• Nie Znaleziono Wyników

Powrót przenajświętszój Rodziny do Nazaretu

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 165-174)

Tymczasem i Pan Jezus podrastał, i już dopomagał w pra­ cy świętemu Józefowi, o ile wiek Jego dziecinny na to pozwa­ lał. Już bowiem od tój pory chciał jak wszelkich cnót n aj­ wyższy wzór na Sobie przedstawiać, tak i cnoty pracowitości, od którój nikt, w jakimkolwiek znajduje się stanie i wieku, nie powinien się uwalniać. Aż nareszcie nadeszła chwila, w k tó ­ rej Ojciec przedwieczny miał już według tego jak w Piśmie świętóm powiedziano: z Egiptu wezwałem Syna Mego 3), kazać przenajświętszej rodzinie wracać do ojczyzny.

K iedy M arya i Jó zef z rozkazu Boskiego uchodzili z N a ­ zaretu, a przeszedłszy granicę ziemi Ż ydow 3kiój stanęli na

Egipskiój, barbarzyński wyrok H eroda wykonanym został w ca­ łej ścisłości. W ielka liczba N iew iniątek, wymordowanych za Jezusa, poszła na św iat tam ten oczekiwać Jego W niebostąpie- nia, aby z Nim razem wejść do chwały wiekuistój. Tyran zaś, k tóry się ta k niesłychanej dopuścił zbrodni, pewny że przez nią pozbył się nowonarodzonego Mesyasza, którego obawiał się żeby go nie pozbawił tronu, niedługo na nim zasiadał. Od tój zaraz chwili zapadł w chorobę, albo raczśj w mnóstwo najbo­ leśniejszych chorób, w skutek których, gdy za życia jeszcze zgniło na nim ciało i robactwem stoczone zostało, um arł w pie ■ kielnych mękach, już tu na ziemi ich doznając *). Gdy więc ten potwór zszedł z tego św iata, mógł już Pan Jezus bezpie­ cznie wracać do ziemi ojczystój.

W szakże, M arya i Józef, w cichóm Swojóm ustroniu nie mając żadnych ze światem stosunków, prócz koniecznych z po­ wodu zarabiania na życie, nie wiedzieli czy w krainie Izrael- skiśj H erod przestał panować, a więc czy już wracać mogą. A zresztą chociażby i wieść o tóm ich doszła, nie wracaliby do ojczyzny, gdyż dobrze pamiętali, że Anioł nakazujący świę- temu Józefowi uchodzenie z Jezusem i Maryą do E giptu, k a ­ zał mu oraz pozostawać tam, aż powtórnie objawiwszy się n a ­ każe wracać. W tedy bowiem wyraźnie powiedział mu: Pozo­

stań tam, aż ci powiem 2), żebyś w racał.

I nastąpiło to w swoim czasie. W siódmym roku pobytu przenajświętszój Rodziny na wygnaniu, przy końcu wiosny, pe­ wnego wieczoru, Pan Jezus, już wtedy spory chłopaczek, sie­ dział pomiędzy M aryą i Józefem przy skromnój wieczerzy, którą po dziennój pracy posilali się, ciesząc się widokiem i r o ­ zmową Bożój Dzieciny. N a stole leżało Pismo święte, z k tó ­ rego przed rozejściem się na spoczynek, zwykle kilka rozdzia­ łów czytali, a czego dopełniała po kolei każda z tych przenaj­ świętszych osób. Tego wieczoru czytał Pan Jezus, a M atka Boża i święty Jó zef słuchali z największóm uszanowaniem słów Boga Ducha Świętego, z ust Samego Syna Bożego wychodzą­ cych. Czytanie przypadło tą razą z ksiąg Proroka Ozeasza; a gdy z nich odczytał P an Jezus te słowa: Jako zaranie przeminę­

ło, przeminął król Izraelski, móivi Pan: i z Egiptu wezwałem Syna Mego 3), M arya spojrzała tkliw ie na tegoż i J ś j Syna, a potóm

podniósłszy oczy do nieba, zaczęła w duchu gorąco modlić się, prosząc O jca przedwiecznego, aby, jeśli to zgadza się z wolą J e ­ go, położył już koniec Ich wygnaniu i pozwolił wrócić do Ziemi świętój. Tymczasem Pan Jezus czytając dalej przyszedł do tych

Ś. Euzeb., S. Chryzostom, Nicefor, Józef histor. Żydów. 2; Mat. 2. 13. 3) Oziasz 11. 1.

słów: I ulecę jalco ptak z Egiptu, a jako gołębica z ziemi Assyryj-

skiej: i posadzę Ich w domu Ich, mówi Pan Ł); poczśm zamknął

księgę i udano się na spoczynek.

