• Nie Znaleziono Wyników

Ma te usz Stę pień Uni wer sy tet Ja giel loń ski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ma te usz Stę pień Uni wer sy tet Ja giel loń ski"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Ma te usz Stę pień

Uni wer sy tet Ja giel loń ski

KULTURA PRYMATÓW INNYCH NIŻ CZŁOWIEK JAKO WYZWANIE DLA NAUK SPOŁECZNYCH

Ar ty kuł pre zen tu je naj now sze wy ni ki ba dań w dziedzinie kul tu ro wej pry ma - to lo gii. Je go ce lem jest włą cze nie za gad nie nia wy stę po wa nia kul tu ry u pry ma - tów in nych niż czło wiek, a w szcze gól no ści u szym pan sów, w ob ręb roz wa żań so - cjo lo gicz nych. So cjo lo go wie nie powinni i gno ro wać fak tu wy kształ ce nia się no - wej dys cy pli ny ba daw czej do ty czą cej kul tu ry. Au tor re fe ru je ro zu mie nie kul tu ry sto so wa ne przez pry ma to lo gów, przed sta wia ba da nia te re no we i eks pe ry men tal - ne nad tym za gad nie niem oraz podejmuje próbę ich oce ny.

Głów ne po ję cia: kul tu ra u szym pan sów, kul tu ro wa pry ma to lo gia, zdol no ści kul tu ro we szym pan sów.

Wstęp

Ba da nia nad pry ma ta mi in ny mi niż lu dzie (non hu man pri ma tes – NHP) są jed ną z naj bar dziej dy na micz nie roz wi ja ją cych się dzie dzin na uko wych. Nie tyl- ko dla te go, że zop ty ma li zo wa no me to do lo gię i roz sze rzo no ska lę ba dań nad jed - nost ka mi i po pu la cja mi. Ba da nia eks pe ry men tal ne są co raz bar dziej pre cy zyj ne, co raz do kład niej po tra fi my ma ni pu lo wać zmien ny mi nie za leż ny mi. Tak że dłu- go trwa łe pra ce te re no we, wy ko rzy stu ją ce me to dy kwan ty ta tyw ne, wresz cie przy- no szą sku mu lo wa ne i da ją ce się po rów ny wać wy ni ki. Roz wój stu diów nad NHP wy ni ka tak że z te go, że py ta nie o „na tu rę” pry ma tów in nych niż czło wiek sta ło się przed mio tem za in te re so wa nia nie tyl ko wą skie go gro na spe cja li stów, ale rów- nież ba da czy ana li zu ją cych ewo lu cyj ne po cho dze nie i „na tu rę” czło wie ka (por.

In gold 2006). W pro ce sie re kon struk cji dro gi ewo lu cji pro wa dzą cej do wy kształ -

Ka te dra So cjo lo gii Pra wa, Wydział Prawa i Administracji UJ, e -ma il: me ecek@o2.pl

(2)

cenia się ho mo sa piens nie po śled nią ro lę od gry wa ją – obok po rów naw czych ana- liz DNA, ba dań nad (tak że współ cze sny mi) spo łe czeń stwa mi my śli wych/zbie ra - czy, usta leń cho ciaż by ewo lu cyj nej teo rii gier oraz psy cho lo gii po rów naw czej i ewo lu cyj nej – tak że stu dia nad kul tu ro wą trans mi sją oraz nie zbęd ny mi dla niej zdol no ścia mi po znaw czy mi NHP. Dys ku sje wzbu dza pro jekt również Gre at Ape, zmie rza ją cy do praw ne go uzna nia pod mio to wo ści małp człe ko kształt nych.

Sze ro ko ana li zo wa ne są za gad nie nia po sia da nia jaź ni (np. Gal lup 1970), wo - kal nych i ge sty ku lar nych spo so bów ko mu ni ka cji (np. Vauc la ir 2003), wy stę - po wa nia em pa tii, ru dy men tar nych za cząt ków mo ral no ści (np. Flack i de Wa al 2000), pod sta wo wych in tu icji spra wie dli wo ści (np. Bro snan 2006), a tak że me - cha ni zmów roz wią zy wa nia kon flik tów u NHP (np. de Wa al 2000). Jed nak szcze gól nie in te re su ją ca dla ba da czy spo łecz nych jest ogól niej sza kwe stia do - ty czą ca wy stę po wa nia kul tu ry u naj bliż szych krew nych ewo lu cyj nych lu dzi.

Na tym ob sza rze ba dań do szło do od kryć, do wo dzą cych – jak en tu zja stycz nie za kła da spo ra cześć pry ma to lo gów – wy stę po wa nia kul tu ry, przy naj mniej u nie - któ rych NHP (np. Whi ten i in ni 1999, 2001, 2007; McGrew 2002; de Wa al 2000, 2005; Per ry 2006; por. To ma sel lo i in ni 2005; To ma sel lo i Car pen ter 2007). W efek cie wy kształ ci ła się na uka kul tu ro wej pry ma to lo gii (cul tu ral pri- ma to lo gy), a nie któ rzy opo wia da ją się na wet za wy dzie le niem tzw. kul tu ro wej pan tro po lo gii (cul tu ral pan th ro po lo gy), do ty czą cej wy łącz nie li nii Pan (Whi- ten i in ni 2003). Au to rzy pi szą cy pod sztan da rem tych dys cy plin czer pią in spi - ra cję z na uk spo łecz nych, w tym so cjo lo gii, an tro po lo gii kul tu ry i ar che olo gii, a jed no cze śnie od wo łu ją się do zoo lo gii, psy cho lo gii po rów naw czej, roz wo jo - wej oraz eto lo gii. Syn te za tych pod jeść, czy nio na pod in te gru ją cym pa ra so lem neo dar wi ni zmu, ma umoż li wić po łą cze nie prak ty ki et no gra ficz nej, ba dań nad ma te rial ny mi ar te fak ta mi i psy cho lo gicz ny mi me cha ni zma mi zwią za ny mi z trans mi sją kul tu ro wą.

Przy ta cza ne do wo dy i śmia łe kon klu zje do ty czą ce wy stę po wa nia kul tu ry u NHP, a tak że wy kształ ce nie się ko lej nej – ale już nie do ty czą cej czło wie ka, na uki zaj mu ją cej się kul tu rą – wy ma ga ją re ak cji ze stro ny na uk spo łecz nych. Ba - da cze spo łecz ni nie mo gą po mi nąć mil cze niem lub zba ga te li zo wać te go za gad - nie nia. Pra gnąc za tem włą czyć pro ble ma ty kę wy stę po wa nia kul tu ry u NHP w ob ręb ro dzi mych roz wa żań so cjo lo gicz nych chciał bym naj pierw szki co wo na - kre ślić hi sto rię re la cji po mię dzy na uka mi przy rod ni czy mi i spo łecz ny mi w ostat - nich 200 la tach oraz przed sta wić sta no wi sko uzna ją ce kul tu rę ja ko czyn nik wy - róż nia ją cy lu dzi ze świa ta zwie rząt. Na stęp nie opi szę po krót ce spo sób ro zu mie - nia po ję cia kul tu ry przez pry ma to lo gów oraz za pre zen tu ję naj waż niej sze wy ni ki ba dań te re no wych i eks pe ry men tal nych do ty czą cych kul tu ry u szym pan sów.

Do pie ro po tem bę dę mógł za sta no wić się nad tym, co mo że za ofe ro wać na ukom spo łecz nym kul tu ro wa pry ma to lo gia. Na koń cu przed sta wię krót kie pod su mo - wa nie.

(3)

Ni niej sze roz wa ża nia nie sta no wią wy czer pu ją ce go stu dium nad za gad nie - niem kul tu ry u NHP, ale ra czej ma ją na ce lu przed sta wie nie śro do wi sku zwią - za ne mu z na uka mi spo łecz ny mi naj sze rzej dys ku to wa nych kon cep cji do ty czą - cych tej te ma ty ki. Za miast pre zen to wać sze reg wy ni ków ba dań do kład niej opi- szę naj waż niej sze z nich, tak że po to, aby przed sta wić sto so wa ne przez pry ma to lo gów me to dy ba daw cze. Choć za sad ni czym ce lem pra cy jest opi sa nie sta nu ba dań pro wa dzo nych w ob rę bie kul tu ro wej pry ma to lo gii, to po dej mę tak - że te mat wpły wu tych ba dań na na uki spo łecz ne. W tym aspek cie ogra ni czę się tyl ko do pro ble ma ty ki zwią za nej z kul tu rą. Przy po mnę, że swe go cza su An drzej Mo ści skier do ko nał po głę bio nej ana li zy wpły wu od kryć do ko na nych przez pry- ma to lo gów na tra dy cyj ne so cjo lo gicz ne za gad nie nia: agre sji, kon tro li spo łecz nej oraz wy ła nia nia się mo ral no ści i więzi spo łecz nej (Mo ści skier 1998). Po nie waż ar ty kuł kie ro wa ny jest do ba da czy spo łecz nych, po zwo lę so bie rów nież na mi - ni mal ną liczbę od wo łań do – zna ne go świet nie w tym śro do wi sku – do rob ku na uk spo łecz nych, w szcze gól no ści na uk o kul tu rze i an tro po lo gii kul tu ro wej.

Ko niecz ne jest tak że za wę że nie za się gu ana liz. Przed mio tem za in te re so wa nia, po za nie licz ny mi wy jąt ka mi, bę dą szym pan sy (Pan tro glo dy tes). Zresz tą li nia Pan jest nam ewo lu cyj nie i ge ne tycz nie naj bliż sza, ga tu nek ludz ki odłą czył się od niej oko ło 6 mln lat te mu, gdy tym cza sem we wnątrz niej – szym pan sy od bo no bo (Pan pa ni scus) od dzie li ły się oko ło 2,5 mln lat te mu.

