg o czasu M i a r k a s ta ł się d u c h o w y m w o d z em Ludu śląskiego. P r o w a d z ił go, o św ie c a ł go i d a w a ł ra dy, jak m a p o ­ s tę p o w a ć . Z d a w a ło b y się, że w szystki, pójdzie o d tą d n o rm a ln y m to re m . Sieć je d n a k intryg i o s z c z e r s tw o p lo tła jego osobę. K o n fis k o w a n o „ K a t o li k a ” , w y t a ­ c z an o mu p ro c e s y o o b ra z ę r ó ż n y c h o- sobistości. W n ie s p e łn a 8 m ie sią c a c h z o ­ s ta ł s k a z a n y na 10 m ie się c y a r e s z tu . W y to c z o n o mu w jed n y m m iesiącu 28 p ro c e s ó w , r u jn o w a n o go grzyw nam i.

M ia r k a b y ł bezsilny w o b e c sądów , lecz

(8)

S t r . 6 . M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A Ś L Ą S K I Mr. 8

nie tra c ił n ad z ie i i ze z d w o jo n ą siłą w a lc z y ł o p r a w a dla ludu, mimo, że cio­

sy, jakie n a niego sp a d a ły , m ątw ą tliły jego z d ro w ie i z r u jn o w a ły go m a te r ja l- nie d o szc zętn ie,

G d y d o n iesien ia i p ro c e s y nie u s t a ­ w a ły , M ia r k a p rz e n ió sł się w ra z z ,,K a ­ to l ik i e m “ do M ik o ło w a w ro k u 1875.

P rzy p u sz c z a ł, że tam będ z ie m niej s k r ę ­ p o w a n y i p iln o w a n y p rz e z policję i o r ­ g a n a p a ń s tw o w e , L ecz i tam s p o t k a ł go t e n sam los.

T a k więc widzimy, że najo w o c n ie jszy i z a r a z e m n ajtru d n ie jsz y o k re s w życiu tego n ajw ię k sz e g o bu d zicie la polskości G ó rn e g o Ś lą ska p r z y p a d a na czas jego p o b y tu w K ró le w sk ie j Hucie. 1 .miasto

tasze, mimo, że n a p o z ó r n a jb a r d tr zn iem czone, dzięki d ziała lnośc i K a ro la

M ia rk i było p r z e z sz e re g lat tern c e n ­ trum , z k tó r e g o c z e r p a ł c a ły o d r a d z a j ą ­ cy się G ó rn y Śląsk,

W ro k u 1882 z a m k n ą ł M ia r k a na w ieki oczy. O p u śc ił swój lud, lecz imię jego p o z o s ta ło w ś r ó d lu d u do dziś. Z a ­ szc zep io n e ra z idee i w s k a z a n ia ppczę- ly k i e ł k o w a ć i w y d a w a ć o w o c e , b y w I k o n s e k w e n c ji dać w o ln o ść lu d o w i Śląsk.

Bo lud te n za m ie n ił jego sło w a w czyn i

I w y d a ł z siebie siłę, k t ó r a zrzu ciła j a r z ­ mo niewoli i h ań b y . Dziś na jego cześć bud u jem y pom niki, n a z y w a m y jego im ie­

niem ulice, by o d d a ć h o łd ternu c i c h e ­ mu p r a c o w n ik o w i i n ie z m o r d o w a n e m u b o jo w n ik o w i o w o lność Śląska. A jeśli i ja k ie ś m iasto na Śląsku p o w inno w I pie rw sz y m rz ęd zie czcić p d m ię ć M iarki, I to p r z e d e w s z y s tk ie m w inno to być m ia ­

sto t a s z e .

T O B O L A FRANCISZEK kl. Ba.

Wesele wiejskie w okolicach Imielina i Wielkiego Chełmu w powiecie pszczyńskim.

(ciąg dalszy) II.

G oście P a n a M ło d eg o o b s t a w a ! : s t a ­ n o w c zo p rz y tern, że a k u r a t tę d y m uszą prz e c h o d z ić , ho mają n a k a z s z u k a ć tam p e w n e g o c z ło w ie k a.

,,A czy m o d e pap!, r y ? " p y ta n o się.

W t e d y s t a r o s t a m ło d e g o p a n a w y ­ c ią g a ł u ro c z y śc ie z kiesze n i jakiś zw i­

n ięty p ap ier, n a k tó ry m m o ż e i nic nie było n a p is a n e i p o d a ł go s ta ro ś c ic ze stro n y pan i młodej. Po d o k ła d n e m z b a d a n iu t r e ś c i pism a o tw ie ra n o w ro ta , i p o z w a la n o im w chodzić, ale w p ie rw m u sia n o si^ p o c z ę s to w a ć c z y stą wodą, k t ó r ą obie s tro n y m iały p r z y g o to w a n ą w b u te lk a c h . K o szto w a li w szy sc y p o tr o - sze, chociaż już w iedziano, że jest ta m ty lk o w o d a . K a ż d y przy tern c h w a ­ lił swoje „ w in o “ , jak w o d ę naz w ano.

O czyw iście, że p o te m z n a la zło się wino

p ra w d z iw e , c z a sa m i też i g o rz o łk a . N a ­ s tę p n ie p ro sz o n o gości do w n ę tr z a . P a n m ło d y był w tej chwili n ieśm iały i ja k g d y b y się o b a w ia ł wejść. P rz y sz ła je d n a k po niego m a t k a pan i młodej, k t ó ­ ra, c h w y c iw sz y go pod p ac h y , w p r o w a ­ d z a ła go do domu, gdzie go p o sa d z iła za stołem . G ości c z ę s to w a n o t e r a z k o ła c z e m i winem. W czasie t y c h c e ­ re mo ni j nie b y ło w id ać p a n n y młodej.

Po chwili d o p iero do p a n a m ło d e g o p rz y c h o d z iła ja k a ś k o b ie ta a lbo i s t a r o ­ sta, k tó r y prz y n o sił na ta le rz u w ia n e k p r z y k r y ty c h u s te c z k ą . P a n m łody m u ­ siał w ia n e k w y k u p ić i d o b rz e za niego za p ła cić. M ło d y p a n nie chciał je d n a k płacić, bo w iedział, że to nie w ian e k , lecz jakieś inne zielsko, najczęściej p o ­ k rz y w a . O d chodzili więc z nic w y ku-,

(9)

N r 8. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SL Ą SK 1 S tr, 7.

piomym w ian k iem , ale w ra c a li po raz drogi. A le i te ra z w ia n e k nie był p r a w ­ dziwy, d lateg o p a n m ło d y w r z u c a ł na ta le r z ty lk o z 5 łenigów . Ów s t a r o s t a lub k o b i e t a czują się o b ra ż e n i i m ów ią, że za l a k m a r n y grosz nie s p r z e d a d z ą w ian k a . W r e s z c ie za trz e c im r a z e m p rz y n o s z ą p r a w d z iw y m ir to w y w ia n e k . T e r a z p a n m ło d y musi jakiś g ru b sz y p ie n ią d z na t a le r z w rzucić. G d y jeszcze istniały z ło te p ie n ią d z e , t. zw. „żółcioki", r z u ­ ca no 10 albo 20 m a r e k . G d y już s p r a ­ w a z w ia n k ie m b y ł a z a ła tw io n a , w p r o ­ w a d z a n o do izby p a n n ę m ło d ą, p r z y ­ k r y t ą b ia łe m p rz e ś c ie r a d łe m , i ch ciano ją p a n u m ło d e m u oddać. M ło d y p a n w ie d z ia ł jed n ak , że p o d o w ą p ł a c h t ą nie znajduje się p a n n a m łoda, ty lk o k to ś in ­ ny, m oże ja k a ś s t a r a k o b i e t a bez z ę ­ bów, w ięc nie p rz y jm o w a ł jej. T o s a ­ mo p o w t a r z a ł o się i drugi ra z . D o p ie ro za trze cim ra z e m w p r o w a d z o n o p r a w ­ dziw ą p a n n ę młodą, ta k s a m o p r z y k r y t ą b ia łe m p r z e ś c ie r a d łe m i tą d o p ie ro o d ­ k ry w a n o . Była ona już u b r a n a do ślu­