Pan Jezus we wszystkiśm objawiając własności wieku, w ja ­ kim się znajdował, okazując się w niemowlęctwie dziścięciem jak każde inne dziścię, kiedy i podrósł na siedmioletniego chłopczy­ ka, takim był co do zewnętrznego zachowania się, jak każdy in­ ny tego wieku chłopczyk. Skoro więc z M atką przenajśw iętszą udał się do izdebki przez nich zajtnowanśj, odprawiwszy wie­ czorną modlitwę, ułożył się do spoczynku i zaraz usnął. Marya zaś czuwała, i znowu tą razą dłużśj jeszcze ja k zwykle. Słowa Pisma Bożego, którego słuchała przy wieczerzy, jakby utkwiły J ś j w sercu. Zdało się J ś j, że już czas po temu, aby prosiła Bo­ ga o możność zaprowadzenia do ojczyzny, do ziemi łzraelskiśj, najdroższego Syna, dla uratow ania którego od grożącśj Mu śm ier­ ci, musiała przez czas tak długi chować daleko, w obcśj i pogań- skiój krainie. Wylewając tedy prośbę Swoją przed oblicznością Boga 2), błagała Go i błagała, by już dłużśj nie przewlekał Ich

wygnania^ a dozwolił wracać do swoich.

Owóż, każdą prośbę M atki przenajśw iętszśj Bóg najwyż­ szy zawsze wysłuchiwać raczy, a że do tego, by błogosławiona Rodzina mogła wracać do Ziemi sw iętśj, trzeba było, jak to za­ powiedział Anioł świętemu Józefowi, kiedy mu nakazyw ał ucie­ czkę do E giptu,—aby tenże Anioł podobnież polecił mu, by w ra­ cał, więc tśjże nocy zaraz, gdy M arya modliła się o to, posłał P an Bóg do świętego Józefa A rchanioła G abryela z takowym właśnie rozkazem.

A gdy Herod umarł, mówi Ew angelia św ięta, oto A nioł p ań­ ski ukazał się we śnie Józefowi w Egipcie, mówiąc: Wstań, a weź- m ij Dziecię i Matkę Jego, a id ź do ziew i Izraelskiej; albowiem po­ marli, którzy duszę Dziecięcia szukali 3), chcąc Je zgładzić. Zaraz

tedy z ran a święty Jó zef zawiadomił o tśm przenajśw iętszą P a n ­ nę, k tó ra uklękłszy, naprzód podziękowała Bogu, że raczył tak wszystkiśm pokierować, żeby już mogli wracać do kochanśj oj­ czyzny, i odmówiwszy Psalm: Weseliłem się z tego co mi powie­

dziano: pójdziemy do domu Pańskiego 4). niezwłocznie w ybrała

się w drogę.

Ponieważ w ostatnich latach pobytu w Egipcie, świętemu Józefowi niebrakowało już zamówień na różne wyroby ciesiel­ skie, i takowe musiał często dostawiać i do miejsc odleglejszych nieco od wioski, w którśj mieszkali,— więc od niejakiego czasu trzym ał w stajence osiołka, na którym sprzęty przez siebie

wy-rabiane rozwoził. Ten osiołek tedy bardzo się przydał, gdy się w drogę w ybierała przenajśw iętsza Rodzina. Mógł bowiem na nim podróżować i Pan Jezus już la t siedm mający, albo M atka przenajświętsza, gdyby czuła się strudzoną, alboli tśż św ięty J ó ­ zef wiekiem najstarszy, jeśliby tśj ulgi w ciągu drogi potrzebo­ wał. Przytóm , na osiołka można było naładować i trochę zapa­ sów żywności, potrzebnych w podróży, którą odbywać przycho­ dziło po obszernych a bezludnych okolicach. W łożywszy więc na niego siodło, święty Jó zef objuczył go i pakunkiem niew iel­ kim. Poczśm przenajśw iętsza Rodzina pomodliwszy się wspól­ nie i poprosiwszy Ojca przedwiecznego o błogosławieństwo, pu­ ściła się w drogę.

