• Nie Znaleziono Wyników

E t in Arcadia ego Tadeusza Różewicza

Poemat ten ze względu na jego znaczenie w twórczości poety był przedm iotem różnych analiz i intepretacji. Znaczenie to wynikało z faktu, że jak pisał Ryszard Przybylski, „Różewicz przyjechał do Włoch z ideą zburzenia m itu Italii i narratorowi swego poematu kazał przede wszystkim patrzeć”1.

Wiemy też, iż poeta, w przeciwieństwie do innych pisarzy stypendy­

stów, przygotował się do tej podróży dobrze, czytając między innymi Italienische Reise Goethego, skąd zaczerpnął bezpośrednio motto oraz inne cytaty. W poemacie występują również fragmenty włoskojęzycz- ne, dowodzące, że poeta nie był podróżnikiem „niemym”. Z pewnością narrator poematu nie mógłby utożsamiać się z bohaterem Podróży Sta­

nisława Dygata:

H enryk po p aru dniach spędzonych w Rzymie zrozumiał, że nic go nie czeka, że nic się nie wydarzy. Był poza rzeczywi­

stością, któ ra go otaczała, nie m iał do niej bezpośrednio do­

stępu. Równie dobrze mógł oglądać to wszystko w kinie albo n a pocztówkach2.

Jednakże drugie zdanie: Byt poza rzeczywistością (...), w jakimś stop­

niu przylega do sytuacji pisarzy stypendystów, którzy po 1956 roku mogli wyjechać z kraju, dysponując bardzo skromnymi funduszami

'R . P r z y b y l s k i : „Et in Arcadia ego Esej o tęsknotach poetów. W arszawa 1966, s. 142.

2 S. D y g a t : Podróż. W arszawa 1958, s. 178.

i możliwościami wejścia w rzeczywistość zachodniego świata. N arrator Et in Arcadia ego może nawet i niechcąco ujawnia tę sytuację, gdy otoczony chłopcami - cherubinami o brudnych uszach - wędruje od Stazione Centrale di Napoli w upalnym majowym dniu do polskiego hoteliku, dźwigając walizkę. To trochę przypomina sytuację bohatera opowiadania Mrożka Monica Clavier, ale u Mrożka groteskowo-teatralny jest właściciel walizki, a nie świat, który go otacza. „To był wspaniały te a tr” - mówi narrator poematu Różewicza, podsumowując skądinąd pyszny obraz neapolitańskich cherubinów oferujących turyście swoje usługi w sposób równie nachalny, co pomysłowy. Teatralność zacho­

wań mieszkańców tego miasta, w którym powstała opera, jest cechą niezbywalną, podobnie jak pewna beztroska, czy może niemożność prze­

ciwdziałania plagom i kataklizmom śmiertelnie chorego miasta. Jeśli poeta rzeczywiście przyjechał do Italii, aby obalić jej mit, to wybrał miasto dla tego m itu raczej nietypowe, miasto, cieszące się we Wło­

szech samych bardzo złą sławą - najbardziej niebezpiecznego i biedne­

go miasta tego kraju.

Różewicz poszedł tropem mitów i legend XIX wieku oraz znanej w Polsce powszechnie frazy „zobaczyć Neapol i um rzeć”, to znaczy umrzeć z zachwytu nad jego pięknem.

Uważny wgląd w literaturę dotyczącą Neapolu w XIX stuleciu prze­

konuje nas, iż postrzegano go przede wszystkim w kategoriach feno­

menu natury. Mickiewicz, jak już wspomniałam, w liście do Chodźki z 16 maja 1830 roku pisał, że Neapol jest królestwem natury; sztuka, wszystko, co stworzyły ręce ludzkie, są na drugim planie. W relacji Goethego można znaleźć i takie zdania:

Pod najczystszym niebem, najmniej pew na ziemia. Najwspa­

nialsze ruiny, porzucone i zapom niane. W rzące wody, szcze­

liny buchające siarką, góry żużlu wrogiego każdej roślinie, pustynne odrażające obszary i wiecznie kw itnące rośliny, ro­

snące gdzie jest tylko możliwe, na m artw ych ruinach, na brze­

gach stawów i wzdłuż strum ieni. W spaniałe dębowe lasy na zboczach starego k ra te ru 3.

