• Nie Znaleziono Wyników

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

W S Z E C H Ś W I A T

I t

P I S M O P R Z Y R O D N I C Ż E

O R G A N P O L S K I E G O T OWA RZYS TWA P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

K W I E C I E Ń 1953 Z E S Z Y T 4

(2)

nr IV/Oc-2734/47

*

T R E Ś Ć Z E S Z Y T U 4 (1828)

D an ek Z ., O w czarek t a t r z a ń s k i ... 85 T arczyński S .. T o k so p lazm o za — « ao w a» niezw ykle g ro ź n a c h o ro b a odzw ierzęca . . . 91 Jaczew ski T ., O dkrycie now ego p rz ed staw iciela żyjących ry b trzo n o p łstw y c h ... 94 Bresiński Z ., X IV Z jazd F izyków P o lsk ich w P o zn an iu (7— 10. X II. 1 9 5 2 ) ... 97 G . F ., 40-lecie In sty tu tu B otanicznego U n iw ersytetu J a g i e l l o ń s k i e g o ... 98 D yskusje

W spraw ie żyw otności — A . Ju ra n d ... 100 D robiazgi p rzyrodnicze

M ik ro fo to g rafia p ro stą m e to d ą — L. M ichalski ... 103 P o w staw an ie k o m ó rek rak o w y ch p o d w pływ em ciał rak o tw ó rczy ch — J. F id elu s 104 71 lat tem u ... 105 R ecenzje

A c ta Poloniae P harm aceutica — H . P a z d ro , M . S trzem sk i W stęp do gleboznaw stw u — K . M ., E. G ra b d a M o tylic a wątrobowa — St. S m reczy ń sk i ... 106 S p ra w o z d an ia o d d ziałó w Polskiego T o w arzy stw a P rz y ro d n ik ó w im . K o p e rn ik a

Bydgoszcz, P oznań, W r o c ł a w ... 108

N a o k ład c e: O w czarek ta trza ń sk i (rys. K. W róblew ska)

P R E N U M E R A T A roczna wynosi 15 zł, półroczna 7.50 zł. W płaty należy prze­

kazywać na konto Państwowego W ydawnictwa N aukow ego w P K O W arszawa

R E D A K C JA : Stanisław Skowron, K azim ierz M aślankiewicz, Franciszek (jrórski, W SZECHŚW IAT ukazuje się co miesiąc, z wyjątkiem lipca i sierpnia

C e n a z e s z y t u 1.50 zł

N r 1-110-28504

*

K azim ierz M aroń

A D R ES R E D A K C JI: K raków 2, ul. Podwale 1. Telefon 229-24

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

ZYGMUNT D A N EK (Zakopane)

O w c z a r e k

P ie sk u m ó j, p ie s k u m ó j, p ie s k u m ó j k u d ła ty O w c e n a p a sz e m y , p ó jd z ie m y n a s w a ty .

(P iosen k a góralska)

T ru d n ą rzeczą je s t o dkryć i zbadać pocho­

dzenie psa i sposób jego udom ow ienia przez człow ieka. Z w ierzęta należące do ro d ziny psów (Canidae) b y ły p ierw szy m i zw ierzętam i oswojo­

n y m i przez p ierw o tneg o człow ieka, pierw szy ­ m i jego pom ocnikam i i pierw szy m i p rzy jació ł­

m i ze św iata zw ierzęcego. W okresie w ielu ty ­ sięcy la t człow iek w yhodow ał i dokonał selek­

cji szeregu ras dostosow anych do specjalnych potrzeb i u ży tk u w różnych k ieru n k ach . Selek­

cja ta trw a nadal.

Zdaw ałoby się, że ze w zrostem cyw ilizacji m aleć będzie znaczenie p sa jako pom ocnika człowieka, tym czasem życie codzienne w yk azu je coś w ręcz przeciw nego. P o n a d 150 różnych ras psów w spółżyje dzisiaj z człow iekiem d ając m u radość, zadow olenie i pomoc.

P raw id łow e u p raw ia n ie m y ślistw a staw ia ja ­ ko jed e n z zasadniczych w a ru n k ó w stosow anie psa m yśliw skiego do ro zm aity ch celów, jak w skazyw anie zw ierzy n y łow nej, odnajd y w an ie zaginionej, przynoszenie jej itp. Nic i n ik t nie zastąpi m yśliw em u tego czw oronożnego p rz y ja ­ ciela. W alka z przestępczością k o rzy sta z usług psa policyjnego jak o obrońcy i tro p iciela przede w szystkim . P ok rzy w d zony przez los, pozbaw io­

n y w zro k u człowiek, m a w psie nieocenionego przew odnika, bez któ rego tru d n o b y łoby nieraz w yobrazić sobie życie ślepca. N iejeden człowiek, ran n y , tonący, czy też zaginiony w górach lub zasypany law iną, zaw dzięcza sw e życie czworo­

nożnym ratow nikom . N ie je d n ą też obrożę zdobi m edal za ra to w a n ie ginących. Ow czarek, nie­

zm ordow any pom ocnik p asterza, n a jed n o jego skinien ie lu b głos zagania ogrom ne stada, w y-

t a t r z a ń s k i

szuk uje i p rzy pro w ad za zaginione owce, broni przed n ieprzy jació łm i itp. N ie ty lk o w ielkie w y p raw y badaw cze do k ra jó w p olarnych, lecz przede w szystkim szare, codzienne życie ludzi z dalekiej północy ko rzy sta z psa, jak o je d y ­ nego w w ielu w yp ad k ach zw ierzęcia pociągo­

wego. S ą m iasta, w k tó ry c h p ra c u ją sam odziel­

nie psy „niańki", m ające za zadanie w yszuki­

w anie i odprow adzanie do k o m isa ria tu m ałych dzieci, zb łąkan ych w w ielkom iejskiej dżungli.

P o m ijając już znan ą każdem u służbę psa jako w iernego stróża dom u i obejścia lu b też to w a­

rzysza zabaw y i w ypoczynku, w iele m ożna b y jeszcze przytoczyć funkcji, jak ie ten n a jin te li­

gen tn iejszy z czw oronożnych pom ocników czło­

w ieka, a zarazem n a jw ie rn ie jsz y p rzy jaciel w y ­ ko n u je z całkow itą bezinteresow nością, nie o trzy m u jąc nieraz poza m isk ą m arn e j stra w y n a w e t dobrego słow a.

Pies należy zoologicznie do grom ady ssaków (M am m alia), rzędu d rap ieżn y ch (Carnivora), ro­

dziny psów (Canidae).

W n au ce nie są jeszcze uzgodnione poglądy n a pochodzenie psa. Nie u leg a jed n a k w ą tp li­

wości, ż ą przodków jego n ależy szukać w śród w ilków i szakali oraz po k rew n y ch ty m d rap ież­

nikom form , żyjący ch jeszcze w gó rny m trz e ­ ciorzędzie. S zkielety psów (Canidae), pochodzące z okresu starokam iennego, b y ły w yłącznie szkie­

letam i w ilków , z czego w ynika, że człow iek ja ­ skiniow y psa jeszcze nie po siadał i oswoił go praw dopodobnie w nowszej epoce kam ienn ej.

I rzeczyw iście n a jsta rsz y zb ad an y szkielet psa (Canis putians) pochodzi z neolitu. B ył to pies pierw otny, sp o ty k an y do dzisiaj jeszcze w Egip­

cie, S y rii i T urcji.

Pochodzenie ra s w yw odzi n a u k a z k ilk u grup psów history czn ych . Za okaz pierw szej z nich

(4)

uw ażać m ożna dokładnie zbadanego przez R ii- t i m e y e r a p sa torfow ego (Canis fam iliaris p alustris) zam ieszkującego E uropę, pochodzące­

go z neolitu , lecz m łodszego od C. p utians.

W y stępo w ał około 10.000 la t te m u i p rzy b y ł praw dop od ob nie z w ę d ru ją c y m ze w schodu na zachód człow iekiem . B ył to pies m ały, p rz y p o ­ m in a ją c y szakala i szpica. J a k w y k a z a ły b a d a ­ nia, pies to rfo w y b y ł przod k iem terieró w , p in ­ czerów i szpiców a służył do p o low an ia i obrony.

B ad ania dalsze R iitim ey era, S tu d e ra , J e itte - lesa i T schudego u s ta liły n a s tę p n e g ru p y w yjściow e dla ra s dzisiejszych. W edłu g H o l z - h e i m e r a pies p ółnocny (Canis fa m ilia ris ino- stra n zew i) ży jący około 4.000 la t tem u , spo­

k rew n io n y z pó łnocnym w ilkiem — to przodek psów eskim oskich, ta jg i sy b e ry jsk ie j i północ­

n y ch psów m yśliw skich. P sy te, niezastąp io n e na północy, są stróżam i, obrońcam i, tro p o w ca- mi, ciągnąc w d o d a tk u sanki.

N astęp n ą, trz e c ią z kolei g ru p ą je s t dog (Ca­

nis fa m . decum an us) n a jb liż e j spo k rew n io n y z w ilk iem (Canis niger?) i pochodzący z Azji.

G ru p a ta d a ła początek rasie dogów, buldogów , bokserów , m opsów , b e rn a rd ó w , n o w o fu n lan - dów, ro tw eileró w i im podobnych. S ą to psy przew ażn ie duże, m u sk u la rn e , ciężkie, z silnym uzębieniem , p rz e d sta w ia ją c e ju ż ja k b y w y n ik plan ow ej p ra c y hodo w lanej. Z A zji, dro gą przez sta ro ż y tn y w schód i połudn ie, p rz y b y ły dogi do E u ro p y d ając początek p o k rew n y m rasom . Opis ich sp o ty k a m y ju ż około 1000 la t p rz e d n. e.

Do czw artej g ru p y n ależy o w czarek Canis fa m . m a tris-o p tim a e), sięg ający epoki b rą z u (około 2000 la t tem u) i w yw o d zący swój ród jak o b y od w ilków in d y jsk ich . G ru p a ta o b e j­

m ow ała p sy służące do p aszen ia owiec i by d ła i d a ła początek p rze d e w szy stk im z n a n y m k a ż ­ d em u i cenionym ow czarkom n iem ieck im (al­

zackim ).

