• Nie Znaleziono Wyników

Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1948.02-03 nr 2-3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1948.02-03 nr 2-3"

Copied!
41
0
0

Pełen tekst

(1)

ï£ X â ï4 3 ,ÿ .Î* Ϋ : * i* it !(, * i* íc *» 4 ** 4* í * * « * * * Í 4 . Í í . ... ... ... . .

fïiî^rrmrmnîmnWiOTW«

M fc m m m tm im m m i

irfiu a rłn riiłT u ifn n ł^ n in itłu in tłłT ffm frfirtrtłOTOTm B RnrfflyiTm iYttrrr

'M Lm m m M m w w m w M m üM m m m m m aw m M

[jmwimtw«»

wrtwi

rmmrmrmmnwnm:,

i t

nrmmTrmmrmrmmmmmnm'

mmm\

(2)

T R E Ś Ć N U M E R U

M M I N K O W S K I — U M O W Y P O L S K O - R A D Z I E C K I E . K . M I R S K I - A R M I A R A D Z I E C K A - O B R O Ń C A P O ­ K O J U . L E O N K A L T E N B E R G H — O S T A T N I D Z IE Ń . H E L E N A S I N I C Y N A — P O R T R E T Y M I C K I E W I C Z A W D O M U P U S Z K IN A . IN Ż . J Ó Z E F H U R W I C — T W Ó R ­ C A P O D S T A W N A U K O W Y C H C H E M I I . A . P U S Z K IN — P IS M O N A S Y B IR ( P R Z E K Ł A D J. T U W I M A ) — F R A ­ G M E N T ( P R Z E K Ł A D L . K A L T E N B E R G H A ) . J O A N N A Z A W A D Z K A — U K R A I N A R A D Z I E C K A P O W O J N IE . B . B R U N IC Z - T W Ó R C Z O Ś Ć A R T Y S T Y C Z N A U K R A ­ I N Y R A D Z IE C K IE J . ( L . K .) — S T O Ł E C Z N E P R E M IE R Y T E A T R A L N E W ¡ Z W IĄ Z K U R A D Z I E C K I M W R . 1947.

W S P Ó Ł P R A C A . E . Ż Y T O M IR S K 1 — P A M I Ę T N I K I G A - M E L I N A . N O W O Ś C I W Y D A W N IC Z E . F I L M Y R A D Z I E ­ C K I E N A E K R A N A C H W A R S Z A W Y . W Ś R Ó D P R Z Y J A ­ C I Ó Ł Z . S . R . R . . Z Ż Y C I A O D D Z I A Ł Ó W T O W A R Z Y ­

(3)

oRCAi m m m tfy @ ) ^ shc O RADZIECKIEJ

j3ST

Nr 2 - 3 (X X V -X X V I) Warsxawa - Loty - Marsec 1943 r. Rok Wi

(4)

K A R O L M IR S K I

A rm ia Radziecka — Obrońca Pokoju

Plakat z czasów ostatniej w ojny

„ Obronimy Moskwę!'.

23 lu te g o b. r, A r m ia R adziecka ś w ię c iła t r z y ­ dziestolecie swego pow stania.

D n ia 18 lu te g o 1918 ro k u 300-tysięczna a rm ia n ie m ie cka rozpoczęła ofensyw ę p rz e c iw m ło d e j, so cja listyczn e j re p u b lic e . C elem o fe n s y w y b y ł

{D o k o ń c z e n ie ze s tr o n y 3).

ja k ie m u k o lw ie k n a ro d o w i czy p a ń stw u . I n ie z m ie rz a ją b y n a jm n ie j do u tw o rz e n ia jakiegoś

„ b lo k u w schodniego“ . M ó w ił o ty m d o b itn ie w i­

c e p re m ie r G o m u łk a na w sp o m n ia n e j k o n fe re n ­ c ji p ra so w e j, stw ie rd z a ją c m ię d zy in n y m i:

„Zarów m o Polska, ja k i k a ż d y in n y k ra j d e m o k ra c ji lu d o w e j g o tó w je s t w s p ó łp ra ­ cować z ka ż d y m p a ń stw e m w im ię u tr w a ­ le n ia p o k o ju i ro z w o ju sto su n kó w gospo­

darczych.. k tó re w re z u lta c ie g w a ra n tu ją niezaw isłość każdego z k r a jó w “ .

W spółpraca w im ię u trw a le n ia p o k o ju , w im ię w olności i ro z w o ju n a ro d ó w — oto is to tn a treść i w ie lk i cel u m ó w polsko -ra d zie ckich .

M aksym ilian M inkow ski.

L e n in g ra d . W y b o ro w e p u łk i n ie m ie c k ie posu­

w a ły się szybko w k ie ru n k u północn o-w scho­

d n im . N a ja zd n ie m ie c k i s ta n o w ił pow ażne n ie ­ bezpieczeństw o dla m łodego p a ń stw a ra d z ie c k ie ­ go.

21 lutego, w trz y d n i po rozpoczęciu przez N ie m c ó w o fe n syw y, L e n in w e z w a ł c a ły na ró d do o b ro n y zagrożonej r e p u b lik i. N a w ezw a n ie L e n in a dc m ło d e j, fo rm u ją c e j się dopiero na podstaw ie d e k re tu z d n ia 21 styczn ia 1918 r o ­ k u A r m ii C zerw onej posp ie szyli m asowo m iesz­

ka ń c y k ra ju , a przede w s z y s tk im ro b o tn ic y b o ­ hate rskie g o L e n in g ra d u .

P o m im o p rz e w a g i te ch n iczn e j i. m a te ria ło w e j w roga, o d d z ia ły A r m ii C ze rw o n e j o d n io s ły p e ł­

ne zw ycię stw o . D zie ń 23 lu te g o s ta ł się dniem Ś w ięta A r m ii C ze rw o n e j, co m ia ło sw ó j g łę ­ b o k i sens h is to ry c z n y , pon ie w a ż p ie rw sza z w y ­ cięska w o jn a z N ie m c a m i w yznaczała dzie jo w e zadania a rm ii, stojącej na s tra ży Z w ią z k u R a ­ dzieckiego.

W ro k p ó źn ie j A rm ia C zerw ona odpiera „ i n ­ te rw e n c ję “ 14-tu p a ń s tw na m ło d e państw o r a ­ dzieckie. W s ie rp n iu 1919 ro k u b lo k U S A . A n g lii.

Ja p o n ii, F ra n c ji, W ło c h i in n y c h p a ń stw pch n ą ł sw oje w o js k a w celu zniszczenia m ło d e j re p u ­ b lik i ra d z ie c k ie j. A r m ia R adziecka m u s ia ła w a lczyć w okresie od 1918— 1920 ro k u na kilku , fro n ta c h z w o js k a m i „b ia ły c h g e n e ra łó w “ D e ­ n ik in a , K o łc z a k a i in n y c h i ,,z w y p ra w ą 14-tu p a ń s tw “ , ja k akcję in te rw e n tó w n a z w a ł C h u r­

c h ill.

O braz ty c h trze ch la t p rze d sta w ia się nastę­

pująco.

O d p ó łn o c y p ro w a d z i ofensyw ę p rz e c iw M os­

k w ie c a rs k i a d m ira ł K o łcza k, N a p o łu d n iu ope­

r u ją w o js k a gen. D e n ik in a , a rów nocześnie r u ­ sza na L e n in g ra d gen. Judenicz. N a U ra lu z n a jd u je się k o rp u s re a k c y jn y c h czechosłowac­

k ic h „le g io ń a rz y “ , skła d a ją cych się z b y ły c h je ń ­ ców w o je n n y c h . N a D a le k im W schodzie usado­

w iły się ja p o ń s k ie o d d z ia ły in te rw e n c y jn e , a w M u rm a ń s k u i A rc h a n g ie ls k u — angielskie.

M ło d a A r m ia C zerw ona, w alcząc na ty lu fro n ta c h i z t y lu p rz e c iw n ik a m i, g ro m i ic h k o ­ le jn o . O ż y w ia ją b o w ie m p a trio ty c z n y , re w o lu ­ c y jn y p ło m ie ń w yzw o lo n e g o p ro le ta ria tu , ge­

niusz dow ódców i fo r m u ją n o w e m e to d y orga­

n iza cyjn e . R o z w ija się w ty m czasie coraz b a r­

d zie j ścisły zw ią ze k fr o n tu z zapleczem, po­

w iąza n ie a r m ii z narodem , d z ię k i k tó re m u w kilk a n a ś c ie la t p ó ź n ie j A r m ia R adziecka poko­

na najeźdźcę h itle ro w s k ie g o i u ra tu je ś w ia t i c y w iliz a c ję od zagłady. Jednocześnie w ogniu w o jn y dom o w e j rozpoczyna się w ie lk a praca ośw iatow a, szkolenie n o w ych k a d r ofice rskich ,

4

(5)

O b ro n a M o s k w y m

Z d o b y c ie B e r lin a . R a d z ie c k i s z ta n d a r na R e ich sta g u .

5

(6)

P ra g a czeska w iła w o js k a ra d z ie c k ie .

p o lity c z n e j i n a ro d o w e j św iadom ości żołn ie rza radzieckiego. Z c h w ilą zakończenia w o jn y do­

m o w e j A rm ia R adziecka m ia ła ju ż sw o je w ła s ­ ne, w y p ró b o w a n e w og n iu b ite w i głęboko pa­

trio ty c z n e k a d ry o fice rskie . Po zakończeniu w o jn y dom o w e j praca nad podnie sie n ie m k w a ­ lif ik a c ji k a d ry o fic e rs k ie j i p rze kszta łce n ie m a r m ii w w ie lk ą szkołę o b y w a te ls k ą tr w a n ie ­ u sta n n ie nadal, co p rz y n io s ło w sp a n ia łe re z u l­

ta ty w czasie o s ta tn ie j w o jn y .

