• Nie Znaleziono Wyników

\T> 5 0 (1436). W a rsz a w a , dnia 12 g ru d n ia 1909 r. Tom X X V III.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "\T> 5 0 (1436). W a rsz a w a , dnia 12 g ru d n ia 1909 r. Tom X X V III."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

\T> 5 0 (1436). W a rsz a w a , dnia 12 g ru d n ia 1909 r. Tom X X V III.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszawie: r o c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PR EN U M ERO W A Ć MOŻNA:

W R e d ak cy i „ W sz e c h św ia ta " i w e w sz y stk ic h k się g a r­

n ia c h w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szech św iata'* p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

A d r es R ed a k cy i: W S P Ó L N A Xe. 37. T elefon u 83-14.

0 T R A W I E N I U U P I E R W O T N I A ­ K Ó W .

(O dczyt w y g ło sz o n y w k ó łk u p rzy ro d n ik ó w u n iw . Ja g iello ń sk ie g o ).

J e d n e m z najc iek a w sz y c h zagadnień ogólno biologicznych j e s t k w e s ty a prze­

m ia n y m a te ry i w komórce. Rzecz oczy­

w ista, że do b a d a ń nad spraw am i, k tó re zachodzą w e w n ą tr z k om ó rki podczas p rze ­ m ia n y m ate ry i, najlepiej n a d a ją się zwie­

rzę ta je d n o k o m ó rk o w e , czyli p ie rw o tn ia ­ ki (Protozoa). To też dłu gi szereg uczo­

n y ch b a d a ł przem ian ę m a te ry i u n a jr o z ­ m a its z y c h p ierw o tn iak ó w i dzisiaj m am y ju ż w l ite r a tu r z e cały dział, pośw ięcony

tej spraw ie.

J e s t rzeczą pow szechnie znaną, że p ier­

w otn iak i m ogą pobierać p o karm sta ły 1 p łynny. P o k a r m p ły n n y zostaje p o b r a ­ n y przez osmozę, naokoło zaś p o b ran y ch cz ąs tek s tałych , mogą, chociaż nie za­

wsze, w y tw a r z a ć się wodniczki czyli wa- kuole; pły n z n a jd u ją c y się w w a k u o la ch może w y ciągać niejako z cząstek s ta ły c h s u b s ta n c y e s tra w n e , g dy cząstki, k tó ry c h

pierw otn iaki s tra w ić nie m ogą zostają w ydalone nazew nątrz.

Pierw szem pytan iem , ja k ie m usim y rozważyć, chcąc poznać p rzeb ieg t r a w i e ­ nia, j e s t to, w ja k i sposób po w s ta ją wa- kuole.

Bliższe zbadanie p o w sta w a n ia wodni- czek oraz t y c h zmian, k tóre w nich za­

chodzą, zostało niezm iernie ułatw io n e z chwilą w p row adzenia m etod ba rw ie nia za życia przez Przesm yckiego, P row azka, F is c h la i in n y c h 1).

J a k wiadomo, rozcieńczonym roztw o ­ rem czerw ieni obojętnej można zabarw ić p ew n e części wym oczka za życia. Otóż b a rw ią c w te n sposób P a ram a ec iu m za­

uważono, że w e w n ątrz wry m o czk a b a rw ią się wodniczki, cząstki pobrane w wodni- czkach, a tak ż e pew ne ciałka (granula) rozsiane w entoplazmie, które n a nieza-

!) A. P rz esm y c k i. U eb e r die in tra v ita le F a r- b u n g des K e rn e s und des P ro to p lasm a s. Biolo- g isc h es C e n tra lb la t, to m X V III.

P ro v a ze k . Y ita lfa rb u n g e n m it N e u tra lro t an P ro to z o en . Z e itsc h rift fu r w isse n sch a ftłic h e Z o­

ologie, to m 63.

A. E ischel. U n te rsu c h u n g e n iiber v ita le F ar- b u n g an S iissw assertieren . L ipsk, 1908.

(2)

786 W SZEC H ŚW IA T M 50

b a rw io n y c h w y m o c z k a c h nie są w idocz­

ne. Ciałkom t y m p r z y p is y w a n o różne znaczenie. J e d n i b a d a cz e p rzyp u szczają, że są to p r o d u k ty asy m ila c yi, inni zaś, np. W a lle n g re e n , m n ie m a ją , że są to ciał­

k a zapasowe, a to d latego , że podczas głodzenia w y m oczk ów c ia łk a te znikają najpierw sze 1). W re sz c ie P iit te r p rzyp i­

suje im p e w n e znaczenie w s p ra w ie od­

dychania, gdy ż z odcięciem d o s tę p u tle ­ n u do w ym oczka liczb a ich w z ra sta .

B arw ienie za życia, zw łaszcza takiem i b a rw n ik a m i, k tó re wobec k w a s ó w i za­

sad są w s k a ź n ik a m i (in d yk ato ram i), po­

mogło rów nież do z b a d a n ia re a k c y i w wa­

kuoli podczas traw ien ia.

S ta rs i au torow ie (Delage, Lang, Cal- kins) o p isu ją p o w s ta w a n ie wodniczki w sposób n a stę p u jąc y : 3) działaniem rzę­

sek p e ry s to m ia ln y c h w oda zo staje n ie ja ­ ko w tłoczona do c y to f a ry n k s u , czyli poły­

ku, a z jeg o końca o d r y w a ją się k ro p e l­

ki w o d y z c z ą s tk a m i pok arm o w em i, z u ­ pełnie w ten sposób, j a k się o d ry w a k r o ­ pla w isząca od k r a n u w odociągu. Kro­

pelka o d e rw a n a w ę d r u je w głąb w y m o cz­

ka. W o s ta tn ic h c z asach bliżej m ec h a ­ n ik ą t ra w ie n ia zajm o w ał się Nieren- steim s). Otóż p o d łu g niego, w odniczka tworzy się

av

sposób o d m ie n n y od po w y ­ żej opisanego, a m ianow icie, k ro p la wo­

dy na ko ń c u p o łyku s t y k a się z entopla- zm ą i przez to z e tkn ięcie się, w s k u te k z m ia n y napięcia pow ierzchniow ego, na entoplazm ie zostaje w y tw o rz o n a błona. I Rzecz bardzo praw do p odo b n a, że w y t w o ­ rzenie się błony m u si by ć z w iązane z p e ­ w n ą chem iczną z m ianą e n t o p l a z m y 4). Po-

') W a lle n g re e n . ln a n itio n s e rs o lie in u n g e n der Z elle. Z e its o h rift fu r a llg e m e in e P h y sio lo g ie , to m I.

2) L an g . L e h rb u c h d e r v e rg le ic h e n d e n A n a­

tom ie. P ro to z o a. 1898, Je n a .

D ela g e. T ra ite de Z oolo g ie c o n c rete , to m I, 1896, P a ry ż .

. C alkins. T he P ro to z o a . N o w y -Jo rk , 1901.

3) N ie re n ste in . B e itriig e z u r E rn a h ru n g sp h y - siologie d e r P ro tis te n . Z e its o h rift fu r allg em ein e P h y sio lo g ie , to m Y.

4) K iern ik . O w y m o cz k u p as o rz y tn ic z y m C hilodon lie x a stic h u s nov. spec. w ra z z u w a g a m i nad p o w sta w a n ie m b a ń k i o d ży w c ze j. B u lle tin

de 1’Academie des Sciences de Cracovie, 1909.

w s t a je z atem na końcu p r z e ły k u rodzaj torebki, a do tej to re b k i z wodą d o sta ją się c ząstki pokarm owe. Następnie, przez sk u rc z k o n c e n try c z n y ento p la zm y w oko­

licy ko ńca przełyku, to re b k a zostaje od niego odcięta, za m yk a się i ju ż j a k o w od­

niczka w ę d ru je w g łąb w ym oczka.

W ę d ró w k a wodniczki o d b y w a się w ten sposób, że początkowo w ę d ru je ona w t y l ­ n y koniec ciała w ym oczka, n astępnie o k rąż a duże j ą d r o w e g e ta ty w n e (macro- nucleus) i w je g o okolicy pozostaje przez czas dłuższy; n a stę p n ie w ę d ru je do prze­

dniej części ciała i tam zostaje w y d a lo ­ n a n azew nątrz.

Z powyższego opisu widać, że p rz e m ia ­ n a jn a te ry i w kom órce z n a jd u je się w zw iązku z ją d r e m , jed n a k o w o ż ten zw iązek nie został bliżej zb a d an y . J a k w y n ik a z badań p. Stolzówny, bezjądro- we f ra g m e n ty am eb m ogą pobierać i t r a ­ wić pokarm y, a n a w e t odkładać je ja k o ciała zapasow e x). Z b a d a ń zaś V erw orna

i

n a d Thalassicola, w ynika, że b ezjądrow e fra g m e n ty w praw dzie m ogą p obierać po­

k a rm , ale nie m ogą go straw ić.

Z kolei p r z y s tą p im y do opisu zmian, jakie zachodzą w wakuoli. N ie re n s te in dzieli z m ia n y zachodzące w w odniczkach n a dwie fazy.

P ie rw sz a faza c h a r a k te r y z u je się tem, że c z ą s tk i p o brane z o sta ją zbite w g r u d ­ kę, k tó ra zo staje otoczona rod za jem bło­

n y śluzow atej, wydzielonej przez ścianki wodniczki. N a stęp n ie wodniczka się z m n iejsza, o ile wym oczek był uprzednio z a b a rw io n y c zerw ienią obojętną, to w o­

d niczka i g r u d k a w niej z a w a r t a b a r ­ w ią się, naokoło zaś w odniczki w ento-

! plazm ie w y s tę p u ją zabarw ione ciałka (granula), o k tó ry c h b y ła m ow a powyżej.

R e a k c y a p ły n u w wakuoli j e s t kw aśna.