R yc. 1. O w c z a r e k ta tr z a ń s k i w górach

P ią ta g ru p a to c h a rty (Canis graius), c h a ra k ­ te ry sty c z n a i jed n o lita pod w zględem p o k ro ju należący ch do niej osobników . Różne są zdania 0 jego pochodzeniu, przew aża jed n a k pogląd

pro f. K e lle ra, że p rzod kiem c h a rta b y ł w ilk ab isy ń sk i (Canis sim ensis), z któreg o E gipcjanie ju ż około 3000 la t p rz e d n. e. w yhodow ali p ra ­ ojca dzisiejszych odm ian chartów .

S zósta w reszcie i o sta tn ia g ru p a to pies m y ­ śliw ski (Canis fam . in term ed iu s), przodek oga­

rów , w yżłów , tropow ców itp.

W szystkie te g ru p y są najpraw d o pod o bniej w y n ik iem ró żn orod ny ch krzyżów ek form n a j­

d aw n iejszy ch i n ajp ro stszy ch . K rzyżów ki te do­

k o n y w ały się stopniow o w różnych w a ru n k a ch k lim aty c z n y ch i byto w ych , początkow o n ieza­

leżnie od człow ieka, k tó ry później zaczął czu­

w ać n a d ich planow ością w przy sto so w an iu do w łasny ch potrzeb. P o k rew ień stw o g ru p w n ie ­ k tó ry c h w y p ad k ach je s t ta k duże, że nie w ia­

dom o gdzie leży g ranica. Z resztą sam podział na g ru p y m a różn ych przedstaw icieli, z k tó ry c h np. T sch u d y (Szw ajcaria) rozróżnia ty lk o pięć g ru p bez C. f. in te rm e d iu s, p rz y czym zam iast C. f in o stra n zew i p o d a je g ru p ę psów p a s te r­

skich. In n i w y licz a ją sześć g rup, w y m ieniając n a m iejsce C. f. m a tris-o p tim a e psy pastersk ie.

N aw ięcej zw olenników z d aje się m ieć w yżej w yszczególniony p odział n a sześć grup .

N a d e r sk ąpe w iadom ości m am y o psach p re ­ h isto ry cz n y c h z te re n u Polski, a b ad an ia w y k o ­ p alisk pochodzących z epoki neolitu , b rąz u 1 p óźn iejszych stw ie rd z ają , że n ajw ięcej p rze d ­ staw icieli b y ło z g ru p y C. /. in ostran zew i, psów półno cnych i C. f. in te rm e d iu s, tj. psów m yśliw ­ skich.

M usim y ograniczyć się jed y n ie do snucia przy p u szczeń co do tego, ja k człow iek p ierw o t­

n y osw oił w ilk a czy też dzikiego psa. M oże za­

b r a ł m łode szczenięta z g niazda po zabiciu rodzi­

ców, m oże zw abił je i p rzy w iązał do siebie ró żny m i odpadkam i z łowów, m oże osiągnął to dzięki jak ie m u ś in n em u p rz y ­ pad kow i — tru d n o to dzisiaj orzec.

Zachodzi p y tan ie : ja k ie jest pochodzenie ow czarka ta trz a ń ­ skiego. M yliłby się ktoś, łącząc w yżej w sp om n ianą g ru p ę ow ­ czarków C. f. m a tris-o p tim a e z ow czarkiem tatrzań sk im . Róż­

ne p a n u ją pod ty m w zględem poglądy, ja k np., że ow czarek ta trz a ń s k i pochodzi z krzyżó w ­ ki, sp rzed około 4000 lat, psa północnego C. f. i. z ow czar­

k iem C. f. m . o. B udow a jed nak , w y g lą d i c h a ra k te r ow czarka tatrza ń sk ie g o n ie p o tw ierd z ają tego zupełnie.

N au k a rozróżn ia także g ru p ę (podgrupę) psów p astersk ich , do

(5)

k tó ry c h zalicza ow czarki tatrzań sk ie, w ęg ier­

skie, p ire n e jsk ie i inne. G ru p a ta m a należeć do n a jsta rsz y ch psów udom ow ionych przez człowieka.

W początkow ym okresie rozw oju życia p a­

sterskiego groziło m u w ielkie niebezpieczeń­

stw o ze stro n y licznych zw ierząt drapieżnych, zadaniem ty c h psów b y ła w te d y o brona stad pasących się zw ierząt dom ow ych p rze d d rap ież­

cami. B yły to więc przed e w szystkim zadania stróżow ania i obrony. Z czasem m alało znacze­

nie gospodarki p a ste rsk ie j, rzed ła ilość zw ierząt drapieżnych, ro zw ijała się gospodarka rolna.

W ted y n a b ra ła ak tualności o chrona pól u p ra w ­ n ych przed zniszczeniem przez duże sta d a owiec czy bydła, tj. sp raw a u m iejętn ego i szybkiego kiero w an ia stadem . To dopiero stało się p rz y ­ czyną rozw oju w łaściw ej g ru p y ow czarków , t a ­ k ich ja k ow czarek alzacki lu b colie. N ie należy m ieszać po jęcia ow czarka z pojęciem psa p a ­ sterskiego. O w czarek m a za zad anie pasać s ta ­ do, tzn. u trz y m y w a ć n a p ew n y m obszarze, za­

ganiać, przepędzać itd., n a to m ia st pies p astersk i stró ż u je i b ro n i sta d p rze d drapieżcam i.

Pies p a ste rsk i p rzeznaczony do obrony stad, m usiał być duży, silny, czujny, przebiegły, od­

w ażny i zażarty. Takiego pom ocnika m u siał so­

bie niegdyś człow iek -pasterz w yhodow ać n a drodze doboru i selekcji. Z w ierzęta d rapieżne n ap a d ały najczęściej w nocy, ja k zresztą i dzi­

siaj, a p a ste rze p asący s ta d a b ra li czynny udział w w alce z drap ieżnik am i, dlatego dobierano psy p astersk ie m aści b iałej, k tó ra um ożliw iała w no­

cy odróżnienie psa od drapieżcy. W ielu groźnych drapieżników żyło w górach, d lateg o też pies p a ste rsk i górski b y ł w iększy i silniejszy. Do ta ­ kich w łaśn ie psów p a ste rsk ic h n ależą kuw asze w ęgierskie, ow czarki p ire n e jsk ie i tatrzań sk ie.

J a k stw ie rd z iły b ad an ia kynologów szw ajcar­

skich, ty p em do ow czarka bardzo zbliżone są czarne i białe ow czarki azjatyck ie, tj. ty b e ta ń ­ skie i m ongolskie. W A zji też n ależy szukać ko­

lebk i psów p astersk ich , k tó ry c h przodkiem b ył p raw dopodobnie dog ty b eta ń sk i. Z tego w ynika, że psy p a ste rsk ie trz e b a zaliczyć do g ru p y do­

gów C. f. decum anus.

Nie je s t w yłączone, że p sy p a ste rsk ie posia­

d ają oprócz k rw i C. f. decum anus tak że do­

m ieszkę k rw i C. f. inostranzew i. P ok rew ień stw o w szakże z dogam i, now o fu n lan d am i czy b e rn a r­

dynam i, zdaje się nie ulegać w ątpliw ości.

H istoria w y kazu je, że b iałe psy p astersk ie po­

siadali ju ż R zym ianie. P a ste rstw o u trzy m ało się n ajd łu żej, bo do naszy ch czasów w górach w y ­ sokich i ta m też u trz y m a ły się po dziś dzień

n iew iele zm ienione p sy p astersk ie. Ich cha­

rak te ry sty cz n y m i p rzedstaw icielam i są ow czarki ty b etań sk ie, w ęg iersk i kuw asz i kom ondor, ow czarki ta trz a ń s k ie (liptok i podhalański), ow czarki w łoskie w A p en in ach (Cane de pastore M arem m ano) o raz ow czarek p iren ejsk i, a poza ty m — liczna rzesza psów zbliżonych do ty p u ow czarka.

Są to psy ta k pod w zględem fizycznym , jak i psychicznym b a r­

dzo do siebie podobne, rosłe, m u sk u la rn e i sil­

ne, odw ażne i zacięte, o długiej sierści i m aści b iałej. S tan ow ią one ja k b y re lik ty pochodu ludów p a stersk ich a w obecnej dobie specjali­

zacji życiow ej i gospo­

darczej stanow ią ty p psa w y m ierający . Ow­

czarkiem ta trza ń sk im zajm ę się tu szerzej, po­

niew aż ta k ze w zględów regionalnych, ja k i ze w zględu n a sw e cechy u żytkow e zasługuje na szczególną uwagę.

N azw a „ow czarek" pochodzi od owcy, p rzy k tó rej te p sy większość życia spędzały. Po po­

łudniow ej stronie T a tr nosi on nazw ę liptoka, po północnej n a zy w ają go ow czarkiem pod ha­

lańskim , tatrza ń sk im lu b polskim ow czarkiem górskim . M oim zdaniem różnice m iędzy psem po łud n io w o -tatrzań sk im a północn o-tarzań skim są znikom e, a w obecnej dobie d eg en eracji tych psów nieisto tn e i dlatego m ów ię tu ta j o ow czar­

k u tatrza ń sk im zgodnie ze sta n e m faktycznym . T r y b u l s k i w sw ym podręczn iku P sy nazy­

w a go „typow ym polskim owczarkiem'* (Canis pecuaris polonicus) i utożsam ia go z ta trz a ń ­ skim lu b liptow skim .

O w czarek ta trz a ń sk i w y stę p u je po północnej stronie T a tr, tj. n a P o d h a lu N ow otarskim i No­

w osądeckim czyli w dolinie D u n ajca oraz w za­

chodniej, południow ej i w schodniej stro n ie T atr, tj. w dolinie O raw y, W agu czyli n a L ip to­

w ie i w dolinie P o p ra d u czyli n a Spiszu, w y ­ b iegając sporadycznie poza te tere n y . Je że li cho­

dzi o rasow e okazy, je s t ich praw dopodobnie niew iele. D okładnych dany ch brak.

