I ciężka ta i tak straszna boleść Maryi, przeciągnęła się aż całe trzy doby, k tóre były dla Niój trzema wiekami smutku, żalu, tęsknoty i ucisku na sercu i duszy, bez żadnój pociechy. Bo cóż J ą pocieszyć było w stanie, gdy mogła powiedzieć z J e remiaszem: Przetoż ja płaczę, a olco moje spuszcza wody, bo się
oddalił ode Mnie Pocieszyciel 2). P ła k ała więc jakby ciągle, i po
w tarzała znowu te słowa Tobiasza: Co za wesele mi będzie, któ
ra w ciemności siedzę, a światłości niebieskiej Jezusa Syna Mo
jego. nie widzę 3).
Dzień cały szukając Go napróżno, gdzie tylko mogła wno sić że się znajduje, lub że o Nim powziąć może wiadomość, pod wieczór wróciła M arya do gospody, w którój mięszkała pod czas św iąt Paschy. W ciągu dnia, \ óki zajętą była odszukiwa niem ukochanego Dziócięcia, póki jeszcze, jeszcze ja k ą ta k ą mo gła mieć nadzieję, że przecież gdzieś Go wynajdzie; póki ciągle była tóm zaprzątniętą, smutek uciskający Jój duszę mniój nieja ko uczuć się dawał. Lecz gdy noc nadeszła, gdy wszelkie po szukiwania okazały się próżnemi, i już nie było nic do czynienia, do przedsiębrania w tymże celu: gdy wszystko w około się uci szyło, o! jakże wtedy niezmierna ta boleść m acierzyńska się wzmogła i rozwielmożniła w Jój sercu! W szystkie te naj smutniejsze myśli, które od chwili zniknięcia Jezu sa nasuwały się Jój przelotem, wszystkie pod każdym względem najboleśniej sze przypuszczenia, jakie jedne po drugich czyniła; obwinienia, jakiem i niezrównana Jój pokora obarczała J ą Samą, tęsknota najprzywiązańszój z matek za najdroższem i nąjgodniejszóm mi łości Dzióćięciem. i żal nąjświętszój jaka kiedy była duszy za
Bogiem Swoim.— wszystko to wytężyło się do najwyższego sto pnia, i wtłaczało w serce przenajświętszej Panny taki miecz boleści, że każda inna m atka sto razy byłaby od tego um arła.
A wtedy M arya uklękła, i długo, długo się modliła. Zdro je łez wylewając, błagając Boga aby dał Jój odszukać Syna,
wołając do Niego o to całą siłą takiego macierzyńskiego s e r ca, jakiem było Jój serce, w prośbie takowój noc całą prze trw a ła ,—ciągle jednak pow tarzając z męztwem i najzupełniej- szóm poddaniem się woli Najwyższego: „Ojcze! wszakże nie
Moja, lecz Twoja niech się stanie wolau *).
P a trz a ł na to srogie utrapienie M atki przenajświętszój przeczysty Jój Oblubieniec Józef, lecz i słowa pociechy nie wy rzekł; bo jak aż ludzka pociecha w takim razie przyjśćby m o gła w pomoc? I on tóż modlił się, płakał, i tak Im noc cała zeszła. W dzień znowu poszukiwania czynili, i znowu napróżno, i drugą więc noc takąż ja k poprzednia spędziła M atka najbo leśniejsza snu i spoczynku ani ua chwilę nie zażywając. O! zai ste; jeżeli kiedy to właśnie wtedy stosować można było do M aryi te słowa Pisma Bożego z Trenów Izajaszowych: Do ko
go Cię porównam, albo komuż Cię podobną uznam, Córko Jero zolimska? Jakże Cię pocieszę Dziewico córko Syonu? Bo wielkie jest jako morze strapienie Twoje, i któż Ci ulgę przyniesie? 3).
