• Nie Znaleziono Wyników

LUDZIE STARZY W ŚWIADOMOŚCI BADANYCH

3.3. Główne problemy społeczne starszych mieszkańców Białegostoku

3.5.5. Aktywność społeczna

Inny podział między ludźmi starymi dotyczy specyfiki i zakresu ich uczestnic­

twa w życiu społecznym. Mieszkańcy DPS dzielą się na osoby, które są mniej lub bardziej aktywne w placówce i poza nią. Za podstawowe bariery utrudniające lub uniemożliwiające udziału w aktywnościach uchodzą problemy zdrowotne i ograni­

czona sprawność ruchowa. Tu jest chyba 150 osób, a na stołówkę przychodzi tu może ze 40. Tu wszystko na wózkach albo leżą. Tu większość to nigdzie nie wychodzi tak

(K/75-89/DPS-8) – mówi respondentka, która jako jedyna z badanych mieszkańców DPS spotyka się z innymi ludźmi starymi w klubach seniora znajdujących się na te­

renie Białegostoku. Niewychodzenie na zewnątrz niekiedy zdaje się wynikać też z braku znajomości miasta, jak też innych mieszkańców – respondenci z DPS często spędzili większość swojego życia w zupełnie innych miejscowościach, w związku z czym nie czują się specjalnie związani z obecnym miejscem zamieszkania. Za inny powód spędzania czasu wolnego tylko na obszarze DPS uchodzi brak środków fi­

nansowych, umożliwiających korzystanie z dóbr i usług dostępnych w mieście oraz brak innych celów do podjęcia wędrówki (np. spraw urzędowych). Według respon­

dentów długotrwałe niewychodzenie na zewnątrz najczęściej prowadzi do nega­

tywnych efektów ubocznych: ogranicza sprawność ludzi starych, pogarsza ich ocenę rzeczywistości społecznej, prowadzi do apatii i stanów lękowych. Są takie panie znowu, które mogłyby chodzić, ale one zadowolone są, że trzy lata nie były na po­

dwórku. (…) Taki pan tak samo, w tym roku jeszcze nie był, w tym roku kalendarzo­

wym, a chodzi tu po korytarzach. Ja mówię: „Chodź na podwórko” to on nie wyjdzie, tylko: „A jak co się stanie?”. Ja: „A co ma się stać? Cygan wyjdzie, zabierze?” (M/60-74/DPS-3) – opowiada jeden z badanych. Działania większości osób z DPS, które nie uczęszczają do miejsc poza placówką, sprowadzają się do czynności związanych z re­

habilitacją, spożywaniem posiłków, aktywnością receptywną (oglądanie telewizji, słuchanie radia, czytanie) lub aktywnością religijną (modlitwy, udział w mszach i uroczystościach pogrzebowych w kaplicy DPS). Praktyki te przeważnie mają cha­

rakter osobisty, a nie wspólnotowy – zdarza się tak, że w tym samym pokoju jedna osoba słucha radia, inna ogląda telewizję, a jeszcze inna śpi. To już za wielka rozpu­

sta u nas się dzieje tutaj – w każdym pokoju każdy ma telewizor. I na świetlicy trzy telewizory stoją. (…) Może z jednej strony to dobrze, bo jakby w te szyby się przyglą­

dają i cicho siedzą (K/75-89/DPS-6) – mówi jedna z badanych. Ponadto rozmówcy często dostrzegają, że środki masowego przekazu dostarczają informacji, które są przedmiotem rozmów ludzi starych, jednakże dyskusje takie angażują tylko nielicz­

nych. Czasami tam babki pogadają, ale kto ich tam słucha? Mądrzy nie będą gadać, jak pół durne to gadają (M/60-74/DPS-12) – stwierdza jeden z respondentów.