Była ona z wielu m iar mniśj uciążliwą dla M atki przenaj- świętszśj, aniżeli ta, któ rą odbyła uchodząc do Egiptu. Działo się to bowiem na początku lata, k tó re w owych krajach odzna­ cza się sta łą pogodą; nieść na ręku ukochanego Synaczka ja k niegdyś już nie potrzebowała, bo albo Sam zdążał za N ią powoli, albo siedział na osiołku. Przytóm błogosławieni podróżni nie mieli potrzeby ukrywać Swojśj wędrówki przed ludźmi, ja k to musieli czynić, gdy uchodzili z N azaretu, i dlatego mogli zacho­ dzić na nocleg i wypoczyuki dzienne do gospód lub mieszkań na drodze napotykanych, czego także udając się do E giptu przez ostrożność konieczną unikali starannie. Z resztą, w owych cza­ sach, to je st kiedy uchodzili z Palestyny, przenajśw iętsza Panna zostawała pod wpływem bardzo dręczących J ą niepokojów o Dziścię, z którśm szła na wygnanie, aby J e zachować od śm ier­ ci, równie ja k i smutnych myśli przygniatających serce każdego wygnańca. Teraz, na tę chwilę przynajmniśj, najdroższemu J ś j Synowi nic nie groziło, i zdążała z Nim do ojczyzny z tą uciechą, jakiśj doznaje każdy z wygnania do rodzinnego kraju w ra­

cający.

Po kilku dniach drogi dostała się przenajświętsza Rodzina do G alilei przez miasto Gazę, to jest tąż drogą, którą przed sie­ dmiu laty uchodzili z ojczyzny. N astępnie też przybyli i do H e ­ bron, lecz już tam M arya nie zastała ani Swśj krewnej świętśj Elżbiety, ani świętego Zacharyasza, ani świętego Ja n a Chrzci­ ciela. Zacharyasz z rozkazu H eroda został zamordowany; m ał­ żonka jego umarła, a synek, którego m atka schroniła na puszczy w czasie rzezi Niewiniątek, ciągle na niśj przebywał *). Lecz przenajświętsza Rodzina zastała tam kilku innych krewnych, i po naradzie z nimi postanowiono, aby zamieszkała Jerozolimę. Z da­ ło się bowiem i świętemu Józefowi i innym poważnym mężom je ­

go rodu, którzy przypuszczeni byli do tajemnicy W cielenia, a więc wiedzieli — iż Pan Jezus jest Mesyaszem, że ze wszech m iar wypadało, aby zamieszkał w stolicy Państw a Izraelskiego, i w zrastał obok głównśj Św iątyni J).

Lecz gdy zgromadzeni na naradę rozeszli się, przenajśw ięt­ sza Panna poprosiła świętego Józefa, żeby co do miejsca stałego Ich pobytu, nic jeszcze zaraz nie stanowił ostatecznie. Z wielu bowiem powodów życzyła Sobie, żeby mogli wrócić do N azaretu. Było to miejsce J ś j rodzinne; tam dostąpiła najwyższego szczę­ ścia stając się M atką Zbawiciela, tam z Nim pierwsze chwile J e ­ go dzieciństwa spędziła, tam jako w małśj mieścinie, nieludnśj, nieuczęszczanśj przez żadnego rodzaju podróżnych, największśj zażywać mogła ciszy. W szystko więc to dla Niśj czyniło pobyt w tśm miejscu najpożądańszym. A przytśm i inna jeszcze oko­ liczność przyczyniała się do tego. Miasteczko to jakkolwiek w ślicznśm było położeniu, a mieszkańcy jego zgoła niczśm do t e ­ go nie dawali powodu, było w pogardzie u Żydów 2). Niezrówna­ na więc pokora przenajświętszśj Panny spraw iała, że Ona i z te ­ go powodu pragnęła tam mieszkać. W reszcie, obeznana ja k naj- bieglśj z Pismem Bożśm, zauważyła w niśm wiele ustępów, k tó ­ re zapowiadały, że Zbawiciel uważanym będzie jakby z tego m ia­ sta pochodzącym, więc że potrzeba, aby się wypełniło, co przepo­

wiedziane jest przez Proroka: I ż Nazarejczykiem będzie nazwany 3).

