Cóż to więc za niewymowną było dla świętego Joachim a i świętej Anny pociechą, patrzeć na tę cudowną dziecinę w oczach ich rosnącą, a każdą spraw ą Swoją potocznego, domo wego, rodzinnego życia budującą ich i jak b y ciągle w praw iającą w zachwycenie! N ie masz wątpliwości, że jedną z największych i najgodziwszych pociech ziemskich je s t ta, jakiój doznają r o dzice, gdy z dziatek swoich, w m iarę ja k one dorastają, coraz więcój są zadowoleni pod względem ich usposobienia i postępo wania. Z tąd o ile praw dziw ie godnymi są pożałowania rodzice złych dzieci, o tyle za rzeczywiście szczęśliwych poczytywać można tych. dla których są one źródłem pociechy. Tę bowiem za wszelkie inne pociechy oni by nie oddali, takow a wszelkich innych brak może im zastąpić, a bez niój, chociażby w inne opływali, życie ich byłoby jakb y zatrutóm .
A jednak św ięty Joachim i św ięta Anna, nie zaw ahali się a n i na chwilę w złożeniu P anu Bogu w ofierze tego swego naj większego, najprawdziwszego, niczóm innóm nie dającego się zastąpić szczęścia: nie zaw ahali się, że tak powiem, odstąpić je Bogu, od którego je mieli, a którem u poślubowali oddać dziecię, jakie się im narodzi, na wyłączną Jego służbę. Piszą wszakże pierwszych wieków historycy kościelni, że ich w tóm uprzedziła Sama przenajśw iętsza P anna J). Zaledw ie skończyła rok tr z e ci 2), dnia pewnego przystąpiw szy do ukochanych rodziców, pokornie przypom niała im ślub jak i jeszcze przed Jój przyjściem na św iat uczynili, i, prosiła, aby stosownie do takowego, dozwolili Jó j udać się do Św iątyni Jerozolim skiój, i tam zamieszkać w gronie młodych dziewic poświęconych wyłącznie na służbę Bożą. Były to jakby ówczesne zakonnice; w tóm jednak różniące się od zakonnic jak ie późniój powstały w chrześciaństwie, że zakonnice teraźniejsze czynią śluby dozgonnój czystości i bez- żeństwa; gdy tymczasem tam te zachowywały także najdosko nalszą czystość, lecz gdy do właściwego wieku dochodziły, związek m ałżeński zaw ierały. Z a czasów bowiem Starego Zakonu, z powodu, ja k to już nadmieniliśmy, że oczekiwano przyjścia Messyasza, dozgonnej czystości, dozgonnego bezżeństw a n ik t nie ślubował, gdyż każdy mógł, i poniekąd powinien był, pragnąć dostąpić tego, aby z jego pokolenia przyszedł na św iat
Lecz chociaż młode dziewice pomieszczone przy Św iątyni Jerozolim skiej, doszedłszy do la t dojrzałych, wstępowały w stan małżeński, pomimo tego, zanim to miało miejsce, wiodły życie t a kie mniśj więcej ja k dzisiejsze zakonnice. Żyły w ścisłśm odoso bnieniu, w części gmachu Św iątyni dla nich przeznaczonym. Tam pod przewodnictwem świątobliwych niew iast, oddawały się ró ż nym ćwiczeniom pobożnym, a w chwilach wolnych od tego, zajęte były pracą ręczną, przyrządzając bieliznę kościelną, różne ozdo by ołtarzy i szaty kapłańskie. G-dy zaś nadchodził czas, w k tó rym m iały' zawierać śluby m ałżeńskie, W ielki K apłan, pod k tó rego głównym nadzorem zostawały, zniósłszy się z rodzicami, wynajdował dla nich odpowiedniego małżonka, i z tym związek zaw ierały. J a k więc za czasów chrześcijańskich dusze powołane przez Boga do wyższśj pobożności, do wyższśj doskonałości, do wyłącznego poświęcenia się Bogu, wstępują do zakonu, ta k podówczas tego rodzaju wybrane dusze z pomiędzy młodziutkich panienek, wstępowały do grona dziewic przy św iątyni m ieszka jących. I do takich to oddać swoją córeczkę jedyną i najdroższą, św ięty Joachim i św ięta Anna zobowiązali się ślubem г), skoro im A nioł zwiastował, że srom ota niepłodności ciążąca na ich s ta dle małżeńskiem zdjętą zostanie, i że mieć będą potomstwo. I to właśnie im przypominając, bardzo jeszcze m łodziutka M arya, bo la t tylko trzy mająca, prosiła pokornie a usilnie, aby J ą przy Św iątyni umieścili.