I jakież to zdroje gorzkich łez wylały wtedy oczy tój Matki nad matkami, tak ciężko bolejącój! Ściśle spełniały się wtedy na Niój te słowa Pro ro ka mówiącego, że: ustały od p ła
czu oczy Jej, i strwożyło się Jój wnętrze 3). A któż wió, czy
nie na to Bóg najlepszy dopuścił na N ią tę boleść, aby mając się stać Ucieczką grzesznikoiv, w tój boleści właśnie na Sobie Samój, a bez nąjmniejszój własnej winy, doświadczywszy czóm je s t ucisk i gorzka boleść duszy przez grzech tracącej Boga a łaską skruchy dotkniętój, — tóm serdeczniej się nad tak ie- mi duszami litowała, tóm serdeczniój za niemi w staw iała, tóm prędzej dopomagała im Swojóm wszechwładnóm w staw iennic twem do odszukania Jezusa. Tym więc sposobem, my to grze chami naszemi, my spowodowaliśmy tę straszną boleść naszój M atki niebieskiój. I na to, abyśmy w Niój mieli jako grze sznicy ta k bezpieczną Ucieczkę; tak niezawodną w każdym r a zie Obronicielkę. takiój nieprzebranój litości Pośredniczkę, — trzeba było i tego, aby Ona, Ś w ięta nad świętymi, czystsza od słońca, niepokalana od poczęcia i wolna przez całe życie od cienia skazy grzechowój, pomimo tego Sama na Sobie doznała goryczy i smutków zalewających duszę, od którój Bóg się
odda-Ш. I o Niśj więc, odnosząc to do tego, można powiedzieć jak 0 Boskim Jój Synie a Zbawcy naszym: że zraniona została za
grzechy nasze, i na sercu jakby starta na miazgę za złości nasze x).
Ale gdy już M arya napłakała się tyle za zgubionym J e z u sem, ile tego trzeba było, żeby na mocy zasług tegoż za którym płakała, i wyjednało to wszystkim grzesznikom łaskę płakania za Jezusem , i otworzyło wstęp do Jój serca i Jój największój nad nimi litości,— dał Matce odnaleźć się tóm Bóg najwyższy, który przez łaskę Swoją nigdy się od Niój nie odłączał, a tylko dla Jój niezmiernój zasługi i dla postanowienia J ą Ucieczką grzeszników najlitościwszą, zniknął na chwilę, jako Syn w postaci widzialnój z Jój oczów macierzyńskich, jako Bóg pozostawając niew idzial nie w sercu. Przepłakaw szy noc całą, gdy dzień się zrobił, p rze najśw iętsza Panna przekonana, że wszelkie Jój i Józefa świętego poszukiwania do niczego nie doprowadzą, postanowiła pójść do Św iątyni, i tam składając Bogu w ofierze niezmierną boleść, k tó ra J ą trapiła, błagać Go by dał Jój odszukać Boskie Dziócię, albo oświecił co ma dalój czynić, i wspierał łaską Swoją w tak ciężkióm utrapieniu. Skoro więc nadeszła pora, w której Św ią tynię otwierano, i gdy już do niój zgromadzili się K apłani na zwykłe Swoje nabożeństwa, poszli tam Marya i Józef. Wchodzą, 1 przeuajświętsza Panna, którój przypomniały się błogie i spo kojne chwile w tóm miejscu niegdyś spędzone, z sercem srodze ściśnionem, zdąża ku miejscu zwanóm Sancta Sanctorum, Święte
nad świętemi, aby tam wylać przed Bogiem tak bolesnym m ie
czem przeszytą duszę Swoją, i całą potęgą tak ciężko strapionój M atki błagać Go o litość. Owóż, mijała już tę część Św iątyni, w którój siedziało wielu zgromadzonych poważnych kapłanów, kiedy zdało się Jó j, że z pomiędzy nich doleciał J ą głos najdroż szego Syna. Zatrzym uje się tedy, słucha, przysłuchuje się, i co raz wyraźniój słyszy w istocie mówiącego Jezusa. Zbliża się do grona kapłanów i patrzy, a oto Boże pacholątko siedzi w po
środku mistrzów izraelskich, i słucha i pyta ich; a tak głębokie
w ykłada im tajemnice tyczące się religii, i z taką powagą i nie wymownym urokiem to czyni, ze zdumiewali się wszyscy, którzy
Go słuchali, rozumowi i odpowiedziom Jego 2).
