• Nie Znaleziono Wyników

Pamięć o ludziach starych w rodzinie pochodzenia i społeczności lokalnej

LUDZIE STARZY W ŚWIADOMOŚCI BADANYCH

3.1. Pamięć o ludziach starych w rodzinie pochodzenia i społeczności lokalnej

Badani na pytania o życie osób starszych w rodzinie odpowiadali najczęściej, iż nie pamiętają swoich dziadków lub są w stanie przypomnieć sobie tylko jednego krewnego ze starszego pokolenia. Zdarzało się też, że zapewniali o zupełnej nieobec­

ności dziadków w swoim życiu – najczęściej wynikało to z faktu, iż osoby te zmarły, gdy badani byli jeszcze dziećmi. Brak dziadków był tłumaczony także występowa­

niem w przeszłości nagłych zagrożeń zdrowia i życia. Do wydarzeń takich należały głównie I i II wojna światowa oraz wojna polsko-bolszewicka w latach 1919-1920, jak też towarzyszące wojnom epidemie chorób zakaźnych, itp. Niekiedy zdarzenia te miały decydujący wpływ na dalsze losy całej rodziny. Przykładowo, jak wspo­

mina jedna z respondentek: Nie, nie pamiętam dziadków, bo ojca mojego dziadko­

wie poumierali od jakiejś zaraźliwej takiej choroby. Ojciec poszedł chować na cmen­

tarz i wtedy matka mu zmarła. Ojciec miał 7 lat tylko i obce ludzie go trzymali (K/75-89/DPS-6). W rezultacie zmian warunków społecznych, niekiedy cała rodzina przez lata musiała poszukiwać swojego miejsca w społeczeństwie, przykładać szczególną wagę zapewnieniu sobie materialnych podstaw egzystencji i starać się o zdobycie pożądanych kompetencji kulturowych. Należy zaznaczyć, iż badani mieszkańcy DPS traktują pamięć o dziadkach przeważnie jako zbiór własnych doświadczeń, tymcza­

sem słuchacze UTW częściej odwołują się dodatkowo do przekazów rodzinnych.

Niekiedy jednak informacje od bliskich okazywały się znacznie ograniczone – bada­

ni jednak rzadko winią swoje rodziny za ten stan niewiedzy: Nie było tych dziad­

ków. Nawet ja miałem rozmowę z rodzicami i jakoś rodzice nie widzieli. Znam tylko, kiedy dziadek umarł, że jak to rok tam 1919, ale już kiedy się urodził, to jakoś rodzice nie wiedzieli. Ojciec nie wiedział, więc nie wiem. Po prostu nie interesowali się, po­

tem zapominali (M/75-89/UTW-5).

Ponadto rozmówcy nie wskazywali na posiadanie pamiątek, dokumentów, fotografii lub innych śladów pamięci o starszych przedstawicielach rodziny. Wypo­

wiedzi traktujące o dziadkach są przeważnie ogólne i przepełnione niepewnością.

Nikt nawet nie wspomina o pradziadkach – można odnieść wrażenie, że historia mieszkańców miasta zaczyna się kształtować dopiero w okresie powojennym. Tylko jedna osoba ujawniła, że w związku ze swoimi zainteresowaniami naukowymi, sta­

rała się na własną rękę ustalić pochodzenie swojej rodziny, co można traktować jako próbę uzupełnienia deficytu kapitału kulturowego, która zresztą nie zakończy­

ła się większym sukcesem, choć pozwoliła na odkrycie części tradycji rodzinnych:

Moi dziadkowie to się wywodzą z wioski, z Zaścianek wywodzi się mój ród, ród mego ojca. No to rolnicy byli, ale ja jak zacząłem rysować sobie drzewo genealogicz­

ne swojego rodu, no to niestety utknąłem tam, bo znalazłem tylko jedną książkę w bibliotece z początku XIX w., gdzie jest wzmianka o tej miejscowości, że było 16 ro­