bu z zielonym w ia n k ie m m irto w y m na głowie, o k r y t a c h u s tk ą t u r e c k ą , p r z e ­ p a s a n a je d w a b n y m fa rtu c h e m . S a d z a ­ no ją p rz y m łodym p anu. S k o ro p a n n a nąłoda d o s trz e g ła gdzieś m a t k ę p a n a m łodego, u p a d a jej do nóg i całuje ją w rę k ę, o k a z u ją c jej w ten sp o só b w d z ię c z ­ ność, że dla niej w y c h o w a ła syna. M a t ­ k a p a n a m łodego cieszy się i prz y jm u je ją za sy n o w ą, u w a ż a j ą c ją od tej chwili za w ła s n e dziecko.

T e w s z y s tk ie c e re m o n jc t r w a ły d o ­ syć długo, a o godzinie 10-tej m a się o d ­ by ć w kościele z m szą ś w ię tą t. zw rz y m sk i ślub. P r z e to g d y już zbliżała się 10, k to ś w ołał, że już cz as do k o ­ ścioła: ,,G o d z in a 10 n adc hodzi. K siąd z nie by dom c z ek ali". W t e d y w ychodzi s t a r o s t a a lb o s ta r s z y d r u ż b a z ora cją.

W s z y s tk o ucisza się a w te d y s t a r o s t a p o c z y n a m ów ić. Mówił lak, jak tam się n a u c z y ł a lb o po trafił. J e s z c z e d o b r z e nie ro z p o c z ą ł mówić, a już w id a ć w o- czach łzy. O p ła c z nie tru d n o , ho k a ż ­ dy coś w la ł w siebie, A gdy p o d k o n iec o ia c ji p a d ł y s ło w a : ,,U p a dnijcie r o d z i ­

com do nóg, p o d zięk u jc ie im za w s z y s t­

ko, co dla w a s uczynili, p r z e p r o ś c ie ich za w sz y stk o , cz em ście ich n ie ra z z g o r­

szyli i zgniew ali i p o p ro ś c ie o b ło g o s ła ­ w ie ń stw o , t a k warp p o t r z e b n e . " G dy m ó w c a zw ró ci się n a s tę p n ie do ro d z i­

ców i p o w ie mniej w ięcej ta k : „R odzice młodej p a r y , — O to dzieci w a sz e u d a ją się w drogę n iez n a n ą , w ięc p r o s z ą w as o b ł o g o s ł a w i e ń s t w o : P r z e b a c z c ie im w sz y stk o , czem w a s m oże n ie ra z zg n ie ­ wali, zapo m n ijcie o w sz y stk ie m , a p a ­ m iętajcie ty lk o o szczęściu w a sz y c h dzieci i dajcie im b ło g o s ła w ie ń s tw o ze s e r c a szc zereg o . Pom nijcie n ą te s ł o ­ w a: B ło g o sła w ie ń s tw o ojco w sk ie b u ­ duje dzieciom domy, p r z e k le ń s tw o m a t k i o b a la je . . . "

W t e n c z a s już w s z y s tk o p łacz e. T e ­ raz młodzi p a ń s tw o k lę k a ją p r z e d r o ­ dzicami, k tó r z y u dziela ją im b ło g o s ła ­ w ie ń s tw a , po czem o r k i e s t r a g r a „K to się w o p i e k ę ” . P o te m w y c h o d z ą w s z y ­ scy z dom u i s ia d a ją n a wozy. D aw niej nie u ż y w a n o jeszcze b r y c z e k ani kolas, ty lk o n a z w y c z a jn y w óz w k ł a d a n o ta k ie k r ó ts z e d ra binki, na to zaś w t. zw. pół- koszki, sie d z e n ia ze s n o p k ó w s ło m ia ­ nych, k t ó r e p r z y k r y w a n o c h u sta m i albo w o g ć le ich nie p r z y k r y w a n o i na t a k i e w o z y s ia d a n o i o d jeżd ż an o do kościoła. G d y k o ś c io ła n a m iejscu nie było, co m iało miejsce n a p r z y k l a d w n a ­ szej w icsc e, w szyscy do k o śc io ła nie je ­ chali, bo nie było tyle w ozów , a do k o ­ ścioła b y w a ło n ie ra z d a le k o . Siadali więc ty lk o m łodzi p a ń s tw o , d ru ż b o w ie druchny, s t a r o s t o w i e i n ie k tó r z y w a ż ­ niejsi goście. P r z y w s ia d a n iu d ru c h n y ś p ie w a ły :

„S iadaj M a r y ś na wóz, w a r k o c z k i so załóż, bo już po cię jadem y, czy ci nie powoli, czy cle głow a boli, czy ci ojca, m a tk i ż o l? "

J a d ą c do k o ś c io ła n a ślub, d ru żb o ­ wie i d ru c h n y z a b ie ra li n a w o z y b u t e l ­ ki z w in e m i tro c h ę k o ła c z a , b o tam gdzieś n a d ro d z e z a w s z e k to ś zaciągnie

(10)

S tr. 8. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SL Ą SK 1 Ń r. 8.

im d ro g ę ja k ą ś z a p o r ą i m u szą się w y ­ kupić, chociaż i c z a s e m te m u nie byli radzi. G d y z n ó w w y jec h ali na w olny gościniec, k a ż d y w o ź n ic a chciał p o p i­

s y w a ć się sz y b k o ś c ią sw oich koni. R o z ­ p o c z ę ła się w ięc jazd a n a z ła m a n ie k a r ­ ku. W y m ija n o się n a w z a je m , a tem u, k t ó r y b y ł tr z e ź w y , w ło s y n a głowie s ta w a ły , b o t a k a jazd a nie -była zb y t b ez p ie c z n a . Ci znów , k t ó r z y d o b rz e

p rz e d n io . P a ń s t w o m łodzi wra-cali n a j­

p ie r w do dom u m ło d e j pani, bo z b ł o g o ­ s ła w ie ń s tw e m m usieli p rz y jść do dom u.

Inni n a t o m i a s t goście, jech a li z k o ś c i o ­ ła w p r o s t do k a rc z m y , n a tan iec . G d y m łodzi p a ń s t w o p rz y b y w a li do k a r c z m y , w t e d y o r k i e s t r a c h o ć b y było w p ó ł t a ń ­ ca u c in a ła i w y c h o d z iła p r z e d drzw i, w p r o w a d z a ją c ich do sali. O d t ą d b a ­ w iono się w spó ln ie aż do obiadu, k tó r y

m

„ T r o j o k ” d o k ie lisz k a zajrzeli i d o b rz e im w g ło ­ wie szum iało, czuli się d o b r z e p r z y t a ­ k iej piek ieln ej jeździć i z a ch ęc ali k r z y ­ k a m i p o d c h m ie lo n e g o w o ź n ic ę do je s z ­ cze szybszej jazdy.

