• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 14

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 14"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo illustrowane dla ludu katolickiego.

Ojciec święty Leou XIII. udzielił pisemku temu Błogosławieństwa Apostolskiego.

Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego.) Przedpłata ćwierćroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką

pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 14. Mikołów, 15. Lipca 1891. Rocznik I.

Arumugam, niezachwiany w wierze książę Indyjski.

(Opowiadanie z życia nawróconego księcia Indyjskiego.)

(Ciąg dalszy.)

Nieraz musiał Arumugam parsknąć śmie­

chem serdecznym, słuchając głupstw, jakie plótł starzec; po największej części czuł je­

dnak w głębi duszy oburzenie i pojąć nie mógł, jak człowiek rozsądny mógł bez zaru­

mienienia popisywać się z takiemi bredniami, a cóż dopiero w nie wierzyć. Z początku patrzano na jego uśmiech z zimną krwią;

wkrótce jednak zagorzalsi bałwochwalcy po­

częli mu okazywać niechęć i odrazę. Krzywo na niego patrzano, a może niejeden z tych fanatyków nie byłby się utrzymał od krwa- wćj zemsty, gdyby nie wyraźny zakaz Sua- miego, który mawiał: »Jest to syn bogatego i potężnego Radży Tryczynapalskiego, a ja zaręczyłem mu głową, że chłopcu nic się tu złego nie stanie. Nikt go nie przymusi, ażeby we wszystko uwierzył, co się podaje ogółowi jako artykuł wiary. Byleby tylko

nie został chrześcijaninem, to niechaj sobie wierzy lub niewierzy według swego upo­

dobania. «

Tak prawił stary Bramin w obec swych uczniów, a ci przestali Arumugama nudzić swemi dysputami o bałwanach indyjskich, poprzestając jedynie na zaczepkach i zarzu­

tach czynionych wierze Chrystusowćj. Mło­

dzieńcowi łatwo było niejeden z tych zarzu­

tów zwycięzko odeprzeć; ale jeśli św. Fran­

ciszek Ksawery opowiada, że nieraz mu trudno przychodziło zbić zarzuty Bonzów, toć trzeba się nie dziwić, że i Arumugam cza­

sem był w kłopocie o odpowiedź. Na to tylko czychali jego przeciwnicy, aby go wy­

szydzić i wyśmiać. Pomimo tego nie oddał

się zwątpieniu, gdyż codzień modlił się do

Matki Bozkićj o dar wiary. Gdy Tomasz

zbliżył się do muru, wtedy Arumugam pisał

(2)

210 Arumugam, niezachwiany w wierze książę Indyjski.

na palmowym liściu zarzuty Braminów, któ­

rych nie umiał zbić, a po kilku dniach przy­

nosił mu Tomek odpowiedź O. Kolumbana.

Hindusowie umieją na liściu palmowym ryć głoski, i w tćj sztuce ćwiczyli się też i u- czniowie Wadżadyszy. Ilekroć więc otrzymał odpowiedź Kolumbana, zbijał Suamiego i jego uczniów na wielkie ich zmartwienie W koń­

cu jednak pomiarkowali, zkąd książątko czerpie tę mądrość. Rozciągnęli nad nim czujną straż i nie pozwolili mu samotnie przechadzać się po ogrodzie.

Łatwo odgadnąć, jak to martwiło Aru- mugama. Odcięto mu bowiem wszelką dro­

gę zasięgania rady u przyjaciół i czerpania u nich pociechy. Jeszcze brakło dziesięć miesięcy do pory, w którćj miał przestać być uczniem Suamiego. W tćm naraz na­

dał' niespodziany wypadek inny obrót kole­

jom życia jego. Mitrz muzyki Winfryd już od dawna pragnął odwiedzić swego młodego przyjaciela i korzystając z feryi szkolnych wybrał się w drogę do Ceylonu. Przyłączył się do niego dziki Pietrek, dawny współu- czeń książęcia, który tymczasowo złożył był dobry egzamin i liczył na posadę w rządzie angielskim. Winfryda jako Anglika wpu­

szczono do klasztoru Braminów, nie czyniono też trudności i Pietrkowi, który uchodził za lokaja muzyka. Pokazano przybyszom ogród, kurytarze, krużganki i pagodę z bożyszczami.

Arumugam nie pokazał się na oczy; Suami bowiem kazał go mieć pod strażą i wzbra­

niał mu iść do gości, gdyż odwiedziny te zdawały mu się cokolwiek podejrzane. Piotr oglądał się długo za przyjacielem, aż na­

reszcie zapytał, czy nie ma tu syna Radży Tryczynapalli. Dano mu odpowiedź prze­

czącą. W tern usłyszał naraz, jak go wo­

łano po imieniu z poza okna zakratowanego trzciną bambusową. Arumugam spostrzegł był przybyszów, idących przez dziedziniec i domagał się usilnie, aby go do nich puszczo­

no. Powstał ztąd hałas; Piotr, który był wielkim gorączką, chciał księcia gwałtem o swobodzić mimo przestróg i uporu Winfryda.

Łatwo odgadnąć, co ztąd wynikło. Pochwy­

cono gości silnemi ramiony, i nim się spo­

strzegli, za drzwi ich gwałtem wyrzucono.

Pietrek sierdził się, miotał i bił w czoło. Je­

go bowiem popędliwość udaremniła cel u- rządzonej przez Winfryda wycieczki Aru­

mugam popadł w jeszcze większy smutek, a jednak P. Bóg tak mądrze wszystkićm pokierował, że skutek i następstwa tego wypadku wyszły mu na dobre.

Arumugam żądał stanowczo od Sua­

miego, aby mu pozwolił rozmówić się z przy­

byłymi. Suami nie przychylił się do jego żądania. Smutek jego zamienił się w gniew, a rozjątrzenie jego wzrosło, gdy żaki Bra­

mińskie zaczęły wydrwiwać jego przyjaźń z prostym i zwyczajnym sługą. Biedne ksią­

żątko ledwo się zdołało pohamować w swym gniewie.

W tćm zaczął jeden z Braminów szy­

dzić z religii chrześcijańskićj, a nawet ośmie­

lił się skalać swe usta najniegodziwszćm bluźnierstwem przeciw Najświętszćj Pannie.

Tego już było za wiele. Oburzony książę rozognioną twarzą krzyknął na Bramina:

»Psi synie, nie twoje to słowa. Mówi przez ciebie sam Lucyper a piekielny twój pan, za co mu należytą dam zapłatę.« To rzekłszy, pochwycił spory kamień i uderzył nim w wielki posąg Bramy, przed którym wła­

śnie obaj się byli zatrzymali. Kamień ugo­

dził w samo oblicze bałwana i roztrzaskał potworną twarz jego na drobne kawałki.

Powstały straszne okrzyki i biadania Wszy­

scy rzucili się na Arumugama, już błysnęły noże po nad głową jego, już gotów na śmierć polecał się Najświętszćj Pannie, gdy w tćm Suami przypadł i z trudnością go wydobył z pod rąk wściekłych oprawców.

Niezwłocznie jednak kazał go związać i wtrą­

cić do więzienia.

W dniu tym fatalnym ukazała się wieczorem przed klasztorem zamknięta lek­

tyka i czterech tragarzy Hindusów przed bramą klasztorną. Gdy zapadł zmierzch, otworzono zamkniętą bramę. Wyszedł z nićj stary Suami z Arumugamem w o- toczeniu silnych mężczyzn. Suami wsiadł do palankinu; książęcia wsunięto do lek­

tyki przemocą i zamknięto drzwiczki lek­

tyki. »Do Kolombo« wrzasnął przewo­

dnik, i pospiesznym pędem pobiegli tra­

garze z zamkniętym palankinem w stronę

morza.

(3)

Arumugam, niezachwiany w wierze książę Indyjski. 211

7. Nowa próba.

Zanim przyjaciele Arumugama, korzy­

stając z gościnności O. Kolumbana, dowie­

dzieli się o powyżćj wspomnianych wy­

padkach, zanim wpadli na ślad znikłego nagle młodzieńca, nadeszła z Tryczynapalli listowna wiadomość, że książę wrócił do pa­

łacu ojca. Suami zdecydował się odwieść ojcu syna, powątpiewając, czy spowoduje kiedykolwiek chłopca do wyrzeczenia się wiary w Chrystusa. Spotkanie Radży ze synem nie było uprzyjmćm i wesołćm; ale Arumugam nie uląkł się gniewu ojca i silnie obstawał przy zamiarze przyjęcia Chrztu św.

Oświadczenie swoje zakończył temi słowy:

»Dotrzymałem słowa i obeznałem się z re- ligią Bramy. Teraz dotrzymaj i ty słowa i pozwól mi posłuchać głosu serca i pójść za swćm przekonaniem.« To mówiąc wyszedł z komnaty, poszedł do swego pokoju i u- kląkł, aby podziękować Bogu za to, że go natchnął łaską jawnego wyznawania swej wiary w obec ojca.

Skoro się tylko oddalił, przełożony Bra­

minów w te słowa się do Radży odezwał:

>Książę, widzisz, że jad cudzoziemskiej nauki zbyt głęboko wpoił się w serce twego syna.

Sądzę, że ani prośby, ani groźby nie zdo- łają wyrwać tego chwastu z jego duszy.

Jedna tylko na to jest rada: popróbuj chłopca zachęcić do światowych rozrywek i obudzić w nim zamiłowanie rozkoszy zmy­

słowych ; niechaj zasmakuje w wirze zabaw.

Jeżeli ci się to uda, to wkrótce przestanie myśleć o zmianie wiary. Gdyby i to nie pomogło, wtedy mićj go za straconego!«

Radża uważnie go słuchał, a skoro Bramin mówić przestał, spojrzał na niego wzrokiem badawczym; zdawało mu się bowiem, jakoby Bramin mu radził chłopca do złego nama­

wiać. Wzdrygnął się na to w głębi duszy 1 2 obojętnością i chłodno Braminowi odparł:

»Potrzebuję czasu do namysłu. Nie trudź się przeto, Braminie, i przyjmij odemnie po­

dzięki za troskliwość okazywaną dotychczas memu synowi.« To rzekłszy, wręczył mu rulon złota na odnowienie strzaskanego bał­

wanu i pożegnał się z nim.