Św ięty Józef jak we wszystkiem tak i w tśm najchętniśj spełnił życzenie przenajświętszśj Panny, i gdy niedługo bawiąc w H ebronie puścili się w dalszą drogę, nie wiedział jeszcze, gdzie obierze stałe mieszkanie, tylko prosił pokornie Boga, aby go co do tego oświecić raczył. A gdy i Przenajświętsza Panna ze swśj strony toż samo uczyniła, niezwłocznie wszelkiśj wątpliwości się pozbyli.

Po śmierci Heroda, który nakazał był rzeź Niew iniątek, cesarz Rzymski August, pod którego panowaniem była wtedy ca­ ła ziemia żydowska, podzielił ją na cztery wielkorządztwa.

W Judei, gdzie była Jerozolima, rządził Archelaus, nieodrodny syn Ijęro d a, tyran okrutny, a który niepewny będąc, czy rzeź Młodzianków przez ojca jego nakazana dosięgła Mesyasza, kazał mieć czujne oko, ażali się On nie pojawi. Galileą zaś, do któi śj należało miasteczko N azaret, zarządzał A ntipa, wprawdzie brat jego rodzony, ale żadną zawziętością na Żydów nieodznaczający się, i wcale niekłopoczący się przyjściem Zbawiciela na świat, chociaż już o tśm pogłoski obiegały. W iedział bowiem, że m iał się On narodzić w Betleemie, które blizko Jerozolimy będąc, nie

do jego zarządu, lecz do wielkorządztwa jego b rata A rchelaja na­ leżało. Usłyszawszy tedy święty Józef, że Archelaus królował, to jest piastow ał urząd wielkorządcy w Żydowskiej ziemi, w. miej­

sce Heroda ojca swego, bał się tam iść; a że przytóm dowiedział się,

że i ten ty ran czyhał na osobę Zbawiciela, więc postanowił już stanowczo do Jerozolimy się nie udawać. Aż nakoniec, gdy po paru dniach podróży, wypadało już postanowić stanowczo, gdzie się ma udać przenajśw iętsza Rodzina, Pan Bóg wysłał i tą razą Anioła do świętego Józefa z poleceniem, aby poszedł w strony

Galilejskie. T ak więc uczynił, i przyszedłszy, zamieszkał w mie­ ście, które zowią Nazaret

Spełniły się więc tym sposobem życzenia przenajświętszej Panny, i po siedmioletniem wygnaniu, ujrzała się nakoniec w Swojój cichój, ustronnój, małój, nędznej w oczach ludzkich mie­ ścinie, lecz oto znowu bogatszej od św iata całego pobytem w niój Syna Bożego, zaludnionój niewidzialnym dworem Królowój Aniel- skiój, złożonym z mnóstw'a Aniołów na Jój usługach będących, i drugim jeszcze liczniejszym Duchów niebieskich, bezustanną cześć Bogu Wcielonemu oddających.

Komu zdarzyło się, po długiej nieobecności wracać do ro­ dzinnego zakątka, zwłaszcza kiedy w nim spędziwszy swobodnie młode lata, gdzieindziej przyszło mu przebywać różne przykre koleje, — ten przyzna, że wejście w progi ojczyste, nadzwyczaj miłóm i dziwnie rzewnóm przejmuje uczuciem. Je d n a tylko rzecz mogłaby w takich razach zatruwać pociechę doznaną, a tą jest, gdyby przy wspomnieniach swojój młodości, napotykał kto i p a­ mięć jakich czynów nagannych, wspomnienie grzechów, którem i się obrażało Boga najlepszego, a w które niestety, jakże często młode lata szczególnie obfitują, bo za nie to i jeden z Psalmów każe się nam kruszyć, mówiąc: Orzechów młodości mojej racz nie

pamiętać 2) Panie! Ten więc tylko po pewnym czasie pobytu za

strzechą rodzinną, mógłby w chwili powrotu do miejsc gdzie mło­ dość swoją swobodnie spędził, doznać niczóm nie przjrćmionój, a niewinnej i naturalnój uciechy, komuby szczęśliwym tkiem sumienie nic ważnego z owych czasów nie wyrzucało; a ki nic zgoła pod tym względem nie m iał do obżałowania, dozm. V ta k o - wój w całój jój pełni. I takiój właśnie doznała przenajśw iętsza Panna, wstępując w progi ubogiego domku Swego w Nazarecie. W spomnienia, jak ie się Jój wtedy nastręczały, były tak niew in­ ne, ta k czyste, tak święte, ja k całe Jój życie, a więc i Jej młode la ta na tem miejscu spędzone. Owszem, widok tych miejsc oży­ wił w Niój pamięć najwznioślejszych, najświętszych,