Podział ze względu na poziom aktywności jest związany nie tylko z „wycho­

dzeniem” z DPS, ale też z uczestnictwem w kółkach zainteresowań działających w placówce, które są w zasadzie prowadzone przez zatrudnionych instruktorów od­

powiedzialnych za pracownie: plastyczną, muzykoterapii i gospodarstwa domowe­

go. Rozwijanie niekiedy niedostrzeganych wcześniej u siebie umiejętności, sprzyja uczestnictwu w wycieczkach i wyjazdach na pokazy wykonanych prac w miejscach znajdujących się poza instytucją. Każda taka podróż oznacza możliwość kontaktu

z innymi ludźmi oraz przeżycia i dostrzeżenia czegoś niecodziennego. W tym roku to jeszcze nigdzie nie jeździłam, bo już zdrowie mi nie pozwala, ale niektórzy to jeszcze jeżdżą. Te takie sprawniejsze i zdolniejsze (K/60-74/DPS-7) – tłumaczy jedna z bada­

nych sugerując, że w wyjazdach mogą brać udział przeważnie osoby w wieku przedstarczym i „młodsi-starzy”. Choć osoby uczestniczące w organizowanych przez DPS formach spędzania czasu wolnego są niekiedy określane jako „zdolniejsze”

i „sprawniejsze”, to wypowiedzi pozostałych mieszkańców pozwalają przypuszczać, iż bywają nieakceptowane, ignorowane lub wyśmiewane: Wiadomo… są troszeczkę takie osoby, że to już się chwalą, jak to jest, no i chcą się wywyższyć, wtedy mu się tam troszkę... (śmiech) (M/60-74/DPS-12). Wyróżnianie się aktywnością może wywo­

ływać zawiść ze strony pozostałych pensjonariuszy, co uwidacznia się w podejrze­

niach o kumoterstwo i innych insynuacjach. Oni mają wycieczki. Nieraz nie można we wszystkich na wycieczki jechać. Jedne korzystają cały czas, inne w ogóle. Ale tak już jest. (…) Ja przepraszam, ale niektórzy podopieczni są bardzo wynoszeni nie wia­

domo, z jakich powodów, a niektórzy – to wręcz cudowni. Specjalnie umieją się pod­

lizać komu trzeba i są tak „uuu jak wysoko rosną”. No, znają sposoby, oni mają spo­

soby – mówi jedna z badanych. Takie mają lepsze ubranie, czy coś… Ale trzeba się z tym pogodzić. (...) No, nieraz poważnie to wygląda. Bo, mówię – są ludzie, którzy są wysoko wynoszeni i inni, których poniżają. Ja staram się właśnie, żeby tego nie było, ale no, ja nie mam możliwości. (…) To są osoby, przepraszam, no wredne. Skar­

żą nie wiadomo za co. Patrzą tylko, jaką komuś łatkę przypiąć (K/60-74/DPS-2). Brak zrozumienia dla osobistych ambicji innych prowadzi do poczucia niesprawiedliwo­

ści i nierówności.

Podział na osoby mniej i bardziej aktywne wygląda inaczej w przypadku słuchaczy UTW. Respondenci dostrzegają obecność ludzi starych, którzy podejmują działalność na rzecz instytucji i osób z nią związanych oraz ludzi jedynie korzystają­

cych z jej usług. Jednych określają mianem „dawców”, drugich jako „biorców”,

„osoby bierne”, „ludzi próżnych”, „roszczeniowych”. Część oczywiście się udziela jak najbardziej, a część jest tylko biernymi, że tak powiem, słuchaczami – już tylko ko­

rzystają z pracy innych. (…) Tzn. więcej biorców jest niż dawców (śmiech). Chęci są takie, żeby więcej brać niż dawać, natomiast już realia są zupełnie inne, proszę pana;

tak, bo ta mentalność – szczególnie właśnie w naszym wieku, w moim wieku – to wyrobiona jest przez te lata systemu komunistycznego, kiedy człowiek był biorcą – tłumaczy jedna z respondentek. Służba zdrowia i wszystko było bezpłatne, bo się człowiekowi należy. I ta mentalność w bardzo wielu ludziach jeszcze jest zakorzenio­

na tak głęboko, że nie potrafią zrozumieć tego, że się ten czas już skończył i się nic nie należy, że jak się na przykład organizuje jakąś wycieczkę, czy jakąś imprezę, to za

wszystko trzeba samemu zapłacić. „Mam emeryturę, nie mam z czego”, to nie powie:

„Nie stać mnie, to nie jadę”, tylko: „Mnie się należy! Organizują, to ja powinienem je­

chać”. I wiele rzeczy ocenia się tak, że „ludziom się wszystko należy”. (…) Ludzie po­

winni niektóre rzeczy zrozumieć, że jest taka sytuacja, jaka jest w kraju, a taka na świecie – że kraj nie jest za bogaty, żeby wszystkim wszystko dawać. Nasi tego nie rozumieją. Może jestem ekonomistką i bardziej... patrzę na to inaczej, rozumiem, ale wiele ludzi to jakoś tak... „Ten skorzysta z tego, to i ja chcę korzystać”. (…) Po pięćdzie­

siątce i więcej, to wychowani są w tamtym okresie, to widzę, że oni nie umieją się przestawić (K/60-74/UTW-11).