A r m ia R adziecka p rz y g o to w y w a ła się k o n ­ s tr u k ty w n ie i system atycznie do n ie u c h ro n n e j p o n o w n e j w o jn y z N ie m ca m i, gdyż Z w ią z e k Ra­

d z ie c k i w e w ła ś c iw y sposób o c e n ił p o lity k ę p o w e rsa lską k a p ita lis ty c z n y c h p a ń s tw zachod­

n ic h wobec N iem iec. J a k słuszną b y ła ówczesna p o lity k a Z w ią z k u R adzieckiego w y ja ś n ia ją nie ty lk o w y d a rz e n ia , ja k ie n a s tą p iły w okresie po- m o n a c h ijs k im , ale przede w s z y s tk im k u lis y ty c h w yd a rze ń , k tó re zo sta ły o dsłonię te obecnie przez ogłoszenie ta jn y c h d o k u m e n tó w o p o li­

ty c e U S A , A n g lii i F r a n c ji w la ta ch 1939 — 1944.

M ie s z k a ń c y P o z n a n ia w it a ją A r m ią R a d z ie c k ą .

A r t y le r i a ra d z ie c k a w K a rp a ta c h .

Z d o k u m e n tó w ty c h jasno w y n ik » , że p o li­

ty c y zachodu d ą ż y li w y ra ź n ie do s k ie ro w a n ia narastającego niebezpieczeństw a n ie m ie ckie g o w k ie ru n k u P o ls k i i ZSR R . K o szte m n a ro d ó w s ło w ia ń s k ic h zachodni k a p ita liś c i, p o w ią z a n i lic z n y m i w ę z ła m i gospodarczym i z h itle r o w s k i­

m i N ie m ca m i, aby ty c h in te re s ó w na szw ank nie narazić, p ra g n ę li zaspokoić nienasycone ape­

t y t y n ie m ie ckie . K ró tk o w z ro c z n i p o lity c y za­

chodnio -e u ro p e jscy c h c ie li w y k o rz y s ta ć s iły h it ­ le ry z m u p rz e c iw Z w ią z k o w i R adzieckiem u, p rz y czym n a w e t ju ż po p o d p isa n iu p a k tu polsko- angielskie go g o to w i b y li pośw ięcić nasz k r a j na żer T rz e c ie j Rzeszy, b y le b y d o p ro w a d zić do w o jn y ra d z ie c k o -n ie m ie c k ie j.

G łę b o kie organiczne p o w ią za n ia k a rte ló w k a ­ p ita lis ty c z n y c h E u ro p y Z a ch o d n ie j z p rz e m y ­ słem n ie m ie c k im sta n o w iło is to tn y m o to r p o li­

t y k i a n ty ra d z ie c k ie j A n g lii i F ra n c ji, p o lity k i, k tó ra n a w e t w okresie n ajcięższych w s p ó ln y c h zm agań z h itle ry z m e m n ie zaniechała k n o w a ń p rz e c iw k o Z w ią z k o w i R adzieckiem u. N a s k u te k tego ta k d łu g o na Zachodzie ociągano się ze

R a d z ie c k a z m o to ry z o w a n a a r t y le r ia p rz e c iw c z o lg o w a w d ro d z e na fr o n t.

(7)

D e fila d a w o js k z m o to ry z o w a n y c h na P la c u C z e rw o n y m .

G ru p a w o je n n y c h je ń c ó w n ie m ie c k ic h w z ię ty c h p o d S ta lin g ra d e m

(8)

s tw o rz e n ie m d ru g ie g o fr o n tu , kosztem m ilio ­ n ó w o fia r p rze d łu ża ją c w o jn ę , b y le b y ja k n a j­

b a rd z ie j oszczędzić N ie m c y i ic h p rz e m y s ł . P o m im o n a d zie i k a p ita lis tó w zachodnio-euro­

p e js k ic h i a m e ryka ń skich , zw ią za n ych z tego ro d z a ju p o lity k ą , A r m ia R adziecka odniosła decydują ce zw ycię stw o , ra tu ją c c y w iliz a c ję przed zagładą, a n a ro d y s ło w ia ń skie przed w y ­ tę p ie n ie m . A rm ia R adziecka odniosła z w y ­ cięstw o nad N ie m c a m i h itle r o w s k im i n ie ty lk o dlatego, że b y ła doskonale z a o p a tryw a n a przez:

c ię ż k i p rz e m y s ł i m ia ła g e n ia ln y c h dow ódców , lecz ró w n ie ż dlatego, że ro z u m ia ła sw oje zada­

n ie dzie jo w e , polegające n a ob ro n ie c y w iliz a c ji, na w y z w o le n iu b ra tn ic h n a ro d ó w sło w e ń skich z ja rz m a h itle ro w s k ie g o .

W te d y , g d y p o lity c y p a ń s tw k a p ita lis ty c z ­ n y c h s p e k u lo w a li na zaw arcie odrębnego po­

k o ju z N ie fn ca m i, g o to w i pośw ięcić n a jż y w o t­

niejsze in te re s y n a ro d ó w s ło w ia ń skich , A rm ia R adziecka, w y z w a la ją c ziem ie p o lskie i in n y c h narodów , n ie szczędziła w y s iłk ó w , aby ochronić . te k ra je od zniszczeń w o je n n ych . M u s im y pa- m ię ta ć zawsze d la sprecyzow ania w ła ś c iw e j oce­

n y w y d a rz e ń w o jn y m in io n e j, że ty lk o d z ię k i szybkości ra d z ie c k ie j o fe n s y w y w iosenne j 1945 ro k u zachowane zo sta ły fu n d a m e n ta ln e p rz e ­ m y s ły naszego k r a ju : w ę g lo w y , h u tn ic z y , m e ta ­ lo w y i w łó k ie n n ic z y , co p o z w o liło na m na szyb­

k ie gospodarcze odrodzen ie się. O fensyw a w iosenna 1945 ro k u u ra to w a ła od zagłady szereg naszych m ia s t, a w ię c ró w n ie ż życie i m ie n ie setek ty s ię c y lu d n o ści c y w iln e j. Zesta­

w ie n ie sta n o w iska Z w ią z k u R adzieckiego w ty m okresie i d zia ła ń A r m ii R a d zie ckie j z fa k ta m i, 0 k tó ry c h m ó w ią ta jn e d o k u m e n ty , że w czasie d e cyd u ją cych d la E u ro p y zm agań żo łn ie rza r a ­ dzieckiego z h y d rą h itle ro w s k ą re a k c ja k a p i­

ta lis ty c z n a d ą żyła do za w a rcia odrębnego po­

k o ju z N ie m c a m i i zm o n to w a n ia in te rw e n c ji p rz e c iw ZS R R — posiada sw o ją p e łn ą g ro zy w y m o w ę . N ie tru d n o sobie w y o b ra z ić les na­

szego n a ro d u , g d y b y k n o w a ń re a k c ji k a p ita li­

styczn e j n ie u p rz e d z iły b ły s k a w ic z n e z w y ­ cię stw a A r m ii R a d zie ckie j. U ra to w a ła ona b y t n a ro d u po lskie g o i in n y c h n a ro d ó w sło w ia ń s k ic h 1 dała ś w ia tu p o k ó j, k tó re g o fu n d a m e n te m je s t nasza g ra n ica zachodnia na O drze i Nyssie.

P o k o ju tego strzeże dziś A r m ia R adziecka, ja k o in s tru m e n t p o lit y k i p o k o jo w e j ZSR R , dą­

żącej do u n ie m o ż liw ie n ia odrodzenia n ie m ie c ­ k ie j a g re s ji o co ta k u s iln ie zabiegają k o ła re ­ a k c ji k a p ita lis ty c z n e j, a czego dow odem są ro z ­

m a ite p la n y M a rs h a lla i to w szystko, co się dzieje w zachodn iej s tre fie o k u p a c y jn e j N ie ­ m iec. Z w a ln ia n ie z b r y ty js k ic h obozów koncen­

tra c y jn y c h p rz y w ó d c ó w h itle ro w s k ic h , zanie­

chanie d e n a z y fik a c ji w s tre fie zachodniej, c i­

che p ro te g o w a n ie n ie m ie c k ic h o rg a n iz a c ji m ili­

ta rn y c h , odbud ow a niem ie ckie g o p rz e m y s łu za- m ast lik w id a c ji źró d e ł n ie m ie c k ie j agresji, n a ­ k a z u ją n a ro d o m s ło w ia ń s k im czujność.

S iła A r m ii R a d zie ckie j, o p a rta o p o k o jo w ą p o lity k ę Z w ią z k u R adzieckiego i o całą potęgę ZSRR, je s t p o tę żn ym in s tru m e n te m zabezpie­

czającym p o k ó j o k u p io n y m ilio n a m i o fia r. P o l­

sce p o trz e b n y je s t okres d łu g o trw a łe g o p o ko ju . Toteż w A r m ii R a d zie ckie j, k tó ra te n p o k ó j za­

bezpiecza, w iid z im y ró w n ie ż obrońcę naszych n a jż y w o tn ie js z y c h interesów .