Nie jest to wizja arkadii, albowiem krainy szczęścia tworzą przede wszystkim wizje ziemi bezpiecznej. Goethe pisze: n a j m n i e j b e z ­ p i e c z n a z i e m i a . I tym tropem poeta XX wieku powinien pójść, zapoznając się, choćby z grubsza, z dramatycznymi dziejami Neapolu,

:i J.W. G o e t h e: Podróż włoska. Red. P. H e r t z . Tłumaczył H. K r z e c z k o w - s k i. W arszawa 1980, s. 153.

które są zaprzeczeniem arkadyjskich mitów. To może najpiękniej poło­

żone miasto Europy doświadczało w swej historii wszystkich możliwych nieszczęść i kataklizmów. Wymieńmy najważniejsze: wybuchy Wezu­

wiusza (którego ofiarami była nie tylko Pompeja i Herculanum, obec­

ne Ercolano), trzęsienia ziemi, epidemie cholery i dżumy, odwieczna bieda plebejskich dzielnic, częste najazdy obcych ludów i państw. Nie ominęło Neapolu piekło drugiej wojny światowej. Znakomity znawca tego m iasta G. Herling-Grudziński pisze między innymi:

W pierwszych dniach sierpnia 1943 samoloty am erykańskie i angielskie bom bardowały Neapol wielokrotnie. Rzucały bom­

by zarówno ciężkie ja k i mniejsze, zapalające. Św ięta K lara ucierpiała od zapalających; pożar zniszczył w jej w nętrzu b a­

rokowe narosła czy barokowy wystrój n a pierwotnej stru k tu ­ rze gotyckiej. Ciężka bom ba trafiła w miejski wodociąg; bole­

sny cios w sie rp n io w ą sp iek otę. Ż ar słońca i płom ieni, spotęgowany brakiem wody, w prawiał ludzi w stan n a pogra­

niczu szaleństw a. N a ulicach, placach i [w - T.W.] zaułkach pędzili przed siebie - dokąd?, byle dalej - od czego?, nie zwa­

żając w bezprzytom nym odruchu n a groźbę następnego nalo­

tu. W piwnicach obróconych w schrony pełno było szczurów, wielkich i agresywnych, wygłodzonych ja k m ieszkańcy m ia­

sta, wypłoszonych w strząsam i ze swoich nor i kryjówek. Być może wtedy wyroiły się z podziemnych lochów i ścieków, roz­

panoszyły się, rozzuchwaliły się i w krótce z zaw rotną szybko­

ścią rozm nożyły się, aby w przyszłym powojennym Neapolu stać się nieodw racalną ju ż Plagą4.

A przecież są i inne plagi tego miasta, nasilające się po drugiej woj­

nie: ogromny wzrost bezrobocia, przestępczości, aktywności mafii, nie­

legalnego handlu, ogromne przeludnienie miasta, koszmarne warunki komunikacji, zwłaszcza w dolnych dzielnicach, z których większość jest w stanie perm anentnej ruiny, stała realna groźba katastrofy ekologicz­

nej, stały, nie dający się wyeliminować stan zaniedbania, zaśmiecenia uliczek i placów. Wjazd do Neapolu w okolice Stazione Centrale robi wrażenie zdecydowanie przygnębiające. Wraki samochodów, niedbale ubrani ludzie, zaopuszczone domy i kamienice, bezdomne psy... Biała Wenus Słowackiego stała się zniszczoną, ciemnoszarą starą i zaniedbaną boginią wiecznego plebsu. Oczywiście, są w Neapolu miejsca bardzo piękne, malownicze, zadbane, olśniewające bogactwem w nętrza baro­

