• Nie Znaleziono Wyników

Adres IRecialscyi: KTral^owslsiie-^rzed.zaleście, ISTr 38. M 27 Warszawa, d. 4 lipca 1897 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres IRecialscyi: KTral^owslsiie-^rzed.zaleście, ISTr 38. M 27 Warszawa, d. 4 lipca 1897 r."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M 27 Warszawa, d. 4 lipca 1897 r. Tom XVI.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PREN U M E R A TA „ W S Z E C H Ś W IA T A " , W W a rs z a w ie : rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2 l p rz e s y łk ą p o c z to w ą : rocznie rs. lo , półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi .W szechśw iata*

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranica.

K o m ite t R e d a k cy jn y W s zec h ś w iata stanowią Panowie:

Deike K., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K ., K w ietniew ski W ł., Kram sztyk S., M orozew icz J., Na- tanson J., Sztolcman J., Trzciński W . i W róblew ski W.

Adres IRecialscyi: KTral^owslsiie-^rzed.zaleście, ISTr 38.

GŁOWONOG1 (Cephalopoda). ’>

W obszernym typie mięczaków (Mollusca) grom ada głowonogów (Cephalopoda) skupia w sobie zwierzęta wyłącznie morskie, zasłu­

gujące na bliższe po­

znanie ta k ze względu na budowę ich ciała, jakoteź i osobliwe, w wielu razach, obyczaje.

Przebyw ając nad brzegiem m orza, nie­

raz można zauważyć na wybrzeżu najpospo-

') Streszczenie odczy­

tu prof. L udw ika Joubin

„Les C ephalopodes” . Conference faite a l ’occa- sion de la reunion gene­

rale annuele de la Socie- te zoologiąue de F rance.

(Revue Scientifiąue, n -r 14, 1897 r.). U zupełnio­

ne co do budowy anato­

micznej według C. Clausa T ra ite de Zoologie, P a ­ ryż, 1884.

F ig. 1. Ośmiornica (Octopus m acropus).

Zwierzę, widziane z grzbietu, z ram ionam i roz- postartem i podczas pełzania. T— lejek.

litszego z głowonogów : ośmiornicę (Octopus vu!garis), pełzającą niezdarnie po dnie p ły t­

kiej wody przy pomocy ośmiu długich czer­

wonawych ramion, pokrytych groźnemi przy­

ssawkami. Inaczej jed n ak przedstaw ia się taż sama ośmiornica, widziana w zwykłem otoczeniu, na otw artem morzu, w zato­

kach morskich albo też w obszernych akwa- ryach pracowni m or­

skich, gdzie można do- woli badać je j ruchy, poznawać obyczaje i przyzwyczajać j ą n a­

wet do przyjmowania pokarm u z ręki. W ta ­ kich warunkach ośmior­

nica wygląda korzyst­

niej i nietrudno do- strzedz, że jestto zwie­

rzę bardzo inteligen­

tne, o doskonale roz­

winiętych zmysłach.

A natom ia uczy nas, źe z pomiędzy zwierząt bezkręgowych, głowo- nogie są najwyżej roz­

winięte we wszystkich

kierunkach; organy ich

(2)

4 1 8 WSZECHŚWIAT.

s ą bardziej skomplikowane i doskonalsze niż u niektórych kręgowców. Szczególniej mózg ich posiada budowę wyższą od mózgu w szyst­

kich ta k zwanych zw ierząt bezkręgowych.

U kład nerwowy głowonogów wogóle odzn a­

cza się tem, że wszystkie wielkie zwoje n er­

wowe, ja k o to : mózgowe, podprzełykowe (nożne), trzewiowe, skupione są naokoło przełyku, a spoidła są ta k skrócone, że zwoje te bezpośrednio się z sobą stykają, mieszczą się w chrząstkowym szkielecie głowy, w któ • rym po bokach zn a jd u ją się doły dla oczu (fig. 2). Oczy m ają wielkie o budowie b ar

F ig. 2. U kład nerwowy m ątw y (Sepia officinalis).

Cg zwój mózgowy, Vg zwój trzew iow y, zwój gębowy, Sjjg zwój pod podprzełykow y, Tg zwój ram ieniow y, Gst zwój gwiazdow y, Ot kam yczek

słuchowy (o to lit).

dzo złożonej, o źrenicy otoczonej złotym krążkiem , zmieniającej co chwila kształt, k tó rą można porównać tylko do źrenicy ko­

tów. G dyby głowonogi nie były ta k deli­

katn e i mogły żyć w niewoli, w ciasnem wię­

zieniu, zastąp iłyby w zupełności złote rybki, te niem ądre i posępne stworzenia. Chcąc sobie zdać spraw ę, co to są głowonogi, nie można poprzestać na badaniu jednej tylko ośmiornicy.

Do głowonogów zaliczam y wiele zwierząt, różniących się znacznie od siebie, lecz mimo

tego m ających pewne cechy wspólne i spo­

krewnionych z ośmiornicą. Je d n e są grube, inne szczupłe, jed ne zręczne, inne m ało po­

wabne. Są wśród nich olbrzymy i karły, tygrysy i baranki, myśliwi i rybacy, zupełnie, ja k wśród ludzi.

Zanim zrobimy przegląd najciekawszych przedstawicieli głowonogów, zobaczmy z j a ­ kich części składa się każde takie zwierzę.

W eźm y ośmiornicę zabitą, rozciągniętą na grzbiecie, zwróconą stroną brzuszną ku gó­

rze. W ciele jej, podobnie jak i innych

F ig . 3. Anatom ia ośmiornicy Octopus vulgaris Zw ierzę widziane ze strony brzusznej; skóra (płaszcz) rozcięta i odrzucona na boki; ściana dolna ja m y brzusznej odcięta, podobnie ja k

w ątroba.

B m m asa gębowa, Stf gruczoły ślinowe przednie (górne), Sd" gruczoły ślinowe tylne (dolne), Oe przełyk, J n wole, M żołądek, A koniec kiszki p ro stej, k tó ra je s t odrzucona ku tyłowi i na le ­ wo; Oc oko, T lejek, B r skrzela, Ov ja jn ik , Od jajow ód, N nerki, K v żyły skrzelowe, C serce,

Ao ao rta, V żyła główna.

głowonogów, odróżniamy głowę i tułów.

Głowa silnie rozwinięta, okrągła, o dwu d u ­ żych oczach. Osiem ram ion w yrasta z gło­

wy. Tułów krótki, zaokrąglony i gruby.

N a granicy głowy i tułowia znajduje się

(3)

JSTr 27.

WSZECHŚWIAT.

419 duża poprzeczna szpara, prow adząca do ob­

szernej kieszeni, zawierającej skrzela, czyli jam y skrzelowej (fig. 3), do której woda do­

staje się obficie. N ad szparą widać grubą i krótką rurkę, otw artą na obu końcach, jestto lejek, którym zwierzę wyrzuca wodę, służącą m u do oddychania. L ejek odpowia­

da nodze innych mięczaków. P rzy podstawie lejka znajduje się otwór gruczołu, wydziela­

jącego obficie płyn, pięknego czarnego kolo­

ru, który zwierzę może dowolnie wylewać.

Kiedy ośmiornica kurczy nagle ściany kie­

szeni, czyli jam y skrzelowej, aby ją opróżnić, woda napełniająca kieszeń, wychodząc pod ciśnieniem przez wąski otwór lejka, nadaje ciału ośmiornicy ruch przeciwny przypływowi wody, mniej lub więcej szybki, zależnie od tego, czy zwierzę chce płynąć prędzej, czy wolniej. Tym sposobem głowonogi mogą pływać wstecz czyli zwrócone głową ku ty ­ łowi, a końcem tułow a ku przodowi. Jeżeli, wyrzucając wodę, zwierzę doda do niej kroplę swego atram entow ego płynu, otacza się w je d ­ nej chwili n ieprzejrzystą chm urą, k tó ra je zasłania przed wzrokiem nieprzyjaciół.

P rzypatrzm y się ramionom ośmiornicy.

W szystkie te ram iona, opatrzone podwójnym szeregiem przyssawek, schodzą się dokoła środkowego otworu ust. Głowonogie posłu­

gują się przyssawkami do obrony, do chw yta­

nia zdobyczy i do pełzania, kiedy nie pły­

wają.

K a żd a przyssawka (fig. 4) jest rodzajem miseczki mięsistej o brzegach spłaszczonych z ruchomem dnem.

Jeżeli zwierzę, przyłożywszy swe przy­

ssawki do jakiegokolwiek przedm iotu, podnie­

sie dno przyssawek, pod każdą z nich powsta­

je próżnia i wszystkie te organy nadzwyczaj ściśle przylegają. U jednych głowonogów przyssawki są siedzące, u innych opatrzone krótkiem i łodyżkami; niekiedy brzeg przy­

ssawek je st opatrzony pierścieniem chityno- wym (rogowym) na zewnętrznej stronie deli katnie ząbkowanym. N a każdem ramieniu ośmiornica m a bardzo wiele takich przyssa­

wek, do stu niekiedy, łatwo więc pojąć z j a ­ ką siłą ośmiornica może się przyczepić do jakiegoś przedm iotu lub innego zwierzęcia i jakie niebezpieczeństwo przedstaw iałoby dla pływającego spotkanie z wielką ośmior­

nicą.