Ju ż powiedzieliśmy, że rodzice przenajświętszej P an ny nie zaw ahali się ani na chwilę w zadośćuczynieniu J ś j żądaniu, a i w dopełnieniu przeto ślubu, którym się związali. A toli ile rozstanie się z ukochaną córką kosztować ich musiało, to serce każdych rodziców, a zwłaszcza każdśj m atki, łatw o zrozumiś. Przyw iązanie rodziców do dzieci i nawzajem dziecka do rodzi ców, tśm je s t silniejszśm, im poczciwszymi, zacniejszymi i cnotli wszymi są i rodzice i dzieci. Owóż, św ięty Joachim i święta A nna byli nietylko najświętszym i ze wszystkich ludzi podówczas żyjących na świecie, ale z powodu wysokiego swego przeznacze nia na rodziców M atki P ana Jezusa, po Niśj i po świętym J ó z e fie Piastunie Syna Bożego, byli duszami ta k hojnie łaskam i obda- rzonemi ja k żadne inne dusze, najśw iętsze nawet. Byli więc ro dzicami najdoskonalszymi jacy kiedy byli, a ztąd ja k najsilniśj dziecię swoje miłowali. Że zaś z drugiśj strony za dziecię mieli dziecię ze wszystkich dzieci ludzkich najdoskonalsze, najświętsze, najmilsze, najgodniejsze miłości, boć tak ą była m łodziutka ich córeczka przenajśw iętsza Panna, przeto ich przyw iązanie do
Niej było najsilniejszśm, najwyższśm przywiązaniem rodziców do dziecka, jak ie tylko było kiedy i jakie tylko wyobrazić sobie można. Nakoniec. z tychże samych powodów, że św ięty Joachim i św ięta A nna byli ta k doskonałymi rodzicami, a ich przenaj świętsza córeczka najgodniejszśm miłości rodzicielskiśj dziecię - ciem. więc i nawzajem J ś j synowskie przyw iązanie do nich, było najsilniejszśm tego rodzaju uczuciem, jak ie kiedy napełniało lub napełnić może serce najlepszego i najprzywiązańszego do ro d z i ców dziecka. I z takich to tedy uczuć, z takich wzajemnych przy- wiązań rodziców do dziecięcia i dziecięcia do rodziców, te trzy tak święte, owszem najśw iętsze jak ie kiedy były dusze, zrobiły Bogu ofiarę, gdy wszystko troje postanowili, aby m łodziutka M arya zam ieszkała przy Św iątyni, oddając się na wyłączną służ bę Panu.
A tym czasem jakże często się zdarza, że gdy jak ą w ybra ną duszę powołuje P an Bóg do wyłącznśj służby Swojśj — co po łasce powołania do w iary świętśj. je st największą, najpożądańszą łask ą — wtedy albo ona sama, dla przyw iązania jak ie ma do ro dziców lub krewnych, zagłusza w sobie głos powołującego ją na drogi wyższśj doskonałości Boga, albo rodzice, bez żadnych słusznych do tego powodów, a najczęściśj z pobudek próżności św iatow śj, staw iają dziecku swemu przeszkody w dopełnieniu tego, od czego dla wielu zbawienie zawisło. W prawdzie od czasu do czasu uczy P a n Bóg ludzi, jak niebezpiecznśm je s t nie iść w razach takich za głosem Jego, albo staw ić temu przeszkody. Zwykle bowiem te osoby, k tó re powołane do stanu duchownego lub zakonnego, przeniew ierzając się swemu powołaniu inny zawód obrały, gorzko tego żałują, i naw et doczesnemi uderzającemi n ie powodzeniami dotknięte bywają. A pomimo tego ileż to dusz chybia swego powołania, ulegając rozmaitym pokusom odwodzą cym od takowego, i ja k wielu naw et poczytujących się za praw o wiernych katolików , ośmiela się odwodzić od stanu wyłącznśj służby Bogu, dusze najniew ątpliw iśj niewymowną dobrocią Jego do tego przeznaczone i powołane. O! niechże święty Joachim i św ięta Anna, odbiśrając teraz w niebie wieczną nagrodę za ofiarę, ja k ą kiedyś z najdroższego dziecięcia swojego zrobili Bo gu, raczą rodzicom, którzy