Rad, że się skończyła ta fatalna sprawa,

wrócił Bramin do klasztoru. Radża zaś za­

dumał się, co ma z Arumugamem począć.

Z początku myślał go wysłać do Anglii, aby go rozerwać i odłączyć od chrześcijańskich przyjaciół. Wkrótce atoli przypomniał sobie, iż nie byłoby to skutecznćm lekarstwem, gdyż pobyt w kraju chrześcijańskim mógłby chłopca utwierdzić w powziętym zamiarze.

W końcu zastanowił się nad ostatnią radą Bramina; ale oburzony rzekł do siebie:

»Nigdy nie będę namawiał dziecka do tego, co jest złćm i niemoralnym; jest to rada szatańska. Niechaj raczćj zostanie chrześci­

janinem, lecz poczciwym i dobrym. Pozwolę mu się rozerwać, bo rozrywka mu będzie potrzebną po tych utrapieniach i mozołach.

Pobudzę w nim dumę i będę go miał na oku, aby się nie zepsuł, a nadewszystko pilnie uważać będę, aby nie przestawał z chrześcijaninami. <

Zadowolniony z siebie i planu zakreślo­

nego pobiegł Radża do syna, uściskał go serdecznie, i rzekł: »Kochany Arumugamie, wybij sobie z głowy tę głupią sprawę klasztorną. Gdybym był odgadnął, jacy to obłudnicy ci popi Bramińscy, nigdybym cię do nich nie był posłał. Posłuchaj mnie te­

raz. Widzę, że masz charakter męzki i nie­

zachwiany, i mocno się z tego cieszę. Po zwalam ci też żyć w mym domu po chrze­

ścijańsku i modlić się, jak ci się żywnie po­

doba. O jedno cię tylko proszę. Jeśli ko­

chasz ojca, unikaj wszelkich szkandalów i plotek, zwlecz swe nawrócenie, dopóki nie załatwię sprawy z twymi podstępnymi ku­

zynami. « Na te słowa zmieszał się Arumu­

gam, nie wiedząc, co na to ma odpowiedzieć.

Radża mu nie dał do tego czasu, i rzekł:

»Pójdź teraz ze mną, i pozwól nam się u- cieszyć z twego powrotu.«

Odtąd było jedynćm staraniem Radży, wyprawiać festyn po festynie, bal po balu, zabawę po zabawie. Niejednokrotnie chciał Arumugam odwiedzić O. Franciszka, ale za każdą rażą umiał Radża temu zapobiedz, tak że książę w wirze zabaw nie mógł przyjść do przytomności. Na jego cześć wyprawiano walki zwierząt, widowiska, polo­

wania ; a z nim samym obchodzono sie nie

[ jak z młodzieńcem, lecz jak z dorosłym i sa-

(4)

212 Arumugam, niezachwiany w wierze książę Indyjski.

modzielnym mężczyzną. Arumugam nie wy­

rzekał się wiary i niepokalał czystości oby­

czajów, modlił się w swój komnacie rano i wieczorem, nie zapomniał nigdy o różańcu, czasem czuł się nawet w sercu smutnym i samotnym między poganami i przyznawał, że cały ten przepych i okazałość jest tylko ułudą i marnością; ale czując w sobie męzką naturę, jeździł, polował i oddawał się ćwiczeniom ciała. Grzechów, nikczemności i podłości unikał, jak wężów jadowitych;

a gdzie u obcych książąt wykonywano tańce lub niemoralne widowiska, tam wstawał i pod lada pozorem wychodził ze sali, tak iż zepsuci i najlekkomyślniejsi panicze nie mogli mu odmówić swego szacunku. To było tarczą jego niewinności. Natomiast inne mu groziło niebezpieczeństwo. Widząc bowiem, jaki wpływ wywiera na innych, i przychodząc do przekonania, o ile przewyższa rówien- ników wiadomościami, bystrością rozumu i siłą charakteru, wpadał czasem na myśl, czy- by chrześcijanom i pogańskim uczestnikom zabaw nie był pożyteczniejszym, gdyby przyjęcie chrztu jeszcze na kilka lat odłożył, póki nie otrzyma wyższój posady w zarządzie kraju i nie pozyska większój wziętości u ziom­

ków i namiestnika angielskiego Mając to na myśli, pisał raz do O. Franciszka i przed­

łożył mu tę sprawę do rozstrzygnienia; ale ojciec Franciszek nie odpisywał, gdyż Radża był zniszczył pisanie syna. Tak więc wahał się młodzieniec, nie wiedząc, co czy­

nić. Codzień się wprawdzie jeszcze modlił, ale zarazem coraz większe znajdował upodo­

banie w zabawach i marzeniach, jakie mu nasuwała jego duma. O. Franciszek i inni jego przyjaciele mieli o niego coraz większą obawę, a gdy pewnego dnia na pięknym biegunie w orszaku myśliwych prze­

jeżdżał koło kolegium, rzekł O. Franciszek do Winfryda: »Nasz przyjaciel przebywa teraz cięższą próbę, aniżeli pomiędzy Erami nami na wyspie Ceylon.«

8

.

Stanowcza godzina.

I znów minął rok. Arumugam wyrósł szybko na krzepkiego młodzieńca i liczył lat dziewiętnaście. Bawił właśnie wraz z ojcem

w dobrach pewnego Radży, zaprzyjaźnionego z jego rodziną. Pewnego dnia przybyło do pałacu dwóch mistrzów muzycznych, prosząc o pozwolenie popisania się przed panem domu i jego rodziną ze swą w grze biegło­

ścią. Książę mocno się ucieszył, że będzie mógł swym gościom nową sprawić przy­

jemność i zapytał ich, czy przy obiedzie zechcą posłuchać gry Anglików. »Czemu nie!« zawołał wesoło Arumugam. »Namię tnie lubię muzykę.« »Dzielę twój gust,«

dodał jego ojciec, »nadewszystko lubię mu­

zykę indyjską, ale nie zawadzi dla urozmai­

cenia posłuchać brząkaniny Anglików.« — Ani syn, ani ojciec nie domyślał się, kogo ujrzą przy tój sposobności. Gdy panowie zasiedli do stołu, weszli dwaj muzycy, i od­

dawszy gospodarzowi i jego gościom głę­

boki pokłon, rozpoczęli niezwłocznie koncert.

Jeden z nich, rosły i silny mężczyzna, grał na harfie, a młody jego towarzysz na skrzy­

pcach. Rozmawiający przy stole z sąsiadem Arumugam nie zwrócił z początku uwagi na przybyłych muzyków; ale zaledwie starszy muzyk się odezwał, Arumugam zadrgnął, spojrzał ze zdumieniem na przybysza i po­

znał — Winfryda i dzikiego Pietrka, wier­

nego przyjaciela. Z trudnością udało mu się utaić wewnętrzne wzruszenie. Z natężo­

ną uwagą słuchał tekstu, jaki śpiewał Win- fryd, domyślając się, że ten w pieśni wy­

głosi radosną jaką wiadomość, i nie omylił się w swych domniemywaniach. Przedmio­

tem pieśni była tęsknota Jakóba za straco­

nym synem Józefem; a autorem tój pieśni był sam Winfryd. Pojmował Arumugam znaczenie pieśni i domyślał się, że pod posta­

cią Jakóba kryje się O. Franciszek, ubolewa­

jący nad utratą Arumugama. Naraz prze­

szedł Winfryd do weselnych melodyi i za­

nucił z Pietrkiem hymn tryumfalny, opiewający powrót Józefa i widzenie się jego z Jakóbem.

Gdy śpiewacy zamilkli, wynagrodziły ich żywe oklaski; Arumugam powitał, zbliżył się do nich i rzekł: »Panowie, piękną jest pieśń wasza. Ja sam zajmuję się tedy owędy muzyką i byłbym wam wdzięcznym, gdybyście mi chcieli dać odpis tój pieśni.«

(Ciąg dalszy nastąpi.)

>*---

+

(5)

Cokolwiek o tćj Afryce, gdzie Trapiści przebywają. 213

Cokolwiek o tój Afryce, gdzie Trapiści przebywają.

Rząd angielski życzył sobie Trapistów i po­

wołał ich przez Najprzewielebniejszego biskupa Ricardo do Południowej Afryki, aby czarne i bru­

natne rasy tój ziemi doprowadzić do kultury, cy- wilizacyi i chrześcijaństwa.

Trapiści mieszkają obecnie w Natalu, posia­

dłości angielskiej. Jest to kraj dla blizkości morza indyjskiego bardzo zdrowy. Brzeg morski wpra­

wdzie piaszczysty, ale dalsze strony bardzo żyzne, latem pada prawie co drugi dzień deszcz, a zimą nigdy nie marznie. Zwierząt drapieżnych też tam żadnych nie ma. Rosną zaś kawa, herbata, cukrowa trzcina, ananasy, banany, słodkie kartofle, kukury­

dza itp. Drzewa opalowego dosyć, ale budulcowe­

go z Ameryki i Szwecyi sprowadzać trzeba. Na po­

krycie domów używają Europejczycy powszechnie blachy.

Rząd Natalu spoczywa w rękach gubernatora i rady, mianowanych przez królową angielską;

ciało prawodawcze jest wybieralne. Wszystkie sprawy wewnętrzne załatwione bywają przez gu­

bernatora ; wojsko jedynie należy do korony.

Natal ma rozległości 48,560 kilometrów kwa­

dratowych, ludności zaś (1887) 460,000; co do obszaru tedy jest nieco większy od Szwajcaryi, lecz pięć razy mniej zaludniony. Ludność tamtejsza składa się przeważnie z Kafrów; Europejczyków liczą tu około 40,000, nieco mniój (30,000) Kulów (coelis) indyjskich sprowadzonych z Kalkuty i Ma­

drasu do uprawy plantacyi; są tu wreszcie w ma­

łej liczbie Kreolowie z wyspy św. Maurycego, Malajczycy i Chińczycy. Pomiędzy Europejczy­

kami są głównie Anglicy, nieco Boersów, (Holen­

drów) a w ostatnich czasach poczęli tu zakładać osady Niemcy.

Anglicy po zajęciu Natalu uporządkowali wła­

sność ziemską; największą część ziemi, przeszło trzy miliony hektarów, posiadają wielcy właści­

ciele ziemscy, około 800 tysięcy należy do Kafrów, przeszło milion znajduje się w rozporządzeniu rządu kolonialnego.