Lecz któż potrafi wyrazić, kto aby wyobrazić sobie uczucia, jakie wtedy napełniły serce tój najprzywiązańszój M atki, po tak ciężkich niepokojach o najdroższe Dziócię, znajdującój J e n a reszcie? K to zdolny pojąć szczęście tój najśw'iętszój z najśw ięt szych dusz, po zniknięciu z oczu Jój Boga, w patrując się znowu w Niego? J a k żądny ludzki rozum, niezdolny je s t pojąć boleści
jakiej dozuawała tak a m atka jak ą była przenajśw iętsza Panna, kiedy zgubiła Swe Boskie Dziścię, ani smutku jakim zalana zo stała tak a dusza jak ta dusza z dusz świętych najśw iętsza, gdy przed N ią Bóg skrył się, — tak podobnież nie sposób nam ani wyrazić, ani wyobrazić sobie tój pociechy i szczęścia, jakiego wtedy doznała. Było to jakby wstępem, jakby przedsmakiem tych świętych radości, jakie J ą czekały w niebie, kiedy ro z łą czona od Syna i Boga Swojego po Jeg o W niębowstąpieniu, dłu go tu na ziemi tęskniąc za Nim, wzięta do nieba, nareszcie zna lazła się obok Niego.
01 z jak ąż miłością w patryw ała się w to najdroższe Dziecię Swoje, zgubione a teraz odnalezione; w tego Boga Swego, który znikł był z Jój oczu, a teraz znowu obliczem Swojóm J ą uszczę śliwia. I słuchała Boskiój mądrości słów Jego, zachwycając się niemi, a lepiój je rozumiejąc i właściwiój oceniając od najuczeń- szych kapłanów, do których przemawiał. I chciałaby była, żeby wciąż mówił i nie przestaw ał, bo tak a ja k Jej dusza, jedyne i n a j wyższe szczęście swoje zakłada i znajduje w słuchaniu słów Bo skich, w przyjmowaniu do serca tego, co Bóg mówi.
Lecz Pan Jezus ujrzawszy Matkę przenajśw iętszą wraz ze świętym Józefem, wyszedł z pomiędzy kapłanów, i z miłym uśmiechem Dziócięcia śpieszącego do m atki, z którą przez pe wien czas było rozłączone, przystąpił do Niśj. A Ona do Niego: „O! Synu, drogi Synu! Cóżeś nam tak uczynił? Oto Ojciec Twój
i Ja żałośni szukaliśmy Cię.“ I cała we łzach i radości i wdzię
czności: radości z odszukania Syna, wdzięczności z cieszenia się widzialną obecnością Boga, uściskała Go czule. A Pan Jezus na to: „Matko ukochana, pocóż tak się o Mnie troszczyłaś. Dla
czegóż to szukaliście Mnie z tak ą niespokojuością, co się ze Mną
stało? Czyż nie wiedzieliście, iż w tych rzeczach, które są Ojca Mojego niebieskiego, które się tyczą Jego chwały, potrzeba żebym był !), i oto już teraz chciałem, żebyś M atko droga naw ykała do
lego, że przyjdzie czas, w którym dla głoszenia niebieskiej nau ki Mojój będę musiał nieraz rozłączać się z T obą.“
I zapomniała od razu M arya wszystkiego co przez te trzy doby, ta k dla Niej długie i bolesne, wycierpiała; a im dłużój po zbawioną była widoku Syna i Boga Swojego, tóm żywszóm w ese lem duszy cieszyła się Nim i jako dzieckiem odszukanóm, i jako Bogiem znowu obecnością widzialną J ą uszczęśliwiającym. Nie wyszła tóż ze Św iątyni, póki za to Bogu Ojcu najgorętszych dziękczynień nie złożyła. Przed chwilą pełna jeszcze troski o zgubione Dziócię, i przygnębiona najsroższą boleścią, zdążała