Są to psy duże, w zrostu 60— 70 cm, o z w artej, h a rm o n ijn e j budow ie. D ługość ciała 80 do 100 cm. Okazy żeńskie są m niejsze, lecz p ro p o r­

cjonalnie dłuższe. Kościec silny. G łow a p ro p o r­

cjonalna, szeroka, średnio m ięsista, k ształtu niedźw iedziow atego; uszy śred n iej długości, w y ­ soko osadzone, tró jk ą tn e , zw isają sw obodnie do w ysokości pyska. Szerokie czoło przechodzi w y ­ raźnie, lecz łagodnie w szeroki grzbiet „ k u fy “ (pyska). Nos tępy, ciem ny lu b czarny, w ilgotny, na zim ę często jaśn ieje, nozd rza szerokie. Oczy szeroko osadzone, n a w ysokości n asad y nosa, średniej w ielkości, k sz ta łtu „m igdałow ego", ko­

lo ru ciem noorzechow ego z ciem nym obram ow a­

niem . W yraz oczu rozum ny, spokojny, pew ny siebie. W argi elastyczne, p rzy legające, z zew ­ n ą trz ciem ne, p raw ie czarne. U zębienie składa się ja k u w szystkich Canidae z 42 zębów stałych, tj. 12 siekaczy, 4 kłów , 14 p rzed trzo n o w y ch i 12 trzonow ych. W zór:

(6)

3 + 1 + 3 + 3 3 + 1 + 4 + 3

Z ęby są silne, białe, z w iek iem żółkniejące.

Rozwój uzęb ien ia i jego s ta n u m ożliw ia ocenę w ieku. M u sku larna, p ro sta i g ru b a sz y ja łączy głow ę z m asyw n y m tułow iem . P ie rś szeroka i głęboka, żebra raczej płaskie, g rzb ie t p ro sty i szeroki, zakończony szerokim sp ad zisty m za­

dem . Ogon dość długi, w iszący sw obodnym lu ­ kiem . T ułów spoczyw a n a m u sk u la rn y c h no­

gach śred n iej w ysokości, zakończonych ow al­

nym i, dość dużym i stopam i. Po cztery elastycz­

ne, dobrze z w a rte palce, o tw a rd y c h poduszkach, zakończone są ciem nym i i tęp y m i p azu ram i.

Sam ce są w iększe i silniejsze, bud ow a ich b a r­

dziej „ z w a rta 11, w p ostęp o w an iu sam o d zieln iej- sze niż sam ice. W aga ow czarka dochodzi cza­

sem u okazów m ęsk ich do 40 kg, u żeń skich do 30 kg.

Białe, gęste w łosy tw o rzą ko sm atą sierść. N a głowie, p y sk u i uszach sierść p rzyleg a do skóry, n a szyi i tu ło w iu sierść b ard ziej gęsta, lek k o fa ­ lista, czasem nieco kęd zierzaw a, w zim ie dłuż­

sza, z g ęsty m podszyciem . Ogon d obrze uw ło- siony, nogi p o k ry te do sta w u skokow ego długą sierścią, tw o rzą c ą z ty łu ja k b y frę d z le . Spo­

ty k a się osobniki z żó łty m i p lam am i n a g rzb ie­

cie, głow ie i uszach, co n a le ż y raczej uw ażać za w adę.

Za w a d y należy te ż uw ażać n a d m ie rn ie w y -

R ys. 3. W ię k s z ą c zę ś ć ż y c ia s p ę d z a o w c z a r e k n a h a li b a c y c z y ju h a sa . S tą d p o szło , ż e i n a sz e g o o w c z a r k a

soki w zrost, n iep ro p o rcjo n a ln ą budow ę, słaby, m ięk k i i siodlasty grzbiet, k ró tk ą szyję, długi pysk, podstaw io ne ty ln e nogi, jasn e oczy i ich o bram ow anie, ja s n y nos i w argi, zak ręco n y w g ó rę ogon, k ró tk ą i d e lik a tn ą sierść, jasn e p azu ry.

O w czarek ta trz a ń s k i po siad a d o b ry w zrok, słu c h i n o rm a ln y w ęch, m a d o b rą pam ięć. J e st

bardzo w ie rn y , całkow icie o dd any gospodarzowi.

W sto su n k u do obcych je st nieu fny , n iep rz e ­ kupny, często n ap astliw y . J e s t czujny, silny i odw ażny, sp o k o jn y i p ew n y siebie. N a ogół je s t p o ję tn y i in te lig e n tn y . T ra fia ją się jed n ak n iek ied y i okazy n iein te lig e n tn e. N a łań cuch u cechy c h a ra k te ry sty c z n e do pew nego stopnia zan ik ają.

W śród ow czarków ta trza ń sk ic h , ta k ja k w śród w szystk ich psów, z d a rz a ją się różne ch ara k te ry . Są p rz y ja z n e lu b zaczepne, przebiegłe, czasem złośliw e, o statn io sp o ty k a się coraz w ięcej oka­

zów fałszy w y ch a n a w e t tchórzliw ych , co do­

wodzi p ew n ej d eg en eracji i w y n ik a z b rak u ra c jo n aln e j p rac y h odow lanej. Ż resztą n a cha­

r a k te r p sa i jego skłonności w p ły w a całkow i­

cie w spółżycie z człow iekiem .

W sto su n k u do in n y ch psów lu b zw ierząt do­

m ow ych n a ogół je s t raczej p rz y ja z n y i życzli­

w ie usposobiony. N ie n ależy do włóczęgów.

C enną n iez m ie rn ie cechą je s t jego odporność n a ch oroby oraz w y trzym ałość i niew rażliw ość n a zm ian y pogody. P rzen iesio n y w te re n n izin ­ ny, zw łaszcza g dy je s t p rzy ty m nieodpow iednio k arm io n y , czuje się gorzej i często zapada na zdrow iu. A k lim a ty z a c ja je st m ożliw a. Nie boi się w ody, ch ętn ie i dobrze pły w a. Pod w zględem k a rm y ow czark i n ie są w ym ag ające, lu b ią dużo wody, w zim ie c h ę tn ie ły k a ją obficie śnieg.

S u k a zaczyna „gonić się“ pod koniec p ie rw ­ szego ro k u życia, po czym d w a raz y w roku.

z o w c a m i ja k o w ie r n y i p o ż y te c z n y to w a r z y s z g a zd y , ta tr z a ń s k ie g o w o ła się n a jc z ę ś c ie j B a ca a lb o G a zd a

Rodzi d o b rze 4— 8 sz tu k szczeniąt, k tó re rosną szybko tro sk liw ie k a rm io n e przez "matkę.

S zczen ięta już w 2— 3 m iesiącu u ja w n ia ją za­

sadnicze cechy fizyczne i psychiczne ow czarka tatrza ń sk ie g o . W y m ag ają dużo ru c h u i dobrej k a rm y . N ajlepsze są szczenięta w ychow ane na h a la c h g órskich, po p oczątkow ym okresie k a r ­ m ione ow czym m lekiem .

(7)

P O L A N A C H O C H O Ł O W S K A Fot. T. Zwoliński

(8)

O w czarek ta trz a ń s k i do późnego w ieku za­

chow uje spraw ność. P ielęg n acja w ym aga k ą ­ pieli i dezy nfek cji sk ó ry p rz y n a jm n ie j raz na pół ro k u oraz częstego czesania. O bcinanie ogo­

nów je s t szkodliwe.

Ze w szy stk ich zw ierząt osw ojonych i hodo­

w anych przez człow ieka pies m a n ajszersze za­

stosow anie o n ajw ięk szej skali możliwości.

D aw ny ow czarek ta trz a ń sk i, w iększy i silniejszy od dzisiejszego, w nied o stęp n y ch górskich la ­ sach chron ił owce i bydło a tak że p a ste rza przed licznym i drapieżcam i, jak : w ilk, ry ś czy niedź­

wiedź. W alka z d rap ie żn ik a m i i w spółżycie z su ­ row ą i groźną p rzy ro d ą gó rsk ą z jej gw ałtow ­ nym i żyw iołam i stan o w iły o strą szkołę dla ow czarka tatrzań sk iego . D zięki tem u przez setk i la t u trz y m a ł się w sta n ie p raw ie niezm ienio­

nym . M am tu n a m y śli nieliczn e ju ż okazy „ ra ­ sowe".

Także w czasach obecnych ow czarek ta trz a ń ­ ski odgryw a dużą rolę jak o obrońca, ry ś i w ilk bow iem do dzisiaj n iep o k o ją sta d a owiec na gó r­

skich pastw iskach.

Z aopatrzo ny po d aw n em u w kolczastą obrożę ow czarek pew nego bacy spod T urbacza, n a p a d ­ nięty w p a źd ziern ik u 1952 r. n a h ali przez d u ­ żego w ilka, odniósł w p raw d zie liczne i ciężkie ra n y w sk u te k pokąsania, ale nie ty lk o zdołał się obronić, lecz w ilk a zadław ił.

N ieoceniony je s t jak o stróż podw órzow y, w ielu ludziom zn any czw oronożny „gazda“. J a k w y k azu ją liczne dośw iadczenia, doskonale speł­

nia sw ą rolę jak o pies-obrońca. O bserw ow ałem i sam w y p ró b ow ałem go jak o psa pociągowego, do czego w y k azy w ał dużo chęci. W idziałem , ja k chłopiec n a n a rta c h za ow czarkiem tatrza ń sk im zostaw ił daleko z a sobą n a rc ia rz a za koniem .

Ze w zględu n a sw oją pow agę i spokój oraz białą m aść n a d a je się bardzo n a przew od nik a n iew i­

dom ych. B iały ow czarek prow adzący przez u li­

ce niew idom ego będzie dla każdego, a sp ecjal­

nie dla kierow cy sam ochodowego bardziej w i­

doczny niż ciem ny „alzatczyk". Ja k o dobry i ch ę tn y p ływ ak m ógłby pełnić obow iązki r a ­ to w n ika p rzy p o ste ru n k a ch w odnych MO.