dostępują tego szczęścia, że k tó re z ich dzieci powołuje P an Bóg do wyłącznśj Sobie służby, w yje dnać łaskę chętnego zaofiarowania go temu Panu, którego woli ja k dzieci tak i rodzice pokornie uległymi być powinni. A p rzenaj świętsza Panna, k tó ra tak m łodziutka zaofiarowała się Bogu, i dla Niego w yrzekła się szczęścia przebywania z tak drogiemi rodzicami, jakiem i dla Niśj byli J ś j rodzice, niech w jak najwię- kszśj liczbie dusz wybranych raczy obudzać powołanie do stanu wyższśj doskonałości, do wyłącznego oddania się Bogu. Niech je opieką swoją wspierając, w takowym stanie i umieści i w nim
uświęca, na chwałę Swego Syna najdroższego, a pożytek Kościo ła całego, dziś bardziój niżeli kiedy, wielkiój liczby dusz umieją cych wypraszać u Boga zmiłowanie nad światem, potrzebującego.
Św ięty Joachim i św ięta Anna postanowiwszy rozstać się z najdroższą córeczką, aby według J ś j żądania i w skutek ślubu, ja k i uczynili, umieścić J ą w liczbie młodych dziewic poświęco nych Bogu przy Św iątyni, wybrali na to dzień największój u ro czystości, zwanój Encenia x). Izraelici obchodzili w niój doroczną pam iątkę poświęcenia O łtarza w Kościele Jerozolim skim , przy padającą według teraźniejszego kalendarza dwudziestego pierw szego Listopada. N a parę dni tedy przed tą uroczystością, k tó ra trw ała cały tydzień, rodzice M aryi wybrali się w drogę z N aza re tu do Jerozolim y. A że byli i znakomitego rodu, bardzo za możni, i w wielkióm u wszystkich poważaniu, skoro więc roze szła się wieść, że córeczkę swoją odprowadzają do Św iątyni, nie- tylko ich krewni, lecz i wielu mieszkańców N azaretu tow arzy szyło im w tój podróży 2). Zaś Izydor z Tesaloniki Biskup w iel kiój świątobliwości i wielkiój powagi historyk, pisze, że gdy już zbliżali się do Jerozolim y, znaczna liczba najznakomitszych oby w ateli tego m iasta, pobudzona szczególnśm natchnieniem Bo- skióm wyszła na ich spotkanie. Ale prócz tego, powiada św ięty G rzegorz Nikomedyjski, mnóstwo Aniołów towarzyszyło p rze najśw iętszój Dzieweczce idącój poświęcić się Bogu, a pomiędzy nimi ci właśnie, którzy przeznaczeni byli na Jój usługi, gdy z a mieszka w Św iątyni, i którym straż nad N ią głównie zwierzoną była. Może nie wszyscy, stanow iący orszak tój pobożnój piel grzymki, słyszeli ich śpiewy, lecz wnosić można, iż te Duchy nie bieskie rozwodziły wtedy nad idącą do Św iątyni Jerozolimskiój 'm alutką M aryą pienia swoje, pow tarzając te słowa Pieśni nad pieśniami: O! ja k pięknemi są stąpania Twoje... córo Książęca 3). A i Sam Stwórca najwyższy, powiada św ięty Alfons, z całym dworem niebieskim, dzień ten uroczyście obchodził, patrząc na Oblubienicę Swoją wiedzioną do Św iątyni, gdzie Mu zaofiarować się miała, i jakby zaręczyć, aż J ą Duch Św ięty p o ślu b i4). To też św ięty Ferm an P a try a rch a Jerozolim ski tak się do Niój z tego powodu pobożnie odzywa: „Idź przeto o! K rólow a nieba i ziemi, idź o! przyszła M atko Boga, idź wesoło do domu Pańskiego, by tam oczekiwać na przyjście Ducha Świętego, za którego spraw ą, w przeczystćm łonie Śwojóm poczniesz Syna Bożego11 5). ,
Skoro błogosławione to grono przybyło do progów Ś w iąty ni, prześliczna dziecina przystąpiła do rodziców, uklękła i
ucało-') Ś. Gregor. Nicom. D e Deigenitr. praesent. 2) Ś. Joan. Dam ase. D e praesent. В. V. M. 8) P ieśń 7. 1. 4) Nauka na św ięto Ofiarowania Matki Boski/ij. 5) Marial p. 4. Ser. 1.