Natal zajmuje się głównie chodowlą bydła rogatego i owiec. Z powodu braku rąk uprawa roślinna jest bardzo ograniczona; trzcina cukrowa udaje się bardzo dobrze; o wiele mniej kawa i her­

bata. Kukurydza, stanowiąca główny posiłek Ka­

frów, jest powszechnie uprawiana.

Z pomiędzy produktów górniczych zasłu­

guje na uwagę szczególnićj kamienny węgiel ob­

ficie znajdujący się u podnóża gór Draken - ber­

gen ; koleje żelazne, które rząd kolonialny po­

prowadził w różnych kierunkach, dotąd mają długości 347 kilometrów i przyczyniają się do większego rozwoju tych kopalń.

Stolicą kraju jest Maritzburg, portem nad-

brzeżnym Durban, dokąd z Anglii trzy tygodnie podróży okrętem.

Tybulców tamtejszych nazywają Kairami a należą oni do murzynów.

Każdemu cudzoziemcowi najpierwćj wpada w oko piękna budowa ciała tego ludu. Wszystkie części ciała są proporcyonalne i w dobrym stanie;

nie widać tu krzywego, garbatego, zbyt wysokie­

go, lub zbyt małego; nie ma tu ani otyłych, ani chudych, nie ma tu ani płaskonogich, ani z za- klęsłą klatką piersiową, z dziurawemi zębami, lub łysych; przeciwnie od stóp do głów wszystko proporcyonalne, skóra delikatna i gładka bez ża­

dnej skazy, zęby stanowią jakby ozdobę ze sło­

niowej kości; każdy Kafer mógłby służyć rzeźbia­

rzowi za model.

Kafrowie żywią się kukurydzą, słodkiemi zie­

mniakami, żytem kafryjskiem i pewnym rodzajem cebuli. Posiadają piękne, tłuste bydło, wypasane na bujnej trawie; mleko zwyczajnie sprzedawają w poblizkich miastach lub je sami spożywają.

Mało jadają zwierzyny, raz, że nie wolno im mieć żadnćj broni, a powtóre zwierzyny jest tu mało.

Woły i krowy Kafrów są dla nich monetą, za woły kupują rolę i żony. 'Mięso lubią, lecz tylko w szczególnych okolicznościach zabijają swe woły;

za to gdy padnie jaka sztuka, sprawiają sobie ucztę. Żadna choroba nie ustrasza ich od używa­

nia mięsa padliny; płuca, wnętrzności i wszystko, co ugryźć można, pożerają z chciwością; dwóch tylko części nie jedzą: mózgu i garbu z mada- gaskarskich wołów. Zapewne czynią to z jakie­

goś przesądu, bojąc się dostać bydlęcych myśli, gdyby mózg zjedli, lub tćż z obawy dostania gar­

bu, gdyby zwierzęcy spożyli. Gdy Kafrowi pa­

dnie na paszy bydlę, zbierają się mieszkańcy J kra- alu i sąsiedzi, trąbiąc i tańcząc na miejscu wy­

padku. Ściągają najprzód bardzo zręcznie skórę ze zwierzęcia, ćwiartując je. Kobiety roznie­

cają na miejscu ogień i gotują, a raczej pieką czy opiekają całe ćwiartki nad ogniem: to jest dopiero wstęp. Zabierają resztę do domu. Ko­

biety niosą kawały mięsa na głowie, a mężczyźni i chłopcy trąbią i podskakują. Następnie schodzi się całe sąsiedztwo i rozpoczyna się uczta wśród tańców i muzyki i trwa tak długo, dopóki całego wołu nie pochłoną. Kafrowie korzystają również, gdy i u nas padnie jaka sztuka, odstępujemy im chętnie takie bydlę, mamy tylko biedę z podzie­

leniem, aby wszystkim dogodzić.

Wypadki, w których Kafrowie zabijają zdrowe bydlę, są bardzo rzadkie. Jednym z nich jest uczta weselna i wówczas już sobie nie żałują, zamożniejsi kilka nawet sztuk przeznaczają na ten cel.

(6)

214 Cokolwiek o tćj Afryce, gdzie Trapiści przebywają.

Chleb jest u nich artykułem zbytku. W braku mięsa urozmaicają potrawy roślinne gąsiennicami.

Ubraniem nazywamy okrycie ciała, lecz Ka- frowie, jako dzicy poganie, nie zakrywają ciała, jakże tu mówić o ubraniu 1 No, jednakże, niby się okrywają. W domu i przy pracy w polu no­

szą zapaski, okręcone około bioder, nie sięgające kolan, to ich zwykły ubiór. Przepisy policyjne nie pozwalają Kairowi ukazywać się w tym stroju w miastach, ztąd, udając się tam, przywdziewają a raczćj okrywają górną część ciała jaką taką

koszulą, kaftanem, szalem, a często sta­

rym workiem; uda jednakże i nogi mają zupełnie gołe. — Ko­

biety przy więzują pod łopatkami kawał per- kalu, który spada zwyczajnie do kolan i wraz z zapaską sta­

nowi cały ich ubiór.

Mężczyźni i chłopcy okręcają sznur około bioder, a u niego wie­

szają na przodzie i w tyle kwasty czy strzempy na pół sto­

py długie, boki zaś, i uda są całkiem od­

kryte. Strzempy te są to kosmyki z lisich albo innych kiścia- stych ogonów, skra­

wki włochate ze skó­

ry lub z wełnianych i lnianych tkanin. — Nie widziałem dotąd zupełnie nagich ludzi, mali nawet pasterze noszą tę przepaskę, co jest dowodem, że dbają o skromność.

Jak widzimy, u- biór Kafrów jest bar­

dzo pojedyńczy, ale za to strojenie głowy bardzo sztuczne i mozolne. Właściwością plemienia Ka­

frów są włosy krótkie, czarne, kręte. Tym to krótkim i krętym włosom nadają Kafrowie naj­

rozmaitsze kształty. Zakręcają je w małe rurki, a wtenczas cała , głowa wygląda kolczasto, jak gdyby kto do wnętrza czaszki ponabijał pełno gwoździ, lub tćż układają je na głowie w bruzdy i rowki, a wówczas głowa podobna jest do kaktusa poprzeżynanego od wierzchołka do dołu żeberkami, wreszcie w inne jeszcze kształty, pod tym względem są prawdziwymi artystami;

przewiduję, że nasze panie sprowadzać będą fryzyerów i fryzyerki z południowej Afryki.

Oprócz głowy, ręce i nogi są również przy­

Opat Franciszek z Marianhill.

ozdabiane, obwieszają je obrączkami i pierście­

niami mosiężnemi lub sznurkami paciorków; na szyi zawieszają najdroższe ozdoby. Zdarza się, że tylko jedna ręka i jedna noga otrzymuje ozdobę, nie wiem czy jako nagrodę, czy jako karę; dla mnie przynajmniej byłoby to prawdziwą karą.

Na łydce noszą przepaskę, zwykle tam, gdzie ucy­

wilizowani ludzie noszą podwiązkę. Co ma zna­

czyć ta podwiązka, nie wiem, bo Kafrowie poń­

czoch nie noszą i nie tak prędko nosić je będą.

Kafrom nie wolno posiadać broni palnej, je­

dyną ich bronią za­

czepną i obronną jest kij i maczuga, ale za to każdy Kafer nosi tę broń. Ka­

fer nosi zazwyczaj przy sobie dwa ki­

je z bardzo twar­

dego drzewa i gru­

be. Gdy jest na­

padnięty, albo na­

pada, uderza jednym, a wstrzymuje cios przeciwnika drugim.

Niebezpieczną jest maczuga; jest to gru­

by kij zakończony pałką, uderza nią, a nawet rzuca z dale­

ka. Niektórzy mają maczugi bardzo oz­

dobnie wyrzynane i nawet inkrustowane z wielkim smakiem.

Chata kaferska jest podobna do wiel­

kiego ula, ma kształt przewróconej fili­

żanki do kawy.

Chata upleciona jest z trzciny, sitowia lub trawy, po najwię­

kszej części bardzo starannie i zgrabnie, zwyczajnie ma ona do 15 stóp średnicy. Kilka słupów podtrzymuje ciężar budynku. Otwór w chacie około dwóch stóp wysoki, służy za wejście; wchodzi się na raczkach. Dla zakrycia otworu służy szeroka deska, albo zawieszona ple- cianka. Nie ma ani okna, ani komina.

Do tych kafrów z Natalu przybyli Trapiści, aby z nich nie tylko zrobić ludzi, ale chrześcijan, chcąc nagich dzikich nakłonić nie tylko do przy­

jęcia odzieży, do pokrycia swej nagości, ale i dusze ich przyjęciem Chrztu św. ozdobić sukienką łaski Bożej. Aby do tego dojść, trzeba z nich nasam- przód zrobić ludzi. Dziki nasamprzód nauczyć się musi, jaką korzyść i wartość dla niego ma ziemia, ucząc się ją uprawiać i uzyzniać, musi po­

(7)

Szczegółowe nowiny z missyj katolickich. 215 kochać tę ziemię, jeżeli chce zbudować sobie stałe

pomieszkanie i porzucić {dotychczasowe włóczę­

gostwo : musi się nauczyć rzemiosła i przemysłu, jeżeli ma być spokojnym {obywatelem i zgodnym rolnikiem; jednćm słowem/ma dobrodziejstwa cy- wilizacyi chrześcijaństwa^ poznać dotykalnie, bo inaczej ich nie przyjmie, albo też po przyjęciu Chrztu św. zrzuci z siebie odzież, i uciecze do swoich, do zdziczałego życia wśród lasów.

Tego wszystkiego nauczyć chcą Trapiści Ka- frów swoim przykładem. Najwięcćj starają się

■ celu tego dopiąć za pomocą dzieci dzikich, które uczą w swych domach sierót, w szkołach i war­

sztatach. Już (od sierpnia 1880) rozpoczęli kar­

czowanie lasów swych posiadłości i nawodnienie

wysuszonćj ziemi za pomocą wiatraków i pomp parowych. W ten sposób nieprzejrzane lasy cier­

niowe i pola kaktusowe zamieniają się w ogrody i łany. Nawet holenderscy farmerzy (właściciele gruntów) nie znali się na takim sposobie gospo­

darki i dla tego tak samo jak dzicy nie uprawia­

jąc swój ziemi, używają jćj tylko jako liche past­

wisko dla bydła; nie znają i oni rzemiosł i często wzrastają bez szkoły.