Do k o ś c io ła p r z y je ż d ż a n o p r a w ie z a w s z e z a p ó źn o , N i e r a z k sią d z nie c z e k a ł i m s z a b y ła n ie r a z nawe-l w p o ­ łowie, g d y o r s z a k w e s e ln y się zjawił.

N ie k tó rz y tcm się gorszyli, inni, n ie w i e ­ le sobie z teg o robili, szum iało im już.

b o w ie m dość d o b rz e w g ło w ie i byli r a ­ dzi, że p rę d z e j kościelnie ceremo-nje się s k o ń c z ą i w r ó c ą jaknajsz y b ciej do d o ­ mu, gdzie c z e k a na nich tan iec i n o w e b u t e l k i wina.

Po ślubie w k o ś c ie le p o w r a c a n o do domu. T e r a z młodzi p a ń s t w o jechali na p rz ed zie, oodcz-as g d y do k o ś c io ła je ­ chali w tyle n a o sta tn im wozie. W r a ­ cano z tymi same,mi wyścigami jak po-

o d b y w a ł się m niej w ięcej k o ło godziny 5 -lej p o p o łu d n iu . O o zn a czo n e j g o d zi­

nie w y chodzili w szysc y ze sali i u d a ­ wali się do d o m ó w w ese ln y ch , -Goście p a n a m ło d e g o szli do jego rodziców , goście zaś m łodej p a n i -do jej ro d z ic ó w . P a n m łody z m ło d ą p a n i ą t a k ż e d o jej ro-dzicó-w. M u z y k a n c i podzielili się na dw ie po ło w y . P rzy w i e c z e r z y jedli -i p i ­ li, p rz y c z e m ja k zw y k le d ali się b a r d z o prosić. N ie k tó rz y , k ie ru ją c się z a sa d ą d o b re g o w y c h o w a n ia , p r a w i e jad ła nie tknęli. K a ż d y w y m a w ia ł się, ż e głodu n ie m a i, że mu się jeść nie chce. A g d y się już czas p rz e c ią g n ą ł, s p r z ą t a n o s t o ­ ły i n ie k tó r z y zostali głodni c h o c ia ż je­

dze n ia p o z o s ta ło , P o k ą t n i e je d n a k później m o żn a b y ło słyszeć : ,,Ni-c nie jadłem , choć g ło d n y j-cstem jak wilk.

G d y b y mi jeszcze p rz y n ajm n ie j -roz byli podzieli, jedz, to b y m już był jod."

(11)

M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SLĄSK1 S tr. 9.

Z a z n a c z y ć jeszcze w y p a d a , że d a ­ wniej nie p o d a w a n o p o t r a w n a t a l e ­ rz a c h k a ż d e m u z o sobna, ty l k o na w sp ó ln y c h m isach p r z y jed n y m stole.

T o w ła ś n ie jeszcze w ięcej w s t r z y m y ­ w ało n ie k tó r y c h od jedzenia, a z w ła s z ­ cza d ru c h n y z d ruż bam i. P óźniej je d ­ n a k te n zw y cza j z a n ik n ą ł ii o b e c n ie w tych o k o lic a c h już tego się nie s p o ty k a . K a ż d y b o w ie m o trz y m u je swój talerz, le c z pro sić t r z e b a i te r a z t a k , ja k d a w ­ niej.

O b ia d taki, k t ó r y z a r a z e m by ł k o l a ­ cją, ciągną ł się p r z e z d w ie lu b trz y go ­ dziny. P o w i e c z e r z y w r a c a n o znów na salę i b a w io n o się do p ó łn o c y . Z a b a w do b ia łe g o ra n a nie znano. N ajczęściej j e d n a k b a w io n o się do lOtej w iec zo re m , b o ,,A m t s v o r s t e h e r " n a dłużej k a r tk i nie udzielał, p o n ie w a ż w późniejsz ej p o ­ rze n a s t ę p o w a ł a b ija ty k a , b e z k tó r e j b a r d z o r z a d k o się o b y w a ło . J a k i ś p o ­ w ó d za w sz e się znalazł, czyto, że k to ś p o zw olił sobie z a ta ń c z y ć z jego druchną, cz y to z innej b ła h e j prz y czy n y .

Były ta m jeszcze c e r e m on je z czepi- nanii, bo k o b ie ta , w y c h o d z ą c a zamąż, m u siała w p r z y sz ło śc i p o d c ięż k im g rz e c h e m nosić z a w s z e cz ep iec pod c h u s tk ą albo i o tw a r c ie . C h u s tk ę na głowie nosiła k o b i e t a z w ią z a n ą n a o k o ło głowy, jak m ó w io n o , n a m a ł p k ę , — p o d c z a s gdy d z iew czy n a z a w ią z y w a ła t a k ą c h u s t k ę pod szyją luźno, c z a s a m i

t y l k o d o o k o ła szyi, n ie p r z y k r y w s z y głowy, co już u w y d a n y c h k o b i e t z d a ­ r z a ć s'.q nie mogło.

W s i y s tk i c h innych ró ż n y c h c e r e m o - nij nie b ę d ę już dzisiaj o p is y w a ł, bo b r a k ło b y c z a su i p a p ie r u . Z ro b ię to k ied y ś później.

N a drugi dzień po w e s e lu b y ły z w y ­ k le p o p ra w in y . T e o d b y w a ły się w k ó łk u r o d a in n e m z b łiższem i sąsiadam i.

C z a sa m i b r a li w niej u d z ia ł n i e k tó r z y d r u ż b o w ie z d ru c h n am i, z w ła s z c z a t a ­ cy, k tó r z y w c z o ra j m o że n a w ią z a li b liż ­ szą zna jom ość lub m o że n a w e t się o- św iad c zy łi i p r z y tej o k a z ji chcieli t a k n ie z n a c z n ie zw ró c ić n a siebie u w a g ę rodziców , a ż e b y u sły szeć , c o o tern b ę ­ d ą mówić. P r z y t a k i c h p o p r a w in a c h najczęściej zn ó w p o p ija n o i b a w io n o się t a k ja k d n ia p o p rz e d n ie g o . J e d z e n i e m z a jm o w a n o się mniej, b o choc ia ż k t o ś m oże w c zo raj g ło d o w a ł, to j e d n a k n ie w y p a d a ł o objeść się dzisiaj. N a j e d z e ­ nie b y ło m iejsce ty lk o w domu, N a z a ­ b a w a c h , w re s ta u r a c ja c h , n a o d w ie d z i­

n a c h m o ż n a było c z a se m p opić, ale n i g ­ dy nie jeść.

S am na t a k ic h r ó ż n y c h z a b a w a c h b y w a łe m , b a w iłe m się i p o p ijałem , a po p o w r o c ie do dom u d o p ie ro się jadło, bo n ie ra z w r a c a ł o się z ta k i e j u c z ty w e s e l ­ nej g ło d n y jak wilk, mimo, że jedzenia b y w a ło w iele i n i e t k n i ę t e n ie r a z miski s p r z ą t a n o ze stołu.

iec.

F R A N IE L C Z Y K kl. 8a.

Stroje ludowe w Wielkiej Dąbrówce.