N a szczęście ośmiornice nie odznaczają się odwagą i nie rzucają się na człowieka, o ile ten ich nie zaczepi. Przyssawki służą ośmior­

nicom do wsuwania drobnych kamyczków, między połowy skorup mięczaków bezgło­

wych czyli małżów, leżących n a piasku i otwierających skorupy.

Mięczak nie może zam knąć skorupy, a ośmiornica wyciąga go i pożera z ł a t ­ wością.

P otem , znowu zapomocą przyssawek,ośmior­

nica wyrzuca na próg swego mieszkania puste muszle, obgryzione pancerze skorupiaków i ości ryb, starannie obrane ze wszystkich części jadalnych.

Fig. 4. Końcowa rozszerzona cz§ść ram ienia mątwy (Sepia tuberculata), uzbrojona przyssaw ­

kam i rozm aitej wielkości.

T a właśnie okoliczność często się staje przyczyną zguby dla ośmiornicy, bo, zoba­

czywszy kupę takich ogryzków (przypomina­

jących z wielu względów „K jókkenm oddingi”

naszych przodków przedhistorycznych) przed otworem w skale, jesteśm y pewni, że tam przebywa ten głowonóg.

Ośmiornica jest zwierzęciem bardzo żar- łocznem, o czem świadczą odpadki znajdow a­

ne przed jej mieszkaniem. Jeżeli umieścimy kilka ośmiornic różnej wielkości w akwaryum , gdzie pożywienie obficie bywa codzień wy­

dzielane, to jednak zdarza się, że większe

zjad a ją mniejsze żywcem. Pomim o nieustan­

(4)

420

W S Z E O H S W IA T

JSr 27.

nie pobudzonego apety tu ośmiornice nie jed zą wszystkiego n a r a z : robią zapasy na czas głodu. Często m ożna znaleźć w ich norach dosyć znaczną liczbę żywych mięczaków i to nie byle jakich, bo omułków, M ytilus edulis, k tóre rodowity m arsylczyk nabyłby na wagę złota. K to wie czy ci sm akosze nie tuczą swych świątecznych kąsków, tak ja k ludzie ostrygi?

Szczątki pokarmów, wyrzucone przez ośmiornicę nazew nątrz schronienia czy m iesz­

kania, nie są jeszcze zupełnie bezużyteczne i m ogą jej służyć za obronę w niebezpieczeń­

stwie. Jeżeli chcemy j ą wyciągnąć z nory gw ałtem lub znienacka, chw yta pośpiesznie zapomocą każdej przyssawki ja k ą ś resztkę ra k a, p u stą muszlę lub kam yk, potem okręca ram iona, najeżone tą bronią, dokoła ciała i udaje m artw ą. P rzypom ina wtedy jeża, m ającego różne obce ciała zam iast kolców.

Przyssaw ki nie m ają żadnego związku z k a ­ nałem pokarmowym i zupełnie nie służą do przyjm owania pokarmów.

To też wspaniały opis walki ośmiornicy z bohaterem „Pracowników m orza” należy

j

do fantazyj literackich, a ta niepraw dopo­

dobna ośmiornica, wyposażona w zmyślone organy, pow stała jedynie w wyobraźni W ikto­

r a Hugo.

Zapew ne, spotykamy w przyrodzie zwie­

rz ę ta bardzo dziwaczne, ale żadne z nich nie przedstaw ia tyle cech sprzecznych, co gło- wonóg wym arzony przez poetę.

O twór u st znajduje się wśród ramion (fig. 3). O patrzony je st p a rą szczęk ro g o ­ wych, silnych, ostrych, tw ardych i czarnych, poruszanych przez potężne mięśnie i stan o ­ wiących groźną broń naw et dla człowieka, który niezręcznie bierze się do chw ytania ośmiornicy lub innego głowonoga, dużego wzrostu. Szczęki głowonogów podobne są do dzioba papugi, mianowicie zaś pochodzące z dużego zwierzęcia.

Ośm iornica chwyta zdobycz zapomocą przyssawek, rozdziela j ą n a kaw ałki szczęka­

mi, a potem , ponieważ kęsy byłyby zaduźe, p rzerab ia je na papkę, przy pomocy języka, pokrytego na powierzchni górnej drobnemi ząbkam i rogowemi, ułoźonem i w kształcie ta rk i (radula), umieszczonej w głębi jam y ustnej.

Poznawszy najważniejsze cechy ustroju

głowonogów poznajm y kilku ich przedstaw i­

cieli.

W m orzu Sródziem nem mieszka inny g a­

tunek ośmiornicy (Octopus m acropus Rissa) (fig. 1), odznaczający się świetnemi barwami długich, biało centkow anych ramion.

Z tego samego m orza pochodzi Eledone m oschata Leuck. Skóra tego zwierzęcia za­

wiera ogrom ną ilość gruczołów wydzielają­

cych piżmo. Z apach Eledone je st nader przenikliwy i tak go się trudno pozbyć, że z wielkim wysiłkiem zaledwie można go zmyć z ręki, k tó rą dotknęliśm y tego zwierzęcia.

P rzy pomocy odpowiednich sposobów piżmo m ożna otrzymywać w dość dużej ilości.

Eledone A ldrovandi JR,afinesque nie posia­

da piżma, ale zato jest ja d a ln a i ma wielki popyt na targ ach nadmorskich.

Ocythoe tu b erc u iata E afinesąue m a skórę na brzusznej powierzchni ciała pokrytą kra- teczką z włókien i drobnych brodawek pereł- kowatych, niby fartuszkiem gipiurowym.

W ymienione dotąd głowonogi m ają tylko po osiem ram ion, istnieją jed n ak dość liczne zw ierzęta tej grom ady, zaopatrzone w dzie­

sięć ram ion, z których dwa dłuższe od innych różnią się kształtem i odmienną budową (fig. 6), przytem są zwykle zwinięte. Skoro tylko nieostrożny ja k i skorupiak lub inny mieszkaniec m orza, znajdzie się w blizkości dziesięcioramiennego głowonoga, zwinięte r a ­ miona w yciągają się z błyskawiczną szybko­

ścią, chw ytają go zapomocą przyssawek i zbli­

żają do otworu ust. Szczęki, m ające k ształt dzioba papugi, rozryw ają zdobycz na kaw ał­

ki, a ta rk a (język), umieszczona w jam ie g ę­

bowej, rozciera j ą n a papkę, k tó ra musi być bardzo smaczna, sądząc po oznakach zado­

wolenia, jakie okazuje myśliwiec.

Do rodziny głowonogów dziesięcioramien- nych należy m ątw a (Sepia officinalis Linne), której skorupę wewnętrzną, zwaną „kością”

sepii, używają w medycynie, a nadto dają ptakom drobnym (kanarkom ), trzym anym w klatkach.

M ątw a żywa je s t bardzo ciekawem stwo­

rzeniem; pływa przy pomocy wąskiej płetwy, otaczającej boki jej ciała. Ruchy m a żwawe i zręczne, niepodobne do ciężkich ruchów ośmiornicy, której zdają się przeszkadzać wielkie ram iona.

Znosi spore czarne ja ja i przyczepia je do

(5)

N r 27.

WSZECHSWIAT

421 roślin morskich (fig. 5). R ybacy nazywają,

te ja ja winnemi gronami morskiemi.

To porównanie je s t wcale trafne, zwłasz­

cza jeżeli m ątw a wybiera do umieszczenia swego potom stwa g ałązkę, opatrzoną jeszcze listkowatemi organam i. A rystoteles znał dobrze te ja ja i na wiele wieków przed nasze- mi uczonemi opisał tworzenie się młodej mątwy pod osłoną tej czarnej pokrywy.

Sądził on, źe m ątw a znosi ja ja białe, a do­

piero przez polanie ich swym atram entem nadaje im wygląd czarnych winogron.

Mątwy łowią w dość osobliwy sposób.

W pewnych krajach biorą kaw ałek korka, obrobiony mniej więcej w kształcie mątwy, przyczepiają do niego zwierciadełko i um iesz­

czają n a powierzchni wody, której drobne fale poruszają przyrząd i wywołują blask.

Fig. 5. G rupa ja je k mątwy lekarskiej Sepia officinalis wielkości n aturalnej.

N a bardzo wielką odległość mątwy d ają się łapać przy pomocy takiej zasadzki. Gdzie­

indziej przyw iązują na brzegu samicę mątwy zapomocą sznurka, przewleczonego przez otwór z ty łu kości; samce zb ierają się z całe­

go sąsiedztwa i pozw alają się łatw o chwytać.