wawszy ich ręce prosiła o błogosławieństwo x). O! z jakiómże serdecznóm a świętóm wzruszeniem, św ięty Joachim i św ięta A nna uściskawszy ze łzami najdroższą jedynaczkę, zadość uczy nili Jój pokornój prośbie, ponawiając z całego serca ofiarę, ja k ą z Niój uczynili Bogu. A Ona lubo tak jeszcze młodziutka, p ra wie cudowną siłą do tego obdarzona, wchodząc do Św iątyni, do którój prowadziło piętnaście wysokich schodów, Sama je, ja k b y słuszna osoba, z największą łatw ością przebyła 2), co o niemałe zdumienie przypraw iło obecnych, którzy na to rozstanie się przenajśw iętszego Dziecięcia z ukochanómi rodzicami, z wielkióm rozrzewnieniem i głębokióm uszanowaniem patrzali. Z a m alutką M aryą w stąpili do Św iątyni i rodzice, a na przyjęcie Jój wyszedł W ielki K apłan, którym był Zacharyasz, ich blizki krewny, ojciec świętego J a n a Chrzciciela, a małżonek świętój Elżbiety, T ow a rzyszyło mu i wielu innych kapłanów i sług O łtarza, a oraz licz ne grono dziewic już zamieszkałych przy Św iątyni, każda mając w ręku zapaloną świócę 3). Chociaż bowiem n ik t nie w iedział dokładnie kim jest i do jakiego szczytu godności, bo m acierzyń stw a Bożego, przeznaczoną je st przybywająca do nich D zie weczka, wszyscy jednak pobudzeni do tego szczególnóm natchnie niem Ducha Świętego, chwilę tę jak najuroczyśeiój uświęcić p ra gnęli, przeczuwając niejako, że coś nadzwyczajnęgo wtedy się odbywało.
Pisze J a n Dam asceński 4), że św ięta Anna przystąpiw szy do W ielkiego K apłana Zacharyasza, przedstaw iła mu młodziutką M aryę, i w te słowa do niego przemówiła: „Oto przychodzę do domu Pana mojego, aby składając Mu w ofierze jedynaczkę, oddać
śluby moje, które w yraziły wargi moje, i mówiły usta moje, w ucisku moim 5). I w tym celu zwołałam krewnych i zaprosiłam znajo
mych, mówiąc: W inszujcie mi wszyscy, gdyż oto w dniu dzisiej szym najszczęśliwszą jestem z matek, oddając córkę moją nie ja kiemu królowi św iata tego, gdyż żaden nie je s t tego godnym, lecz zaofiarowując J ą Bogu, Królow i niebieskiemu. Przyjm więc z rąk moich, Proroku Boży, tę córkę od Boga mi daną, jako różczkę świętą, k tó rą zasadzam w przybytku Pańskim, a w k tó rym niech przebywa, aż gdy Najwyższemu, k tóry J ą tu powołał, spodoba się dopełnić widoki jak ie ma nad N ią.“
Chociaż można przypuszczać, że Zacharyasz był już i w te dy obdarzony Duchem prorockim, którym natchniony późniój, przem aw iał przy narodzeniu syna swego świętego J a n a Chrzcicie la, niewiadomo jednak, czy miał sobie objawionóm, czóm będzie ta młoda dzieweczka, k tó rą wtedy do grona dziewic poświęco
*) Ś. A li. ut supra. 2) Ś. German jak wyżćj. 8) Tamże. *) Kazanie o ofia- jow nniu М. B. s) Psalm 65. 19.