Dziś, k ie d y m o d a ciągle się zmienia, k ie d y c o r a z to n o w sz e stro je n ie w ia s ty p r e z e n tu ją , czy to n a ulicy, c z y na b a ­ lach, s t a r y lu d o w y strój c a łk ie m z a n i ­ ka. Ci, k tó r z y się k ie d y ś jeszcze c h w a ­ lili, że c h o d z ą p o ch ło p sk u , dzisiaj o d ­ rzucili strój p r z o d k ó w i u b i e r a j ą się po

„ p a ń s k u " . N icw iem , czy się w s ty d z ą

stroju sw oich ojców i m a t e k , a lb o jest im p o p r o s t u za k o s z to w n y . R z a d k o k i e ­ dy c z ło w ie k z o b a c z y b a r w n e c h u s tk i n a g ło w a c h k o b ie c y c h albo s z e ro k i k a p e ­ lusz g o s p o d a r z a śląskiego. Z b ieg iem czasu zn ik a to, c o b y ło k ie d y ś ludziom miłe i drogie. C zasa m i jeszcze ty lk o , gdy p ro c e s je w ie r n y c h p o d ą ż a ją do

(12)

łStr. 10. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SL ĄSK 1 N r. 8.

m iejsc o d p u sto w y c h , m iędzy s z a rą m asą iudzi p rz e b ija ją się b a r w n e stro je n ie ­ wiast, tw o rz ą c w tym szarym , je d n o s ta j­

nym o b ra z ie m o z a ik o w e p lam y, na k tó- i e k a ż d y z nas p a t r z y z z a c i e k a w ie ­ niem i zdziw ieniem . T e r z a d k o s p o t y ­ k a n e o b r a z y m ów ią nam, że nie w szyscy jeszcze w y rz e k li się u b io ró w sw oich oj­

ców. U nas nie s p o ty k a m y ich już p r a ­ wie całkiem , c h y b a jeszcze w niedzielę, gdy s ta r e m am u sie p o d ą ż a ją do k o ś c io ­ ła. D lateg o z a pom nijm y na chwilę, że z n a jd u je m y się w C h o rz o w ie I, p r z e ­

nieśm y się tam, gdzie na k a ż d y m k ro k u m ożem y s p o t k a ć z a p o m n ia n y p rz e z nas strój i p r z y p a t r z m y się mu z bliska.

J e s t e ś m y w W ielk iej D ą b ró w c e , gdzie po dziś dzień z a c h o w a ł się w c a ­ łej swojej k r a s ie strój śląski. Niejeden, k tó r y po ra z p ie rw s z y m a m o żn o ść p r z y ­ p a t r z e ć się mu z bliska, p o d z iw ia go i chwali.

U b ió r k o b ie c y m ożna w ogólności podzielić na trzy rodzaje, n a strój c o ­ dzienny, nied zie ln y i w e se ln y . Strój p a n ie n k i od stroju k o b ie ty z a m ę żn ej nic różni się p ra w ie w cale. J a k jedna, t a k i d ru g a u b ie ra się w ,,w a tó w k ę " l. j. s u ­ knię w y k ł a d a n ą w a tą , k t ó r ą się u b iera na sam spód, a b y m o żn a lepiej n ało ży ć n a s tę p n y strój, sp ódnicę, czyli le k k ą s u ­ k ie n k ę zazw y c zaj k o lo ru c z erw o n e g o . Na to d o p ie ro w d z ie w a się ,,'k iec k ę" — z w a n ą t a k ż e ,,k a r b o n k ą " , z r o b io n ą z k o ­ lo row e go p łó tn a , w re s z c ie fartuch, z r o ­ biony z m a te r ja łó w , u ż y w a n y c h na b ie ­ liznę i le k k ą k o lo r o w ą ,,jaklę" czyli długą le k k ą bluzkę, z długiem i r ę k a w a ­ mi, w y h a f to w a n ą b ar w nem i k w ia ta m i.

G ło w ę o k r y w a się w . dnie ro b o c z e b i a ­ łą chustą, z a w ią z a n ą ,,na ż u ro k ", P o d ­ cz as św iąt b i a ł ą c h u s tk ę z a s tę p u je c z e r ­ w ona, a n a szyję z a k ła d a się sznur c z e r ­ w onych k o ra li.

Strój m ężczyzn jest nieco s k r o m n ie j­

szy. C z a r n e sp o d n ie su k ie n n e , w p u s z ­ czone w długie b u ty z c holew am i, dalej I. zw ,,flaneika", a na szyj: z w y k ła c h u ­ s te c z k a b e z ozdób. C z a rn y k a p e lu s z z s z e r o k ą s tr z e c h ą p o k r y w a . ,we. U n ie k tó r y c h m o ż n a jeszcze n a flav.-l.-e

z a u w a ż y ć „ b r u ś la k ” czyli ż a k ie t z m o ­ drego s u k n a b e z r ę k a w ó w , o b sz y ty d o ­ o k o ła c ie n k im szn u rk ie m , k t ó r y p rz y k ie sz e n ia c h jest ro zcięty, t w o r z ą c j a k ­ by w s tą ż k ę . G uziki są m e ta lo w e i o z ­ d o bione o rn a m e n ta m i z życia rolników .

:v B W ■ D '

lÄ M H E ilS .Ł'.i-I*»1 ---

d ru ż b a

Strój n ie d z ie ln y jest o wicie p ię k n ie j­

szy od zw y k łe g o , c o d z ie n n e g o u b io ru K o b ie ty wkładaj.": siebie „ w a łó w k ę " ,

'

je d w a b n y fa rtu c h , w y s z y w a n y k w i a t a ­ mi, l e k k ą c z a r n ą je d w a b n ą „ ja k l ę ” , na

(13)

N r. 8. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A ŚLĄ SK I S tr 11.

gło w ę zaś „ p u r p u r k ę “, o z d o b io n ą rnalo- wanem-i k w ia ta m i o ra z „ s z a ltu c h " czyli ch u s tę w e łn ia n ą k o l o n i b iałeg o lub c z e r ­ wonego, na szyję k o ra le , na k tó r y c h jest z a w ie s z o n y zło ty k rz y ż y k , dc uszu p r z y ­ pinają zauszniki. (K olczyki n a z y w a n e t a k ż e koszyczkam i).

M ęż czy ź n i u b ie ra ją się na n ie d z ie lę w „skćrzoki',' (żółte s k ó r z a n e spodnie), w su n ię te w w y so k ie buty, „ b r u ś l a k ” i kam ize lk ę . W p o rz e zim ow ej u b ierają jeszcze d łu g ą m o d r ą s u k m a n ę i z a m ia st k a p e lu s z a u ż y w a ją tc h ó rz ó w k i, t. j. b a ­ ranicy, o bszytej d o o k o ła s k ó r ą tchórz a.

S ync wie ro ln ik ó w n o szą z a m ia st skó- r z o k ó w „ b iż o k i” czyli c z a r n e spodnie, m ając e po b o k a c h c z e r w o n e p ask i, a z a m ia st b u tó w ,,kam asze", (c z a r n e t r z e ­ wiki, nic m ając e sz n u ro w a d ła ).

T a k w y g lą d a ją stro je w ogólności.

