• Nie Znaleziono Wyników

(

1945

-

1980

)

W czasach PRL-u zainteresowanie Włochami w literaturze tworzo­

nej w ówczesnej rzeczywistości wzrosło, zwłaszcza po roku 1956. Wło­

chy nie były już Mekką artystów, ale powróciły na nowo, jako kraj piękna i kraj duchowej przygody. Większość podróży pisarzy krajowych - to podróże fundowane przez Ministerstwo Kultury i inne instytucje systemu komunistycznego, który zasadniczo premiował stypendiami do krajów zachodnich autorów spolegliwych i „zaangażowanych”. Wyjaz­

dy do Włoch były chyba bardziej akceptowane niż wyjazdy do Francji czy Anglii. Włochy powojenne odstawały wyraźnie poziomem życia i zamożności od innych krajów europejskich. Kraj ten miał swoje tru d ­ ne problemy społeczne, zaniedbane ekonomicznie południe, silną par­

tię komunistyczną i faszystowską, która rządziła wieloma miastami, w tym również Neapolem. Niektórzy pisarze wracali z Włoch z obser­

wacjami i ocenami bardzo krytycznymi. Tak na przykład w Spotka­

niach włoskich M ariana Brandysa przedstawia się Neapol jako miasto kontrastów:

Bo Neapol - podobnie ja k inne duże m iasta włoskie - składa się z dwóch sprzecznych elementów: z oszałamiająco pięknej dekoracji teatralnej i z brudnych, nędznych kulis, biednego, zatroskanego m iasta.

Dekoracją Neapolu jest, nie ja k w Rzymie w spaniała a r ­ ch itektu ra i pomniki kultury, lecz przepiękny krajobraz Za­

toki Neapolitańskiej. Białe wybrzeże Chiaia, wybiegające pół­

kolem w morze, ze swymi am fiteatralnie spiętrzonymi domami i wieczorną grą świateł, niezapom niany błękit wód, rozszcze­

piony w słońcu na wszystkie kolory tęczy, fiołkowe zarysy Capri i Sorrento na horyzoncie - wszystko to razem składa

się n a jeden z najpiękniejszych krajobrazów świata, wielokrot­

nie opisywany przez największe pióra i znany z milionów re ­ produkcji i pocztówek1.

Ale rzeczywiste oblicze Neapolu - pisze Brandys - jest inne, jest to miasto

brudne, sm utne i architektonicznie nieciekawe. Ulicami płyną tłu m y gw arnych, rozgestykulow anych południowców - ale inne niż w Rzymie. Uboższe, bardziej śpieszące się - i jak gdyby bardziej zatroskane. (...) Panuje tu wszechwładnie a r­

tystyczny b ru d włoski (...) oraz gęsta, ciężka wilgoć, płynąca od bielizny2.

Obserwacje Brandysa są wyrazem typowego krytycyzmu realistów socjalistycznych. Pisarz nie zestawia dwóch Neapolów: tego biednego, nad którym się rozwodzi, z tym bogatym, o którym nie pisze, a więc Neapolu z Mergelliny czy Vomero, lub też z okolic Piazza Municipio.

Tendencyjnie, zgodnie ze schematem, mówi pisarz o smutku miasta, bo skoro Neapol jest nędzny i brudny, to musi być smutny. Było i jest przeciwnie - to jedno z najweselszych m iast włoskich, biorąc pod uwa­

gę usposobienie, a co za tym idzie - styl życia ludzi. Owszem, brud oraz wilgotne mieszkania - to niektóre cechy Neapolu. Ale są to cechy starych i proletariackich dzielnic, których nie da się zmienić ze względu na stan budynków, ponieważ te po prostu nie nadają się do remontu.