„Wiel ka fo sa” po mię dzy na uka mi spo łecz ny mi i przy rod ni czy mi

Re la cja po mię dzy na uka mi spo łecz ny mi i przy rod ni czy mi, zaj mu ją cy mi się przy ro dą oży wio ną, róż nie przed sta wia ła się w ostat nich 200 la tach. Po cząt ko wo te pierw sze mu sia ły się gać do eto su, me to do lo gii i „lo gi ki od kry cia na uko we go”

zwią za nych z bar dziej roz wi nię ty mi na uka mi przy rod ni czy mi. Nie trze ba spe cjal- nie do wo dzić wpły wu od kryć Dar wi na na twór czość „oj ców za ło ży cie li” so cjo - lo gii. Jed nak wraz z prze ło mem an ty na tu ra li stycz nym oraz an ty po zy ty wi stycz - nym, do strze że niem wy jąt ko wych wła ści wo ści „sfe ry kul tu ry, sym bo li, norm”, dro gi „hu ma ni sty ki” i „bio lo gii”, przy naj mniej dla więk szo ści przed sta wi cie li na uk spo łecz nych, ro ze szły się. Przy rod ni cy by li za ję ci od kry cia mi w ge ne ty ce, two rze niem syn te zy neo dar wi now skiej i opi sem w ade kwat nym ję zy ku ewo lu - cyj nym roz le głe go świa ta przy ro dy oży wio nej. „Hu ma ni ści” tym cza sem opi sy - wa li róż no rod ność kul tur, zło żo ność zja wisk spo łecz nych, ro lę sym bo li oraz przy czy no wą si łę kul tu ry (omnis cul tu ra ex cul tu ra). Nie za leż ność sfe ry kul tu ro - wej od bio lo gii sta ła się fun da men tal ną za sa dą in te gru ją cą na uki spo łecz ne, jed- ną z nie licz nych kwe stii, co do któ rej zna czą ca więk szość ba da czy spo łecz nych wy ra ża ła zgo dę (patrz To oby i Co smi des 1992: 24–49). Do pew ne go cza su oba śro do wi ska po zo sta wa ły na oko pa nych, sil nie strze żo nych, bez piecz nych po zy -

(4)

cjach, tym lep szych, im więk sza od le głość by ła po mię dzy ni mi. Tę sy tu ację Edward O. Wil son okre ślił ja ko „prze wle kłe Ver dun in te lek tu al nych dzie jów Za - cho du” (Wil son 1998/2002: 286). Wspo mnieć na le ży, że ta ki ob raz jest w ja kimś stop niu uprosz cze niem. Cho ciaż by be ha wio ry ści, re pre zen ta cji nur tu eko lo gicz - ne go, ma te ria li zmu kul tu ro we go oraz zwo len ni cy ogól nej teo rii sys te mów, prze- ciw sta wi li się tak wy raź nej de mar ka cji pól ba daw czych, me tod oraz nie moż no - ści przy ję cia wspól nej dla „obu świa tów” me ta te orii.

Zmia na, od czy ta na przez więk szość ba da czy spo łecz nych ja ko „nie upraw - nio ny na jazd”, zwią za na by ła z bez po śred nim za sto so wa niem neo dar wi ni zmu, nie tyl ko do ba dań za cho wań zwie rząt spo łecz nych, ale tak że do ma te rii sta no - wią cych nie gdyś wy łącz ną do me nę ba dań so cjo lo gicz nych: ko ja rze nia się w pa - ry, agre sji i wo jen, al tru izmu, ko ope ra cji, pro ce sów gru po wych, stra ty fi ka cji spo- łecz nej. W tym kon tek ście trze ba wspo mnieć o książ ce Edwar da O. Wil so na pt.

So cjo bio lo gia: No wa syn te za, któ rej ostat ni roz dział sta no wi pró bę za sto so wa - nia ge ne ty ki i bio lo gii po pu la cyj nej tak że do ba dań nad spo łecz ny mi za cho wa - nia mi lu dzi. Wy ni ka to z sze ro kie go przed mio tu za in te re so wa nia so cjo bio lo gii, któ ra do ty czyć ma „sys te ma tycz nych stu diów nad bio lo gicz ny mi pod sta wa mi wszyst kich za cho wań spo łecz nych”. Cho ciaż książ ka zna ne go en to mo lo ga, w aspek cie spo łecz ne go za cho wa nia się lu dzi, w za sa dzie je dy nie ar ty ku ło wa ła wnio ski wy ni ka ją ce z teo rii do sto so wa nia łącz ne go za pro po no wa nej przez Wil- lia ma D. Ha mil to na, a roz wi nię tej przez Geo r ge’a C. Wil liam sa, to spo tka ła się z gwał tow nym ata kiem przed sta wi cie li na uk spo łecz nych, ale tak że nie któ rych ewo lu cjo ni stów i bio lo gów (patrz Szac ka i Szac ki red. 1991: 397–520). Wspó- ł cze śnie ma my do czy nie nia z ko lej ną „in wa zją” na uk przy rod ni czych, ale o in - nym cha rak te rze. Pry ma to lo gia kul tu ro wa roz cią ga na świat NHP ka te go rie i po - ję cia do tej po ry sto so wa ne wy łącz nie przez ba da czy spo łecz nych. Nie za własz- cza pól ba daw czych, ale in kor po ru je spo sób wy ja śnia nia zja wisk, od wo łu ją cy się do „przy czy no wo ści kul tu ro wej”. Ta ka prak ty ka po wo du je za kwe stio no wa nie do gma tu trak tu ją ce go kul tu rę ja ko „zło tą ba rie rę” od dzie la ją cą lu dzi od świa ta zwie rząt.

Kul tu ra ja ko „zło ta ba rie ra”

Swe go cza su Ste phen J. Gould za uwa żył, że ludz kość ma nie for tun ną ten den- cję do usta na wia nia „zło tych ba rier”, od dzie la ją cych ją od resz ty zwie rzę ce go kró le stwa. Frans de Wa al wspo mniał o za dzi wia ją cej „pre sji zna le zie nia osta- tecz ne go do wo du na wła sną uni kal ność” (2005: 56). Są dzo no mię dzy in ny mi, że ta ką ce chą mo że być uży wa nie na rzę dzi. Jed nak zna ne są zdol no ści szym pan- sów do mo dy fi ko wa nia uży cia ga łą zek w ce lu wy do by wa nia ter mi tów. Po dob - nie rzecz wy glą da ła z ję zy kiem, ro zu mia nym ja ko me dium sym bo licz nej ko mu-

(5)

ni ka cji. Gdy oka za ło się, że człe ko kształt ne mał py na uczy ły się ame ry kań skie - go ję zy ka mi go we go (Fo uts 1997/1999), na to miast w sta nie na tu ral nym uży wa - ją w ce lu ko mu ni ko wa nia nie bez pie czeństw wo ka li za cji, do któ rych przy pi sa ne są w spo sób kon wen cjo nal ny zna cze nia, za czę to uzna wać wy jąt ko wość lu dzi w aspek cie struk tu ry lub funk cji ko mu ni ka cji (patrz Vauc la ir 2003).

Szcze gól nie czę sto kul tu rę trak to wa no ja ko „zło tą ba rie rę” od dzie la ją cą lu dzi od in nych zwie rząt (patrz Bo esch 2003). Kla sycz na de fi ni cja Edwar da Ty lo ra mó wi o kul tu rze ja ko zło żo nym kom plek sie wie dzy, prze ko nań, zwy cza jów, praw oraz in nych zdol no ści i pre dys po zy cji przy swo jo nych przez czło wie ka ja ko człon ka spo łe czeń stwa. Wy raź nie ma my do czy nie nia z ogra ni cze niem moż li - wo ści wy stę po wa nia kul tu ry wy łącz nie do spo łe czeństw ludz kich. Zgod nie z po - dej ściem „kul tu ra li stów”, jak zwięź le ko men tu je ten po gląd Sa mu el L. Gil mo re,

„kul tu ra jest tym, co od róż nia czło wie ka ja ko ga tu nek od in nych ga tun ków. Za - tem kul tu ra skła da się ze wszyst kie go, co jest wy pro du ko wa ne przez ludz kie zbio ro wo ści, czy li przez ży cie spo łecz ne [...] Wszyst ko, co od dzie la ludz kie zdol no ści od bio lo gicz nych i ewo lu cyj nych źró deł by ło re le want ne dla po ję cia kul tu ry” (Gil mo re 2000: 563). Ma my tu dwa twier dze nia: kul tu ra jest wła ści - wo ścią wy łącz nie ludz ką oraz kul tu ra jest an ty te tycz na w sto sun ku do bio lo gicz - ne go dzie dzic twa. Zresz tą na wet nie któ rzy ewo lu cjo ni ści wy klu cza ją ist nie nie kul tu ry u in nych ga tun ków niż lu dzie (np. Den net 1995: 338).

War to za sta no wić się nad po sta wa mi po glą dów uzna ją cych ja kąś ce chę lub ich ze spół, za nie zby wal nie i na za sa dzie wy łącz no ści na le żą ce do na tu ry czło wie ka.

Ta kie po dej ście opie ra się na my śle niu ze ro -je dyn ko wym. Prze brzmie wa w nim ak sjo mat o rów no cze snym stwo rze niu, ukształ to wa nych, skoń czo nych, po sia da - ją cych za tem ja kąś da ną „na tu rę”, ga tun ków. O ile w więk szo ści przy pad ków so - cjo lo go wie, z uwa gi na po szu ki wa nie de ter mi nant psy cho spo łecz nych, eko no - micz nych, nie przyj mu ją ta kie go sce na riu sza, o ty le chy ba „in tu icyj ne” trak tu ją sym bo licz ną ko mu ni ka cję ję zy ko wą, wy stę po wa nie trans mi sji kul tu ro wej, funk- cjo no wa nie in sty tu cji spo łecz nych (w zna cze niu, ja kie nadał te mu po ję ciu Bro ni - sław Ma li now ski) czy ogól niej po sia da nie kul tu ry, za ce chy wy jąt ko we dla ga - tun ku ludz kie go. Tym cza sem już pierw sza in tu icja „przy rod ni ka” wy raź nie prze- ciw sta wia się ta kie mu ka te go rycz ne mu uję ciu ja ko nie zgod ne mu z tzw. te zą o cią gło ści (gra du alizm) i te zą o wspól nym po cho dze niu, sta no wią cych rdzeń dar- wi ni zmu (Mayr 1998/2002: 141–145; por. Gould 1977/1999: 185–192).

Przy po mnij my, że dla Dar wi na cią głość jest za sad ni czą wła ści wo ścią dy na - mi ki ewo lu cyj nej pro wa dzą cej od świa ta zwie rząt do ludz kie go umy słu. Dar win pi sał o je dy nie ilo ścio wych róż ni cach po mię dzy ludź mi i in ny mi wy so ko roz wi- nię ty mi ga tun ka mi: „róż ni ca po mię dzy umy sła mi lu dzi i wyż szych zwie rząt, jak- kol wiek znacz na, z pew no ścią jest rze czą stop nia a nie ja ko ści”. Funk cjo no wa - nie mó zgu lu dzi i zwie rząt wy ka zu je znacz ne po do bień stwa, któ re do pusz cza ją po rów na nia po mię dzy ni mi, je że li tyl ko za ło ży się, że mózg zwie rząt to „urzą -

(6)

dze nie” do se lek cji, or ga ni za cji i prze twa rza nia in for ma cji. Je śli po waż nie trak- to wać dar wi now ską te zę o cią gło ści, na le ży wy strze gać się dwóch skraj no ści: (1) pod kre śla nia na si łę po do bieństw po mię dzy ludź mi a NHP, bez re flek syj ne mu za - chwa la niu zdol no ści tych dru gich (do ce nia jąc szcze gól ne zdol no ści pry ma tów in nych niż lu dzie, nie moż na prze cież za po mi nać, że wie le z nich za gro żo nych jest wy mar ciem spo wo do wa nym eks pan sją hi perkul tu ro we go ga tun ku ho mo sa piens), al bo (2) wska zy wa niu na pry mi ty wizm na czel nych in nych niż czło wiek, co ma do wo dzić wy jąt ko wo ści czło wie ka. Je den z pio nie rów no wej dys cy pli ny za uwa- ża: „py ta nie, czy zwie rzę ta ma ją kul tu rę, przy po mi na tro chę py ta nie o to, czy ku ry mo gą la tać. W po rów na niu z al ba tro sa mi al bo kon do ra mi, ra czej nie, ale ku ry prze cież po sia da ją skrzy dła, któ ry mi ma cha ją i dzię ki któ rym mo gą zna- leźć się na drze wie” (de Wa al 1999: 635).