Badani często wyjaśniają brak aktywności społecznej ludzi starych ich przy­

zwyczajeniami z okresu PRL. „Biorcy” są opisywani jako osoby, które uległy „rozle­

niwieniu” w warunkach bezpieczeństwa socjalnego i braku odpowiedniego moty­

wowania do pracy i samorozwoju; osoby takie same także nie dostrzegały korzyści z podejmowania różnorakich form aktywności: Mój brat najstarszy odbudowywał Warszawę i wcale sobie nie wspomina źle; i do dzisiaj wspomina, jaki był zapał lu­

dzi, jak ludzie chętnie na to szli. No może tam nie wszyscy, ale większość szła. A po­

tem było to, co zabiło w tych ludziach aktywność. Bo na pewno pan kiedyś słyszał:

„Czy się stoi, czy się leży, dwa patyki się należy” – to po co było pracować? Ludzie po­

wiedzieli: „A po co, skoro i tak nic nie poprawię doli w kraju?" (K/60-74/UTW-4). Zda­

rzają się też sugestie, iż obecność „pasażerów na gapę”473 jest uwarunkowana socja­

lizacją, w procesie której otrzymywano kapitał kulturowy pozbawiony umiejętności uczestnictwa w wolontariacie. Tak, jak w normalnym domu: jeden jest chętny do wszystkiego i do pomocy, a drugi lubi korzystać z gotowych rzeczy. Tak samo w Uni­

wersytecie. Są tacy, którzy zgłaszają się i chętnie pomagają, ale większość jest takich, którzy z gotowych rzeczy korzystają. Wszystko jak na talerzu podaj i jeszcze on czasa­

mi ma taką, czy inną pretensję, bo nie zna dokładnie – a to jeszcze ma takie uwagi, czy inne, no i jest niezadowolony (K/75-89/UTW-9) – tłumaczy jedna z badanych.

Kolejnym wyjaśnieniem postaw „biorców” jest nieumiejętność odgrywania wielu ról społecznych, a także ich aktywności w innych obszarach życia społeczne­

go, jak praca i rodzina: Ja bym chciała, żeby te młodsze wiekiem pokazały się i we­

szły do tej współpracy w tym samorządzie i tam pokazały swoją energię, i ten swój młodszy wiek, ale to tak się okazuje tylko, że… owszem, te panie są młodsze, bo pa­

nów jest bardzo mało, są młodsze, ale one jeszcze chcą i z basenu korzystać, i z gim­

nastyki, i z tego, i z tego, i z tego jeszcze korzystać. A jak się powie: „Słuchaj, zorgani­

zuj coś tam swojego, pomóż zorganizować”. To: „A nie, ja nie mam czasu, ja mam

473 Zob. M. Theiss, Krewni – znajomi – obywatele. Kapitał społeczny a lokalna polityka społeczna, op.

cit., s. 78-79.

wnuki”. (…) Wychodzi na to, że nawet ten wiek jest nastawiony w jakiś sposób na Uniwersytet tak troszkę jednak na branie. Żeby wyciągnąć jak najwięcej z tego, a z siebie nic (K/60-74/UTW-13). Niekiedy wskazuje się też, iż ludzie starzy nie podej­

mują działalności na rzecz innych, gdyż nie wierzą w swoje siły oraz posiadają zaję­

cia wypełniające czas wolny, takie jak oglądanie telewizji, czy opieka nad domem.

Ponadto rzadko zdarzają się wypowiedzi, w których respondenci zakładają, iż zmia­

na postaw „biorców” jest niemożliwa, gdyż osoby te nie są zainteresowane jakimi­

kolwiek formami aktywności na rzecz innych, nie są skłonne do ustępstw, unikają obowiązków oraz ponoszenia odpowiedzialności: Po prostu to jest chyba lenistwo.