dów drobnoszlacheckich i szkoła. Ale to była tylko krótka notatka i nic więcej, nie znalazłem żadnych materiałów. Ale! W czasie I wojny ten dom, w którym mieszkał mój dziadek, został spalony. Jak ja się potem dowiedziałem to tam taka skrzynia była – okuta, na zamki. I w tej skrzyni były jakieś rulony, pergaminy z pieczęciami, dokumenty... to wszystko się spaliło. I dlatego ja nie mogłem dojść, nie mogłem dojść do czasów dziadków, czy pradziadków. No to takie, o tak ojciec mój miał... bo dziadka pamiętam, ale jeszcze mały chłopaczek ja był jak dziadek zmarł (…) A drugi dziadek to jest z rodu G. i to jak ten obszar był zasiedlany, to chyba lata 1600... To potem też ród ten został ściągnięty tu, mam zapisaną tam gdzieś tą wieś, skąd oni byli... i osiedleni tutaj. No to też taka dawna szlachta. (…) No i dziadek był Józef, a potem wujek był, bo to rodowe imię – od początku był w rodzie Józef. I w tej chwili dziadek był Józef, i wujek był Józef, i moja matka była Józefa, bo cztery córki się uro­

dziło, a syna nie było no to córkę ostatnią Józefą, żeby imię utrzymać (M/75-89/UTW-8).

Niekiedy respondenci wspominają jedynie o wyglądzie swoich dziadków – opisy takie częściej podają mieszkańcy DPS. Świadczy to być może o – dosłownie –

„powierzchownej” znajomości przodków. Wizerunek babci częściej zapadał w pa­

mięci – starsi panowie żyli krócej, co zmniejszało prawdopodobieństwo wywierania bezpośredniego wpływu na życie wnuków. Typowa babcia była opisywana przez respondentów jako „mniejsza”: Taka nieduża, czarna, przysadzista, taka krępa, jak­

bym ją określała to takiej wysokości była. Ja ją przewyższałam... 16 lat miałam jak babcia zmarła. I takie włoski, tak była zawsze zrobiona... (K/60-74/DPS-5). Spora­

dycznie odnajdywali w niej podobieństwo do siebie: No tam tego, wzrostu... może troszkę niższa ode mnie, może taka jak ja (M/60-74/DPS-3). Wyidealizowany obraz dziadka był już mniej spójny – często jawił się jako silny i przystojny mężczyzna, np. Mój dziadek był cudowny, cudowny. Wyglądał jak prawdziwy dziadek z tym wąsem takim tu ślicznym (K/60-74/UTW-3). Kiedy indziej we wspomnieniach nastę­

pował proces „zmniejszania” dziadka wraz ze spadkiem jego znaczenia w rodzinie:

Dziadek nic nie robił, to był taki nieduży człowiek, taki smyk. On jak był młody, to był normalny, wysoki, bo nasza rodzina to wysoka. Wysoki był, dobrze pracował.

Też rolnikiem był (K/75-89/DPS-4). Starzejący się mężczyzna niekiedy okazywał się też osobą zepchniętą na margines życia rodzinnego: Jak czasem tam chodziłam do tych stryjów, to był już taki nieduży, cieniutki, siedział… no siedział przy piecu i cią­

gle się modlił tylko (K/75-89/DPS-4). Dziadkowie respondentów zazwyczaj pochodzi­

li ze wsi, więc różne opisy można tłumaczyć postępującymi wraz z wiekiem zmia­

nami w wyglądzie i pogarszającym się stanem zdrowia. Pamięć o fizjonomii dziad­

ków przejawiały głównie kobiety. Mężczyźni natomiast częściej koncentrowali się na wskazaniu ról i pozycji seniorów w rodzinie i społeczności.

Babcia najczęściej była opisywana jako osoba, która opiekowała się wnuka­

mi, sprawowała pomoc w utrzymaniu domu i prowadzeniu gospodarstwa. Fakt ten przede wszystkim tłumaczono pracą rodziców, którzy starali się zapewnić rodzinie podstawowe dobra i środki finansowe, aby utrzymać rodzinę, zapewnić jej przy­

zwoity poziom życia. Przykładowo: Jak rodzice poszli do pracy, na majątek, to dzieć­

mi się opiekowała, pilnowała domu i pomagała normalnie, tak jak młodsza była.

Kiedyś były lny i krosna, i przędzenie to wiadomo jak to tego. I parę świnek się cho­

wało... (M/75-89/DPS-1); Zajmowała już się ona przy synu i była staruszką jak ja uro­

dziłam się. Tak pomagała w takiej domowej pracy – tam obrała ziemniaki, tam coś...