K a łam arn ica (Loligo vulgaris L am arck) ma świetne barwy, pływa zręcznie, przyczem jej płetw a ogonowa jest bardzo czynna (fig. 6).

Zapom ocą tej płetwy może wyskakiwać nad wodę, ja k ryby latające i pada nieraz na pokład okrętu.

K ałam arnicę sprzedają w wielkiej ilości na pokarm w m iastach południowych Francyi.

Inny gatunek kałam arnicy (Loligo F orbesi S teenstrup), jad aln y zamłodu, je st pospolity w zatoce A rcachon.

Todarodes sagittatus S teenstrup ma k ształt bardziej skulony, ram iona zaopatrzone w wiel­

kie przyssawki; dochodzi do m etra długości

Fig. 6. Kałam arnica, Loligo yulgaris.

i często bywa spotykany w oceanie A tla n ­ tyckim.

N ie wszystkie głowonogi m ają skórę nagą i pozbawioną narządów ochronnych, tak ja k te, któremi zajmowaliśmy się dotąd. Są i takie, które usiłują zabezpieczyć siebie

F ig . 7. Ż eglarek, A rgonauta argo, samica pod­

czas pływania.

i swoje potomstwo zapomocą mniej lub wię­

cej tw ardej skorupy.

T ak np. powabny żeglarek (A rg on auta

argo Linne) (fig. 7), śliczny m ały głowonóg

(6)

422

WSZECHSWIAT.

•Nr 27 ośmioramienny o świetnych barwach w ydzie­

la skorupkę, cienką ja k papier, najczystszej białości, w której pływa po powierzchni mo­

rz a lub zanurza się w głębinie, jeżeli fale są, wzburzone.

Starożytni myśleli, że arg o n a u ta podnosi nad wodę ram iona rozszerzone niby m aszty, których wierzchołek szeroki, cienki i błonko- waty tworzy parę delikatnych żagli, a w iatr wydym ając te żagle pędzi zwierzę po f a ­ lach. J e s tto jed n ak tylko ła d n a bajeczka, bo w rzeczywistości ram iona te służą zrazu do wytworzenia, a potem do utrzy m ania sko­

rupki. S korupka je st gniazdem , gdzie się rozw ijają i wykluwają młode, posiada ją więc tylko sam ica. Sam iec żeg lark a je s t mniejszy i pozbawiony skorupy (fig. 8).

Fig. 8. Ż eglarek, A rgonauta argo, samiec.

Hc liektokotyl.

In n y gatunek, łodzik (N autilus pompilius Linne) (fig. 9), w ytw arza także skorupę ży­

wej barwy, wyłożoną wewnątrz m asą perło­

wą i rozdzieloną n a komory. Zw ierzę na­

pełnia te komory powietrzem czy innym g a ­ zem lub je wypróżnia, a tym sposobem może się pogrążać lub wypływać na powierzchnię z zadziwiającą zręcznością. Ż eglarek je s t ostatnim przedstawicielem wielkiej rodziny amonitów, zupełnie obecnie zaginionej, a k tó ­ rej niezliczone gatunki, jak o skamieniałości, odnajdujem y w formacyi jurasow ej i kre­

dowej.

Zadalekoby nas zaprow adziło zagłębianie się w historyą form zaginionych głowonogów, zaludniających dawne oceany, znanych nam

tylko ze skorupki,— poprzestaniem y na za­

znaczeniu, że łodzik tylko jeden pokazuje nam , czem byli jego przodkowie zaginien Istnieje jeszcze bardzo ciekawa form a Spi-

F ig. 9. Ł odzik, N autilus pompilius.

T ram iona, P oko (źrenica), E K ostatnia komo­

r a skorupy, z a ję ta przez zwierzę, K kom ory porozdzielane przegrodam i, S sifon (wiąz), Ma płaszcz, M mięsień, p rzy pomocy którego zwie­

rzę przym ocow ane je s t do skorupy.

ru la (fig. 10), stanow iąca przejście od g ło ­ wonogów zaginionych do żyjących. Skorup­

k a jej niewielka je st podzielona na komory przegródkam i, ja k u łodzika i zaginionych amonitów, a do połowy zagłębiona pod skórę (płaszcz) ja k u mątwy.

F ig. 10. S p iru la spiralis.

Różne głowonogi, przejrzane dotąd, m ają powierzchnię ciała upstrzoną drobnemi, barwnemi kropeczkami, które choć niewielkie posiadają budowę dość złożoną. Dzięki tym kropeczkom zwierzę może zmieniać b a r­

wę ciała. S ąto kropelki żywej m ateryi barw ­

nej, mogące się zwężać lub rozszerzać w m a­

(7)

N r 27.

WSZECHSW1AT.

423 łą gwiazdkę. N azyw ają się chromatofory

i m ają rozmaite barwy : czarną, bronzową, mahoniową, czerwoną, różową, żółtą, zieloną, błękitną. N a jednem zwierzęciu spotykamy chromatofory we wszystkich kolorach.

Jeżeli zwierzę rozszerzy chromatofory żół­

te, wydaje się całe na żółto zabarwione, ja k np. Octopus salutii Y erany. Jeżeli prze­

ciwnie zwęzi żółte, a rozszerzy czerwone, staje się całe czerwone. Zm iany barwy od­

bywają się nadzwyczaj prędko, często w je d ­ nej chwili, a co najw ażniejsza zależą w zu­

pełności od woli zwierzęcia. To też głowo­

nogi mogą nietylko zabarw iać dowolnie całe ciało, ale i nadaw ać różne kolory oddzielnym częściom ciała, które może się stawać żyłkowa- nem lub podobnem do m arm uru, ożywiać lub przyćmiewać kolory. Związek między chro- inatoforam i a ośrodkami nerwowemi ta k je st ścisły, że przecięcie nerwu ruchowego przy wyjściu z mózgu ubezw ładnia te organy, a zwierzę traci barwę i nie może jej już od­

zyskać.

Inne ciekawe doświadczenie wykazuje je sz ­ cze jaśniej ten związek między chromatofo- ram i a mózgiem. Jeżeli przetniem y tylko z jednej strony wspomniany nerw, cała od­

powiednia strona zwierzęcia zostaje pozba­

wiona władzy i barwy. Przeciwnie druga strona zwierzęcia, w której nerw pozostał nietknięty, przechodzi kolejno przez wszyst­

kie odcienie koloru żółtego, czerwonego i czar­

nego, okazując tym sposobem gniew, do którego doprow adziła zwierzę ta operacya, lekka zresztą, gdyż nerw przechodzi na wierzchu skóry. Szczególny je st widok t a ­ kiego głowonoga napół białego, napól czer­

wonego, rzucającego się na wszystkie strony i przypominającego barwnym strojem i sko­

kam i błaznów nadwornych z czasów odro­

dzenia.

Ż ad n a g ru pa zwierząt nie posiada w tak wysokim stopniu zdolności zm ieniania barwy.

T a zdolność pozwala głowonogom stosować swe zabarwienie do tła , na którem się znaj­

dują i stawać się niedostrzeżonemi dla nie­

przyjaciół. Jeżeli np. znajdują się n a jasno- żółtym piasku, usianym drobnemi kam yczka­

mi, szczątkam i muszli, wodorostami, rozsze­

rz ają żółte chromatofory, a tu i owdzie białe, zielone i czarne, naśladując do złudzenia małe nierówności tła . Zdolność ta k ą nazy­

wamy mimetyzmein, a jej znaczenie pod róż- nemi względami wykazane zostało przez Darwina.

Zapomocą tych samych drobnych n arzą­

dów głowonogi w yrażają także swe uczucia : Podrażnione, najeżają się, s ta ją się całe czerwone, przybierając odstraszającą postać.

Jeżeli im podsuniemy coś ponętnego, zmiany w zabarwieniu w yrażają drżenie zadowole­

nia, przebiegające po ich skórze.

G ra barw łączy się często z użyciem czer- nidła; za przykład może posłużyć m ątewka (Sepiola R ondeleti Leach), m ałe zwierzątko, mające 4 —5 cm długości, ładne, bardzo bo-

! jaźliwe, z płetwami podobnemi do skrzydeł

! motylich. Zwykle spoczywa n a dnie akwa- ryurn na piasku, a dzięki chromatoforom przybiera barwę tła, trudno byłoby ją do- strzedz gdyby nie cień, który rzuca. Jeżeli wprowadzimy do akwaryum inne jakie zwie­

rzę, np. rybkę, m ątewka, gdy dojrzy ją , w tej chwili staje w pozycyi obronnej. S ta ra się odstraszyć przypuszczalnego napastnika groź-

| nym w yglądem : najeża się, rozszerza czer-

j

wone chromatofory, podnosi się, gotowa w r a ­ zie potrzeby użyć szczęk dziobiastych. R y b­

k a zbliża się do mątewki, k tó ra poruszając płetwami utrzym uje się w miejscu naprzeciw nieprzyjaciela, rozkłada szeroko ram iona pokryte przyssawkami, wysuwając szczęki i rozszerzając chromatofory czerwone i b ru ­ natne, co jej nad aje przerażający wygląd.