najcudo-wniejszych tajemnic, k tóre na N iśj, i w Niśj i przez N ią spełniła najwyższa moe Boska i najw iększa Jego miłość ku ludziom. Tu na rękach Aniołów przyszła Ona na świat; tu w dzieciństwie pa­ trz a ła na błogie pożycie rodziców, dwojga najśw iętszych ludzi, jacy kiedy byli na ziemi; ztąd wyszła poświęcając się na wyłącz­ ną służbę Bogu w Św iątyni; tu wróciła ztam tąd z przeczystym małżonkiem, po Niśj nąjdoskonalszśj J a k a wyszła z rąk Boskich duszy; tu wreszcie za spraw ą Ducha Świętego stała się M atką Boga wcielonego, Zbawiciela św iata, i tu Go przez pierwszy rok Jego dzieciństwa pielęgnowała. W praw dzie, przerażona wieścią 0 niebezpieczeństwie, ja k ie najdroższśj dziecinie J ś j groziło^ ztąd Jezu sa u piersi jeszcze będącego musiała nagle a skrycie unosić w dalekie strony; lecz oto tera z z Nimże, już przecudnśm siedmioletniśm pacholęciem do tychże miejsc wraca, a wszystko według woli Bożśj, najwyraźniej kilkakrotnie przez A nioła obja- wionśj. J a k więc na wygnaniu będąc w Egipcie, z najdosko- nalszśm poddaniem się tśjże woli Boga, nieraz odmawiała ze łzami cichśj tęsknoty ów Psalm, o którym już wspominaliśmy:

Nad rzekami Babilońskiej... ziemi siedzieliśmy i płakali J), ta k te ­

raz wszedłszy do Swojśj dawnśj ubogiśj izdebki, z sercem prze- pełnionśm wdzięcznością względem Boga, dziękowała jV1u tym znowu Psalmem, który się zaczyna od słów: Wyznawajcie Pana,

bo dobry: bo na wieki miłosierdzie Jego 2).

Niedługo jednak zajmowała przenajśw iętsza Rodzina do- mek, w którym dotąd przebywała, i w którym odbyła się tajem ­ nica W cielenia. Zachodziła potrzeba nieco obszerniejszego mie­ szkania, aby i Pan Jezus mógł mieć osobną izdebkę. Przeniosła się więc M atka Boża do innego domku, gdzie również ubogie, tylko nieco obszerniejsze zajęła mieszkanie 3). D otąd tśż w N a ­ zarecie pokazują oba te domy, jako uświęcone przybytkiem Bo­ żśj rodziny: jeden, w którym nastąpiło Zw iastow anie, drugi, w którym chował się Zbawiciel po powrocie z E giptu, i gdzie z Nim i świętym Józefem mieszkała przenajśw iętsza Panna już stale, aż do roku trzydziestego wieku P an a Jezusa, kiedy rozpo­ czął ży-tfot apostolski.

Źfotóż przenajśw iętsza Panna znowu wiedzie w cichym 1 nieznanym dla św iata kąciku, ten Swój żywot jakby niebieski, który wśród wielkiego spokoju i najpożądańszśj dla dusz w ybra­ nych ciszy, przeciągnął się przez la t dwadzieścia trzy blizko. A toli ani z ksiąg świętych, ani z opartych na poważniejszych pi­ sarzach podań, prócz jednego szczegółu, o którym niżśj mówić będziemy, nie mamy żadnych innych tyczących się tego, chociaż

’) Psalm 136. i. =) P salm 117. 1. s) Becla. De locis sanetis, e. 16.

z tak znacznego czasu życia M atki Boga naszego. Znać zakry- tem to zostało przed ludźmi, bo łatw iśj wyobrazić sobie, ja k wy­ razić i opisać, jakiśm tam wtedy było Jój życie. Chociaż n ap ra­ wdę, czyż zdolnym kto być może nawet samą wyobraźnią przed­ staw ić sobie i pojąć świętość, niebieskość, owszem, bo można tu użyć tego wyrażenia, boskość życia Maryi w N azarecie, przy wzrastającym pod Jój okiem Panu Jezusie, obok świętego Jó z e ­ fa, tego jakby nad Anioły wyniesionego człowieka, bo przezna­ czonego na zastępowanie na ziemi ojca jednorodzonemu Synowi Boga, Bogu wcielonemu!