D r u g a faza c h a ra k te r y z u je się tem , że w odniczka zw iększa się przez p r z y b r a ­ nie wody, błonka śluzowa, o taczająca zbi­

te w g r u d k ę pobrane pokarm y, rozpusz-

*) A. S tolz. TJeber V e rh a lte n des N e u tra lro ta in le b e n d ig e n P ro to p la sm a . Z e itsc h rift fu r a llg e ­ m eine P h y sio lo g ie , to m I.

V erw orn. P sy c h o p h y sio lo g isc h e P ro tis te n s tu -

dien.

(3)

Ns 50 W S Z E C H S W I

a

T 787

cza się, je j z a b arw ien ie znika, wreszcie ciałka e n d o p lazm aty czn e p r z e n ik a ją do wodniczki i tam zwolna rozpuszczają się w płynie wodniczki. W ę d ru je ona ku przodowi ciała wymoczka i zostaje w y d a ­ lona nazew n ątrz. W tej fazie rea k c y a p ły n u w wodniczce j e s t obojętna.

S k o ro śm y poznali zm ia n y morfologicz­

ne, ja k i e zachodzą w komórce podczas tra w ie n ia , p r z y s tą p im y do opisania z ja ­ w is k chem icznych w y s tę p u ją c y c h j e d n o ­ cześnie.

T raw ienie u pierw o tniaków o d b y w a się w kom órce w bezpośredniej styczności z protoplazm ą, albo z płynem wodniczki.

T akie tra w ie n ie n a z y w a m y tra w ie n ie m śró dkom ó rk o w em , dla odróżnienia od t r a ­

wienia pozakomórkowego, k tó re s p o ty k a ­ m y u z w ie rz ą t wyższych. To o sta tn ie o dbyw a się poza k o m ó rk ą w ta k i sposób, że do przestrzeni otoczonych kom órkam i z o sta ją w ydzielone płyny, k tó re rozpusz­

c z ają i tr a w i ą p o k a rm p o b ran y .

K r u k e n b e rg twierdził, że zachodzi isto­

t n a różnica pomiędzy tra w ie n ie m śród a p ozakom órkow em , mianowicie: ty lko to o s ta tn ie m a się o d by w ać zapomocą fer­

m entów I). J e d n akow oż j u ż ta okolicz­

ność, że w wodniczce podczas tra w ie n ia sta le w y s tę p u je pewna określona reakcya, p r z e m a w ia ła b y przeciw ko tw ierd zeniom K ru k e n b e rg a , a raczej n a s u w a ła b y myśl, że fe r m e n ty znaleść się m ogą także i u pierw otniak ów . Gdyby ta k było w isto ­ cie, to m ożn a b y było wydzielić te fer­

m e n ty z ciał p ie rw o tn ia k ó w i w ykonać z niem i s z e re g dośw iadczeń poza ob rę ­ bem o rgan iz m u (to j e s t in vitro). Kwe- s ty ą tą bliżej się zajęli badacze f ra n c u ­ scy Mouton i Mesnil 2). Moutonowi u d a ­ ło się zrobić w yciąg chloroformowy z ameb. Działając ty m w yciągiem n a r ó ­ żne ciała b iałk o w a te i węglow odany w p e ­ wnej określonej tem p e ra tu rz e , przek o n ał się, że są w nim z aw arte ferm en ty , po­

w o d u ją c e rozpuszczenie białka i węglo-

') K ru k e n b e rg . G rundzilge ein er verg leich en - den P h y sio lo g ie d e r Y erd au u n g . 1886.

*) M outon H . S u r les d ia sta ses in tra cellu - la ire s des am ebes. C om ptes re n d u s de 1’A cade- m ie de seienees,. to m 133, 1901.

wodanów. T y m s a m y m uczonym udało się też z wymoczków zrobić wyciąg, k tó ­ ry również zaw ierał f e rm e n ty tra w ią c e J).

D ośw iadczenia powyższe w zupełności obaliły tw ierd z en ia K ru k e n b e rg a i w y ­ kazały, że zarówno tra w ie n ie śródkomór- kowe j a k i pozakom órkow e o db yw a się zapomocą ferm entów .

P ow staje p ytanie, w j a k ic h w a ru n k a ch te fe rm e n ty mogą działać? Jeszcze przed w p row adzeniem ba rw ie nia za życia u s i­

łowano zbadać r e a k c y ę w wodniczce w ten sposób, że karm iono wymoczki białkiem strą c onem , za b arw io n e m l a k m u ­ sem lub j a k i m inn ym b arw n ikiem . P ie r ­ wotnie b a d a n ia w ykazały, że r e a k c y a w wodniczce j e s t kw aśna, jed n a k o w o ż po bliższem zbad an iu tej k w e s ty i okazało się, że r e a k c y a k w a ś n a w y stę p u je tylko w fazach poprzedzających traw ienie, g d y to o statnie o d by w a się wyłącznie wśród rea k c y i obojętnej lub słabo zasadowej.

Poraź pierw sz y udało się to stw ierdzić pannie Grenvood, dalsze zaś badania w zupełności p o tw ierd z iły je j sp o s trz e ­ żenia.

Z kolei n a su w a się pytanie, ja k ie k w a ­ sy, m ineralne czy też organiczne powo­

d u ją kw a so tę w wodniczce. Ażeby od­

powiedzieć n a to p y ta n ie , N ierenstein barw ił wym oczki tak iem i b arw n ikam i, k tó re służą ja k o w sk a ź n ik i je d y n ie na k w a s y m ineralne i przeko n ał się, że kwa- sota wodniczek spow odow ana j e s t przez k w a s m in e raln y , praw dopodobnie solny, k w a s o ta zaś ciałek end o p la z m a ty c zn y c h pochodzi od k w asó w organicznych.

Już obecność ferm entów p ro te o lity cz ­ nych, to j e s t rozpuszczających białko, w w y c ią g u chloroform owym o trz y m an y m przez Moutona i Mesnila j e s t dowodem, że p ierw o tn iak i mogą traw ić białko. Z fi- zyologii zw ierząt w yższych wiemy, że cząsteczki białka nie m ogą być w p ro st j a k o ta k ie zresorbowane, lecz m uszą wpierw uledz p e w n y m zmianom; je d n e m słowem m u sz ą przek ształcić się w czą-

*) M esnil e t H . M outon. S ur une d ia sta se p ro te o ly tiq u e e x tra ite des infusoirs cilies. Com pt.

| ren d . de seances de la S o eiete de B iologie. 1901.

(4)

788 W SZ E C H SW IA T M 50

steczki m niej złożone od m o lek u ł b ia łk a i dopiero wów czas m o g ą by ć przez ko­

m órki je l it a p obrane. Zm iany, j a k i m p o d ­ le g a ją cząsteczki białka, są w yw ołane przez ferm en ty , wydzielone przez g r u ­ czoły tra w ie n n e. Z m ia ny te p o le g a ją na rozpadzie cząsteczki b ia łk a n a części składow e mniej sko m plikow ane. Zależnie od tego, n a j a k i e części s k ład ow e czą­

ste c z k a b iałk a się ro zp a d a , ro zró żn iam y dw a rodzaje tra w ie n ia . W p ierw sz y m p r z y p a d k u obok album oz w y s t ę p u ją pe­

ptony, k tó re to p e p to n y aczkolw iek m ogą prze n ik ać p rzez błony je l it a , jed n a k o w o ż są jesz c ze dosyć złożone. T en rodzaj t r a ­ w ienia w y s t ę p u je u z w ie rz ą t w yż sz y c h w żołądku; ferm ent, k tó ry go w yw ołuje n a z y w a m y pepsy ną, a sa m rodzaj t r a ­ w ienia n a z y w a m y t r a w ie n ie m peptycz- nem. W d ru g im p r z y p a d k u obok a lb u ­ moz w y s t ę p u ją ciała mniej sk o m p lik o­

w ane od p ep tonu , a więc: t y ro z y n a , leu- cyna i t. d. Ten rodzaj t ra w ie n ia spo­

t y k a m y w jelicie cienkiem ; j e s t on spo­

w odow an y przez f e r m e n t z w a n y try p s y - ną. P e p s y n a może działać ty lk o wśród re a k c y i kw a śne j, n a to m ia s t t r y p s y n a — wśród r e a k c y i o bojętnej i słabo z asad o ­ wej.

W y żej ju ż w spo m inaliśm y, że t r a w i e ­ nie u p ierw o tn iak ó w o d b y w a się w śród reakcyi o bojętnej, a z a te m f e r m e n t y po­

w odu jące tra w ie n ie b iałe k u p ie r w o t n i a ­ ków należy odnieść do rz ę d u t ry p s y n a nie pepsyn.

J a k ju ż na d m ie n iłe m powyżej, w w y­

ciągu o trz y m a n y m przez Moutona z n a j­

d ow ały się fe r m e n ty rozpu sz c z ają ce w ę ­ glow odany, s tą d w y n ik a , że p ie rw o tn ia k i m ogą j e tra w ić . S tolzó w n a s ta r a ła się to s tw ierdzić do św ia dcz a lnie w sposób n a ­ s tę p u ją cy : *) w e w n ą tr z e n to p la z m y Pel- lo m y x a p a llu s tris (Grew), dużej am e b y słodkow odnej, w idzim y c ia łk a błyszczące,

j

które, j a k w y kazał s z e re g b adań , s ą utwo- j rzone ze stalszej otoczki węglowodano-

') A. Stola. Beobachtungen und Yersuche iiber die Verdauung und Bildung der Kohlehy- drate bei amobenartigen Organismen. Zeitschrift ftir wissenschaftliche Zoologie, tom 68.

wej i w ypełnione glikogenem p ły n n y m 1).

Otóż, jeżeli głodzim y te a m eb y, to znika tre ś ć ty c h ciałek błyszczących. W b r a ­ ku bowiem p o k a rm u a m e b a zużywa gli- kogen. Jeżeli tera z ta k ą głodzoną a m e ­ bę k a rm ić będziem y w ę glow odanam i, np.

skrobią, to po niejakim czasie c ia łk a błyszczące z o s ta ją znowu w ypełnione g li­

kogenem . Również błonnik może b y ć p o ­ bie ra n y i tra w io n y przez pierw o tniak i.