K a r o l M irs k i.

P la k a t ■— ,,C h w a ła ż o łn ie rz o w i z w y c ię z c y ''.

Prenumerujcie "PRZYJAŹŃ,,

(9)

LEO N KA LTE N B E R G H .

O s t a t n i

(Fragm ent

... Tego dnia starszy feldfebel J e rm ił D orofie- jenko spóźnił się na odprawę w a rty o całe trz y ­ naście m in u t. JJsaczow, p u n ktu a ln y ja k zw ykle cze­

kał, rozczesując uważnie wspaniale utrzym ane ba- kobrody. Z w y k ły , ja k codziennie skow yt w ia tru uderzał o małe szyby okienne i ja k codzień w ysoki i przygarbiony F ilo n K a le k in odgarniał śnieg sprzed schodów.

J e rm ił z ja w ił się zasapany, ow in ię ty po uszy w szmaty. Na wąsach zastygły m u sople i od oszro­

nionej czapy w ia ł praw dziw y, syb e ryjski mróz.

— A wasza praw ie cesarsko-szanowna mość gdzie wytrząsa swoje gnijące kości? Co? Ja mam w artę odprawiać, szczurze intendencki? — za­

grzm iał Usaczow na wchodzącego do kancelarii feldfebla. Tamten jednak nie podzielał złego na­

stro ju sztabs-kapitana. Stanął w zasadniczej po­

stawie i odraportow ał krótko:

— Poczta, wasza wielmożność.

Usaczow poczuł, ja k do gardła n apłyną ł mu cie­

pły, przyjem ny smaczek, podobny do tego, ja k i od­

czuwał po pierwszym ły k u herbaty w szczególnie m roźny dzień. Jednak nie zm ienił surowego w y ra ­ zu tw a rzy i nałogowo sucho pow iedział:

— To jeszcze nie powód, żeby się spóźniać. Da­

waj. — J e rm ił starannie w y ją ł z to rb y przewieszo­

nej przez ram ię gruby pakiet i podał zw ierzchniko­

w i. Tamten usiadł i utonął m om entalnie w stosie papierów. M ruczał ty lk o przez zęby:

Aha... Znow u do tamtych... Cenzurowano przez gubernatora... ,,Rosyjski In w a lid a “ ... No tak, znowu do tamtych... — W y ło w ił wreszcie zaadre­

sowaną do siebie kopertę i pogrążył się w lekturze.

Feldfebel stał z uszanowaniem przy drzwiach.

Wreszcie zakaszlał w pięść. Sztab s-kapitan podniósł oczy.

— Ą? Jeszcze jesteś? A, prawda, trzeba ci dać pocztę dla tych... naszych paniczyków... No cóż, bierz to wszystko, odaj starszemu. Niech dzisiaj b iją w dzwon na koniec dnia o godzinę wcześniej.

Też ludzie...

J e rm ił z ro b ił przepisowy z w ro t i wyszedł na w ia tr i mróz.

Jak zawsze, udając się do baraku odczuwał, że przebyw ający w n im w ięźniow ie stanowią odcinek całkow icie obcego, dalekiego, a jednak nie w ro­

giego świata, m im o, że miieli na sum ieniu tak straszliw ą rzecz, ja k „zam ysł carobójstwa“ . I m i­

mo, że prawo zdjęło z nich wszystko, czym m ogli imponować przed tym . J e rm ił kochał wojsko. K o­

chał każdą lite rę regulam inu i m iłośnie żu ł w w a r­

gach pow ikłane przepisy subordynacji i starszeń­

stwa. W edług nich wiedział, że daw ni oficerowie—

nawet gwardyjscy, nawet z Preobrażeńskiego puł-

d i C e n )

p o w ie ś c i).

k u

p rz e s ta li b y ć „ w ła d z ą “ z c h w ilą o głoszenia w y r o k u . T a k b y ło do n ie d a w n a ...

O sie m la t ¡służby p rz y w ię ź n ia c h , k tó r y c h tu z a s ta ł

m o c n o p o d w a ż y ły re g u la m in . M ie li n a d n im p rz e w a g ę p o d w ie lo m a w z g lę d a m i. P o p ie r w ­ sze

n ie p o d p a d a li p o d k a te g o rię r e k r u tó w w ła ś ­ n ie d la te g o , że ic h tu z a s t a ł. Po d ru g ie

sam b y ł ś w ia d k ie m , ja k p rz y je ż d ż a ją c y n a in s p e k c ję g e n e ra ł S a m o jło w , je g o e ksce le n cja , ro z m a w ia ł z t y m i p rz e s tę p c a m i ta k , ja k b y b y l i jeszcze p e łn o ­ p r a w n y m i o fic e ra m i... A p o trz e c ie

to b y l i lu ­ dzie, k tó r z y n a p r a w d ę w ie d z ie li w ie le rze czy le p ie j n iż w ła d z a . J e r m ił o s tro p o tę p ia ł s ie b ie sa­

m ego za ta k ą słabość w s to s u n k u do „ z b ro d n ia rz y “ , k tó r y m w o ln o b y ło d o sta rcza ć c e n z u ro w a n ą p rz e z to b o ls k ie g o g u b e rn a to ra p o cztę i n ie k ie d y

„ R o ­ s y js k ie g o In w a lid ę “ . S ta ra ł się n a d ra b ia ć s u ro w o ś ­ cią i s z ty w n o ś c ią w s to s u n k a c h s łu ż b o w y c h . A le

n ie m ó g ł się o p ę d zić w s y s a ją c e j p rz y je m n o ś c i p rz y s łu c h iw a n ia się ro z m o w o m , za k tó re p o w in ie n b y ł g ro m ić .

T e ra z w s z e d ł do b a ra k u w m o m e n c ie , k ie d y w y ­ s o k i, s z c z u p ły w ię z ie ń , p rz e z w a n y p rze z w s p ó łto ­ w a rz y s z y „o jc e m S e rg iu s z e m “ ,p o p ra w ia ją ^ b a n ­ daż n a g ło w ie le w ą rę k ą , p ra w ą u ry p is y w a ł k re d ą n a desce d a tę d zisie jszą , \p o d re ś la ją c r o k : 1837.

D r u g i ta k ż e S e rg iu s z ( „ i ta k ż e ksią żę “ , ja k s k o ja ­ r z y ł sobie m o m e n ta ln ie J e r m ił) le ż a ł o p a r ty na ło k c iu n a p ry c z y i głosem , w k t ó r y m d rg a ła w e ­ sołość i jeszcze coś, n ie u c h w y tn e g o i p rz y k re g o , k rz y c z a ł w p rz e s trz e ń :

P r z e w a liliś m y za d z ie s ią ty r o k ! Je d e n a ście ! D r u g i d z ie s ią te k z a c z y n a m y , p rz y ja c ie le ! S łyszysz, ojcze S e rg iu s z u ? N a p is z n a d o le : „ K a to r ż n e j e ry n a sze j r o k je d e n a s ty , d w u d z ie s to le c ie p ie rw s z e . O g łu c h łe ś , T ru b e c k o j?

N ie b ła z n u j S e rż

ozw\ał się b la d y i w y c ie ń ­ czo n y jeszcze po n ie d a w n e j c h o ro b ie O b o le n s k ij

n ie po te m u o k a z ja .

J e r m ił z a k a s z la ł w p ię ść i p r z y ła p a ł s ie b ie na ty m , że z r o b ił to z a m ia s t p rz e p is o w e j k o m e n d y . T o te ż w t e j s a m e j n ie m a l c h w ili w y p ro s to w a ł się g ro ź n ie i r z u c ił:

U w a g a , w ię ź n io w ie ! P o c z ta ! S ta rs z y , o d e b ra ć i rozdać.

T ru b e c k o j p o d sze d ł s z y b k o

w m ia rę , ja k na to p o z w a la ły s k u te n o g i

■—

i w y c ią g n ą ł rę kę . W oczach t l a ł y is k ie r k i p o d n ie c g n e j n a d z ie i.

J e r m ił s k r u p u la tn ie o d d a w a ł s z tu k a p o sztuce.

W id z ia ł, ja k d rż a ły ręce w ię ź n ia . 1 w id z ia ł, ja k in n i w ię ź n io w ie n a g le s k u p ie n i z a m ilk li i o p a n o ­ w u ją g w a łto w n ą chęć p o d s k o c z e n ia do „s ta rs z e g o “ .

) D n ia 10 lu te g o 5, r. m in ę ło 111 la t o d d n ia ś m ie rc i A . P u s z k in a .

9

(10)

Um yślnie m arudził. C i ludzie cie k a w ili go do w ariactw a. W yczuwał gorący prąd niechęci do siebie, do swojej tu obecności. Rozumiał ten prąd.

Ale ciekawość trzym ała go na miejscu. Trubeckoj podszedł pod okno ju ż z drugą z kolei paczką, wręczoną przez feldfebla, odczytując adresy.

Wreszcie Je rm ił, rzuciwszy jeszcze raz okiem na swych podkomendnych wyszedł. I w tedy tłu m ob­

stąpił w niem ym oczekiwaniu Trubeckiego.

Ci, których ominęła osobista poczta siedzieli po­

chyleni nad „R osyjskim In w a lid ą “ , tłum iąc roz­

czarowanie i skradającą się ku gardłu gorycz.

W m ilczeniu, ja k wahadło zegara, chodził z kąta w kąt baraku wiecznie zamyślony Łunin.