W a r t o je d n a k jeszcze w sp o m n ie ć o s t r o ­ ju w e se ln y m , k t ó r y się nieco różni od p o p rz e d n ie g o . Strój w e se ln y m ożna znów podzielić na k ilk a ro d z ajó w a mi a - nowiciO: na strój druchny, drużby, sta- ' osty, m łodej p a n i i m ło d eg o p a n a . /

c u -/rój dru c h n y . P o wtoż-cniu na sre-

„watow.v! i spódnicy w k ła d a

d r u e b n a -.a c z a r n ą ' . ' o r k ą „ k a b o t e k ” ij goy.; rtu, W';'- <■' . z b ia łe g o

o ilcra z k '*6 r ę k a w a m i

ob szy łem : na koi u c ■ :.i ::mi k o r o n k a - mi. N a s tę p n ie „ w ie r c h s z e ń ” t. j. c z e r ­ w ony lub c z a rn y ż a k ie c ik bez, rę k a w ó w , o b sz y ty d o o k o ła ż ó łte mi w s tą ż k a m i, n a ­ ok o ło zaś szyji m o d r ą w s t ą ż k ą oz d ę b io ­ n ą . k w ia ta m i, Na szyji w iesz a się k o ­ r a 'e z z ło ty m krz y ż e m , na g ło w ę . Mr- ia n d ę “ i (sz tuc zny wieniec, o zd o b io n y k o lc r o w e m i szkiełkam i), do k tó re j z ty ­

łu są p r z y m o c o w a n e długie w stą ż k i J e d w a b n y fa rtu c h z w y s z y w a n e mi k w i a ­ tam i u ś w ie tn ia r e s z tę stroju.

Strój drużby. D ru ż b a o b le k a się w b ia łą k o sz u lę z długiem i r ę k a w a m i, n a ­ o k o ło szyji o z d o b io n ą k o ro n k a m i, pod k tó rą n rz y w ią z u je je d w a b n a k o lo ro w ą ch u s tk ę . N a s t ę p n ie u b ie ra się w długie c z a r n e spodnie, p o te m w d z ie w a „brus- la k " , do k t ó r e g o jest p r z y p ię t a ,,r ó ż d ż ­ k a ” , z długą je d w a b n ą w s t ą ż k ą o z d o ­ b io n ą w y s z y w a n e m i k w ia ta m i. N a gło ­ w ę zaś w k ł a d a c z a rn y k ap e lu sz .

S trój sta ro s ty . S ta r o s t a u b i e r a się w „ s k ó r z o k i” w s u n ię te do ch o lew w y ­ sokich b u tó w . U b ie r a n a s t ę p n i e „brus- l a k ” i „ k a m iz e lę ” a na to n a k ł a d a dłu- gą m o d r ą s u k m a n ę , do k tó r e j z lew e , s tro n y p rz y p in a w s tą ż k ę z ielo n ą z ma- tym b u k ie c ik ie m m irto w y m . N a głow ę w k ł a d a tc h ó r z ó w k ę .

Strój m łodej*pani jest n a c g ó ł b a r d z o sk ro m n y . C iem no n i e b i e s k a suknia, chiński fa rtu ch , c z a rn y „w rcro h sz cn i I m irto w y w i a n e k n a głow ie, z p rz y p r ę .e - mi z ty łu w s tą ż k a m i. O to c a ły ,e, stiój.

K ie d y idzie do k o śc io ła , u b ie ra )C-szc,.-- c z a rn ą ' j a k l ę " z a m ia s t „w rcrc hszn a .. b e r k i n a k ła d a dużą, pK c .

w a n ą c h u s tk ę tu r e c k ą , na szyp zas ma p r z y p ię t e k o r a le ; na n p g a c h c z a r n e nu- ciki.

S tr ó j m łodego p a n a to długie c z a rn e spodnie, „ b r u ś la k , k a m iz e lk a , na ».-yji j e d w a b n a c h u s te c z k a , p o d szyją zaś ma p r z y p ię tą d ługą z ie lo n ą w s tą ż k ą , a na nogach „ k a m a s z e ” .

T a k w y g lą d a łb y w k r ó t k o ś c i opis s tro jó w lu d o w y c h w W ie lk ie j D ą b ró w c e

I i jego n a jw a ż n ie s z e odm iany.

(14)

S tr. 12. f M Ł O H Y K R A J O Z N A W C A SL ĄSK 1 N r. 8.

I i

w przysłow iach ludowych.

G r u d z i e ń

Z.

Z im ą to człek siedzi to doma, albo za jd zie g dzieś do kum a.

2. Gdy w św . Barbarę gęś chodzi po lodzie, to B o że N aro­

dzenie będzie po wodzie.

3. N a św. M ikołaja, czeka dzieciąt cała zgraja, da p osłusz­

ni/m ciasteczko, złe przekropi soseczką.

4. W'igilja piękna, ju tr ze n k a ja sn a , będzie stodoła ciasna.

5. G dy tęga zim a nastanie u pierw iotku A d w en tu , osiem naście

tygodni nie spocznie ani m om entu.

6. G dy w N arodzenie pogodnie, będzie tak c ztery tyg o d n ie.

7. Jeśli da śnieg E ugenji, to zim a się przem ieni.

8. G dy P asterka ja sn a , to kom órka ciasna.

9. G dy w św. Barbarę m róz, chow aj sanie, s z y k u j wóz.

10. G dy zam arznie pierw szego jg ru d n ia , w yschnie niejedna w lecie studnia.

11. G dy się C hrystus w pełnia, rodzi, w następny rok urodzaj dogodzi.

S t y c z e ń :

Z.

N ow y rok nastaje, każdem u ochoty daje.

2. N o w y rok pogodny, zbiór będzie dorodny.

3. G dy now y rok m g listy, je ś ć cię będą g listy.

4. Około Trzech Króli, k a żd y się w kożuch tuli.

5. K iedy styczeń n a jo strzejszy, w tedy roczek najpłodniejszy.

(>. A g n ie szk a łaskaw a, w ypuszcza skow ronka z rękaw a.

7. Kiedy w styczniu rośnie trawa, licha zu lato je s t podstaw a.

8. Kto się zu styczniu rodzi, tem u gadzina n ie sik o d ii.

A u t y :

Z.

G dy m róz zu lutym ostry trzym a, w tedy j u ż niedługo zim a.

2. G dy na grom nicę ro ita je, rzadkie będą urodzaje.

3. S ó l śzu. A g a ty broni od ognia chaty.

4. Ja k śzu. M aciej lodu nie roztopi, będą długo dm uchali zu zim ne ręce chłopi.

5. N a śzu. M acieja pierw sza w iosny nadzieja.

(>. Śzu. W alenty gdy odm rozi p ięty, na w yżyw ien ie sprzedaw aj sprzęty.

Z e b r a ł a : J la n se k ó w n a z kl. 6a. miej. glmn. żcńsk.

i

(15)

N r. 8. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A SLĄ SK 1 S tr, 13.

CZARNECKI J O A C H I M . KI. 8b.

K o ś c i ó ł w S t a r y m B ie r u n iu .

N a p i s a ł e m n a p o d s t a w i e i n f o r m a c j i , o t r z y m a n y c h o d k s . d r . W i l k a , o b e c n e g o p r o b o s z c z a w S t . B i e r u n i u .

Stary Bieruń należy d o n aj s t a r ­ szych o s a d na Gó rn y m Śląsku. W s p o ­ mina już o nim Długosz w Liber b e ­ neficiorum, nazywając tą miej scowość Byerun. Długosz również ws pomi na, że w’ Bieruniu istniał kościoł d r e w ­ niany poświ ęc ony św. Bartłomiejowi, w yb ud ow a ny okoł o 1436 r. Kościoł t en przetrwał aż do 1677 r., kiedy to w czasie wielkiego pożaru spłonęła cała mi ej scowoś ć a wraz z kości oł em również spłonęły wszystkie d o k u m e n t y z owych czasów. Aby zubożałej l ud­

ności przyjść przynajmniej pod wzglę­

d e m religijnym z p o mo c ą , ówczesny książę pszczyński Baltazar von Prom- nitz podarował miastu kościółek d r e w ­ niany pod we zwani em św. W a l e n t e g o Kościółek t en stał wpierw w Pszczy­

nie i po poża rze został p r z e t ra n s p o r ­ t owa ny do Bierunia. Posta wi ono go na mi ej scu s p a l o n e g o kościoła św.