4 G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i : Pierścień. W: I d e m: Dziennik pisany nocą (luty 1986 r.). Lublin 1994, s. 61.

kowych pałaców i kościołów; są też partie nowoczesne, z napowietrzną Tangenziale, ale wiek XX raczej pogłębił kontrasty i stan zapuszczenia

„złych dzielnic”, których nikt nie odnawia, dzielnic jakby czekających na kataklizm. Ostatnie trzęsienie ziemi w 1980 roku zostawiło całe mnóstwo śladów; szczęściem - jego epicentrum znajdowało się poza Neapolem. Strach pomyśleć, czym byłoby dla tego przeludnionego mia- sta-molocha, w którym właściwie nie ma gdzie uciec. Powtórzmy za Goethem: najmniej pewna ziemia, z na razie śpiącym Wezuwiuszem, który za czasów Słowackiego wyglądał inaczej, był mniejszy i nie przy­

pominał, jak pisze Różewicz, „wyszczerbionego brzegu kamiennego naczynia”.

Poemat Różewicza ma charakter turpistyczny. Bezosobowy n arra­

tor chłonie przede wszystkim brzydotę miasta, wszystko to, co jest za­

przeczeniem jego romantycznej i modernistycznej legendy. Z danych zawartych w poemacie wynika, że poeta przebywał w Neapolu krótko i odbył wycieczkę do Pompei. Jeśli więc szedł śladami Staffa, którego był, jak pisze R. Przybylski, „mądrym i wnikliwym wielbicielem”, to wybrał trasę odmienną, nieparnasistowską, a więc właściwie nie bu­

rzącą legendy Starego Poety. Trochę to przypomina nieudany, krótki pobyt Iwaszkiewicza w Neapolu, o którym pisał: „(...) nie lubię Neapo­

lu ”, i - jak wynika z notatek - nie miał właściwie nic ciekawego do opowiedzenia na jego tem at poza (kontrowersyjnym) pobytem u Cro- czego i w teatrze. Iwaszkiewicz trafił do Neapolu w czasie deszczu i nawet nie widział Capri, właściwie niczego nie widział5. Różewicz opi­

suje Neapol upalny, z okolic Stazione Centrale i starówki, i Neapol wi­

dziany późnym wieczorem. Opis zawiera szczegóły, ma charakter repor­

tażowy, ale skupia się na wybranych motywach, przede wszystkim na ludziach, straganach, sklepach i na defiladzie wojskowej. W obszerne partie poematu dotyczące samego Neapolu (część I i część III) wbudował poeta, zachowując jedność miejsca, część II (Blocco pet' note), która sta­

nowi monolog dotyczący wrażeń i snutych w nocy, w neapolitańskim hoteliku Albergo Fiore, refleksji dotyczących podróży po Włoszech. Jawi się więc Neapol jako zwieńczenie całej podróży. Poemat jest pełen na­

pięć i sprzeczności, a jego końcowe przesłanie, mające jakby charakter post scriptum, wydaje się stanowić zaprzeczenie podjętej demistyflkacji

Italii. Jakże bowiem inaczej można odczytać ten oto ustęp?

(. . . )

Opowiedz mi o włoskiej podróży

5 Por. J. I w a s z k i e w i c z : Podróże do Wioch. W arszawa 1980.

Nie wstydzę się płakałem w tym kraju piękno dotknęło m nie byłem znów dzieckiem w łonie tego kraju płakałem

nie wstydzę się

Próbowałem wrócić do raju*’.

s. 498

Jeśli weźmiemy pod uwagę tytuł poematu Et in Arcadia ego i mot­

to z Goethego oraz przytoczone zakończenie, to nasuwa się uwaga, że tworzą one coś w rodzaju klamry, która bynajmniej nie służy obaleniu m itu Italii. Jest to wyzwanie bardzo liryczne, właściwie dla poezji Ró­

