• Nie Znaleziono Wyników

Ilustrowany Kurjer Polski. R.4, nr 47 (21 listopada 1943)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ilustrowany Kurjer Polski. R.4, nr 47 (21 listopada 1943)"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

A H i "

SCEN FILMU

( O Z

W N

«¥ftA N SHOLT.W I S M f f i M l O n

(2)

Powyżej: ,

GOTOWI! OGNIA!

Wśród olbrzymiej chmury dymu opuszcza ten olbrzy­

mi granat lufę działa kolejowego na wschodnim fron­

cie. Cała okolica aż drży od huku det onacji.

GIGANT

Jedno z potężnych dział kolejowych, których długie W wyrzucają granały na duża odległoić.

NA WSCHODNIM FRONCIE

Powyżej:

RUCH NA SZOSACH PRZYFRONTOWYCH NA WSCHODZIE

Bez przerwy wiozę auła ciężarowe materiały wojenne i amunicję na front. Na p r z e d n i e 1

planie widzimy resztki zestrzelonego sowieckiego samolotu.

P o w y ż e j:

START DO LOTU NA FRONT Niemiecki bombowiec star­

tuje, unosząc śmiercio­

nośny ładunek na nie­

przyjaciela.

Na prawo u góry:

PRZED ATAKIEM Niemiecka arty­

leria p a nc e r n a przed atakiem na pozycje so­

wieckie.

Na lewo:

C E L N O Ś Ć P O C I S K Ó W S A M O L O T U . S T U K A"

Dokładnie w jed­

nej linii ugodziły b o m b y samolotów

„Stuka", pociąg so­

wiecki wiozący amu­

nicję na front.

Fot: PK. Heubergor, Miłtelstadt, Feckmann-Ałł.

Wehmoyer, WL-PBZ, Jacobsen-TO

(3)

POLSKI PLAKAT Z ROKU 1920

Tak spoglądali już wtedy P o l a c y na bolszewicką

„wolność".

O tym świadczą też teksty polskich gazet i czasopism podane w e w n ą t r z numeru.

One jakoteż ilustracje wska­

zują na to jak naprawdę wygląda bolszewizm.

(4)

ludzki sposób, a w końcu okrutnie pomordowali. Po odejściu bolszewików znaleziono ich ofiary zam urowane w piwnicach więzień .GPU. I ta k samo ja k w e Lwowie szalał czerwony terror również i w innych miejscowościach. W szędzie widzi-

®y ten sam obraz: m ordy i pożary budzą w ludności trw ogę

* przerażenie. W szędzie, gdzie przeszedł bolszewizm ku ltu ra Mszczona, a życie ludzkie okrutnie rozbite.

Na lewo:

Ś L A D Y O P U

Jedna r wielu piwnic wypełnionych zwłokami w okrutny sposób pomordowanych ludzi, które znaleziono w r. 1941

po odejściu bolszewików.

H^pezmierzoną je st nędza i bieda, k tó rą sprowadza wizm na ludzi wszędzie tam, gdzie tylko wyst Mord, krew i łzy oto ślady, k tóre pozostawia wszę^

sw ych drogach. Jednym z niezliczonych przykładów1 je st los m iasta Lwowa w roku 1941.

Po zajęciu m iasta czerw oni w ładcy zawlekli całe sĄ szczęsnych m ieszkańców do więzień, traktow ali ich 1

Fol: A li. t , PBZ 2, Archiw. 4

U dołu:

Po odejściu bolszewików ze Lwowa w r. 1941, oczekuję krewni więźniów na wiadomość o losie swych najbliż­

szych, stojąc przed jednym z więzień GPU.

U dołu:

Przejęta bólem i grozę ludność Lwowa szuka swych krewnych wśród trupów ludzi pomordowanych w be­

stialski sposób przez GPU.

W tym więzieniu GPU we Lwowie znaleziono z w ło k i

mordowanych, zamurowane w piwnicznych lochach. K#*|

była do połowy wypełniona trupami. Gdy o tw o rz o n e j

do celi, którę widzimy na zdjęciu, przekonano się, *e za drzwiami było zamurowane.

6 kobiety znalazły ubranie swego krewnego zamordowanego w więzieniu GPU.

U góry:

Zupełnie złamane opuszczaję kobiety więzienie GPU we Lwowie i unoszę z sobę przedmioty, których znalezienie posłużyło im

do agnoskowania swych najbliższych.

U dołu:

Po odejściu bolszewików ludność miejscowa w uroczystym po­

grzebie składa szczętki pomordowanych współmieszkańców na wieczny spoczynek.

ż y to m ie rz posiada znacznie mniej- szą ilość ludności żydowskiej i tym się może tłum aczy, że czere- zw ycżajka upraw iała tu swój te r­

ror w sposób bezwzględniejszy, niż gdzieindziej.

Do egzekucji u ż y w a n o zrazu Chińczyków, później trzech furm a­

nów miejscowych, w końcu szcze­

gólną srogością odznaczali się dwaj młodzi, może 16-letni żydzi. Pro­

ceder odbywał się w ten sposób, że do 12-ej w nocy trw ały sądy, poczem delikw entów w yprow adza­

no do jednej z izb na ten cel prze­

znaczonych. Aby z a o s z c z ę d z i ć odzieży, skazańca rozbierano do koszuli i związanego z przysłonię­

tym i oczyma prowadzono pod mur.

Kula rew olw eru przytkniętego z ty ­ łu, pow yżej karku, rozsadzała cza­

szkę skazańca.

Trupa natychm iast wynoszono, poczem wprow adzano ofiarę na­

stępną, w edle kolei wyznaczonej.

P o - skończeniu zadania nocnego, tru p y wywożono i grzebano za miastem.

O k r u c i e ń s t w a czerezwyczajki m ogłyby budzić wątpliwości, gdy­

by nie zgodne św iadectw o ludno­

ści, gdyby nie obraz, jaki ujrzałem , oglądając dziś gmach czerezwy­

czajki przy ul. M ikołajew skiej.

(5)

Niekończący się łańcuch zbrodni bolszewickich powiększyło znów odkrycie strasznej zbrodni popełnione]

w r. 1940 w lesie Katyńskim pod Smoleńskiem. W lesie tym zamordowali bolszewicy w bestialski sposób ponad 10 000 jeńców, polskich oficerów. Wykopane zwłok) świadczą w wstrząsający sposób, jak ofice­

rowie, z których wielu miało ręce związane na plecach, zostali zabici wystrzałami w tył głowy i następnie wrzuceni do dołów, gdzie leżeli w kilku warstwach jedni na drugich. Pomiędzy nimi znajdują się zwłoki oficerów wszystkich stopni od generała do podporucznika.

