• Nie Znaleziono Wyników

Kiedy w 1922 roku A ntoni Słonim ski odbywał swą podróż do N e­

apolu i na Capri, „ptasia w yspa” m iała już swoją legendę także w pol­

skiej poezji. Sprawiły to przede w szystkim wiersze obu Staffów, T et­

m ajera, K onopnickiej, Jerze g o Ż uław skiego. O ddziaływ ał jeszcze m odernistyczny m it Capri, arkadii dla m alarzy, pisarzy, poetów i m u ­ zyków. Także m it wyspy miłości, tonącej w gajach i kwiatach. Leopold Staff oczyma wyobraźni widział w w innicach tancerza ścigającego nim ­ fę, a Kazimierz T etm ajer - kochanki cezarów rzucające n a wodę kolo­

rowe wianki. M it ten znalazł odzwierciedlenie w poezji i prozie mało znanych autorów, ja k Elżbieta Marwegowa (Capri. P oznań 1932) czy K azim iera Alberti (Usta Italii. Poezje. W arszaw a 1932).

Ale w 1922 roku jesteśm y już jakby w innej epoce. Podróż obu wy­

bitnych poetów Skam andra - W ierzyńskiego i Słonimskiego do Włoch i w ostatniej fazie do Zatoki Neapolitańskiej, to już nie poetycka piel­

grzymka, ale podróż tu ry sty czn a1. Podróż poetów uwielbiających kla- syczność, lecz patrzących na świat oczyma bystrych, uw ażnych obser­

w atorów , ba, iro n istó w nie stro n ią cy c h od sark az m u . Z w łaszcza Słonimski, zoil polskiej literatu ry , wyrwany z ukochanej W arszawy, czuł się chyba na włoskiej ziemi nie najlepiej2. Słowacki, przypom nij­

my, ujrzał Neapol jako W enus wyłaniającą się z morza:

1 Szerzej na tem at motywów podróży w twórczości poetyckiej A. Słonimskiego pisała A. K o w a l e z y k o w a: Liryki Słonim skiego 1918-1935. W arszawa 1967.

- Wydaje się, iż fascynacja Słonimskiego podróżą nie była wielka, por. fragm ent wier­

sza Oczy (cytuję za: ibidem, s. 154):

Kiedy tylko otw orzę oczy, to Cię widzę.

Wiochy, G recja i F'gipt - to w szystko darem ne.

Całem u św iatu dzisiaj przyznać się nie w stydzę - Piękniejsze są Twe oczy. u sta, włosy ciemne.

0 Neapolu! ty nie pożegnany

czekasz, aż ciebie pożegnam epicznie.

Jak biała Wenus, urodzona z piany, Wyszedłeś z morza zapłoniony ślicznie Skrawymi słońca zachodniego łuny, Cichy pod górą, co ciska pioruny.

(...)

Podróż do Ziem i Świętej z Neapolu

Spotkanie Słonimskiego z Neapolem uczcił poeta także wierszem Neapol, który naw iasem mówiąc, pierw otnie m iał ty tu ł K lęska w N ea­

polu i składał się z 4 strof. Pierw odruk w 1922 roku przedstaw iał się następująco:

K lęska w N eapolu Przez osiem lat, obumarły na pół, Błądziłem ulicami wciąż tymi samymi

-1 nagle oto: Wenecja, Florencja i Rzym, i Neapol, I wszystkie cuda tej ziemi.

Runęły myśli czarne zwaliska, Rozwiała się pycha wyniosła, Jako powierzchnia wody, co pryska Pod uderzeniem wiosła.

O, gdzie się podział smutny wędrowiec, Co jedną wciąż błądził ulicą?

0 szóstej rano biały parowiec Serce mi podniósł z kotwicą.

Wyszlachetniony osamotnieniem, Wyszedłem śmiało z krainy cieni,

1 zabiło mnie słońce gorącym promieniem, I przykryło płachtami zieleni3.

P o eta odnotował właściwie pierw sze w rażenia ze spotkania z N ea­

polem z pokładu białego parowca, pisząc o upale i wszechobecnej ziele­

ni. W tedy Neapol to n ął rzeczywiście w zieleni. Dziś pozostały po niej resztki.