A le ryb a ma wrogie zamiary, je st duża i sil­

na, trudno ją będzie odstraszyć, najlepiej podstępnie uciec. W tedy m ątew ka wyrzuca na swego przeciwnika kłąb cieczy atra m en ­ towej, a potem kurczy szybko chromatofory, stając się bezbarwną, a więc niewidzialną.

R yba się rzuca n a chm urkę ciemną sądząc, że schwyta mątewkę, k tó ra tymczasem zwi­

nąwszy ram iona chyłkiem ucieka, zadowolona zapewne z podstępu, jakiego użyła.

D otąd rozpatrywaliśm y głowonogi bardzo zwykłych rozmiarów, rzadko dochodzących m etra. Ale, jakeśm y wspomnieli, grom a­

da ta zawiera i olbrzymy, przejrzyjm y nie­

które z nich.

A rchiteu th is princeps m a płetwę ogonową długą na 84 cm. Długość ciała wraz z gło­

wą wynosi 2,89 m , dwa ram iona brzuszne (najdłuższe) m ają 9,15 m długości i są za­

kończone rozszerzeniami n a 77 cm długiemi

(8)

424

WSZECHSWIAT.

N r 27 A rchiteuthis H arveyi ma od nasady płet­

wy do końca ram ion 15,75 m długości. Od nasady ram ion do końca ogona liczy 4,55 w długości. Inny okaz m iał 16,70 m. N a ­ reszcie największy okaz został świeżo złapany na wybrzeżu Nowej Z e la n d y i: całkow ita d łu ­ gość jego wynosi 17,35 m, same ram iona dłuższe dochodziły 14,98

m.

Dokładne wiadomości o olbrzymich głowo- nogach podaje d-r A. M. N orm an w rozpra­

wie swej „Revision of B ritish M ollusca” ').

W edług tej rozprawy, jeden z gatunków ro ­ dzaju A rchiteuthis (A rchiteuthus) znajdo­

wany był po kilkakroó n a brzegach Anglii.

V erril, który ze wszystkich przyrodników widział najw iększą liczbę okazów tego zwie­

rzęcia, uważa gatunek ten za A rchiteuthis (A rchiteuthus) monachus S teenstrup. Uszko­

dzony tułów olbrzymiego głowonoga złowiony został w r. 1860 czy 1861 na zachodniem wybrzeżu Szkocyi. Z wiadomości, udzielonej przez prof. A llm anna, zdaje się, że ram iona dłuższe jego m iały 16 stóp ang., krótsze zaś ram iona dochodziły do połowy tej długości;

tułów głowonoga m iał około 7 stóp i był zakończony płetwami. Je d n a z przyssawek, zb ad ana przez prof. A llm anna, posiadała średnicę % cala ang.

P . A. G. M ore podaje opis olbrzymiego głowonoga, zamieszczony w „Zoologist” z lip-

j

ca 1875 r. Głowonóg ten był wyrzucony na brzeg w Dingle (hr. K e rry ) przed 200 laty;

długość całkow ita zwierzęcia m iała docho dzić do 19 stóp; ram iona dłuższe były znacz­

nie uszkodzone, a część z nich pozostała wy­

nosiła 11 stóp długości i grubości ram ienia ludzkiego. R am iona krótsze dochodziły 6 do 8 stóp długości i dość pokaźnej grubości, by­

ły zaopatrzone w dwa rzędy dużych przyssa­

wek. G ęba była uzbrojona silnemi, dzio- biastem i szczękami, szerokości dłoni ludz­

kiej. P . M ore nazw ał ten gatunek Dino- theutis proboscideus, lecz V erril je s t zdania, że niema zgoła podstawy do przypuszczenia, żeby ten okaz różnił się od A rchiteuthis dux.

D nia 26 kwietnia 1875 r. ogromny głowo- nóg napotkany został n a północo-zachód wyspy C onnem ara (Boffia Island). Cały za-

') . F ro m th e Annals and M agazine of Natu- r a i H istory. Sixt Series, vołs, 5 d. 6, 1890.

stęp łodzi zwanych „cu rrag h ” (łodzie zbudo­

wanych z mocnego rusztow ania drewnianego, pokrytego płótnem żaglowem smołowanem) dostrzegł od strony morza dużą masę płyną­

cą, której towarzyszyły liczne mewy. Łodzie skierowały się ku tej masie, otoczyły ją i przekonały się, że to był olbrzymi głowo- nóg, leżący spokojnie na powierzchni wody.

S te ru jąc ostrożnie zdołano odciąć jedno r a ­ mię głowonogiego mięczaka, który natych­

m iast zagłębił się w morze i popłynął gwał­

townie naprzód. Łodzie puściły się w pogoń i po wytrwałej gonitwie złowiono wreszcie owego głowonoga w odległości 5 mil ang. na otw artym oceanie (A tlantyku). Zdobycz (część zwierzęcia) znajduje się obecnie w m u­

zeum Dublińskiem, odpowiednio zachowana.

Ram iona krótsze m ierzą 8 stóp długości i 15 cali obwodu u podstawy; ram iona zaś dłuższe m ają mieć 30 stóp długości. G a tu ­ nek ten został opisany przez A. G. M ore pod nazwą A rcbiteuthis dux Steenstrup.

Niem a więc przesady w nazywaniu tych zw ierząt olbrzymami.

Jak ż e dziwny i straszny musi być widok i takiego olbrzymiego czerwonego cielska wy­

m achującego n a powierzchni wody wielkiemi ram ionam i i wyrzucającego strum ienie czar­

nego płynu atram entowego.

Ł atw o sobie przedstawić ja k widok podob­

nych potworów m usiał oddziaływać n a wyo­

braźnię żeglarzy i zrozumieć, że mogli prze­

sadzać w cyfrach, które rzeczywiście są b a r ­ dzo wysokie.

Toteż przyrodnicy wieków ubiegłych poda­

j ą w swych dziełach, opowiadanie o zbrod­

niach ośmiornic i węża morskiego. P rz e d sta ­ wiano głowonoga m ordującego m arynarzy, a naw et niszczącego okręty.

Ciekawą próbkę takich okropnych opisów je st książka Denys de M ontfort, który w r.

1801 opowiada o rozbiciu się trójm aszto- wego okrętu, zagrożonego połknięciem przez ośmiornicę. Obraz to ciekawy, ale nigdy żaden głowonóg nie stał się przyczyną po­

dobnej katastrofy. Z resztą zamach nie zo­

sta ł w zupełności dokonany, załoga uniknęła szczęśliwie szczęk i ta rk i językowej ośm ior­

nicy.

A le olbrzym ten niczem je s t jeszcze w p o ­

rów naniu do tych, których czyny opowiada

Pliniusz i biskup P ontoppidan, a wobec któ-

(9)

N r 27.

WSZECHS WIAT.

425 rych drobnemi się wydadzą te 17-nietrowe

zwierzątka, o których mówiliśmy wyżej.

Głowonogi są zwierzętami mięsoźernemi, ale niektóre z nich, pozbawione narządów potrzebnych do poławiania na wielką skalę, muszą poprzestawać na łatw ej zdobyczy, na krabach i ślimakach, które chw ytają pełzając po dnie lub w zagłębieniach skał.

W taki sposób żywi się ośmiornica pospo.

lita, k tó ra nieszczególnie pływa. Zw ierzęta, które nieustannie pływ ają, muszą chwytać w biegu zdobycz pływ ającą także. Przyssaw­

ki ich sta ją się groźną bronią; często wzmac­

nia je krążek rogowy, opatrzony ostremi zę­

bami, służącemi do szarpania. Niekiedy je ­ den ząb je st znacznie dłuższy i m a postać haczyka, a wtedy odgrywa rolę wędki. Tak są uzbrojone O nychoteuthis Bergi L ichten stein, oraz A ncistroteuthis L ichtensteinj F eru ssac (G ray.). U większych gatunków haczyki przewyższają rozm iaram i pazury takich zwierząt drapieżnych ja k tygrysy i lwy. W ostatniej wyprawie na wyspy Azorskie książę Monaco złowił jedno z tych olbrzymich zw ierząt, m ające na każdem z dziesięciu ramion przeszło sto ogromnych pazurów (Cucioteuthis unguiculatus (Molima) Steenstrup). Pew ne głowonogi przywdzie­

w ają jeszcze dla uzupełnienia zbroi koszulkę z siatki, ja k np. L epidoteuthis G rim aldii Joubin, również przywiezioną przez ks. M o­

naco. Je d n a k i ten środek ochronny nie zdołał obronić głowonoga przed napaścią silniejszego i większego wroga, gdyż znale­

ziono go w żołądku kuszalota, schwytanego wkrótce po spożyciu pół tuzina głowonogów, którym jednem kłapnięciem zębów poucinał głowy.