Bo świadomość jest, że trzeba coś zrobić, ale jest po prostu wygodnictwo. „Są inni – robią, to niech sobie robią, a ja tak stanę z boku” – to jest chyba tylko ta przyczyna, tak jest po prostu. (…) Jak człowiek jest bierny, to będzie bierny, on nie przyzwyczai się do tego, żeby coś z siebie dać, on będzie... Prosty przykład – przychodzi ktoś zapi­

sać się do Uniwersytetu i najpierw pyta: „Co u was jest, z czego ja bym mógł/mogła skorzystać?” Zasadnicze pytanie: „Słyszałem, że są takie sekcje, ja chcę i gimnastykę uprawiać, ja chcę i to, ja chcę i to”. Ale jak jest na drugiej stronie deklaracji: „Co zro­

bię, czym się mogę wyróżnić, czy mogę pomóc”, to nie ma nigdzie nic – w każdej ru­

bryczce jest kreseczka (K/60-74/UTW-13). Przypuszczalnie obecność „pasażerów na gapę” nie tylko może hamować rozwój instytucji, ale też sprzyjać zamykaniu się jej na otoczenie. Rozprzestrzenianie się bierności może prowadzić do rywalizacji o ograniczone ilościowo dobra i usługi, które wytwarza instytucja. Przykładowo:

uczestnictwu w wycieczkach i imprezach kulturalnych może towarzyszyć konkuren­

cja o zdobycie tańszych biletów. Rywalizacja ta może przybierać formy negatywne, dezintegrujące grupę, np. próby ograniczania innym dostępu do dóbr poprzez zata­

jenie informacji czy aktywne zniechęcanie innych do uczestnictwa. Można zakładać, iż „biorcy” dążą do wytwarzania wiążącego/wykluczającego (ang. bonding) kapita­

łu społecznego, który jest zorientowany na realizację celów partykularnych i przy­

nosi negatywne efekty dla ogółu.

Tymczasem „dawcy” zdają się dążyć do tworzenia pomostowego lub włącza­

jącego (ang. bridging) kapitału społecznego, służącego realizacji dobra wspólnego i przynoszącego pozytywne efekty zewnętrzne. Osoby aktywne w UTW są postrzega­

ne jako te, które potrafią i chcą bezinteresownie pracować na rzecz innych – nawet jeśli ponoszą przy tym różnego rodzaju dodatkowe koszty. Udzielający się na rzecz instytucji są opisywani jako jednostki szczególne, które powinny spełniać szereg kryteriów: Trzeba przede wszystkie lubić udzielać się społecznie, trzeba mieć jakieś cechy przywódcze, nie? Druga sprawa: trzeba umieć, mieć tam podejście do ludzi, kogoś tam zachęcić, zebrać wokół siebie, cały czas te cechy przywódcze trzeba mieć.

No i jakąś kulturę bycia, bo wiadomo, że jak się nie ma takiej kultury, to się ludzi do siebie nie zaskarbi też (K/60-74/UTW-4). Od „dawców” wymaga się, by potrafili mo­

tywować i kierować pozostałymi, stanowili dla nich wzór (sympatyczności, skrom­

ności, opanowania) oraz by byli przygotowani na krytykę, nierzadko także opór wynikający ze sceptycyzmu środowiska wobec zmian i podejmowania ryzyka z nimi związanego: O, to tak jest zawsze, jest wśród ludzi, że jest taka grupka takich próżnych – takich, że uważa się za coś tam. (…) Różnie jest, bo są niektórzy próżni a niektórzy, że jak coś tam wykonuje, to już jestem „Bóg wie czym”. Nie jesteś „Bóg wie czym”, bo dzisiaj jesteś tym, a jutro tamtym, prawda? No tak to jest (K/60-74/UTW-3). Z wypowiedzi tych, którzy uchodzą za faktycznych lub potencjalnych li­

derów można wnioskować, iż czują się odpowiedzialni za organizowanie życia in­

nym, dostrzegają więcej nieprawidłowości w instytucji i poza nią, zwracają uwagę na nieodpowiednią alokację zasobów, myślą o ludziach, przedmiotach i ideach, jak o zasobach do wykorzystania, rozpatrują alternatywne działania. Nieraz jednak zdarza się, że czują się obciążeni zobowiązaniami wobec innych, przez co tracą opty­

mizm i zaufanie do innych ludzi: Także jest sporo młodych ludzi na Uniwersytecie, tylko że tak patrzę i obserwuję to wszystko, to widzę, że każdy chciałby brać, ale żeby się zainteresować i tak pomóc, na przykład jak szukałam, żeby ktoś uczył, czy chciał po prostu w zastępstwie na te zajęcia prowadzić, to mało jest takich ludzi.