3 Cyt. za A. S ł o n i m s k i : Godzina poezji. W arszawa 1923. Skrócona wersja wiersza, bez drugiej zwrotki, z nowym tytułem , w: A. S ł o n i m s k i : Poezje zebrane.

W arszawa 1970, s. 42.

Poeta usunął drugą zwrotkę, mówiącą o swej przem ianie związanej z podróżą do Włoch, zwrotkę niejasną i stylistycznie wyróżniającą się patosem. W pozostałych trzech zwrotkach dominował rzeczowy sposób zapisu. Gdy inni poeci w stylu przypominającym O sole mio opiewali nasłonecznienie pejzażu i białej panoram y Neapolu, oszałamiającą grę świateł i refleksów słońca, Słonimski stylem potocznym pisze, iż o szó­

stej rano, gdy parowiec podniósł w porcie kotwicę, zabiło go słońce i przykryto go płachtam i zieleni. W yrazu płachty używało się w odniesie­

niu do lichych m ateriałów (raczej nienowych), nie był to więc poetyzm.

Owszem, tu i ówdzie trafiają się poetyzmy, ale prom ień nosi przydawkę gorący (zamiast n a przykład złoty)-, zwrot gnany tęsknotą jest poetyzmem, ale imiesłów gnany połączony z głodem to już zwrot prozaiczny. O sobie poeta mówi: obumarły na pół, sm utny wędrowiec, który chodzi ciągle tą sam ą ulicą... Brzmi to raczej ironicznie niż lirycznie.

Neapol sprawił stęsknionem u odmiany bohaterowi wiersza przykrą niespodziankę. I cały koncept wiersza n a tym właśnie się opiera. Poety zdają się nie interesować włoskie cuda i nie poświęca im ani linijki opisu.

W stru k tu rz e głębokiej tego w iersza tkw i znane już wówczas w Pol­

sce powiedzenie „zobaczyć Neapol i u m rzeć”, które znajdujem y w po­

ezji Teofila Lenartowicza, poety znającego doskonale Włochy i język włoski. Powiedzenie, wbrew różnym legendom, m a proweniencję nea- politańską i brzm iało po włosku: vedi Napoli, e poi m uori (dosłownie:

„zobacz Neapol i potem um rzyj”, oczywiście, um rzyj z zachwytu).

B ohater w iersza Słonimskiego, czyli w tym wypadku sam autor, zerwał się rano z nadzieją, że ujrzy cudo i... zabiło go słońce. Ten cza­

sownik wyraźnie naw iązuje do frazeologizmu neapolitańskiego, w któ ­ rym je s t m ow a o śm ierci. P oety je d n a k nie zabiło piękno m ia sta i zatoki, ale koszm arny upał n a początku dnia. U źródeł więc konceptu tkwi nie tylko zaskoczenie, ale i owo powiedzenie.

Traktujem y te n wiersz Słonimskiego jako rodzaj w prow adzenia do wiersza, którym zam ierzam y zająć się bliżej:

Capri

Trzy dni na Capri - o, wszak to niedużo.

Lecz jak się długo można bawić różą?

Wyspa mi więdnie jak kwiat pod nogami, Chociaż słońce zachodzi, lecz ciągle jest z nami.

Jak jaskółka na chwilę zanurza się w wodę I znów na niebie ranną zwiastuje pogodę.

Wysokie ściany wyspy z chropawej bibuły Kloszem wonnym przykryte kwiatowej kopuły.

Jak bukiet, aby nie zwiądł, zanurzona w fali -Bóg na nią pryska rosą ustami z opali.

Na szosie wóz turkocze, zaprzężony w osła, Na trawie pod hotelem leżą mokre wiosła.

Sucho trzeszczy pod nogą elastyczna deska, Łódka w słońcu jest biała, a w cieniu niebieska.

Róże, osty, cygara i okręt pocztowy

-Serce mam zbite szczęściem jak plac tenisowy4.