Bartłomieja. No wo s pr o wa d z o n y koś ­ ciół służył p o t rz e b o m religijnym, j a­

ko kościół parafjalny, aż do r. 1768.

(stał na mi ej scu dzisiejszego kościoła parafjalnego). W t ym że roku ko ś ci ó­

łek t e n zostaj e po raz drugi r oz e­

brany i przeni esiony poza mi as to w ki erunku poł ud n io wo w c ho d ni m, a p a ­ rafianie wybudowali s obi e nowy m a ­ sywny kościół. Budowa trwała kilka lat i została u ko ńc z on a w 1776 r. P a­

t r o n e m n owe go kościoła został p o n o w ­ nie św. Bartomiej. P r o b o s t w o stanęło dopi ero w 1787 r. Lecz nie j est to p r o bo s t wo dzisiejsze, bo to wyst a­

wi ono do pi er o krótko przed wojną powszechną.

Lecz nieszczęście prześladowało m i es zk ań c ó w Bierunia. Mianowicie dnia 9. czerwca 1845 r. powstał wielki pożar, który zamienił pi ęk ne

mi as te c z ko w k u p ę zgliszcz. Z c a ­ łego mi as tecz ka pozostały tylko dwa budynki, a to kościół ek św. Wa le nt ego, stojący poza o b r ę b e m pożaru, i b u ­ d y n e k mu r o wa ny na rynku, należący d o ówc z e s ne g o proboszcza. Ten drugi pożar był tak fatalny w swych s kut kach, w tak t ru d ne m położeni u znaleźli się mi es zk ań c y Starego Bierunia, że musieli się zwrócić do rządu o p o m oc . Kiól pruski Fryderyk Wilhelm I V . przekazał m i a ­ stu 9000 talarów Sam ks. pszczyński s pr z edawa ł drzewo b udul cowe po znacznej zniżonej cenie. Również o k o ­ liczne mi ejscowości pomagały, tak, że o d b u d o w a spal onej miejscowości o d ­ była się w dosyć krótkim czasie. Z kościoła par afjalnego pozostały tylko gołe mury. Teraz p r z y p o mn i a n o s o ­ bie kościółek św. Wa l e n t e g o . K o ś ­ ciółek wyglądał już bar dzo nędznie, ale o dn o wi on y w mi ar ę możności , służyć znów zaczął j ako parafjalny.

0 restauracji m u r o w a n e g o kościoła narazie mowy być nie mógło. D o ­ piero w 1851 r. rozpoczęto o d b u d o w ę s p a l o n e g o kościoła, o d b u d o w a ta trwała 8 lat. Konsekracji dokonął ks, Bogdain 29. maja 1859 r. Kościół św. W a le n t e g o poszedł znów w za­

p o mn ie n i e, a pozba wi ony opieki, c a ł ­ kowicie zmurszał i groził zawal eni em;

to też władze ni emi ec k ie chciały go całkowicie rozebrać, Sprzeciwiał się j ed n a k t e m u Urząd konser watorski, dzięki k t ó r e m u kościoł napr awi ono tak, że przetrwał aż d o naszych cz a­

sów, j e d n ak deszcze pr z eciekające przez szpary w d ac h u zniszczyły belki 1 malowanie.

Dopiero za polskich czasów, dzięki usilnym s ta r a n io m o b e c n e g o prob.

(16)

S tr. 14. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A S L Ą S K 1 N r. 8.

ks. dr. Wilka, oraz p c m o c y ze strony województwa, kościółek został g r u n ­ t ow n i e odnowi ony w r. 1926. Prze­

gniłe belki za st ąp io no n ow e mi , a o k ­ na zostały napr awi one. Kościoł św.

W a le n t e g o został przez polskie wła­

dze konser watorskie, na moc y r o z p o ­ rządzenia P. P rez ydent a R z e c z y p o s p o ­ litej z dnia 6. ma r c a 1928 r, uznany za zabytek historyczny.

Z cyklu: Miasta i wsi śląskie.

Z a p e w n e n i e j e d n a C z y t e l n i c z k a i C z y ­ t e l n i k , m i e s z k a j ą c y w o k r ę g a c h p r z e m y s ł o w y c h n a s z e g o w o j e w ó d z t w a , n i e z n a n i e k t ó r y h m i a s t i w s i, p o ł o ż o n y c h p o z a g r a n i c a m i s w o ­ j e g o p o w i a t u . C h c ą c W a s z a p o z n a ć b l i ż e j z n a s z ą r o d z i n n ą z i e m i ą b ę d z i e m y p o c z ą w s z y o d d z i s i e j s z e g o n u m e r u d r u k o w a l i o p i s y n i e ­ k t ó r y c h c i e k a w s z y c h m i a s t i g m i n . N i e b ę d z i e ­ m y s i ę j e d y n i e o g r a n i c z a l i d o t j c h , o k t ó r y c h j u ż s ł y s z e l i ś m y , a l e p o s t a r a m y s i ę d a ć o p i s y t y c h , m i e j s c o w o ś c i , k t ó r e s ą n a m m a ł o z n a -

Piątek, Michalik, Setnik kl. 7a.

n e i a l b o w o g ó l e n i e z n a n e . J e s t p r z e c i e ż c a ł a m a s a t a k i c h m i e j s c o w o ś c i , k t ó r e s w o j ą p r z e s z ­ ł o ś c i ą d z i e j o w ą i t r a d y c j ą s ą n a m d r o g i e i n a p r a w d ę w a r t o s i ę z n i e m i z a p o z n a ć . S ą i n n e c i e k a w e z e w z g l ę d ó w g o s p o d a r c z y c h . A p e l u j ę d o W s z y s t k i c h , b y C i k t ó r z y c h c ą n a m d o - p o m ó d z , z e c h c i e l i w m i a r ę m o ż n o ś c i p r z y ­ s y ł a ć o p i s y s w o j e g o r o d z i n n e g o m i a s t a c z y w s i, a b y m o ż n a w t e n S p o s ó b z a p o z ­ n a ć z n i e m i s z e r s z e m a s y C z y t e l n i k ó w .

W i e l k i e H a j d u k i .

W ie lk ie H ajduki, gdzie dziś tętni życie, gdzie las k o m in ó w z a s ta n ia h o r y ­ zont, jeszcze p r z e d niew ielu la t y były te re n e m leśnym , 0 z a c z ą tk a c h tej g m i­

ny d o w iad u jem y się d o p iero w roku 1755. D zieliła się ona w te n c z a s n a H a jd u k i G ó rn e .i H a jd u k i Dolne, nie tw o rz ą c całości. W p ie rw s z y c h p o ­ c z ą tk a c h XIX w ie k u ro z p a r c e lo w a n o cz ęść G ó rn y c h i Dolnych H ajduk, O d ­ tąd obie te gminy dzieliły się n a dwór i wieś. S ta n ten tr w a ł do k o ń c a lego w iek u . A mimo, że już w te d y p o c z ę to łącz y ć ze sobą p oszc zególne wsi i o b ­ s z a ry d w o rsk ie , tw o rz ą c gm iny i tn t a ­ pla, H a jd u k i je d n a k p o z o s ta ły n i e p o ­ łączone. S pory, k t ó r e zc zase m p o w s t a ­ ły na tle p o d a tk o w y m , (H u ta B a to re g o z n a jd o w a ła się na o b s z a rz e obu gmin i z tego p o w o d u p o w s ta ły niejasności), n d m in istra c y jn e m i szkol nem, zm usiły W y d z ia ł P o w ia to w y w B ytom iu do p o ­ łąc z e n ia tych dw óch, g ra n ic z ą c y c h ze s o b ą gmin. N a stą p iło to w ro k u 1903.