Ta świeżo odkryła potworna zbrodnia odsłania jeszcze raz prawdziwe oblicze bolszewizmu, jego okru­

cieństwo, które nie wzdraga się przed brutalnym mordowaniem bezbronnych jeńców.

s a p

* # * 2 1

P ow yżej:

otw artych zbiorowych grobów. Zwłoki pom ordow anych leżą w nieład**

w kilku w arstw ach je d n e n a drugich, tak jak je w rzucono po bestialskim zamdj dow aniu do dołu.

N a lewo:

Po ekshum acji ułożono n a ziemi w długich szeregach szczątki polskich oficerowi Przy pom ocy m undurów, legitym acji i listów znalezionych przy zw łokach będz

można zidentyfikow ać w ielu z nich.

N a lewo: - .

Zam ordow any m ajor. Jeg o szarżą w yraźnie można poznać po dystynkcjach na naram iennikach. Fraglnent zdjęcia (na praw o w kole) św iadczy o tym, że oficerom, którzy praw dopodofi staw iali opór, związano ręce na plecach przed zam ordowaniem i że padli oni tw arzą do dołu w ykopanego na grób. *

... - . --- :__ l _________ 2 ... , ... ...| '' r -r v ; / ... - . ... Fol: Reimiłz, :

Przedstaw iciele polskiej delegacji, k tórzy zwiedzili w ykopane groby, chylą gło^j w niemym hołdzie przed zwłokami obu zam ordow anych generałów Smorawińskieg°|

i Bohatyrowicza.

(6)

7f>y sowieckich żołnierzy. Takich ludzi szczuje bolszewizm na

Inne narody.

Na l»wy | _______________

' ■ Pozostali pgy: żyKhi mieszkańcy pewnej w io i|$ szukaj? po o d ej-v 5 ściu b o l s z o w i k 6 w wfród

zgliszcz spalonego domu re- 6 szłek swego d a w n e g o raHfe majątku.

Fot: A ti. i> Archiwum 4/

Ż y d ż o ł n ie r z e m b o ls z e w ic k im .

.

(7)

CO TO JEST BOLSZEWIZM?

,J . K . C.“ — N . 2 7 7 .1 1 . p a ź d z ie r n ik 1910 r .

Bolszewicka pułapka do mordowania burżujów

Każdy dzień przynosi nowe szczegóły o bolszewickich zbrodniach. Dziś otrzym uje­

m y znowu inform acje od osoby, która w tych dniach przybyła z U krainy i opisuje nik­

czem ny podstęp zbrodniarzy bolszewickich w Kijowie.

Przed paru m iesiącam i rząd bolszewicki w Kijowie w ydał reskrypt, na mocy którego poddani brazylijscy byli zwolnieni od kon­

trybucji, powinności w ojskow ej i bieliźnia- nej. M ieszkanie ich oraz rzeczy i m ienie, nie podlegały rekw izycji, słowem w szelkie nad­

zw yczajne przyw ileje były gw arantow ane poddanym brazylijskim .

Konsulem brazylijskim w Kijowie został m ianow any niejaki hr. Pirro, k tó ry ze swej strony zebrał przeszło 40 urzędników i sze­

roko otw orzył podw oje konsulatu na przyję­

cie poddanych. N a osobistą sekretarkę swo­

ją zaprosił panią R., żonę znanego w Kijo­

w ie skrzypka-kom pozytora. Pani ta nie miała zam iaru przyjm ow ania posady w ogóle, wy­

m aw iając się tym, że ma zam iar starać się 0 w yjazd do Paryża, gdzie przez czas długi m ieszkała. Hr. Pirro u p ro sił ją jednak, aby została choćby chwilowo jego sekretarką, obiecując wzam ian w ysłać ją ze specjalną m isją, do Paryża i .w ten sposób ułatw ić w y­

jazd je j z Kijowa. W ówczas zgodziła się 1 p rzyjęła ową posadę. Ludzie oszołomieni terrorem bolszewickim, ogarnięci rozpaczą, - nie przypuszczali, że pod tym może się kryć coś głębszego, aniżeli zw ykłe otw arcie kon­

sulatu, wówczas, kiedy nie było już w Kijo­

w ie żadnego w ogóle konsulatu obcych państw (z w yjątkiem perskiego i chińskiego).

Zaczęły napływ ać podania z prośbą o przy­

jęcie poddaństw a. Zgłaszający się po odbiór dokum entów, byli zatrzym yw ani i odsyłani do czerezw yczajek, skąd ju ż nikt z nich nie wrócił. W szystkich natychm iast rozstrzeli­

wano. W ten iście szatański sposób w yłapali moc osób, któ re się ukryw ały, nie chcąc słu­

żyć bolszewikom.

Ciągłe znikanie różnych osób wywołało zajęcie się Kijowa tą spraw ą. W ówczas hr.

Pirro w ysyła ze specjalną m isją i tajem nym i dokum entam i panią R. do P aryża, d ając jej n a koszta podróży 5.000 rb'. Przy sobie każe zaszyć w dół spódniczki w ażne dokum enty, (w czerezw yczajce okazało się potem, że by­

ły to papiery niezapisane) i każe natychm iast w yjechać. Pani R. w yjechała, jednak w dro­

dze na stację, pod wpływem złych przeczuć, w róciła do m iasta i z pierw szego lepszego hotelu zatelefonow ała do hr. Pirro, zapytując, czy może odłożyć swój w yjazd do jutra, po­

nieważ w skutek burzy i silnego deszczu żle

•się czuje. Pirro zapytał ją skąd telefonuje, po czym radził je j przeczekać burzę tamże, ale w każdym razie dziś w yjechać. Zanim jednak p. R. zdążyła w siąść do dorożki, by

»/• K - C “N r . 2 4 1 . 4 w r z e ś n i a 1 9 1 0 r .

Już z daleka poznajem y m iejsce, do któ­

rego w iezie nas para szkapin. Zwracamy z trak tu na w ąską ścieżynę, po której na przeciw ko sunie tłum, zniecierpliw iony w y­

czekiwaniem. Przeważnie są to zawezwani do poszukiwania najbliższych swem u sercu.

Twarze blade z jakąś niem ą rezygnacją w oczach. Przy m ijaniu nas. w szyscy "bez­

w iednie ruszają z pow rotem za powozem.

Zatrzym ujem y się na rozszerzeniu ścieżyny i tuż obok na udeptanej roli spostrzegam y m ały dołek, z dna którego sterczą zczerniałe ręce. Przyjrzaw szy się bliżej zauważam y brak dw óch palców.

To już psy go próbow ały — objaśnia jakiś .głos. Zaczynam y ekshum ację zwłok, k tó re już na głębokości pół arszyna znajdu­

jemy.