Dwie panie przyszły tylko, popatrzyły i: „A, bo to obowiązek, dwa razy w tygodniu trzeba przyjść pierwszym i ostatnim wyjść” (K/60-74/UTW-7).

3.5.6. „Narzekanie” i „zachwalanie”

Ludzie sami robią [podziały – przyp. A.K.], ja bym tak powiedział. Wymyślają – stwierdza jeden z badanych. Ja zauważyłem, że niektórym najlepiej narzekać jest… No nie wiem, chyba tak całe życie mają, to przyzwyczajenie (M/60-74/DPS-3).

„Wymyślanie” w języku mieszkańców DPS zdaje się być równoznaczne z narzeka­

niem jako specyficzną czynnością społeczną474. Zebrane materiały pozwalają przy­

puszczać, iż ludzie starzy związani z tą instytucją dzielą się na „narzekających”

i „nienarzekających”. Podtrzymywaniu tej dychotomii przypuszczalnie sprzyja zróż­

nicowanie warunków mieszkaniowych, gdyż budynek instytucji jest podzielony na tzw. starą i nową część. Mieszkańcy pierwszej są pozbawieni m.in. nowych mebli, urządzeń sanitarnych i oświetlenia – niekiedy są określani przez pozostałych jako

„biedniejsi”. Podział na „narzekających” i „nienarzekających” zdaje się być więc po

474 W przeprowadzonych wywiadach zwrot „wymyślać” (wraz z odmianami) w wypowiedziach mieszkańców DPS nigdy nie był równoznaczny z „wynajdywać” – takie znaczenie istniało tylko w deklaracjach słuchaczy UTW.

części podziałem ze względu na zamożność. Respondenci jednak są świadomi faktu, że stawka świadczeń społecznych nie jest jawna, gdyż ich pieniądze są rozdzielane przez dyrekcję placówki: Bogatych to tutaj nie ma. Tutaj zabiorą i nikt nic nie wie ile zabierają, i jaką tam końcówkę dadzą na leki i to wszystko (M/60-74/DPS-12). Ozna­

kami zamożności i zarazem powodami do uskarżania się na niedostatek, stają się za­

tem dostrzegane różnice w mieszkaniach poszczególnych osób wraz z wyposaże­

niem, jak też stan ich ubrań, wszelkie dodatkowe zakupy (na które niektórzy mogą sobie pozwolić) oraz wizerunek członków ich rodzin lub innych osób, które ich od­

wiedzają (za najuboższych uchodzą tu ci, których nie odwiedza nikt poza persone­

lem placówki). Przykładowo: Jak na lekarstwo trzeba, czy co się chce tym starym, bo oni czekoladki lubią – to patrzy jeden drugiego, bo oni nie mają za co kupić. (…) Są tacy synowie, że przynoszą [rodziców – przyp. A.K.] tutaj, a sam ma taki samochód w złocie (K/75-89/DPS-10).

Narzekanie może służyć przynajmniej kilku celom. Przede wszystkim może być sposobem na wyrażanie niezadowolenia i zwracanie na siebie uwagi innych, by pozyskać wsparcie emocjonalne, informacyjne lub materialne – w takiej formie może być kierowane do personelu i dyrekcji placówki oraz niespodziewanych gości.

„Narzekający” głównie zwracają uwagę na: warunki w mieszkaniach o niższym standardzie (np. konieczność dodatkowego dogrzewania pomieszczenia piecykiem elektrycznym, brak miejsca do położenia swoich rzeczy); brak prywatności (np. ko­

nieczność korzystania ze wspólnej łazienki); niesmaczne jedzenie; niższy poziom własnej sprawności w wykonywaniu podstawowych czynności i brak wystarczają­

cej opieki, która mogłaby temu zaradzić oraz niechęć do koegzystencji z osobami, z którymi brak odpowiednich cech wspólnych. Przykład takiego „narzekania pro­

szalnego” przytacza jeden z rozmówców: Ona: „Szynka znowu? Nie będę jadła”.

A kucharka: „To co pani dać? Ja pani ugotuje zaraz. Co pani chce?”. I zaczyna: „Może sera? Może jajko? Może baleron?”. A ona: „Ja sama nie wiem…” (M/60-74/DPS-3).