W y c ią g o trz y m a n y przez Moutona n ie zaw ierał lipaz, to j e s t ferm en tó w ro z­

szczepiających tłuszcze. To się zgadza z in n em i dośw iadczeniam i, g d yż dotąd, pomimo szere g u badań, nie udało się w y ­ kazać tra w ie n ia tłuszczów w e w n ą trz ciała pierw otniaków , ja k k o lw ie k pobieranie t ł u ­ szczów m ożna s tw ie rd z ić z łatwością.

Po z n a liśm y z m ia n y m ech aniczn e i c h e ­ miczne, ja k ie zachodzą w p ie rw o tn ia k a c h podczas tra w ie n ia . P o s ta r a m y się w y j a ­ śnić, j a k i e znaczenie m ają dwie, p o w y ­ żej opisane j e g o fazy, z k tó ry c h w p ierw ­ szej w y s tę p u je zawsze re a k c y a k w a śn a , w drugiej zaś ob o jętn a lub słabo z a s a ­ dowa.

H e m m e ter przypuszcza, że k w a ś n a r e ­ a k c y a w pierw szej fazie m a n a celu de- z ynfekcyę pokarm ów p o bran y ch . J e d n a ­ kowoż t a k nie j e s t , a to dlatego, że m o­

żna k a rm ić w ym oczki p o k a rm a m i w y ste - rylizow anem i, a pomimo to j e d n a k r e a k ­ cya w pierwszej fazie będzie zawsze k w a ­ śna. Zdaniem N ie re n s te in a r e a k c y a k w a ­ śn a ma inne znaczenie. W yżej opisali­

śmy, że w pierwszej fazie cząstki p o b r a ­ ne, a więc b a k te r y e , małe w ym oczki zo­

s ta j ą zbite w g r u d k ę i otoczone ro d za ­ j e m błonki. Ta bionka z a w iera w sobie fe rm e n ty toksyczne, k tó re z a b ija ją po­

b r a n e organizm y; ażeby j e d n a k te fe r­

m e n ty m ogły działać toksycznie r e a k c y a w wakuoli m usi b y ć kw a śn a . Ale w ł a ­ ściw e tra w ie n ie o d by w a się w śród r e a k ­ cyi obojętnej w dru g iej fazie. Zatem t r a ­ wienie i z a b ija n ie p o b ran y c h organizm ów

!) W ostatnich, czasach badania Calkinsa w y ­ kazały, że ciałka błyszczące są to jądra pozba­

wione chromatyny. Calkins, Evidences of a Se-

sual - cycle in the Life history of Am o eh a pro-

teus. Archiy fur Protisteukunde, tom Y.

(5)

JM® 50 W SZEC H S W IAT 789

w ciele w y m o c z k a są zupełnie od siebie wyróżnione. S tra w ie n iu w dru g iej fazie m o g łyby u ledz tylko te b a k te ry e i w y ­ moczki, k tó re zostały zabite w pierwszej.

Zgadza się to w zupełności z w y n ik a m i Moutona, k tó ry slwierdził, że w yciąg z am eb działa proteolitycznie n a b a k t e ­ rye o tyle, o ile one zostały uprzednio zabite chloroformem, n a to m ia s t n a żywe b a k te r y e w y c ią g całkiem nie działa; w ia ­ domo zaś, iż przyp uszczam y , że i z w ie ­ rz ę t a wyższe m ogą tra w ić ty lk o m a rtw e tk an k i.

Jeżeli z e sta w im y t e r a z te w yniki do­

ty ch c z a so w y c h badań nad traw ien iem u p ierw otn iak ów , to m ożem y powiedzieć, że o dby w a się ono zapomocą ferm entów, p rzyczem m ogą by ć tra w io n e ciała biał­

k o w a te i w ęglow odany, kiedy stra w n o śc i tłuszczów d o tą d się nie udało wykazać.

T ra w ien ie w e w n ą trz kom órki s p o t y k a ­ my nietylko u p ierw o tn iak ó w , sp o ty k am y j e rów nież i u A k ty n ij, gdzie kom órki filamentów m ez e n te ry a ln y c h , tra w ią po­

b r a n y p o k a rm śródkom órkow o. U zwie­

r z ą t w y ższych s p o ty k a m y traw ien ie śród- kom órko w e w leu k o c y ta c h czyli b iałych c iałkach krwi.

Pom im o z a te m pozornie prostej b u d o ­ w y ciała, s k ła d a jąc e g o się zaledwie t y l ­ ko z je d n e j kom órki, w idać w niem do­

syć daleko idące an alogie z procesam i tra w ie n ia zachodzącem i w o rganizm ach z w ie rz ą t w y ższy ch w ielokom órkowych.

Witold Staniewicz.

M IC H A Ł STA R K.

O B R A Z Y I N T E R F E R E N C Y J N E K R Y S Z T A Ł Ó W .

(D okończenie).

P rz e jd ź m y tera z do w y tłu m a c ze n ia pierścieni b a rw n y c h i z b a d ajm y — aby rzecz uzm ysło w ić — p rze b ieg promieni w płaszczyźnie, tworzącej z ram io n am i czarnego k rz y ż a k ą t = 45°; w iem y przy- te m z poprzedniego, że w k i e r u n k u osi

optycznej zachodzi załam anie pojedyncze.

W szy s tk ie inne promienie, przeb ijające p ły tk ę k ry sz ta łu naukos, u leg ają z ała­

m aniu podwójnemu, i to tem silniejsze­

mu, im bardziej są nachylone k u osi optycznej, a więc w n a szy m p r z y p a d k u k u prostop adłej w zg lęd em płytki; w p ły ­ w a ją n a to dwie okoliczności, popierw- sze — podw ójne załamanie, w z ra sta ją c e w raz z odległością od osi; podrug ie — w z ra sta ją c a stopniowo długość drogi w e ­ w n ą trz samej p ły tk i. Zatem analogicz­

nie z przypad kam i poprzedniem i, j a k i ­ kolwiek promień, w p a d a ją c y u ko śn ie do płytki, rozszczepia się na dwie części, opuszczające oddzielnie p łytkę. P ł a s z ­ czyzny d r g a ń obu ty c h części są w zglę­

dem siebie prostopadłe. I n n y promień, nieco bardziej n achylony, będzie się za­

cho w yw ał podobnie, i część jego, mniej za łam ana pobiegnie w ty m sa m y m k ie ­ ru n k u , co bardziej załam ana część pierw ­ szego promienia. Z d w u ty ch ułam ków promieni, prze b ieg a ją cy c h tę sam ę d r o ­ gę, je d e n znów będzie spóźniony w s to ­ s u n k u do dru gieg o i to tem bardziej, im w iększe j e s t w ty m k ie r u n k u po dw ójne załam anie i im dłuższa j e s t d ro ga w p ł y t ­ ce. T ak tedy , zupełnie j a k poprzednio, j a k o różnice drogi o trz y m am y połowy i całe długości fal; w czerwonem świetle będziemy obserw ow ali sm u gi ciem ne i j a ­ sne, w b ł ę k itn e m —tak ież smugi, ale b a r ­ dziej do siebie zbliżone, wreszcie w bia- łem świetle — b a rw y takie, ja k ie o b se r­

w u je m y w blaszkach k lin o w aty c h , k ie d y za sp ra w ą drug iego nikola płaszczyzny i d rg a ń s ta ją się względem siebie równo- łegłemi. A ponieważ z licznych prom ie­

ni, p r ze n ik ają c y ch do płyty, t y lk o j e d n a - kowo n achylone do osi optycznej u j a ­ w nia ją j e d n a k o w e różnice dróg, więc sm u gi czarne i b a rw n e m uszą w y stę p o ­ w ać w p o sta c i pierścieni.

J e śli oba nikole um ieścim y w ta k i spo­

sób, że k ie r u n k i ich d rg a ń będą ró w no­

ległe, to pow stanie biały krzy ż i barw y, j a k i e w ystą p ią , będ ą dopełniającem i do

poprzednich.

Teraz do naszego do św iadczenia za­

m ia s t p ły tk i ze s z p atu w apienn eg o uży j­

m y je d n a k o w o zoryentow anej p ły tk i k w a r ­

(6)

W S Z E C H Ś W IA T JSTo 50

cowej j e d n a k o w e j mniej więcej g rubości, a znów m iędzy sk rz y ż o w a n e m i nikolam i u jrz y m y czarn y krzyż; pierścien i j e d n a k będzie znacznie mniej, a to z powodu znacznie słabszej dw ójłom ności k w a r c u , 0 czem w sp o m in a liśm y ju ż w yżej. Zba­

d a jm y n a s tę p n ie g ru b sz e p ły tk i k w a rc u 1 s z p a tu w ap ie n n eg o , a p r z e k o n a m y się, że p ierścieni w t e d y będ zie więcej. W ięc okazuje się, t a k j a k p o przednio w do ­ św iadczeniu z ró w n o leg łe m ś w ia tłe m spo- laryzow anem , że w razie silniejszej d w ó j­

łomności i g r u b s z y c h p ł y te k b a rw y in­

t e r f e r e n c y jn e są coraz żyw sze, — a więc pierścieni w y s t ę p u je coraz więcej. W i­

d zim y również, p r z y g lą d a ją c się o b razo­

wi i n te r fe re n c y jn e m u g r u b s z y c h p ły te k , że pierścienie coraz bardziej zb liżają się k u sobie w k i e r u n k u z w e w n ą tr z n a z e ­ w n ą trz pod w p ły w e m w sp o m n ia n y c h ju ż wyżej dw u czynników : w z ro s tu dw ó j­

łom ności oraz p r z e s trz e n i p rze b ieg a n y c h ; w reszcie p ierścienie s t a j ą się niew yraź- nemi, u k a z u je się biała b a rw a , ale nie t a k św ietna, j a k taż b a r w a pierw szego rzędu. To o s ta tn ie zjaw isk o pochodzi stąd, że wr k i e r u n k u n a z e w n ą tr z z n ika przez in te rfe re n c y ę coraz więcej pojedyń- czych b a rw m o n o c h ro m a ty c z n y c h , r e s z ta zaś, n a le ż ą ca do n a jr o z m a its z y c h odcieni barw , daje b a rw ę m ie sz aną , a więc b ia ­ łą. Ale b iała b a r w a pierw sz e g o rzę d u p o w sta je przez z m ieszan ie się w sz y stk ic h b a rw widma, ż a d na z t y c h o s ta t n ic h nie j e s t zgaszona, i d late g o na tę ż e n ie białej

b a rw y j e s t b ardzo w ielkie. »

P r z y p a trz m y się tera z jeszcze raz o b ra ­ zowi in te r fe re n c y jn e m u cienkiej p ły tk i k w arco w ej, ale w s u ń m y m iędzy d r u g i ni­

kol a d r u g ą soczew k ę p ły tk ę g ipso w ą o barw ie czerwonej p ierw sz e g o rzę d u w tak i sposób, a b y k ie r u n e k d r g a n i a p ro­

m ienia prędszego w p ły tce gipsow ej p r z e ­ chodził w obrazie in te r f e r e n c y j n y m od góry z lewej s tr o n y k u dołowi z praw ej.