Od pryczy, na k tó re j siedział odwrócony ple­

cami do reszty, uszczęśliwiony otrzym anym listem O rłów , podł głuchy okrzyk.

N ik t prócz Ł u nina nie zw ró cił na to uwaci Jednak zajść musiało coś naprawdę niezwykłego N ierozm ow ny i pow olny zw ykle O rłów poderwał się nagle, ja k na sprężynach. I strząsnąwszy z ra ­ m ion kożuch wyskoczył na środek baraku. W ręku dygotał arkusz papieru. Zm rużyw szy swoje i tak wąskie oczy Ł u n in w p a try w a ł się w towarzysza

z ciekawością i skupioną uwagą. K ilk u podniosło głowy, spoglądając z wyczekiwaniem . O rłów z t r u ­ dem o tw ie ra ł usta. Jakby się zaciął. N iew yraźnie w ypow iedział:

— Słuchajcie... i u m ilk ł.

Napięta cisza ciężko zawisła nad barakiem.

Wszyscy w p a try w a li się w zacisięte usta Orłowa.

Z kąta dobiegł ostrożnie — niepewny szept W oł- końskiego:

— Amnestia?

Z za w arg O rłow a w ypadło:

— Nie.

Znow u ciężki okap m ilczenia n a k ry ł zebranych w baraku. Wreszcie obcy, nieznany nikom u głos, w ydobyw ający się z ust O rłow a w y sylabizował:

— Wiadomość... Dwa miesiące temu... Nie żyje... Aleksander Siergiejewicz Puszkin.

W brzęczącej ciszy słychać było w yraźnie skrzyp kroków w a rto w n ika i cienkie pogwizdywanie w ia tru . Trubeckoj w stał i stanął tuż przy drzwiach. Zduszonym, przeraźliw ie w yraźnym szeptem rzu cił:

— Panowie, wstać.

(11)

Ozierow pisząc do O rłow a w ażył każde słowo.

K ilk a k ro tn ie d a rł ju ż napisane k a rtk i. W iedział, że lis t przejdzie przez k ilk a rąk, zanim tr a fi do adresata. W iedział także, że dotrze dopiero po w ie ­ lu dniach. Trzeba było jednak, żeby za wszelką cenę dotarł. Chociażby kosztem pewnych szcze­

gółów. Chociażby nawet zdeformować pewne fa kty.

Lise ja k zw ykle przyjechała późno, naładowana p lo tka m i ja k działo. Pozbył się je j szybko, tłu m a ­ cząc, że ma na ju tro ważny referat sprawozdawczy u K a n krin a . Napisał na w szelki wypadek b ile t do starszego Zielińskiego — może prześle b ra tu w ia ­ domość przez okazję. Przeniósł m yśl do nierczyń- s k ifij katorgi,, to znów powracał do przeżytego w czoraj, tak potw ornie długiego dnia. I jeszcze d alej: ostatni dzień przed tym . O statni dzień życia.

Nie w iedział właściwie, czy to, co pisze jest listem, czy rozmową z samym sobą. Pióro biegało po pa­

pierze gładko i sprawnie. Mechanika pisania szła w parze z niem al in e rycyjn ą robotą m yśli. B yło — ja k b y nawiązanie do listu :

„... i cóż jeszcze o ty m ostatnim dniu? Mróz.

S kuta lodem Newa. Razem b yliśm y u miłego g ru ­ basa, malarza B riu łło w a . Czy Aleksandra męczyły przeczucia? Sądzę, że nie. B y ł raczej pogodny.

Zam yślał się czasami na krótko. Gdyśmy skręcali w L itie jn y Zaułek powiedział:

— Śnieg świeci ja k b y od spodu oświetlony lam ­ pami.

U B riu łło w a o żyw ił się bardzo. Opowiadał z za­

jęciem o swoich studiach nad m a teriałam i a rch i­

w a ln y m i z czasów pugaczowszczyzny. Po tym usiedliśm y przeglądać album y szkiców. Przy ka-

H E L E N A S IN IC Y N A

11.

ryka tu ra ch Aleksander śm iał się ja k dziecko.

Szczególnie podobała m u się jedna z ka ryka tu r, w k tó re j uchycone było podobieństwo jego własnej tw a rzy z podkreśleniem kędzierzawych po m u­

rzyńska włosów i dużych warg. P rosił B riu łło w a 0 tę ka ryka tu rę na własność. B riu łło w jednak od­

m ów ił. W tedy Aleksander zaczął się naprzykrzać z dziecinnym uporem. K ie d y B riu łło w znowu — 1 ju ż z całą stanowczością — odpowiedział: „n ie dam“ — posm utniał i w zamyśleniu powiedział:

„Szkoda, nie w iem kiedy d ru g i raz przyjdzie m i oglądać tw oje album y, Iw a n ie “ .

A n i ja, ani B riu łło w nie w iedzieliśm y o niczym tego dnia. N azajutrz spotkałem B riu łło w a na Fon- tance. Powiedział m i, że idzie zanieść Puszkinowi karykaturę, która m u się ta k spodobała. Poszliśmy razem.

D ługo nie odpowiadano nam na pukanie do drzw i. A kiedy weszliśmy, Aleksander już nie żył...“ .

Ozierow położył pióro i rozejrzał się dokoła.

To, co napisał przed chw ilą jako ostatnie zdanie l i ­ stu w ydało m u się głupie, nierzeczywiste i obce.

Szczególnie słowa: „ ju ż nie ż y ł“ .

I w te j c h w ili z całą wyrazistością uśw iadom ił sobie, że pogrzebany w dalekich śniegach sybe­

ry js k ic h w raz z in n y m i dekabrystam i, odcięty przez jedenaście la t od życia i świata O rłów ma przecież tę kolosalną przewagę nad zm arłym do­

piero tuż, niedawno człowiekiem — że j e s z c z e żyje.

Przez weneckie okno gabinetu wpadał zielon­

kaw y zmierzch i z daleka niosły się przygłuszone dźw ięki dzwonków sań.

Portrety Mickiewicza w domu Puszkina

Przez okres p o b jń u A d a m a M ic k ie w ic z a w R o sji, czerw oną n ic ią p rz e w ija się jego p rz y ­ ja ź ń z w y b itn y m i lu d ź m i ro s y js k im i owego czasu, a przed w s z y s tk im z P uszkinem . P rz y ­ ja ź ń ta za w a żyła w ró w n e j m ie rze na ż y c iu

i tw ó rczo ści obu poetów .

P u s z k in i jego p rz y ja c ie le — zn a n i pisarze i poeci tego okresu — D e lw ig , W iazem ski, Ba- ra ty ń s k i, G rib o je d o w , K r y ło w i in n i je d n o m y ś l­

n ie u z n a li potę żn y ta le n t M ic k ie w ic z a i po b ra ­ te rs k u p r z y ję li go do rodziny-

...„Ż y ł m ię d z y n a m i w śró d obcego m u p le ­ m ienia.

Ż a lu n ie ż y w ił do nas, ani g n ie w u n i niechęci I b y ł na m b lis k i. C ic h y i ż y c z liw y

B ie s ia d y z n a m i d z ie lił. I m y w z a je m D z ie liliś m y najczystsze z n im m arzenia I pieśni. (O b d a rzo n y b y ł n a tc h n ie n ie m i z g ó ry p a tr z y ł na te n p a d ó ł). Często M a rz e n ia s n u ł o czasach, co nadejdą,

K ie d y na ro d y, zapom niaw szy daw ne waśnie,

W je d n ą z g o d liw ą złączą się rodzinę.

S łu c h a liś m y p o e ty z żarliw o ścią .

N a zachód poszedł i b ło g o s ła w ie ń s tw e m B y ł naszym żegnan..-“

W w ie rs z u ty m z uczuciem szczerej serdecz­

ności i szacunku w sp o m in a P u s z k in w p ó ź n ie j­

szym okresie jasne d n i te j p rz y ja ź n i.

O ty m okresie n a jw y m o w n ie j św iadczy im p o ­ n u ją c y c h ro z m ia ró w obraz pędzla M iasojedow a , p rz e d s ta w ia ją c y A d a m a M ic k ie w ic z a w salonie Z in a id y W o łk o ń s k ie j „ k r ó lo w e j m uz i p ię k n a “ , gdzie w e d łu g o kre śle n ia W ia zie m skie g o „w s z y ­ stko nosiło p ię tn o słu ż b y sztuce i m y ś li“ .

Pośrod u w a ż n y c h słuchaczy M ic k ie w ic z a , k tó ­ r y na obrazie czyta w n a tc h n ie n iu sw oje w ie r ­ sze, p o zn a je m y P uszkina, Ż u kow skiego, W ia ­ ziem skiego, poetkę K a ro lin ę P a w ło w ą , Czaada- je w a , B a ra ty ń s k ie g o i poetę K o z ło w a — tłu m a ­ cza „S o n e tó w k ry m s k ic h “ M ic k ie w ic z a , ta k e n tu z ja s ty c z n ie p rz y ję ty c h przez c z y te ln ik ó w ro s y js k ic h .

11

(12)

O K ip r e n s k ij — ,p o r tr e t A . J . P u s z k in a .

r o k 1 8 2 7 .

M ic k ie w ic z p is a ł do swego p rz y ja c ie la O d yń - ca, że w e w s z y s tk ic h p ra w ie alm anachach f ig u ­ r u ją jego sonety, k tó re ju ż b y ły n a w e t k ilk a ­ k ro tn ie tłum aczone.