N o w a gmina, liczą ca w t e d y już 12.880 m ie sz k a ń c ó w , o tr z y m a ła n a z w ę B is­

m a r c k h ü tte . N a z w a ta je d n a k niem a nic w s p ó ln e g o z całością, bo r z a d k o k to z ó w c z e s n y c h m i e s z k a ń c ó w w y m a w ia ł tę n o w ą n ie m ie c k ą n a z w ę. Dla w s z y s t­

kich Ś lą z a k ó w za w sz e p o z o s ta ła d a w n a n a z w a ,H a jduk. T a k p r z e d s t a w i a się w k ró tk o ś c i historja W ie lk ic h H ajduk.

P r z y p a tr z m y się te ra z życiu tej gminy.

J a k z r e s z tą w sz ę d z ie w o b rę b ie prz e m y sło w y m , w ię k s z a cz ęść m i e s z ­ k a ń c ó w W ie lk ic h H ajduk, to ro b o tn ic y fabryczni, a H a jd u k i to ty p o w a gmina p r z e m y s ło w a . M ó w ią n a m o tern f a b r y ­ ki i hula, k t ó r e zatru d n iają m ie s z k a ń ­ ców, a k t ó r e dom inują w życiu ca łe j o- sady. P r z y p a tr z m y się poko leji w a r s z ­ ta to m p ra cy , zn a n y m z r e s z tą w całej Polsce. J e d n ą z n a jw ię k sz y c h h u t na Śląsku jest H u ta B ato reg o , d aw niejsza H uta B ism a rc k a , k t ó r a z o s ta ła z a ło ż o n a w r o k u 1872. C a łą h u tę m o żem y dziś

(17)

Nr. 8, M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A Ś L Ą S K I S tr 15.

pod zielić na p a r ę działów , jak dział w y s o k ic h pieców , w a lc o w n ię dla ż e la z a grubszego, c ienkie go i specjalnego »uraz szyn k o p a ln ia n y c h , w a lc o w n ię blach g ru b sz y c h i cienkich, r u r o w n i ę i działy specjalne. R u ry b e z szw ów , p ł y t y p a n ­ c e r n e i b lach y p r o d u k o w a n e p rz e z h u tę są z n a n e na c a le m świecie.

R ob o tn ic y , p ra c u ją c y w tej hucie k o ­ r z y s ta ją z sz e re g u in stytucyj i u d o g o d ­ nień, jak z K a sy C horych, K a sy E m e r y ­ talnej, D om u dla r o b o tn ik ó w itp. O s o b ­ n a b ih ljo te k a jest do dyspozycji rodzin r o b o tn ik ó w . W ła s n y szpital i gmach a d m in istracy jn y , m ie sz c z ą c y się obok huty, to k o m p le k s b u d y n k ó w , z a jm u ją ­ cy o k o ło 130 ha.

D iugiem p rz e d s ię b io r s tw e m , z a s łu g u ­ jąc em n a n a sz ą uw agę, to F a b r y k a C h e ­ m iczna Z w iąz k u K o k s o w n i. F a b r y k a ta p r z e r a b ia głów nie sm ołę i w o d ę p o ­ gazow ą, czyli a m o n ia k o w ą . P ro d u k u je sm ołę do celów drogow ych, b en z o l do siln ik ó w s p a lin o w y c h i a m o n ia k . F a ­ b r y k a C h e m ic z n a Z w ią z k u K o k s o w n i jest n a jw ię k sz e m p r z e d s ię b io r s tw e m te-

< o ro d z a ju w P o lsc e i p r z e r a b ia ok o ło 20 p r o c e n t su ro w e j sm oły k ra jo w ej.

Do rz ę d u w ię k sz y c h f a b r y k m o ż e m y jeszcze zaliczyć G ó r n o ś lą s k ą C e n tr a lę G a z o w ą , z a o p a t r u j ą c ą w gaz św ie tln y W ie lk ie K a to w ic e , S ie m ia n o w ice, Lim- n y G h ro p a czó w , N o w ą W ie ś, C h o rz ó w II 'i IV, G a z o w n ia ta z o s ta ła w y b u d o ­ w a n a w la la c h 1909-10 i m o ż e m y ją z a ­ liczyć do n a jw ię k s z y c h n a G ó rn y m Ślą­

sku. N ie b r a k w H a jd u k a c h i innych la b ry k , ja k n. p. fa b ry k i c z e k o la d y „ C a r ­

m en", znanej na c a le m Ś ląsku i n o w o w y b u d o w a n e j p ie k a r n i m ec h a n ic z n e j ,,M a n n a " , w y p ie k a ją c e j o b ec n ie chleb dla b e z ro b o tn y c h .

P r z y p a tr z m y się z k o le i życiu religij­

n e m u i k u ltu ra ln e m u . N a ogólną liczbę m ie sz k a ń c ó w , liczą cą o b ec n ie 28 600 głów, p r z e w a ż n a z nich część jest w y ­ z n a n ia rz y m s k o - k a to lic k ie g o . M ie s z ­ k a ń c y H a jd u k n a le ż ą do d w óc h paralji, do p a r a fji W n ie b o w z ię c ia N a jśw ię tsz ej M arji P a n n y i do n o w o -p o w s ta łe j p a r a ­ fii św. J ó z e f a w Ś w ię to c h ło w ic a c h -Z g o ­ dzie. K ościół H a jd u c k i z o s ta ł w y b u d o ­ w a n y w r o k u 1901 i jest za lic z a n y do n a jw ię k s z y c h k o śc io łó w n a Śląsku. Z b u ­ d o w a n y z o s ta ł w sty lu gotyckim .

C o do s z k ó ł W ie lk ie H a jduki m ogą się poszc zycić sze ścio m a s z k o ł a ­ mi p o w sz e c h n e m i, ro z rz u c o n e m i po c a ­ łej gminie. O b e c n ie g m ina b u d u je n o w ą szkołę, m ającą m ieć 36 klas.

N a z a k o ń c z e n ie w a r t o jeszcze o m ó ­ wić n i e k t ó r e b u d o w le i gm achy, o z d a ­ bia ją c e ogólny o b ra z gminy, Do tych n a le ż ą g m a c h s t a r o s t w a św ię to c h ło w .c - kiego, ra tu sz , p o c z ta , d w o r z e c k o le jo ­ w y i n ie d a w n o w y b u d o w a n y g m a c h Ślą­

s k o - D ą b r o w s k ie g o T ow . T r a m w a jo w e g o . J a k z p o w y ż sz e g o opisu w y n ik a, gm ina W ie lk ie H a jd u k i choć m łoda, to je d n a k z d ą ż y ła się w o s ta tn ic h la ta c h r o z b u d o w a ć i dziś m o ż e m y ją za liczyć w p o c z e t n a jw ię k sz y c h gmin G ó rn e g o Ś ląska, r o k u ją c y c h t a k ż e i na p rz y sz ło ść w ie lk ie nadzieje.

I gna cówna kl, 6b.

miejs. gimn. żeńsk.

P a n e w n i k i.