Współ cze sne od kry cia na grun cie bio lo gii ewo lu cyj nej su ge ru ją, że wi zja ewo lu cji, w któ rej wy stę pu ją wiel kie prze pa ści po mię dzy ludź mi, i przy naj mniej nie któ ry mi zwie rzę ta mi, jest uprosz czo nym spoj rze niem na pro ces ewo lu cyj ny.

W ostat nich la tach co raz czę ściej uzna je się „ewo lu cję ludz kie go in te lek tu ja ko kon ti nu um, któ re go po szcze gól ne aspek ty da dzą się wy wo dzić z ru dy men tar - nych cech po sia da nych przez zwie rzę ta” (Ko rze niow ski 2006: 24). W związ ku z tym, ro zu mo wa nie w ka te go riach „zło tej ba rie ry” co raz po wszech niej pod da - wa ne jest pod dys ku sję, a na wet kwe stio no wa ne. Przy kła do wo pry ma to lo dzy kul tu ro wi pod ję li pró bę pod wa że nia do gma tu mó wią ce go, że tyl ko lu dzie po sia da - ją kul tu rę, któ ra „uwal nia nas z na tu ral ne go świa ta, pod czas gdy na in ne ży ją ce zwie rzę ta za sad ni czo wpły wa na tu ra” (Bo esch 2003: 82).

Jak kul tu rę ro zu mie ją pry ma to lo dzy?

Naj ogól niej mó wiąc, w bio lo gii uży wa na jest po jem na, funk cjo nal na de fi ni - cja, zgod nie z któ rą kul tu ra sta no wi je den z trzech za sad ni czych pro ce sów ge - ne ro wa nia i trans mi to wa nia in for ma cji do ty czą cych mię dzy in ny mi te go, jak się za cho wy wać. Wy stę pu ją trzy spo so by prze ka zy wa nia in for ma cji or ga ni zu ją cej (patrz Pe li kan 2001: 126 i n., por. In gold 2006: 274–276): po przez DNA, kul- tu rę oraz przez me cha ni zmy zwią za ne z od dzia ły wa nia mi po mię dzy DNA (a ra - czej fe no ty pem po wsta łym na pod sta wie „prze pi su” z DNA) i śro do wi skiem kul- tu ro wym. W tym dru gim i trze cim przy pad ku trans mi sja in for ma cji or ga ni zu ją - cej, w tym „wzo rów” za cho wań do ko nu je się przez me cha ni zmy zwią za ne ze spo łecz nym ucze niem się (Ga lef 1992: 160; Whi ten i in ni 1999: 682; La land i Hop pitt 2003: 151; Sa pol sky i Sha re 2004: 534; Whi ten, Hor ner i de Wa al 2005: 739; Whi ten 2005: 52; Per ry 2006: 172, 185). Spo łecz ne ucze nie mo że do ko ny wać się przez ob ser wa cję i na śla do wa nie, imi ta cję, a tak że sty mu la cję i ak tyw ne na ucza nie. Uzna je się, że ten pro ces jest w pew nych oko licz no ściach

(7)

ewo lu cyj nie opła cal nym spo so bem re duk cji kosz tów in dy wi du al ne go lub je dy - nie przy pad ko we go ucze nia się, szcze gól nie w sy tu acji zło żo nych za dań lub zmien ne go oto cze nia. Ta ki me cha nizm trans mi sji in for ma cji, po zwa la jąc na szyb szą ada pta cję ani że li tyl ko ge ne tycz ne mo dy fi ka cje, spo wo do wał no wą – kul tu ro wą – for mę ewo lu cji. Dla te go kul tu ra na zy wa na jest „no wą prze strze - nią ewo lu cji”, „dru gim sys te mem dzie dzi cze nia”. Pod su mo wu jąc, pry ma to lo dzy mó wią o kul tu rze ja ko o me cha ni zmie trans mi sji in for ma cji, któ re go za sad ni - czym na rzę dziem jest pro ces spo łecz ne go ucze nia się. Na to miast przed mio tem i efek tem tej trans mi sji jest „ce cha kul tu ro wa” (Whi ten i Bo esch 2001), na zy - wa na też „tra dy cją” (Whi ten i in ni 2007), „spo łecz nym zwy cza jem” (McGrew i Tu tin 1978), „spo łecz ną kon wen cją” (Per ry i in ni 2003).

Pry ma to lo dzy zga dza ją się co do pod sta wo wych cech „trans mi sji po przez kul tu rę”. Aby spre cy zo wać jej cha rak ter od wo łam się do ze sta wie nia za pro po - no wa ne go przez Wil lia ma C. McGre wa (2002: 234 i n.; McGrew i Tu tin 1978:

245–247; patrz Bo esch 2003: 83). Oto wska za ne w opar ciu o usta le nia kla sy ka an tro po lo gii kul tu ry, Al fre da Kro ebe ra, kry te ria nie zbęd ne dla wy stę po wa nia kul tu ry: 1) in no wa cje – no we wzo ry za cho wa nia są wy my śla ne al bo mo dy fi ko - wa ne; 2) roz po wszech nia ne – wzór jest trans mi to wa ny od wy na laz cy do in nych;

3) stan da ry za cja – for ma wzo ru jest spój na, wy raź nie okre ślo na, „usty li zo wa na”;

4) trwa łość – wzór nie prze sta je funk cjo no wać w przy pad ku bra ku obec no ści je go „de mon stra to ra”; 5) dy fu zja – wzór roz po wszech nia się wśród wspól no ty;

6) tra dy cja – wzo ry trwa ją wśród ge ne ra cji; 7) wzo ry są waż ne ga tun ko wo – nie są ar te fak tem, tj. wy ni kiem bez po śred nie go wpły wu lu dzi; 8) wzo ry nie są „śro- do wi sko we” – są nie zde ter mi no wa ne bio fi zycz nym, eko lo gicz nym śro do wi - skiem ży cia. Po dą ża jąc tym tro pem ro zu mo wa nia, je że li gru pa pry ma tów wy - ka zu je za cho wa nia zgod ne z ty mi ce cha mi, „to nie sto sow ne wy da je się za prze - czać ich kul tu ro we go sta tu su”. Za tem „w ter mi nach ope ra cjo nal nych, te sto wal nych i be ha wio ral nych kry te riów kul tu ry, to co szym pan sy ro bią, jest nie roz róż nial ne od te go, co ro bią lu dzie” (McGrew 2002: 248).

Ba da nia te re no we

W dru giej po ło wie XX wie ku na sta ła era pry ma to lo gii te re no wej. Pierw sze ba da nia po le ga ły na ob ser wa cji za cho wań po je dyn czych osob ni ków lub po pu la - cji. Już na po cząt ku lat pięć dzie sią tych XX wie ku Kin ji Ima ni shi su ge ro wał, że kul tu ra wy stę pu je u NHP. Opi sał mię dzy in ny mi zja wi sko my cia ziem nia ków wśród ma ka ków (Ma ca ca fu sca ta) ży ją cych na pla żach ja poń skiej wy spy Ko shi- ma (patrz Ga lef 1992: 162–166). Osiem na sto mie sięcz na sa mi ca Imo wy my śli ła prak ty kę no sze nia słod kich ziem nia ków do po to ku w ce lu ich oczysz cza nia.

Wcze śniej ma ka ki rę ko ma po zby wa ły się pia sku z ziem nia ków. Jej naj bliż si

(8)

i mat ka szyb ko za czę li na śla do wać tę prak ty kę, któ ra roz po wszech ni ła się w ca - łej gru pie, ale nie jed no cze śnie, tyl ko zgod nie z sys te ma tem po kre wień stwa i sta - tu su. W prze cią gu de ka dy ca ła po pu la cja w śred nim wie ku my ła ziem nia ki. Ta sa ma małp ka, gdy mia ła czte ry la ta, od kry ła, że pod rzu co ną przez ba da czy mie- szan kę psze ni cy z pia skiem moż na umie ścić w mo rzu, co w ła twy spo sób umo- ż li wia od dzie le nie po żą da ne go do nie chcia ne go skład ni ka. Ta kie za cho wa nie by - ło imi to wa ne przez in nych człon ków gru py i po kil ku la tach sta ło się po wszech - ne. Choć ja poń scy ba da cze ta kie zja wi ska okre śli li mia nem „pro to” kul tu ry, to in ni na ukow cy, po prze dza jąc swe wnio ski ba da nia mi eks pe ry men tal ny mi od twa- rza ją cy mi wa run ki z wy spy Ko shi ma, wy ja śni li je w ka te go riach „in dy wi du al - nych za cho wań eks plo ra cyj nych” (Fra ga szy i Vi sal ber ghi 2004: 28).

Nie wąt pli wie prze ło mo we dla roz wo ju kul tu ro wej pry ma to lo gii by ły ana li zy pro ce su spo łecz ne go ucze nia się. Przy kła do wo, sta ran nie opi sa no zja wi sko roz- bi ja nia orze chów, któ re zresz tą za ob ser wo wa no tyl ko w nie któ rych po pu la cjach szym pan sów ży ją cych we Wschod niej Afry ce, po mi mo te go że na rzę dzia nie- zbęd ne dla tej prak ty ki znaj du ją się tak że w in nych czę ściach Czar ne go Lą du (Bosch i Bo esch 1983). W le sie Tai na Wy brze żu Ko ści Sło nio wej do mi nu je orzech Co ula edu lis, któ ry pod czas czte ro mie sięcz nej po ry mo krej sta no wi dla miesz ka ją cych tam szym pan sów za sad ni cze źró dło po kar mu. Orze chy roz bi ja ne są za po mo cą ka mie nia lub du żej ga łę zi oraz swo iste go ko wa deł ka zro bio ne go z ko rze ni. Mał żeń stwo Bo eschów opi sa ło pro ces na uki ko rzy sta nia z tych na rzę - dzi. W pierw szym eta pie mło dy nie udol nie pró bu je roz bić orzech za po mo cą nie- od po wied nie go „młot ka”. Mat ki za chę ca ją mło de do nie uda nych prób, zo sta - wia jąc w po bli żu na rzę dzia do za ba wy. Gdy szym pan sy ma ją trzy la ta, za czy - na ją ro zu mieć re la cje po mię dzy ele men ta mi nie zbęd ny mi do roz bi cia orze cha, ale ma ją jesz cze zbyt ma ło si ły fi zycz nej i pre cy zji. W tym okre sie mat ki da ją ma łym czę sto już nad bi te orze chy oraz bar dziej od po wied nie na rzę dzia. Do 6.

ro ku prze wa ża sty mu la cja do na uki. Od te go okre su szym pan si ce za czy na ją czę - ściej uła twiać mło dym wy ko ny wa nie za da nia. Gdy „mło dzież” osią gnie nie zbęd- ną si łę do roz łu py wa nia orze chów, mat ki po ka zu ją roz wią za nie kon kret nych, tech- nicz nych pro ble mów. Szym pan si ce ro zu mie ją po ziom umie jęt no ści osią gnię ty przez „ucznia” i od po wied nio re agu ją sto su jąc sty mu lo wa nie, uła twia nie oraz na koń cu ak tyw ną, bez po śred nią na ukę (por. To ma sel lo i Car pen ter 2007: 123).