żewicza nietypowe i na tle zawartości poem atu zaskakujące. Prze­

ślizgnął się nad nim Przybylski, dobudowując komentarz, który wyraź­

nie rozmija się z tym tekstem: „Baśń o Italii powoła do życia wiara w zbawczą moc sztuki: Dlatego kochamy poetów, którzy - jak Róże­

wicz - odchodzą od nich z żalem (...). Nadal więc na przekór rozsądko­

wi lubimy słuchać opowieści o utraconym złotym wieku, chociaż histo- ryzm i historia uczą, że nigdy nie istniał

Wydaje się, iż można poemat Różewicza odczytać nieco inaczej, pa­

miętając o tej klamrze.

Obrazy Neapolu wypełniające część I i III mają inny charakter niż retrospekcyjna, monologowa część III: posłużył się w nich poeta przede wszystkim techniką relacji reportażowej, faktograficznej, zachowującej ład narracyjny:

Było południe n a ulicy bez nazwy uderzyło go słońce szedł ulicą wyludnioną zerwał się w iatr pędził śmieci papiery szurały szeleściły skóry ludzkie niedopałki

6 Ï . R ó ż e w i c z: E t in Arcadia ego. W: I d e m: Poezje zebrane. Wroclaw-Warsza- wa Kraków-Gdańsk 1976, s. 480-498.

7 R. P r z y b y l s k i : „Et in Arcadia ego s. 168.

skórki owoców południowych gniją aksam itne

wargi otw ierają się

afisze mają piękne białe zęby zaludniło się

olbrzymi dom obok tego domu drugi olbrzymi dom

w cieniu m arkizy czerwony stolik przy białym stoliku śpi unosi się wielki brzuch z odciętą głową złożoną między ram iona pod stopą rozpalona płyta

( . . . )

Na pozór relacja jest beznamiętna, sucha, behawiorystyczna (po soc­

realizmie technika ta staje się pod wpływem literatury amerykańskiej modna w Polsce), spełnia też ideał antypoezji, który w tych latach gło­

sił poeta. Relacja wychwytuje charakterystyczne cechy Neapolu:

1 ) anonimowość miasta, brak nazw ulic, placów, pomników - por.

dalsze partie wędrówki po mieście: (...) doszedł do jakiegoś placu / na placu stał pomnik / (...) pytał o nazwę / wskazywano mu wiele ulic /

wskazywano mu kierunek / (...) itp.;

2) zaśmiecenie ulic - tu uwaga narratora skupia się na opisie śmie­

ci, wszak częstym toposem w poezji tego poety stanie się śmietnik współ­

czesnej cywilizacji, ten fragment zapowiada już technikę rozbudowane­

go, reistycznego obrazu, do której jeszcze wrócimy;

3 ) gwałtowne kontrasty między zupełnie pustymi ulicami a niezwy­

kle gwarnymi partiami miasta;

4) częste obrazy postaci kalekich, niekiedy monstrualnych, stano­

wiących żywe pomniki miasta, także motyw miejskich żebraków czy clochardów;

5 ) słońce Neapolu, słynne, wielekroć opiewane, tutaj „uderza” i jest sprawcą nieznośnego upału, towarzysząc drodze narratora do domu, w którym był pensjonat / trzeciej kategorii...

W dalszych partiach poematu obrazy się zgęszczają, tworząc jakby opisowe przystanki wędrówki przybysza. Dwie „martwe n atu ry ” ze straganami ulicznymi (czy raczej sklepami wychodzącymi na ulice, ata ­ kującymi przechodniów bogactwem i świeżością towaru) komentuje Przybylski, który zwraca uwagę na pokrewieństwo tego motywu z m a­

larstwem flamandzkim (Stragany Snydersa) i podkreśla, iż „flaman­

dzki duch obrazów Różewicza objawił się (...) przede wszystkim

w ekspresji podkreślającej straszność nagromadzonych płodów ziemi”8.

