Dziewice umieszczone przy Św iątyni, ja k to już nadm ieni liśmy, wiodły rodzaj życia podobny do sposobu życia późniśj po w stałych w Kościele Zakonnic. Ze światem więc żadnych nie m iały stosunków, prócz z rodzicami i najbliższymi krewnymi. Lecz przenajśw iętsza Panna i tój, acz niewinnśj pociechy, nad zwyczaj rzadko sobie pozwalała. Zdaje się jednak, że od czasu do czasu widywała się z rodzicami, a to w domu świętśj Elżbiety, małżonki W ielkiego Kapłana Zacharyasza, a J ś j blizkiśj kre- wnśj. Piszą *) bowiem, że do niśj niekiedy przychodziła. A jakże w ielką musiało być to dla świętego Joachim a i św iętśj Anny uciechą, widziść się z ukochaną córeczką i podziwiać i uczcić w Niśj coraz wyższe dary niebieskie, coraz wyższą świętość. J a k ż e to zbawienne, ja k pożyteczne, ja k pełne namaszczenia sło w a słyszść wtedy musieli od tego najdroższego swego dziecka, k tó re Bogu ta k chętnie zaofiarowali. Przenajśw iętsza Panna o niczśm innem rozmawiać z niemi nie mogła i nie umiała, jak tylko o Bogu, o Jego nieprzebranśj dobroci, o Jego ku nam mi łości i o naszym obowiązku miłowania Go z całśj duszy i z całe go serca. A jeśli zdarza się zwykle, że na rodziców wiele m
ają-cych sobie do wyrzucenia pod względem wiary i obowiązków r e ligijnych, zbawienniśj ja k cokolwiek innego, wpływa przykład którego z ich dzieci wyższśj a gruntownśj pobożności oddanego, jakichże to dopiero korzyści dla duszy dostępować musieli tacy, już i bez tego święci, ja k Joachim i Anna, rozmawiając z tak ą córką, z takiśm dzieckiem swojśm ja k była Marya! K ażda z N ią rozmowa, każde do Niśj zbliżenie, było zadatkiem najobfitszych łask Boskich dla każdego, bo każdemu um iała ta przenajśw ię tsza Dziewica powiedzieć coś, co dla dobra jego duszy było naj- potrzebniejszśm . A jakżeż tśm bardziśj tych dobrodziejstw ucze stnikam i musieli być Je j rodzice, którzy od chwili kiedy poświę cając J ą Bogu na wyłączną służbę, w yrzekli się szczęścia posia dania J ś j ciągle przy sobie. Bóg dobry, aby im to wynagrodzić, spraw iał, że za każdśm ich widzeniem się z córką, dlatego że rzadko kiedy tśj pociechy dostępowali, tśm obfitsze odnosili po żytki i tśm św iętszśj doznawali radości. Możemy przypuszczać, że nieraz w te lub podobne słowa przem aw iała do nich p rzenaj św iętsza Panna: „Rodzice najmilsi, cieszcie się, żeście ślubem obowiązali się niegdyś zaofiarować Bogu dziecko wasze na wy łączną służbę, i żeście ślub ten dopełniając, umieścili Mnie przy Św iątyni. Bóg dobry sowicie nagrodzi wam ofiarę jakąście Mu zrobili, a przez którą, wiedzcie o tśm na waszą tśm większą po ciechę, M nieście w najwyższym stopniu uszczęśliwili. O! jakbym pragnęła, żebyście wiedzieli jak tu szczęśliwą jestem ; ja k Bóg dobrym i nieprzebranym w hojności Swojśj okazuje się dla dzie cka waszego. Jeśli, ja k nie wątpię, pragniecie Mojego praw dzi wego szczęścia, tedy mogę was upewnić, żem go najzupełniśj do stąpiła. A niech was to nie dziwi, żem szczęśliwa, chociaż nie przebywam z wami w domu, ja k to dawniśj bywało, kiedym się cieszyła waszemi pieszczotami i opieką. Sercem ja zawsze obok was jestem , i modlę się za was jakby bezustannie. Ale, że ja k i sami to wiecie. P an Bóg chciał miść Mnie w tśm miejscu, prze to, gdy się w niśm widzę, jestem najszczęśliwszą, bo wiem, że ja k J a tak i wy. najdrożsi moi rodzice, przedewszystkiśm p ra gniemy, aby się spełniła w nas i przez nas przenajśw iętsza wola Boża.“ I to mówiąc pokornie całow ała ich ręce i z przymileniem tuliła się do ich piersi. A oni na to: „Najmilsze dziecie, mówili do Niśj z rozrzewnieniem przyciskając J ą do serca, ta k je s t w istocie jak powiadasz: i my pragniemy przedewszystkiśm speł niać wolę najwyższego i najlepszego P a n a naszego. A że obok tego co do Ciebie Samśj, szło nam jedynie o Twoje wieczne i do czesne szczęście, więc gdy widzimy, że jednego dostąpiłaś już n a ziemi, a drugie czeka Cię w niebie, tedy i my najzupełniśj szczę śliwi jesteśm y. Dziękujemy Ci, że się za nas modlisz, i skutku też Twoich modlitw ciągle doznajemy. Bóg najwyższy hojnie nam błogosławi we wszystkiśm, i co najpożądańszśm dla nas, du
sze nasze błogim pokojem i świętśm weselem napełnia. Lecz pa m iętaj dziecię najdroższe, żeśmy już oboje bardzo w latach posu
nięci. W yprośże nam u Pana, któremuśmy Cię zaofiarowali,
śmierć szczęśliwą, abyśmy się dostali na łono Abrahama, i tam już niedługo czekali na Zbawiciela, który dla dusz Bogu w ier nych ma niebo otworzyć. Ty zaś trw aj w Twojśj św iętśj służbie Najwyższemu, i pokornie wyczekuj co Mu się spodoba uczynić z Tobą. A jak Ci z całego,serca błogosławiliśmy w dniu, w któ rym Cię tu umieściliśmy w Św iątyni, ta k Ci błogosławimy teraz i na całe życie Twoje. Bądź doskonałą służebnicą Bożą, aby się z Tobą stało według woli Jego“ *). M arya serdecznie im dzięko w ała za to, i znowu ręce ich całowała, a oni, jak zawsze, tuląc J ą do łona jako córkę, w sercu czcili jako tę, o którśj wiedzieli, że stanie sięM atką Syna Bożego.