D ru g a p o ło w a XIX-go

o k r e s s zy b k ieg o rozwoju w ielk ieg o p r z e m y s łu na G ó rn y m Śląsku, W z w ią z k u z tern w z r a s t a ta k ż e liczb a

w iek u , to m ie sz k a ń c ó w , a to s k u tk ie m n a p ły w u m as ro b o tn ik ó w . T y m c z a s e m liczba d u c h o w ie ń s tw a b yła n ie d o s ta te c z n a , (czego p o w o d e m był t. zw. ,,K u ltu r-

(18)

S tr. 16. M Ł O D Y K R A J O Z N A W C A S L Ą S K I

k a m p f “), W ty c h to c z a sa c h p o w s ta ła myśl z b u d o w a n ia k la s z to r u dla z a k o n u F ra n c is z k a n ó w , k t ó r z y mogli h y c p o ­ m o cą w p r a c y d u s z p a s te rs k ie j w o b w o ­ dzie p rz e m y s ło w y m . P ie r w o tn ie z a m ie ­ rz o n o z b u d o w a ć k la s z to r w Goduli, k o ­ ło R u d y Śląskiej, lecz u p r z e m y s ło w io n a ta m iejscow ość n ie n a d a w a ł a się na s ie ­ dzibę k la s z to rn ą . S z u k a n o m iejsca s p o ­ kojne,go i zacisznego, k t ó r e b y w ięcej o d ­ p o w ia d a ło p r a c y z a k o n n ik ó w . Z n a le z io ­ no je w P a n e w n ik a c h , w wiosce, oto- ro n e j z e w s z ą d lasem , k t ó r ej miesz­

k a ń c y są p r z e w a ż n ie go s p o d a r z a mi - r o l­

nikami. K u p io n o na te n cel 40 m orgów ziemi m ięd zy w sią Ligotą, P a n e w n ik a m i i P io tro w icam i.

W r o k u 1904 p r z y p a d a 50-letni ju­

bileusz ogło szen ia d o g m a tu o N ie p o k a - lan em P o c z ę c iu N a jśw iętszej M arji P a n ­ ny. F r a n c is z k a n ie w p a d li w t e d y na myśl, a ż e b y z b u d o w a ć g ro tę lo u rd z k ą J e d e n z O jców p o je c h a ł d o L ourdes, p o ro b ił o d p o w ie d n ie ry su n k i i w n a s t ę p ­ nym ro k u prz yst-’-'iouo do b u d o w y g ro ­ ty, J e s t on a z b u d o w a n a z tufu trac h i- towego, p o w s ta łe g o ze s k rz e p łe j law y w ulkan icz n ej, a w y g ląd e m i ro z m ia ram i p rz y p o m in a zu p e łn ie g r o tę w Lourdes.

P o d o b ie ń s tw o to jeszcze w ięc ej p o d ­ k r e ś la p r z e p ły w a ją c a o b o k rz e c z k a K łodnica.

D udow ę k o ścio ła i k la s z to r u r o z p o ­ c z ę to z k o ń c e m 1905 roku. R y sunki w y k o n a ł B ra c isz e k M e n s n e tu s F rom m . P rz y b u d o w ie k o ścio ła i k la s z to r u lu d ­ ność o k o liczn a p o m a g a ła z a k o n n ik o m b ard zo . W cz asie b u d o w y i p r z e d te m jeszcze O, O, F r a n c is z k a n ie musieli z w a lc z a ć liczne p rz e s z k o d y , czynione im ze tr o n v w ła d z p ru sk ich .

N r, 8.

K la s z to r i k ę ś c ió ł z b u d o w a n y jest w stylu ro m ań sk im , o z d o b io n y d w om a wieżam i. P o r ta l k o śc io ła o z d a b ia p i ę k ­ na r o z e ta o ś re d n ic y 8 m e tró w . Na k o ­ pule znajduje się figura św. F ra n c is z k a , o d la n a z miedzi, m a ją c a 7 m e tr ó w w y ­ sokości. N a jo k a z a le j w y g lą d a k o śc ió ł ze s tr o n y zachodniej.

D rz w i i ła w k i w y k o n a li dwaj b r a ­ cia k la sz to rn i, k t ó r z y p ó źn iej życie o d ­ dali Bogu p o d c z a s w ojny św iatow ej.

O ł t a r z g łó w n y w z nosi się 2 m e t r y nad poziom ogólny, a z b u d o w a n y jest w c z ę ­ ściach m a sy w n y c h z fra n c u sk ie g o p i a s ­ k o w c a , C ałe w n ę tr z e jest a r ty s ty c z n ie w y k o n a n e . S p a d e k te re n u , k t ó r y w o w e m miejscu w y stęp u je, w y k o r z y s t a ­ no w te n sposób, żc p o d k o śc io łe m z b u ­ d o w a n o k ry p tę .

K ościół F r a n c is z k a n ó w w P a n e w n i ­ k a c h m o ż e m y zaliczyć do r z ę d u n a j o k a ­ zalszych i n a jw ię k s z y c h ko ścio łó w Ślą­

ska.

Do w schodniej części k o śc io ła d o b u ­ d o w a n y jest k la sz to r.

P a n c w n ik i m o żem y p o n i e k ą d u w a ż a ć za miejsce o d p u sto w e , do k tó r e g o w le- cie sp ie sz ą liczne p ro c esje i rz e sz e wiernych. P rz y lej sposobności w s p o m ­ nę, że w p ro je k c ie jest b u d o w a k a l w a - rji, k tó r e j g ipsow y m odel znajduje się w k l a s z t o r z e . . M o że o w iele w ięcej i liczniej jeszcze sp ieszą m asy ludu do P a g n e w n ik w p o rz e zim owej. K a żd y u- waża za swój o b o w ią z e k zo b a c z y ć s t a ­ je n k ę b e tle em ską, k t ó r a sw oim r o z m a ­ iłem i a r ty s ty c z n e m w y k o n a n ie m ściąga do P a n e w n ik p ielg rz y m k i n a w e t z naj­

dalszych z a k ą t k ó w Śląska.

W y d a w c a : Koło Krajoznawcze Gimnazjum Klasycznego w Chorzowie.

Za r e d a k c ię odpow iedzialny: Dr. Jakubowki Józef.

O d b i t o w D ru k a rn i „ P o lig ra f” w Ś w iętochłow icach,

Cytaty

Powiązane dokumenty

podcieniami znajdują się oprócz rynku jeszcze na ul Niemieckiej i na dawnej Głębokiej, obecnie Legjonów, Do rynku przytyka również dom dawnego burmistrza

wioną młodzież i prosi, by wybrano przyszłą „wdowę&#34;, albowiem zbliża się godzina śmierci starego i (zmęczonego zabawami „basu”. Skończywszy to

Spółdzielnia uczniowska Gimnazjum Neoklasycznego w Chorzowie t rozpisuje konkurs na 3 stypendja, przeznaczone na częściowo pokrycie taksy administracyjnej za drugie

nych ułatw ia nam d ostanie się do dalej oddalonych miejscowości, stąd już bez trudu dostajem y się na n arta ch do obranych przez nas terenów krajoznawczych,

Dajcie dajcie co miacie dać Nie będziem y dłuigo czekać Nasz goik zielony Pięknie przystrojony5. Nasza Marzaneczlka jdsJt pani Spoiglątfają na nią

Kiedy znajdziemy się na polach węglowych, ciągnących się około Królewskiej Huty, Katowic, Mysło­.. wic, czy innych miast naszego z a ­ głębia węglowego,

odłączyło się od p arafii 3.400 dusz, przyłączywszy się do nowopowstałej p arafii

go dzwon, jakkolwiek także bardzo melodyjny i nader piękny. To też był on dumą mieszkańców wsi, którzy niecierpliwie oczekiwali na dzień jego chrztu. Tak się