Przybylski zwraca uwagę, że w bezpośredni opis melonów i kokosów wplótł poeta widok słynnej zatoki neapolitańskiej z Wezuwiuszem.

Przybylski pisze: „(...) brak interpunkcji pozwala »wyszczerbiony brzeg kamiennego naczynia« traktować jako rzeczywisty przedmiot ze stra­

ganu, a jednocześnie jako metaforyczny obraz wulkanu”9. Przytoczmy jednak cały ten fragment:

(...)

wisiały grona cytryn

z liściem sztywnym lakierowanym leżały banany wygięte

pokryte czarnym i plam am i b ru n atn e figi

różowe m elony księżyce

z wody i św iatła w skórze nosorożca z szeregami pesteczek w ustach obok tej głowy leżała druga głowa głowa n a głowie i głowa przy głowie piram ida głów wznosiła się

do zbielałego nieba

ślepe głowy kokosowych orzechów pokryte bru n atn y m włosem

rozłupane z śliną w białym w nętrzu wyszczerbiony brzeg kam iennego naczynia wygasłego w ulkanu

ciem na góra nad przeźroczystą zatoką poruszyła się i przyszła do niego przyszła do jego stóp

zatoka zatoczyła łuk on był nieruchom y

( . . . )

s. 482-483

Interpretacja Przybylskiego jest bardzo trafna. To nieoczekiwane połączenie turpistycznie ujętych owoców ze słynnym oleodrukowym wi­

dokiem Wezuwiusza (z wyszczerbioną koroną niewidocznego z dołu kra­

teru) służy technice deprecjacji „ślicznego” widoczku. Przybylski kon­

kluduje: „Tak się odbyło wkroczenie narratora do Arkadii artystów”10.

8 Ibidem, s. 145.

9 Ibidem, s. 146.

10 Ibidem.

Zwróćmy jednak uwagę na sposób opisu. Jak wiadomo, Różewicz wy­

stępował z programem poezji pisanej mową wprost, pozbawioną metafor i innych poetyckich tropów, w tym porównań. Frazy typu: leżały banany wygięte / pokiyte czarnymi plamami, wydają się w pełni tę tendencję wyrażać. Ale Różewicz to poeta przewrotny. W opisie tym jest piramida figur. Po pierwsze, poeta eliminuje powierzchniowe sygnały porówna­

nia, liście cytryn nie są przecież lakierowane, wyglądają natomiast rze­

czywiście tak, jakby natura pociągnęła je ciemnozielonym lakierem. Me­

lony zostały przyrównane do księżyców. Frazę: różowe melony księżyców poeta awangardowy ująłby w strukturę metaforyczną typu: różowe księ­

życe melonów, poeta parnasizujący ująłby ją w zdanie porównawcze niby księżyce, prozaik natom iast napisałby: melony podobne do księżyców.

Różewicz stosuje metafory mające charakter dookreśleń, zestawień przy- dawkowych typu kobieta demon. Melony (...) w skórze nosorożca to rów­

nież skrócona struktura porównawcza, nawiasem mówiąc, stanowiąca niezwykle trafne skojarzenie. Epitet różowy odnosi się tu do koloru wnę­

trza przekrojonych owoców (stąd fraza o pesteczkach). Strukturą, która dominuje w tym wyliczeniowym opisie, jest zestawienie owoców z gło­

wami. Jeszcze raz wrócą włochate kokosy w innym opisie:

( . . . )