C ichy szmer zgrozy przelatuje z ust do ust, przechodzi w straszliWy pomruk, gdy obeciii w biegu roboty robią coraz to nowe odkry­

cia: Trupy przeważnie nagie, inne m ają bie­

liznę, w szystkie porzucane w strasznym nie­

ładzie. Jednem u sterczą nogi, wówczas gdy głow a znajduje się pod całym pokładem ofiar.

Marszałek Józef Piłsudski:

„Widząc spustoszenie, dokonane przez ustrój komunistyczny, nie rozumiem, jak mogą istnieć- w Europie socjaliści, odnoszący się do niego przychylnie. Ustrój bolszewicki jest zaprzeczeniem idei socjalistycznej... Bolszewicy nie są to ludzie cywilizowani, lecz dzicy, spragnieni krwi i grabieży".

„W Polsce nawet ludzie najbardziej radykalni są przerażeni otchłanią, w jaką bolszewizm wtrącił Rosją. Narody europejskie, bardziej oddalone od ogniska bolszewickiego, mogą jeszcze wierzyć w piękno ustroju wprowadzonego przez Lenina, my zaś, którzy oceniamy go z bliska, mamy o nim zdanie wyrobione".

Wyjątek t „Pism, mów, rozkazów" Piłsudskiego, (om 5, sir. i t i li t .

Ks. Dr. Sf. Trzeciak:

„Komunizm to nie choroba dusz, ale wielkie oszustwo żydowskie, a kto mówi o komunizmie a nie mówi o żydach, ten nie ma wprost pojęcia, co to jest komunizm, bo komunizm i judaizm, to obecnie pojęcia prawie jednoznaczne. Twórcą komunizmu jest żyd Marks, pomocnikami jego i propagatorami komunizmu byli i są prawie wyłącznie żydzi, celem komunizmu jest żydowski cel opanowania świata przez zyćiów, przy czym komunizm jest łylko środkiem do celów ży­

dowskich, jak to widzimy w Rosji. W stosunku zaś do chrześcijaństwa komunizm jest najstra­

szniejszą i najpodlejszą bronią, jakiej kiedykolwiek przeciw niemu używali żydzi".

Ks. Dr. S. Trzeciak, „Talmud o gojadi a kwestia żydowska w Polsce", sir. I ł9.

Prof. Dr. Florian Znaniecki s

„Rosja bolszewicka znajduje licznych sojuszników wśród żydów innych krajów i nie ulega wątpliwości, że rozpowszechnienie się bolszewizmu w świecie zachodnim w chwili obecnej od­

powiadałoby interesom żydowskiego imperializmu".

Ks. E. Kosibowicz T. Jm:

„Bolszewizm rosyjski jest najpotężniejszym, równocześnie najskrajniejszym ruchem i systemem bezbożniczym, jaki dotychczas zna historia ludzkości".

„Duchowe źródła współczesnego bezbożnictwa", Poznań I9J7, sir. 1.

Ks. Dr. Aleksander Żydt liński:

„Kto mówi o jakiejkolwiek współpracy katolików z komunizmem, jest zdrajcą sprawy Chry­

stusowej".

„Metafizyka komunizmu a modrość Oirysfusowa", str. 18.

5. CaUMackiewicz:

„Wałka z bolszewizmem jest naszym przeznaczniem".

„Słowo", z dnia I. II. 19)1 r.

. „Wszędzie tam, gdzie bolszewicy na , krótko choćby zdobywają panowanie, wychodzi na jaw całe zdegenerowanie ich krwawych dygnitarzy sprawujących władzę. Wszędzie, gdziekolwiek się pojawiają, szerzą się najohydniejsze zbrodnie. Agitatorzy bolszewiccy głoszą uszczęśliwienie 'proletariatu, w rzeczywistości jednak są- oni najgorszymi kałami, w porównaniu z którymi bledną

potworności carów i ich zwolenników".

„Ilustrowany Kuryer Codzienny", Nr. 2(2, z dnia l i. 10. 1919 r.

Antoni Anusz:

„Dzięki bolszewikom naród rosyjski przestał żyć. Wpędzono go w straszliwy, krwawy obłęd.

Ohydna i okrutna rzeczywistość rosyjska musi być dła nas ostrzeżeniem i napomnieniem".

Z ulotki wydanej w roku 1920-

niiiiiiiułHiuiHiiiiiiitiHiiiiiiHi!iłiiiiiiiiiiiiiiiiiioiiiiiiiii!n!iiiiimHiiiiiiiNttHiiiiiiutnfflłnii

u d ać się z pow rotem na dworzec, agenci, cze- rezwyczajki aresztow ali, ją. Jednocześnie p raw ie aresztow ano cały zarząd konsulatu z hr. Pirro na czele.

N ie długo potem czytano w m iejscow ych gazetach o rozstrzelaniu wszystkich, któizy należeli do te j sprawy, nie w yłączając i hr.

Pirro. To ostatnie było kłamstwem, gdyż

Pomnik bolszewizmu

Głowa następnego trupa jest niewidoczna, nie odgrzebana jeszcze z ziemi. Po m ocniej­

szym szarpnięciu okazuje się, że ofiara nie ma jej wcale. Następnem u też brak głowy, inne pomiażdżone.

Dół przepełniony trupami, leżącymi w naj- . dziwaczniejszych pozycjach, przejm ujących dreszczem. Tego nogi skrępow ane sznurem, następnego ręce w ykręcone w tył, mocno ściągnięte drutem . Zaczynają się oględziny przez władze lekarskie i sądowe poszczegól­

nych ofiar, w ydobytych z dołu.

N erwowo przebiegają od ciała do ciała, poszukujący krew nych. Tu żona, szepcząc coś niezrozumiałego, w patruje się z różnych stron w nieforem ną masę, doszukując się podobień­

stwa. N ieprzytom nie rzuca się na w szystkie strony, z jakim ś obłędem w spojrzeniu m atka, kolejno w ykrzykując nad każdym trupem :

— N ie ten, nie!

Powoli zbiera się tłum okolicznych m ie­

szkańców, przechodzących, żołnierzy. Zew­

sząd straszne przekleństw a m iotane, spojrze­

nia, huczące groźby pod adresem „tych" . . .

wszyscy, którzy znali Pirro, widzieli go spa­

ceru jąceg o po m ieście w iele razy. Okazało się, że był on jednym z głównych agentów czerezwy czajki.

O to jeden z licznych przykładów, jakim i środkam i posługiw ały się 1 posługują rządy sowietów w w alce z burżuazją.

twórców pomnika. Zaiste jest to chwila n a j­

w iększej ich klęski m oralnej.

Trupy po czterech tygodniach są w tak mocnym stopniu rozkładu, że o rozpoznaniu rysów naw et ocalonych głów nie może być mowy.