Pomiędzy ośmiornicami spotykamy jak i wśród ludzi zwolenników łowienia na węd­

kę, z tą jednak różnicą, że gdy człowiek z a ­ siada na brzegu rzeki, a często naw et zasypia, zwierzę płynie zwolna, zapuszczając wędkę.

Do takich rybaków należy C hiroteuthis V erany F erussac. Je stto mięczak długości 15 — 20 cm, zupełnie przezroczysty, o żywej barwie lazurowej. Gdy płynie trudno go odróżnić od otaczającej błękitnej wody. M a parę cienkich długich ram ion, zakończonych drobniutkiem i haczykami i stanowiących jego wędkę. D la zwabienia zw ierzątek, które chce chwytać, spraw ia zapomocą chromato-

forów, że drobne kuleczki srebrzyste migo­

czą. Gdy jakieś nieprzezorne stworzenie zbliży się do migoczącej kuleczki, chwyta je niewidzialna przyssawka, umieszczona przy kuleczkach a opatrzona ostrem i haczykami.

Nasz rybak nie poprzestaje na samej węd­

ce, używa także sieci. W zdłuż ram ion jego są umieszczone kosmyki lepkich poplątanych włókien, nieustannie poruszanych przez wo­

dę i chwytających drobne skorupiaki i rybki, zwabione blaskiem kuleczek. Od czasu do czasu zwierzę zbliża swe sieci do gęby i wy­

biera z nich pokarm .

Nie wszystkie głowonogi żyją na po­

wierzchni m orza w świetle słonecznem. N ie­

które z nich wolą się ukrywać we dnie po ciemnych szczelinach skał, a wychodzą tylko wieczorem lub w nocy; inne żyją na średniej głębokości, gdzie światło je s t bardzo przy­

ćmione i barwa niebieska przeważa; jeszcze inne nie wznoszą się nigdy ponad głębie kil­

kuset lub kilku tysięcy metrów, nie znają więc blasku słonecznego, a jed nak m ają oczy duże i dobrze zbudowane. Musimy więc przypuścić, że w tych głębiach nie je st tak ciemno, jakby się zdawać mogło, gdyż wtedy oczy na nic by się nie zdały, a rozwijanie organów niepotrzebnych sprzeciwia się p ra ­ wom natury.

Mamy dowody, że w ciemnościach podm or­

skich mnóstwo zwierząt, niewydających na brzegu żadnego światła, silnie fosforyzuje, oświetlając dokoła głębię morza. W idziano je w dragach, którem i wyciągane były z ciemnych mieszkań, świecące blaskiem zie­

lonym lub niebieskim jeszcze na pokładzie statku . W łasność taka je st wspólna głowo- nogom żyjącym w głębiach; m ają one liczne i wysoko wykształcone narządy świetlne, których nie spotykamy u gatunków brze­

gowych.

W e wrześniu łowią naprzeciw Nicei dziw­

ne zwierzę o ramionach połączonych błoną mocno czerwoną, o ciele usianem pięknemi błękitnem i plamami, które stanowią właśnie narządy świetlne. Jestto H istioteuthis Riip- pelli, a Y erany, jedyny przyrodnik, który go żywego widział, ta k o nim p is z e : „Pewien rybak zawołał mnie i pokazał mi go przy­

czepionego do sieci. K azałem go włożyć do

szaflika z wodą i wtedy mogłem podziwiać

widok błyszczących punktów, które ozdabiają

(10)

426

W3ZECHSWIAT *

N r 27.

skórę tego głowonoga. B az olśniewał mnie blask szafiru, drugi ra z zw racał moję uwagę opalowy połysk, to znów dwie barw y mie­

szały swe prom ienie, w nocy zaś punkty opa­

lowe świeciły fosforycznem światłem. M ię­

czak ten należy do najświetniejszych tworów przyrody”.

Opis powyższy Y eran y eg o jest może zbyt n a­

puszony, zgadza się jednakże z danem i ana- tomicznemi.

Zadługoby trw ało wyjaśnienie tu ta j budo­

wy tych organów świetlnych, które najlepiej można porównać do la ta r k i przy bicyklu z ogniskiem świetlnem, reflektorem posre­

brzanym i soczewką skupiającą. Jedn o zwie­

rzę posiada przynajm niej sto takich latarek- Pewne głowonogi m ają jeszcze dziwny mały przyrządzik, jak b y rodzaj oka odczuwającego promienie nie świetlne lecz cieplikowe. J e s t ­ to jakby przenośny term om etr, pokazujący właścicielowi o każdej porze stan tem p era­

tury m orza. Te drobne narządy m ało są znane, znaleziono je dotąd u niewielu zwie­

rz ąt, to też niemożna jeszcze wyrzec nic pewnego o ich celu i budowie.

N ietylko co do budowy i obyczajów, ale i pod różnemi innemi względami głowonogi zasług ują na naszą uwagę.

N a wszystkich ta rg a c h w m iastach po- brzeźa śródziemnom orskiego spotykamy w wielkiej obfitości sepie, kałam arnice i ele- dony używane na pokarm . Ośmiornica po­

spolita je s t znacznie tw ardsza i m ało poszu­

kiwana, to też je d z ą ją tylko biedacy.

Te same gatunki jedzą n a brzegach k a n a ­ łu L a M anche i A tlantyku, równie ja k ła d n ą m ałą kałam arnicę (Loligo media Linne), ło­

wioną w wielkiej ilości w zatoce M ont Saint- Michel.

N a N ew -Fundlandzie łowią w wielkich ilo­

ściach inny gatunek kałam arnicy, służący za przynętę przy połowie dorszów (G adus mor- rhua). W celu schw ytania k ałam arnic przy­

czepiają do wędki pęczek haczyków, a nad niemi kaw ałek czerwono pomalowanego oło­

wiu. K a łam arn ice rzu cają się grom adnie n a przynętę, a ponieważ wędka nieustannie się porusza, zaczepiają się o haczyki. K a ła ­ m arnice są ta k obfite koło N ew -F undlandu, że po gwałtownej burzy morze wyrzuca je milionami na wybrzeże.

W Grecyi i P ortugalii suszą ośmiornice,

a w Japonii i Chinach wędzą je przed usu­

szeniem i prowadzą niemi znaczny handel.

W Polinezyi i na Nowej Kaledonii jedzą mięso łodzika (N autilus), a ze skorupy jego robią czasze, naśladownictwa kamei, drobne klejnociki, lub wyrzynają na niej różne de­

senie.

Jed no z najbardziej poszukiwanych pach- nideł, dochodzące nieprawdopodobnych cen, am bra, pochodzi z wnętrzności kaszalotów, żywiących się prawie wyłącznie głowonogami.

Piżmo, zaw arte w skórze eledony (Eledone m oschata) przechodząc przez wnętrzności ka- szalota zam ienia się na am brę. K aw ałki tej substancyi pływ ają po powierzchni m orza;

a rybacy poszukują je j we wnętrznościach kaszalotów, które ćw iertują i zbierają nieraz z jednego za cenę kilku tysięcy franków.

Pomimo sławy brzydkich, głowonogi do­

starc zają pomysłów artystom . N a wielu mo­

netach greckich spotykamy ich wyobrażenia tak dokładne, że można w nich rozpoznać rodzaj a naw et gatunek. Ośmiornicę pospo­

litą widzimy na monetach z K rotonu, Messa- ny, D ikaia, w Chalcydzie jak o główną ozdo­

bę; n a m onetach zaś z T arasu, Poseidonii, K retonu, A rgosu i t. p. jak o ozdobę drugo­

rzędną. Sepia ozdabia różne monety z Azyi M niejszej, eledone inną monetę grecką.

N a niektórych gemmach w Luwrze i Bri- tish-M useum poznajemy także z łatwością głowonogi. A rtyści współcześni znaleźli także u głowonogów piękne pomysły dekora­

cyjne, czego dowodem są naczynia śpiżowe roboty L edru.

Ośm iornica nie może być brzydką, skoro m ogła natchnąć artystów . W n atu rze niem a nic brzydkiego dla człowieka wolnego od uprzedzeń.

A . S.

E. D. COPE.

D n ia 12 kw ietnia r. b. zm arł w Filadelfii w sile wieku jeszcze, bo zaledwie 56 lat liczą­

cy profesor uniwersytetu pensylwańskiego,

E d w ard D rin k e r Cope, którego zasłngi n au ­

(11)

N r 27.

WSZECHSWIAT

427

kowe

zjednały mu zaszczytne imię nietylko

w Ameryce, ale i w Europie.

E. D. Cope urodził się w Filadelfii d. 28 lipca 1840 r. Pochodził on ze starej am e­

rykańskiej rodziny; jeden z przodków jego, 01iver Cope, należał do towarzyszów P enna i był współzałożycielem tej pierwszej kolonii angielskiej. E. D. Cope kształcił się począt­

kowo w domu, później w W esttow n Acade- my. W cześnie bardzo rozbudziło się w m ło­

dym chłopcu zamiłowanie do nauk przyrod­

niczych. Spędzał całe dnie w muzeum na studyach, których owoce dały się prędko poznać. M ając la t 19 wydał już pierwszą, rozprawę naukową, dotyczącą klasyfikacyi salam ander.