O tych że sonetach m ó w i in n y obraz pędzla W a ń ko w icza , p rz e d s ta w ia ją c y M ic k ie w ic z a w śró d skał, na w y b rz e ż u m o rs k im .

K o sm a ta ciężka b u rk a , g ło w a o p a rta na d ło ­ n i, n a tch n io n e zapatrzenie w d a l p rz y p o m in a M ic k ie w ic z a z okresu jego p rz e ję c ia się t y ta ­ n iczn ą poezją B y ro n a oraz e n tu zja zm o w a n ia się p o łu d n io w y m i p o e m a ta m i P uszkina, k tó r y to z a c h w y t w y r a z ił M ic k ie w ic z w n a p isie na książ­

ce B y ro n a , o fia ro w a n e j przezeń P u s z k in o w i:

„B a jro n a P u s z k in o w i pośw ięca w ie lb ic ie l o b y d ­ w ó ch — A . M ic k ie w ic z “ .

Rzecz godna p o d kre śle n ia , że w je d n e j z k o ­ p ii obrazu a rty s ta n a d a ł M ic k ie w ic z o w i podo­

b ie ń s tw o do P u szkin a co w p ro w a d z iło w b łą d w ła ś c ic ie la te j k o p ii i s k ło n iło go do przekaza­

n ia o b ra zu do dom u P uszkina.

Pośród m a te ria łó w z w ią za n ych .z ty m o k re ­ sem życia M ic k ie w ic z a z n a jd u je się w D o m u P u s z k in o w s k im ró w n ie ż rz a d k i okaz lit o g r a f ii H e lb a ch a z p o r tr e tu W a ń ko w icza z a dnota cją cenzury, d a to w a n y 9 p a ź d z ie rn ik a 1828 ro k u . L ito g r a fia ta odnosi się do o kre su poprzedza ją­

cego w y ja z d M ic k ie w ic z a za granicę, któ re g o to w y ja z d u ta k energicznie d o m a g a li się dla p o e ty jego ro s y js c y p rz y ja c ie le z P u szkin e m na czele. P odanie P u szkin a w te j s p ra w ie nosi datę 7 styczn ia 1828 r.

M a la rz R echenm acher o b ra ł za te m a t swego obrazu znam ienną rozm ow ę P u szkin a z M ic k ie ­ w ic z e m ta k w zruszająco opisaną przez p o ls k ie ­ go poetę w w ie rs z u „P o m n ik P io tra W ie lk ie g o “ .

Z w ie czo ra na dżdżu s ta li d w a j m łodzieńce Pod je d n y m płaszczem , w z ią w s z y się za ręce Jeden ó w p ie lg rz y m , p rz y b y le c z zachodu N ieznana ca rs k ie j o fia ra przem ocy

D ru g i b y ł w ieszczem ru skie g o n a ro d u S ła w n y p ie ś n ia m i na c a łe j północy.

O braz R echenm achera p rz y p o m in a na m r ó w ­ nież „Jeźdźca M iedzianeg o“ , g e n ia ln y poem at P uszkina, w k tó r y m s ły s z y m y o d d ź w ię k na w ie rs z M ic k ie w ic z a „O le s z k ie w ic z “ i „P o m n ik P io tra I-g o “ . W uw a g a ch do „Jeźdźca M ie d z ia ­ nego“ P u s z k in p is a ł:

„M ic k ie w ic z opisa ł na m p ię k n y m w ierszem dzień poprzedza jący pow ódź w je d n y m z n a j­

lepszych sw oich w ie rs z y „O le s z k ie w ic z “ . W dom u P u s z k in o w s k im p rz e c h o w u je się ró w n ie ż p o p ie rsie M ic k ie w ic z a (w ś ró d z b io ró w słynnego p u s z k in is ty A . O n ie g in a ) d łu ta rzeź­

b ia rz a M a rc e llo w y o b ra ża ją ce M ic k ie w ic z a w p o d e szłym w ie k u . Do tegoż o k re s u życia p o e ty odnosi się p o r tr e t M ic k ie w ic z a (m in ia ­ tu ra nieznanego a rty s ty ) o fia ro w a n y przez sy­

na M ic k ie w ic z a — W ła d y s ła w a A . F. O n ie g in o ­ w i z a u to g ra fe m : „ A . A le x a n d re O neguine c o r­

d ia l so u v e n ir L a d is la w M ic k ie w ic z . P a ris 4 J u in 1908“ .

W a rc h iw u m O n ie g in a z n a jd u je się c ie ka w a fo to k o m p o z y c ja ro b o ty fo to g ra fa C hsxle'a prze d sta w ia ją ca , w e d łu g w y ja ś n ie n ia samego autora, „P u s z k in a i M ic k ie w ic z a otoczonych o b ło k a m i, s y m b o liz u ją c y m i tę w yżyn ę , na k tó rą w z n ie ś li się obaj poeci w s w o je j tw ó rc z o ś c i“ .

W n a iw n e j alegoryczne j fo rm ie a u to r u s iło ­ w a ł oddać w ie lk ie p rz y m ie rz e tw ó rc z e g e n iu ­ szów polskiego i ro syjskie g o .

H elena Sinicyna

p ra c o w n ic z k a n a u k o w a D om u

P uszkinow skieg o w L e n in g ra d z ie .

(13)

IN Ż . JÓ Z E F H U R W IC

Twórca podstaw naukowych chemii

(W 41-szą rocznicę śmierci D y m itra M endelejew a).

41 la t tem u, 2 lu te g o 1907. w P etersburgu , w dom u m ie s z k a ln y m G łó w n e g o U rz ę d u M ia r i W ag z m a rł w w ie k u 73 la t za ło życie l i p ie r w ­ szy k ie ro w n ik te j in s ty tu c ji, D y m itr M endele- je w .

M e n d e le je w n a le ża ł do ty c h ty ta n ó w m y ś li lu d z k ie j, d la k tó ry c h szablonow e określenie

„ w y b itn y u czo n y“ je s t z b y t skrom ne. „ W y ­ b itn y u czo n y“ — m ożem y pow iedzie ć o bada­

czu k t ó r y o d k r y ł ja k ie ś n o w e z ja w is k o , now e p ra w o rządzące z ja w is k a m i, k tó r y d a ł now e w y ja ś n ie n ie , n o w e u ję c ie p e w n y c h fa k tó w . Is t­

n ie ją badacze, k tó ry c h prace w noszą c a łk o w ity p rz e w ró t do p a n u ją c y c h pojęć. M e n d e le je w zaś d o ko n a ł w dziedzinie c h e m ii czegoś w ię ce j.

U k ła d p e rio d y c z n y M e n d e le je w a u ją ł ro z ­ le g łą w iedzę chem iczną w system n a u k i ścisłej.

M ożna za ry z y k o w a ć zdanie, że n ie m ie lib y ś m y

ALEKSANDER PUSZKIN.

PISMO N A SYBIR.

W głębinie syberyjskich rud, W ytrw a jcie dum ni, niezawiśli, Nie zginie wasz bolesny trud, l lot w ysoki waszych m yśli.

Nadejdzie upragniony dzień — Rozproszy• kiedyś m roczny cień, i wzbudzi rześką radość w żywych.

Nadejdzie upragniony dzień.

M iłości św iatło i przyjaźni, Dojdzie was przez ponurą noc, Jak do katorżnej waszej kaźni, M ój w o ln y dziś dochodzi głos.

O kowy swe rzucicie precz, Runą ciemnice, brzask zaświta, Wolność na progu was przyw ita, 1 bracia wam oddadzą miecz.

P r z e k ła d J . T U W I M A .

F R A G M E N T .

„Wieść o mnie całą w ie lką Ruś przeorze l każdy ję zyk w n ie j żyjący m nie w y m ie n i:

H ardy potomek Słowian, Finn, a nawet może D ziki dziś Tunguz i kałm yckich stepów plem ię“ .

„N a długo pozostanę drogim dla narodu, Za to, żem lirą dobrych wzruszeń sła w ił

blaski Za to, ze w w ieku zła w alczyłem b swobodę 1 dla upadłych, pokonanych, chciałem łaski

P r z e ło ż y ł L . K A L T E N B E R G H .

p ra w a nazyw a ć c h e m ii n a u k ą ścisłą, gd yb yśm y nie p o sia d a li u k ła d u M e n deleje w a.

W ie lo w ie k o w e badania p o p rz e d n ik ó w M e n ­ delejew a , zapoczątkow ane przez śre d n io w ie cz­

n y c h a lc h e m ik ó w , n a g ro m a d z iły w ie lk ą ilość em pirycznych w ia d o m o ści o m a te rii. Ilo ść poz­

nan ych ro d z a jó w m a te rii, ilość tz w . zw ią z k ó w chem icznych w y n o s i s e tk i tysię cy, p rz y czym każda substancja m a sw oiste w łasności. Ten o g ro m n y m a te ria ł fa k ty c z n y u d a ło się ch e m i­

ko m w p e w ie n sposób usystem atyzow ać.

C ałą mnogość ro d z a jó w m a te rii ch e m icy sp ro ­ w a d z a li do około- 90-ciu n a jp ro s ts z y c h ro d z a jó w m a te rii, zw a n y c h p e rw ia s tk a m i. N a p odstaw ie p o k re w n y c h w łasności p ró b o w a li ch e m icy jesz­

cze przed M e n d e le je w e m łączyć p ie r w ia s tk i w pew ne g ru p y . N ie u d a ło im się je d n a k znaleźć ja k ie jś o g ó ln e j id e i p rz e w o d n ie j, jakiegoś k lu ­ cza, k tó r y b y p o z w a la ł (przew idyw ać is tn ie n ie n o w y c h ro d z a jó w m a te rii, p rz e w id y w a ć ic h w łasności. T a k i k lu c z d a ł na m M e n d e le je w w postaci swego n ie śm ie rte ln e g o u k ła d u p e rio ­ dycznego.