Okaże się wtedy, że p o p rze d n i k r z y ż c z a r­

ny będzie teraz c zerw on y , n a s k u t e k d z ia ­ łania p ły tk i gipsow ej, b a rw y zaś i n t e r ­ fere n c y jn e p raw e g o g ó rn eg o i lew ego dolnego lewad r a n tu bę d ą o j e d e n rząd wyższe, d w u zaś p o z o s ta ły ch k w a d ra n - tów — o j e d e n rząd niższe. P o chodzi to

stąd, że, j a k w idać n a skiodrom icznym rzucie rów noległym , wolniejsze k ie r u n k i d r g a ń w kw arcu , rów noległe do średnic, b ę d ą sk rzy żow ane w zględem odpowied­

niego k ie r u n k u d r g a ń w p łytce gipsow ej w k w a d r a n ta c h lew y m g ó rn y m i p raw y m dolnym , n a to m ia s t w dw u pozo stały ch k w a d r a n t a c h —będ ą równoległe. Z b a d a j­

m y w tak i sa m sposób ta k samo zoryen- to w a n ą p ły tk ę s z p atu w apien nego albo lepiej p ły tk ę bery lu, tej samej g ru b ości co p ł y tk a kw a rc u , a p rze k on a m y się, że z ja w is k a b a rw n e nie uka ż ą się tak, j a k w kw a rc u , lecz będą o 90 stopni sk rę c o ­ ne. W ty c h m in e rała ch śred nico m od­

po w ia d a ją k ieru n k i d r g a ń p rędszych. Ma­

m y z a te m dwie g r u p y k r y s z ta łó w j e d n o ­ osiowych: je d n ę , op tyczn ie o djem ną, do k tórej należy kalcyt, beryl i t. d., d r u ­ g ą —optycznie dodatnią.

Z b a d a jm y t e r a z p ły tk ę m in erału d w u ­ osiowego, np. b a ry tu , Avyszlifowaną pro­

stopadle do pierw szej linii środkowe], dwójsiecznej k ą t a o streg o obud w u osi opty cz n y c h , a u jrz y m y znów c z arn y krzy ż w p e w n e m określonem położeniu.

J e d n a k ż e jed n o ram ię krzyża będzie sz e ­ rokie i niew yraźn e, d ru gie zaś — ram ię płaszczyzny osiowej — będzie zwężone w dw u m iejscach, od po w ia d a ją c y ch osiom o p ty cz n y m Zjawisko to znów z ła tw o ś ­ cią zrozum iem y, biorąc do pomocy r z u t rów noległy dw uosiow ego m od elu skio- dromicznego, p ro sto p a d ły do pierwszej linii środkow ej i do p ręta, p rze su w a n e g o rów nolegle do siebie samego. Je śli p r e ­ p a r a t będziem y obracali, to k rz y ż się o tw o rzy i pod k ą te m 45° u k a ż ą się dwie ciem ne hyp e rb o le dookoła dw u n a jw ę ż ­ sz y ch m iejsc je d n e g o ram ienia, p o ja w ia ­ j ą c y c h się w położeniu s k rz y ż o w a n e m — (m iejsca te odpo w iadają osiom o ptycz­

nym ). Oprócz c ie m n ych ramion, s tw ie r ­ dzam y podobne z ja w isk a barw n e , j a k z k r y s z ta ła m i jednoosiow em i, je d n a k ż e z t ą różnicą, że w p r z y p a d k u obecnym dookoła osi o p tycz ny c h p r z e b ie g a ją p ie r­

ścienie mniej lub więcej owalne, z lew a­

ją c e się w w iększej odległości od osi

i tw o rzą c e szczególne k o k a rd y , k tó ry c h

p o s ta ć przyp om ina biszkopty. Z jaw iska

pow yższe Avytwarzane są przez te sam e

(7)

JMa 50 W SZEC H ŚW IA T 791

czynniki, co w k r y s z ta ła c h jednoosio­

w ych. K rzyw e „biszkoptowe" p o w sta ją dlatego, że prom ienie, bardziej nachylone w zględem osi, m ogą posiąść w y m a g a n ą różnicę drogi nie w k i e r u n k u linii łączą­

cej osi optyczne, lecz dopiero z bok u tej linii. P r z y jr z y jm y się stosunkom syme- try i figury in te rfe re n c y jn e j, a dojdziemy do wniosku, że w położeniu skrzyżowa- n em j a k również pod k ą te m 45° można p rze c ią ć obraz dw iem a pro sto pad łem i w zg lęd em siebie płaszczyznam i sym etryi.

P rz y te m , w położeniu pod kątem 45 ciu stopni, s p o s tr z e g a m y u w ierzchołków obu h yp erbol po stro n ie w ew nętrzn ej rąb e k b łękitn y, po stronie z e w n ę tr z n e j—rąb e k czerwony. To rozmieszczenie barw nie psu je je d n a k ż e wspom nianej dwusym e- tryi, o dpow iadającej ro m b icznem u u k ła ­ dowi krystalog raficznem u , do k tó reg o n a ­ leży b a ry t. I dw uosiowe k ry sz ta ły , po­

dobnie do jednoosiow ych, m ogą być do­

d a tn ie i odjem ne. W obrazie in te rfe re n ­ cy jnym b a r y t u np. spostrz ega m y , dołą­

czając w z w y k ły sposób pły tk ę gipsową, że b a r w a p raw ego g ó rnego i lewego dol­

nego k w a d r a n tó w j e s t o j e d e n rząd w y ż­

sza, lew ego zaś górn ego i praw ego dol­

nego — o j e d e n rząd niższa. B a r y t j e s t optycznie dodatni.

Z b a d a jm y jesz c ze obraz in te rfe re n c y j­

n y s anid y n u , a rzecz p rzed staw i się od- Avrotnie. Zobaczym y t u ta j również, że osi o ptyczne znacznie są sobie bliższe, że zatem k ą t osi o p tycznych j e s t m n ie j ­ szy, niż w b arycie. W ielkość k ą t a osi o p ty c z n y c h sta n o w i w a ż n ą cechę c h a ra k ­ te r y s ty c z n ą wielu minerałów. P r z y jr z y j­

m y się je s z c z e s y m e try i tego obrazu in­

te r f e re n c y jn e g o , a okaże się, że posiada on ty lk o j e d n ę płaszczyznę s y m e try i,—

płaszczyznę osi. W n io s k u je m y o tem z różnego z a b arw ie n ia dwru stro n r a m ie ­ nia środkow ego oraz z okoliczności, że również w położeniu pod k ą te m 45°, po s tr o n a c h w e w n ętrzn e j i zew nętrznej h y ­ perbol, u k a z u ją się b a rw y odmienne. Nie­

k tó re in n e s a n id y n y posiadają w obrazie in te r fe re n c y jn y m również ty lk o j e d n ę płaszczyznę s y m e try i, j e s t ona je d n a k tu ta j p ro sto p a d ła do płaszczyzny osi, co w y n ik a z odm iennego z a b arw ie n ia d w u 1

s tr o n ram ienia płaszczyzny osi, oraz z roz­

m ieszczenia b a rw w położeniu pod k ą . te m 45°. In neg o in te resu jąc e g o p rz y k ła ­ d u dostarcza n a m boraks; s p o strz eg a m y t u je d n a k o w e b a r w y w p ierw sz y m p ie r­

ścieniu po lewej stro n ie u dołu i po p r a ­ wej w górze; zatem w obrazie in te rfe ­ r e n c y jn y m b o rak s u nie można przeciąć płaszczyzny s y m e try i, posiada on j e d n a k ­ że p raw id łow y układ, n a z y w a n y dym e- try czn ym . Te trz y o statnie p rzy k ła d y m inerałów, należący ch do jed no sk o śn e g o u k ła d u krystalograficznego, w skazują, że podobnie j a k z b a ry te m , w obrazie i n te r ­ fere n c y jn y m u ja w n ia się s y m e try a k r y ­ ształu. G dybyśm y u tw o rzy li obraz i n ­ te rfe re n c y jn y k r y s z ta łu trój skośnego, to- b y ś m y się przekonali, że nie p osiada on żadnej s y m e try i zgodnie z a s y m e try ą t e ­ go układu krystalograficznego. T ak ted y owe szczególne rozm ieszczenia barw , k t ó ­ r y c h p r zy c z y n a tk w i w odm iennem po ­ łożeniu osi o p ty cz n y c h dla rozm aitych b arw , — przyczem jed n a k ż e sto su n k i s y ­ m e try i u k ład u k rystalo graficzn eg o zo­

s ta j ą zachow ane—pozw alają z ob razu in ­ te rfere n cy jn e g o w nioskow ać o układzie k rystalograficznym .