Z dw udziestu dw óch znalezionych ofiar cztery nie m iały żadnych ran. W szystkie te szczegóły są zaprotokółow ane i podpisane przez świadków. Pewien niepozńany trup miał tylko ran ę od pchnięcia bagnetem w piersi. N iektóre trupy m iały postrzałow e rany z w ylotem u przodu, a zatem strzelano z tyłu do ofiar. Je d en m iał szczękę zmiażdżo­

ną jakim ś.ciężkim narzędziem. Prawie żaden nie miał postrzałow ej rany w piersi lub w brzuch.

Drugiego dnia podczas ekshum acji robiono zdjęcia kinem atograficzne.

Cały św iat będzie mógł przyjrzeć się cho­

ciażby tylko fragm entowi z obrazu owej no­

cy z dnia 23 na 24 lipca, odbytej przy św ietle kagańców z którym i „tamci" dalej poszli, znacząc swój pochód m ordem i gwałtem

„ I. K . C.“ — N r. 2 0 7 . 1. p a ź d z ie r n ik 19&1'

Komunistyczne miejsce kaźni

Były w spółpracow nik „Ruskiego Słotfa Dym itry Iszewskij, którem u udało się stać z w ięzienia bolszewickiego w Moskw®

i przybyć do W arszaw y, opowiada swe w j żenią na szpaltach pism warszawskich. W 0' statnim artykule daje on następujący wstf^' sający obraz m iejsca kaźni w Moskwie: ■

W yraz „czerezw yczajka" i związana z flffl ulica Łubianka długo w yw oływ ać będą W r ’ mięci krwawe, wspom nienia przeżyć p°nli' rych. Tam, w tej w ięziennej, zbójeckiej kT jów ce sow ieckiej, rękom a dwóch rzeżniko1*' oprawców P etersa i Dzierżyńskiego dokonK' w a się specyficzna ohydna robota, jak®

św iat dotychczas nie widział.

Praca ta nie może mieć dla siebie usp*^

wiedliwienia, opraw cy zaś owi nie n>0^

liczyć na przebaczenie. '

Oto, co było zanotow ane w dzienniku W"’

im pod datą 25 w rześnia z. r .:

. . . N ie pam iętam, o której godzinie, z d a r się jednak, że około 3 w nocy, zbudziłem W raptow nie w skutek nagłego krzyku. „Ko®11 sarz śmierci" (N. Iwanow) stał w drzwisc ' i z cynicznymi przezwiskam i wzyw ał do bie aresztantów . Głos jego miał coś św istu n ahajki i brzm iał istotnie jak uderz®' nie knuta w sali odrętw iałej z śm ierteln ej strachu. W zyw ali na rozstrzelanie. Jeden *5 drugim wychodzili skazańcy, chw iejący na nogach, bladzi i czynili znak krzyża ś*

na sobie. Pozostali aresztanci z pochylony111 głowami na dół w m ilczeniu żegnali n’ . szczęśliwych. Ktoś w kącie dostał ataku s te r ii. . %

— Na Boga, bądź pan tak uprzejm y i od<™

pan to żonie — usłyszałem nad uchem galny głos — i do rąk moich ceyjaś ręka co*

włożyła. Podniosłem oczy na błagając®!!

m nie i zrozumiałem w sz y stk o . . . na dł<ro mej błyszczały złota obrączka ślubna i krzf*

— Nazwisko, powiedz pan nazwisko j rzuciłem za nim i ledwie zdążyłem go dop?

dzić w drzwiach. .

— Ty, gdzie się tak śpieszysz? Zdąży*®' jeszcze i ciebie zmiażdżyć swołocz — taM była odpowiedź łotysza-w artow nika, popaf ta silnym argum entem — pchnięciem w ple«

kolbą karabinu. Skazanych na śm ierć w ypr®

wadzili. Cała sala pozostałych aresztan'0*

rzuciła się do okien. I oto, co ujrzałem w da|

szym ciągu.

Skazańcy kroczyli po podw órzu ze zwiąż?

nymi rękam i w tył, po dwóch łącznie, w sposób, iż ręka jednego była założona P°v rękę sąsiada. Pomiędzy związanymi w !e"

sposób ofiaram i szli m ajtkow ie i łotysze z "Win m ierzoną przeciw skazańcom bronią, miol®

ją c przekleństw a i obelgi.

Jeden ze skazanych na śmierć, p r z e c h o d ź około naszych okien, rzucił na p o ż e g n a m 8, głosem urywanym , pełnym nieludzkiego b<»j

„towarzysze, żegnajcie, powiedzcie ro d z i. ■ J W tej chwili ktoś z konw ojujących strzeli w pow ietrze i huk w ystrzału przerw ał żąd*';

nie skazańca.

Za kilka chwil ofiary krwiożerczych o p ra li ców sowieckich znikły za drzwiami garami samochodowego. Stam tąd łącznie z waikHl taniem m otoru automobilowego, słychać bYa salw y karabinowe.

Dech zam ierał w piersi i świadomość lud*

ka nie była w stanie pojąć grozy r z e c z ^ 1 s to ś c i. . .

W tem drzwi garażu otw orzyły się i toczyła się stam tąd jakaś bezkształtna mJ**

Przy św iftle latarni elektrycznej u jr z e liś 3 > | taki obraz: już zm arłego tow arzysza ciąg1"

za sobą instynktow nie drugi, który był *'<1 piero ranny. Krew strum ieniem lała mu z szyi.

Za nim, w ykrzykując coś po łotew sku vitj . biegł krasnoarm iejec i strzelił mu w. głoVnj Działo się to w oczach tłum u are szla n t^ i zebranych przy oknach w sali więziennej • T Za chwilę cisza zapanow ała już w g a r a ^ a z naszej sali znów szła jakaś ofiara na * badań śledczych „czerezwyczajki".

1

(8)

M ÓRZ

W POWIETRZU ł MA WODZIE

Niemiecki samolot bojowy i okręt wojenny, które trzymają itr*i na północnym Atlantyku w drodze na twa stanowiska.

tW£BZ,

T ranio i*

Dwa niemieckie okręty wojenne porozumiewają się przy pomocy chorągiewek sygnałowych.

Komendant zanurzonej w wodzie lodzi podwodnej obser­

wuje przez peryskop powierzchnię morza.

Sternik łodzi podwodnej ustala położenie swego słałku przy pomocy seksłansu.

TAK JAK P O D P E A RL H A R B O U R

fod Bougainviłle na Pacyłiku odnieśli w tych dniach Japończycy wielkie zwycięstwo nad liczną amery­

kańską tlotą wojenną. Sukces ten przypomina nam japońskie zwycięstwo pod Pearl Harbour w r. 1941.