M e n d e le je w s tw ie rd z ił, że w ła sn o ści p ie r ­ w ia s tk ó w chem icznych, u ło ż o n y c h w e d łu g w z ra ­ sta ją cych mas a to m o w ych , z m ie n ia ją się re g u ­ la rn ie i p o w ta rz a ją się p e rio d yczn ie , że są — w y ra ża ją c się ję z y k ie m m a te m a ty k ó w — fu n k ­ c ją m asy ato m o w e j. N a po d sta w ie te j p r a w id ło ­ w ości u ło ż y ł M e n d e le je w w s z y s tk ie znane w ó w ­ czas p ie r w ia s tk i w ta b lic ę , k tó ra nosi nazw ę u k ła d u periodycznego. Z położenia p ie rw ia s tk a w te j ta b lic y m ożna w n io s k o w a ć o jego w ła s ­ nościach, p rz e w id y w a ć zachow anie się jego i jego zw ią zkó w . P rz e rw y , t j. puste m ie jsca w u k ła d z ie p e rio d y c z n y m p o z w o liły M e n d e le je w o - w i p rz e w id z ie ć is tn ie n ie n o w y c h p ie rw ia s tk ó w i podać n ie ty lk o ic h m asy atom ow e, lecz r ó w ­ nież różne w łasności fiz y c z n e i chem iczne. T rz y z ty c h p ie rw ia s tk ó w — skand, g a l i germ a n zo­

s ta ły w y k r y te jeszcze za. życia M end e le je w a , re n i m a z u r (n a zw a n y obecnie te ch n e te m ) — znacznie p óźniej.

N o w e o d k ry c ia w dziedzinie f iz y k i i c h e m ii nie ty lk o n ie z m n ie js z y ły znaczenia ta b lic y M e n ­ delejew a , lecz n a d a ły je j jeszcze w ię k s z e j w a ­ gi. N o w e p ojęcia o s tru k tu rz e a to m ó w d a ły teo­

re tyczn e uzasadnienie u k ła d u periodycznego i p o z w o liły w y tłu m a c z y ć pew ne odstępstw a, w prow adzon e przez M e n d e le je w a , k tó r y w ie ­ d z io n y g e n ia ln ą in tu ic ją , n a ru s z y ł g w o li che- m iz m o w i ko le jn o ść p ie rw ia s tk ó w , ja k ie j w y ­ m a g a ły m asy atom ow e.

L ic z b a p o rzą d ko w a w u k ła d z ie p e rio d y c z n y m przestała b yć p rz y p a d k o w y m n u m e re m , załeż-

13

(14)

D . M e n d e le je w .

n y m od graficznego u ję c ia ta b lic y , a stała się n a jb a rd z ie j c h a ra kte rystyczn ą , o b ie k ty w n ą ce­

chą każdego p ie rw ia s tk a , k tó rą m ożna w y z n a ­ czyć dośw iadczalnie, n a pod sta w ie np. w id m a re ntgeno w skiego. Masa atom ow a, k tó re j M e n ­ d e le je w p rz y p is y w a ł g łó w n e znaczenie, okaza­

ła się cechą raczej p rz y p a d k o w ą , k tó ra ty lk o pom ogła in t u ic ji M e n d e le je w a p rz y u k ła d a n iu ta b lic y . W ta b lic y M e n d e le je w a znalazło się ró w n ie ż m iejsce d la p ó źn ie j o d k ry ty c h gazów szlachetnych i dla o sta tn io o d k ry ty c h — w z w ią z k u z p ra c a m i nad bom bą a tom ow ą — p ie r ­ w ia s tk ó w z a u ra n o w ych — neptuna, p lu to n a , a m e ry k u i k iu riu m .

U k ła d p e rio d y c z n y należy do ty c h tw o ró w m y ś li lu d z k ie j, k tó re się ¡nie sta rze ją , lecz krze p n ą z czasem. M a on dziś p ię kn ą , h a rm o ­ n ijn ą budow ę.

G ru n to w n a znajom ość u k ła d u periodycznego obok u m ie ję tn o ś c i p o s z u k iw a n ia da n ych fa k t y ­ czn ych w lite ra tu rz e chem icznej i p e w n e j w p ra ­ w y la b o ra to ry jn e j —- oto w szystko, do czego — w istocie rzeczy — sprow adza się d z isia j dzię­

k i M e n d e le je w io w i w y k s z ta łc e n ie chem ika, p ra ­ cującego w dziedzinie c h e m ii n ie o rg a n iczn e j.

U k ła d p e rio d y c z n y p ie rw ia s tk ó w je s t w y s ta r­

c z a ją c y m ty tu łe m do tego, b y n a zw isko jego

14

tw ó rc y na zawsze przeszło do lite r a tu r y n a u ­ k o w e j w s z y s tk ic h na ro d ó w . N ie w y c z e rp u je to je d n a k b y n a jm n ie j bogate j d zia ła ln o ści n a u k o ­ w e j M end e le je w a . M e n d e le je w je s t ró w n ie ż a u to re m je d n e j z hip o te z pochodzenia ro p y n a f­

to w e j, in te re s o w a ł się on z a g a d n ie n ia m i je j w y ­ d o b y w a n ia i ' p rz e ró b k i, fa b ry k a c ją sod|y, c u ­ krow nictw em , garbarstwem, olejarstwem , pa­

p ie rn ic tw e m , b a d a ł d z ia ła n ie na w o zó w sztucz­

n y c h itd ., itd .

Do n a jb a rd z ie j g e n ia ln y c h p o m y s łó w techno­

lo g ic z n y c h M e n d e le je w a n a le ży m y ś l podziem ­ nej g a z y fik a c ji w ęgla. M e n d e le je w doszedł do w n io s k u , iż zam iast w y d o b y w a n ia w ę g la m oż­

na go odrazu pod zie m ią p rze ra b ia ć na gaz ś w ie tln y , p rz e s y ła n y ru ro c ią g a m i do m ie jsc spożycia. U ła tw ia to ciężką pracę g ó rn ik a , da­

je lepsze w y z y s k a n ie w ę g la i u suw a potrze b ę jego przew ozu. P o m y s ł te n n ie s p o tk a ł się je d ­ n a k ze z ro z u m ie n ie m w spółczesnych. N ie zna­

la z ły ró w n ie ż p o p a rcia z a ch o d n io -e u ro p e jskich sfe r p rz e m y s ło w y c h późniejsze prace w te j dzie­

dzinie w ie lk ie g o chem ika angielskiego W illia ­ m a Ramsaya.

M y ś l, z k tó re j ne chciano skorzystać w ca r­

skie j R o sji, została w c ie lo n a w życie w Z w ią z ­

k u R adzieckim . Prace ra d zie ckie nad podziem ną

(15)

g a z y fik a c ją w ę g li, p rze rw a n e przez najazd h i t ­ le ro w ski. sa obecnie in te n s y w n ie k o n ty n u o w a ­ ne. P o w o je n n y p la n p ię c io le tn i p rz e w id u je do­

prow adzenie rocznej p ro d u k c ji gazu tą m etodą do 920 m ilio n ó w m e tró w sześciennych.

S ła w a M e n d e le je w a ja k o c h e m ika p rz y ć m i­

ła jego. prace z. in n y c h dzedzin, b y n a jm n ie j je d n a k n ie zasługujące na lekcew ażenie. M e n - d e le je w b y ł też fiz y k ie m , w y b itn y m przedsta­

w ic ie le m in n y c h n a u k p rz y ro d n ic z y c h i n a w e t ekonom istą. M e n d e le je w je st w yn a la zcą p e w ­ nego system u p om py, m a n o m e tru i w ie lu in ­ nych p rzyrzą d ó w . P o ło ż y ł ogrom ne zasługi w ro z w o ju n a u k i o m ia ra ch , k ie ru ją c w ciągu 15-tu osta tn ich la t swego życia G łó w n y m U rzędem M ia r. i W ag w R osji.

W szechstronny u m y s ł M end e le je w a , p rz y p o ­ m inającego m y ś lic ie li e poki O drodzenia, pocią­

g a ły za rów no z ja w is k a zaćm ienia Słońca, ja k i ru c h y w a h a d ła zegarowego, is to ta e te ru kos­

m icznego, ja k i zagadnienia g ó rn ic tw a i p rze ­ m ysłu, ozy zagadnienia k o m u n ik a c ji w ś ró d lu ­ dów po d b ie g u n o w ych . W d łu g im spisie p u b lik a ­ c ji M end e le je w a , o b e jm u ją c y m k ilk a s e t pozy­

cji. można znaleźć n a w e t ro zp ra w ę o ta ry fa c h celnych. .

M e n d e le je w gorąco p ro p a g o w a ł p ro g ra m u p rz e m y s ło w ie n ia R osji - m o d e rn iz a c ji p rz e m y ­

s łu rosyjskie g o . W jego pracach n apisan ych k i l ­ ka d zie sią t la t ternu, ze z d u m ie n ie m z n a jd u je ­ m y m n ó stw o m y ś li naszych czasów. Idee M e n ­ d e le je w a o ka za ły się prorocze, n ie ty lk o w dziedzinie c h e m ii i technolo gii.