Jeżeli dotychczas cywilizowanie i nawracanie dzikich w południowej Afryce się nie udawało, to pochodziło z tąd, że protestanccy missyonarze zapo­

znawali ich z bibliami i broszurami, a nie z rolnictwem i rzemiosłami, a zatem uczyli wpierw tego, co powin­

no być ostatnim, niczego zaś nieuczyli przykładem.

Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

Missya na Warmii i na Górnym Szlązku.

W Braunsbergu odbyły się missye i zakończyły s'ę w niedzielę dnia 5. Lipca. Po ostatniem ka­

zaniu udzielił wielebny ksiądz Euzebiusz rzeszy li­

czącej 6,000 osób papiezkiego błogosławieństwa.

Chociaż Biskup mocno był strudzony udzielaniem Sakramentu Bierzmowania, sam ostatnią procesyą prowadził. Ojcowie Franciszkanie zasłużyli sobie na wielką pochwałę i nagrodę w niebie przez owe missye. Kościół był przepełniony i trzeba było kazanie powiedzieć pod golem niebem. Kon- fesyonały były oblężone, każdy pragnął szczerze ulżyć sumieniu spowiedzią. Co się stało na Warmii, to się powtórzyło i na Górnym Szlązku. Ojco­

wie Franciszkanie odbyli we Wielkich Strzelcach missyą. Zewsząd lud wierny garnął się do słu­

chania prześlicznych i wzruszających kazań. Ka­

zania prawiono zawsze przed kościołem. Któż zdoła opisać korzyści, jakie uczestnicy tych missyj odnieśli f Zakonnicy nasi, to najdzielniejsi żołnierze przeciw socyalizmowi i niedowiarstwu. Kto jeszcze nie wierzy, że pożyteczne są zakony Kościołowi 1 społeczeństwu, niechaj idzie na taką missyą, a przy­

zna, że zakony są źródłem pokoju i szczęścia ludu.

Afryka.

W samem sercu Afryki wschodniej znajduje się rzeczpospolita Kongo. Państwo to jest wielkie, rzeka Aruwimi przepływa ten kraj.

Europejczycy jeszcze mało go znają, chociaż król Belgijski jest protektorem tego państwa. Istnieją jeszcze okolice, lasy i jeziora, góry i doliny, gdzie jesze nigdy noga Europejczyka nie postała. Gdzie jest najciemnićj, tam jest siedziba arabskich han­

dlarzy niewolników i z niej rzucają się na nie­

szczęśliwych murzynów, zabijając ich i prowadząc resztę w niewolę. Cóż gorszego jak niewola f Niewolnik bowiem od pana swego jest uważany jako bydlę. Niedawno arabscy handlarze napadli nad rzeką Aruwimi na mieszkańców ; lecz żołnie­

rze kraju Kongo pobili tygrysów mahometańskich i uwolnili mieszkańców od niewolnictwa.

Afryka. Ihcilla, dnia 29. Marca 1891. Z wielką radością odczytuję zawsze Pańskiego »Mis­

sy onarza', którego mi przysyła p. K. Miarka.

Radość mnie przejmuję, gdy widzę, jaki udział biorą nasi polscy katolicy w dziele cywili- zacyi i uchrześcijanienia Afryki. Kto sam doznał, jak twardym jest los pozbawionego pociech reli­

gijnych, ten pojmie, co się dziać musi w sercu missyonarzy, gdy widzą, jak giną tysiące biednych pogan, ogołoconych z wszelkiej opieki i pomocy.

W obec tego serdecznego udziału, jaki nam oka­

zują polscy współbracia szlązcy, czuję się w obo­

wiązku dać im króciuchny zarys naszego życia, Wystawcie sobie ładniuchną dolinę, z po- środka którćj wyziera kilka domów krytych słomą i niektóre inne z dachem cynkowym. Pójdźcie bliżej, a ujrzycie posąg św- Józefa z Dzieciątkiem Jezus na ramieniu, sterczący na szczycie najwyż­

szego budynku. Pod jego to opieką zostaje po­

święcona mu missya. Wejdźmy teraz przez bramę podwórzową, nad którą się wznosi znamię zba­

wienia i udajmy się nasamprzód do skromnćj ka­

pliczki, przybytku drogiego Zbawiciela, który zlewa Swe łaski na tę biedną część Afryki. Przed kilku laty było tu cicho i pusto, od wieków roz­

panoszyło się tu pogaństwo, szatan tu był panem i wszechwadnym mistrzem. Dziś, po dziesięciu latach pracy znojnej i mozolnej, missyonarze prze­

łamali, a przynajmniej osłabili potęgę wroga ludzkości. Setki biednych dziatek murzyńskich, któreby bez tych kapłanów były pogrążone w pomroce pogaństwa, zmyte wodą Chrztu świętego, wznoszą codziennie dziękczynne dłonie ku niebu, aby modlitwą wybłagać błogosławieństwo Boże dla swych dobroczyńców.

Idźmy dalćj do pracowni i warsztatów. Już z daleka słychać szelest tartaka pędzonego siłą parowej maszyny mniejszych rozmiarów. Maszyna ta, którą zakupiliśmy ze swych szczupłych zaso­

(8)

216 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

bów pieniężnych, zostaje pod kierunkiem młodego murzynka i pozwala nam oszczędzić bajeczne kwoty, którebyśmy musieli wydać za robotę ręczną.

Pospieszmy jeszcze dalćj i obejrzyjmy dru­

karnią, stolarnią, kuźnią, garbarnią, warsztat szew­

ski i krawiecki, w których wszędzie pracują dzieci i obeznawają się ze zwyczajami i obyczajami europejskiemu

W sadzie widzimy piękne szpalery, osadzone drzewami zwrotnikowemi i wielkiem mnóztwem drzew owocowych europejskich. Pomarańcze, jabłka, figi, gujawy i t. d. są tu dość znane. W ogrodzie warzywnym i na polu spotykamy naj­

rozmaitsze płody Afryki i Europy: pszenica, ję­

czmień, kukurydza, ryż, ananasy i t. d. udają się tu wcale nie źle.

Pofatygujmy się o kawałek dalćj, a przyj­

dziemy na cmentarz, którego już z daleka można odgadnąć po wielkim, białym krzyżu. Spoczywa tu już trzech Ojców i jeden łajek (czyli braciszek) którzy przypłacili życiem swe prace i starania około nawracania murzynów. Niechaj Bóg przyj­

mie ich zgon jako ofiarę za zbawienie biednych naszych czarnych współbraci i niechaj im da wie­

czny odpoczynek i światłość wiekuistą.

Ależ wróćmy do kaplicy. Jest dzisiaj Wielka Sobota. Święcenie wody już minęło; chrzcielnicę otacza czternaścioro dziatek, należących do missyi i młody murzyn, liczący około 25 do 30 lat wieku, nazwiskiem Mungabue. Wszyscy oni cze­

kają na Chrzest. Mungabue był majętnym, miał dość liczną trzodę wołów (bogactwo Czarnych polega na mnogości wołów). Pewnego razu na­

padł nań nieprzyjaciel, wydarł mu całe jego mie­

nie, a biedny Mungabue ledwo zdążył uciec z ży­

ciem. Mniej więcćj rok temu, jak przybył do missyi, prosząc o pracę. Powoli przywykł do nas i prosił, abyśmy go uczyli religii. Prosto­

duszny, jak dziecko, usiadł u stóp missyonarza, i słuchał z wytężeniem jego nauk. Nadszedł na­

reszcie dzień przez niego upragniony. Święta woda spłynęła na głowę jego, i otóż stoi przed chrzcielnicą przyodzian w białą szatę. Teraz jest chrześcijaninem i może ze zmartwychwstałym Zba­

wicielem śpiewać »Alleluja«. Niechaj go Bóg obdarzy siłą wytrwania, a czytelnik tego opisu niech nie zapomni polecić go w krótkićj modli­

twie Panu Bogu.

Inny murzyn leżał chory w szpitalu naszym.

Wróg godził na jego życie i czatował na niego w lesie ze strzelbą nabitą; strzał zdruzgotał mu tylko kolano. Przyszedł do missyi, aby się le­

czyć. W wigilią Wielkiej Soboty łatwo było od­

gadnąć, że w żaden sposób nie przeżyje nocy, lecz ulegnie strasznym cierpieniom. I on doznał dobrodziejstwa Chrztu św. i w kilka chwil potem stanął przed obliczem Pańskiem.

W pierwsze święto Wielkanocne ochrzcono jeszcze dziesięcioro mniejszych dziatek, należących

także do missyi. Tak więc wydarliśmy dwadzie"

ścia pięć dusz w tych dniach ze szpon odwie"

cznego wroga ludzkości.

Oby dobry Bóg zlewał zawsze Swe błogo­

sławieństwo na naszą missyąl Obyście, poczciwi Szlązacy polscy, nie zapomnieli popierać biednych murzynów modlitwą i datkiem według stanu i mo­

żności. Waszą pomocą zasileni, pozyskiwać bę­

dziemy coraz więcej dusz dla nieba, wyswobo­

dziwszy je z pod przemocy szatana, Wszech­

mocny Pan, który wynagradza i szklankę wody podanej w Jego Imię, nie zapomni o was i sto­

krotnie wam uczynność waszą wynagrodzi.

Ojciec B. E., missyonarz.

Dzieciobójstwo w Afryce. Większa cześć szczepów afrykańskich uważa zabijanie dzieci za rzecz dozwoloną i wykonywa je; ale może nigdzie nie traktuje się ta zbrodnia w takich rozmiarach jak w kraju Uzigua. W r. 1880 założyli Ojcowie św. Ducha w samem sercu kraju, w Mauderze, missyą na lewćm wybrzeżu rzeki Warny. Zaraz z początku zdziwiła ich szczupła liczba dzieci po wsiach, ale nie umieli sobie wytłómaczyć powo­

dów tego wyludnienia. Dopiero później po przy­

jęciu kilku młodszych krajowców do missyi, do­

wiedzieli się całej prawdy; a prawda ta jest prze­

rażającą.