^ba zdjęcia przedstawiają amerykańskie okręty, z których jeden wtedy został potopiony (powyżej) a drugi

ciężko uszkodzony (na prawo). *

(9)

Powiem tylko lyle, że nigdy nie potykam śi^ dwa razy na jedny"1 i tym samym kamieniu, a spójrzcie tytko jak się w podobny*

wypadku zachowuje człowiek,

j

MAŁPA 1

Co ja sądzę o ludziach łatwo możecie poznać choćby z lago, ż a tak chętnie ich naśladuję i n#

1 nich się wzoruję.

KROKODYL

Gdybym mial powiedzieć, co myślę o ludziach, musiałbym nad łym tak dłu­

g o myśleć, i e uśpiłoby mnie to. Jest . wh$c rzeczą prostszą zaraz twardo usnąć,

gdyż wyjdzie to na jedno.-

^ HIPOPOTAM

Jeżeli tędy przejdzia człowiek, który b y miał tak piękną m o rd k ę! takie śliczne ząbki jak ja, wtedy może

zdecyduję się zastanowić, co myślę o ludziach.

M t. AHmHc

P

Właściwie ja m ogę na to pytania najlepiej odpowiedzieć. O ile się nie mylę, jestem jedynym zwie*

rzęciem, które umie mówić. Ło­

dzie powinni to ocenić i na­

uczyć mnie wymawiania po­

rządnych słów, zamiast le­

g o jednak uczę najroz­

maitszych głupstw, któ­

rych sami nie śmią wypowiadać.

T ^ in ę ł y już te czasy,

"*■ nrflWMklHćmv( B I ... I ... . _ dzieci, prow adziliśm y ze zw ierzętam i nasze rozmowy.

Ileż to raz y ukochany nasz piesek b y w ał pow ier­

nikiem codziennych trosk i radości. M ruczącemu kotkow i zw ierzaliśm y się chętnie t naszych m ałych tajem nic; rozm aw ialiśm y naw et z drew nianym koni­

kiem lub laUcą z gałganków . Ten pęd w ypow iedzenia się przed zw ierzętam i je st w idocznie głęboko zakorze­

n io n y w psychice ludzkiej, gdyż naw et niektórzy dorośli osam otnieni ludzie, zachow ują się pod tym względem tak ja k dzieci;

a czworonożni ich tow arzysze są często jedynym i istotam i żywymi, z którym i sam otnicy ca ły dzień prow adzą rozmowy, przekonani, że zwie­

rzęta ich rozum ieją. T akie rozm ow y są ń a szczęście zaw sze jednostronne, gdyż proszę sobie wyobrazić, co by z tego wynikło, gdyby zwierzę choć jednym słow em odpowiedziało. N a pew no w tedy zerw ałoby się koleżeństw o m iędzy człowie­

kiem a zwierzęciem. Co b y się stało, gdyby słowik w yśpiew ał arie operowe, robiąc w ten sposób k o n k u r e n c j ę śpiewakom operow ym lub gdyby k u ry ty łe gadały ile gdaczą?

Z /

(10)

S z w a jc a r s k i d z ie n n ik „ G a zette d e L u sa n n e “

w k w ie tn iu 1919 r o k u p odaje odezwę świeżo utw orzonego w Lozannie ,.związku kobiet rosyjskich" na. in. przytacza długi szereg dowodów, do jakiego zbydlęcenia m oralnego bolszewicy poniżyli społeczeństwo rosyjskie i ja k doprow a­

dzili kobietę, rosyjską do niewoli, jak iej nie znały najgorsze czasy starożytnych, spychając ją poniżej stanu bydlęcia domowego.-

H olenderski dziennik „Gorkslin Post de Leeds" przytacza np. pow iat włodzim ierski w północnej Rosji, gdzie do uczci­

w ych kobiet i dziewcząt stosuje się karę chłosty, jeżeli od­

praw iają z niczym mężczyzn, posiadających „kartki spożyw ­ cze na miłość".

„K ijew ska m y śl” doniosła, ż e w M urarzilów ce, 60 kobiet z burżuazji zarekw irow ano dla birjańskiej dyw izji artylerii, zaś w M ikołąjew sku sow iet bolszew icki zm usił w szy stk ie k ob iety w e w si do spędzenia n o cy z naczelnym i władzami, a m ieszkańcy m usieli dostarczyć odpow iedniej ilości łóżek i pościeli.

Ubiegłego lata w Niżnym N owogrodzie w jednej z ta m te j­

szych fabryk zafszła okropna scena. Komisarz bolszewicki kazał siostrzenicy jednego z w erkm istrzów p rzyjść wieczorem do siebie, a k iedy uczciwa dziewczyna odmówiła, dał jej w twarz. Obecne kobiety ujęły się za pokrzyw dzoną i pana kom isarza w yrzuciły za drzwi. Za to fabrykę otoczyła czer­

wona gwardia, kilka kobiet i dziewcząt z pomiędzy robotnic zawleczono do więzienia i strasznie zm altretow ano.

W kom isariatach bolszewickich odbyw ają się niesłychane orgie. Gała adm inistracja bolszewicka je st jednym domem publicznym, którego urzędnicy m ają liczne „sekretarki", dziewczęta po 15 i 16 lat, dzieci oderw ane od rodziców se t­

kami i oddane na pastw ę urzędników bolszewickich, zm u­

szone do przebyw ania z zawodowymi ladacznicami, u rzęd­

niczkami sowieckimi.

Pew ien Szwajcar, przybyły świeżo z Rosji, opow iadał na ten tem at niebyw ałe rzeczy ze swoich w izyt po biurach bolsze­

wickich, gdzie „urzędniczki" załatw iały jego spraw ę z kolan męskich, a zaskoczeni urzędnicy bolszewiccy co najw yżej pytali go, czy w Szwajcarii są także takie m iłe „kureczki?"

W M oskwie domy publiczne zasilane dotychczas przez dziew częta pospolite pozam ykano, m ieszkanki ich poroz- m ieszczano po biurach, albo odesłano do ich wsi, natom iast zm uszano k obiety ze sfer średnich do nierządu pod grozą śmierci głodow ej i ich dzieci. „Podano mi — pow iada autor artykułu nazw isko pew nej w dowy po przem ysłowcu, któ ra w ten sposób żyła przez miesiąc, aby uratow ać swe dzieci od śm ierci głodowej, ale w końcu dostała pom ieszania zmy­

słów". Bolszewicy dopuszczają się bezeceństw wobec religii, nakazują wszędzie nacjonalizację kobiet, i nieokiełznaną sw aw olę mężczyzn. W szędzie ro.zpusta, głód, śmierć!"

„G oniec K r a k o w s k i“ — N r 5 9 — 1 2 m a rc a 1 9 4 3 r .

Przymusowa ciąża w Rosji

W edług doniesień neutralnych przedstaw icielstw dyplo­

m atycznych, rząd sowiecki w ydał nakaz dla w szystkich k o ­ biet sowieckich przym usowego zapłodnienia i przym usow ej ciąży, mimo, iż wobec śmierci, lub nieobecności m ałżonka byłyby one w ogóle niemożliwe lub nie dały się w danej chwili przeprowadzić.