Oczy wi ście ta kie „punk to we” ba da nia nie nada wa ły się do usta le nia, czy ma - my do czy nie nia z kul tu rą. Za czę to ana li zo wać za cho wa nia szym pan sów w per - spek ty wie róż ni cy po mię dzy ga tun ko wy mi „uni wer sal ny mi za cho wa nia mi” a „lo - kal ny mi tra dy cja mi”. Za uwa żo no wy stę po wa nie za cho wań, któ re wy da ją się po - wszech ne wśród szym pan sów. Wska zy wa no mię dzy in ny mi na bu do wa nie plat form do spa nia, któ re każ dy (od sta wio ny od kar mie nia) szym pans co dzien nie wie czo rem mo ści ze świe żych ga łą zek. Od Se ne ga lu do Ugan dy te pro ste kon- struk cje są w za sa dzie ta kie sa me – „szym pan sy z Ma ha le mo gły by spać kom-

(9)

for to wo w gniaz dach szym pan sów z As si rik, czy li na wet 5.300 ki lo me trów od ich sie dlisk” (McGrew 2002: 243). Ale po mi mo ła two ob ser wo wal nych po do bieństw szyb ko do strze żo no zna czą ce róż ni ce po mię dzy po pu la cja mi. Nie któ re z nich moż na ła two wy ja śnić wa run ka mi śro do wi sko wy mi. Ca ły sze reg ba dań wska zu - je na spo sób wpły wu zmien nych eko lo gicz nych, ta kich jak wy stę po wa nie od po - wied nie go po kar mu, na rzę dzi, pre sji te ry to rial nej, gę sto ści po pu la cji na ob ser wo - wal ne, od mien ne w róż nych po pu la cjach prak ty ki be ha wio ral ne.

Na stęp nie za da no py ta nie, czy ar gu ment śro do wi sko wy wy ja śnia wszyst kie róż ni ce w za cho wa niach po mię dzy po pu la cja mi? Już przy ta cza ne po wy żej ba - da nia mał żeń stwa Bo eschów wska zy wa ły, że roz bi ja nie orze chów by ło prak ty - ką nie zna ną po jed nej stro nie sze ro kiej rze ki, a za ra zem by ło czymś zwy cza jo - wym na dru giej. Dal sze ba da nia po ka za ły, że uży cie młot ka i ko wa dła do otwie - ra nia orze chów przed sta wia się róż nie w za leż no ści od miej sca wy stę po wa nia po pu la cji szym pan sów (Whi ten i in ni 2001). Ta kie za cho wa nie zo sta ło za re je - stro wa ne w dwóch z ba da nych przez wie le lat lo ka li za cji. W Bos sou jed nost ki uży wa ły ka mien nych młot ków i ko wa deł do roz bi ja nia jed ne go ro dza ju orze- chów, pod czas gdy w Tai oprócz nich uży wa no rów nież drew nia nych na rzę dzi w ce lu roz łu pa nia aż trzech ro dza jów orze chów. In ny przy kład do ty czy spo ży - wa nia pa so ży tów że ru ją cych w sier ści (np. wszy) (Bo esch 2003: 87 i n.). Człon- ko wie wszyst kich ba da nych po pu la cji afry kań skich szym pan sów w osta tecz no - ści kon su mu ją pa so ży ty zna le zio ne u sie bie lub pod czas iska nia part ne rów, ale to, co ro bią z ni mi, uprzed nio jest zre la ty wi zo wa ne do kon kret nej gru py.

W Gom be uważ nie ukła da się na so bie trzy lub czte ry li ście, a na nich umiesz- cza się ze bra ne pa so ży ty, by na stęp nie kciu ka mi miaż dżyć je i kon su mo wać.

W Ma ha le tym cza sem uży wa się jed ne go li ścia, na któ rym ukła da się pa so ży ty.

Na stęp nie liść skła da się w ru lon, przy sta wia do ust i prze chy la. Na to miast w le - sie Tai ukła da się pa so ży ty na przed ra mie niu i miaż dży pal cem. Się gnij my do ko lej ne go przy kła du. Szym pan sy dmą usta mi w mo kre li ście, co wy wo łu je dźwięk, któ ry ozna cza dla po pu la cji za miesz ku ją cej las Tai za chę tę do za ba wy, na to miast dla sie dli ska Bos sou – sek su al ne za lo ty. Ten sam dźwięk po wo du je skie ro wa nie uwa gi part ne ra in te rak cyj ne go, ale je go zna cze nie jest in ne. Nic

„w for mie za cho wa nia lub dźwię ku wy twa rza ne go przez po trzą sa nie li ści nie in - du ku je, że ozna cza ra czej za ba wę niż za lo ty”. Po mi mo róż nic w zna cze niu zwi- ą za nym z tym sa mym sy gna łem, w obu wspól no tach re ak cja nań jest od mien na, ale prze wi dy wal na. Bo esch uwa ża, że w tym przy pad ku ma my do czy nie nia ze spo łecz ną kon wen cją. Tym bar dziej ów przy kład jest waż ny, po nie waż spo łecz - na trans mi sja „wzo rów” in te rak cji nie jest zwią za na z uży ciem na rzę dzi lub uzy- ski wa niem po ży wie nia.

Prze ło mem w te re no wych ba da niach nad kul tu rą pry ma tów oka zał się pro jekt zmie rza ją cy do ku mu lo wa nia da nych z róż nych ośrod ków wy stę po wa nia szym- pan sów. Wy ni ki ba dań, kie ro wa nych przez ze spół ba da czy w sied miu od se pa ro -

(10)

wa nych sie dli skach, sta no wią pod su mo wa nie wie dzy o szym pan sach ży ją cych na wol no ści zbie ra nej przez dzie się cio le cia (Whi ten i in ni 1999, 2001; por. Byr- ne 2007; Ly cett i in ni 2007). Łącz nie czas bez po śred niej ob ser wa cji szym pan sów we wszyst kich ba da nych po pu la cjach wy niósł 151 lat (od 8 do 38 lat). Ba da cze zna leź li 65 róż nych wzo rów za cho wa nia, „kul tu ro wych wa rian tów”, z któ rych 39 speł ni ło wa ru nek „kul tu ro wo ści”. Oka za ło się, że każ da ba da na po pu la cja ma swój uni ka to wy ze staw kul tu ro wych (zwy cza jo wych lub po wszech nych) „wzo- rów” za cho wa nia (cul tu ral be ha vio ural pat terns) (Whi ten i in ni 1999: 1496), co przy po mi na sy tu ację, w któ rej „róż ni ce po mię dzy ludz ki mi spo łecz no ścia mi wy - ni ka ją z róż no rod no ści wa rian tów do ty czą cych tech no lo gii i spo łecz nych zwy cza- jów” (Whi ten i in ni 2001: 683). Po pu la cje róż nią się szcze gól nie za kre sem uży- cia na rzę dzi. Naj więk szy kon trast za cho dzi po mię dzy wspól no tą z la su Tai, gdzie za re je stro wa no 20 ro dza jów zwy cza jo we go lub po wszech ne go uży cia na rzę dzi, a Ki ba le, gdzie za ob ser wo wa no ich tyl ko pięć. Ogól niej mó wiąc, „wzo ry”, do ty - czą ce uży cia na rzę dzi, iska nia, za lo tów, for mo wa nia ko ali cji i je dze nia (aż 20 ze wszyst kich 39), w nie któ rych wspól no tach oka za ły się zwy cza jo we lub po - wszech ne (ha bi tu al), a w in nych zu peł nie nie obec ne. Za cho wa nie uzna no za zwy - cza jo we, gdy jest re ali zo wa ne przez wszyst kich lub pra wie wszyst kich człon ków po pu la cji. Na to miast po wszech ne, gdy nie bę dąc zwy cza jo wym, po ja wia się wie- lo krot nie u kil ku osob ni ków zgod nie z hie rar chicz ny mi szcze bla mi trans mi sji spo łecz nej (Whi ten i in ni 2001: 682). Za tem „nie któ re zwy cza jo we i po wszech - ne wzo ry są wy jąt ko we dla okre ślo nych wspól not, z ko lei in ne są dzie lo ne po - mię dzy dwie al bo na wet wię cej wspól not”. Przy czym, wy eli mi no wa no eko lo - gicz ne, śro do wi sko we wy ja śnie nie tych róż nic. Dla au to rów jest to do wód na wy - stę po wa nie „bo ga tej róż no rod no ści kul tu ro wej” (Whi ten i in ni 1999: 1511). Jest to za dzi wia ją ca róż no rod ność, bez pre ce den su po za ludź mi i oran gu ta na mi, u któ - rych zi den ty fi ko wa no 19 kul tu ro wych „wzo rów” (van Scha ik i in ni 2003: 102–

105) oraz – jak wska zu ją no we ba da nia – tak że bo no bo (Sa pol sky i Sha re 2004) i ka pu cyn ka mi (Per ry i in ni 2003: 234 i n.; Whi ten i van Scha ik 2007: 608).

Ba da nia eks pe ry men tal ne

Do strze ga jąc ogra ni cze nia ba dań te re no wych, szcze gól nie nie moż ność wy eli- mi no wa nia wpły wu de ter mi nant śro do wi sko wych, już od lat dwu dzie stych XX wie ku prze pro wa dza no kon tro lo wa ne eks pe ry men ty z udzia łem NHP. Po - cząt ko wo ana li zo wa no pro ces ucze nia się za cho dzą cy „od jed nost ki do jed nost - ki”. Na stęp nie ba da no dy na mi kę we wnątrz gru po wą oraz trans mi sję „wzo rów”

za cho dzą cą po mię dzy gru pa mi. Po ni żej za pre zen tu ję krót ką cha rak te ry sty kę wy ni ków kil ku naj sze rzej ko men to wa nych ba dań z ostat nich lat do ty czą cych tej pro ble ma ty ki.