O glądając opisane obrazy in te r fe re n ­ c yjne m usim y zwrócić u w agę na okolicz­

ność, że dookoła osi o ptycznych biegnie w j e d n y m preparacie pierścieni więcej, w d ru g im — mniej, w trzecim wreszcie w ystępo w ały ty lk o ta k ie pierścienie, k t ó ­ re obejm ow ały dwie osi. W y n ik a to znów przeważnie z rozm aitego na tę ż e n ia załam ania podwójnego m in erału b a d a ­ nego oraz częściowo z rozmaitej grubości płytek. Oczywista, że g ru b sze p ły tki po­

siadać będą więcej pierścieni dookoła osi, niż p łytki cieńsze. W sp o m in a n e d o ty ch ­ czas płytki m inerałów jednoosiow ych m iały być w yszlifow an e prostopadle do osi optycznej, dw uosiow ych z aś— prosto­

p adle do pierwszej linii środkowej.

W eźm y tera z p r e p a ra t jednoosiowy, w y c ię ty nieco ukośnie w zględ em osi, a u jrz y m y śro d e k krzyż a w raz z pier­

ścieniam i tuż u k raw ę d zi pola widzenia,

a podczas ob rac a n ia p r e p a r a tu krzyż

w raz z p ierścieniam i w ędrow ać będzie

po kraw ędzi dookoła. P r z y te m czarne

(8)

792 W SZECHS WI AT •Ns 50

ram io n a b ę d ą się p rz e s u w a ły rów nolegle w zględem siebie i, co j e s t w ażne, prze­

chodząc przez ś ro d e k pola w idzenia, bę­

dą j e rozdzielały sy m e try c z n ie . To o s ta ­ tnie zjaw isko d o strz e że m y również, jeśli p r e p a r a t w y sz lifo w a n y został bard zo u k o ­ śnie w z g lęd em osi o ptycznej; w ty m p r z y ­ padku, je ś li u ż y je m y np. c ien kieg o od- łu p k a k a lcytu, u k a z y w a ć się n a m będzie w obrazie in te r fe re n c y jn y m , podczas o b r a ­ ca nia p re p a r a tu , n a p rz e m ia n część r a ­ m ienia pionowego i część ra m ie n ia p o ­ ziomego, k tó re b ę d ą p r z y te m zawsze dzieliły obraz w sposób s y m e try c z n y . P ły tk a , w y c ię ta rów no legle w zg lęd em osi optycznej, nie daje w cale ostro o d c in a ją ­ cych się ram ion, lecz zaledw ie ślad k r z y ­ ża, bardzo n ie w y ra ź n e g o i zam azanego.

Gdy o b rac a m y p r e p a r a t, krzy ż t e n n a ­ ty c h m ia s t się o tw ie ra i pole w idzenia s ta je się ja s n e m . S zczeg ó ln ą tę okolicz­

ność znów łatw o zrozum iem y, w y z n a c z a ­ j ą c z m odelu sk iod rom iczn eg o r z u t ró w n o ­ legły rów n oleg le do osi optycznej. W o ­ dząc p r ę t ró w no leg le do osi optycznej, s tw ie rd z a m y n a znacznej p r z e s trz e n i po ­ łożenia rów noległe lub p rzybliżenie ró­

w noległe do k ie r u n k ó w z n ik a n ia św iatła, nie s tw ie r d z a m y tego je d n a k ż e nigdzie w położeniu pod k ą t e m 45°. P o d o b n y obraz, j a k m in e rały jed n o o sio w e r ó w n o ­ legle do osi o p ty c z n e j, d a ją i d w u o siow e w k ie r u n k u ró w no ległym do p łasz c zy z n y osiowej, np. odłupek gipsu. R zut ró w n o ­ legły odpowiedniego m odelu s k io d ro m ic z ­ nego u ja w n i n a m podobne położenie k i e ­ r u n k ó w drgań . Zatem w pow yższych dw u raz a c h nie j e s t e ś m y w m ożności w y ­ rokow ania, czy m a m y do c z y n ie n ia z o b r a ­ zem m in e rału je d n o — czy dwuosiowego.

W e w s z y s tk ic h zato in n y c h p r z y p a d ­ ka c h — p ł y t k a p r o s to p a d ła do dru giej dw usiecznej daje c o p ra w d a krzy ż rów nież nieco zam a z an y , niem n iej j e d n a k w y r a ź ­ n y —odróżnienie daje się p rzep ro w ad zić, albowiem przekrój do w o ln y m in e ra łu d w u ­ osiowego daje w obrazie i n te r f e r e n c y j­

n y m czarnę ram ię, dzielące z w ykle — przeciw nie aniżeli w m in e r a ła c h j e d n o ­ osiow y c h — obraz w sposób a s y m e try c z n y . I w t y m p rzy p a d k u , j a k we w s z y s tk ic h in n y ch , r z u t y m o d elu skiodrom icznego,

u ła tw ia ją znakom icie zrozum ienie z ja ­ wisk.

Z powyższego widać, że rozporządzam y w ielką ilością zjaw isk, m a ją c y c h źródło w s to s u n k a c h o p tyczny ch kryształów . Zapomocą ty c h z ja w isk m ożem y niety lk o ro zpo znaw ać m in e rały , ale m ożem y ró ­ wnież oznaczać z w ie lk ą dokład no ścią wiele własności m inerałów , n iespostrze- g a n y c h w in n y c h w a r u n k a c h z powodu m ałych rozm iarów p re p a ra tó w lub in n y ch okoliczności, - - własności, p ozo stający ch zawsze w z w ią zku najściślejszym ze z ja ­ w is k a m i optycznem i.

Tłum. L. H.

E . M LECZN IK O W .

S T A N O B E C N Y N A U K I O O D P O R ­ N O Ś C I W C H O R O B A C H Z A K A Ź ­

N Y C H .

(C iąg dalszy).

Kiedy daw niej, to znaczy mniej więcej przed dziesięciu la ty , k ilk u uczonych tw ierdziło, że w łaściw a s u b s ta n c y a bak- teryobójcza w praw dzie k r ą ż y w osoczu krw i, ale j e s t p ro d u k te m , w ydzielanym p rzez ciałka białe, w o sta tn ic h czasach coraz częściej dają się słyszeć głosy p r z e ­ ciwne. W s z y s c y zg adzają się c hętnie n a to, że k om plem ent nie ma nic wspólnego z c iałkam i białem i i j e s t p ochodzenia in ­ nego. Pogląd t e n opiera się n a licznych d o św iadczeniach n a d w y c ią g a m i z cia­

łek białych, w y d o b y ty c h z u stro ju . Do t y c h doświadczeń u ż y w a się w ysięków, b o g a ty c h w ciałka białe; ciałka p rze m y ­ wam y, ab y j e oddzielić od części p ły n ­ n y c h w ysię k u , z a b ijam y j e zapomocą zi­

m na i w y t r a w ia m y w wodzie flzyologicz-

nej. W ta k p r z y g o to w a n y c h w y c ią g ac h

z ciałek biały ch nie z n a jd u je m y wcale

k om plem entu, zdolnego do zabicia m ik ro ­

bów. F a k t te n j e s t zupełn ie p e w n y i wie-

lekroć s p raw dzo ny . Ale z teg o nie w y ­

n ik a jeszcze, ażeby ciałka białe nie w y ­

t w a rz a ły k om plem en tu .

(9)

M 50 W SZEC H SW IA T

A żeby w y robić sobie w łasne zdanie w spraw ie t a k spornej, przy stą p iliśm y łącznie z pa ne m L e v a d iti do b a d a ń nad w łasnościam i baktery obó jczem i ciałek bia­

łych. P rz ek o n a liś m y się przedew szyst- kiem , że w y d o b y te z u stroju , ciałka te z a ch o w u ją mimo to zdolność p ochłaniania i n iszczenia wielu d robnoustrojów . Po­

s łu g u ją c się lasecznikam i Denekego, po- d o bnem i do laseczników cholery azya- ty ck ie j, stw ie rd z iliśm y z łatw ością ich rozpad n a z ia rn k a w e w n ą trz ciałek b ia ­ łych św in k i morskiej. Ta przem iana, k t ó ­ r a się o dbyw a bardzo szybko, je ś li lasecz- n iki b y ły poprzednio nasycone amboce- ptorem , t. j. s u b s ta n c y ą przygotow ującą, j e s t w y r a z e m ich zniszczenia. Ciałka białe z a w ie ra ją przeto s u b sta n c y ę , dzia­

ła ją c ą zupełnie t a k samo, j a k kom ple­

m ent, z n a jd u ją c y się w płynach ciał. Zo­

b ac zm y tera z, co się dzieje w płynach, k tóre sam e przez się są wolne od kom ­ p lem e n tu , lecz z a w ie ra ją w ielką ilość cia­

łek białych z k o m p le m e n te m w ew n ątrz.

W y s ta r c z y p rzech ow ać te k o m órki przez 20 godzin, a b y się przekonać, że po u p ły ­ wie tego czasu u tra c iły one w szelk ą zdol­

ność p rzek ształcania n a ziarn k a laseczek, na sy co n y c h a m boceptorem . C iałka białe więc w przew ażn ej liczbie stra c iły życie i laseczniki pozostają nietk n ięte.

D ośw iadczenie to, p o w ta rz a n e wielo­

krotnie, zawsze z j e d n a k im wynikiem , w y k azuje, że k o m plem ent, z n a jd u ją c y się w ciałkach białych, j e s t s u b s ta n c y ą n a ­ der n ietrw a łą . D łu g o trw a łe operacye, prze m y w a n ia , oziębiania i w y tra w ia n ia białych ciałek w y s ta rc z a ją zupełnie, aby j e zniszczyć. D latego też w b a d a n ia c h n a d s u b s ta n c y a m i ba k te ry obó jc z e m i cia­

łe k białych nie można sto so w ać tej m e­

tody.

Nie należy sądzić, ażeby działanie k o m ­ p lem entu, w y stę p u ją c e je d y n ie za życia ciałek b iałych, było z jaw isk iem ściśle ży- ciowem. Przeciw nie, najpraw dopodobniej m a m y t u do c z y n ie n ia z działaniem che- micznem, k tó re się zm ienia w zależności od s ta n u ciałek białych. Oto przykład n a poparcie tego poglądu.