Rozprawa ta była wynikiem studyów, odby­

tych nad płazam i w słynnem Smithsońian Institution w W aszyngtonie, którym poświę­

cał się w r. 1859. Powróciwszy następnie do akademii w Filadelfii spędził tu trzy lata;

później udał się na rok do Europy. Rok ten nie był spędzony na słuchaniu wykładów lub pracy pod kierunkiem profesora, lecz na sa ­ modzielnych studyach, odbytych w licznych muzeach, które zwiedzał w rozmaitych miastach.

W r. 1864 wróciwszy do A m eryki, został profesorem „zoologii porównawczej i botani­

ki” w H a rv ard College. Dosyć je st przejrzeć ówczesne program aty jego wykładów, aby przekonać się, ja k dalece odbiegał od r u ­ tyny wykładów ówczesnych am erykańskich (a nawet i nieam erykańskich) profesorów.

K ursy jego były ściśle porównawcze i morfo­

logiczne zam iast czysto opisowej zoologii i botaniki analitycznej, wykładanych w in­

nych uniwersytetach. Chwile wolne od nau­

czania poświęcał poszukiwaniom naukowym;

szczególniej zajm ował się płazam i. Był on wówczas może jedynym z zoologów am ery­

kańskich, „który w wężu lub żabie widział coś więcej nad łuski i rysunek kolorowy skóry”—powiada jeden z jego przyjaciół i uczniów. Opracował on na podstawach badań osteologicznych i anatomo-porównaw- czych klasyfikacyą skrzeków (anura), która sta ła się podstaw ą wszystkich późniejszych prac w tym kierunku.

Zrzekłszy się w r. 1867 posady profesora a przygotowany przez poprzednie studya osteologiczne, Cope przystąpił do badań

paleontologicznych, mianowicie rozpoczął od studyów nad płazam i z dołów marglowych w N ew -Jersey i niebawem został pierwszym paleontologiem w Ameryce. Obok tego nie zarzucał badań zoologicznych. D al klasy­

fikacyą wężów i jaszczurek A m eryki północ­

nej, ogłosił synopsis żab i ropuch również ja k salam ander tego k raju, zbadał faunę jaskiń, ogłosił klasyfikacyą ryb.

Dwie cechy, charakteryzujące jego u m y sł:

ścisłość i zdolność uogólniania odbiły się na wszystkich pracach, zarówno zoologicznych ja k i paleontologicznych; mianowicie dokład­

ność w opisie i umiejętność pochwycania istotnych i charakterystycznych cech g atu n ­ ku, również ja k szukanie i dostrzeganie związku pomiędzy opisywanym gatunkiem a innemi bliźszemi lub dalszemi. W spół­

czesne formy badał zawsze ze stanowiska światła, jak ie rzucają na kopalne, a gdy opisywał cokolwiek, czytelnik odrazu wie­

dział dokładnie z czem ma do czynienia. To też w badaniach szczegółowych sta n ą ł na- równi z Huxleyem i Owenem.

Od Dynosaurów Nowego Jerseyu Cope przeszedł do fauny miocenicznej M arylandu i Y irginii, a w r. 1868 zajął się badauiam i kręgowców lądowych w pokładach stanu Ohio. Studya te doprowadziły go do utw o­

rzenia osobnego rzędu —Stegocephala, obej­

mującego labiryntodonty i inne olbrzymy minionych okresów. R zęd ten powszechnie został uznany przez uczonych.

Od r. 1870 Cope przeniósł pole badań swoich na zachód od rz. Missisipi, badając skały, nad którem i trochę już pracowali po­

przednio Owen i Leidy; pomimo tego, rzec można, że otworzył on tu zupełnie nowe pole badań. W pokładach kredowych stanu K ansas wykrył olbrzymie płazy, charak ­ terystyczne dla tej miejscowości. W r. 1872 widzimy go pracującym nad G reen River w Wyoming, a w 1873—w Colorado.

Tyle studyów dokonanych musiało zwró­

cić nań uwagę rządu, który w tym k raju po­

piera w sposób bardzo gruntowny wszelkie

badania fizyologiczne. Zamianowano więc

Copea paleontologiem rządowym dla teryto-

ryów (V ertebrate Paleontologist of the T er-

ritories) pod ogólnym kierunkiem F . V . Hey-

dena, a później takim że paleontologiem d la

wszystkich krajów na zachód od 100 połud-

(12)

428

WSZECHSWIAT

N r 27.

nika pod kierunkiem ogólnym Lieuhr-W hee- lera. T eraz corocznie Cope odbywał wy­

cieczki do wszystkich stanów na zachód od Missisipi, przywożąc zawsze bogate łupy.

A nie tylko sam robił wycieczki, ale nieraz

j

organizował własnym kosztem całe partye dla poszukiwań paleontologicznych. Zbiory, które nagrom adził, były olbrzymie, może największe, jakie m iał kiedykolwiek paleon­

tolog. Zajm ow ały one cały dom jego, a n a ­ wet wkrótce wyrugowały rodzinę do osob­

nego mieszkania. Piw nica za ję ta by ła przez okazy w słojach w spirytusie, pokoje i pię­

t r a —przez okazy paleontologiczne, zbiory osteologiczne i t. d.

Owocem tych badań było wielkie dzieło in ąu arto p. t. T ertia ry Y e rteb ra te s, dzieło, wykonane przez Copea osobiście; nie mógł on bowiem nigdy pogodzić się z etyką tych, którzy pow ierzają innym p racę za pieniądze, a później wyniki ogłaszają pod swojem n a­

zwiskiem.

Ogrom ne mnóstwo poczynionych przez nie­

go odkryć jeszcze d otąd nie może być zreasu ­ mowane i zestawione z badaniam i europej- skiemi. J . S. Kingsley, który p odał jego życiorys w A m erican N a tu ra list, oblicza nie mniej ja k n a tysiąc ilość form opisanych przez Copea. W ym ieniam y tu niektóre waż­

niejsze; do takich należą : olbrzymie płazy C am arasaurus i Clioastes; A naptom orphus—

który nab y ł szczególniejszego znaczenia wskutek stosunku, w jak im go postawiono z poglądam i H u b re ch ta n a pochodzenie p ry ­ matów; Phenacodus —■ stanowiący niejako środkowy pień genealogiczny wyższych ssa­

ków; klasyfikacya grom ady T herom orpha wśród płazów i uznanie jej stanowiska gene­

alogicznego jak o punktu węzłowego, w k tó ­ rym zaczyna się oddzielenie się od siebie płazów i ssaków i t. d.

P rzed 30 laty Cope nabył zbiór szkieletów ryb od H y rtla, zaw ierający około 600 oka­

zów. N abytek ten stał się bodźcem do n o ­ wych studyów, a w r. 1871 wydana była klasyfikacya ryb, o p a rta na podstawach a n a ­ tom ii porównawczej. K lasyfikacya ta z n a ­ lazła uznanie uczonych i w yrugow ała sto p ­ niowo daw niejsze— C uviera i G iinthera; je s t ona jed y n ą i nieocenioną d la każdego, kto studyuje ryby kopalne. Oprócz tego Cope

wydał szereg rozpraw o rybach wód słod­

kich A m eryki północnej i południowej.

N ajw aźniejszem i w zakresie systematyki, opartej na morfologii, wśród badań Copea są te, które dotyczą skrzeków i płazów; ważne są także studya nad wężami; p raca nadosteo- logią L ac ertilla je st kopalnią faktów struk ­ turalnych; do zakresu zwierząt bezkręgo­

wych, nad którem i m ało stosunkowo praco­

wał, należą badania fauny jaskiń oraz studya nad krocionogami (M yriapoda).

Obok bad ań szczegółowych Cope rozwinął jeszcze niemniej płodną działalność w zakre­

sie teoryi istot organicznych, a mianowicie na polu biologii.

J u ż w pierwszych swoich pismach w tym zakresie Cope dowodził, że „dobór n a tu ra l­

ny ”, wprowadzony przez K . D arw ina jako przyczyna zmienności organizmów, a stan o­

wiący podstawę jego hypotezy, nie może być przyjęty jak o causa vera w tłum aczeniu po­

chodzenia gatunków. Nie zdaje on bowiem sprawy z powstawania zmian, tłum acząc je ­ dynie ich utrzym anie się, jeżeli są użyteczne.

S zukając więc przyczyn zmienności orga­

nizmów, Cope rehab ilituje zasadę L am ar- c k a —użycia lub nieużycia organów i w taki sposób staje się założycielem szkoły nowo- lam arkistów , czysto am erykańskiej odmiany translorm izm u, popierany będąc w tym kierunku przez prace H y a tta , P ack a rd a i inych.