O w czarek p iren ejsk i, w iększy i cięższy od ta ­ trzańskiego, doskonale spisyw ał się w w ojsku fran cu sk im jako pies m eld un ko w y i sa n ita rn y . P odobnie i ow czarek ta trz a ń sk i może być b a r­

dzo p rz y d a tn y jak o pies w ojskow y w zimie, zwłaszcza w górach. P ow inien rów nież stanow ić nierozłączną p a rę ze stra ż n ik a m i naszych gór­

skich P a rk ó w N arodow ych. P rz y dzisiejszej ko­

nieczności o chrony u p ra w sąsiadu jących z p a ­ stw iskam i owczymi, konieczny je st d ob ry pies pom ocnik pasterza. D obór odpow iednich oka­

zów i specjalne „p a ste rsk ie" przeszkolenie, p rzy rów noczesnym uśw iadom ieniu p a ste rzy lekce­

w ażących n a ogół sp raw ę szkód w upraw ach , p rzygotow ałoby ow czarki i do tej służby. L ud ­ ność P o d h ala u ż y tk u je często w y czesaną sierść ow czarka do w y ro b u w ełn y n a ciepłe i silne sw etry . Z upełnie n ie n a d a je się ow czarek ta ­ trz a ń sk i n a p sa pokojow ego, szczególnie w m ieście.

J a k w idzim y w ięc pom oc ty c h psów może p rzy nieść w iele korzyści, w obec czego hodow la ow czarka pow inna być należycie uw zględniona w p lan ach hodow lanych naszej gospodarki ro l­

nej. Z w róćm y uw agę n a N iem cy, gdzie racjo ­ n a ln a hodow la ow czarka stała się pow ażną ga­

łęzią gospodarki z n iezm iern ą korzyścią d la spo­

łeczeństw a. W ęgrzy ju ż p rze d w o jn ą rozpoczęli in te n sy w n ą hodow lę (eksportow ą) kom ondora

R yc. 4. P a ra o w c za rk ó w

(9)

D O P R E N U M E R A T O R Ó W I N A B Y W CÓ W WSZECHŚWIATA P re n u m e ra to rz y , k tó rz y w p łacili p rze d p łatę

W szech św iata na rok 1953 za p o śred n ictw em P P K RUCH, będą o trzy m y w ali czasopism o od tegoż p rzed sięb io rstw a kolportażu.

P re n u m e ra tę bieżącą p rz y jm u je P ań stw o w e W ydaw nictw o N aukow e, W arszaw a 5, ul. K ra ­ kow skie P rzedm ieście 79. K onto P K O N r

1-110-28504.

i kuw asza. Podobnie m a się rzecz z ow czarkiem p iren ejsk im .

M im o dużej w naszym społeczeństw ie p rz y ­ chylności d la czw oronożnych p rzy jació ł, za­

nied b aliśm y tę dziedzinę tra c ąc ra sę polskich chartów , ogarów , ow czarków n izin n y c h i innych.

O w czarek ta trz a ń s k i tak że w y m ie ra ju ż pow oli i u lega d eg eneracji. J a k to ju ż zaznaczyliśm y, m aleje, s ta je się tchórzliw y, fałszyw y. Coraz dziś tru d n ie j o w artościo w e okazy. N a k ra jo -

R yc. 5. O w ce z a b ite w T a tra c h p r z e z r y s ia (r. 1950)

w ych w y sta w a c h psów , coraz m n iej do b ry ch ow czarków tatrza ń sk ic h . N asi p o łu d n io w i po­

b raty m cy , Słow acy, z k tó ry m i je ste śm y w spół­

w łaścicielam i tej rasy, podobnie ja k w spólnie b u d u jem y T a trz a ń sk i P a rk N arodow y, z a jm u ją się pow ażn ie ty m zag ad nien iem i m a ją dość do­

b re pogłow ie.

M imo, że nasi g ó rale cenią te p sy b ard zo w y ­ soko płacąc za d ob ry okaz n a w e t d w om a ow ca­

m i, m im o, że n a w e t szczenięta b iały c h ku n d li w y g lądem sw ym p rzy p o m in ające szczenięta ow­

czarkó w z n a jd u ją c h ę tn y c h n ab y w ców w śró d osób p rzy je żd ż a jąc y c h n a P odhale, ho d o w la ow­

c zark a ta trz a ń sk ie g o z n a jd u je się u nas w s y tu ­ ac ji k ry ty c z n e j i p o trz e b u je szybkiego ra tu n k u . P ry w a tn e osoby, m im o d o b ry ch chęci n ie są w sta n ie jej rozpocząć. P o w ażną i celow ą h o ­ dow lę, połączoną ze szkoleniem psów do róż­

n y c h celów, p o w in ien rozpocząć P o lski Zw iązek K ynologiczny lu b też Z w iązek Sam opom ocy C hłopskiej, za k ła d a ją c n a P o d h a lu d ob rze po­

staw io n ą „ S tac ję hodow li o w czarka ta trz a ń -

Z eszyty 1 i 2— 3 z ro k u bieżącego są ju ż cał­

kow icie w yczerpane.

D aw ne roczniki W szechśw iata jak i p o jed y n ­ cze n u m e ry z la t 1945— 1952 nab yw ać m ożna w R edakcji, K rak ó w 2, ul. P o dw ale 1.

C złonkow ie Polskiego T ow arzy stw a P rz y ro ­ dników im . K o p ern ik a, k tó rz y w płacili składkę n a rok 1953 w w ysokości 20 zł, o trz y m u ją cza­

sopism o bezpłatnie.

skiego“ . W ybór m a te ria łu rozpłodow ego m ogło­

b y u łatw ić np. u rząd zen ie w Z akopanem spe­

cjaln ej w y sta w y ow czarków (podobnie jak w 1937 r.) z w ysokim i nagrodam i. Po zakupie tro sk liw ie w y b ra n y c h okazów n ależałoby o p ra ­ cować p la n hodow li i m eto d y selekcji i bez­

w zględnie ich w p ra k ty c e przestrzegać. Obok w ad w cechach fizycznych k o re k ty w ą m uszą być o b jęte i w a d y psychiczne. P o w in n a pow stać sp e cja ln a „ S ta c ja “, a p rzy niej szkoła psów ob­

ro n n y ch , pociągow ych, p rzew odników i „p aste­

rzy ". Ludność należy zachęcić do hodow li przez odpow iednie prem iow anie, w oparciu o w y d an ą w ra m a c h B ib lio te c zk i rolniczej b ro szu rę in fo r- m a c y jn o -in stru k c y jn ą . U rządzan e co ro k u w y ­ sta w y o raz k o n k u rsy psów „p asterzy ", o bron­

nych, przew odników , a n a w e t zaw ody psich zaprzęgów (niem ała atra k cja ), p o p a rte a tra k c y j­

n y m i n ag ro d am i stan o w iły b y św ietn ą p ro p a ­ gan dę hodow li.

N a zakończenie, d la ścisłości opisu, w ym ienię k ilk a n azw d a w a n y c h najczęściej ow czarkom n a P o d h alu , k tó re n a b ra ły niejak o cech regio­

n a ln y c h . S ą to:

Baca, B y stra, Cicha, Cis, C yrhla, D olina, D u­

n aj, Gazda, G rań, G rom , H alny, H arn aś, H ruby, Ju h a s, K udłacz, L im ba, M argas, Miś, M ocarny, O rnak, O stra, Pyszna, Ryś, S zatan, T a tra , T u r ­ nia, W icher, W ierch, Zbój.

P o lsk a lite r a tu r a dotycząca ow czarka ta trz a ń ­ skiego je s t n ie ste ty b ard zo uboga i o piera się na k ró tk ic h opisach w podręcznik ach kynologicz­

ny ch i nieliczn y ch d y sk u sy jn y c h arty k u łac h .

R y s. K . Wróblewska

(10)

STEFA N TA RCZY Ń SK I (W arszaw a)

T o k so p la zm o za — «nowa» n ie z w y k le groźna ch orob a o d zw ierzę ca

Z agadnienie chorób odzw ierzęcych, to znaczy przenoszących się z chorych zw ierząt n a ludzi i odw rotnie z ludzi n a zw ierzęta, n a b ie ra z k aż­

dym dn iem w iększej w agi. C iągły bow iem po­

stęp w iedzy lek arsk iej i w e te ry n a ry jn e j wciąż ujaw n ia niezn an e dotychczas jed n o stk i choro­

bowe, k tó ry c h źródłem zakażenia są zw ierzęta dom owe i dzikie, w te n czy in n y sposób zw ią­

zane z by to w aniem człow ieka.

Poru szenie w ty m a rty k u le sp ra w y groźnego schorzenia odzw ierzęcego m a n a celu, poza p rzed staw ien iem ciekaw ych ogólnobiologicz- nych dan y ch n a ten tem a t, p rzed e w szystkim zw rócenie uw agi szerokim rzeszom p rzy ro d n i­

ków n a w ażność zag ad n ien ia zoonoz. C horoby odzw ierzęce — zoonozy, z k tó ry m i każd y sty k a się bardzo często w życiu codziennym , podobnie jak w ogóle w szelkie fa k ty pow szechnie w y stę ­ pujące, n ie zaw sze tra f ia ją do naszej św iadom o­

ści, gdy nie zw rócim y n a nie uw agi. I w łaśnie a rty k u ł te n m a być sygnałem k ie ru ją c y m uw agę p rzy ro d n ik a n a ciekaw e zagadnienie, k tó re do­

wodzi w sposób ja sk ra w y jedności św iata oży­

wionego, jedności św iata i środow iska zw ierzę­

cego ze społecznością ludzką.

W śród chorób odzw ierzęcych pow ażne m ie j­

sce z a jm u ją in w a z y jn e (pasożytnicze) zoonozy, któ ry ch jask ra w y m p rzy k ład em je s t w łaśnie toksoplazm oza.