(11)

Mię dzy in ny mi An drew Whi ten, Vic to ria Hor ner i Frans de Wa al (2005) prze pro wa dzi li eks pe ry ment do ty czą cy pro ce su spo łecz ne go ucze nia się u szym - pan sów. Wy se lek cjo no wa no trzy gru py: kon tro l ną, któ rej da no do roz wią za nia za da nie bez żad nej po mo cy, oraz dwie gru py eks pe ry men tal ne. W ich przy pad - ku, uprzed nio wy szko lo ny przez eks pe ry men ta to ra czło nek gru py o wy so kim sta- tu sie, po ka zy wał od mien ny spo sób roz wią za nia pro ble mu. Za da nie po le ga ło na otrzy ma niu po kar mu z urzą dze nia, co moż na by ło zro bić na dwa róż ne spo- so by: uży wa jąc rur ki ja ko na ci sku al bo ja ko dźwi gni zwal nia ją cej me cha nizm.

Oka za ło się, że wśród grup eks pe ry men tal nych, na wet po 2 mie sią cach prze rwy, ma miej sce cią głość w spo so bie roz wią zy wa nia pro ble mów. Szym pan sy roz wi- ą zy wa ły pro ble my tak, jak ro bił to wy szko lo ny osob nik. Tym cza sem człon ko - wie gru py kon tro l nej, któ rzy nie mie li moż li wo ści ob ser wo wa nia mo de lu, w ogó - le nie zdo ła li roz wią zać za da nia. Au to rzy en tu zja stycz nie zin ter pre to wa li wy ni - ki eks pe ry men tu ja ko pierw szy do wód na wy stę po wa nie i roz po wszech nia nie się wśród szym pan sów „al ter na tyw nych tra dy cji” (Whi ten i in ni 2005: 738). Ba da - nia „po ka zu ją wy raź ną zdol ność kul tu ro wej trans mi sji al ter na tyw nych tech no lo - gii wśród małp człe ko kształt nych”. Pod kre ślo no tak że kon for mizm szym pan sów, po le ga ją cy na odej ściu od wła snych do świad czeń i fa wo ry zo wa niu wspól no to - wych „wzo rów”. Au to rzy uzna li, że „te re zul ta ty su ge ru ją od le głe ko rze nie skłon no ści do kon for mi zmu kul tu ro we go, tak oczy wi ste go u lu dzi”.

In na gru pa ba da czy za da ła py ta nie, czy szym pan sy po tra fią uczyć się spo łecz- nie po przez ob ser wa cję ar bi tral nych, nie do ty czą cych uży cia na rzę dzi „kon wen - cji” (co nven tions) (Bon nie i in ni 2007). Ta ką zdol ność uzna no za „fun da men tal - ną dla ludz kiej kul tu ry”. Wśród dwóch grup roz po wszech nio no przy po mo cy wy szko lo ne go osob ni ka, dwie se kwen cje za cho wań od no szą cych się do tych sa - mych obiek tów. Przez to osią gnię to stan, w któ rym re ali zo wa nie okre ślo nej stra- te gii by ło wy raź nie wi docz ne i jed no znacz ne. Al ter na tyw ne stra te gie do ty czy ły zbie ra nia, trans por to wa nia i de po no wa nia pla sti ko wych że to nów w ścien nym otwo rze al bo w wy sta ją cej ru rze, co skut ko wa ło uzy ska niem po ży wie nia. Obie gru py mia ły oka zję do na ucze nia się oby dwu stra te gii, choć zaj mu ją ca wy so kie miej sce w hie rar chii do ro sła sa mi ca z każ dej gru py zo sta ła uprzed nio wy bra na i prze szko lo na ja ko mo del, roz po wszech nia ją cy jed ną z se kwen cji. Ta na uka sa - mi cy – na uczy ciel ki oby wa ła się bez obec no ści in nych i za koń czy ła się, gdy umiesz cza ła ona że to ny w jed nym po jem ni ku, pod czas gdy mo gła umie ścić je w obu. Dla ba da czy ja kie kol wiek róż ni ce be ha wio ral ne ozna cza ły by trans mi sję od jed nost ki do jed nost ki.

Ba da nia wska za ły, że szym pan sy mo gą po wie lać wy mo de lo wa ną se kwen cję za ini cjo wa nych ar bi tral nych dzia łań zwią za nych ze zna ny mi obiek ta mi. Wpro- wa dze nie dwóch moż li wo ści roz wią za nia za da nia uła twi ło kon tro lo wa nie pro ce- su ucze nia się, bo obie gru py mia ły moż ność na uki obu se kwen cji i by ły na gra - dza ne za re ali zo wa nie każ dej z nich. Pod czas wstęp nych prób żad na jed nost ka

(12)

nie zre ali zo wa ła wła ści wej se kwen cji. Na to miast na uka opie ra ła się na po wie la - niu se kwen cji ru chów osią ga ją ce go suk ces mo de la. Wy ni ki tych ba dań po twier- dza ją, że za cho wa nia do ty czą ce obiek tów mo gą być przed mio tem spo łecz ne go ucze nia się, któ re do ko nu je się z „nie sły cha ną wier no ścią”. To tak że do wo dzi

„na sta wie nia kon for mi stycz ne go” (Bon nie i in ni 2007: 371), oraz pre fe ro wa nia jed no stek o wy so kim sta tu sie ja ko źró deł in for ma cji.

Roz wi ja jąc po wyż sze wąt ki, Sa rah Mar shall -Pe sci ni i An drew Whi ten (2008) za da li py ta nie o zdol no ści szym pan sów do ku mu lo wa nia zdo by czy kul tu ro wych, co utoż sa mi li z po więk sza niem i na kła da niem się wie dzy uzy ska nej za po mo cą na stę pu ją cych po so bie pro ce sów spo łecz ne go ucze nia się. Za pro jek to wa no eks- pe ry ment do ty czą cy uży cia na rzę dzi w ce lu uzy ska nia po ży wie nia. Szym pan sy, aby otrzy mać po karm mo gły za sto so wać ła twą tech ni kę al bo bar dziej wy szu ka - ną i pro duk tyw ną. Po wstęp nych, wła snych spon ta nicz nych pró bach, uczest ni cy eks pe ry men tu mo gli uczyć się od wy szko lo ne go uprzed nio człon ka gru py zwy- kłej, nie opty mal nej stra te gii. Na stęp nie mo del roz wi jał zna ną już stra te gię, któ- ra przez do da nie kil ku ele men tów sta wa ła się du żo bar dziej efek tyw na. Do kład- ne po mia ry mia ły od po wie dzieć na py ta nie, czy pod mio ty, któ re na uczy ły się pierw szej stra te gii, a na stęp nie ob ser wo wa ły tę bar dziej na gra dza ją cą, ale trud- niej szą „po stę pu ją ku mu la tyw nie do da jąc do dat ko wy ele ment do ist nie ją ce go?”.

Czy szym pan sy prze sta wia ją się na bar dziej zło żo ną i sku tecz ną tech ni kę, czy też mo że trzy ma ją się te go, cze go się uprzed nio na uczy ły? Wy ni ki po twier dzą

„kon ser wa tyzm” wśród szym pan sów, nie zdol ność do ku mu lo wa nia in stru men - tal nej wie dzy oraz do mi no wa nie mo ty wa cji do na śla do wa nia in nych zwią za nej z wię za mi spo łecz ny mi, a nie ma te rial ną na gro dą. Ten sze ro ko opi sy wa ny kon- ser wa tyzm w pro ce sie trans mi sji „wzo ru” po wo du je bar dzo ogra ni czo ną ku mu - la tyw ność, nie zbęd ną do przy swa ja nia i pod trzy my wa nia kul tu ro wych ar te fak - tów i sym bo li (Per ry 2006: 182–183). Co wię cej, moż na po wie dzieć, że ba da - ne u szym pan sów za cho wa nia by ły zbyt pro ste i krót ko trwa łe, aby uznać je za fe no men kul tu ro wy (por. Mer ca der i in ni 2002).

Nie daw no ze spół ba da czy prze pro wa dził zło żo ny eks pe ry ment do ty czą cy nie tyl ko trans mi sji róż no rod nych „wzo rów” wśród, ale tak że po mię dzy gru pa mi szym pan sów (Whi ten i in ni 2007). Ten eks pe ry ment miał zwe ry fi ko wać do tych- cza so we wy ni ki i roz sze rzyć po le ana li zy, wo bec bra ku ba dań nad mię dzy gru - po wą dy fu zją, „po zwa la ją cą in no wa cjom roz po wszech niać się re la tyw nie szyb- ko i sze ro ko”. Pod da no ana li zie sześć grup szym pan sów (od 8 od 11 osob ni ków).

Te sześć grup roz miesz czo no w dwóch od dzie lo nych rzę dach, po trzy. Wy od - ręb nio no za tem cią gi 1, 2, 3 oraz 4, 5, 6. Da no im do roz wią za nia pro ble my zwi- ą za ne z uzy ska niem po kar mu przez uży cie na rzę dzia, co moż na by ło zro bić na dwa spo so by. Ża den z szym pan sów nie roz wią zał te go pro ble mu pod czas se - sji prób nej. Na stęp nie uczo no na osob no ści od mien nej, sku tecz nej tech ni ki uzy- ska nia po ży wie nia jed ne go przed sta wi cie la każ de go z rzę dów, po cho dzą ce go

(13)

z grup 1 i 4. Oka za ło się, że wszyst kie szym pan sy z grup 1 i 4 szyb ko przy swo- iły so bie od mien ne, wy uczo ne uprzed nio przez mo del z tych grup, me to dy roz- wią za nia pro ble mu. Co wię cej, po ja kimś cza sie gru py 2, 3 i 5, 6 po przez ob ser- wa cję na uczy ły się wy ko ny wać za da nie w ta ki sam spo sób. To przy kład mię dzy- gru po wej dy fu zji wy uczo nych, al ter na tyw nych stra te gii uzy ski wa nia po ży wie nia.

Ba da cze pod kre śla ją wy so ką wier ność w re pli ko wa niu od mien nych spo so bów uzy ski wa nia po ży wie nia wśród dwóch łań cu chów. Wy ni ki zo sta ły zin ter pre to - wa ne ja ko „sil ne, eks pe ry men tal ne do wo dy, że al ter na tyw ne tech ni ki zdo by wa - nia po ży wie nia funk cjo nu ją ce w róż nych gru pach szym pan sów w zróż ni co wa ny spo sób roz po wszech nia ją się z za sad ni czą wier no ścią, nie tyl ko w ob rę bie grup, ale ko lej no wśród in nych grup” (patrz Hor ner i in ni 2006). Co wię cej, ich zda- niem jest to „pierw szy eks pe ry men tal ny do wód na to, że ga tun ki po za ludź mi, po tra fią pod trzy my wać lo kal ne kul tu ry, a każ da ukon sty tu owa na jest przez wie- lo ra kie tra dy cje”. Wy ni ki roz licz nych ba dań su ge ru ją, że „za dzi wia ją ca ludz ka zdol ność do kul tu ry naj pew niej wy ewo lu owa ła z fun da men tów wspól ne go przod ka, któ re go dzie li my z szym pan sa mi” (Whi ten i in ni 2007: 5). Zda niem au - to rów, te stu dia „otwie ra ją per spek ty wy dla ca ło ścio we go ob ra zu ewo lu cyj nych pod staw kul tu ry w kró le stwie zwie rząt”.