W ielk ie m a s y m a t e r y i żywej, n a p o ty ­ k a n e u p e w n y c h grzybów , zw an y ch ślu-

zowcami, t a k samo, j a k ciałka białe m ają zdolność pochłaniania ciał obcych i t r a ­ w ienia ich w sw y ch wodniczkach. W o d ­ niczki te zaw iera ją sok kw aśny , s p rz y ­ j a j ą c y traw ieniu , którego odczyn można z łatw o ścią wykazać, dając grzybom do p o chłaniania błękitne ziarna lakm usu: po k rótkim czasie p rzy b ie ra ją one barw ę ró ­ żową. Nie trz e b a wcale zabijać proto- plazmy żywej, dość j ą uszkodzić przez lekki ucisk, ażeb y ziarna lak m u su p r z y ­ b rały napow rót barw ę błękitną. P r z y ­ czyną tego z ja w is k a j e s t okoliczność, że m a te ry a żyw a zaw iera su b s ta n c y ę a lk a ­ liczną, k tó ra wobec n a jm n ie jszy c h u sz k o ­ dzeń przenika do soku wodniczków i zo­

b ojętnia odczyn kw aśny . Mamy tu p rzy ­ kład wyłącznie chemicznej reak cy i, ściśle związanej z życiem i całością m a te ry i żywej.

Rodzi się teraz py tanie, dlaczego d z ia ­ łanie ko m p le m e n tu j e s t ta k przelotne w ciałkach białych, gdy tym czasem w p ły ­ nach, w y d o b y ty c h z organizm u, np. w s u ­ rowicy krwi, j e s t daleko trw alsze? Na- szem zdaniem, różnica ta polega n a tem , że ciałka białe obok k o m p le m e n tu zaw ie­

r a j ą su b s ta n c y ę a n ty k o m p le m e n ta rn ą, h a ­ m u ją c ą jeg o działanie, t a k j a k śluzówce, z a w iera ją obok soku kw aśn ego su bstan- cye alkaliczne.

Nie w dając się w g łęb sz y rozbiór tej sp raw y, p ow iem y tylko, że ciałka białe są to o rg aniz m y m ikroskopijne daleko bardziej złożone, niż się to w yd a je w r a ­ zie pow ierzchow nego b adania i że t r a k t o ­ w anie ich ry czałto w e dla przygotow ania w y ciągu j e s t m etodą równie b ru ta ln ą , j a ­ k ą byłoby np. w ycisk anie całych zwie­

rząt, żab lub m yszy, dla b a d a n ia w łasn o ­ ści ich płynów tra w ie n n y ch .

Na podstawie badań, o któ ry c h t u m o ­ gliśm y mówić tylko w za rysa c h o gól­

nych, u trz y m u je m y z całą stanow czością, że kom plem ent, z n a jd u ją c y się w p ły ­ nach ustroju , pochodzi z ciałek białych.

Jeżeli z a a ta k u je m y je bardzo lekko, wy­

dzielają do płynów, k tó re j e otaczają,

sam tylko kom plem ent. Przeciwnie, j e ­

żeli uszkodzenie j e s t głębsze, w y d zielają

s u b sta n c y ę , k tó ra zobojętnia działanie

k o m plem entu.

(10)

794 W SZEC H SW IA T JMa 50

Na poparcie tego poglądu m ożem y p r z y ­ toczyć zjaw iska, pow szechnie znane:

w u s tr o ju u o d p ornio nym , k tó re g o ciałk a białe są n ietk n ię te , laseczniki w p ły n ac h nie p rz e k s z ta łc a ją się w z iarn a, rozpad t e n odbyw a się w y łą c znie w e w n ą tr z cia­

łek białych.

Innem i słowy, w y s tę p u je m y tu w obro­

nie tożsam ości k o m p le m e n tu , z a w a rte g o w fag o c y tac h i w s u ro w ic y krw i. A t e ­ raz, czy poza k o m p le m e n te m is tn ie ją j e ­ szcze inne s u b s ta n c y e , p osiad ające zdol­

ność niszczenia m ik robów , związane w y ­ łącznie i ściśle z c iałkam i białemi? Na pytan ie to niep o d o b n a dać odpowiedzi stanow czej, a to z pow odu wielkich t r u ­ dności tech niczny ch. P r a w d o p o d o b n ie j e ­ d n a k , j a k to w y n ik a z licznych b a d a ń P e tte r s s o n a i in n y ch uczonych, np. Ma- k s a G ru b era i je g o uczniów, s u b s ta n c y e tak ie istn ie ją w rzeczyw isto ści (endoli- zyny P e tte rsso n a , l e u k in y S c h n e id e ra i t. d.).

Niezależnie od n a d e r s u b te ln e g o z a g a d ­ n ien ia co do n a t u r y s u b s ta n c y j bakteryo- bójczych ustro jó w , pozostaje fa k te m n ie ­ w ą tp liw y m , że o ile zdolności b a k te ry o - bójcze płynów o g ra n ic z a ją się do d ro­

b n o u stro jó w n a jw ra ż liw s z y c h , białe ciał- .k a k rw i i fa g o c y ty w ogóle działają n a w sz y stk ie c z y n n ik i zak aź n e , względem k tó ry c h ustrój j e s t odporny.

Mówiliśmy j u ż poprzednio, że działanie b a k te ry o b ó jc z e k o m p le m e n tu p ozostaje w śc isły m zw iązku z d r u g ą k a te g o r y ą s u b s ta n c y j, a m ianowicie z amboceptora- mi Ehrlicha. A m b o c e p to ry s am e przez się nie m og ą zniszczyć lu b uszkodzić czynników zakaź n y c h , ale w iążą się z nie­

mi i sp rz y ja ją czynności b a k te ry o b ó jc z e j kom plem entów . O ile j e d n a k k o m p le ­ m e n ty są um iejscow ione w fagocytach, o ty le a m b o c e p to ry z a w a rte są w p ły ­ na c h o rg an iz m u żyw eg o i przechodzą z łatw o śc ią do p łynów , g ro m a d z ą c y c h się wokoło m ikrobów. M amy t u do c z y n ie ­ n ia z s u b s ta n c y a m i n iew ą tp liw ie humo- raln em i, g rają ce m i w y b i t n ą rolę w me chaniźm ie odporności. Ale a m b o c e p to ry są t y lk o p ro d u k ta m i fag o c y ta rn e m i, wy- dzielonemi do k r w i i przech od zącem i do i n n y c h śro d o w isk p ły n n y c h ciała. F a k t

te n w y n ik a z poszukiw ań ro zm aitych uczonych, k tó rz y ustalili, że źródła am- boceptorów z n a jd u ją się w śledzionie, w szpiku k ostn y m , w gruczołach limfa- ty cznych , t. j. właśnie w narz ą d a ch , ob­

fitu ją c y c h w fagocyty. D ośw iad czen ia W a s s e r m a n n a i C itro n a dow iodły naw et, że a m b o c e p to ry p o w sta ją w ty c h sam ych miejscach, gdzie do u s tr o ju p rze n ik n ęły m ik ro b y zakaźne, t. j. w m iejscach, o g a r­

n ię ty c h przez wielkie m a s y ciałek b ia ­ łych.

W p o czątko w ym o kresie b a d a ń nad a m b o c e p to ra m i przypuszczano, że s u b ­ s ta n c y e te u c z estn ic z ą w p raw dzie w n i­

szczeniu mikrobów, ale są zupełnie obce całem u s y s te m o w i obrony fago cytarnej.

Później j e d n a k stało się oczyw istem , że są to p r o d u k ty fagocytów i że s ta n o w ią je d n o z ogniw teg o ła ń c u c h a obrony.

Nie znam y dokładnie m ech a n iz m u g łęb ­ szego działania am b o c e p to ró w na m ik r o ­ by, gdyż u z e w n ę trz n ia się on bardzo sła­

bo. Istotnie, c zy nn iki zakaźne, nasycone am boceptoram i, żyją i r o zm n a ża ją się n o rm alnie w d alszym ciągu. Z achow ują n a w e t swe własności chorobotw órcze i n a ­ b ie r a ją tylko zdolności u le g a n ia d z ia ła ­ niu k o m p le m e n tó w oraz s ta j ą się dostęp­

niejsze c h w y ta n iu i p och ła n ian iu przez białe c ia łk a krwi.

Mikroby, szczególnie d e lik a tn e , j a k l a ­ seczniki c holery i pokrew ne, pod w p ły ­ wem sk om bin o w a n e g o działania ambo- c e p to ra i k om p le m e n tu u le g a ją zniszcze­

niu, k tó re m u tow arzyszy, lub nie, rozpad na z ia rn k a. Ale znaczna większość c z y n ­ ników c horobotw órczych opiera się d a l e ­ ko lepiej działaniu m ieszaniny amboce- p to ra i k o m p le m e n tu zarów no sztucznej, poza obrębem u stro ju , j a k n a tu r a ln e j — su ro w ic y krwi. W ta k ic h Avarunkach oczywiście niem a już m owy, ściśle rzecz biorąc, o działaniu b a k te ry o b ó jc z e m . N a ­ sycone a m b ocepto rem i k o m p le m e n te m m ik ro b y s ta j ą się łatw o łu pem ciałek biały c h krw i i dlatego m ieszanina ty ch obu s u b s ta n c y j działa przygotowaw czo n a fagocytozy. Ze w zględ u n a tę w ła s ­ ność W r i g h t nazw ał j ą opsoniną, a Neu- feld —b a k te ry o tro p in ą .