Przymusowe zapłodnienie ma się odbywać w edług zasad

„dokładnej urzędow ej reglam entacji" celem zapobieżenia, aby nie spowodowało to nagłego silnego ubytku żeńskich sił roboczych. Zarządzenie uzasadnione je st koniecznością

zabezpieczenia potom stw a wobec silnego przerzedzenia re­

zerw ludzkich Związku Sowietów, w szczególności zaś wobec spowodowanego przez wojnę ubytku mężczyzn, z czym wiąże się obawa silnego spadku urodzin na terenie Związku Sowietów.

W kołach lekarskich Ankary, wśród których powyższe za­

rządzenie Związku Sowietów wzbudziło ożyw ioną dyskusję, określono ten krok, jako ostatnią logiczną konsekw encję system u bolszewickiego.

60 RODZIN — 60 POKOI

Mieszkańcy kasarni mieszkaniowej w „raju robotniczym". Jedzenie gotowano we wspólnej kuchni znajdującej się w piwnicy W piecach wmurowanych w ścianę. Ponieważ jeden taki piec musiał wystarczyć na dwie do trzech rodzin, nie mogło się obejść

bez ustawicznych kłótni i sprzeczek.

•J -K . C.“ — N r 71 — 14 m a rc a 1919 r .

Bolszewizm a kobieta

t Głos kobiet rosyjskich błagających konferencję pokojow ą

£ w ybaw ienie tysięcy niew innych istot, które socjalizacja

; kobiet, sprow adza do stanow iska prostytutek, je st rozpaczli­

w y m krzykiem buntu i protestu, jaki zdołał przedrzeć się do cyw ilizow anych narodów św iata z pław iącej się we krwi, konającej z głodu bolszewickiej Rosji. Bolszewizm strącił ko­

b ie tę z tej wyżyny, na k tó rej dotychczas od w ieków trw ała

^ boku mężczyzny, ja k o m atka, żona i towarzyszka.

W obec tych potw ornych stosunków panujących w dzisiej­

szej zgniłej i konającej Rosji, niemal słonecznym i idyllicz­

nym w ydaje się obrazek z listów Dezbry’ego, słynnego fran­

cuskiego historyka (Romę au siecle d' Augustę) m alujący w starożytnym Rzymie, koło św iątyni Kastora uliczną scenę, w k tórej handlarz niewolników sprzedaje bogatem u patrycju- szowi na wagę, piękną, m łodą dziewczynę za ośm tysięcy s e s te rc ji.. .

„MIESZKANIE" W ZROZUMIENIU BOLSZEWIKÓW Tak oto mieszkają ludzie w „czerwonym raju". Wybite szyby W oknach zastąpiono deskami, tekturą i starym workiem ze słomą.

, E- tow arzyszka. W szystkie niezamężne kobiety ód 18 lat do

|35 roku życia uczynił w łasnością państw a, towarem , który

| ttioże nabyć, każdy pijak, bosiak i b ro d ja g a . . . Potw orny cy- 'Ihizm tego bezprawia, tego zbrodniczego gw ałtu nad duszą

| g ciałem kobiety m usiał w yw ołać protest kobiet rosyjskich

Er głośnym echem odbił się w całej Europie.

: S N iedaw no w londyńskich „Timesach" pojaw ił się artykuł pM ętnujący jako zbrodnię to „prawo" rządów bolszewickich I* zastrzeżeniem , że jednak w .R osji narazie socjalizacja ko- P ł e t je st faktem odosobnionym. W jednym z ostatnich nume-

|*ńw „C orriere della Sera” A m erykanin Simons twierdzi, że

|*astosow anie now ej ustaw y przyjęło już znaczne rozm iary I Ł . Wywołuje wśród m łodych szczególnie dziewcząt rozpacz,

i Prowadzącą często do obłędu i samobójstwa.

LOS KOBIET SOWIECKICH

Zmuszono je do wstąpienia do kobiecych batalionów, a podczas wojny pędzono z całą brutalnością do walki, zabiwszy wprzód

w ich sercach wszelkie ludzkie uczucia. Fot. Archiw

(11)

Mózg fen bolszewicy, którzy siali się kaniba­

lami, piekli i spoży­

wał).

O B R A Z P E Ł E N G R O Z Y Na lewo: W otwartych sankach wywozi się trupy dzieci, które pa­

dły ofiarą nędzy pa­

nującej w Solszewii, by je gdziekolwiek

zakopać.

S K R A J N A N Ę D Z A Na prawo: Wymęczo­

na, nędzna i wychu­

dzona do ostatecznych granic dorosła ofiara bolszewizmu, która na skutek nędzy, w któ­

rej musiała żyć, jest zupełnie niedorozwi­

nięta.

z w . y r o d n i a l c y Na prawo: Zdjęcie, które świadczy do ja­

kiego nieomal trudne­

go do pojęcia zdzi­

czenia doprowadza bolszewizm ludzi. Oto obcięte głowy, któ­

rych czaszki przepiło­

wano, by dostać się do mózgu.

Na prawo: f

„KULTUR*a|mI E S Z K A N I O W A " W RAJU SOWIECKIM Ten mały brudny kąt służy za kuchnię nieszczęśliwej rodzinie, która jest z m u ^ z o n l ż y c w takich warunkach. Oto zdjęcie jednego

ż rtieszkań robotniczych w kołchozie.

Z SO W IECKIEG O SZPITALA D ZIECIĘCEG O

-V Jh i S i Jm .

Skurczona i bfudna Jeży ła mała ofiara bolszewizmu, martwa na i łóżku. T y ją ce dzieci ginie mamie w ten sposób. 4

W V # A ż t w a R t r c i t o w i Z T E R E N Ó W B O L S Z E W I C K I C H Całą skrajną nędzą łudzi, którzy muszą żyć pod rządami reżimu bolszewickiego, da się odczytać z tej fwarzy. Z oczu wy­

ziera jedynie trwoga i głębokie cierpienie.

Burżuazja, k tó ra pozostała w Petersburgu, w ym arła praw ie kom­

pletnie na ty fu s.'W M oskwie um iera 2000 osób tygodniowo, a nie ma koni, ani innych środków, aby zwłoki przewieźć na cm entarz i pocho­

wać. N astępstw am i bolszewizmu są nędza, śm ierć i zaraza.

W y ją te k z „ /. K . C.m — N r 8 6 — 2 7 m a rze c 1 0 2 0 r.