Już na p oczątku naszego stulecia p rz e w id y ­ w a ł on, iż „ośro d e k ż y c io w y R o s ji będzie się p rz e s u w a ł na U r a l“ . Z d a w a ł sobie spraw ę z niedo ce n io n ych przez rz ą d y carskie b o g a ctw U ra lu i ro z u m ia ł potrzebę stw o rze n ia na w scho­

dzie R o s ji potężnego ośrodka w ę g lo w o -h u tn ic z e - go. N ie doczekał się re a liz a c ji ty c h sw o ich id e i, k tó re u rz e c z y w is tn iła dopiero w ła d za radziecka.

Rola, ja k ą o d e g ra ły w czasie o s ta tn ie j w o jn y U ra l i S yberia, je s t w s p a n ia ły m dow odem s łu ­ szności p o gląd ów M e n d e le je w a , k t ó r y we w s z y s tk ic h dziedzina ch sw oich zainteresow a ń u m ia ł w yb ie g a ć m y ś lą daleko naprzód.

W ca rskie j A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i n ie b y ło je d n a k d la niego m iejsca i w 1890 r. zmuszo­

n y b y ł n a w e t do re z y g n a c ji z k a te d ry na U n i­

w e rsyte cie P e te rs b u rs k im . M ożem y za te z d u ­ m ą p rzyp o m n ie ć, że geniusz M e n d e le je w a u m ia ­ ła ocenić w ra z z n a jw ię k s z y m i to w a rz y s tw a m i n a u k o w y m św iata, K ra k o w s k a A k a d e m ia U m ie ­ jętności, k tó ra nadała m u t y t u ł członka rze ­ czyw istego.

I n ż .

Józef H u rw ic .

J O A N N A Z A W A D Z K A

UKRAINA RADZIECKA PO WOJNIE

W ro k u bieżącym U k ra in a Radziecka, nasz n a jb liż s z y sąsiad z poza B ugu, w eszła w 31 ro k siwego istn ie n ia .

D n ia 25 styczn ia b. r. U k ra iń s k a S ocja listyczn a R e p u b lik a R ad obchodziła swe trzyd zie sto le cie .

U k ra iń s k a S o cja listyczn a R e p u b lik a Rad, d r u ­ ga w Z S R R pod w zg lę d e m lic z b y m ieszkańców , znaczenia k u ltu ra ln e g o i gospodarczego, obsza­

re m przew yższa w s z y s tk ie k ra je zachodnio­

euro p e jskie , a lic z b ą lu d n o ści (40 m ilio n ó w ) do­

ró w n y w a n ie m a l F ra n c ji.

L e gen darne w p ro s t bogactw o zie m i u k r a iń ­ s k ie j pociągało h itle ro w s k ic h „p a n ó w ś w ia ta “ . N a p rz e ło m ie 1939 i 1940 r. w yso cy d y g n ita rz e h itle ro w s c y b u d z ili zaw iść sw ych p rz y ja c ió ł, gdy w z a u fa n iu p o k a z y w a li im sw oje n o m in a ­ cje na p rz y s z łe s ta n o w iska na U k ra in ie ...

Toteż, gdy n a w a ła h itle ro w s k a ru n ę ła na u k ra iń s k ą ziem ię n ie m a l rów nocześnie rozpo­

czął się ru c h o d w ro tn y , n a jp ie rw c ie n k im s tru - m y k e m — z biegem czasu w z b ie ra ją c y m poto­

kiem .

A b y ło co w y w o z ić . D z ie s ią tk i ty s ię c y m aszyn ro ln ic z y c h , tr a k to r ó w i k o m b a jn ó w , urządze­

n ia w ie lk ic h fa b ry k , o lb rz y m ie zapasy c u k ru i s ła w n e j u k ra iń s k ie j pszenicy, niezliczone ilo ś ­ c i b y d ła , w ę g ie l, ru d a żelazna i m onganow a, sól, rtę ć, n a fta , fo s fo ry ty — N ie m c y nie g a rd z ili

• a w e t ko szu la m i ch ło p có w m is te rn ie h a fto w a -

U k ra iń s k ie lu d o w e w y r o b y w d rz e w ie są d z ie łe m p ra w d z iw e g o a rty z m u . j g

(16)

n y m i rę k a m i zakochanej d zie w czyn y w o d w ie ­ czny w zór s ty liz o w a n e g o lubczyka.

To czego w y w ie ź ć n ie m ożna b y ło , w y le c ia ło w p o w ie trze . W p ie rw s z y m rzędzie ch lu b a S o c ja lis ty c z n e j U k ra in y — D nieproges, n a j­

w iększa swego czasu e le k tro w n ia w odna w E urepie.

G d y raz jeszcze p rz e w a liła się przez U k rą in ę n a w a łn ic a w o je n n a w r. 1944, k w itn ą c a niegdyś re p u b lik a za m ie n iła się w zgliszcza. N ie m ­ cy s p a lili 700 m iast, 28 tys. w'si, 116 tys.

Zakładów p rz e m y s ło w y c h . S tra ty m a te ria ln e obliczane są na 285 m ilia r d ó w r u b li, ró w n ie d o tk liw e są s tra ty w ludziach, zarów no w ty c h co z g in ę li w w alce, ja k i ty c h , k tó ry c h pogna­

no do n ie w o ln ic z e j p ra c y u fa b ry k a n tó w i baue­

ró w ' n ie m ie c k ic h , gdzie zn a le źli śm ierć z w y ­ czerpania.

Trzeba b y ło w ięc zaczynać od nowa, od sa­

m ego początku.

Na w ie le la t z a m ilk ła u k ra iń s k a pieśń, m e­

lo d y jn a i tęskna. G dzie niegdzie ty lk o w lesie, u d e rz y ła w niebo śpiew na n u ta tłu m io n a zaraz przez to w a rzyszy-p a rtyza n tó w '.

D ziś U k ra in a śpiewa znow u. Śpiew a radosną pieśń odbudow y.

Z n o w u p ły n ie p rą d z odbudow anego D n ie - progesu, p rz e m y s ł o d b u d o w u je się szybko. O d­

radza się ż y w io ło w o życie k u ltu ra ln e .- Już jest czyn n ych 300 w yższych u c z e ln i i 100 te a tró w

U k ra in a radziecka o d b u d o w u je się w- sposób ró w n ie ż y w io ło w y , ja k ż y w io ło w o p rz e d 30 la ­ ty zaczynała budow ać n o w y ła d na bez­

m ie rn y c h obszarach pięknego, lecz uśpionego w zacofaniu k ra ju .

A oto nieco c y fr, k tó re pom ogą Zrozum ieć w y s iłe k sąsiedniego n a ro d u w b u d o w ie i — po­

w o je n n e j o d bud ow ie:

W la ta c h 1930— 1940 u p rz e m y s ło w ie n ie k r a ­ ju w zro sło 11-krotnie. P ro d u k c ja m aszyn w z ro ­ sła p ię ćd zie się cio kro tn ie .

W p rz e d w o je n n y m 1940 r. w y d o b y to na U k ra in ie 19 m ilio n ó w to n r u d y żelaznej, w y ­ p ro d u ko w a n o 9 m il. ton ż e liw a i 8,6 m il. ton stali.

Z a g łę b ie D o n ie ckie d aw ało średnio 280 tys.

to n w ę g la na dobę, B o czasu r e w o lu c ji 32,5%

ch ło p ó w n ie posiadało ziem i. R e w o lu c ja ro z ­ d z ie liła m ię d zy chłopów' 15 m ilio n ó w ha u p ra w ­ nej zie m i.

P rzed w o jn ą U k ra in a m ia ła 28 tys. k o łch o ­ zów, 875 sowchozów' (m a ją tk ó w p a ń s tw o w y c h ), w k tó ry c h p ra c o w a ło 90 ty s ię c y tr a k to ró w i 31 tys. kom bajnów '.

16

W y ró b a rty s ty c z n e j p o rc e la n y na U k r a in ie

(17)

K ij ó w — S to lic a U k r a iń s k ie j S. R. R. N a z d ję c iu G m ach m uzeum im . W . I . L e n in a p rz y u lic y K a r o le n k i.

Z b io ry w ro k u 1940 b y ły p rz e c ię tn ie d w a ra ­ zy w iększe, n iż w 1930 ro k u , k tó r y b y ł u w aża­

ny za re k o rd o w y r,ck.

N ie m c y z n iszczyli 1,300 s ta c ji tra k to ro w y c h , w y w ie ź li do N ie m ie c 56 tys. tr a k to ró w i 24 tys.

k o m b a jn ó w .

O becnie w s y s tk ie stacje m a s z y n o w o -tra k to - ro w e ju ż są w ru ch u .

Obszar zasiew ów w 1947 o b ją ł 83% obszaru dow ojennego.

W Z a g łę b iu D o n ie c k im odbudow ano ju ż ok.

600 k o p a lń w ęgla, u ru c h o m io n o 100 fa b r y k m a ­ szyn, w ty m fa b ry k ę lo k o m o ty w w W oroszy- ło w g ra d z ie i tra k to ró w w C h a rk o w ie . S e tk i u k ra iń s k ic h p rz e d s ię b io rs tw p rz e m y s ło w y c h osiągnęły' ju ż poziom p ro d u k c ji z 1937 ro k u .