W tym miej scu war to zwró cić uwa gę na pew ną wąt pli wość zwią za ną z pra - ca mi kul tu ro wych pry ma to lo gów. Przy wo ła ni po wy żej au to rzy pi szą, że „za dzi - wia ją ca ludz ka zdol ność do kul tu ry naj pew niej wy ewo lu owa ła z fun da men tów wspól ne go przod ka, któ re go dzie li my z szym pan sa mi”. Z te go wy ni ka, że jest ona ho mo lo gią. Przy po mnij my, że pew ne ce chy mo gą być po dob ne, po nie waż sta no wią po zo sta łość po wspól nym przod ku – są to wła śnie ho mo lo gie. Gdy da - na ce cha jest ho mo lo gią, ozna cza to, że nie mo że być pro duk tem ubocz nym pro- ce su roz wo jo we go, wy ni kiem wpły wu współ cze sne go śro do wi ska. Tym cza sem we wcze śniej szym ar ty ku le, któ re go współ au to rem był tak że An drew Whi ten, czy ta my, że zdol ność do by cia zwie rzę ciem kul tu ro wym jest ana lo gią (Whi ten i in ni 1999: 685; też Ga lef 1992: 172–173). Po dob ne ce chy mor fo lo gicz ne, fi - zjo lo gicz ne, psy cho lo gicz ne oraz be ha wio ral ne mo gą wy ewo lu ować nie za leż nie u róż nych ga tun ków po przez na tu ral ną se lek cję ja ko od po wiedź na po dob ne na - ci ski śro do wi sko we. Ta kie zja wi sko na zy wa ne jest ewo lu cją kon wer gent ną, a jej efek tem są ce chy na zy wa ne ana lo gicz ny mi.

Jak wi dać pry ma to lo dzy zbyt ma ło uwa gi po świę ca ją od po wie dzi na py ta nie, czy zdol ność do by cia zwie rzę ciem kul tu ro wym jest ho mo lo gią czy ana lo gią.

Ina czej mó wiąc, czy wy ewo lu owa ła ona z prost szych form, czy też ten „wy na - la zek” stał się udzia łem tak że nie któ rych spo śród NHP. Na nie ja sność wy po - wie dzi i spo rą do wol ność w ar gu men ta cji w tym aspek cie zwra cał już uwa gę An - drzej Mo ści skier (1998: 27). Moż na za uwa żyć, że pry ma to lo dzy naj czę ściej przyj mu ją za ło że nie, czę sto nie wy po wia da ne wprost, że zdol ność do by cia zwie- rzę cia kul tu ro wym jest ho mo lo gią dla lu dzi i NHP. Choć, jak wi dzie li śmy, nie-

(14)

któ rzy su ge ro wa li, że jest ra czej ana lo gią. Co wię cej, moż li we jest prze cież, że nie któ re ze zdol no ści nie zbęd nych do „trans mi sji kul tu ro wej” są ho mo lo gia mi, pod czas gdy in ne ana lo gia mi. Wy raź ny jest rów nież brak ana liz od no szą cych się do moż li wo ści róż ne go sta tu su „kul tu ry” u licz nych, nie rzad ko od le głych od sie - bie ewo lu cyj nie ga tun ków NHP.

Zdol no ści ko gni tyw ne nie zbęd ne do kul tu ro wej trans mi sji

Od po wia da jąc na py ta nie, „jak to by ło moż li we, że lu dzie roz wi nę li kul tu - rę?”, wska zu je się tak że na ko niecz ność funk cjo no wa nia roz bu do wa ne go apa ra - tu po znaw cze go. Zło żo ny, kul tu ro wy spo sób trans mi to wa nia in for ma cji or ga ni - zu ją cej wy ma ga nie zbęd nej do te go ce lu ma szy ne rii po znaw czej. Ina czej mó wi- ąc, ela stycz ność zwią za na z trans mi sją kul tu ro wą wy ma ga roz wo ju od po wied nich zdol no ści psy cho lo gicz nych. Słusz na jest uwa ga, że kul tu ra „mo - że być sto so wa na przez każ de zwie rzę z umy słem, któ ry po zwa la na spo łecz ne ucze nie się; ale od wrot nie, zna le zie nie kul tu ro wych róż nic nie gwa ran tu je wy - jąt ko wych zdol no ści ko gni tyw nych” (Byr ne i in ni 2004: 342). Do wo dy na ty po - wy dla każ dej po pu la cji ze staw „wzo rów” za cho wa nia nie jest wy star cza ją cym ar gu men tem na rzecz wy stę po wa nia kul tu ry u ga tun ków in nych niż czło wiek.

Be ha wio ral ne wskaź ni ki trans mi sji kul tu ro wej, wy stę pu ją ce bez kom ple men tar - nych zdol no ści po znaw czych mo gą wska zy wać, że śmia łe wnio ski wy su wa ne przez kul tu ro wych pry ma to lo gów są je dy nie ar te fak ta mi ba daw czy mi.

In te re su ją ce ba da nia do ty czą ce zdol no ści ko gni tyw nych nie zbęd nych do wy - stę po wa nia kul tu ry prze pro wa dził nie daw no mię dzy na ro do wy ze spół ba da czy, któ rzy eks pe ry men tal nie chcie li zwe ry fi ko wać traf ność tzw. hi po te zy kul tu ro wej in te li gen cji (Her r mann i in ni 2007). Wy ja śnia ona du że roz mia ry mó zgu ludz- kie go od wo łu jąc się do zdol no ści kul tu ro wych, ko niecz nych do ży cia w śro do - wi sku, w skład któ re go wcho dzą in ni lu dzie. Opie ra jąc się na ta kich za ło żeniach uzna no, że dzie ci nie ska żo ne for mal ną edu ka cją, pi sa nym ję zy kiem, zło żo ną wie dzą ma te ma tycz ną po sia da ją zdol no ści fi zy kal ne go po zna nia po dob ne do naj - bliż szych lu dziom na czel nych, pod czas gdy wy jąt ko wo ludz kie są zdol no ści po - znaw cze do ty czą ce sfe ry spo łecz no -kul tu ro wej. W ce lu zwe ry fi ko wa nia tych prze wi dy wań po rów na no eks pe ry men tal nie do ro słe szym pan sy, oran gu ta ny i ludz kie dzie ci (w wie ku 2,5 lat). Roz róż nio no zdol no ści po znaw cze fi zy kal ne i spo łecz ne. Pierw sze do ty czą nie oży wio nych obiek tów, ich prze strzen no i cza - so wo -kau zal nych re la cji. Dru gie od no szą się do oży wio nych istot ma ją cych in - ten cje, per cep cję, okre ślo ną wie dzę i po ten cjał ko mu ni ka cyj ny. Przy ję to, że o ile po zna wa nie fi zycz ne go świa ta jest zde ter mi no wa ne po szu ki wa niem po ży wie nia, o ty le spo łecz ne zdol no ści po znaw cze wy ni ka ją z na pię cia po mię dzy ko ope ra - cją a ry wa li za cją. Aby ma ni pu lo wać za cho wa niem in nych po trzeb na jest umie-

(15)

jęt ność ko mu ni ka cji, aby uczyć się od in nych nie zbęd ne są okre ślo ne zdol no ści ko gni tyw ne, np. wie dza o sta nie psy cho lo gii „part ne ra”. Zdol no ści fi zy kal ne zo - sta ły zo pe ra cjo na li zo wa ne przez trzy ce chy: (1) prze strzeń (lo ko wa nie na gro dy, znaj do wa nie na gro dy po prze miesz cze niu jej w spo sób nie wi docz ny dla ba da - ne go oraz po zmia nie jej lo ka li za cji); (2) wiel kość (okre śla nie wiel ko ści, okre- śla nie wiel ko ści przy zwięk sza niu ob ję to ści); (3) kau zal ność (przy czy no we ro - zu mie nie pro du ko wa nia ha ła su przez nie wi docz ną na gro dę, uży wa nie pa tycz ka w ce lu uzy ska nia ukry tej na gro dy, ro zu mie nie funk cjo nal ne go i nie in stru men tal - ne go uży cia przed mio tów). Tym cza sem zdol no ści spo łecz ne zo sta ły zo pe ra cjo - na li zo wa ne przez: (1) spo łecz ne ucze nie się (roz wią za nie pro ble mu przez pa trze- nie jak in ny to ro bi); (2) ko mu ni ka cję (ro zu mie nie ko mu ni ka cyj nych wska zó wek o ukry tej na gro dzie, pro du ko wa nie ge stów, aby uzy skać ukry tą na gro dę, wy bie- ra nie ge stów ko mu ni ka cyj nych w ko re spon den cji ze sta nem uwa gi od bior cy);

(3) teo rię umy słu in ne go (śle dze nie wzro ku na cel, ro zu mie nie in ten cji). U szym - pan sów i lu dzi śred nio za ob ser wo wa no 68% traf nych re ak cji w do me nie zdol no - ści fi zycz nej, pod czas gdy u oran gu ta nów 59%. Na to miast w sfe rze zdol no ści spo- łecz nej dzie ci traf nie za re ago wa ły na 74% prób, przy 36% u szym pan sów i 33%

u oran gu ta nów. W tym aspek cie lu dzie oka za li się bar dziej zręcz ni od NHP (Herr mann i in ni 2007: 1362). Au to rzy ba dań uwa ża ją, że „u ludz kich istot wy - ewo lu owa ły pew ne spe cja li stycz ne zdol no ści po znaw cze spo łecz no -po znaw cze (po za ty mi po sia da ny mi przez pry ma ty w ogó le) do ży cia i wy mia ny wie dzy w gru pach kul tu ro wych: ko mu ni ko wa nie się z in ny mi, ucze nie się od in nych,

»czy ta nie umy słu« in nych w wy jąt ko wo skom pli ko wa ny spo sób”. Dwu let nie dziec ko wy raź nie prze wyż sza in ne pry ma ty pod wzglę dem tych zdol no ści.