P oglądy swoje Cope opierał n a olbrzymim zasobie faktów paleontologicznych, m ając pod tym względem ogrom ną przewagę nad większością darwinistów europejskich, którzy najwięcej bu du ją swoje przypuszczenia na fa k tach embryologii. Stosunek pomiędzy obu tem i źródłam i naszej wiedzy filogene­

tycznej a pośrednio i teoryi rozwoju dosko­

nale Cope sform ufował w ostatniem swojem d z ie le : „Chcąc zbadać czynniki ewolucyi, m usimy przedewszystkiem wiedzieć jej prze­

bieg. To zaś możliwe je s t w formie o sta ­ tecznej i pozytywnej jedynie przez zbadanie

| następstw a w przebiegu życia. Świadectwa

j

zaś tego przebiegu zaw arte są w składnikach osadowych skorupy ziemskiej i z konieczno­

ści są niedoskonałe. Je d n a k postęp wiedzy w tym kierunku był bardzo znaczny w ciągu ostatnich la t, ta k że niektóre części drzewa

| genealogicznego są dosyć lub naw et zupełnie

(13)

Nr 27

WSZECHSWIAT

429 wypełnione. Mamy racyonalną podstawę

ufać w trw ały postęp w tym kierunku i jeżeli można sądzić z przeszłości o przyszłości, ilość braków naszej wiedzy będzie wciąż ubywała.

W braku danych paleontologicznych, z ko­

nieczności uciekamy się do embryologicznych, które są niejako ich powtórzeniem. Jed n ak niedoskonałość danych embryologicznych jest bardzo wielka, a różnią się one od paleonto­

logicznych tem , że żaden postęp w embryo- logii nie w stanie poprawić ich nieregularno-

; ci. Przeciwnie, każde odkrycie paleontolo­

giczne je s t dodatkiem do genealogii pozy­

tywnej ” ').

Poglądy swoje na teo ry ą ewolucyi Cope wygłosił już w roku 1868, a poczęści nawet w 1866 2) (jednocześnie z H yattem ); rozwi­

jając je później, oparł je o szereg nowych zasad i teoryj, ja k zasada „przyśpieszenia

i

opóźnienia”, zasada „ścisłej równoległości”, w świetny sposób udowodniona na p rzykła­

dzie skrzeków bezogonowych (A nura), „bo- mologii” i „świadomej ewolucyi” .

W późniejszych czasach zwrócił się do kwestyj trudniejszych, ja k powstawanie in- teligencyi i rozwój etyki ludzkiej. A rty k u ­ ły, dotyczące tych przedmiotów, drukowane w różnych czasach w czasopismach specyal- nych, zebrał później w jednym tomie p. t.

The Origin of the F itte st, n-r 9, 1887, a w końcu zreasum ował swoje poglądy w dziele p. t. The P rim ary F a c to rs of O rga­

nie Evolution, Chicago, 1896, które sam w przedmowie nazywa książką, napisaną w obronie lam arkizm u, a k tó re krytyka uznała za najbardziej utalentowany wykład zasad przeciwnych Weissmannowi. P o g lą ­ dom teoretycznym Copea mam zam iar p o ­ święcić osobny arty k u ł, nie zatrzym uję się więc tu dłużej nad niemi.

Tyle prac i tak ważnych zm usiły nareszcie świat uczony do uznania dla ich autora.

Cope został wybrany członkiem kilku uczo­

nych towarzystw am erykańskich i europej - skich, oraz członkiem honorowym kilku uni­

wersytetów. Towarzystwo geologiczne W iel­

*) P rim ary F acto rs of Organie E volution, by E. D. Cope, Chicago, 1896; s tr. V I— VII.

2) W Transactions o f th e A m erican Philoso- phical Society, 1866.

kiej B rytanii przyznało mu złoty medal Bigsbyego. W r. 1889 został on powtórnie po\fołany na katedrę, mianowicie geologii i mineralogii w uniwersytecie pensylwańskim, N a tem stanowisku został do śmierci.

Od r. 1877 został właścicielem i redakto­

rem miesięcznika A m erican N a tu ralist, który pod jego kierunkiem stanął na wysokiej sto­

pie naukowej, nieprzestając być przystępnym dla przyrodniczo wykształconego ogółu.

P ro sto ta i skromność stanowiły cechy jego charak teru osobistego, obok prawości, k tó ra była przyczyną, że raz zdecydowawszy, co dobre, a co złe. szedł bez wahania obraną drogą, nie powodując się żadnemi względami ubocznemi. Usłużny i towarzyski dla ucz­

niów i współpracowników, zawsze chętnie darowywał nawet rzadkie i niezbadane jesz’

cze przez niego okazy, jeżeli komu były po­

trzebne. Z łatwością przyznaw ał się do b łę­

dów swoich; tak np. wystąpiwszy przeciwko H . B. Pollandowi za wygłoszony przez niego pogląd, że skrzeki (B atrach ia) pochodzą od grom ady Crossopterygia ryb kostołuskich (Ganoideae), w rok później przyznał słusz­

ność tego poglądu; obok tego wszystkiego był przyjemnym współbiesiadnikiem—zaleta nie mało ceniona przez amerykanów, którzy naw et n a posiedzeniach swoich uczonych

„klubów” lubią w trącać do referatów jakieś wesołe a niewinne dowcipy. W poglądach ogólnych był optym istą i idealistą, zasadni­

czym przeciwnikiem m ateryalizm u, zwłaszcza etycznego, a m iał określone opinie tak w po­

lityce ja k i w innych zakresach życia.

Cope ożeniony był z Annie Pym; córka jego Ju lia je s t obecnie żoną W . H . Collinga, profesora astronomii w H a ry a rd College.

Część bogatych jego zbiorów, mianowicie ssaki kopalne, stanowią już od kilku la t własność Muzeum historyi natu ralnej w N o ­ wym Y orku, o którem miałem ju ż sposobność podać wiadomość we Wszechświecie ').

W l. M. Kozłowski.

') Podane tu szczegóły biograficzne wzięte są z artykułów przyjaciół Copea, J . S. K ingsleya oraz P ersifora F ra z e ra w A merican N aturalist.

(14)

430

WSZECHSWIAT

N r 27.

Kopalnie starożytnych egipcyan. *

K opalnie miedzi na Synaju są najstarsze, 0 jakich wogóle wspomina historya. W edług dokumentów zupełnie pewnych eksploatowa­

no je od czasów I I I dynastyi, a więc na 5 000 la t przed naszą erą, aź do X I I I wieku przed C hrystusem . W pierwszych czasach istnienia m onarchii egipskiej były to może naw et jedyne znane pokłady miedzi. O wła­

danie niemi stoczono wtedy niejednę wojnę;

od trzech tysięcy la t jed n ak porzucono je zupełnie, gdyż rudy synajskie wogóle są w miedź ubogie. Dziś jed n ak znajdujem y tam jeszcze ślady dawnych robót i liczne n a ­ pisy, z których możemy wnioskować o epoce sam ej. Z tych kopalń zapewne pochodzi berło króla P epi z V I dynastyi egipskiej, zrobione z czystej miedzi.

K opalnie synajskie leżą w sąsiedztwie za­

toki Sueskiej; w dwu m iejscach przynajm niej miedź wydobywano napewno : w W adi - M ag h ara i w S erabil - el - K hadem . W edług M organa półwysep Synajski zawdzięcza swe istnienie wybuchowi g ra n ito w e m u : g ranity są obficie przenizane żyłam i diorytu. K ra in a kopalń, kraj „M afek” starożytnych egipcyan (od słowa „M afek”— kam ień zielony) składa się z piaskowców zielonych i rozciąga się n a północo-wschodzie półwyspu wzdłuż 31 po­

łudnika; m a długości około 40-tu, a szero ­ kości około 6 km . N a miejscu dawnych k o ­ palń zostały dziś jeszcze galerye i oszalowa­

nia, odłam ki pieców, tygli, żużli, szczątki mieszkań górników, ułam ki ich narzędzi.

W S e ra b il-e l-K h a d e m znajdowano naw et krzem ienie łupane i inne oznaki niezmiernej starożytności. R uda miedziana w Synaju składa się z turkusów , krzem ianów miedzi 1 z piaskowców, inkrustow anych solami mie­

dzi (węglanem, fosforanem i krzem ianem tlenku miedzi). Nie spotykam y tu zupełnie ani siarku, ani tlenku miedzi, ani wreszcie miedzi rodzim ej. Może jed n ak w głębszych pokładach znajdow ać się będą siarki miedzi, z których m inerały inne pod działaniem wód podziemnych powstały i w ydostały się na po­

wierzchnię. W każdym razie starożytni

górnicy ograniczali się do rud, które znaj­

dowali tuż pod powierzchnią. R udę wyła­

mywano oskardam i, najpierw zrobionemi z krzem ienia, następnie róźnemi narzędziam i miedzianemi, których szczątki dziś jeszcze tam się znajdują. Z kopalń tych szły do E g ip tu turkusy, poszukiwane jak o drogie kamienie, następnie miedź metaliczna, wyta­

piana w piecach tuż przy kopalniach i wresz­

cie barw niki—zielone i niebieskie—które się otrzym uje z miedzi.