Można zaryzykować twierdzenie, iż narzekanie to pewna forma zaradności społecz­

nej – rzec można: umiejętności, której sprawne używanie może pomóc w osiąganiu różnych celów. Pewien kierunek poszukiwań może wskazywać przykład powolnie wypowiadanej prośby o zrozumienie i zmianę sytuacji: Są i lepsi, są i gorsi... Pościel dają im lepszą i jedzenie... Widzę, gdy kto, jak traktuje. Jak siostra traktuje no... Tu źle… Sam dogrzewam się i na balkonie płytki powyłamywane... (M/60-74/DPS-11).

Narzekanie może stanowić też zaproszenie do tworzenia wspólnoty łączącej ludzi żyjących w „raju utraconym”, podzielających pewną negatywną ocenę obec­

nego ładu oraz tych, którzy zazdroszczą innym wyższych standardów mieszkanio­

wych, czy sukcesów osobistych. Takie wspólne rozpaczanie nie tylko tworzy więzi

między mieszkańcami DPS, ale jest również sposobem na „zabicie czasu”, pozbycie się odczucia znudzenia i monotonii. Nie wszyscy jednak chcą przebywać w otocze­

niu osób „narzekających”. Tam wymyślają ludzie, jak tak słyszę na stołówce: „Ja by to, a ja by to”. Ja i nie raz otwarłem przed nimi pysk: „Po co przyszła, po co ty przy­

szła babo tu? – jak tobie się nie podoba, to siedź w domu. To mieszkania sami zosta­

wiliście wnukom i teraz narzekacie?” (M/75-89/DPS-1) – opowiada jeden z respon­

dentów. Narzekanie jest męczące, pogarsza samopoczucie i stan zdrowia „narzekają­

cych” oraz naraża na sankcje negatywne (np. wyśmiewanie, lekceważenie, plotko­

wanie) ze strony osób nienarzekających. W tym starym domu to mieszkałam na gó­

rze sama. No, czy samej lepiej? No ta sąsiadka – ta tu, to tam stęka czegoś, że coś jej stuka, to tak źle jej, ale... ona dwa tygodnie już w tym szpitalu, to teraz ciszej mam (K/75-89/DPS-8) – mówi jedna z badanych, która stara się jak najwięcej czasu prze­

bywać poza wnętrzami DPS.

„Nienarzekający” starają się unikać „zrzędliwych” współmieszkańców bo­

wiem obawiają się, że usłyszą informacje niepasujące do ich wyobrażenia o sobie i rzeczywistości społecznej – dla takich osób wysoką wartość stanowi mieszkanie w pokoju jednoosobowym, bez „marudzącego towarzystwa” bezpodstawnie wygła­

szającego negatywne oceny i opinie. W tym miejscu należy również zaakcentować fakt, że pośród ludzi stale narzekających bardzo łatwo o narażenie się na zawiść, nieufność i społeczne odrzucenie: Oczywiście, podziałów nie ma, ale zazdrość jest.

(…) Stało się tak po 8 miesiącach, że ten pokój się zwolnił przymusowo. Ta osoba, która tu mieszkała piła, za dużo sobie pozwalała, prowadziła takie rozrywkowe ży­

cie i je opuściła. I mi dali ten pokój. To ja za ten pokój, to miałam parę razy „kurwa"

tutaj. Takie są warunki, zazdrość jak cholera. Do dyrektora chodziły na skargę (K/60-74/DPS-5). „Nienarzekający” zwracają uwagę, iż narzekanie jest czynnością mało produktywną, która raczej nie daje pożytku, a jedynie psuje relacje i wywołuje nie­

miłą atmosferę: Tu i kultury mniej z tymi starymi, bo stary człowiek to sobie zrzędzi i innym suszy (K/75-89/DPS-6). Poza tym narzekanie może wytwarzać błędne koło nieufności i wywoływać przeświadczenie, że wszyscy są wrogami: Kłamią. Jeden

miłą atmosferę: Tu i kultury mniej z tymi starymi, bo stary człowiek to sobie zrzędzi i innym suszy (K/75-89/DPS-6). Poza tym narzekanie może wytwarzać błędne koło nieufności i wywoływać przeświadczenie, że wszyscy są wrogami: Kłamią. Jeden