W z w ią z k u ze zn iesienie m zaopatrzen ia k a r ­ tko w e g o o tw a rto na U k ra in ie 5 tys. n o w y c h

«klepów i 3 tys. b u d e k stra g a n o w ych , za o p a tru ­ ją c y c h ludność w e w s z y s tk ie g a tu n k i to w a ró w . P rze d p ie rw szą w o jn ą zale d w ie 25% lu d n o ś­

ci U k r a in y u m ia ło czytać i pisać.

P rze d r. 1941 — b y ło 14.449 p o czą tko w ych 10.707 s ie d m io le tn ic h i 4.274 średnich szkół, w k tó ry c h u c z y ło się powyrżej 6 m ilio n ó w uczn ió w .

Obecnie o tw a rty c h je st 29.086 szkół (ok. 6 m i­

lio n ó w u czn ió w , ok. 212 tys. n a u c z y c ie li) 168 w yższych za kła d ó w n a u k o w y c h (d la 100 tys.

s tu d e n tó w ).

W 30 za ka łd a c h n a u k o w y c h pod le g a ją cych U k ra iń s k ie j A k a d e m ii N a u k p ro w a d z i badania 64 uczonych (oraz 78 c z ło rk ó w -k o re s p o n d e n -

tó w A k a d e m ii) w ra z z 1.200 p ra c o w n ik a m i na­

u k o w y m i. Joanna Zawadowska.

U k ra iń s k a lu d o w a m a la rk a M a r ia W io s e n k o

i 7

(18)

B. B R U N IC Z .

Twórczość artystyczna

W a ru n k i socjalne w ja k ic h do 1918 r. ż y ł n a ­ ró d u k ra iń s k i h a m o w a ły ro z w ó j jego k u lt u r y n a ro d o w e j, choć w rodzone u z d o ln ie n ia lu d u p rz e ja w ia ły się w każdej dziedzinie tw ó rczo ści a rty s ty c z n e j p o m im o u c is k u ekonom icznego i p o lityczn e g o . S tw o rz y ły one lite ra tu rę , k tó ra w c a ły m p iś m ie n n ic tw ie s ło w ia ń s k im z a jm u je sta­

n o w isko szczególne, ja k o lite r a tu r a n a jb a rd z ie j lu d o w a , chłopska. P isarze u k ra iń s c y — to ch ło 1 p i i ro b o tn ic y , na s k u te k czego p rz e d re w o lu c y j­

ne p iś m ie n n ic tw o u k ra iń s k ie , ja k żadne inne na c a ły m św iecie, je s t dokładnym , obrazem ż y ­ c ia chłopa pańszczyźnianego. N a jw ię c e j r o z w i­

n ię ta gałąź lite r a tu r y u k ra iń s k ie j — poezja •—

w y ra ż a przede w s z y s tk im p ra g n ie n ia lu d u , jego tęsknotę do w o ln o ści p o lity c z n e j i socjalnej.

Taras Szewczenko i Iw a n F ra n k o , n a jw ię k s i poeci U k ra in y p rz e d re w o lu c y jn e j, są chłopam i.

W ie lk a poetka, Lesia U k ra in k a , choć pochodzi z in n e j w a rs tw y społecznej, ro z u m ie i odczuwa potrzebę w y z w o le n ia lu d u z n ie w o li o b sza rn i­

k ó w i k a p ita lis tó w , ja k o istotnego w a ru n k u w y z w o le n ia p o lityczn e g o . Tw órczość L e si U k r a in k i je s t p rotestem p rz e c iw n ie s p ra w ie d li­

w ości społecznej.

P a w io T y c z y n a .

Ukrainy Radzieckiej

R e w o lu c ja P a ź d z ie rn ik o w a re a liz u je tę skn o ty w ie lk ic h po e tó w U k ra in y i lu d u u kra iń skie g o , p rz y n o s i m u b o w ie m w olność p o lity c z n ą i spo­

łeczną. S o cja listyczn e b u d o w n ic tw o e ko n o m icz­

ne i k u ltu ra ln e stw a rza w a ru n k i, pozw alające na w s p a n ia ły r o z k w it s z tu k i n a ro d o w e j, a przede w s z y s tk im lite r a tu r y .

P iś m ie n n ic tw o ra d z ie c k ie j U k ra in y d z ie d z i­

czy w s z y s tk ie n ajlepsze tra d y c je i id e a ły d e ­ m o k ra c ji i postępu p iś m ie n n ic tw a p rz e d re w o ­ lu c y jn e g o , choć n ie m a m ię d z y ty m i dw om a okresam i bezpośredniego osobowego pow iązania, ja k ie is tn ia ło w lite ra tu rz e ro s y js k ie j. W R osji przed re w o lu c ją rozpala ognie m y ś li d e m o k ra ­ ty czn e j i tw o rz y lite ra tu rę mas upośledzonych M a k s y m G o rk ij, k tó r y po re w o lu c ji przez w ie ­ le la t ro z b u d o w u je nadal d ro g i lite r a tu r y r a ­ d zie ckie j. Ż y ją i w iążą d w ie e p o k i p iś m ie n n ic tw a ro s y js k ie g o A. T o łs to j, S e ra fim o w ic z i in n i

Tym czasem na U k ra in ie I. F ra n k o , Lesia U k ra in k a , M . K o c iu b iń s k i z m a rli przed re w o ­ lu c ją . D latego lite r a tu r a U k r a in y R a d zie ckie j je s t n o w a nie ty lk o w znaczeniu fo rm a ln y m i te m a ty c z n y m , ale ró w n ie ż dlatego, że tw o rz y ją now a generacja pisarzy, k tó ry c h ta le n ty ro z ­ w in ę ły się po R e w o lu c ji P a ź d z ie rn ik o w e j.

N a jb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n ą cechą p iś m ie n ­ n ic tw a U k r a in y R a d zie ckie j je s t bogactw o poezji, przew aga te j fo r m y lite r a c k ie j n a d p ro ­ zą. Pod ty m w zg lę d e m je s t ona podobna do p iś ­ m ie n n ic tw a o kresu .p rze d re w o lu cyjn e g o .

O ro z w o ju lite r a tu r y u k ra iń s k ie j w o s ta tn im trz y d z ie s to le c iu n a p isa ł n ie d a w n o je j z n a k o m i­

ty p rz e d s ta w ic ie l, A le k s a n d e r K o rn e jc z u k , że:

„D ro g a lite r a tu r y u k ra iń s k ie j w osta tn ich trz y d z ie s tu la ta c h — sła w n a i zn a ko m ita d r o ­ ga... Nasza lite r a tu r a u k ra iń s k a posiada chw a­

lebne tra d y c je b ojow e. N a jle p s i u k ra iń s c y p i ­ sarze b y li w ie r n y m i sy n a m i n a ro d u , u c z c iw ie i d z ie ln ie s łu ż y li sw ej ojczyźnie. N ajlepsze u tw o r y ra d z ie c k ic h p is a rz y sta n o w ią w s p ó l­

ne dobro ca łe j naszej w ie lo n a ro d o w e j r a ­ d z ie c k ie j lite r a tu r y . W ie lk ą po p u la rn o ścią w śró d naszych c z y te ln ik ó w cieszą się u tw o ­ r y p o e ty c k ie P a w ła T y c z y n y , W . S osiury, A . M iałyszki, L . P ie rw o m a js k ie g o , L . D m ite r k i, N Z a b iły , p o w ie ści I. Le, A . G o ło w k i, O. D eśnia- ka, S. T u d o ra , N. R ybaka, J. S m olicza, A . K o - p y le n k i, A . Gonezara, O. Iljic z e n k i, S. K la re n - k i, A. S zijana, u tw o r y d ra m a tyczn e I. K oczer- g i“ .... no, i m a się rozum ieć, a u to ra s łó w p o w y ż ­ szych, k tó r y n a p is a ł o s ta tn io now ą, cieszącą się w ie lk im pow odzeniem , sztukę p t. „P rz y je ż d ż a j­

cie do Z w o n k o w e g o “ .

P ierw szego z w y m ie n io n y c h przez A . K o rn e j-

czuka po e tó w P a w ła T yczynę. g o ściliśm y w ro ­

k u u b ie g ły m w Polsce. Jest to poeta o ry g in a ln y ,

p ra w d z iw y re w o lu c jo n is ta w poezji. Jego sta-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Taką pewność daje tylko ubezpieczenie... Jagiellońska 36

W miarę jednak coraz głębszego w nikania w naukową spuściznę tego bohatera rosyjskiej nauki ujaw niają się niezmierzone bogactwa jego odkryć w dziedzinie

Konferencja Warszawska, która pod koniec czerwca zgromadziła przedstawicieli Związku Radzieckiego i państw demokracji ludowej, przeciwstawia się podziałowi Niemiec

konanego przez ZSRR w ciągu 31 lat, które nas dzielą od W ielkiej Rewolucji Socjalistycznej wystarczy zapoznać się z kilku zasadniczymi faktami i cyframi.. Przed

Niew ątpliw ie okres obecny charakterystyczny jest nie tylko przez miotanie się imperializmu wśród ogra­.. niczonych już jego na święcie

Historyczne znaczenie dla Polski umów i układów', na których opiera się dziś nasza wzajemna współpraca i przyjaźń z ZSRR polega na tym, że Polska

W tym samym polu, gdzie się lała krew, Szedł bruzdą z pługiem żołnierz

W ten sposób sztuka Obrazcowa staje się coraz bardziej logiczna, konsekwentna, umysłowa, tra ­ fia do naszych przekonań, nie używając do tego najbardziej