Toksoplazm oza je s t chorobą „m ło dą“. Ja k k o l­

w iek bow iem b ad an ia n ad w y w o łu jący m ją p a ­ sożytem prow adzone są ju ż od 50 lat, to jed n ak dopiero w o statn im dziesięcioleciu schorzenie to opracow ano nieco dokładn iej. G dy w ro ­ ku 1900 L a v e r a n w y k ry ł n a Ja w ie u ptak ó w nieznane dotychczas pierw o tn iak i, nie p rzy p u sz­

czał zapew ne, że odkrycie jego będzie m iało rów nież p rak ty c zn e znaczenie. W te n sposób

„narodził się“ d la św ia ta naukow ego „n o w y “ g a tu n e k p ierw o tn iak a, k tó ry w k rótce znalezio­

n y rów nież przez praco w n ik ó w In s ty tu tu P a ­ ste u ra w T unisie u m ały c h gryzoni północno- afry kańskich , n a z w a n y został T o xoplazm a gon- dii. Od tego czasu coraz liczniej p o jaw ia ją się opisy toksoplazm zn a jd y w an y c h przez różnych badaczy u ro zm aity ch kręgow ców , a w ięc ssa­

ków, ptaków , gadów i płazów . Z n ajdow ane p ierw o tn iak i pasożytnicze o trzy m y w ały od sw o­

ich odkryw ców ro zm aite nazw y. J a k się jed n ak później okazało, w szystk ie te opisy dotyczyły tego sam ego ro d za ju p ierw o tn iak a . T ak więc dzisiaj uw aża się, że toksoplazm y w y stęp u jące u ssaków a p raw dopodobnie i ptaków , należą do jednego ro d za ju i dlatego ok reślam y je rodza­

jow ą n azw ą T oxoplazm a.

S p ra w a nowego pasożytniczego pierw otn iaka, in te re su ją c a początkow o zoologów, w eszła w krótce w zakres zain tereso w ań m ed ycy ny w e­

te ry n a ry jn e j. Ju ż bow iem w 1910 ro k u stw ie r­

dzono toksoplazm y w u stro ju psa, później za­

obserw ow ano in w azję tego pasożyta u kotów, owiec, św iń, gołębi, drob iu i in n y ch zw ierząt dom ow ych. W reszcie nieco później zaczyn ają się pojaw iać opisy tego p asożyta w u s tro ju czło­

w ieka. Po raz p ierw szy opisał t o k s o p l a z ­ m o z ę — chorobę w y w o ływ an ą przez tokso­

plazm ę u człow ieka — czeski o ku lista J a n k u w 1932 r. B ył to jed n a k odosobniony przypadek, k tó ry n ie zdobyw szy sobie rozgłosu, u to n ął w niepam ięci. T ak w ięc dopiero w lata ch 1937— 1938 om aw iane schorzenie w eszło w o r­

b itę zain tereso w ań m edy cy ny dzięki pracom am eryk ańsk ich b adaczy S a b i n a , O l i t z k y ’- e g o, W o l f a , C o v e n a i P a i g e ’a. U czeni ci w yosobnili z m ózgu k ró lik a toksoplazm y i zba­

dali częściowo ich w łaściw ości m etod am i labo­

ra to ry jn y m i, a n a stę p n ie po raz p ierw szy w h i­

sto rii w yizolow ali z m ózgu zm arłego dziecka ży­

w y zarazek. O trzy m any w te n sposób szczep ży­

w ej toksoplazm y udało się w spo m nian ym uczo­

n ym hodow ać n a zw ierzętach lab o rato ry jn y ch . U m ożliw iło to w y k azan ie identyczności zarazka pochodzącego z chorego dziecka z toksoplazm a­

m i obserw ow anym i u zw ierząt. Od te j chw ili każdy ro k p rzynosi coraz liczniejsze p race do­

św iadczalne, la b o ra to ry jn e i kliniczne n a tem at toksoplazm y, k tó rą rozpoznaje się obecnie coraz częściej u ludzi.

P row adzone do 1938 r. b ad an ia nad toksoplaz­

m ozą w yk azały niezbicie, że należy schorzenie to tra k to w a ć jako chorobę odzw ierzęcą, a sam zarazek — jako groźnego p aso ży ta bip ato gen- nęgo.

P o sta ra jm y się w ięc prześledzić w szystko to, co dzięki w ytężonej p ra c y w ielu uczonych u d a­

ło się już poznać z ta je m n ic życia sam ej tokso­

plazm y i jej w spółżycia z u stro ja m i lud zi i zw ie­

rząt.

Toksoplazm a je s t w ięc p ierw o tn iak iem o nie ustalo n y m jeszcze w sy stem aty ce zoologicznej m iejscu i o nie zb ad an y m d o tąd cyk lu rozw o­

jow ym . W u stro ja c h żyw icieli (ludzi i zw ierząt) k ry je się on w e w n ątrz kom órek żyw iciela, albo poza nim i. B y tu jąc e pozakom órkow o toksoplaz­

m y są p ie rw o tn iak a m i różnokształtnym i, o zm ienn ym zary sie kom ó rk i — od okrągłego do półksiężycow atego. O pisany pasożyt osiąga długość 4— 7 m ikronów , p rzy szerokości 2— 4 m ikronów . W kom órce pasożyta w yróżnić m oż­

n a zaródź (protoplazm ę) i su b stan cję jądro w ą,

(11)

k tó ra w y d a je się być p ozbaw iona b ło n y ją ­ d row ej.

J a k w y n ik a z dotychczasow ych b ad ań , tokso­

p lazm a je s t raczej p aso żytem w e w n ątrzk o m ó r­

kow ym . N ie d a je się bow iem hodow ać n a ża­

d n y ch sztucznych pożyw kach p o zb aw io ny ch ży­

w ych kom órek.

W u s tro ju żyw iciela pasożyt o siedla się n ie­

m al w e w szystkich k o m órkach. S p o ty k a się go je d n a k najczęściej w k o m ó rk ach n a ­ rządów m iąższow ych (śledziona, w ą tro b a , nerki), w p ę c h erz y ­ kach p łu c n y c h oraz w k o m ó rk ach ośrod­

kow ego i obw odow e­

go u k ła d u n e rw o w e ­ go (mózg i rd z e ń k rę ­ gowy).

Ż y jące w e w n ątrz k om ó rek żyw iciela tok so plazm y n a m n a - ża ją się p rze z k ilk a ­ k ro tn y podział. W te n sposób p o w stałe no w e po ­ kolenie pasożytów , po zniszczeniu k o m ó rk i ży­

w iciela, w y sy p u je się do p rz e s trz e n i m iędzy k o­

m órkow ych, ab y zaatak o w ać now e kom órki.

O pisany proces n a m n a ż a n ia się p aso ży ta p rz y ­ p o m in a żyw o schizogonię zarodźca zim nicy.

N iek iedy je d n a k w ie lo k ro tn y podział p aso ży ta

nie p ro w ad zi do zak ażen ia n a stę p n y c h kom órek, a n am n ożo n e p a so ży ty p ozostają w ty c h sam ych ko m ó rk ach żyw iciela. W d o tk n ię te j ta k ą w zm o­

żoną in w a z ją toksoplazm kom órce zaródź i ją ­ d ro u le g a ją zniszczeniu, w n a stę p stw ie czego z n a jd u ją c e się w e w n ą trz liczne toksoplazm y otoczone są w k o ń cu je d y n ie b ło n ą k om órkow ą daw nej k o m ó rk i żyw iciela. P o w sta ją w te n spo­

sób ja k g d y b y o torb io n e kolonie pasożyta,

w k tó ry c h ro lę to re b k i sp e łn ia ją bło ny k om ór­

kow e zniszczonych p rzezeń kom órek żyw iciela.

P o ja w ien ie się tak ic h otorbio nych kolonii w sk a z u je n a w y tw o rz e n ie się w u s tro ju sta n u ró w now ag i m iędzy p asożytem a żyw icielem . R ów now aga t a p o w staje n a sk u tek dostatecz­

nego n a sile n ia re a k c ji o b ro nn y ch u s tro ju żyw i­

ciela, w y sta rc z a ją c y ch do z n e u tralizo w an ia ak ­ ty w ności pasożytów . T aki s ta n rów now agi m oże trw a ć b ard zo długo, a p aso ży ty u k ry te w orga­

nizm ie żyw iciela n ie przy no szą tem u o statn ie­

m u w idocznych szkód. Z chw ilą jed n ak , gdy na sk u te k n iez n a n y c h bliżej czynników , zjadliw ość pasożytów zw iększy się, w te d y u a k ty w n io n e to ­ ksoplazm y opuszczają to re b k i i a ta k u ją now e k om ó rk i żyw iciela, co pro w adzi do w y stąpien ia u niego objaw ów toksoplazm ozy.

O pisane fra g m e n ty rozw o ju toksoplazm nie z a m y k a ją pełnego cy k lu życiow ego ty c h pasoży­

tów. N ie ste ty p e łn y rozw ój om aw ianych paso­

ży tn iczy ch p ierw o tn iak ó w n ie został jeszcze po­

znany. B ad an ia o statn ich la t pro w adzo ne w Polsce przez le k a rz a w e te ry n a ­ ry jn e g o d ra Z. K o z a r a i jego w spółpracow ników w In sty tu c ie M edycyny M orskiej i T ro p ik aln ej nad w rażliw o ścią toksoplazm y n a działan ie czynników z e w n ę trz n y c h w sk a z u ją n a p raw d o p o d o b ień stw o is t­

n ien ia postaci p rz e trw a l- nikow ych. W spom niane

b a d a n ia w y m a g a ją jeszcze uzup ełn ień , k tó re do­

p ro w a d z ą n iew ą tp liw ie do pełnego ro zw ik łania zag ad k i cy k lu rozw ojow ego toksoplazm .

M ając ta k n ie p e łn y obraz biologii p asożyta — n ie s te ty toksop lazm a m a jeszcze w iele n ie od­

k ry ty c h p rze d okiem człow ieka taje m n ic — p o ­ s ta ra jm y się prześledzić jego działalność choro­

bo tw ó rczą w organ izm ach lud zi i zw ierząt.