nych na wyłączną służbę Bogu przyjmował. Lecz jako blizki krew ny J ś j rodziców, znał J ą już dobrze, i jak wszyscy k tórzy mieli szczęście widywać M aryą, gdy w domu przebywała, podzi wiał i uwielbiał w Niśj dary niebieskie, którem i zbogacona od kolśbki, jaśn iała ta nadziemska dziecina. Skoro więc umieścił J ą przy Św iątyni, zaraz co do Niśj uczynił wielkiśj wagi w yjątek. W szystkie te dziewice, ze swojemi ochmistrzyniami, zajmowały pokoiki znajdujące się z boku Św iątyni, i wchodziły do niśj ty l ko albo na wspólne różne nabożeństwa, albo gdy, oczyszczać lub przyozdabiać miały O łtarze i inne części tego Świętego przy bytku. W, nim zaś było miejsce zwane Sancta Sanctorum ‘), Świę
tość nad Swiętościami. w którśm niegdyś złożone były A rka przy
m ierza z M anną niebieską, na puszczy dla Izraelitów z nieba cu downie zesłaną i Różczka Aaronowa, wyobrażająca najw yższą władzę W ielkiego K apłana, z Tablicami dziesięciu przykazań Boskich, odebranemi przez M ojżesza od Boga na górze Sinai. Miejsce więc to, jako przechowujące niegdyś w sobie najśw iętsze pam iątki i najważniejsze jak b y Ееіікгѵіе Starego Zakonu, było w najszczególniejszśm poszanowaniu. Oddzielała go od reszty Św iątyni gruba zasłona, k tó ra to, gdy P an Jezu s skonał na krzy żu. rozpękła się cudownie od góry do dołu. Tam nikomu zgoła niewolno było wchodzić, prócz W ielkiego K apłana, i to raz na rok; a w tedy przybranym być musiał w najokazalsze szaty k a płańskie. Słowem, było to miejsce w tak iśj niejako czci zacho wane, jak u nas teraz w kościołach je s t tak zwane Tabernakulum, to jest, ta jakby szafa, w którśj na wielkim O łtarzu bywa prze chowywany przenajśw iętszy Sakram ent. Tylko, że u nas to miej sce nie je s t obszernśm, bo takiśm tylko, żeby w niśm umieścić można było puszkę z przenajświętszym Sakram entem ; a w Św ią tyni Jerozolim skiej,ta jśj część, o k tó rśj mówimy, to ta k zwane
Sancta Sanctorum, Św ięte nad Świętemi, było rozległości małego
pokoju.
Otóż, według mniemania niektórych dawnych pisarzy ko ścielnych 2), W ielki K apłan, a i nie bez wyraźnego natchnienia Boskiego, to miejsce tak święte, i do którego wszystkim bez wy jątk u i zawsze przystęp był wzbroniony, przeznaczył na m ieszka nie przenajśw iętszśj Pannie, a przynajmniśj dozwolił, aby w niśm kiedy się J ś j spodoba, i chociażby najdłużśj, przebyw ała. T ak zaś powszechną czcią była Ona od pierwszśj chwili Swego w ej ścia do grona dziewic poświęconych Bogu otoczoną, ta k wszyscy uznawali w N iśj coś wyjątkowego, chociaż dobrze sobie spraw y z powodów do tego zdać nie umieli, że tak uderzający w yjątek jaki
') Exod. 29. 37. *) Ś. German Bisk. Carogr. K artagen. Oj. Christofor. de Castro S. J.
spotykał przenajśw iętszą tę Dziew eczkę w umieszczeniu Jój w najświętszóm miejscu samój Św iątyni, nikogo nie dziwił; n ik t przeciw temu ani słowa zarzutu nie śmiał uczynić.
Ale jakże to J ą samą ucieszyć musiałol Do Jój duszy prze najświętszój jak żadne pokusy, ta k i podniety pychy, próżności, najmniejszego przystępu nie miały. N ie potrzebowała więc w al czyć z myślami jakowój zarozumiałości, na co każda inna osoba wystawioną by była, widząc się ta k zaszczytnie wyróżnioną o
innych. A tylko uszczęśliwioną była z tego, że w miejscu ta k świętóm, najswobodniój oddawać się będzie mogła bogomyślności. i jeszcze większój, aniżeli gdziekolwiek indziój, zażywać samo tności i ciszy.