Turkusy („cherb et” dawnych egipcyan) zaw ierają stosunkowo niewiele miedzi: próby z W ad i - M a g h a ra — około 3,3% .

Oprócz ru d miedzianych w tych okolicach Synaju znajduje się jeszcze hem atyt (tlennik żelaza), gdzieniegdzie w dużych bryłach, w innych znów m iejscach w kształcie włó­

kien. Znaleziono również dwutlenek m anga­

nu, bądź jak o pyroluzyt krystaliczny, bądź jak o pomieszany z hem atytem . W apienia wogóle w okolicy kopalń znajduje się nie­

wiele; je s t on zwykle pomieszany z żelazem.

Ja k o paliwa i do odtlenienia rudy używano węgla drzewnego, lub wprost drzewa. Ma- tery a ł ten musiano sprowadzać z daleka, bo Synaj je s t bardzo m ało zalesiony. R udę wytapiano w piecach i tyglach; ani jedne, ani drugie nie dochowały się w całości.

Istn ieje natom iast mnóstwo odłamków, które p. M. M organ przywiózł do Europy. Z po­

wodu silnego ich uszkodzenia trudno wnios­

kować napewno, z jakich m ateryałów je ro ­ biono. Z daje się, że piece budowane były głównie z głazów piaskowcowych; do tygli używano piasku, spojonego przez dodanie gliny. W odłam kach często znajdu ją się kryształy anortytu, cyrkonu, rutylu.

Ż użle zaw ierają żelazo, mniej wapnia i kwas krzemowy, a więc te same składn i­

ki, które spotykamy w dzisiejszych żużlach- Je d n e z nich są bardzo niejednorodne, za­

w ierają obce składniki i świadczą o bardzo niskim stopniu przem ysłu; inne znów musiały być nadzwyczaj łatw o topliwe, bo potrafiły np. otoczyć i oblać zewsząd kości jakiegoś drobnego zwierzęcia.

Z dawnych narzędzi znaleziono w W a d i - M agh era oskard do łupania skały, długi na 37 m m , kształtem przypom inający nieco mo­

tykę. Zrobiony je st z miedzi bez dodatku

cyny; natom iast zawiera arszenik. J a k wia­

(15)

N r 27.

WSZECHSWIAT.

431 domo, obecność arszeniku nadaje miedzi

twardość. Alchemicy greccy i egipscy uży­

wali arszeniku dla nadania miedzi srebrnego połysku. Ciekawem i ważnem je st, że żaden z minerałów w okolicach kopalń nie zaw iera arsenu. S tą d należałoby przypuszczać, że arsenu dodawano do rudy oddzielnie, z wy­

raźnym i świadomym celem otrzym ania alia- żu twardszego od miedzi. Prócz oskardu wykopano również rylec, długi na 24 mm;

m etal w rylcu tym jest bardzo tw ardy i z a ­ wiera miedź z m ałą domieszką cyny. Z nale­

ziono tam że kilka igieł miedzianych, m ają­

cych od 5,4 do 8,2 cm długości. Ig ły zao­

patrzone są w uszka do naw lekania nici;

jedne z nich są pełne wewnątrz, inne puste, a zatem robione widocznie z blaszek mie­

dzianych, które odpowiednio skręcano i za­

wijano.

Z tych uwag, które podaliśmy wyżej, mo­

żemy sobie ju ż wyrobić pewne pojęcie o gór­

nictwie egipcyan w tej odległej epoce, gdy używali oni jeszcze broni drewnianej i k a­

miennej. M iedź była wtedy niesłychaną rzadkością, skoro opłacało się dla jej uzyska­

nia eksploatować kopalnie synaj skie, w rudę ta k bardzo ubogie. N ak ład pracy nie od­

straszał jedn ak egipcyan, bo tę spełniali nie­

wolnicy, z którymi, ja k świadczą napisy n a budowlach, obchodzono się w sposób nie- litościwy.

W ytapianie rudy, potłuczonej ręcznie tłuczkam i kamiennemi, odbywało się w spo­

sób zupełnie podobny do dzisiejszego, a więc zapomocą węgla i drzewa, jak o środków od- tleniających. Doświadczenie najdawniejszych

■wieków bez wszelkich teoryj odkryło więc odrazu metody m etalurgiczne, k tóre p rz e­

trw ały bez zmiany istotnej aź do chwili dzi­

siejszej; dopiero użycie elektryczności, oparte na zdobyczach teoretycznych, zwycięsko wy­

stępuje do walki z metodami, których wiek rzeczywisty przenosi już la t siedem tysięcy ').

L. B r un er.

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.

') W edług M. B erthelota : L es Mines du Si- nai w A nnales de Chimie et de Physique, m aj,

1897.

Donoszą nam ze Lwowa, żę w kołach nauko­

wych tam tejszych pow stała myśl uczczenia setnej rocznicy pierwszych wykładów Ję d rz e ja Ś n ia­

deckiego przez ustawienie popiersia wielkiego uczonego w gmachu Instytutu chemicznego uni­

w ersyteckiego. W celu ziszczenia tego zam iaru utw orzył się kom itet pod przewodnictwem profe­

sora Br. Radziszewskiego, ju b ilata , mający zająć się zebraniem funduszów drogą składek publicz­

nych. Kom itet oblicza przypuszczalny koszt marm urowej podobizny nieśm iertelnego twórcy naszego języka chemicznego na 2000 złotych austryackich. W przewidywaniu, że składki p o ­ płyną obficie od licznych w naszem społeczeń­

stwie czcicieli wiekopomnych zasług Śniadeckie­

go, kom itet ma zam iar zużytkować przypuszczal­

ny nadm iar funduszów na utw orzenie premiów za badania chemiczne, albo, gdyby ten nadm iar był mniej znaczny— na wybicie m edalu p am iąt­

kowego.

R O Z M A I T O Ś C I .

— 0 w artości pożywnej w yciągu m ięsnego ogłosił ostatnio zajm ującą pracę znany fizyolog m onachijski, profesor K. Yoit. Kładzie on tu szczególny nacisk na fakt niedostatecznie jeszcze rozpowszechniony, że mianowicie wyciąg, ek stra k t mięsny i przetw ory podobne nie są właściwie środkam i pokarm ow em i. P rzypuszcza się ogól­

nie, że ponieważ mięso je s t pożywne, zatem i wyciąg mięsny pożywnym być m usi i to w tem większym stopniu, o ile że ze znacznej ilości mięsa w ytrawia się dość m ała ilość wyciągu, któ ry zatem je s t niejako mięsem mocno skon- centrowanem. Lecz bynajm niej ta k nie je st.

Podczas przy rząd zan ia ek stra k tu mięsnego wła­

ściwe pożywne części składowe pozostają nie- wytrawione i w stanie suchym służą następnie za pokarm dla zw ierząt. N atom iast wyciąg mięsny zaw iera tylko sole i składniki działające pobudza­

jąco, z których najważniejszem i są kreatyna i kreatynina. Te m aterye, wprowadzone do o r­

ganizm u naszego w nieznacznej ilości, działają, podobnie ja k główne części składowe herb aty i kawy, pobudzająco i podniecają apetyt. B y­

najm niej nie są one bez znaczenia dla u stro ju ludzkiego. Nie jesteśm y w stanie przez czas

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niszczy mnóstwo nasion kolczastych, które stanowią prawdziwą plagę pampasów, czepiają się bowiem grzyw końskich i wełny baranów, przez co w ełna staje się

A le ściany te naw et na kryształach doskonałych nie są ściśle geometrycznemi płaszczyznami, lecz przy bliższein zbadaniu zd ają się być złożonemi zazwyczaj

W ęglik żelaza odznacza się m ianowicie w łasnością, że tw orzy się w bardzo w ysokich tem peraturach, p rzy oziębieniu zaś do tem peratury krzepnięcia żelaza

I w glebie więc te mikroby mogą bardzo mało wiązać azotu, jeżeli znajdują w niej zdatne do przyswania związki azotu, a będą energicznie wiązały

W prakty ce, wobec potrzeb spółczesnego społeczeństwa, wobec rozw oju innych dziedzin wiedzy lu d zk ićj, bez któ ry ch obyć się nie było m o­.. żna, a k

Działanie zaś trujące tlenku węgla jest bardzo silne; powietrze zawierające ledwie 0,2 do 0,5 tego gazu na 1000 części zaczyna już wywierać wpływ zabójczy,

rodanku (siarkocyjanianu) ołowiu i siarku antym onu przygotow anego drogą mokrą, z dodatkiem chloranu potasu, oraz ciał barw iących i kleistych. Siedłew skiego

gów), a wyróżniają się między innemi uzbrojeniem, jak ie posiadają na każdym pieścieniu ciała w postaci długich kolców rozdwojonych na końcu. Do najwięcej