Według zabobonnych zapatrywań Wazyguow, którzy zresztą są plemieniem dobrem, roztropnem i sympatycznem, każde dziecko roszczące sobie prawo do życia, winno przyjść na świat z zastrze­

żeniem okoliczności. Tak np. nie powinno w po­

łogu sprawiać matce zbytecznych boleści, nie po­

winno przyjść na świat w tej lub owej pozycyi, górne zęby nie powinny się wykluczać rychlej od dolnych it. p. — W każdym innym razie ulega niechybnej śmierci. Zabójstwa dokonywają stare baby, które zawsze są na podoręczu i z szatańską gorliwością przestrzegają ścisłego wykonania praw.

Mówią bowiem, że dziecko, które nieprawidłowo przyszło na świat, sprowadza jak największe ciosy nieszczęścia na rodzinę, na wieś, na cały szczep nawet; dla tego każdemu na tern zależeć powinno, aby znikło. Samo się przez się rozumie, że bli­

źnięta, dzieci nieprawego łoża i ułomne natychmiast padają ofiarą przesądu.

Skoro drobna istotka ujrzy światło dzienne, oglądają ją, i po krótkiej naradzie zapada wyrok.

W tej naradzie biorą udział jedynie wspomniane wyżej baby. Skoro dziecię jest »nieprawi­

dłowe,* chwyta je jedna z owych »ciot* prze­

kręca mu kark, niesie ciało do blizkiego lasku, pokrywa glinianym garnkiem i już po wszystkiemu.

Zwyczaj ten jest tak zakorzenionym, że ani ojciec, ani matka nie okazuje śladu żalu; za to jak naj­

czulsza miłość i troskliwość bywa udziałem dziecka, które uznano za »dobre.*

Doświadczony missyonarz, obeznany z tą sprawą O. Pi kar da, zapewniał, że z dziesiątka dziatek ośmioro pada ofiarą tego przesądu.

(9)

Szczegółowe nowiny z missyj katolickich. 217 Ileż to razy nie starał się ten kapłan wyleczyć

biednych murzynów z tego uprzedzenia 1 Usiło­

wania jego nie były bezowocne, ale nie wystar­

czały na wykorzenienie zbrodni. Następca jego O. Kornmann, stwierdził, że w roku bieżącym od 1- Stycznia do 1. Kwietnia w pobliżu jego mis- syi Maudery urodziło się dziewiętnaścioro dzieci, 0 których go doszła wiadomość. Czternaście za­

bito, a tylko pięcioro z nich żyje. Te pięcioro należą wszystkie do

krajowców chodzą­

cych na naukę wiary św. Rodzice przy nieśli je do chrztu 1 wcale się nie ra­

dzili starych bab, czy niemowlęta są

• prawidłowe* czy

•nieprawidłowe.*

Wszystkie inne, któ­

rych rodzice trzy­

mają się zdała od wiary Chrystusowej, poznikały bez śladu Msgr. de Courmont i O. Lroii prze­

chodzili w zeszłym roku w powrocie z Kilimandżary przez Uzigoę. Nie mogli się wydziwić, że w osadzie złożonćj z 20 do 30 chat nie widzieli czasem ani jednego dziecka.

Złe się wzmaga, a jeśli nie ustanie, plemię to zniknie z powierzchni ziemi, gdyż samo się tępi i przyprawia o zgu­

bę- Nie szczędzili missy onarze rad i przestróg, ale rady nie na wiele się przy­

dadzą. Ponieważ te

—•

spada więc na wła­

dze obowiązek wystąpienia surowo i z całą zgrozą przeciw takiemu dzieciobójstwu. Nie tęgi ze mnie prawnik, ale tak myślę: gdyby u wschodu do każdej wsi postawiono szubienicę i powieszono z jednę lub ze dwie takie bezecne cioty, których rzemiosłem jest dzieciobójstwo, więcejby to pomo­

gło, aniżeli najwymowniejsze kazania.

Ojciec A. L. R.

Prześladowanie chrześcijan w Chinach.

Pismo »North China Daily News* podaje nowe

szczegóły o prześladowaniu chrześcijan w Chinach.

Fanatyzm chińskićj dziczy przeciw chrześcijanom, pobudzony został skutkiem rozpowszechnienia bajki, że 00. Jezuici zabijają dzieci chińskie, umie­

szczone w ochronkach pod ich nadzorem będą­

cych, a zabijają w tym celu, ażeby z oczu tych dzieci sporządzać jakiś lek niezwykle skuteczny.

Nie wiadomo, kto tę bajkę stworzył i kto ją roz­

powszechnił, faktem jest jednak, że ogół chińczy­

ków w nią wierzy, zwłaszcza zaś ciemne masy ludu, powodu­

jące się dzikiem! in­

stynktami. Wście­

kłość ich zwróciła się przedewszystkiem przeciw OO.Jezuitom i ich misy i w Wohu.

Mob chiński zburzył budynek missyjny i podpalił katedrę, tu­

dzież inne budynki 00. Jezuitów. Rów­

nież chciała się tłusz­

cza rzucić na angielski konsulat, a konsul i jego żona ocalili się tylko dzięki temu, że się przebrali po chińsku. Tłum za­

mierzał także pod­

palić komorę cłową, lecz zamach ten uda­

remniono, ponieważ urzędnicy cłowi i służba wystąpili u- zbrojeni w rewolwe­

ry i strzelby i bro­

nili przystępu. Roz­

ruchy trwały czas dłuższy, aż kiedy nadpłynęły łodzie ar­

matnie , z których kilka strzałów wypa­

lono do miasta, do­

piero przywrócono

O. Ksawery Geyer, M°"^°rin

missyonarz apostolski na centr. Afrykę. Atołl AO- MaJa P°"

dobne rozruchy po­

nowiły się w Nyanking. Tam znowu podburzono lud opowiadaniem, że taotai (gubernator) wysłał do cesarza chińskiego depeszę, w której zupełnie potwierdził wieści o zamordowaniu dzieci chińskich przez 00. Jezuitów, i tam napadła chińska dzicz na księży katolickich, którzy z wielkim tylko trudem życie swe ocalić zdołali

Najświeższe doniesienie telegraficzne z Shang­

hai pod datą 25-go czerwca, zawiera wiadomość, że pomimo energicznego dekretu cesarza chiń­

skiego zakazującego walk i prześladowań religij-

(10)

218 Encyklika Ojca św. Leona XIII., o sprawie socyalnćj.

nych, ciągle jeszcze zdarzają się napady na chrześcijan i w ogóle ludzi obcych narodowości.

Położenie władz jest tćm trudniejsze, że na żoł­

nierzy chińskich wysyłanych w celu poskra­

miania dziczy, wcale spuścić się nie można.

Na szczęście zawinęło teraz na fale Jankse- kiang dwadzieścia europejskich statków wojen­

nych , które w danym razie prochem i ołowiem dadzą mobowi chińskiemu naukę równouprawnie­

nia religijnego.

---^-^-^444^---

Encyklika Ojca św. Leona XIII., o sprawie socyalnej.

(Ciąg dalszy.)

Kto ma przed oczami ten Bożki przykład, ten zrozumie łatwićj to, co chcemy powiedzieć:

że prawdziwa godność człowieka i jego dosko­

nałość leży w jego obyczajach, t. j. w jego cno- tliwosci, że cnota jest wspólnem dobrem śmiertel­

ników, przystępnem dla wszystkich, małych i wiel­

kich, biednych i bogatych, że tylko cnota i za­

sługi, u jakićjkolwiek się one znajdują jednostki, otrzymują nagrodę wiecznej szczęśliwości. Co więcćj, serce Boże zdaje się skłaniać więcój do klas upośledzonych. Chrystus Pan nazywa bie­

dnych błogosławionymi (św. Mat. 15. 55); wzywa z miłością, aby przychodzić do Niego, by po­

cieszyć tych, co cierpią i płaczą (św. Mat. XI. 28), większą czułość okazuje maluczkim i uciśnionym.

Nauki te bez wątpienia upokarzają duszę wynio­

słą bogacza i podnoszą odwagę tych, co cierpią, napełniając ich poddaniem się. Przy ich pomocy zmniejszyłby się rozdział przyjemny dumie i z ła­

twością możnaby osiągnąć to, aby obiedwie strony podały sobie dłonie i aby wole złączyły się w przychylności.

Nie wystarcza tu atoli prosta tylko przychyl­

ność: jeżeli się postępuje za nauką chrześcijań­

stwa, to połączenie powinno się dokonać w mi­

łości braterskiej. Z jednćj i z drugićj strony wie­

dzieć i rozumieć będą wszyscy, że ludzie wszyscy pochodzą od Boga, wspólnego swego Ojca, że Bóg jest ich jedynym i wspólnym celem i że On sam tylko jest zdolnym udzielać ludziom i anio­

łom szczęśliwości doskonałej i zupełnej, że wszy­

stkich równo odkupił Jezus Chrystus i przywrócił im godność dzieci Bożych i że zatem łączy ich prawdziwy węzeł braterstwa między sobą i z Chrystusem ich Panem, który jest .pierworodnym między wielu braćmi«. Będą wreszcie wiedzieli, że wszystkie dobra przyrody, wszystkie skarby łaski należą wspólnie i bez różnicy do całego ro­

dzaju ludzkiego i że tylko niegodni są wydziedzi­

czonymi z dóbr niebieskich. .Jeżeli jesteście sy­

nami, jesteście także spadkobiercami Boga, współ­

dziedzicami Jezusa Chrystusa. (Do Rzym. VIII. 17).

Takiego pojmowania praw i obowiązków uczy filozofia chrześcijańska. Czyżby nie nastąpiło uspokojenie umysłów w krótkim czasie, gdyby nauki te znalazły w społeczeństwie uznanie?