O! jak ąż tedy wdzięcznością dla Boga, jakióm uczuciem mi łości ku Niemu, rozgorzóć musiało serce M aryi, gdy ujrzała się w tóm miejscu. Z duszami powołanómi do wyłącznego poświęce nia się Bogu, gdy one dostępują celu swoich najżywszych a św ię tych pragnień usunięcia się od św iata i zamieszkania w domu Bożym, w domu modlitwy i pokuty, dzieje się coś podobnego ja k z roślinami, k tó re z nieodpowiedniego dla nich gruntu na w łaści wy przesadzone, w tedy dopiero bujnie się krzew ią i najpiękniój rozkw itają. Dusze wybrańsze, które św iat niegodnym je s t posia dać, gdy się od niego uchylają i we właściwy ich powołaniu z a wód wstępują, wtedy dopiero jakby ptak, którem u skrzydła roz wiązano, swobodnie unoszą się w górę, z niebieskim Oblubieńcem swoim coraz ściślój się łączą, i w cnotach wszelkich uderzające go wzrostu nabierają.
W praw dzie przenajśw iętsza Panna stanow iła i pod tym względem w yjątek: dusza tój nadziemskiój Dzieweczki, gdy Ona i w domu rodziców przebywała, gdy niejako żyła wśród św iata, cała zatopiona była w Bogu, i nic J ą od eiągłój a najwyższój bogomyślności odrywać nie mogło. A toli wnosić można, że gdy u jrzała nietylko w gronie dziewic wyłącznie poświęconych Bogu, lecz i w tój części, w tóm miejscu Św iątyni, któ re było podów czas miejscem najświętszóm na ziemi całój, doznać musiała tego uczucia, jakiego doznaje każdy, gdy się pod wszelkim względem w najwłaściwszóm dla niego miejscu znajduje. Owóż to miejsce bezw ątpienia było dla Niój najodpowiedniejszóm, należało się Jój niejako z wszelkiego praw a. B yła Ona najśw iętszą z istot, jak ie kiedy z rą k Stwórcy wyszły, więc przebyw ając na ziemi, gdzież przebywać powinna była, gdzie przemieszkiwać, jeśli nie w miejscu, któ re podówczas na całój ziemi było najświętszóm.
Skoro do niego weszła, upadła na kolana, ucałowała ziemię na znak pokornego uniżenia przed m ajestatem Boga, którego był to główny przybytek, i w tedy to, zdaje się, zaofiarowując Mu
Swoje dziewictwo, uczyniła ślub czystości l). W ykonała zaś t a kowy jedynie z tych pobudek i w tyra celu, w jak i po Niój tyle innych dusz wybranych poślubia czystość Bogu. W ykonała go z intencyą poświęcenia Bogu nietylko duszy, lecz i ciała Swo jego. Były to więc już w tedy jak b y zaręczyny z J ś j niebieskim
Oblubieńcem Bogiem Duchem Świętym, za spraw ą którego m iała późniśj stać się M atką Syna Bożego. B ył to niejako początek Tajem nicy W cielenia, gdyż było to przygotow anie J ś j przeczy stego łona, do godnego przyjęcia Słowa przedwiecznego, gdy na to czas przyjdzie.
To też w owśj chwili, gdy m łodziutka M arya ten ślub Swój czyniła, rozradow ało się całe niebo, albowiem Bóg najwyższy, którego miłość nieograniczona pragnęła coprędzśj wykupić ród ludzki z niewoli szatana, w którśj ta k długo jęczał, widział, że już zbliżała się ta chwila, i że do ziszczenia się największego mi łosierdzia J e g o nad światem, godnie i właściwie usposabiała się ta, k tó rą za główne do tego narzędzie miał użyć. M arya ślubu jąc, że męża ziemskiego, z którym cieszyłaby się potomstwem, mieć nie będzie, mimo wiedzy, odpowiedziała widokom względem Niśj Boga Ojca. który postanow ił Syna Swojego jednorodzonego
i J ś j oddać za Syna.
„Zaofiarowała się tedy Bogu na zawsze, powiada święty Alfons !), gdyż miała intencyą pozostać przez całe życie przy Św iątyni, gdyby tak ą była wola Boża, i już nigdy nie rozstaw ać się z samotnością jak ą tam znalazła.11 Z całśj duszy, z całego