P rz e k o n a w sz y się, że p ły n y o rg an iz m u

(11)

Nit 50 W SZEC H ŚW IA T 795

m ają n iew ielkie znaczenie w spraw ie ni­

szczenia m ikrob ó w zakaźnych, zw olenni­

cy teoryj h u m o ra ln y c h zwrócili się w o sta­

tn ic h czasach do opsonin i b ak te ry o tro - pin, p rzy pu szczając, że s u b s ta n c y e te p o ­ w inny m ieć w y b itn e znaczenie w odpor­

ności. Sam e przez się nie są one szk o ­ dliwe d la m ikrobów, z m ieniają j e tylko 0 tyle, że czynią je d o stęp n iejszem i po­

chłanian iu przez fagocyty. W rig h t, k tó ­ r y przed ew szystkiem rozw inął tę teoryę, kładzie nacisk n a d r u g o rz ę d n ą rolę c ia ­ łek białych, niewolniczo podległych w s k a ­ zaniom opsonin. W n io s k u je n a w e t o prze­

biegu odporności i w yz dro w ie n ia n a pod­

staw ie zdolności opsonicznej surow icy krwi. P o d k re śla ją c j e d n a k „przygotowa- n i e u czynników chorobotw órczych przez opsoniny, W r i g h t uznaje d o m in u jąc ą rolę fagocytów, o ile chodzi o uwolnienie u s tro ju od m ikrobów, a n a w e t p r z y p u s z ­ cza istn ien ie fagocytozy s a m o rz u tn e j, od­

byw ającej się bez u działu opsonin. Te o sta tn ie m a ją p odług niego ważne z na­

czenie, g d y ż n a d a ją czynności ciałek b ia ­ łych w ię k s z ą szybkość i pewność.

A priori Ayydaje się praw dopodobnem , że fagocytoza, t. j. pochłanianie i t r a ­ wienie m ikrobów przez fag o c y ty podlega w organiźm ie w pływ ow i czynników, k t ó ­ re jej sp rz y ja ją . To samo w idzim y i w tra w ie n iu zwykłem: wydzielanie soku trz u s tk o w e g o p obudzają inne pierw iastki, np. s e k re ty n a . T a k więc teo ry e W rig h ta 1 Neufelda nie s p o ty k a ją się z z a rz u ta m i n a t u r y zasadniczej. P rz e m a w ia ją p r z e ­ ciw nim tylko m etody, n a k tó ry c h są oparte. W s z y s tk ic h b a d a ń opsonin i bak- te ry o tro p in dokonano n a pły n ac h i ciał­

k a c h białych, w y d o b y ty c h z u s tr o ju i zm ieszan ych z m ikro b am i w r u rk a c h szklanych. Metody te, bardzo d e m o n s tr a ­ cyjne, nie o d tw a rz a ją j e d n a k w sposób z a d aw a la ją c y zjaw isk, zachodzących w or­

ganiźm ie żywym . Losy teoryi b a k te ry o - bójczej p ły n ó w u stro ju , opartej n a d o ­ ś w ia d cz e n ia c h in vitro, po w in n y być p r z e s tro g ą i p o w strz y m a ć badaczów od zbytniego zaufania do w yników, o t r z y ­ m an y c h w tych w a ru n k a ch . Jeżeli isto­

tnie, ta k j a k to dziś przypuszcza zn acz­

n a w iększość badaczów , opsoniny i bak-

te ry o tro p in y są to m ie sz an in y k om p le ­ m entów i am boceptorów w różnych ilo­

ściach, to j a s n ą j e s t rzeczą, że w o rg a ­ niźmie s p ra w y te o d b y w a ją się zupełnie inaczej, niż w probów kach. Zaznaczyli­

śm y ju ż wyżej, że k o m p lem enty zw iązane są z fagocy tam i i w ydzielają się z nich ty lk o w w a r u n k a c h n ien o rm alnych .

W b a d a n ia c h nad opson iaam i i bak- teryotropinam i, pozostających pod w pły­

wem poglądów hu m ora ln y ch , autorow ie u w z g lę d n ia ją zazwyczaj tylko w łaściw ą surow icy k rw i zdolność s p rz y ja n ia fago- cytozie; ciałka białe u w a ż a ją oni za ele­

m en ty stałe i niezm ienne, k tó ry c h rolą j e s t je d y n ie posłuszeństw o wobec dzia­

łania opsonin. T ym czasem ciałka białe są to o rgan iz m y żywre, bardzo wrażliwe n a w pływy z ew nętrzn e i zmienne w b a r ­ dzo szerokim zakresie. N ajm n iejsza zm ia­

na w z a w a rto ś c i soli w płynie, k tó ry je otacza, w y sta rc z a , b y bardzo w y raźnie zmienić fagocytozę. Ciałka białe cho­

ry ch , d o tk n ię ty c h ro zm aitem i c ie rp ie n ia ­ mi, w y k a z u ją w yraźne zm niejszenie sw y c h własności życiowych. P a r v u w ykazał, że ciałka białe ze k rw i osobnika, d o tk n ię te ­ go biała cz k ą szpikow ą, w połowie u t r a ­ ciły zdolność pochłaniania mikrobów.

W obliczu takich faktów, n iek tó rzy uczeni p o d k re ś la ją niezbędność b a d a n ia n ie ty lk o zdolności opsonicznej surow icy k rw i, ale i czynności fagocytarnej ciałek białych, j a k o takich. Pog ląd ten j e s t tem b a rd z iej uzasadn ion y, że w walce or­

ganizm u z c zy nn ikam i z a k a ź n e m i—n isz ­ czenie m ikrobów je s t s p ra w ą n a jw a żn ie j­

szą.

Otóż to niszczenie j e s t dziełem fago cy­

tów żyw ych i silnych. Aczkolwiek po­

ch ła nianie b a k te ry j chorobotw órczych, spraw a, na k t ó r ą opsoniny w y w ie r a ją w p ływ p rzy c h y ln y , j e s t zja w isk iem w iel­

kiej wagi, to j e d n a k j e s t to zaledwie po­

c z ąte k sz ere g u zjawisk, które kończą się s tr a w ie n ie m m ikrobów w e w n ątrz fago­

cytów. W p rzy p a d k a c h , kiedy b a k te r y e .

p o c hłonięte przez ciałka białe, nie u l e ­

g a ją zabiciu dla b ra k u s u b s ta n c y j b a k -

teryobójczych, organ izm z n a jd u je się

w s ta n ie obrony nied osta te c zne j i p a d a

ofiarą zakażenia. Zdarza się, że m ikrob y

(12)

796 W SZ E C H ŚW IA T M 50

b ardzo odporne, np. z a ro d n ik i tężcowe, pozostają bardzo długo w e w n ą trz ciałek białych, nie w y w o łu ją c stra s z liw e j cho ­ roby. Ale skoro tylko ciałka te u le g n ą ja k ie m u k o lw ie k s z k o d liw e m u w pływow i, np. oziębieniu lub prze g rz aniu, zaro d n ik i dotąd uwięzione o d zy sku ją wolność i n a ­ t y c h m ia s t sp ro w a d z a ją ś m ie rte ln e k u rcz e tężcowe.

Z ja w isk a te tłu m a c z ą , dlaczego samo działanie opsoniczne, j a k to zaznaczali rozm aici lekarze, nie z a w sz e w y s ta rc z a do zd an ia sobie s p r a w y ze s ta n u odpor­

ności ustro ju .

P odlegając n a jr o z m a its z y m w p ły w om p rzyjazn ym , bądź szk odliw y m , fag o c y ty w walce z m ik ro b a m i m u sz ą się liczyć ze stopniem odporności c z y n n ik a z ak aź­

nego. C zasam i b a k te r y e w yd zielają sub- s ta n c y e szkodliwe dla c ia łek białych i m ogące j e doprow adzić do z u p ełnego zniknięcia. Częściej j e d n a k m a m y do czynienia z u s z k o d ze n iem ciałek białych, k tó re w s k u t e k tego nie m o g ą p o c h ła n iać i niszczyć m ikrobów . S u b s t a n c y ę te, sk ie ro w a n e p rzeciw fagocytozie, Bail n a ­ zw ał a g re s y n a m i. Są to j a d y specy aln e, a ta k u ją c e fagocyty. A żeby ko m ó rk i o b ro n ­ ne n a szego ciała m ogły odpowiednio speł­

niać swoje zadanie, m u sz ą p o sia d a ć ś r o d ­ ki obrony od a g re s y n . N iek tó rzy b a d a ­ cze p rz y p u sz c z ają n a w e t, że s k u te c z n a fago cyto za o b ro n n a może n a s tą p i ć ty lk o po zobo jętnieniu a g re s y n przez odpo­

w ie d n ią czynność p rzy g o to w a w c z ą , k t ó ­ rej źródłem są nie fa g o c y ty , lecz inn e k o m ó rk i u s tr o ju . Bardzo liczne d o ś w ia d ­ czenia dowiodły, że ciałka białe p o s ia ­ d a ją zdolność p o c h ła n ia n ia a g re sy n , nie w y w o łu ją c w n !ch żadnej zm iany. B a­

d an ia W a s s e r m a n n a i C itro n a w y k azały , że wyciągi z m ik ro b ó w c h o ro b o tw ó r­

czych, p rz y g o to w a n e poza o b ręb em u s tr o ­ j u , z a w ie r a ją p r o d u k ty , k tó re w p r o w a ­ dzone do organ izm u , p rz e s z k a d z a ją f a g o ­ cytozie. Ale m ikrob y , k t ó r e w y tw o rz y ły te a g r e s y n y m ogą być z ła tw o śc ią p o ­ chłan ian e przez ciałka białe w p r z y p a d ­ k a c h sp o tę g o w a n ia czynności t y c h o s t a t ­ nich.

F a g o c y ty m o g ą w alczyć n iety lk o z a g r e ­ synam i, t. j . ja d a m i, w y tw a r z a n e m i przez j

m ik r o b y i działającem i specyalnie n a c ia łk a białe, ale i z ja d a m i gw ałtow n em i, zdolnemi zabić organizm. J e s t to p u n k t bardzo w ażn y w nau c e o odporności. Po zadziw iającem odkry ciu a n ty to k s y n b a k ­ te r y j n y c h przez B ehringa, rozm aici ucze­

ni w ielokrotnie w ypow iadali pogląd, że o brona ustroju, obdarzonego odpornością, polega p rz e d e w s z y s tk ie m n a z o b o ję tn ia ­ niu to k sy n , t. j. ja d ó w , w ydzielany ch przez m ikroby. W s k u te k tego z o b o ję t­

n ian ia tra c ą one najdzielniejszą sw ą broń w walce z o rganizm em , s p a d a ją do rz ę d u istot, całkow icie n ieszkodliw ych i z łatw o śc ią s ta ją się łu p e m fagocytów.