Toksoplazm oza je s t schorzeniem coraz czę­

ściej stw ie rd z a n y m u ludzi. U sad aw ianie się za­

raz k a w e w szy stkich tk a n k a c h i n a rz ą d a ch jest pow odem , iż o b jaw y schorzenia są nietypow e, tru d n e do klinicznego rozpoznania. Z arazek znalazłszy się w u s tro ju żyw iciela w ę d ru je praw d o p o d o b n ie do różny ch tk a n e k i n arządów w ra z z k rw ią. Być może, że toksoplazm y m ogą w ęd ro w ać czynnie w u s tro ju żyw iciela, pom i­

ja ją c w y g o d n y śro d ek lokom ocji — krw iobieg.

T ak czy inaczej zarazk i szybko d o cierają do ko ­ m ó rek ciała żyw iciela położonych w ró żn ych je ­ go tk a n k a c h i n a rząd ach . In w a z ja pasożyta je ­ d n a k p ro w o k u je u stró j żyw iciela do u ru c h o ­ m ie n ia jego m ech an izm u obronnego. P o w sta ją ­ ce w k ró tk im czasie ciała odpornościow e p rz e ­ n ik a ją z łatw ością do w iększości tk an ek , nisz­

cząc u k r y te w n ich p aso ży ty lu b zm uszając je do u tw o rz e n ia opisany ch ju ż otorb io n ych ko ­ lonii, chw ilow o ja k w iem y n ieczy n nych choro­

botw órczo. N ie w szędzie je d n a k w y p rod uk ow an e

R ys. 1. P a s o ż y ty b y tu ją c e p o za k o m ó r k o w o w u s tr o ju

ż y w ic ie la

R ys. 3. P o w s ta w a n ie o to rb io n y c h k o lo n ii

R y s. 2. W e w n ą tr z k o m ó r k o w o le ż ą c y p a s o ż y t w c za s ie p o d zia łu (sch izon t)

(12)

przez żyw iciela ciała odpornościow e m ogą ła­

tw o przen ik nąć. T kanką, do k tó re j stosunkow o tru d n o ciała te p rz e n ik a ją je s t p rzed e w szystkim ośrodkow y u k ła d nerw ow y . D latego też n ajczę­

ściej tu ta j w łaśnie zarazek w y w iera swój n a j­

bardziej chorobotw órczy w pływ . P o ja w ia ją się więc zap alen ia m ózgu i opon m ózgow ych z sze­

regiem p ow ik łań ty c h schorzeń. Toksoplazm oza a ta k u je też p raw ie zaw sze n arz ą d w zroku. Na sk u tek działania jadó w pasożytniczych przycho­

dzi m ianow icie do zap alen ia n e rw u w zrokow e­

go, zanik u gałki ocznej i szeregu in n y ch zm ian chorobow ych w obręb ie oka.

O pisane zm iany chorobow e o b serw uje się zw ykle w p rzeb ieg u toksoplazm ozy u dzieci.

Osoby dorosłe, rów nież zap ad ające n a om aw ia­

ne schorzenia, często w y k a z u ją in n y jego p rz e ­ bieg. U dorosłych m ianow icie n a p la n pierw szy w p rzeb ieg u toksoplazm ozy, w y su w ają się ob­

jaw y przy p o m in ające zap alenie p łu c lu b z ab u ­ rzenia żołądkow o-jelitow e. O becnie np. coraz

częściej stw ierd zan ą p rzy czy n ą zap alen ia w y ­ ro stk a robaczkow ego b y w a toksoplazm oza. Róż­

norodność p rzeb ieg u schorzenia u ludzi jest ta k w ielka, o b jaw y chorobow e dotyczące roz­

m aity ch n arząd ó w (serce, n erk i, skóra) ta k licz­

ne, że niesposób tego zag ad n ien ia szerzej na ty m m iejscu poruszać. Podk reślić ty lk o należy, że ta k różn orod n y p rzeb ieg schorzenia nasuw a w ielkie tru d n o ści w jego rozpoznaniu.

Toksoplazm oza p rzeb ieg a u lu d zi ostro lub przew lekle. N ajczęściej jed n ak , zwłaszcza u do­

rosłych, sp o ty k am y zakażenie bezobjaw ow e.

W ówczas zarazek w y stę p u ją c y w u s tro ju żyw i­

ciela pod p ostacią otorbio ny ch kolonii, jako chw ilow o nieczynny, nie w y w o łu je procesu cho­

robowego. T aki sta n bezobjaw ow ego zakażenia może trw a ć bardzo długo, n a w e t la ta całe. M a­

m y więc w ty m w y p a d k u do czy nienia z nosi­

cielstw em zarazka. N ie w iem y jed n ak , czy zaka­

żony bezobjaw ow o ch ory w y d a la n a zew nątrz w ty m czasie u ta jo n e w n im toksoplazm y, a za­

tem czy zakażeni bezobjaw ow o ludzie są siew ­ cam i zarazka.

W spom niane nosicielstw o, zaw sze groźne z uw agi na m ożliw ość u zjad liw ien ia się zarazka i pow stanie n a sk u te k tego choroby, stanow i szczególne niebezpieczeństw o dla kobiet. W cza­

sie bow iem ciąży n a sk u te k zachodzących w u s tro ju k o b iety zm ian w p rzem ian ie m aterii, otorbione kolonie pasożytów ro zp a d a ją się, a p a ­ sożyty a ta k u ją p rzed e w szystkim m łody, rozw i­

ja ją c y się o rganizm płodu. P ro w ad zi to zw ykle do poronienia, a n a w e t w p rzy p a d k u odbycia się no rm aln eg o porodu, dziecko rodzi się z w ro ­ dzoną toksoplazm ozą, k tó ra je s t n iem al zawsze p rzy czy n ą jego śm ierci.

O drogach i sposobach szerzenia się tokso­

plazm ozy do dzisiaj n iew iele w iem y. Z aledw ie dośw iadczenia o sta tn ic h dw óch la t rzu c a ją pew ­ ne św iatło n a te sp raw y . N iem niej trz e b a jesz­

cze w iele w ytężonej p racy , ab y rozw iązać to tak w ażn e zag adnienie. T a k w ięc w iem y n a pew no,

że w czasie ciąży płód zakaża się od m a tk i — nosicielki zarazków . J a k się jed n a k to zakaże­

nie odbyw a? J a k pasożyty p rze n ik ają poprzez łożysko do płodu — n ie ste ty jeszcze n ie w iem y.

O statnio przeprow adzone w Polsce dośw iadcze­

nia w skazu ją n a m ożliw ość zakażenia n a drodze pokarm ow ej i oddechow ej. T łum aczyłoby to w iele zagadkow ych dotychczas sp ra w z dziedzi­

n y epidem iologii schorzenia. W spom niane je ­ dnak p race dośw iadczalne w y m ag ają dalszych uzupełnień. P odobnie sp raw a przenoszenia to­

ksoplazm y przez staw onogi pasożytnicze (klesz­

cze, ow ady kłujące) nie jest dotychczas dokła­

dnie zbadana, choć w iele p rzem aw ia za m ożli­

w ością tej drogi zakażenia.

W ty m stan ie ubogiej jeszcze w iedzy o tokso­

plazm ozie przypuszczać należy, że szerzy się ona w ielom a drogam i.

Z biornikiem zarazka, ja k pow iedzieliśm y na w stępie, są liczne zw ierzęta dom ow e i dzikie.

P odobnie jak u lud zi p rzeb ieg toksoplazm ozy u m łodych zw ierząt b y w a cięższy niż u s ta r ­ szych. Z m iany chorobow e pow stające n a sk utek chorobotw órczego działan ia paso żyta w u s tro ­ jach różnych zw ierząt są różnorodne, dotyczące podobnie jak u człow ieka w ielu n arządów w e­

w nętrzn y ch . N ie om aw iając szczegółowo tych zm ian zajm ijm y się raczej in n ą stro n ą zagadnie­

nia toksoplazm ozy u zw ierząt. S p ójrzm y uw aż­

nie n a otaczające nas zw ierzęta i sp ró b u jm y ustalić, skąd grozi n a m niebezpieczeństw o. O ka­

zuje się, że znaczną ilość zw ierzyn y łow nej (np. zające) oraz szereg dzikich gryzoni ( w tej liczbie i szczur) — to niebezpieczni nosiciele zarazka, nosiciele często nie w y k azu jący o b ja­

wów chorobow ych. U w aga, k tó rą w tej chw ili zrobiliśm y, m a w ielk ie znaczenie prak tyczne.

F ak t, że dzikie zw ierzęta łow ne lu b blisko się z nam i sty k a ją ce (m yszy i szczury) są znacznym zbiornikiem zarazka, u tru d n ia w w ielkiej m ie­

rze zw alczanie choroby. N ie m ożna przecież zniszczyć zbiornika zarazy w y b ijają c w szystkie zw ierzęta. R ozw iązania w ięc p ro b lem u w alki z toksoplazm ozą szukać n am w y p a d n ie gdzie in ­ dziej. Rów nocześnie zw rócić należy uw agę, że

silne stosunkow o zakażenie toksoplazm ozą zw ierzy n y łow nej je s t g roźn ym niebezpieczeń­

stw em zakażenia dla m yśliw ych i służby leśnej.

Z w ierzęta dom ow e są tak że niebezpiecznym dla człow ieka siedliskiem zarazków , p rz y czym szczególną rolę w p rzen oszen iu toksoplazm ozy n a człow ieka w y d a je się spełniać nasz poczci­

w y pies. P sy bow iem często o kazu ją się nosicie­

lam i z a razk a toksoplazm ozy, c h o ru ją n a nią i niew ątp liw ie ro zsiew ają zarazki w n a jb liż ­ szym otoczeniu człow ieka.

O statnio stw ierdzo ne w Niem czech częste za­

k ażen ie toksoplazm ozą lu dzi sty k a ją cy c h się z psam i (ich w łaściciele oraz lek arze w e te ry n a ­ ry jn i z a jm u ją c y się leczeniem psów) w skazu ją n a n iew ą tp liw ą ro lę psa, jak o siew cy zarazy.