Ale nadeszła też i chwila, w któ rśj przenajśw iętsza P anna stra c iła rodziców. Oboje pomarli, zasypiając święcie w Panu, podczas Jśj pobytu w Św iątyni 2). Czy przy ich zgonie była prze najśw iętsza Córka, nie wiadomo. Prawdopodobniśj nie mogła oddać im tśj ostatniśj usługi; albowiem wymagałoby to dłuższego Jśj przebyw ania za Św iątynią, co umieszczonym tam dziewicom wzbronionśm było. Cokolwiekbądź stra ta ta, o ciężką boleść przypraw iła Jśj serce, kochające rodziców jak żadne inne naj- przyw iązańsze dziecię. W praw dzie złożyła ten smutek w ofierze Panu Bogu, i poddała się pokornie, lecz Jśj serce jako córki, cierpiało w najwyższym stopniu. J a k późniśj, gdy złożywszy do grobu przenajśw iętsze ciało Jezusa, stała się z M atek najbole śniejszą, doznając takiej boleści po stracie Syna, że boleści wszy stkich najlepszych m atek po stracie dzieci, ani porównać się z J e j boleścią nie mogą — ta k podobnież, będąc z córek, jak ie kiedy opłakiw ały lub opłakiwać będą zgon rodziców, córką naj lepszą i najprzywiązańszą, tak iśj doznała po śmierci rodziców boleści na duszy i takiego smutku na sercu, że te J ą ze wszy stkich córek sieroctwem zbolałych, uczyniły najboleśniejszą. Przyw iązanie dzieci do rodziców, nakazane wyraźnśm przykaza niem Boskiem, i z przyrodzonego naw et uczucia wypływające, tśm staje się silniejszśm, im serce dziecięcia je s t czulszśm, a ro dzice jego posiadają więcśj zalet, cnót i przymiotów godnych m i łości, szacunku i przyw iązania. Owóż, serce przenajśw iętszśj Panny, pewnie było sercem najczulszśm, jak ie kiedy biło w ser cach córek ludzkich, a za rodziców m iała dwoje ludzi najśw ię tszych ze wszystkich ludzi podówczas na świecie żyjących, owszem dwie dusze z najświętszych, jakie kiedy wyszły z r ą k
Stwórcy. W szystko więc przyczyniając się do tego, żeby prze najśw iętsza P anna kochała swoich rodziców najsilniśj jak tylko dziecko może rodziców miłować, sprawiło, że i boleść jak iśj doznała z ich stra ty , była boleścią niezmierną, z boleści do znawanych i doznać się mogących przez osierociałe dzieci, n aj większą.
Pisze Marya d’Agredo w objawieniach swoich г), że gdy święty Joachim , który błogosławioną małżonkę swoją poprze dził do grobu, um ierał, przenajśw iętsza Panna dowiedziawszy się, że blizkim je s t śmierci, nie odstępow ała od O łtarza w Św ią tyni, i tam, z cichemi i spokojnemi łzami modliła się jak tylko mogła najgoręcśj, polęcając duszę jego Bogu. Prócz tego zaś wiedząc, że w chwili-to zgonu każdego i najświątobliwszego n a wet, piekło wysila się najbardziśj, by duszę wychodzącą z ciała zdobyć, a jeśli tego dokazać nie może, by ją przynajmniśj niepo koić, dręczyć i straszyć, wysłała wielką liczbę Aniołów przy Niój będących, aby duszę świętego Joachim a strzegli od na paści szatanów i zabezpieczoną od ich sideł wprowadzili do Otchłani, gdzie dusze wybrane wyczekiwały otw arcia nieba przez Zbawiciela. Ci, posłuszni J ś j rozkazom, udali się n ie zwłocznie do m ieszkania rodziców M atki Bożśj. Duszę J ś j ojca opieką najtroskliw szą otoczyli, spokojem niewymownym przy skonaniu napełniając, i bezpieczną na łono Abraham a ojca wszystkich zbawionych wprowadziwszy, powrócili do swojśj naj- droższśj Pani, aby J ą tą wiadomością co prędzśj pocieszyć.
Toż samo musiało zajść i przy śmierci św iętśj Anny, i przenajświętsza Panna wypłaciwszy dług przyw iązania synow skiego, uroniwszy niemało spokojnych lecz gorzkich łez po ich zgonie, dalśj zwykły Swój tryb życia w Św iątyni prowadziła. Tylko ja k dopóki ukochani Jój rodzice przebywali na ziemi, czę sto do nich przenosiła się myślą, ta k teraz serce J ś j szukało już ich na tamtym świecie. W iedząc zaś, że dopóki nie zstąpi na ziemię Zbawiciel, nie będą oni mogli cieszyć się szczęściem nie- bieskiśm, tśm gorętsze zanosiła do Boga błagania, aby to jak najrychlśj nastąpiło, aby już Stw órca nie odwlekał dłużśj zesła nia na św iat Odkupiciela, który m iał dusze w O tchłani zatrzy mane wprowadzić do chwały niebieskiśj.
R O Z D Z I A Ł X II.