(K/75-89/DPS-10); Dobra była, zawsze pomagała, starała się jakoś coś tam robić, pil­

nowała nas, bo matka musiała pracować, iść do pracy, bo to ciężko było. To ona, babka, nami się zajmowała (M/60-74/DPS-12); Przede wszystkim była bardzo dobrą gospodynią. Smażyła różnego rodzaju naleśniki, placuszki, pyzy. Mama też potrafiła wszystko robić, tylko mama zajmowała się jeszcze trochę haftem, trochę szyciem...

(K/60-74/UTW-6). Babcia rzadko jest opisywana jako ktoś, kto posiada własną hi­

storię, kto był kimś więcej niż tylko „pomocą domową” – takie pełne luk i niewyjaśnionych wydarzeń wspomnienia posiadają tylko słuchacze UTW, np.

Babcia była bardzo energiczna, taka szybka, wszystko robiła w domu, miała bardzo czysto w domu. Przygotowała różne rzeczy, pamiętała o naszych urodzinach czy imieninach, zawsze była taka. Ponieważ była obok, jak coś dobrego zrobiła, to przy­

nosiła nam. Była półsierotą, miała macochę po śmierci matki, musiała z domu wyjść. Pochodziła z takiej drobnej szlachty i pracowała jako pomoc, służąca w domu hrabiny B., jako guwernantka... znaczy nie jako guwernantka a jako służba. Od trzy­

nastego roku życia tak pracowała – taka młoda dziewczyna, stąd może takie podej­

ście do życia było takie inne. No więc, no więc tam nauczyła się pracy, nauczyła się samodzielności i przetrwania. (…) No i mamę mamy wywieziono na Syberię, zupeł­

nie nikt nic nie wiedział, co się stało, nie wróciła do domu, nikt nie wiedział, że jest na Syberii. To mamie babcia się przyśniła i powiedziała: „Jestem na Syberii w obo­

zie” (K/60-74/UTW-11).

Poza tym babcie rzadko opisywano jako osoby, z którymi liczyli się rodzice respondentów. Niekiedy były postrzegane jednak jako „obrońcy”, do których dzieci mogły udać się po pomoc w obliczu groźby kary ze strony rodziców, stanowiły schronienie przed ich kłótniami. W niektórych przypadkach babcie również sankcjo­

nowały zachowania dzieci, nie uciekając się jednak do przemocy: Myśmy chodzili

do niej, bo dbała. A jak nabrudziłam coś, jeszcze dzieckiem będąc, to rączki zasłoniła, udawała, że płacze. To ja przepraszałam (K/60-74/DPS-2). Babcie uczyły przede wszystkim wzorów zachowań, tradycji, obyczajów, modlitw i udziału w życiu reli­

gijnym – wspominają o tym głównie kobiety. Przypuszczalnie babcie chciały je w ten sposób przygotować do prowadzenia gospodarstwa domowego oraz do roli matki i żony. Babcia miała pełne, jak to się mówi, pole do popisu, jeśli chodzi o wy­

chowanie nas, ale babcia nam wpajała same dobre rzeczy. Od babci to się mogłam nauczyć tej gospodarności, tego porządku w domu, że uczyła nas, żebyśmy byli po prostu ułożeni, że wszystko ma być na miejscu, no tego... ale różnie to bywa, nie tak?

(śmiech). Żeby tam było wszystko w porządku, tak w kostkę, jak u babci (śmiech)...

Na przykład stoi kubeczek, ja przestawię, to moja siostra podejdzie i przestawi ina­

czej. To jest już źle, już przesada (K/60-74/UTW-6) – opowiada jedna z badanych, któ­

ra „została przeniesiona służbowo” do Białegostoku i na emeryturze zajmuje się wychowywaniem wnuczki. Tym samym można przypuszczać, że nawet mimo po­

wątpiewania w zasady przodków, obecnie żyjące w Białymstoku babcie przekazują własnym wnukom – podobne do przednowoczesnych – normy i wartości. Ponadto respondentom z DPS zdarzało się zwracać uwagę, iż wiedza starszych kobiet była niewystarczająca wobec wyzwań, przed którymi stanęli w dorosłym życiu – babcie nie były w ich opinii ekspertami uczącymi umiejętności potrzebnych na rynku pra­

cy, lecz na „rynku małżeńskim”: Kiedyś właśnie taki okres był, że gospodyniami do­

mowymi byli, małżonka słuchały i jeszcze opiekowały się dziećmi, bo nie było przedszkoli, no robiły, jak mogły, tak w każdej rodzinie pomagały. (…) Tylko uczyły tego, żeby czysto było, żebyśmy się starały utrzymać czystość i umieli się zachować.