Su ge ro wa no, że róż ni ce w zdol no ściach po znaw czo -kul tu ro wych u szym pan - sów i lu dzi mo gą być wy ja śnio ne przez ewo lu cyj ne od mien no ści, do ty czą ce ro - zu mie nia in ten cji in nych. Jed nak pra ce eks pe ry men tal ne do wo dzą ce po sia da nia przez szym pan sy ele men tów teo rii umy słu „in ne go”, ro zu mie nia przez szym pan- sy ce lów, in ten cji, wie dzy „in nych” (patrz Call i To ma sel lo 2008), spo wo do wa - ły wy su nię cie kon cep cji po znaw czo -kul tu ro wej zdol no ści do „wspól nej in ten - cjo nal no ści” (sha red in ten tio na li ty; „we” in ten tio na li ty) (To ma sel lo i in ni 2005;

To ma sel lo i Car pen ter 2007). Wspól na in ten cjo nal ność jest zwią za na z (1) prze- ży wa niem wspól nych sta nów emo cjo nal nych i do świad czeń z in ny mi; (2) ko or - dy no wa niem wspól nych dzia łań, co do ko nu je się przez pla no wa nie wła snych dzia łań an ty cy pu jąc pla ny part ne ra, co ma w efek cie pro wa dzić do re ali za cji wspól ne go pla nu; wy ma ga to wie dzy o in ten cjach part ne ra oraz wspól nie po dzie- la nych ce lach. Zda niem cy to wa nych au to rów le ży ona u pod staw wie lu za cho - wań kul tu ro wych, od uży cia ję zy ka do kon stru owa nia in sty tu cji.

Aby od po wie dzieć na py ta nie o moż li wość wy stę po wa nia kul tu ry u szym pan - sów ba da cze do ko na li prze glą du wy ni ków ba dań eks pe ry men tal nych nad kul tu - ro wy mi zdol no ścia mi po znaw czy mi szym pan sów oraz jed no - i dwu let nich dzie-

(16)

ci. Szym pan sy re la tyw nie do brze wie dzą o tym, co wi dzą in ni, po tra fią śle dzić wzrok in nych kie ru ją cy do ja kie goś obiek tu, ro zu mie ją in ten cje i moż li wo ści part ne ra (np. dą żą do uzy ska nia spor ne go po ży wie nia, je że li jed nost ka do mi nu - ją ca nie mo że te go za ob ser wo wać). Ludz kie dzie ci ma ją po dob ne zdol no ści, ale ma jąc rok umie ją tak że dzie lić uwa gę z in ny mi – „dwo je lu dzi do świad cza tej sa mej rze czy i jed no cze śnie wspól nie wie dzą o tym, że to ro bią” (To ma sel lo i Car pen ter 2007: 121). To in ter su biek tyw na wspól no ta, kreu ją ca wspól ną prze- strzeń i psy cho lo gicz ne pod sta wy ko lek tyw nych dzia łań, wspól nych ce lów, zło- żo nej ko mu ni ka cji. Ba da nia po ka zu ją, że szym pan sy po sia da ją pod sta wo we zdol no ści zwią za ne z teo rią umy słu „in ne go”, ale nie za ob ser wo wa no cze goś ta - kie go jak „wspól na uwa ga”. Róż ni ce wy stę pu ją tak że je że li cho dzi o typ ko mu- ni ka cji. Szym pan sy ko mu ni ku ją się głów nie za po mo cą ge stów w ce lu ma ni pu - la cji in ny mi, uzy ski wa nia cze goś, two rze nia lub zry wa nia ko ali cji i alian sów.

Lu dzie ko mu ni ku ją się tak że po to, aby in for mo wać się na wza jem oraz dzie lić do świad cze nia mi. Już 9-mie sięcz ne dziec ko ini cju je kon takt wzro ko wy i kie ru - je part ne ra in te rak cyj ne go na okre ślo ny obiekt. Ko mu ni ka cja u „szym pan sów po cią ga za so bą in dy wi du al ne ce le i mo ty wy, pod czas gdy na wet nie po słu gu - ją ce się ję zy kiem dzie ci ko mu ni ku ją się w ko ope ra ty wie, czę sto z wy łącz ną mo - ty wa cją do dzie le nia do świad czeń i in for ma cji z in ny mi”. Róż ni ce wy stę pu ją tak że w aspek cie wspól nych ak tyw no ści. Szym pan sy po dej mu ją z rzad ka wspól- ne dzia ła nia (np. zbio ro we po lo wa nia) i tyl ko w in stru men tal nych ce lach. Lu - dzie re ali zu ją rów nież ko ope ra tyw ne dzia ła nia, któ re są ce lem sa mym w so bie.

Cie ka wy przy kład róż nic po mię dzy ni mi przy no szą ba da nia eks pe ry men tal ne nad 18- i 24-mie sięcz ny mi dzieć mi oraz wy cho wa ny mi przez lu dzi szym pan sa - mi, po le ga ją ce na se rii wspól nych za dań, w cza sie któ rych eks pe ry men ta tor na - gle prze ry wał i po rzu cał współ pra cę. Ba da no pró by od no wie nia współ pra cy przez dzie ci i szym pan sy. O ile te pierw sze ak tyw nie sta ra ły się ko mu ni ko wać po trze bę po now ne go na wią za nia współ pra cy, o ty le szym pan sy w ogó le te go nie czy ni ły i naj czę ściej sa me sta ra ły się za koń czyć za da nie. Pro ble my z ko ope ra - tyw ny mi dzia ła nia mi u szym pan sów po twier dza ją tak że in ne ba da nia eks pe ry - men tal ne (Hi ra ta i Fu wa 2007). Róż ni ce do ty czą tak że zdol no ści zwią za nych ze spo łecz nym ucze niem się. U szym pan sów naj czę ściej ma miej sce spo łecz ne ucze nie się, któ re do ko nu je się in dy wi du al nie – przez ob ser wa cyj ne uzy ski wa - nie in for ma cji i na śla do wa nie ni cze go nie podej rze wa ją ce go „in ne go”. Bar dzo rzad ko po ja wia się „in struk cyj ne ucze nie się” (To ma sel lo i Car pe ner 2007: 123;

Per ry 2006: 182–183).

Zgod nie z wy ni ka mi ba dań, „wspól na in ten cjo nal ność jest ma łą psy cho lo - gicz ną róż ni cą, któ ra spo wo do wa ła ol brzy mie zmia ny w ludz kiej ewo lu cji” (To - ma sel lo i Car pe ner 2007: 124). Tyl ko lu dzie są bio lo gicz nie przy sto so wa ni

„do par ty cy po wa nia we wspól nych ak tyw no ściach za kła da ją cych wspól ne ce le i spo łecz nie ko or dy no wa ne pla ny. Ta ki typ in te rak cji wy ma ga nie tyl ko zro zu -

(17)

mie nia ce lów, in ten cji i po strze ga nia in nych osób, ale tak że, do dat ko wo, mo ty - wa cji do dzie le nia tych sta nów w in te rak cji z in ny mi oraz, być mo że, spe cjal - nych form dia lo gicz nej re pre zen ta cji do do ko ny wa nia te go” (To ma sel lo i in ni 2005: 676). W prze ci wień stwie do szym pan sów, ludz kie dzie ci „for mu łu ją wspól ne ce le i in ten cje, an ga żu ją się w peł ną kul tu ro wą kre ację”. Co waż ne, wspól na in ten cjo nal ność jest nie zbęd na do pod trzy my wa nia kul tu ro wych ar te - fak tów i sym bo li. Lu dzie ro zu mie ją przy czy no wość sze rzej, bio rąc pod uwa gę sta ny psy cho lo gicz ne i men tal ne in nych oraz przede wszyst kim wspól ne in ten - cje, emo cje, ce le, za da nia. W tej per spek ty wie szym pan sy po pro stu nie po sia - da ją zdol no ści po znaw czych nie zbęd nych do re ali zo wa nia kul tu ry, w stop niu ta kim jak ho mo sa piens.

Co mo że za ofe ro wać na ukom spo łecz nym kul tu ro wa pry ma to lo gia?

Po ni żej przed sta wię trzy po la, na któ rych na uki spo łecz ne mo gą za ofe ro wać pry ma to lo gom cen ne wska zów ki. Na stęp nie za pre zen tu ję in te re su ją ce wnio ski dla ba da czy spo łecz nych, wy ni ka ją ce z usta leń kul tu ro wej pry ma to lo gii (patrz Mo ści skier 1998; Strier 2003; Per ry 2006).

Po pierw sze, na uki spo łecz ne mo gą za pro po no wać pry ma to lo gom apa rat po - ję cio wy po moc ny w opi sie zja wisk kul tu ro wych. Na przy kład, rzu ca ją się w oczy ich pro ble my z pre cy zyj nym okre śle niem te go, co na zy wa ją „wzo rem” kul tu ro - wym. Z tej per spek ty wy, na uki o nor mach za wie ra ją ana li zy, znacz nie bar dziej zróż ni co wa ne go niż przyj mu ją pry ma to lo dzy, „świa ta” po win no ści. Wy star czy - ło by cho ciaż by od wo łać się do mo de lo wych roz wa żań nad róż ny mi ro dza ja mi po win no ści, po cząw szy od wzo ru za cho wa nia, a skoń czyw szy na nor mie (patrz np. Pa łec ki 2001: 37–73). Po dru gie, ba da cze spo łecz ni mo gą po móc pry ma to - lo gom, współ cze śnie zma ga ją cym się z pro ble ma mi, nie gdyś sze ro ko dys ku to - wa ny mi na grun cie na uk spo łecz nych. Przy kła do wo, więk szość pry ma to lo gów pi sząc o kry te riach „tra dy cji” kul tu ro wej wy mie nia jej „nie za leż no ść od eko lo - gicz nych czyn ni ków” (ina czej np. Per ry i in ni 2003: 244; Whi ten i van Scha ik 2007: 606). Czy jed nak „wzo ry” za cho wań sta no wią cych ada pta cję w sto sun ku do kon kret ne go śro do wi ska nie mo gą być ele men ta mi kul tu ry? Ma my na przy - kład w na ukach spo łecz nych dys ku sję nad pra ca mi Ma rvi na Har ri sa, któ ry opi- sał wpływ pre sji po pu la cyj nych i ry wa li za cji o za so by u ple mion Yano ma mo, sta ro żyt nych Ży dów i Hin du sów, na funk cjo nu ją ce tam zwy cza je (np. Har ris 1974/2007: 14–82). Choć sa mi an tro po lo dzy pod kre śla ją, że kul tu ra czę sto unie- za leż nia od wpły wów śro do wi ska, to trud no za prze czyć, że czyn ni ki śro do wi - sko we po wo du ją cza sem ge ne ro wa nie ada pta tyw nych re guł, sym bo li i ele men - tów sfe ry ma te rial nej, po wszech nie łą czo nych z po ję ciem kul tu ry. Tak że sa me spo łecz ne „zdol no ści mo gą być kul tu ro wo na ucza ne, na wet gdy lo kal ne odmia-

(18)

ny są śro do wi sko wo zde ter mi no wa ne” (Byr ne i in ni 2004: 343). Po trze cie, na - uki spo łecz ne mo gą kry tycz nie oce niać pod sta wo we te zy kul tu ro wej pry ma to - lo gii. Przy kła do wo, ba dacz spo łecz ny, wy cho wa ny na spo rach be ha wio ry stów z „psy cho lo gi sta mi”, od ra zu za py ta: czy mó wiąc o „uwzo ro wa niu” za cho wań szym pan sów ma my na my śli wzo ry w zna cze niu be ha wio ral nych, ob ser wo wal - nych pra wi dło wo ści, czy też zwią za ne jest z ni mi prze ży wa nie po win no ści określo nych za cho wań, być mo że sprzę żo nych z in ter su biek tyw ny mi ocze ki wa - nia mi spo łecz ny mi. Jest to py ta nie, czy mó wiąc o „wzo rze” przyj mu je my wy - łącz nie kry te rium be ha wio ral ne, czy też wy ma ga my tak że ko re la tów świa do - mo ścio wych. Z per spek ty wy na uk spo łecz nych wskaź ni kiem dla wy stę po wa nia tych ostat nich mo gła by być ma te ria li za cja i sym bo licz ne uję cie tre ści „wzo ru”.