N ależy p rzeto zw rócić baczniejszą uw agę na w szelkie choroby psów o nieu stalo n ej bliżej

(13)

przyczynie. P a m ię ta jm y , że częstokroć n iew in ­ nie w y g lą d a ją c e schorzenie naszego p sa okazać

się m oże g ro źn ą dla n as toksoplazm ozą. C ieka­

we, że w w ie lu w y p ad k ach zd aw ałob y się dość typow o n a w e t p rzeb iegającej nosów ki, s tw ie r­

dzono jak o przy czyn ę schorzenia in w azję om a­

w ian y ch przez n as toksoplazm .

N ie zagłęb iając się w szczegóły p oruszanego tem a tu , a op ierając się je d y n ie n a p o d a n y m już m a te ria le p o d k reślam y , że toksoplazm oza jako choroba odzw ierzęca grozi p rze d e w szystkim ty m ludziom , k tó rz y z ty c h czy in n y c h w zglę­

dów sty k ać się m uszą bliżej ze zw ierzętam i.

One bow iem są w łaściw ym zb io rn ik iem zarazk a i one go rozsiew ają. S tw ierdzo n o p o n a d w szelką w ątpliw ość, że dom ow e zw ierzęta w y d a la ją za­

razek w raz z m oczem , k ałem i m lekiem .

W ko ńcu trz e b a po d k reślić zaw odow y ch a­

r a k te r om aw ianego schorzenia. Toksoplazm oza, w sk a z u ją n a to b a d a n ia o sta tn ic h lat, to scho­

rzen ie zaw odow e w p ierw sz y m rzędzie lek a rzy w e te ry n a ry jn y c h , a d alej hodow ców , rolników , leśników , rzeźników , ra k a rz y itd.

A czkolw iek w iadom ości dotychczasow e na te m a t toksoplazm ozy są b ard zo skąpe, to je d n a k w y tężo n a p rac a uczonych zarów no w E u ro p ie ja k w in n y ch k ra ja c h ro k u je n ad zieje, że w k ró t­

ce poznaw szy d o k ładniej sam ego p aso ży ta oraz

w y w o ły w an e przez niego schorzenie — człowiek zn ajdzie skuteczn ą b ro ń zabezpieczającą go p rz e d jeszcze je d n ą jak że groźną chorobą od- zw ierzęcą — toksoplazm ozą. Że n adzieje nasze n ie są płonne, że isto tn ie m ożem y spodziew ać się pom yślnego rozw iązania trap iąceg o nas za­

gad nienia, w sk azu je posiadan ie ju ż przez spec­

jalistó w w tej dziedzinie sk u tecznych m etod rozpoznania sch orzen ia u ludzi i zw ierząt, m e­

to d s ta le ulepszany ch . A rozpoznanie choroby to p ierw sz y i zarazem n ajw ażn iejszy k ro k do je j zw alczenia.

P rz y k ła d toksoplazm ozy dowodzi, że na w ie­

lu odcinkach ścisła w sp ó łp raca m ed ycy ny lu dz­

kiej i w e te ry n a ry jn e j je s t koniecznością, z dnia n a dzień n a b ie ra ją c ą szczególnego znaczenia.

J e d n y m z tak ic h odcinków w spó łpracy je st p a ­ razy tolo gia, k tó re j rozw ój je s t nie do pom yśle­

n ia znów bez ścisłej w sp ó łp racy szeregu p rz y ­ ro d nik ów in n y ch specjalności. T ylko bow iem na drodze ścisłej w spó łpracy różnych dyscyplin n a u k o w y ch m ożna dojść do w yników u sp ra w ie ­

d liw iający ch nasze słuszne p rzek onan ie o roli n au k i, k tó ra p o w in n a — w p ro w adzając w życie sw e zaczerp n ięte z te o rii i p ra k ty k i now e zdo­

bycze — zm ieniać sta le n a lepsze w a ru n k i b y tu człow ieka.

TA D EU SZ JA C Z E W SK I (W arszaw a)

O d k rycie n o w e g o p r z e d sta w ic ie la ż y j ą c y c h r y b t r z o n o p ł e t w y c h

N a ro k n iesp e łn a p rze d w y b u c h e m o statn iej w ojny, 22 g ru d n ia 1938 r., o k ilk a m il m o rsk ich n a zachód od niew ielk iego p o rtu p ołu d n io w o ­

afry k ań sk ieg o E ast L ondon złow iono niesp o­

dzianie w O ceanie In d y jsk im ry b ę n a le ż ą cą do po d g ro m ad y ry b trz o n o p łetw y c h (C rossoptery- gii), uw ażan ej do owego o d k ry cia za w ygasłą jeszcze w o kresie k redo w ym . N ie ty lk o bow iem nie zn ano n ależących do te j g ro m a d y g a tu n ­ ków żyjących, ale n ie zn a jd y w an o n a w e t form k o p aln y ch w sk ałach późniejszych niż m ezozo- iczne. W arto p rz y ty m przy pom n ieć, że ry b y trz o n o p łetw e stan o w ią g ru p ę b ard zo in te re s u ­ jące ze stan o w isk a ogólno-ew olucyjnego, gdyż w łaśn ie od jed n ego z ich szczepów w połow ie m n iej w ięcej e ry paleozoicznej w zięły początek p ierw sze płazy, a z atem sta n o w iły one g ru p ę w yjściow ą d la w szystkich późn iejszy ch k r ę ­ gow ców lądo w ych . Nic też dziw nego, że od k ry cie żyjącego p rzed staw iciela ry b trz o ­ n o p łetw y ch w r. 1938 w yw o łan o pow szechne z ain tereso w an ie jak o w y d a rz en ie zoologiczne p ierw szorzędn ej w agi. R y b a ta zo stała opisa­

n a przez ichtio log a p o łu d n io w o -afry k ań sk ieg o J. L. B. S m i t h a , prof. u n iw e rs y te tu w G ra- ham stow n , pod n azw ą L a tim e ria chalum nae i z b a d an a o tyle, o ile to m ogło być m ożliw e n a

p o d staw ie jedynego, bardzo n iek o m p letn ie za­

chow anego o k a z u 1. N iestety bow iem , w m a­

ły m p ro w in cjo n a ln y m m uzeu m p rzyrod niczym w E ast L ondon nie zdołano, czy też nie um iano okazu, o trzy m an eg o z resztą ju ż w stan ie częścio­

wego rozk ładu , zakonserw ow ać w sposób odpo­

w iedni do b a d ań anatom icznych. S p reparo w ano go w postaci okazu w ypchanego, p rzy czym poza czaszką u ra to w a ła się ze szkieletu ty lk o część pasa barko w ego i sam ogonow y koniec k ręg o ­ słupa. N a rz ąd y w e w n ętrzn e, k tó ry c h zbadanie b y ło b y ta k w ażne i ciekaw e pod w zględem po- ró w naw czo -an atom iczny rn i filogenetycznym , p rz e p a d ły bezpow rotnie.

C zy teln icy W szech św iata dow iedzieli się o od­

k ry c iu la tim e rii z d u ży m opóźnieniem spow o­

d o w an y m okresem w o jn y i okup acji h itle ro w ­ skiej w Polsce, gdyż dopiero w r. 1947 n a ła ­ m ach naszego czasopism a u k azał się odpow iedni

a rty k u ł pro f. d ra H. S z a r s k i e g o 2. T ym cza-

1 J. L. B. S m i t h , A L iv in g F ish o f M esozoic T y p e ; N a tu rę, L on d on , 143, 1939, n r 3620, str. 455— 456, 1 rys.

J. L. B. S m i t h, A liv in g C o e la c a n th id fish fr o m S o u th A fric a ; T rans. R. Soc. S. A fr., C ape T ow n, 28, 1939, str. 1— 106, 19 rys., 44 tab l.

2 H. S z a r s k i , S en sa cyjn e o d k ry c ie zoologiczn e, W sz e c h św ia t, K ra k ó w 1947, str. 219 i 253, 1 rys.

(14)

R ys. 1. L a tim e r ia ch a lu m n a e S m ith

sem jed n a k n iezw y k łą tą ry b ą zajm ow ała się n a u k a dalej. Zbadano, co się dało, n a podstaw ie niekom pletnego m a te ria łu z jej osteologii, p rz e ­ prow adzono po ró w nanie z k o p alny m i p rze d sta ­ w icielam i trzo n o p łetw y ch , opisano dokładnie budow ę łusek itp. Z n an y radziecki biolog i ich­

tiolog L. S. B e r g w now ym sw ym opracow a­

n iu ogólnego u k ład u system atycznego ry b z ro­

ku 1940 u tw o rzy ł dla la tim e rii osobną rodzinę Latim eriidae w obrębie ry b trzonopłetw ych.

Rów nocześnie prof. J. L. B. S m i t h nie za­

nied byw ał przez o sta tn ie 14 la t sta ra ń , by uzy­

skać now y m a te ria ł dotyczący ty ch osobliwych ryb. Jeszcze w początku r. 1939 w czasie p o bytu w E ast London przep ro w ad ził on liczne rozm o­

w y z m iejscow ym i ry b ak a m i i znaw cam i ry b m orskich, by dow iedzieć się, czy czasem podo­

b ne ry b y nie b y ły ju ż kiedy ś poprzednio poła­

w iane. Je d e n z tam te jszy c h dośw iadczonych w ęd k arzy -am ato ró w opow iedział m u wówczas, że około r. 1933 znalazł raz tak ą rybę, tylko znacznie w iększą — a la tim e ria m iała, jak w ia­

domo, 1,5 m długości — m artw ą, w yrzuconą przez fale n a brzeg w odludnej okolicy na w schód od E ast London. U derzony niezw ykłym w yglądem ry b y chciał ją zabezpieczyć, ale za­

n im sprow adził pom oc, bo sam nie m ógł z pow o­

du w ielkości ry b y dać rady, n a stą p ił przypływ i m orze zm yło tru p a . O pierając się n a tej in fo rm acji prof. J. L. B. S m i t h odbył oso­

biście w ciągu szeregu la t w iele długich w ędró­

w ek po południo w o -afry kańsk ich w ybrzeżach O ceanu Indyjskiego, zw łaszcza po m iejscach odlud ny ch i m ało uczęszczanych, p rze p ro ­ w adził niezliczone rozm ow y z rybakam i i z m ieszkańcam i nad m orsk ich osad, ale n iestety , bez żadnego pow odzenia. W ydał on rów nież specjalne ulotki w k ilk u językach z od­

pow iednim ry su n k ie m i rozpow szechniał je w szelkim i sposobam i w śród ry b ak ó w w schod­

nich w ybrzeży A fry k i i sąsiednich w ysp. W arto tu zaznaczyć, że w szystkiego tego m u siał prof.