Babcie nie miały wykształcenia raczej, więc co mogły nauczyć... (K/60-74/DPS-2).

Czystość przedmałżeńska miała zwiększyć szanse na „dobre zamążpójście”, na zwią­

zek z mężczyzną z „dobrej rodziny”, a tym samym – ograniczyć szanse na „przypad­

kowego męża” o wątpliwej reputacji. Niekiedy jednak respondenci z DPS odczuwa­

li wstyd i zmieszanie, gdy wspominali o niewystarczającej obecności babć w ich ży­

ciu (jako znaczących innych) – przypuszczalnie dostrzegali luki w wartościach, który­

mi mogliby się kierować w swoich późniejszych działaniach.

Dziadkowie respondentów z DPS przeważnie byli wspominani jako ciężko pracujący rolnicy, potomkowie biednych rodzin chłopskich lub dawnych robotni­

ków folwarcznych, którzy musieli podporządkować się woli lokalnych właścicieli ziemskich, „chodzić na zarobki do pana”, bądź z trudem walczyć o uzyskanie i utrzy­

manie własnego gospodarstwa, które następnie – często dzieląc na części – przeka­

zywali dzieciom. Seniorów tych opisywano jako osoby, które nie kończyły pracy wraz z osiągnięciem jakiegoś określonego wieku – bycie rolnikiem oznaczało pełnie­

nie tej roli zawodowej przez całe życie, przy czym przeszkody w jej realizacji mogły stanowić głównie nieprzewidywalne zdarzenia: wojny, choroby, wypadki lub śmierć naturalna. Dziadkowie słuchaczy UTW częściej byli określani mianem

„pana”, „światłego rolnika” i „ziemianina” – nie tylko posiadali szacunek lokalnej społeczności, ale też „wzbudzali postrach”, sprawnie zarządzali członkami rodziny, służbą i „małorolnymi”, korzystali z nowszych maszyn i urządzeń rolniczych, kiero­

wali losami dzieci i wysyłali je do szkół. Osoby te miały znaczny wpływ na funk­

cjonowanie rodzin badanych, choć obecnie respondenci często mają trudności z określeniem powodów, dla których tak było. Zdarza się, że dawna władza star­

szych jawi im się jako coś oczywistego i niepodważalnego: Babcia tak na uboczu zawsze była, a dziadek prym wiódł zawsze wszędzie (K/60-74/UTW-3); Jak w jednej rodzinie mieszkali, to mieli wpływ. Dziadek miał decydujący, powiedzmy, że duży.

Całowało się w rękę tego dziadka (M/75-89/UTW-5); Liczono się z tymi starszymi. Po­

mijając mojego ojca, dziadek to był zawsze dziadek. Kochany, spokojny, taki, taki zrównoważony taki. No dziadkowie to byli panami gospodarstwa całego. I on nie pracował, jeszcze był stary i nie pracował, ale taki… był nawet taki dworek, mieli dużo ziemi, bogaci byli. I to on chodził w kalesonach nie raz, chodził w bieliźnie i tam do koni, że: „Tego konia tak, tego konia tu” (M/75-89/UTW-10); No, ja teraz miałem, powiedzmy 12 lat, to tego dziadka pamiętam. Posłuszeństwo było, wszystkie córki...

wszyscy! Słowo dziadka, to, to była świętość. Tam jedno słowo, tam nie było dysku­

sji. Jak powiadał dziadek: „Tam posiejemy zboża, a tam kartofle” – to nie było dys­

kusji, żeby wujek zmienił (M/75-89/UTW-8).