Kościół św. jednakże nie poprzestaje na wskazaniu drogi, wiodącćj do zbawienia, prowa­

dzi sam do niego i własną ręką podaje środki przeciw złemu. Jest on całkiem oddany nauczaniu swych zasad i udzielaniu nauki, którćj źródła oży­

wcze rozlewa równie daleko, jak obficie, o ile to podobna, za pomocą swych Biskupów i ducho­

wieństwa. Stara się dalćj wnikać w dusze i skło­

nić wolę do rządzenia się i poddawania przepisom zasad Bozkich. To jest główny i bardzo ważny punkt, ponieważ zawiera niejako streszczenie wszystkich interesów, o które chodzi i tutaj dzia­

łanie Kościoła jest wszechwładnem. Sposoby, któremi rozporządza, aby poruszyć serca, otrzy­

mał od Chrystusa Pana w tym celu i posiadają one też skuteczność siły Bozkiej. One jedynie są zdolne przywieść człowieka do usłuchania głosu obowiązku, do poskramiania namiętności, do mi­

łowania Boga i bliźniego miłością bez granic, do zwalczania odważnie wszelkich przeszkód, które tamują postęp jego na drodze cnoty.

Wystarcza tutaj przejść w myśli przykłady z starożytności. Rzeczy i fakta, które tutaj przy­

pominamy, nie ulegają żadnemu zaprzeczeniu.

Niewątpliwem jest, że społeczeństwa obywatelskie przeobraziły instytucye chrześcijańskie z gruntu;

że to odrodzenie podniosło poziom rodzaju ludz­

kiego albo raczej powołało go zmartwych do ży­

cia i doprowadziło do tak wysokiego stopnia do­

skonałości, jakiej nie widziano ani przed tćm, ani później, i jakićj nikt nie ujrzy w ciągu wieków, że wreszcie źródłem tych dobrodziejstw był Chry­

stus Pan i On też powinien być ich celem, gdyż jak wszystko od Niego pochodzi, tak też wszy­

stko do Niego zmierzać powinno. Kiedy więc Ewangielia św. oświeciła ziemię, kiedy narody dowiedziały się o wielkiej tajemnicy wcielenia Słowa i odkupienia ludzi i o życiu Zbawiciela, Boga-Człowieka, przeniknęła ona społeczeństwa wiarą, zasadami i prawami swojemi. Dla tego też, jeżeli społeczeństwo ludzkie ma zostać uzdro­

wione, może to nastąpić tylko wtenczas, gdy powróci do życia i instytucyi chrześcijaństwa. Kto chce pod nieść jakiekolwiek społeczeństwo z upadku, ten słusznie radzi mu powrócić do^pierwotnego źródła.

Doskonałość bowiem wszelkiego społeczeń­

stwa polega na dążeniu i osięgnięciu celu, w ja­

kim zostało ustanowione, tak że wszystkie poru­

szenia i czynności życia społecznego rodzą się z tej samej zasady, z której powstało społeczeństwo.

(11)

Encyklika Ojca św. Leona XIII., o sprawie socyalnćj. 219 To też zbaczać od celu, znaczy tyle, co dążyć

do śmierci, powracać do niego znaczy odradzać się- A to, co mówimy o calem ciele spolecznćm, odnosi się tak samo do tćj klasy obywateli, którzy żyją z pracy i tworzą bardzo znaczną większość.

Niechaj nikt nie myśli, że Kościół tak dalece przejmuje się troską o duszę, iż zaniedbuje wszy­

stkiego, co ziemskie i śmiertelne. W szczególno­

ści zaś w obec klas roboczych usiłuje on wyrwać je z nędzy i zapewnić im byt pomyślniejszy.

I zaiste nie małe daje on poparcie temu dziełu z swój strony, już przez sam fakt, że pracuje sło­

wem i czynem nad naprowadzeniem ludzi na drogę cnoty. Skoro tylko obyczaje chrześcijańskie są w poszanowaniu, nie omieszkują one wywierać dobroczynnego swego wpływu na dobrobyt do­

czesny, ściągają bowiem łaskę Boga, to źródło i początek wszelkiego dobra, stłumiają nadmierne pragnienie bogactw i pożądanie rozkoszy, tych dwóch plag, które aż nazbyt często pozostawiają po sobie gorycz i obrzydzenie w łonie samego przepychu. .Źródłem wszystkiego złego jest chciwość (I. do Rzym V. 10). Wreszcie zadowal- niają się one skromnem życiem i pożywieniem i oszczędnością wynagradzają mierność dochodów, dalekie od występków, niszczących nie tylko małe, lecz i największe majątki i trwoniących najbo­

gatszą ojcowiznę. Kościół św. oprócz tego przy­

czynia się bezpośrednio do szczęścia klas upośle­

dzonych przez zakładanie i utrzymywanie instytu- cyi, które uważa za odpowiednie do usunięcia ich niedoli, a nawet tak gorował w spełnianiu tego rodzaju dobrodziejstw, że właśni jego wrogowie nie szczędzili mu pochwał w tym względzie.

W pierwszych chrześcijanach taka panowała potęga wzajemnej miłości, że nierzadko widzieć było można, jak najbogatsi ogołacali się z swych dostatków na korzyść biednych. To też nieznaną była nędza wśród nich (Dzieje ap. IV. 34), apo­

stołowie powierzyli dyakonom, których ustano­

wiono osobno w tym celu, rozdzielanie jałmużny codziennie, a sam św. Paweł, jakkolwiek zajęty troską o wszystkie Kościoły, nie wahał się przed- sięwziąść licznych podróży, aby osobiście nieść pomoc chrześcijanom, będącym w potrzebie. Tego rodzaju pomocy udzielali wierni na każdem swóm zgromadzeniu; Tertulian nazywa te wsparcia »da­

rami miłości», ponieważ używano ich na utrzymy­

wanie i grzebanie osób biednych, ubogich sierót obojga płci, zgrzybiałych służebnych i rozbitków (Apol. II. 39). Oto, w jaki sposób zwolna utwo­

rzyła się ta ojcowizna, której Kościół św. strzegł zawsze z religijnem poszanowaniem, jako własnego dobra rodziny biednych. Co więcej, zapewnił on pomoc nieszczęśliwym, oszczędzając im upoko­

rzenia przez wyciąganie dłoni żebraczej, gdyż ta wspólna matka bogatych i ubogich, korzystając z przedziwnych objawów miłosierdzia, które wzbu­

dziła, założyła towarzystwa religijne i mnóztwo innych pożytecznych instytucyi, które miały nieść

pomoc niedoli wszelkiego rodzaju. Istnieje dzi­

siaj bez wątpienia pewna liczba ludzi, którzy jako wierne echo dawniejszych pogan, nawet z tej cu­

downej miłości chrześcijańskiej czynią sobie broń przeciwko Kościołowi św.; za pomocą ustaw świeckich ustanowiono dobroczynność, mającą za­

stąpić miłosierdzie chrześcijańskie, tego miłosier­

dzia atoli, które się poświęca całkowicie i bez po­

bocznych myśli służeniu bliźniego, nie można za­

stąpić żadnym przemysłem ludzkim. Kościół sam posiada tę władzę, ponieważ czerpie się ją jedynie w Najsł. Sercu Jezusa Chrystusa a oddala się od Chrystusa Pana ten, co się oddala od Jego Kościoła.

Niewątpliwą wszelako jest rzeczą, że aby osięgnąć upragniony rezultat, potrzeba użyć śro­

dków ludzkich. Wszyscy więc, których sprawa ta dotyczy, powinni zmierzać do jednego celu i pracować wspólnie, każdy w swoim zakresie. Jestto niejako obrazem Opatrzności, rządzącej światem, widzimy bowiem zwykle, że fakta i wypadki, które zależą od różnych przyczyn, są wynikiem wspólnego działania.

Jakiegoż tedy udziału i jakich środków mamy prawo spodziewać się od państwa ? Powiedzmy najprzód, że przez państwo nie rozumiemy tutaj tego lub owego narodu w szczególności, lecz wszelki rząd, który odpowiada zasadom natural­

nego rozsądku i nauk Bozkich, nauk, które obja­

śniliśmy sami, mianowicie w Naszych encyklikach 0 konstytucyi chrześcijańskićj społeczeństw.

Od rządzących wymaga się przyczyniania się do utrzymania porządku ogólnego, który polega na praktycznem urządzeniu ustaw i instytucyi;

chcemy przez to powiedzieć, że powinni oni po­

stępować w ten sposób, iżby z organizacyi samej 1 rządów społeczeństwa wypływała sama z siebie i bez trudności pomyślność tak publiczna jak prywatna.

Takiem jest istotnie zadanie mądrości świe­

ckiej i obowiązek tych wszystkich, co rządzą. Co narodowi daje dobrobyt, to czyste obyczaje, ro­

dzina utworzona na podstawie porządku i moral­

ności, wykonywanie przepisów religii i sprawie­

dliwości, umiarkowane opodatkowanie i sprawie­

dliwe rozłożenie ciężarów publicznych, postęp przemysłu i handlu, rolnictwo kwitnące i inne ży­

wioły tego rodzaju; wszystko, czego nie można udoskonalić bez równoczesnego polepszenia życia i dobrobytu obywateli. Tak samo więc, jak wszelkiemi środkami państwo może stać się uży- tecznem innym klasom, tak też może ono wielce polepszyć los klas pracujących i to w całćj pełni swego prawa, nie potrzebując lękać się zarzutu wtrącania się; na mocy bowiem swego przezna­

czenia państwo powinno służyć interesowi wspól­

nemu. Jasną jest rzeczą, że im więcej mnożyć się będą korzyści wynikające z tego działania po­

rządku ogólnego, tćm mnićj potrzeba będzie ucie­

kać się do innych sposobów, aby zaradzić niedoli robotników.

(Dalszy ciąg nastąpi.)

(12)

220 Wiadomości ze wszystkich części świata.

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczących się Kościoła katolickiego i sprawy socyalnej.

XIV. wiec katolicki w Raciborzu. Prastare miasto książęce Racibórz przybrało szatę odświę­

tną na 14. wiec katolików Szlązka. Wspaniała brama tryumfalna z napisem w języku niemieckim:

•W sprawach koniecznych zgoda, w wątpliwych wolność, we wszystkiem miłość", i z napisem w języku polskim: »Nauka i praca kraje zbogaca",

ozdabiała ulicę od kolei.

Wieczorem o godz. 6 zebrali się mieszkańcy Raciborza na nabożeństwo w kościele farnym, a 0 godz. 81/2 odbyło się zebranie w Tivoli w celu ukonstytuowania się.

Zebranie zagaił zastępca przewodniczącego adwokat Albers, odczytawszy listy od ks. biskupa wrocławskiego, od księcia arcybiskupa ołomunie- ckiego J. E. ks. kardynała Fürstenberga, od J. E.

kardynała Schönborna, księcia arcybiskupa prag- skiego, w których ci książęta Kościoła udzielają zebranym arcypasterskiego błogosławieństwa.