Tym cza sem ba da nia nad NHP nie wy ka za ły ist nie nia ta kich zja wisk. Nie stwier- dzo no żad nych sym bo licz nych (tak że ję zy ko wych) przed sta wień zna cze nia

„wzo ru”. Po wsta ją za tem wąt pli wo ści, czy NHP po sia da ją w ogó le zdol no ści po - znaw cze (i ade kwat ne pod sta wy neu ro lo gicz ne) po trzeb ne do re pre zen ta cji ja - kich kol wiek sym bo li w umy śle. Co wię cej, ra żą cy jest w pra cach do ty czą cych kul tu ry u NHP brak na wią zań do za gad nień sa mo świa do mo ści oraz ko mu ni ka - cji tre ści sym bo licz nych, bez któ rych trud no o ca ło ścio wą ana li zę za gad nie nia kul tu ry. Tak że w tej kwe stii „hu ma ni ści” ma ją pew ne osią gnię cia. Wy star czy przy wo łać, roz wi nię tą przez Jürge na Ha ber ma sa, kon cep cję Geo r ge’a H. Me ada.

Ana li za przej ścia od ukła dów ko mu ni ka cyj nych za po śred ni czo nych przez gest, sym bol, aż do in te rak cji wy zna cza nych przez nor my, prze pro wa dza na jest mię - dzy in ny mi w per spek ty wie wy kształ ca nia się sa mo świa do mo ści, oraz róż nych funk cji ję zy ka (Ha ber mas 2002: 100 i n.).

Przej dę te raz do opi su in te re su ją cych po znaw czo dla na uk spo łecz nych wąt- ków roz wa żań kul tu ro wych pry ma to lo gów. Po pierw sze, roz wój ba dań nad NHP spo wo do wał za chwia nie wia ry w spe cjal ne miej sce ludz ko ści w ko smo sie (de Wa al 2005). Ogól niej, bio lo dzy zwra ca ją uwa gę na to, że po gląd uzna ją cy wy - jąt ko wość lu dzi jest my lą cy, a na wet na in nym po zio mie roz wa żań try wial ny – prze cież każ dy ga tu nek z de fi ni cji jest swo isty. Zresz tą ta kie po dej ście nie pro- wa dzi do po sta wie nia i prób od po wie dzi na fun da men tal ne py ta nia, tak że dla przed sta wi cie li na uk spo łecz nych, „jak po wsta ła kul tu ra?”, „ja kie jest miej sce lu - dzi w bio ce no zie” (La land i Hop pitt 2003: 150–151). W tej per spek ty wie stu dia nad wy stę po wa niem kul tu ry u NHP są waż nym frag men tem na my słu nad „na - świe tle niem sta ro żyt nych pod staw wy jąt ko wej ludz kiej zdol no ści do kul tu ry”

(Bo esch 2003: 90; McGrew 2002: 254). Trud no wy obra zić so bie ba da nia ge ne - zy i wła ści wo ści „hi per kul tu ro wej na tu ry” czło wie ka, bez od wo ła nia się do usta - leń pry ma to lo gów. Zresz tą ba da nia nad kul tu rą NHP po ka zu ją, że za miast kon- ty nu ować nie wie le wno szą ce roz wa ża nia nad kul tu rą ja ko „zło tą ba rie rą”, war- to po sta wić od mien ne py ta nia: dla cze go oraz w ja kich oko licz no ściach ewo lu cja na gra dza or ga ni zmy, któ re uczą się spo łecz nie od in nych? Dla cze go oraz w ja -

(19)

kich wa run kach opła cal ne jest ko do wa nie i prze ka zy wa nie in for ma cji za po mo - cą na rzę dzi kul tu ro wych, a nie ge nów? Dla cze go or ga ni zmy wy dat ku ją czas i ener gię by być pod mio ta mi kul tu ro wy mi? Czy, ewen tu al nie w ja kich oko licz - no ściach, kul tu ra jest ada pta tyw na ewo lu cyj nie? Ja kie są za le ty i wa dy nie wy - łącz nie ge ne tycz ne go okre śla nia za cho wań, ina czej mó wiąc ja kie jest ewo lu cyj - ne uza sad nie nie ela stycz no ści w pro ce sie de ter mi no wa nia za cho wa nia? Jak i dla - cze go wy ło ni ły się nor my spo łecz ne? O ile nie trud no za uwa żyć, że wspo mnia ne py ta nia po sia da ją fun da men tal ne zna cze nie dla na uk spo łecz nych, to oczy wi ście moż na się ni mi nie zaj mo wać pro wa dząc tra dy cyj ne ba da nia so cjo lo gicz ne czy et no gra ficz ne. Zresz tą wpływ usta leń kul tu ro wej pry ma to lo gii na prak ty kę ba - daw czą tych na uk jest cią gle nie wiel ki. Je że li jed nak ba da cze spo łecz ni chcą bu do wać ugrun to wa ną ewo lu cyj nie, choć nie re duk cjo ni stycz ną, nie opar tą na de ter mi ni zmie ge ne tycz nym pod sta wę dla teo rii two rzo nych w na ukach spo łecz- nych, mu szą po chy lić się nad wska za ny mi wy żej py ta nia mi i pro po no wa ny mi przez kul tu ro wych pry ma to lo gów od po wie dzia mi.

Po dru gie, z prac pry ma to lo gów kul tu ro wych wy ła nia się peł niej szy opis re - la cji i związ ków po mię dzy ge ne tycz ną i kul tu ro wą for mą trans mi sji in for ma cji or ga ni zu ją cych (patrz Pe li kan 2001). W ob li czu wy ni ków ba dań nie do utrzy - ma nia po zo sta je te za de ter mi ni zmu ge ne tycz ne go. Pa ra dok sal nie, im puls do od - rzu ce nia re duk cyj nych wy ja śnień ge ne tycz nych po cho dzi tak że ze stro ny na uk przy rod ni czych. Z tym wią że się trze cia kwe stia. Roz wa ża nia pry ma to lo gów nad funk cja mi kul tu ry u NHP są rów nież cen ne w aspek cie ana liz ko ewo lu cji ge no wo -kul tu ro wej. Od wo łu jąc się tak że do ba dań nad pry ma ta mi in ny mi niż lu - dzie, od kry wa my ro lę kul tu ro wych wy zwa la czy zło żo nych pro gra mów be ha - wio ral nych o róż nej ela stycz no ści, a tak że kom ple men tar nych dlań zdol no ści po - znaw czych (In gold 2001: 141 i n.).

Po czwar te, waż ny jest wpływ ba dań pry ma to lo gów na ro zu mie nie kul tu ry, szcze gól nie wo bec bra ku uni fi ku ją ce go po dej ścia na grun cie na uk spo łecz nych.

Tym bar dziej że po ję cie kul tu ry po sia da dla tych ostat nich pod sta wo we zna cze - nie. Nie ja ko z me to do lo gicz nej przy czy ny po le ga ją cej na nie moż no ści bez po - śred niej ko mu ni ka cji ba da czy z przed sta wi cie la mi NHP oraz z ope ra cjo na li stycz - ne go cha rak te ru na uk przy rod ni czych, pry ma to lo dzy po słu gu ją się te sto wa ny mi i be ha wio ral ny mi kry te ria mi kul tu ry – ro zu mia nej ja ko me cha nizm prze ka zy - wa nia in for ma cji. Z per spek ty wy na uk spo łecz nych moż na po wie dzieć, że opo- wie dzie li się za nor ma tyw ną kon cep cją kul tu ry. Trze ba jed nak za uwa żyć, że uprosz cza ją ce, ale uni fi ku ją ce roz wa ża nia „przy rod ni ków”, pro wa dzą w efek cie do zło żo nych wy ni ków prac ba daw czych (Me so udi i in ni 2006: 330). Zresz tą po - szu ku ją oni dia lo gu z ba da cza mi spo łecz ny mi już przez sam fakt przy ję cia ta - kiej de fi ni cji kul tu ry, któ ra: „da je ra my po rów naw cze, dzię ki któ rym moż na ana- li zo wać ewo lu cyj ną hi sto rię kul tu ry, oraz [któ ra] za chę ca do wza jem ne go in spi - ro wa nia się in for ma cja mi i me to da mi po mię dzy na uka mi bio lo gicz ny mi

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na kre śla nie ar bi tral nych gra nic praw dzi wej Hisz pa nii po twier dza ło wła dzę naj waż niej szych ak to rów spo łecz nych, uzna ją cych się za de po zy ta riu

Tę ostat nią kwe stię roz wi nę w dru giej czę ści tek stu, tu bę dę się za sta - na wiał przede wszyst kim nad za sad no ścią wy bo ru w kon tek ście ewo lu cji twór

Po wtó re, wyż szy udział bied nych go spo darstw wśród go spo darstw do mo wych kie ro wa nych przez ko bie ty.. Po trze cie więk szy udział bied nych osób w go spo

Ta be la1.Zróż ni co wa nie eko no micz ne iurba ni stycz no -prze strzen ne wo je wódz twa ślą skie go Źró dło: da ne GUS iUrzę du Mar szał kow skie go wKa to wi cach

The subject of the paper is analysis of Upper Silesian regionalism in two regions: Opole and Upper Silesia (former Katowice and nowadays Silesian Voivodship) as discourse

Referring to the theory of cultural capital ( P. Bourdieu) and the concept of regional identity (M. Szczepański), the main thesis about attenuation, but not decline, of the

The process of disappearance of Silesian identity indexes – such as place of birth (of players and their parents) or ability to communicate in Silesian dialect – both among the

Naj bar dziej wi docz ną dzia łal no ścią To wa rzy stwa jest per ma nent - ne wzmac nia nie ży cia kul tu ral ne go mniej szo ści nie miec kiej po przez roz wój nie