do Sancta Sanctorum, do miejsca zwanego Św ięte nad świętemi, by tam wypraszać Sobie u Boga wsparcie, pomoc i światło po trzebne wśród ciężkiego strapienia w jakiśm zostaw ała, — teraz poszła tam już pełna pociechy, mając przy Sobie ukochanego Sy na, dziękować za wszystko Bogu. Jezus i M arya, a z Nimi i J ó zef, uklękli przy tśm najświętszśm miejscu Św iątyni, i zamienili je jakby na nieco ziemskie, w którśm i Bóg wcielony przebywał, i obok Niego dwie przenajświętsze dusze, jakie kiedy były i b ę dą, modliły się do jego Boskiego majestatu: dziękowali za wszy stkie odebrane łaski, składali w miłśj ofierze strapienie, jakiego doznali, chwałę Mu oddawali z pociechy, ja k ą Ich w końcu obda rzył, i o błogosławieństwo na wszystkie Swoje przyszłe sprawy, słowa, i myśli prosili.
Poczśm puścili się w drogę z powrotem do domu z odzyska nym tym najwyższym skarbem Swoim, z Jezusem, który, powia da Ewangelia święta, poszedł z N im i i przybył do Nazaretu, a był
Im poddany. A Matka Jego wszystko to co zaszło zachowała nie
tylko w pamięci, lecz i w sercu Swojem x).
Owóż, ten szczegół z życia przenajśw iętszśj M atki, tajem nica J ś j boleści doznanśj z powodu zniknięcia przed N ią na trzy dni całe Boskiego Dziścięcia. zaw iera w Sobie wielką pociechę dla dusz pobożnych, a oraz i zbawienną naukę dla grzeszników. Podoba się Panu Bogu, a zawsze w widokach Jego nieprzebrane go miłosierdzia, doświadczać niekiedy dusze pobożne, odjęciem im wszelkiśj wewnętrznśj pociechy, wszelkiśj uczuciowśj ochoty do ćwiczeń pobożnych. P rzytśm tracą one w tedy żywszą, a k tó rą podobnież nazwiemy uczuciową, pamięć na obecność Boga, co przedtśm wielką ich napełniało pociechą i słodziło wszelkie na potykane na drodze doskonałości chrześcijańskiśj trudności. Sło wem, znika niejako przed nimi Jezus, którego dotąd jakby obec nością, przez łaski tkliw śj pobożności, cieszyły się. Niechże w te dy płaczą i one za Nim, lecz nie tracąc wewnętrznego pokoju, ja k go nie traciła Marya, opłakując zniknięcie przed N ią J ś j Boskiego Syna. Z tego jedynie powodu niech nie sądzą, że ich łaska Boska odstąpiła, że ich Bóg odrzuca; bo to nieszczęście spotyka tych tylko, którzy rozmyślnie i dobrowolnie przekracza ją prawo Boskie, to je st ciężki grzech popełniając, ściągają na siebie tę karę. „Pan Jezus ukryw a się niekiedy przed duszą najszczerzśj Go miłującą, powiada święty Alfons, lecz pomimo tego z serca jśj nie wychodzi. A ukrywa się na to jedynie, aby Go taż dusza jeszcze z większą miłością i z większśm upragnie niem szukała" 2). W szakże niech dusze tak ą próbą przez Boga
’) Łuk. 2. 51. 2) Ś Alf. jak w yżśj. Żywot Matki Bożej.