J e s t to jeden z ciekawszych liryków Słonimskiego. W przeciwień­

stwie do w iersza Klęska w Neapolu (Neapol - po poprawkach) utw ór te n zaleca się bogatą i zm ienną fa k tu rą poetycką.

Capri to próba innego spojrzenia n a opiewaną przez wielu poetów wyspę. Ale w w ierszu Słonimskiego widać w yraźnie naw iązania do zna­

nego utw o ru Leopolda Staffa Capri. Przypom nijm y tylko jedn ą zw rot­

kę te k stu Staffa:

(...)

Jak pełen cudnych kwiatów i zieleni kosz,

Gdzie łańcuch domów niby kostki cukru skrzy się, Leży wyspa, ujęta pod niebiosów klosz.

Na morzu jak na gładkiej, szafirowej misie.

( . . . )

Idzie tu o motyw wyspy kwiatów, przyrów nanie jej do kosza kwia­

tów i zieleni, znajdującego się pod kloszem nieba. Kwiaty powracają w w ierszu Staffa jeszcze dwa razy: śnieżny kw iat i Janowce ja k podusz­

ki złote lśnią wśród trawy.

T rzeba tu od razu dodać, że naw iązania do w iersza Staffa polegać też będą n a w prow adzeniu opisu operującego w yrazistym szczegółem, gęstego od realiów, barw nych plam, opisu, który jakby dostosowany je st do Capri - m iniaturow ej wyspy, najmniejszej spośród wysp Zato­

k i... S taff nazw ał Capri m iniaturą T a tr , tyle że odwróconą, bo Mor­

skie Oko, m iast w środku, je s t wokoło5.

Motyw małej wyspy je st też w w ierszu Słonimskiego i podobnie jak u Staffa pojawia się w pierwszej zwrotce. P ow tarza się też w dalszych strofach, a przede w szystkim wtedy, gdy poeta porównuje Capri do

4 Cytuję za A. S ł o n i m s k i : Poezje zebrane..., s. 143.

5 W. W ó j c i k : Leopold S ta ff „Ścieżkami Ita lii”. W: S tu d ia slavistica et hum anistica in honorem N ullo M inissi. Red. I. O p a c k i i inni. Katowice 1997, s. 319.

bukietu kwiatów zanurzonego m orzu. M ożna tu mówić o technice m i­

niaturyzacji, k tó rą zastosował już Staff, ale k tó rą Słonim ski rozwinął w swym utw orze z rzadką u niego m aestrią.

Powiedzmy od razu: Słonim ski nigdy nie był piewcą n a tu ry i sło­

necznych pejzaży. Był typem człowieka kaw iarni, kabaretu, nocnych spotkań po przedstaw ieniach teatraln y ch i kabaretow ych, człowiekiem czującym się najlepiej w mieście i w gronie ludzi związanych ze specy­

ficznym światem W arszawki. Motyw podróży, naw et do kraju wszyst­

kich cudów tej ziem i, specjalnie go nie interesow ał. Wiersz o Neapolu jest tego najlepszym dowodem. Ale te m a t Capri potraktow ał inaczej, jakby chciał się zmierzyć z jej m item poetyckim i m alarskim , a także

z jej właściwościami jako fenom enu natury.

Niewątpliwie, poeta odrzucił m odernistyczne zachwyty, lazury i błę­

kitne tonie, klasyczne m aski i rekwizyty, a także antyczne mity. Staff n a przykład nie zapom niał o tan cerzu uganiającym się za nim fą, a Ka­

zimierz T etm ajer - o kochankach Tyberiusza rzucających w ianki do morza. Capri to świat realny, nie m it, nie baśń, nie arkadia, ale m ała wyspa, n a której po trzech dniach pobytu... nie m a co robić:

Trzy dni na Capri - o, wszak to niedużo.

Lecz ja k się długo m ożna bawić różą?

Wyspa mi więdnie jak kw iat pod nogami,

( . . . )

Przyrów nanie wyspy do róży to koncept barokowy, jednakże osa­

dzony w niezwykłym kontekście. Bo nie idzie tu o sam ą piękność wy­

spy, ale jej szybko gasnący urok. Capri niby kw iat róży, rzucony pod nogi, więdnie, tym bardziej że słońce wyspy je st aż ta k nachalne i up al­

ne, że chociaż zachodzi - ciągle je st obecne.