T ym sposobem fagocytoza, aczkolwiek dotyczę m ikrobów ż yw ych, sprow adza się do k a te g o r y i zjaw isk d r u g o rz ę d n y c h .

Tłum. Z. S.

(Dok. nast.)

A kadem ia Umiejętności.

III. Wydział matematyczno-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia

8

listopada

1 9 0 9

r.

P rz e w o d n ic z ą c y : D y r e k to r E . Ja n czew ski-

(D okończenie).

Czł. J . Niedźwiedzki przesyła rozpraw ę d-ra J a n a N ow aka p. t.: „S traty g rafia gór­

nej k re d y w okolicy Halicza".

W górnej kredzie okolic Halicza, której do tychczas przypisyw ano w iek od tu ro n u aż po g ó rn y kainpan (kreda lwowska m ukrona- tow a) dr. N. wydziela 3 podpiętra: I. K reda b iała— t u i owdzie z krzem ieniam i, zaw iera skam ieniałości: Inoceram us C uvieri Sow. (v.

S trom b.), Inoceram us cf. D echeni A. Rom ., In o ceram us in vo lu tus Sow., M icraster cfr.

decipiens Bayle. W tem p iętrze je s t re p re ­ zentow any Coniacien de G rossouvrea (E m - szer), II. K reda przew ażnie szaro-niebieska ze skam ieniałościam i: P achy discus leptophyl- lus S harpe, P tyo h o d u s m am m illaris Agass., In oceram u s lobatus M unst., Inoceram us aff.

C racoviensis Smól., Inoceram us Haenleini?

Miill., Inoceram us lingua Goldfuss, In o c e ra ­ m us in v o lu tu s Sow., Inoceram us Cripsi M ant., P leu ro to m aria p ersp ectiy a M ant., M icraster Rogalae n. sp .— odpowiada santonow i i n iż­

szej części dolnego kam panu. III. P odp iętro

z A c tin o ca m as v erus Miill., A ctinocam ax

(13)

Ar» 50 W SZECHSW IAT 797

ąu a d ra tu s Blno., P e c te n Zeiszneri A lth, Inoceram us Gripsi M ant., Inoceram us lingua Goldf., Inoceram us lobatus M unst., Terebra- tu lin a chrysalis Schloth., O todus appendicu- latu s Agass., odpowiada dokładnie wyższej części dolnego kam panu. Podział powyższy m ożna zastosow ać do całej tej części Po­

dola.

Czł. K. Żorawski przedstaw ia rozpraw ę p.

W: Sierpińskiego p. t.: „Pew ne tw ierdzenie o liczbach n iew ym iernych11.

Treścią rozpraw y tej je st dowód tw ierdze­

nia: „Jeżeli x je s t liczbą niew ym ierną, ma miejsce równość:

lim 1 E k x — x

k - l

-A

gdzie E k x oznacza liczbę całkow itych je­

d nostek zaw arty c h w k i c“.

Czł. J . T alko-H ryncew ioz przedstaw ia roz­

praw ę p. d-ra L udom ira Sawickiego p. t.:

„S tosunki ogólne rozmieszczenia ludności w K arp atac h Z achodnich".

W zw iązku ze studyam i fizyografioznemi w K a rp atac h Zachodnich p. Saw icki stara się w ykazać ogólne stosunki rozmieszczenia i gęstości zaludnienia w obrębie całych K ar­

p a t Zachodnich. O parł się na spisie lu d n o ­ ści z 31 X II 1900 roku, rów noczesnym dla A u s try i i W ęgier. Zapom ocą m etody jedno­

ste k fizyograficznych, k tó rą uzasadnia po m etodycznym przeglądzie w szystkich d o ty ch ­ czas u żyw an ych m etod, p. S. tw orzy m apę gęstości zaludnienia, w yróżniając jednostki na szczegółowej m apie siedzib, a ostateczne w yniki obliczeń składa w tablicy sta ty sty - czno-geograficzaej, w k tó rej podał też gę­

stość i wielkość osad. Głównym wynikiem rozpraw y je s t w ykazanie n ader bliskiej za­

leżności rozmieszczenia ludności od w arun­

ków fizyograficznych; inne czynniki, k u ltu ­ raln e i trad y c y jn e m ają dopiero drugorzędne znaczenie. P . S. w ysnuw a też z rozmiesz­

czenia zaludnienia w K arp atac h Zachodnich k ilk a ogólniejszych wniosków.

Ozł. K. Olszewski przedstaw ia rozpraw ę p. K. A dw entow skiego p. t.: „Zachowanie się tle n k u azotu w te m p e ra tu ra c h niskich ".

Celem przekonania się, czy tlen ek azotu nie istnieje w te m p e ra tu ra c h niskich w po­

staci spolim eryzow anej (NO)2, p. A dw entow - ski oznaczał w spółczynnik rozszerzalności tle n k u azo tu począw szy od te m p e ra tu ry 123°C aż do te m p e ra tu ry w rzenia tegoż g a ­ zu. Gaz otrzym yw ano różnemi m etodam i (przew ażnie m etodą E m ich a i m etodą W ink­

lera); oczyszczano go przez w ym raźanie i d esty lacy ę. C iekły frakcyonow any tlenek azo tu był jasno-niebieski, barw a ta pochodzi

jed n ak prawdopodobnie od bezwodnika azo­

taw ego, którego naw et przez frakcyonow anie całkowicie nie można usunąć. Zm ian współ­

czynnika rozszerzalności w różnych tem pe­

ra tu ra c h nie można było zauważyć; przeko­

nano się tylko, że w spółczynnik ten jest większy, niż współczynnik powietrza, m ia­

nowicie wynosi: a — 0,003 707 4. Oznacze­

nia prężności p ary i stały ch k ry ty cz n y ch dały następ ujące wyniki:

T em p eratu ra k ry ty czn a Ciśnienie k ry ty cz n e T em p e ratu ra wrzenia

„ zestalenia Ciśnienie zestalenia

— 92,9°C 64,6 A tm .

— 150,2°C

— 160,6°C 168 m m Hg.

Liczby te w ykazują te same anomalie, co i liczby otrzym ane przez prof. Olszewskiego w roku 1885. Praw dopodobnie więc tlenek azotu w niskich tem p eratu rac h istnieje rze­

czywiście w postaci spolim eryzowanej lecz pod ciśnieniem atm osferycznem ciało to spo- lim eryzow ane ulega zupełnej dysooyacyi; do­

piero większe ciśnienie cofa dysocyacyę i stąd pochodzą nieprawidłowości, k tó re oka­

zują liczby otrzym ane. Za tą możliwą po- lim eryzacyą przem aw ia także wysoka gę­

stość ciekłego gazu, w ynosząca w edług do­

tychczasow ych, jeszcze nieukończonych po­

m iarów 1,269.

Czł. Morozewicz przedstaw ia rozpraw ę p.

S tefana K reu tza p. t.: „O alsto nicie“.

Dawniejsze rozbiory chem iczne alsto nitu w ykazują, że skład jego można wyrazić zw y­

kle w p ro sty ch stosu nk ach cząsteczkow ych.

W zamiarze wyjaśnienia, czy alston it je st m ieszaniną izomorficzną, czy też należy go raczej zaliczyć do związków podw ójnych, p. K. oznacza szereg stały ch k ry stalo g ra­

ficznych n a dokładnie chem icznie znanym m ateryale i porów nyw a je z obliczonemi dla mieszaniny izomorficznej o tym sam ym sk ła­

dzie. W artości oznaczone na alstonicie zbli­

żają się bardzo do w artości obliczonych, przedew szystkiem ciężar właściwy i osi to- piczne, chociaż stosunki osiowe alsto n itu nie leżą między wartościam i składow ych. W o s ­ ta tn ic h czasach poznano więcej tak ich ciał o p rostym składzie chem icznym , k tó ry ch własności fizyczne różnią się ty lk o bardzo nieznacznie od przew idyw anych dla odpo­

wiedniej m ieszaniny równopostaciowej. Ozna­

czenie najw ażniejszych stałych alsto n itu da­

ło n astęp u jące wyniki:

1) Stosunek osiowy jest: a : b : c =

= 0,582 7 : 1 : 0,719 5.

2) Bliźniaki posiadają sześciokrotną oś sym etryi, co zm usza do odm iennego niż da­

wniejsze ich tłum aczenia.

3) Główne spółczynniki załam ania są:

a — 1,526 1, P = l , 671(0), T = l , 671(7) w świe­

tle sodowem. 2 En. = 11 °29r — 12°44\

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Tak jak w przypadku równa« liniowych tak i dla ich ukªadów je»eli f (t) = ~0 ~ (czyli mamy posta¢ (1)) to taki ukªad b¦dziemy nazywa¢ jednorodnym, w przeciwnym przypadku mówimy

Ziemia dobrze uprawiana, mianowicie ciężka, glinia sta, zawiera ty c h dzeolitowatych związków zawsze dużo, ale gdy nie zawiera dosyć w sobie wapnia, traci z byt

wierzchniowego cieczy w temperaturach wrzenia, które nadają się do porównania ze. względu, że, jak wiadomo, są dla różnych cieozy tak zwanomi stanami

jąc, że się iszczą trzy prawa „zachowania", L ewis buduje nowy system at mechaniki, w którym ilością, ruchu byłby iloczyn mv, energią cynetyczną —

stego roztworu zależna jest przedewszyst- kiem od częstości mieszania, zachowtinie się roztworów z domieszką jest

przekonał się, żo na podstaw ie d łu ­ gości igieł, ilości rzędów szparek, oraz ilości przewodów żyw icznych w liściach, nie mo­.. żna odróżnić na pew

Należy do nich zbadane przez Svena Hedina p rze­.. sunięcie się jez io ra