To przykład perseweracji, która nie jest tylko powtórzeniem, rozwi­

nięciem wcześniej wprowadzonego motywu. Opis zmierza do uwypukle­

nia wielości owoców - głów, stąd i użycie połiptotonu (z gr. polyptoton), por. wersy 9.-11., i stosowanie hiperbolizacji: piramida głów wznosiła się / do zbielałego nieba. Jest to niebo upału, zbielałe i to zdanie stanowi zarazem nawiązanie do fragmentu z Wezuwiuszem. Sięgająca nieba pi­

ramida owoców kojarzy się z zawieszoną nad miastem ciemną górą. Ale asocjacje dotyczą też innych składników, por. rozłupany kokos i wyszczer­

biony brzeg wulkanu. Mają one więc charakter nadrealistyczny i nie na darmo drugim rodzajem wypowiedzi tego poematu jest monolog im itu­

jący sen lub stanowiący luźny, niejako samoukładający się potok skoja­

rzeniowy. Poeta sam mówi o „chaosie” relacji i konkluduje: ponieważ świat wyszedł z chaosu - niech to wszystko samo się stwarza.

Poemat jest pełen stale przewijających się, urywanych jakby i zawie­

szonych składników perseweracyjnych. To one tworzą nici zszywające

11 N im fy oko.

segmenty utworu, mającego budowę polifoniczną, a zarazem poliseman- tyczną. Poszczególne frazy - segmenty - kontaminują się, zachodzą na siebie, nakładają się, jakby tworzyły muzyczne układy. Krótkie, wyod­

rębnione graficzne zdania typu: jutro defilada, Noc w Albergo Fiore, zapowiadają lub punktują poszczególne części tego otwartego, rozlewne­

go poematu. Ważną rolę odgrywają kontrasty oraz nagłe zmiany moty­

wu, a także zmiany nastroju oraz użytych środków artystycznych. Kon­

tra st zaznacza się już na poziomie mikrosegmentów. Obejmuje on zderzenia składników turpistycznych - na przykład w cytowanym frag­

mencie wyrażenia: w skórze nosorożca, ślepe głowy kokosowych orze­

chów / pokryte brunatnym włosem (pejoratywny epitet brunatny powta­

rza się w tym fragmencie dwukrotnie) - ze składnikami kodu poetyckiego, por. na przykład różowe melony księżyców lub cały spersonifikowany ustęp, dotyczący Wezuwiusza oraz Zatoki, dla którego charakterystycz­

ne są też instrumentacje foniczne (por. przeźroczysta - poruszyła się - przyszła, czy układ: stóp - zatoka - zatoczyła - luk). Cały ten ustęp służy uwyraźnieniu kontrastu: między poruszonymi składnikami pejza­

żu (góra poruszyła się - przyszła do niego - przyszła do jego stóp...) a nieruchomym narratorem . Odnotujmy tu też kontrastowe zestawie­

nia: ciem n a góra - p rze źro c z y sta zatoka, a wcześniej zb ie la łe niebo.

Oczywiście składników turpistycznych jest w poemacie mnóstwo, wystarczy tylko zacytować fragment:

(.. .)

ptaszki tyle ptaszków tyle ptaszków n a drucie

który przebija um ilkłe gardziołka który przechodzi przez otw arte dziobki (...)

s. 489

- stanowiący jeden z wielu składników motywu okrucieństwa oraz mo­

tywu mięsa pożeranego, ćwiartowanego i wystawionego na sprzedaż, por. na przykład:

( . . . )

flaki leżą n a lodzie n a zielonych liściach ja k padłe jagnięta

cynobrowe w ątroby serca i ozory (...)

Nie jest jednak tak, aby opis poety kumulował się wyłącznie na turpistycznych motywach lub na obserwacjach prozaicznych, neutral­

nych, podających fakty. Stale daje o sobie znać w poemacie tendencja odwrotna, nierzadko jawnie p o e t y z u j ą c a . Charakterystyczny jest tu na przykład motyw światła w opisie Neapolu w nocy (por. cytryny świateł toczą się po m orzu; iskra światła w plasterku cytiyny itp.). Na pozór poeta odrzuca w y o b r a ź n i ę , pisze:

( . . . )

Nie zostawić ani jednego miejsca ani jednego białego pola

dla wyobraźni

( . . . )

s. 493

Uważa, iż

(...)