doświadczane pam iętają, że aby odszukać ukrywającego się przed nimi Jezusa, trzeba Go szukać nie przez udawanie się wtedy do ludzi po pociechę, nie przez niecierpliwe szamotanie się wśród ucisków, jakich się w takim razie doznaje; lecz przez pokorne poddawanie się i w tóm woli Jego, i przez ciche, spokojne a peł ne miłości tęsknienie za Nim, jak Go szukała przenajśw iętsza M atka, k tó ra znalazłszy powiedziała: Żałośni szukalismy Cię *). Bolejąc i cierpiąc ze świętóm poddaniem się woli Bożój, najpe- wniój i najprędzój odnajduje się Jezus, gdy niekiedy, dla więk szój zasługi jakiej duszy pobożnój, spodoba się Mu jakby Jój od stąpić.
T ak ą tedy pociechę, zaczerpywać powinny z tej tajemnicy boleści przenajświętszój M atki, dusze pobożne, na te ciężkie chwile, w których uciśnięte wewnętrznenri utrapieniam i, są ja k by opuszczone od Boga. A jak ąż naukę brać z tego mogą g rze sznicy? O! nader ważną i zbawienną. Oto powinni zastanaw iać się, że gdy M arya bez najmniejszej zgoła winy, widząc się ro złą czoną od Jezusa, przez całe trzy dni i noce pokoju nie zaznała, aż Go odszukała, a przez ten czas ileż gorzkich łez wylała, ile przebolała, — jakżeż grzesznik bolóć powinien nad swojóm nie szczęściem, że przez grzech, a więc z własnój winy i złości, Boga utracił; i jakiegoż dokładać starania, aby Go przez pokutę co- prędzej odszukać! Bo ta k i to jest skutek każdego grzechu cięż kiego: grzesznik dobrowolnie, rozmyślnie z serca swojego wydala Jezusa, tracąc Jego łaskę. P an Bóg przez usta Proroka, w słu sznym gniewie swoim, w te słowa odzywa się do grzeszników:
Wyście nie lud Mój, i Ja nie będę Bogiem waszym 2), albowiem nie prawości wasze, rozdzieliły między wami a Bogiem waszym 3).
A kto Boga przez grzech utracił, na cóżby mu się wtedy przyda ło, chociażby wszystkie skarby ziemskie posiadał, i wszystkie uciechy doczesne miał na swoje zawołanie? W szak uajwyraźniój mówi Pismo Boże: wszystko to marność nad marnościami i utrą-
pienie ducha*). A jednak jakże się o to ludzie ubiegają! Je śli
cośkolwiek z doczesnego dobra utracą, jakże skrzętnie, jak na m iętnie odszukać to starają się; gdy tymczasem iluż to grzeszni ków postradawszy Boga, nie troszczy się wcale o odzyskanie J e go łaski, albo czyni to bardzo opieszale, co jest stanem duszy najopłakańszym. „Straci rolnik wołu, mówi święty Augustyn, i szuka go starannie; straci pasterz owcę, w okolicy całój ją śle dzi; straci kto korzystną posadę, ubiega się zapam iętale o inną; straci człowiek cokolwiek kosztownego, nie ma pokoju, dopóki zguby nie odzyska. A przez grzech straciw szy Boga i prawo do
nieba, o! jakże wielu nie troszczy się o to wcale“ x). O! Maryo! z tak ciężką boleścią i zdroje łez wylewając, szukająca znikają cego przed Tobą bez żadnój z Twój strony winy Jezusa, daj nam nigdy Go przez grzech z serca naszego nie wydalać. A gdyby śmy temu największemu nieszczęściu podpadli broń Boże kiedy, dajże i nam i wszystkim grzesznikom, przez szczere pojednanie się z Bogiem, coprędzój Go odszukać, a nigdy już nie tracić.
R O Z D Z I A Ł X.