J. L. B. S m i t h dokonyw ać p ry w a tn ie , w ła ­ snym i środkam i, bez żadnej pom ocy ze stro n y jakiejk olw iek in sty tu c ji czy instancji, co jest bardzo ch arak te ry sty c z n e dla sy tu a c ji nauk i w k ra ja c h kapitalistycznych.

O kazało się jed n a k w końcu, że ow a akcja ulotkow a prof. J. L. B. S m i t h a d ała pożąda­

ne w yniki. 20 g ru d n ia 1952 r. pew ien m iejsco­

w y ry b a k arab sk i złow ił p rz y brzegu w yspy A n jouan należącej do A rch ipelag u K om orskie- go, n a zachód od M adagaskaru, pod 12° 15’ szero­

kości południow ej i 44° 33’ długości w schodniej now y okaz ry b y trzo n o p łetw ej. R yba złap ała się ty m razem n a w ędkę z p rz y n ę tą w postaci m niejszej rybki, w odległości około 200 m od brzegu, n a głębokości około 15 m, w m iejscu o dnie skalistym . L a tim eria b y ła w sw oim cza­

sie złow iona w łokiem n a głębokości około 70 m, ale prof. J. L. B. S m i t h n a po dstaw ie jej b u ­ dow y w ypow iedział już w ów czas przypuszcze­

nie, że w łaściw ym ty p em siedliska tego rodzaju ry b m uszą być raczej n iez b y t głębokie wody o sk alisty m c h a ra k te rz e dna.

R ys. 2

P o łu d n io w a A fry k a i p o - łu d n io w o -za ch o d n . część O ceanu In d y jsk ieg o . L i­

te r y L i M w k ó łk a ch ozn aczają m ie jsc a z ło ­ w ie n ia L a tim e r ia c h a lu ­ m n a e i M a la n ia a n jo u -

an a e

(15)

Ó w ry b a k z w y sp y A n jo u a n zaniósł sw ą zdo­

bycz n a d ru g i dzień n a ry n ek , ja k to zw y k ł b y ł czynić, i ta m została ona przez jed n eg o z m iesz­

kańców , k tó ry znał u lo tk ę pro f. J . L.

B. S m i t h a , rozpoznana i w sam ą p o rę u ra ­ to w an a przed p o ćw iartow an iem i ro zsp rzeda- n iem po k a w a łk u n a spożycie. W b ra k u in n y ch śro d ków k o n serw acji zasolono p ro w izo ry cz­

nie okaz za ra d ą k a p ita n a pew n eg o szku- n e ra i zaw iadom iono a u to ra ulotek , w k tó ry c h zresztą m iędzy in n y m i w yznaczona b y ła n a g ro ­ da po 100 fu n tó w za złow ienie dw óch p ie rw ­ szych okazów ow ych ciekaw ych ry b . G dy prof.

J. L. B. S m i t h p rzy b y ł n a m iejsce sam olotem , zastał ry b ę w p ra w d z ie dość m ocno uszkodzoną przez nacięcia, ja k ie porobiono p rz y soleniu, ale n a ogół w n iezłym stanie, a n a d to n a w e t p on a- strz y k iw a n ą fo rm alin ą, k tó rą udało się w m ię-

zn ane od daw n a i dość w idocznie dobrze m ie j­

scow ym ry b ak o m ta k długo pozostaw ały n ie­

zn ane nauce. A nalogicznych przykładów m ożna b y z re sz tą p rzyto czy ć w ięcej.

R yba trz o n o p łetw a z w y sp y A n jou an została opisana przez J. L. B. S m i t h a pod nazw ą M alania anjouanae jak o p rzed staw icielka nie ty lk o now ego g a tu n k u , odm iennego od L a tim e- ria chalum nae, ale n a w e t now ego ro d zaju Zło­

w iony okaz b y ł sam cem i m iał 1,385 m długości.

Od L a tim e ria chalum nae różnił się n a pierw szy ju ż r z u t oka b rak ie m pierw szej p łetw y g rzbie­

tow ej. Co p ra w d a prof. J. L. B. S m i t h nie w y k lu cza m ożliw ości, że te n w łaśn ie okaz m ógł stra c ić tę p łetw ę w w y n ik u jakiegoś zran ien ia w m łodości, gdyż w m iejscu, gdzie p łe tw a ta po w in n a b y się znajdow ać, m ożna było zauw a­

żyć ja k b y rod zaj z astarzałej blizny. P łe tw a ogo-

R ys. 3. M a la n ia a n jo u a n a e S m ith

dzyczasie zdobyć. Co ciekaw sze jed n a k , m ie j­

scowi ry b a c y podali, że ry b y tego g a tu n k u z n ają dobrze i że po p a rę tak ic h sztu k łow i się corocz­

nie w ta m ty c h okolicach. Są one p rzez spożyw ­ ców cenione d la bardzo tłu steg o m ięsa. O św iad­

czyli oni rów nież, że z n a ją jeszcze jed en , m n ie j­

szy g a tu n e k p odobnych ryb . M ożna w ięc m ieć nadzieję, że u d a się p raw d o p o d o b n ie niedługo uzyskać w ięcej św ieżych okazów ż y ją c y c h obec­

nie ry b trz o n o p łetw y c h do p rze p ro w ad zen ia w szelkich niezb ęd n y ch b a d a ń n au k o w y ch , skoro n a tra fio n o ostatecznie, ja k się zdaje, n a je d n ą p rz y n a jm n ie j z okolic ich w ystęp o w an ia. M ożna jeszcze dodać, że ow em u ry b ak o w i a ra b sk iem u z w y sp y A n jo u a n prof. J. L. B. S m i t h w y ­ płacił rz e te ln ie p rzy obiecan e w ulo tce 100 fu n ­ tów.

P rz y sposobności w a rto p odkreślić, iż okolicz­

ności złow ienia now ego okazu ry b y trz o n o p łe t- w ej rz u c a ją ja sk ra w e św iatło n a m iz e rn ą , jeśli m ożna ta k się w yrazić, s y tu a c ję n a u k i w k ra ja c h kolonialny ch. P raco w n icy n au k o w i r e k r u tu ją się ta m z n a tu r y rzeczy p rzew ażn ie spośród przed staw icieli p a ń stw a w ładająceg o d an ą po­

siadłością k o lo n ialn ą i n ie m ają, ro zu m ie się, p ra w ie żadnej isto tn ej łączności z p o g ard zan ą ludnością m iejscow ą. N ic dziw nego też, że ry b y

n o w a n ie m iała dodatkow ej p łete w k i osiowej w y stę p u ją c e j u latim e rii. D okładniejsze b a d a ­ n ia an ato m iczn e z a jm ą jeszcze p ew ien czas i na raz ie prof. J. L. B. S m i t h po dał ty lk o n a s tę ­ p u ją c e szczegóły z tego zakresu. K ręgosłup je s t w znacznym sto p n iu chrząstko w y. N ozdrzy w e­

w n ę trz n y c h n ie znaleziono. T ry sk aw k a podo­

b n ie w yk ształco n a ja k u latim e rii. P ięć łuków skrzelow ych. W jelic ie dobrze w ykształcon a za­

sta w k a sp ira ln a . O tw ó r m oczopłciow y n ieza­

leż n y od odbytu. W żołądk u złow ionej m alan ii zn a jd o w ały się szczątki ry b y około półm etro w ej długości.

P ro f. J . L. B. S m i t h w y po w iada rów nież przypuszczenie, że ż y ją c y p rzed staw iciele ry b trz o n o p łetw y c h zostaną, być może, jeszcze w y ­ k ry c i i w in n y ch okolicach oceanów , zwłaszcza tam , gdzie nie p ro w ad zi się połow ów ry back ich i gdzie w obec tego n ie było w iększych szans n a ich n a p o tk a n ie. W k ażdy m razie w szech­

s tro n n e z b a d an ie ty c h ry b rozszerzy, rozum ie się, znacznie nasze w iadom ości o rozw oju rodo­

w y m kręgow ców .

1 A F u r th e r C o e la c a n th id F ish; N atu rę, London, 171, 1953, n r 4340, str. 17— 18. — J. L. B . S m i t h, T h e seco n d C o e la c a n th ; N a tu rę, L ondon, 171, 1953, n r 4342, str.

99— 101, 2 rys.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Klonidyna jako narzędzie badawcze Dość nieoczekiwanie okazało się, że klonidy­.. na może służyć jako związek do badania, czy inne leki mogą być skuteczne

dow i znacznie się natom iast opóźniła ze w zględu, jak się przypuszcza, na zbyt suchy k lim at lub konkurencję świerka, k tóry rozprzestrzen ił się tu

Podsumowując wnioski, jakie nasuw ają się po zestawieniu ch arak tery ­ styk środowiskowych poszczególnych form, możemy przypuścić, że w Rębielicach rosły nad

sfałdowaniu kapelusza powierzchnia pokryta przez hym enium jest w ielokrotnie zwiększona, stąd ilość produkowanych zarodników przez każdy owocnik jest

nie się nowego kon-w ata mogło powtarzać się co kilkanaście m inut; niektóre aspekty naszej pracy były rzeczywiście niemiłe.. Równie

stycznych roślinności interglacjału eemskiego, porównuje się ją zazw yczaj z dobrze nam zna­.. nymi etapami rozw oju roślinności

Druk pierw szych zeszytów K o s ­ mosu B oraz Kosmosu A odbyw ał się powoli, przeciągając się na dłuższe okresy czasu, ponie­.. waż drukarnie w strzym yw ały

si się więcej, kiedy indziej — mniej, bywają okresy prawdziwych burz pyłowych, ale zawsze pewna ilość pyłu znajduje się w powietrzu i sprawia, że barwa