rzeczywistość jest wypełniona rzeczywistością

( . . . )

s. 493

- wyobraźnia poety może się pojawić, gdy w rzeczywistości powstają pęknięcia, zasadniczo jednak wyobraźnia jest złudzeniem. Nie jest to jednak poemat reistyczno-faktograficzny, który szczelnie wypełniają szczegóły: orzechowe orzechy, cytrynowe cytiyny, przedmioty istnieją­

ce więc same w sobie i nie mające innych od własnych jakości. Poemat Różewicza opiera się na poetyce barokowego nadmiaru. Nadmiaru rze­

czy istniejących i zjawisk zachodzących w świecie, brzydkich lub bu­

dzących zachwyt, ale zarazem nadm iaru w zakresie planu wyrażania, werbalizacji świata. Poemat atakuje wielością słów, powtórzeń, reje­

strów, spiętrza obrazy i ucina je przeskokami do typu relacji, stano­

wiącej jakby strzępy suchego diariusza:

( . . . )

Dnia 22 czerwca 1960 roku wysiadłem na dworcu kolejowym w Wenecji

( . . . )

s. 495

Właściwie trudno wskazać dominantę stylistyczną tego utworu, na wskroś synkretycznego. Cytowany wyimek poprzedza fragment, w któ­

rym pojawia się motyw kelnerów:

( . . . )

kelnerzy jak bielinki fruw ają dokoła stolika rozkładają skrzydła z czarnymi kropkam i

( . . . )

s. 494

Fragment przecież na wskroś poetycki, z klasycznym, rozwiniętym w ruchliwy obraz porównaniem... Zmienność technik stylistycznych, form wypowiedzi przywołuje tu formułę kolażu, którą posługiwali się krytycy poezji Różewicza. Ale w tym dziwnym, barokowym „rzeczy pomieszaniu”

kryje się metoda: kształtowanie poezji jako sztuki napięć, wypowiedzi wie­

logłosowej, wewnętrznie sprzecznej, rozdartej między emocją a chłodnym intelektem, zachwytem a przerażeniem, jawą a snem, pięknem a szpe­

totą, mitem a brutalną realnością. W tym jednak poemacie nie ma poezji rozpaczy, która znajdzie wyraz w innych późniejszych utworach. Ani sama Italia, ani artystowski mit o niej nie zostaną tu całkowicie zdemistyfiko- wane. I nie dziwi końcowe przesłanie: piękno dotknęło mnie, płakałem w tym kraju (z zachwytu). Nietrudno zauważyć, że jest w tym poemacie nie tylko fajerwerk metafor i porównań, ale również zdania stanowiące bezpośrednie, chciałoby się powiedzieć: dziecinne, sformułowania zachwy­

tu. Przymiotniki piękny, wspaniały, pachnący albo zdania typu:

( . . . )

czy to piękno

nie wiem ja k wyrazić ten w strząs

( . . . )

s. 491

( . . . )

wczoraj płakałem było ta k pięknie

( . . . )

s. 495

- sygnalizują może najlepiej, że jednak arkadyjska klam ra utworu, o której była mowa, nie jest figurą ironiczną, a sam Neapol, w którego

przedstawieniu dominuje rozczarowanie i krytycyzm (jakże zrozumia­

ły, by nie rzec: banalny) nie jest całkiem turpistyczny.

Nie ulega wątpliwości, że w neapolitańskich partiach utw oru zgro­

madził poeta obserwacje, które przecież równie dobrze mógłby poczy­

nić gdzie indziej. Stragany neapolitańskie niewiele różnią się od stra­

ganów innych miast, wychodzą może tylko bardziej na ulicę, może też bardziej swym bogactwem rzucają się w oczy na tle plebejskiej biedy i zapuszczenia tego miasta. Neapol jest miastem wyostrzonych kontra­

stów, a przy tym miastem niejako idealnym do snucia katastroficznych

stów, a przy tym miastem niejako idealnym do snucia katastroficznych