A soby przybyłe w ostatnich dniach z Rosji do W ilna opow iadają o strasznych szczegółach chorób epidemicznych, niszczących całą ludność rosyjską. W Tam bowie w ystrzelano z karabinów m aszynow ych 500 drobnych dzieci, um ieszczonych w ochronce bolszew ickiej, z któ­

rych część zachórow ała n a nosaciznę. Z b raku lekarzy i lekarstw , -wy­

strzelano niew inne ofiary. W Tambowie z 'te g o pow odu szereg osób, św iadków mordu, dostało pom ięszania zmysłów.

W kole:

M I E S Z K A N I E P O D Z I E M I Ą Wejicie do jednej z jaskiń, w których muszą żyć bezdomne rodziny Wstrząsający d o k u m e n t n ą d z y l u d u żyjącego

w państwie sowieckim.

(12)

Z czerwonego „raju"

a dziś legalna żona M aksym a Gorkiego, W bieta niegdyś ponętna, dziś uróżowana, stroj­

na w najśw ietniejsze toalety, k lejnoty i ucj!

rakteryzow ana na m łodziutką władczy®!

bolszewickiej Rosji.

Przepych otaczający ją i je j wielkie w | czenie wśród „arystokracji" w s p ó ł c z e s w

w yw ołały gorycz i zawiść i oto grono wrogów w yłow iło now ą perłę, nakazując V ryw alizację z dum ną ja k królow a żoną kiego pisarza. Tą ryw alką je st piękna, dziestoletnia, nie um iejąca czytać O lga G w

dow, córka prostego chłopa, zam ieszki obecnie w pałacu Stroganow ych i otoczofl książęcym przepychem .

Tak w yglądają „salony*’ współczesne?

bolszewickiego „beau m onde'u", jakże podobne do słynnego' salonu pięknej i rej m adame Recamier.

NĘDZA W BOLSZEWN

Bezdomna rodzina błąka t if po ulicach jednego z miast sowieckich. Kobieta jest zupełnie złamaną na skutek zbyt wielkich wysiłków fizycznych i przejść nerwowych.

„ /. K . C.“ —- N r . 2 2 3 , 17 s ie r p ie ń 1919 r.

„Trumny do wynajęcia".

Ogrom na śm iertelność ludn o śti w Mo*

skwie, przy jednoczesnym zupełnym rozprę­

żeniu całego ap aratu gospodarczego wywo­

łała w M oskwie jeszcze jeden kryzys . . . kryzys pogrzebowy.

O byw atel Rosji bolszew ickiej musi w ysta­

wać w ogonku naw et chcąc przedostać się na . . . tam ten świat.

„W arsz. W iecz." tak opisuje ten now y kry ­ zys:

„Przede wszystkim nie ma trum ien '.

„N ie ma trum ien" mówi m ieszkaniec Mo­

skw y tym samym głosem, ja k się mówi „nie ma chleba, nie m a kartofli".

Dla kom unistów trum ny są. Im też w szyscy zazdroszczą.

W Chinach, odgrodzonych murem chińskim od całego św iata p anuje dziwny obyczaj. Na dowód szczególnej miłości, przyjacielow i darow uje się trumnę. Podobny też zwyczaj zapanuje zapew ne w krótce i w Rosji.

W k rainie klasycznej w alki z kontrrew o­

lucją i spekulacją zapanow ał now y sposób spekulacji.

„Trumny do w ynajęcia".

Czyśmy m yśleli kiedy, że nastanie czas, kiedy zam iast fraków lub fortepianów w y ­ najm ow ać będziem y trum ny?

Trum nę w ynajm uje się na pew ien czas.

Po w ykorzystaniu trum na w raca. Dnia na­

stępnego, czasem tegoż dnia, z trum ny , ko­

rzysta już drugi klient.

W arunki w ynajęcia zm ieniają się. Tworzy się pasek.

Dzisiaj pogrzeb jednej osoby z trum ną ko­

sztuje w M oskwie 4—^5 000 rb. W ynajęcie 2aś trum ny kosztuje tylko p aręset rubli.

Tych, co nie m ają pieniędzy, gTzebie się hurtem . Składa się na wozie po 10 do 15 nie­

boszczyków, ow ija się w brezent i w e w spól­

nym dole bez ubrania i butów, niezamożni obyw atele M oskwy znajdują ostatni przy­

tułek.

Dla człowieka żądnego silnych w rażeń w arto się przejechać na cm entarz moskiewski.

. *

Tam — w re życie, kopią doły, w yładow ują w ozy ciężarow e z nieboszczykami, układają trupy. Ludzie pracują poważnie i prędko.

*U w rót cm entarza stoi ogonek nieboszczy­

ków.

„O statni ogonek I"

WĘDRUJĄCA NĘDZA Tak wyglądają ludzie, którzy żyją

w „czerwonym raju".

„G oniec K r a k o w s k i“ — N r. 5 9 . 12. m a rc a 1 9 4 3 r .

Mordownia ludzka za Uralem.

Inżynier Jo h n Scott, Anglik, k tóry szersi lat pracow ał w tureckim przem yśle w ojd1 nym i który ożenił się z Rosjanką, powt®

ciwszy po kilkuletniej obecności na teren)1 Związku Radzieckiego do kraju, napisał ta# In książkę pod tytułem : „Za Uralem".

W dziele tym Scott opisu je produkcję bo| £ szewickiego przem ysłu wojennego, przy czyli

m. in. cytuje:

„Tempo produkcji było do tego stopni1 pospieszne, że m iliony mężczyzn i kobi*

ginęło z głodu i zimna, a tak a sama iloi

»!»■

j p

istnień ludzkich m arła pod ciężarem nielud* ^

b (o Ml kich m etod pracy w najfatalniejszych w*

runkach życiowych".

Podane przez Scotta fakty nie były p rz | puszczalnie zbyt m iłe brytyjskiem u rządoV>

czemu dał w yraz „D a ily . M ail", pisząc byłoby bardziej celowym, gdyby Scott v/1 m ienił nie miliony, ale jedynie „szereg" otia* hj które zeszły ze św iata z powodu głodu, z^||i marznięcia lub nieludzkiego traktow ania'

„ I. K . C,“ — N r. 4 3 . 12 lu ty 1 9 2 5 r.

Masakra bezrobotnych w Petersburgu.

Z Rygi donoszą, że onegdaj w Petersburg]

tłum bezrobotnych ruszył głównymi ulicafl1 ze sztandaram i w stronę gmachu komitet! 1)^, wykon. N a czele szła delegacja, która m ia^ji złożyć postulaty o zapomogi i zorganizoW^ l**

nie tanich kuchen. Znienacka tłum zosM r ’ osaczony kordonem m ilicji, która poczęć iyj.

strzelać. Bezrobotni usiłowali przerw ać łai>| jV cuch milicji, ale nadeszły posiłki w ojsk f l K wieckich, któ re rozpędziły dem onstrantó'V ^ Padło w ielu rannych.

l Ic h ftt lo

i

■ ii

„ I. K . C.“ — N r. 3 5 0 , 21 g r u d n ia 1 9 2 5 r .