Zebranych powitał ks. prob. Schaffer; poczem nastąpił wybór biura: wybrano przewodniczącym hr. Strachwitza, jego następcą ks. Wojskiego z Łążnika, drugim zastępcą radzcę miejskiego Russka z Raciborza; sekretarzami wybrano adwokata Ni- colausa, ks. wik. Wintera, ks. kapelana Kaula i właściciela cegielni Zarubę młodszego.

W imieniu stronnictwa centrum powitał ze­

branych hr. Ballestrem; poczćm następują powi­

tania z poszczególnych okręgów i towarzystw.

W końcu zabrał głos ks. Krahl z Raciborza w celu przemówienia po polsku, jak następuje:

»Słyszeliśmy pozdrowienie po niemiecku »Ge­

lobt sei Jesus Christus!" i odpowiedź na to .In Ewigkeit Amen!" zrozumieliśmy to tak, jak gdy­

byśmy słyszeli: »Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!» na co odpowiadamy: »Na wieki wie­

ków, Amen I" Czy więc po polsku, czy po nie­

miecku mówimy, to jednak czujemy się zgodni 1 jednomyślni w stwierdzeniu naszej św. Wiary.

Gdy w roku zeszłym na wiecu katolickim w Klo­

cku wybrano na miejsce przyszłego wieca miasto Racibórz i uchwalono, aby tam i po polsku roz­

prawiano, ucieszyliśmy się bardzo. Tymcza­

sem podano w tych dniach w jednem z pism, że w tym roku nie będzie wie­

ca polskiego w Raciborzu. To jest nieprawdą. Polski wiec katolicki odbędzie się jutro i we wtorek i jestem przekonany, że tam zgodnie i jednomyślnie obradować będziemy nad naszemi sprawami, równie jednomyślnie, jak się tu rozprawia w języku niemieckim; toć chodzi tu o wspólne sprawy jednego Kościoła katolickiego.

Wiec katolicki polski odbędzie się zatem, więc witam Was serdecznie."

Po tern przemówieniu rozwiązał hr. Strachwitz zebranie pozdrowieniem: »Niech będzie pochwa­

lony Jezus Chrystus.

W sekcyi szkolnej przyjęto na wnio­

sek radzcy konsystoryalnego dr. Porscha wniosek zespojony ze wznioskiem posła Zaruby i księdza Engla w następującej osnowie:

14. wiec katolików szlązkich wypowiada swe przekonanie, że:

1. naukę religii należy we wszystkich oddzia­

łach udzielać wyłącznie w języku ojczystym;

2. naukę czytania i pisania polskiego i mo­

rawskiego należy zaprowadzić jako obowiązkową w szkołach utrakwistycznych, aby dzieci polskiego i morawskiego języka miały sposobność skorzy­

stania z odnośnego katechizmu jako podręcznika;

3. żadne dziecko polskie albo morawskie nie może być zmuszone do uczęszczania na niemiecką naukę religii;

4. jest koniecznem, aby kandydaci stanu nau­

czycielskiego w seminaryum do tego stopnia byli wykształceni w języku polskim i morawskim, aby byli w możności udzielać skutecznie nauki w od­

nośnych językach i nauczyć pieśni kościelnych.

W sekcyi socyalnej przyjęto nastę­

pujące wnioski ks. Krahla:

1. Organa do tego powołane winny ze wzglę­

dów religijnych, moralnych, socyalnych i rodzin­

nych występować słowem i pismem przeciw obie- żysastwu, szczególnie powstrzymać od tego osoby nieożenione. W każdym razie zaleca się na po­

dobieństwo towarzystwa św. Rafała utworzyć to­

warzystwo św. Izydora.

2. zaleca się zakładać towarzystwa dla tych młodych ludzi, którzy nie należą do stanu rze­

mieślniczego, jak dla młodych kupców, techników, pomocników biurowych, w celu pielęgnowania du­

cha katolickiego, utrzymania czystości obyczajów i urządzania zabaw dla młodzieży w duchu chrze­

ścijańskim.

3. wiec katolicki zaleca każdemu, aby we własnym interesie i w celu poparcia stanu śre­

dniego, za prace rzemieślników i małych przemy­

słowców zapłatę natychmiast po otrzymaniu ra­

chunku uiszszali i korzystali z kredytu jedynie tylko w wyjątkowych wypadkach.

Na posiedzeniu generalnem wieca była dy- skusya nad temi wnioskami bardzo ożywioną.

Zebranie polskich wiecowników

zagaił w poniedziałek wieczorem o godzinie 7 ks. Krahl. Powitał on zebranych pozdrowieniem chrześcijańskiem i zapowiedział mu uchwałę wieca, wedle którćj hr. Strachwitz z Berthels-

(13)

Wiadomości ze wszystkich części świata. 221 dorfu na głównego przewodniczącego, a ks. prob.

Wojski z Łącznika na pierwszego przewodniczą­

cego i równoczesnego przewodniczącego dla pol­

skiego zebrania wyznaczony został. Ks. Wojski zabrał jako przewodniczący głos. Po powitaniu zebrania zaznaczył mówca, że chociaż jedno ze­

branie po polsku, drugie po niemiecku rozprawy prowadzi, to jednak oba zebrania do jednego zmierzają celu. Polacy są dobremi pruskiemi oby­

watelami i tak samo do cesarza przywiązani jak do Ojca św. Mówca wzniósł więc okrzyk na obu, którzy zebrani z entuzyazmem przyjęli.

Zabrał następnie głos poseł Z a r u b a, który w krótkości przedstawił ostatnie walki, jakie w sprawie utrzymania języka polskiego w szkołach prowadził. Mówca wzywa zebranych, aby w przy­

szłości jak najwięcej posłów do stronnictwa cen­

trum wybierali i aby z zaufaniem oddali się pod kierownictwo duchownych.

Po raz drugi odezwał się przewodniczący ks.

Wojski, króry zaznaczył, że katolicy powinni się starać o zupełną jedność i zgodę, aby można wy­

walczyć dla Kościoła zupełną wolność i sprawie­

dliwość i zakończył to zebranie przedwstępne okrzykiem na cześć książąt biskupów wrocław­

skiego, pragskiego i ołomunieckiego.

We wtorek odbyły się dalsze zebrania; — o godzinie 9. rano obradował wiec polski; prze­

mawiali na nim Ks. dr. Chrząszcz z Pyskowic o missyach katolickich, p.Wodarz z Bieńkowie o położeniu obecnem dzieci polskich, Ks. Fi 1 ippi z Łąki przestrzegał młodzież przed wędrówkami do Saksonii. Ks. proboszcz Spira z Bieńkowie przemawiał w tym samym sensie. Poseł Schal- scha zaznacza, że stosunki robocze w jego okolicy są przynajmniej równie dobre co w Saksonii. Hr.

Ballestrem oświadcza, »że zawsze stawał w obro­

nie interesów szlązkich Polaków;* na tern prze­

rwano południowe posiedzenie.

Po południu przemawiał ks. proboszcz Spira z Bieńkowie o braku duchownych i zachęcał ze­

branych, aby krewnych swych, krórzy czują po­

wołanie, zachęcali do poświęcenia się temu stano­

wi. P. L a b u s z Załęża zabierał głos w sprawie ważności języka ojczystego, wykazując, że jako wierni poddani państwa mają prawo Polacy szlązcy dopomagać się w tym względzie r ównouprawniena; dalej mówił, iż Bismarck obudził ducha patryotycznego w ludzie szlązkim. Mówca wzywa zebranych, aby szli ręka w rękę z duchowieństwem, celem uzy­

skania nauki polskiej w szkołach. — Poseł Żaru b a przedstawił w pięknym wykładzie życie i dzia­

łanie niezapomnianego nigdy przewódzcy stron­

nictwa katolickiego dr. Windthorsta, poczem proboszcz Filippi wzniósł okrzyk na cześć po­

słów ,pp. Zaruby i Gliszczyńskiego.,

16. f Śmierć sufragana - biskupa Sniegonia. Naj­

większą dyecezyą całego świata jest niezawodnie dyecezya Wrocławska, bo liczy więcej niż 2 mi­

liony wiernych. Książę-Biskup Wrocławski nie ulega żadnemu arcybiskupowi, lecz tylko Ojcu świętemu. W kierowaniu tak obszernej dyecezyi ma trzech sufraganów-biskupów. Biskup dr.

Assmann ma stolicę w Berlinie i stoi na czele duszpasterstwa żołnierzy armii pruskiej; biskup dr. Gleich mieszka we Wrocławiu jako po­

mocnik księcia - biskupa. Biskup Śniegoń kierował w Cieszynie częścią dyecezyi Wrocław­

skiej w Austryi położonćj. Wiadomo bowiem, że dyecezya Wrocławska obejmuje nie tylko pro- wineye pruskie Szlązk, Brandenburgią i Pome­

ranią, ale i Szlązk austryacki.

We wtorek, dnia 7. Lipca był pogrzeb bi­

skupa Śniegonia. Było widocznem, jak wielką była cześć, którą wszystkie warstwy ludu zmar­

łego otaczały. Już w sobotę, dnia 4. Lipca prze­

niesiono zwłoki do kościoła proboszczowskiego i wystawiono je w trumnie metalowćj w domu Bo­

żym, który niedawno staraniem niebożczyka pię­

knie został odnowiony. Wielkie tłumy ludu au- stryackiego zbiegły się do Cieszyna, aby mu od­

dać cześć ostatnią i pomodlić się za niego. Naj­

dostojniejsze osoby, książęta Albrecht, Fryderyk i Eugeniusza znajdowały się pomiędzy modlącymi się za duszę biskupa. W poniedziałek wieczorem przybył najprzewielebniejszy książę-biskup wro­

cławski dr. Jerzy Kopp i przenocował w sła­

wnym klasztorze Boromeuszek. Kardynał arcybi­

skup Dunajewski, który przyobiecał przybyć z Krakowa na pogrzeb, rozchorował się, nie był obecnym, lecz wysłał delegata. We wtorek sta­

nął książę-biskup o 8 godzinie przy drzwiach ko­

ścioła farnego i przyjętym został przez zgroma­

dzone duchowieństwo. Najprzód ukląkł przed trumną zmarłego, i modlił się dość długo. Po­

tem śpiewano offieyum za zmarłych. Ksiądz ka­

nonik Hudietz przemówił rzewnie do zebranych po polsku. Po polskiem kazaniu odprawił książę- biskup żałobną Mszą św. i przemówił od ołtarza po niemiecku. Skreślił bieg życia zmarłego w Cieszynie i dał obraz nauki i pracy jego jako duszpasterza i nadmienił, że w późnym wieku doszedł do godności arcykapłańskiej i był przez ośm lat pomocnikiem Biskupa wrocławskiego.