Kapitalne pytanie retoryczne: Lecz ja k się długo m ożna bawić różą ? - w sposób nie w prost mówi o znudzeniu, podobnie ja k pierwszy wers drugiego dystychu: Wyspa m i więdnie ja k kw iat p o d nogam i - dysty- chu, który znaczy tyle, co: staje się nieatrakcyjna, nudna.

Tak o Capri nie pisał n ik t przed Słonimskim.

J e s t to wiersz przew rotny, ironiczny, m ożna by powiedzieć: zawie­

rający perlokucyjne zdania, niby poetyczne pochwały (kwiat róży to przecież symbol czystego i delikatnego piękna, przypom nijm y też: sym­

bol miłości, wszak Capri opiewano jako „wyspę kochanków ”), które jednak pochwałami nie są, ewokując inne znaczenie. Poeta, używając mowy nie wprost, daje czytelnikom do zrozum ienia, że spędził aż trzy dni n a Capri. Niby niedużo, ale ja k n a tę wyspę - dużo.

A nalizujemy dalej przew rotne chwyty zoila polskiej literatury, któ ­ ry w poezji (porównaj wiersz Zal) bywał sentym entalny.

Mówiliśmy już o tym , że Capri to wyspa kwiatów (taka je st w m a­

larstw ie i w poezji). W arto jed n ak dodać, iż są to kw iaty egzotyczne, o intensywnej kolorystyce, kw itnące długo. Cały właściwie rok kw itną tu kwiaty, zmieniając się wraz z poram i roku.

Poeta wykorzystał ten fakt i pociągnął dalej kw ietny motyw wyspy - róży, naw iązując do wspom nianego już fragm entu z w iersza Staffa.

A więc Capri - bu k iet kwiatów, też przykryty kloszem, tyle że nie nie­

bios, ale kopuły kwiatowej, wonnej:

(...)

Wysokie ściany wyspy z chropawej bibuły Kloszem wonnym przykryte kwiatowej kopuły.

J a k bukiet, aby nie zwiądł, zan urzona w fali -Bóg n a nią pryska rosą u stam i z opali.

(. . . )

P o trze b n y tu k o m en tarz. Otóż w N eapolu b u k iety kw iatów czę­

sto owija się kolorow ą bibułą, owija się nie tylko łodygi, ale i „gło­

w ę” b u k ietu . W zm acnia to efekt kolorystyczny, przy czym bukietowi nadaje nieco sztuczny, dekoracyjny (?) ch arak ter. S ztu k a układania kw iatów to w N eapolu um iejętność s ta r a i pow szechna. T en szcze­

gół Słonim ski m usiał podpatrzyć, budując obraz ścian skalnych (b ar­

dzo w ysokich), u góry zw ieńczonych jak b y nie szczytam i, ale kw ia ­ tową kopulą i zielenią. Ściany C apri zestaw ia p o eta z ową chropawą bibułą, w k tó rą owija się bukiety. Ściany sk aln e w chodzą do m orza, co może spraw ić w rażenie, iż b u k ie t został zan u rzo n y w wodzie, aby nie zwiądł.

J e s t to je d n a k porów nanie bardzo sztuczne. Skały Capri są prze­

paściste, wysokie, groźne. Ponadsześciusetm etrow e przepaści czynią ogrom ne w rażenie, n aw et n a alpinistach. U lubioną rozryw ką Tybe- riu sza było strącan ie ze skały ludzi niepokornych lub nie dość łubia­

nych.

Słonim ski, oglądający bukiety skalno-ogrodowe spod hotelowych parasoli przeciwsłonecznych, chciał jed n ak nadać swemu opisowi cha­

ra k te r dekoracyjny, zgodnie z charakterem miejsca, a także ch arak te­

rem m ieszkańców wyspy i Neapolu, lubiących efekty te atraln e oraz dziwne pomysły. Stąd też fragm ent z bogiem, który tu raczej przypo­

m in a boga an tycznego, z p o m n ik ó w -fo n tan n . P r y s k a on u sta m i z opali krople rosy n a bukiet. Ten czasownik użyty je st tu wyraźnie

w funkcji żartobliwej, jako prozaizm, kontrastujący z poetycznymi usta­

m i z opali6.