Bogaci dziadkowie mogli pozwolić sobie na odpoczynek, ostentacyjną kon­

sumpcję oraz niestosowanie się do zaleceń innych. Ich symbolicznym „tronem” czy

„piedestałem”, mogły być przydomowe ławki, które w latach powojennych, wraz z rozwojem infrastruktury miejskiej, stopniowo znikały z ulic Białegostoku: Wten­

czas jeszcze prądu nie było i tego dziadka to ja pamiętam, bo on siedział… był jeszcze taki wiejski system, że przed domami ławeczki, a tam krowy, całe stado, 200 prze­

szło sztuk i… przecież dziadek miał buhaja rozpłodowego, to dziadek pieniądze zara­

biał. (…) Dziadek siedział na ławeczce i palił papierochy. Kopcił niesamowicie. Le­

karz mówił: „Rzuć pan palenie, bo pan już długo nie pożyje”. Nie rzucił i przez te pa­

lenie zmarł. To dziadka pamiętam... taki sobie zasuszony staruszek (M/75-89/UTW-8).

Dziadkowie o wyższym statusie społecznym, wyróżniali się też przez nietypowe za­

chowania oraz częste spędzanie czasu z wnukami: A dziadka to bardzo dobrze pa­

miętam. Miał takie swoje… na przykład uważał, że kot jest zły, bo nie łapie myszy – tam stodoła, tam były myszy – to on go uwiązał na sznurek i przy stodole, żeby on tą mysz złapał (śmiech). To miał takie swoje. A najlepiej, jak jeszcze z nim chodziłam

na spacery, to on mi pokazywał laską, że: „Te gospodarstwo – słuchaj! – to było ta­

aakie!”, a jak było uwłaszczenie po powstaniu styczniowym, to mówił, że to okrojo­

ne zostało dla bezrolnych. To dziadek mnie – ja byłam najstarszą taką – to mnie oprowadzał i pokazywał. Jeszcze zapamiętałam, że miał scyzoryk, ale nie był zado­

wolony, bo tam ostrzył ten scyzoryk, ale mu dobrze nie ciął, a ponieważ uprawiali ten tytoń, no więc on: „No tak, słuchaj, ja go nie chcę, wyrzucę”. I wyrzucił go. Ale potem ja go obserwowałam, czy on pójdzie go szukać – i tak, poszedł go szukać, żeby go znaleźć (śmiech). Ja mówię: „Dziadku, a ty czasami tego scyzoryka nie znalazłeś?”.

„A znalazłem, ale go drugi raz wyrzucę!” – no wie pan, jak to jest z tymi starszymi.

I jeszcze miał... był bardzo… moja mama wychowana była w mieście, miała takie trochę inne zasady, a on na wsi to ja zapamiętałam, że on siedział w kuchni i tu taki piecyk kaflowy. To on mówi do niej, że „za dużo kładzie drzewa, bo służąca już nie kładzie tyle, bo ja żem ją nauczył”. No i potem mama mówi: „To zobacz, jaki jest ską­

py, nawet tego drzewa za dużo”. Ja mówię: „Mamo, może on chce tak oszczędnie to wszystko” (śmiech). Potem było trochę inaczej za okupacji, ale tak to już był bardzo dobry dla wnuków – też bajki opowiadał, spacerował, czytał. No może nie było tyle tych bajek, ile teraz jest możliwość zafundować dzieciom, czy wnukom, ale takie podstawowe bajeczki były. Takie „Płomyczki” były to on zawsze starał się. A jak już on jechał do miasta, to jak przyjeżdżał, to zawsze były słodycze, bułeczki maślane dla dzieci, inne... (K/75-89/UTW-9) – opowiada jedna z badanych.

Moi dziadkowie mieszkali – no teraz tam już tego nie ma – na takiej kolonii pięknie położonej nad rzeką, bo to sam jeden domek był z całym zabudowaniem i taki lasek wkoło. Były pszczoły, były pasieki, był sad i dużo owoców było. I tam wszystkie wakacje i tak dalej. Dziadek przyjeżdżał furą taką, wozem, bo wtedy jesz­

cze wiadomo jak to z komunikacją było. Wsadzał nas do tego i zabierał. I to były najszczęśliwsze dni, jakie mogły nas spotkać i to były właśnie tam, bo tam jeszcze były ciotki i jeszcze były pannami, i one się nami zajmowały. Także no super dziad­

ków miałam, wspominam fantastycznie. (…) I potem jak ja już byłam mężatką, już tu mieszkaliśmy, to ja dziadków zapraszałam bardzo często na moje urodziny, na ja­

kieś święta, jakieś imprezy różne i tak dalej. Dziadek zawsze przyjeżdżał, jak on opo­

wiadał te wszystkie zdarzenia ze swojego życia i tak dalej. To w ogóle nikt nie chciał dyskutować na żaden temat, tylko wszyscy dziadka słuchali. To był taki cudowny gawędziarz, taki cudowny naprawdę. I wszyscy moi znajomi dziś nawet mówią: „No ty to dziadka miałaś cudownego” (K/60-74/UTW-3) – dodaje inna respondentka.