Działo się tam wtedy coś takiego, co jeszcze nigdy ta bie­ dna ziemia nie widziała, co już nigdy pod słońcem się nie ujrzy. M atka, a z m atek najtroskliwsza, najprzywiązańsza, najdosko­ nalsza, wychowywała tam Syna, a z synów ludzkich najgodniej­ szego miłości, o którym Ojciec przedwieczny powiedział: Ten

jest Syn Mój umiłowany nad wszystko, com stw orzył i stworzyć

mogę, w którym upodobałem Sobie l) ja k w Sobie Samym, gdyż równym Muie je s t On Bogiem! A gdy ta k godnym miłości Boga Ojca przedwiecznego był Syn M aryi, jakże Go więc i Ona, bo przecież Matka, miłować musiała! Nawzajem zaś z synów ludz­ kich był On Synem nąjprzywiązańszym, najpełniejszym uległo­ ści i miłości Synowskiśj. bo Sam, jako Bóg, nakazał najwyższą miłość i cześć rodzicom. T aka to więc Matka, takiego Syna, tam w Swoim ubogim domku w N azarecie wychowywała! A że po sprawach Ducha Świętego, działającego na dusze ludzkie, nie masz na ziemi nic ważniejszego, wznioślejszego, godniejszego poszanowania, owszem nic świętszego, nad wychowywanie pod- rastającego dziścięcia przez matkę, a z uczuć ludzkich nie masz uczucia czystszego, tkliwszego, godziwszego, nad miłość macie­ rzyńską i przywiązanie synowskie, — tedy bez w ątpienia, lata spędzone przez przenajśw iętszą Pannę w Nazarecie na wycho­ wywaniu Swego Boskiego Syna, były szeregiem szczegółów,

lubo zakrytych przed nami, lecz jakże wzniosłych, ja k tkliwych, jak świętych, jak bogatych dla Niój w zasługi, jak miłych i dro­

gich w oczach Boga Ojca i nieba całego. ^

I to ta k co do stosunków M aryi z Jezusem, jako m atki z sy­ nem, a takiśj M atki i takiego Syna, który tam pod J śj okiem

w zrastał. Lecz prócz tego w pożyciu przenajświętszśj Panny w N azarecie przez tak długie la ta z Panem Jezusem, trzeba nie tracić z uwagi i J ś j z Nim stosunku, jako stosunku duszy z Bo­ giem, J ś j wtedy ciągłego obcowania z Bogiem wcielonym, J ś j

w patryw ania się w Niego, a ztąd Jój ciągłśj Kontemplacji, a ta k ­ że Jój bezustannego wysłuchiwania każdego słowa wychodzące­ go z ust Tego, który był Słowem Boga wcielonóm. Je śli każde słowo Jezusa, późniśj gdy rozpoczął Swój żywot apostolski, s ta ­ wało się zadatkiem największych łask dla duszy każdego ze słu­ chających Go, owszem, każde słowo Jego już samo w sobie było łaską niewymowną, — o! jakież nieprzebrane zdroje łask spłynąć musiały na, już i przed tóm pełną łaski, duszę Maryi, przez te lat dwadzieścia kilka codziennie, co chwila napawającój się Boskie- mi słowy Syna najdroższego.

Obowiązek nasz czczenia rodziców, wypływa głównie z t e ­ go, że im winniśmy życie. Lecz miłość i wdzięczność, jakiem i

przejęci powinniśmy być dla nich, należy się im najbardziój za trudy około naszego wychowania poniesione. Z tąd to rzadko się zdarza, aby dziecko, które m atka nie sama wychowuje, miało do niśj to przywiązanie, jak ie mieć powinno, a które w takim razie o tyle się uszczupla, o ile rozdziela pomiędzy tę, któ rśj życie winniśmy, a tę osobę, któ ra nas wychowała. I nawzajem, im dłu- żśj pod własnóm okiem, własnym trudem, pieczą i troskliw ością otacza m atka dziścię, tśm silniśj w niśm rozbudzić się i ustalić musi do niśj przywiązanie, tśm większą czuje się ono przejęte dla matki miłością i wdzięcznością. Gdy tedy przenajśw iętsza P an n a Sama wychowywała Swego Boskiego Syna, i do trzydzie­

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 165-174)