Począwszy od dystychu szóstego styl utw o ru zm ienia się wyraźnie:

( . . . )

N a szosie wóz turkocze, zaprzężony w osła, N a traw ie pod hotelem leżą m okre wiosła.

( ...)

Barokizujące koncepty i obrazy ustępują miejsca prozaicznem u szcze­

gółowi. J e s t to zm iana znacząca. Oto poeta w raca n a g ru n t codzienno­

ści, jak a panuje n a wyspie, n a g ru n t rzeczywistości toczącej się leniwie i dalekiej od poetyckich obrazów czy wizji Staffa, w których przedm iot, k o n k ret był składnikiem kompozycji, m iał swój k ształt, swą barw ę i własny sens.

Trzy ostatnie dystychy to zapis szczegółów dających w sum ie w ra­

żenie „błogiego lenistw a” podm iotu wiersza. N otuje on jakby od n ie­

chcenia różne szczegóły i w ydarzenia, nie dbając o ich artystyczną ob­

róbkę. W dystychu końcowym poprzestaje tylko n a odnowieniu kilku szczegółów:

( . . . )

Róże, osty, cygara i okręt pocztowy -

(...)

które łącznie z innym i realiam i tw orzą jakby świat, w którym nic się nie dzieje, oddając też stan idealnej beztroski b o h atera utw oru. Praw ie we wszystkich polskich i niepolskich w ierszach o Capri coś się dzieje.

M ateria opisu je st dynam iczna. Sprzyjają tem u silne kontrasty, dzi­

kość gór i uro k m iasteczek, urw iste skały i łagodne gaje, spokój błękitu i krwawe wyczyny Tyberiusza, po którym została zła pamięć wśród prostych mieszkańców wyspy.

U Słonimskiego je st inaczej: hotel z traw nikiem , blisko brzegu mo­

rza, skąd ogląda się beztrosko świat. Poeta je st tu zwykłym tu ry stą, mocno znudzonym, ale odpoczywającym błogo.

Końcowy wers: Serce m am zbite szczęściem ja k plac tenisowy, m a charakter banalnej pointy, językowo jednak udziwnionej. W norm alnym

6 O sztuczności poezji Słonimskiego pisał A. S a n d a u e r : „(...) wiersze jego Ltj.

Słonimskiego - T.W.l są pełne sutych ozdobników i epitetów ”. Poeci czterech pokoleń.

Kraków 1977, s. 87.

10 Nim fy oko.

języku potocznym czy potoczno-piosenkowym serce bywa przepełnione szczęściem, napełnione szczęściem, pełne szczęścia i serce też bije mocno // radośnie ze szczęścia.

Użycie imiesłowu biernego zbity w prowadza efekt oksymoroniczny:

Serce m am zbite szczęściem. Ale imiesłów ten m a tu też znaczenie „ubi­

ty ”, stąd porów nanie serca do placu tenisowego, oczywiście dawnego placu, boiska z u d ep tan ą ziem ią czy w ydeptanym traw nikiem . Porów­

n anie je st w każdym razie bardzo prozaiczne i n a tle całości wiersza um otyw ow ane.

Ale zwróćm y wpierw uwagę, iż wypowiedzenie Serce m am zbite szczęściem koresponduje jakoś (także miejscem użycia - w poincie) ze zdaniem I zabiło m nie słońce z w iersza Neapoł. Czy je st to przypadek?

Czy może świadome naw iązanie, in te rte k stu aln a gra słów połączonych wspólnym rdzeniem czasownikowym?

Capri to wiersz o rozczarow aniu. I podobnie, ja k wiersz Klęska w Neapolu, choć w sposób bardzo poetycki, wyrafinowany, podważa m it o arkadii i śmierci z zachwytu.