Prócz tego wspomniał Książę-Biskup o zasługach zgasłego na polu missyi ludowych, towarzystw ko­

ścielnych i opieki nad ubogimi i sierotami, stawił go jako wzór i przykład dla duchownych. Gdy wybuchła walka kulturna i wielu duchownych musiało w Prusach wyjść z kraju, zmarły biskup Sniegoń chętnie ich przyjmował u siebie. Niechaj mu wszystko, co czynił dobrego przez 74 lat życia swego, Bóg wszechmogący hojnie wyna­

grodzi.

Zbliżają się żniwa a z niemi systematyczne przyzwyczajenie ludu naszego do picia gorzałki.

Gospodarze chlebodawcy tłomaczą ten brzydki zwyczaj tern, że ludzie mniejby zrobili, gdyby im się wódką nie dodawało bodźca i zachęty do

(14)

222 Wiadomości ze wszystkich części świata.

wytężenia sił w pracy. Gdyby nawet wódka isto­

tnie ten skutek miała, nie uniewinniałoby to wcale chlebodawców, bo bądź co bądź niesumienną by­

łoby rzeczą przysparzać sobie zysku kosztem zdrowia robotników i z uszczerbkiem jego moral­

ności, której nic tak łatwo nie podkopuje jak wódka. Ale ów zysk nie jest wcale rzeczywisty, bo wytężenie sił wskutek wódki jest tylko po­

zorne, chwilowe — poczem zbyt szybko następuje utrata sił i energii. Wódkę pijący robotnik z pe­

wnością mniej jest wytrwałym i mniej zrobi, niż trzeźwy, pokrzepiający się innym zdrowym napo­

jem, a nie gorzałką. Stwierdzoną to już jest rze­

czą, że alkohol bynajmniej sił nie dodaje i nie pomaga do wytrwalnego znoszenia trudów i wy­

siłków natężonej pracy. Z tego powodu w woj­

sku i w marynarce zwyczaj dawania wódki jest już zniesiony i zabroniony.

Robotnik pracujący dzień cały w skwarze sło­

necznym lub w niepogodzie potrzebuje niewątpli­

wie orzeźwiającego lub wzmacniającego napoju — ale napojem takim wódka nie jest.

Wódkę bardzo skutecznie a na zdrowie ro­

botnikom i z pożytkiem dla chlebodawcy — za­

stąpić może lekkie krajowe piwo, napoje kwa­

skowe, owoce, albo kawa i herbata.

Pukamy więc do serca i sumienia panów go­

spodarzy i prosimy ich w imię dobra ludu na­

szego, aby uczynili stanowczy rozbrat z często­

waniem wódką a w jej miejsce, aby dawali robo­

tnikom inne nieszkodliwe napoje. Są już zresztą w W. Ks. Poznańskiem i na Górnym Szlązku oko­

lice, gdzie się wódki robotnikom gospodarczym nie daje. Za tym przykładem powinna pójść re­

szta okolic, jeżeli nie chce na siebie ściągnąć za­

służonego zarzutu, że demoralizuje lud i niszczy jego zdrowie i dobrobyt.

Pozuaii, dnia 7. Lipca. (Nabożeństwo za ś. p. arcybiskupa Dindera. — Trzechsetletnia pa­

miątka śmierci św. Alojzego. — Seminaryum du­

chowne. — Sprawa obsadzenia arcybiskupiej Sto­

licy. — Pięćdziesięcioletni jubileuszu ks. szambe- lana Hebanowskiego.)

W biegu zeszłego miesiąca odbyły się w obu katedrach archidyecezyi, w Gnieźnie i w Poznaniu, uroczyste żałobne nabożeństwa za zmarłego przed rokiem arcybiskupa Juliusza Dindera, który, choć obcy nam rodem i pochodzeniem, zostawił po sobie sławę dobrego pasterza i wzorowego ka­

płana. Powszechnie wiadomo, jakie do niego z pewnej strony roszczono pretensye i jak zatru­

wano mianowicie ostatnie chwile jego życia. Lubo przybył do nas przed pięcioma laty nie zdrów, powszechnie twierdzą, że te pretensye i dokuczli- wości, jakich doznawał ze strony byłego minister­

stwa wyznań, przyspieszyły zgon jego. Mszą re- kwialną miał w Poznaniu JW. Ks. sufragan-biskup Likowski, administrator dyecezyi, w Gnieźnie Ks.

biskup sufragan Andrzejewicz. Zmarłego imię każdy świecki i duchowny z czcią i jak najwię­

kszym szacunkiem wspominać będzie. — Dnia 21.

Czerwca r. b. obchodziliśmy trzechsetlenią pa­

miątkę śmierci św. Alojzego, którego żywot w ozdo- bnem i okazałćm wydaniu wydaje p. Karol Miarka. Ołtarz tego świętego znajduje się w wspaniałej farze Poznańskiej (dawniejszym ko­

ściele pojezuickim) po lewej stronie. W dzień tego Świętego płonął cały ołtarz od mnóctwa świec jarzących, a boki jego obstawione były krzewami i obwieszone wieńcami kwitnących kwia­

tów. Wszystko się stało kosztem młodzieży, zwiedzającej tutajsze wyższe szkoły. Wielką też przypisać należy zasługę Ks. rejentowi Kloske- m u, profesorowi religii przy gimnazyum św Ma­

ryi Magdaleny i Ks. doktorowi Skrzydle­

wskiemu, udzielającemu lekcye religii w tutaj- szćm gimnazyum realnem. Z podniety i skutkiem zachęty tych czcigodnych kapłanów przystąpiło w tym dniu około 300 młodzieży (razem z star- szemi uczniami zwiedzającymi szkołę średnią) do sakramentów Spowiedzi i Komunii świętej. Nie małą też przypisać należy zasługę Ks dr. S u- rzyńskiemu, rejensowi chóru katedralnego, za którego staraniem wykonaną została msza na dwa tenory i dwa basy; partyą organ wykonał brat jego, fortepianowy wirtuz. Cieszyć się należy, że 12 lat walki kulturnej nie zdołało zziębić u- czucia religijnego w sercach młodzieży szkolnej.

Teoretyczne seminaryum duchowne w Poznaniu liczy obecnie 74, praktyczne w Gnieźnie 25 a- lumnów. W obec braku duchowieństwa, którego szeregi strasznie przerzedza śmierć nieubłagana liczba ta jest za małą. Mamy wielu proboszczów podeszłych w wieku i złamanych pracą, którzy nie mogą się doprosić władzy duchownej o wikaryu- sza. W czasie walki kulturnej wymarło z 800 ka­

płanów, jakich liczyła prowincya, przeszło czwar­

ta część. Daleko jeszcze, bardzo daleko, do powetowania tej straty i zapełnienia szczerb w szeregach duchownych.

Pisząc do Ciebie, Szanowny Redaktorze, przed sześciu tygodniami, byłem echem obiegającej pod­

ówczas wieści, że nominacya następcy po ś. p.

A.-B. Juliuszu jest bardzo blizką i mówiono na pewne, że będzie nim kapłan polskiej narodo­

wości. Niektóre gazety wymieniały nawet osobę i czas, w którym to ogłoszenie nastąpi. Tym­

czasem wszystkie te nadzieje spełzły na niczem.

Rzeczy stoją tak, iż Ojciec Święty obstaje przy arcybiskupie Polaku, rząd zaś chce koniecznie przysłać kapłana narodowości niemieckiej. Ostatnie wiadomości jakie nas doszły, mówią nawet o zu­

pę ł n e m zerwaniu układów. Czyżby rzeczywiście miały się ziścić słowa Bismarka, któ­

ry po uwięzieniu i oddaleniu Ks. A.-B. Ledócho- wskiego rzekł: »odtąd nie zasiędzie żaden Polak na stolicy arcybiskupiej Poznańskiej ?* — Aleć Bóg kieruje losami świata. Czekajmy cierpliwie, a może się Przedwieczny ulituje nad biedą naszą.

Dnia 5. Lipca obchodził dziekan Hebanowski,

Cytaty

Powiązane dokumenty

piono ich zaś nowemi urządzeniami, oprócz tego system państwowy coraz więcej odrzucał obyczaj ' zapatrywania chrześcijańskie i stało się, iż rze­. miosło i praca zwolna

Ciężko się bowiem rozchorował i zanim minął rok 1890, pochowano jego zwłoki w obcej ziemi, w której pragnął zasiać ziarno wiary Chrystusowej.. W miejsce zmarłego wstąpił

Tysiące wynoszą się w takie strony, gdzie nie masz ani kościoła ani kapłana katolickiego: o katolickiem święceniu niedzieli, o wysłuchaniu mszy św,, o obecności na kazaniu

Jeden z nich odezwał się: »Teraz już mogę spokojnie zamknąć oczy i w krotce pewno umrę, bo Pan Bóg za wstawieniem się Najświętszej Panny Maryi wysłuchał moich

zmy i rząd jego stara się katolików skłonić do od szczepieństwa nie tylko namową, pokusą i w spo-.. W północnej Afryce znajduje

tnich informacyi, zamieszczonych przez »Catholic Directory&#34;, katolicy liczą 41 członków w Izbie lordów, 9 członków w radzie, 76 przedstawicieli w Izbie niższej, 53

Każdy katecheta (to jest nauczyciel wiary) bierze jako zakres działania pewien powiat, gdzie krzewi wiarę, uczy tych, którzy się do niej garną i przysposabia ich do

zań Bozkich i praw ludzkich, jawny bunt przeciw powadze państwa i kościoła. Cóż jest powodem tych smutnych objawów ? Oto wyparcie się wiary w Jezusa Chrystusa, jednorodzonego