Powrót do białego niewolnictwa w Sowietach.

N ależy zanotow ać nowy, charakterystycz­

ny pom ysł kom unistycznej opieki społecznej nad bezdomnymi dziećmi i podrzutkam i.

Ja k wiadom o zalegalizow ana w olna miłość w Sowietach przyw iodła do krytycznego ab­

surdu. W e w szystkich m iastach i ośrodkach robotniczych nam nożyła się olbrzymia ilość podrzutków , tak iż rząd sowiecki, k tó ry zo­

bow iązyw ał się do w ychow ania dzieci zro­

dzonych z tej eksperym entalnej miłości i ko­

m unistycznego m ałżeństwa, stanął wobec faktu niew ypłacalności. Do przepełnionych przytułków i żłóbka w kradła się nędza i głód.

„Pensjonariusze" zaczęli uciekać z tych do­

mów opieki rządow ej, gdzie w padli w wir przestępstw a i zgnilizny m oralnej. Nieszczę­

śliw e dzieci eksperym entów kom unistycz­

nych w olały ulice za przytułek, aniżeli okrut­

n ą opiekę pielęgniarek i pielęgniarzy, którzy nie tylko że kradli szczupłe środki, asygno- w ane przez rząd, lecz nie rzadko upraw iali na dzieciach tych rozm aite zw yrodniałe sa­

dystyczne nadużycia.

W szelkie usiłowania władz, aby zapobiec złemu nie dały dotąd rezultatu. Ostatni, w powodzi rozm aitych pom ysłów ustaw o­

daw stw a społecznego w ysunięto plan sprze­

daw ania dzieci z m iejskich przytułków na wieś. Sprzedaż ta upozorow ana została pod postacią hasła: „oddaw ania bezdomnych dzieci chłopom n a w ychow anie". W edług brzm ienia dekretu na w ychow anie takie mo­

gą być oddaw ane dzieci od 10— 17 lat. Per­

fidia dialektyki kom unistycznej w dekrecie tym dochodzi do szczytu bezczelności.

Najlepszym dowodem na to je st fakt gre­

m ialnego zgłaszania się chłopów po „rządo­

we, kom unistyczne dzieci". Dużą przynętę stanow ią zarządzenia w ykonaw cze do tego dekretu. Otóż każde dziecko, opuszczające rządow y przytułek otrzym uje zapasowe ubranie, obuwie, bieliznę oraz jednorazow ą zapomogę 10 rubli. Zapomoga ta ubraniow a i pieniężna w ydaw ana je st n a ręce chłopa, k tó ry przyjm uje dziecko. C harakterystyczne

je s t’to, że po dzieci zgłaszają się przeważnie ubodzy chłopi i posiadający dużą rodzinę.

Świadczy to, że. chodzi im głów nie o uzyska­

nie przyodziew ku dla swoich dzieci.

NĘDZA DZIECI

Bez ciepła domowego ogniska, bez jakiejkol­

wiek opieki staczają się dzieci w państwie sowieckim na dno upadku.

„ i. K . C.“ — N r. 3 0 8 .1 2 lis to p a d a 1919 r.

Bolszewicka arystokracja.

A m erykański dziennikarz O stm an publi­

k u je w „Chicago Tribune" niezw ykle in te re­

sujący artykuł na tem at now ej arystokracji w Rosji — arystokracji p ar excellence bol­

szewickiej.

„A rystokracja" ta urodzona na barłogach, w ciemnych suterynach i lepiankach przed­

mieść M oskwy i Petersburga, składa się z 1500 osób, i obecnie strojna w kosztowne futra, liońskie aksam ity, perły bezcenne i b ry ­ lanty, nadaje „ton", a próżność jej je st bez­

graniczna. W iększość ow ej Arystokracji sta ­ nowią kobiety, gdyż Rosja naw et przed w oj­

ną zwana była krajem kobiet, a bolszewizm kobietom w ybranym oczywiście przygnał zgoła w yjątkow e praw a. Jednym słowem w bolszew ickiej Rosji odżyły obyczaje car­

skiej arystokracji z tą jednak różnicą, że za­

miast w ytw ornych dam ancien regim e'u, ja ­ ko gwiazdy ' w spółczesnych salonów z a ja ­ śniały obwieszone brylantam i kucharki i za- miataczki ulic.

N iejaka Barbara Szukin, ekskucharka, mie • szkała przez dłuższy, czas w przepięknym pałacyku Romanowych, urządzała w spaniałe uczty, ubierała się z rażącym przepychem, miała cały sztab służby do dyspozycji i l u k ­ susowe samochody. Jed n ak jedw abne, lśnią­

ce zbytkiem życie tej „ a ry sto k ra tk i', kuchen­

nej prow eniencji trw ało niezbyt długo. Ze stylowego pałacyku wypędziła ją kuzynka jednego z bolszewickich carów Rosji, Irena Łoskow, k tóra z kolei ow inięta w gronosta­

jow y płaszcz i sznury p ereł rozbijała się auto­

mobilami i urządzała Heliogabalowe uczty.

Rolę carow ej w śród tej jedynej w swym rodzaju arystokracji, odgryw ała słynna ma­

dame A ndrejew a, przed laty przyjaciółka,

Cytaty

Powiązane dokumenty

p-*uł się upokorzonym i zawzinal się.. Muszę je

Botezat przez chwilę bawił się gałązką, wreszcie zapytał, czy świadkowie zgłosili się już na przesłuchanie.. Posterunkowy

jom i orzekli, że Hala wypiękniała. Ja tego nie zauważyłem. W prost przeciwnie -— kiedy wracaliśmy z żoną do domu, wydawała mi się coraz to brzydsza, starsza,

Sekundy upływ ały wolno — ukazała się następnić podłużna, brunatna głowa, dało się słyszeć sykliwe bulgotanie i w powietrze wzbił się bicz rozpylonej

tuje z wielką umiejętnością technikę. Odnosi się złudzenie, jakby tą właśnie techniką przede wszystkim chciał się popisać. A ma się czym istotnie popisywać. W

Hanusia stała obok i przyglądała się dziadowi, k tóry teraz, chcąc pokazać swój kunszt znachorski, jakim się zawsze chwalił, zaczął nad chorym

d0 .otc°nania obdukcji. W ałęsałem się przeto, całymi dniami koło 'willi, chcąc go koniecznie spotkać. Udało mi się, gdyż jeszcze raz przyszedł on i

O żeniwszy się z córką farm era nie m iał zam iaru ruszać się stamtąd.. Bracia byli ludźmi jednego pokroju, toteż Stefan w iedział od razu, przeczytaw szy depeszę,