Za nietrafne przyjdzie uznać uwagi o architekturze miasta. Są w Neapolu bardzo piękne i urzekające urodą place, pałace, kościoły (jak choćby ten z Piazza San Gesù). Są ciekawe i śmiałe rozwiązania urbanistyczne, ale aby je dostrzec i docenić, trzeba by bliżej znać mia­

sto, jego historię oraz malownicze położenie.

Wizja Neapolu z roku 1949 była już wizją socrealistyczną. Za książ­

kę o Włoszech, kraju szczególnie ważnym dla polskiej kultury, otrzy­

mał Brandys nagrodę państwową II stopnia. Przynosiła bowiem „wła­

ściwe” opisy i oceny kapitalistycznych Włoch, zapowiadające zburzenie dawnych, arkadyjskich mitów, a w podtekstach ideologicznych zawie­

rające pochwałę budowniczych socjalizmu i realizatorów jego przedsię­

wzięć.

W kilka lat później Jerzy Lisowski pisał o Włoszech już w innym stylu:

1 M. B r a n d y s : Spotkania włoskie. W arszawa 1949, s. 145.

2 Ibidem, s. 145-146.

Biel kamienia, ultram ary n a nieba, głęboka, czarna praw ie zie­

leń cyprysów, powyginane kształty drzew oliwnych składają się na pejzaż czytelnikowi polskiem u znajom y i bliski. Po

czuciem przyrody daleko lepiej harm onizuje rom antyczny pejzaż włoski. Dlatego też ta k często służył i służy za tło n a ­ szej literaturze.

Ta nie od dziś datująca się tradycja obleka nazwy włoskie m iast, ulic, pałaców, kościołów i muzeów patyną długoletnie­

go obcowania i serdecznej znajomości3.

Data publikacji tej bardzo trafnej wypowiedzi: 1955 rok, tłumaczy jej prawdziwość. Wtedy odwilżowe prądy w literaturze krajowej zazna­

czyły się wyraźnie - na tyle silnie, że można już było wspomnieć o Włoszech jako o drugiej ojczyźnie i na chwilę odetchnąć od ZSRR.

Obraz Włoch cechowało w latach PRL-u spore zróżnicowanie. Po moralistycznych wizjach z lat 1948-1956, pod których wpływem, wy­

jąwszy Godzinę Śródziemnomorską Parandowskiego, Włochy rysowały się jako kraj walki i biedy, nastąpił w 1956 roku nawrót do przedwo­

jennych tendencji, na przykład w twórczości Iwaszkiewicza, i próby podjęcia na nowo dawnych motywów włoskich, pod kątem doświadczeń polskich lat 1939-1945 i 1945-1956. Oczywiście, o wielu sprawach nie można było pisać wprost, widać jednak wśród autorów, którzy jak Brand­

staetter, pozostawali dalecy od komunistycznej ideologii i próbowali zachować niezależność sądu, tendencję do patrzenia na Włochy oczami pełnymi zachwytu, choć był to stylistycznie zachwyt ściszony i chętnie popierany realiami. Konkludując, obrazy Włoch, w tym interesujące nas obrazy Neapolu i Zatoki Neapolitańskiej, kreowały z jednej strony wizje w pełnym tego słowa znaczeniu arkadyjskie, jak w przypadku Brandstaettera, z drugiej jednak strony przynosiły opisy mocno przy- czernione. Przedstawiciele n u rtu drugiego, reprezentowanego najpeł­

niej przez Różewicza, głosili, iż nie ma w świecie arkadii. Mitologizo- wany Zachód daleki jest od sielanki. Wyraziciele n u rtu pierwszego, pamiętający stale o szarej, ponurej i monotonnej rzeczywistości PRL-u, budowali na przekór i zgodnie z tym, co oczy widzą, obrazy kraju szczę­

śliwości i piękna. Prawda tkwiła gdzieś pośrodku, gdzieś między owy­

mi skrajnymi ujęciami, ale nie zapisała się w poezji.

3 J. L i s o w s k i : Włochy raz jeszcze. „Nowa K u ltu ra” 1955, n r 21.