Informacje o dziadkach, którzy umiejętnie inwestowali w wychowanie i wy­

kształcenie wnuków, stanowią jednak rzadkie wyjątki. Najczęściej badani wspomi­

nają jedynie, iż dziadkowie wpajali najmłodszym konieczność pracy, pomagania ro­

dzicom oraz docenienia tego, co udało się osiągnąć im i ich przodkom. Nawet jeśli podczas pouczania byli równie surowi co rodzice, badani nie obwiniają ich w swo­

ich wypowiedziach i niekiedy idealizują wspomnienia, potwierdzając w ten sposób lojalność wobec rodziny: Dziadek to był choleryk, dziadek uuu… jak dostałam…

przypominam sobie (śmiech). Dziadek tak, to nerwus był (K/60-74/DPS-5); Kiedyś ta orkiestra grała, myśmy ćwiczyli na trąbach, to przy tych jego stajniach było święto konia. Konie nie lubili tej orkiestry naszej, to dziadek rozpędził nas. Ale nie śmiał nig­

dy, nie śmiał kogoś z młodych… Tylko tak, że ja uszy tulił, jak on mówił (śmiech) (M/75-89/UTW-10).

Ponadto dziadkowie najczęściej są opisywani jako osoby pochodzące z rodzin wielodzietnych, przywiązane do swojej ziemi, zamknięte w małej społeczności i nieznające szerszego świata. Niekiedy badani wspominają o tych cechach z rozcza­

rowaniem, piętnując szczególnie brak planowania potomstwa, myślenia o przyszło­

ści dzieci i przyzwolenia na wyróżnianie się: No po prostu, kim oni byli? Byli… też rodzina wielodzietna, ich tam w domu było siedmioro. To już takie trochę rodzinne było. Wychowani zostali wszyscy na gospodarstwie, nie wychodzili na zewnątrz.

(…) Chyba generalnie tam była typowa ta ich rola. Typowa dla tej miejscowości.

Nie miała jakiegoś wpływu wielkiego na kształtowanie jakichś cech odrębnych.

W każdym razie taka, ta prawość i godność – to było przez nich podawane. Może żyli biednie, ale godnie. „Nie możesz być złodziejem, nie możesz być drwalem, musisz pracą rąk!” – więc jakiś taki szacunek do pracy i jakiegoś starania się, to wyszło z ro­

dziny (M/75-89/UTW-2). Niekiedy zakłada się też, że liczne rodziny sprzyjały dobre­

mu samopoczuciu ludzi starych, ich wyższej pozycji i godnej śmierci. Duża rodzina stanowiła zatem formę osobistego zabezpieczenia na okres emerytalny: Starsi... od­

czuwali więcej takiego ciepła rodzinnego, na przykład przywiązania. (…) Uważam, że jak rodziny takie wielopokoleniowe były, to im było łatwiej i oni nie umierali sa­

motnie (K/60-74/UTW-7).

Niewielu respondentów wspomina swoich dziadków jako żołnierzy, tudzież osoby, które „były w armii” – przy czym często nie wiedziano, w jakich konfliktach brali udział, po której stronie stali, czy służyli w wojsku z własnej woli i jak długo trwała ich służba. Po powrocie jednak na ogół wyróżniali się w rodzinie – nawet je­

śli nie orientowali się w jej bieżącej sytuacji: Oj mój dziadek to wrócił z 25-letniej służby u cara (śmiech). No to takie było wojsko nie zawodowe, tylko takie jak to był nabór robiony w tym wojsku. Dziadek, jak już wrócił, to już był taki ze starości bar­

śli nie orientowali się w jej bieżącej sytuacji: Oj mój dziadek to wrócił z 25-letniej służby u cara (śmiech). No to takie było wojsko nie zawodowe, tylko takie jak to był nabór robiony w tym wojsku. Dziadek, jak już wrócił, to już był taki ze starości bar­