• Nie Znaleziono Wyników

Przenajświętsza Panna wraca do Nazaretu

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 148-152)

Po dokonaniu takiój i tyle J ą kosztującej ofiary, przenaj­ świętsza Panna nie zaraz wydaliła się ze Świątyni. Poszła przed główne jój miejsce zwane Sancta-Sanctorum, ze świętych naj­ świętsze, gdzie zwykle podczas pobytu tam Swojego modliła się po całych nocach. Z Dzieciątkiem Jezus na ręku uklęknąwszy, jeszcze ponowiła ofiarę, jak ą uczyniła Bogu, a z największą go- rącością b łagała Go, aby wśród ciężkich przejść, jak ie najdroż­ szego Syna Jój czekały, a które Sobie i przepowiedziane i obja­ wione miała, wspierać J ą raczył łaską jak najobfitszą. Można przypuszczać, że zapatrując się w duchu na każdą z przyszłych boleści, które J ą spotkać miały, każdą z nich w szczególności składała w ofierze Bogu Ojcu za grzechy św iata, i znowu jakby Ogrójcową mękę przebyła. Spoglądając z oczami łez pełnemi na Boskie Dziócię na Jój rękach spoczywające, zdało się Jój, że już widzi to przenajśw iętsze ciałko zsieczone okrutnie biczami; tę

główkę koroną cierniową męczoną; tę twarzyczkę krw ią z pod cierni sączącą się zalaną; te rączki i nóżki na krzyżu rozpięte i do niego gwoździami przybite, i nakoniec to serce bijące nieo­ graniczoną miłością Boga i ludzi, włócznią niemiłosiernie p rze­ szyte! J). I w patryw ała się w ten obraz rozdzierający Jój ma­ cierzyńskie serce, to zuowu wznosiła do nieba oczy, a łzy z nich spadające skrapiały pieluszki Jezusa, który widząc M atkę pła­ czącą, tóż ze spojrzeniem pełnóm boleści spoglądał na Nią. A wtedy Ona do Niego: „O! Synu! Synu najdroższy! do czegóż to przywiodła Cię miłość ku ludziom! O! jakże wiele i ja k straszne męki wycierpisz dla nich! Lecz kiedy tak a wola Ojca przedwie­ cznego, i taka miłość Twoja, niechże się to wszystko spełnia, by­ łeś T y był zadowolony i ludzie zbawieni. Ty widzisz, jaki miecz przeszył już serce Moje, wszakże gotowe ono i na resztę bole­ ści, które je czekają; nie oszczędzaj Mnie wcale, niech Twoja a nie moja stanie się wola “

I to rzekłszy łzy otarła, pow stała, i pełna świętego spoko­ ju, złączywszy się z świętym Józefem, zaraz ztam tąd puściła się w drogę już prosto do N azaretu, miejsca swego zwykłego poby- tę. A tam niedługo czekała i na drugą boleść, k tó ra J ą wkrótce spotkać miała.

Po kilkodniowój podróży weszła tedy przenajśw iętsza Ro­ dzina do ubogiego domku Nazareckiego, do którego wniosła M a­ rya skarb nad skarby, najwyższe bogactwo nietylko ziemi całój, lecz i nieba samego. Boga wcielonego, mającego w tóm cichóm ustroniu najdłuższy czas Swego pobytu na ziemi spędzić. O! ja k ­ że się to samotne mieszkanie przenajświętszój Panny przez to za­ ludniło! Nie zbiegł się tam wprawdzie zgiełk światowych gości, bo mało miała ze światem stosunków; nie przybyło Jój sług i do­ mowników, bo ubogą być nie przestaw ała. Lecz zamieszkał tam Bóg-Człowiek, wyższy nad wszystkie najświetniejsze wyż­ szości ziemskie, i zstąpiła z nieba niezliczona liczba Aniołów, Archaniołów, Cherubinów i Serafinów, najgłębszą cześć Panu Bogu Swojemu oddających. Były tam wtedy jakby dwa dwory niebieskie; jeden złożony z Aniołów przeznaczonych na straż i usługi przenajświętszój Panny jako ich Królowój; drugi sk ła­ dający się z duchów niebieskich głównie do oddawania czci wcie­ lonemu Synowi Bożemu przeznaczonych.

J a k tylko M arya znalazła się w Swoim domku, zaraz zaję­ ła się przygotowaniem miejsca dla Boskiego D zieciątka, i tako­ we w ybrała w jednym z kątów ubogiój izby k tó rą zajmowała, a k tóre było najodleglejsze od okna i drzwi, a więc zabezpieczone

od przeciągów, dla dziecięcia w pieluszkach bardzo szkodliwych. W ykąpała J e zaraz w ciepłśj wodzie, żeby lepiśj wypoczęło po trudach podróży, i ułożyła w pościółkę, możliwie przyrządzoną na J ś j własnśm łóżku. Tymczasem święty Jó zef w ziął się do zrobienia drewnianśj, nie wykwintnśj, lecz ładniutkiśj

kolśbki-I otóż Marya pielęgnuje Swoje Boskie Dziściątko. Do da­ wnych Jś j zajęć domowych przybyło J ś j to nowe zajęcie, dla k a- żdśj m atki najmilsze, a cóż dopiero dla N iśj, k tóra pielęgnując D ziścię Swoje, m iała w Niśm i Boga Swego. W szelako, bądź co bądź, miecz boleści wtłoczony w J ś j macierzyńskie serce proro­ ctwem świętego Symeona, nie przestaw ał ani na chwilę przeszy­ wać J ś j duszy. Z tąd tśż św ięty Alfons x) przypuszcza, że nieraz tśm i słowy odzywała się M arya do Jezusa, trzym ając Go m alut­ kiego u łona: ,.Ó! moje dziścię ukochane! J a Cię przytulam do piersi, bo Cię kocham bez granic. Lecz im droższym Mi jesteś, tóm prawdziwiśj stajesz się dla Mnie, według słów Pisma Boże­ go, Snopkiem myrry i boleści, gdy Sobie przywodzę na myśl cier­ pienia jak ie Cię czekają: Snopkiem m yrry jest M i miły Mój: mię­

dzy piersiami то jemi przebywać będzie 2). „Sama przenajśw iętsza

P anna powiedziała w objawieniu św iętśj Brygidzie, że gdy k a r­ miła piersią małego Jezusa, myślała o occie i żółci, którem i Go poić będą na krzyżu; gdy w pieluszki przew ijała, o sznurach, k tó ­ remi Go skrępują przed męką; gdy na ręce brała, wyobrażała Go Sobie na krzyżu przybitego i z krzyżem wznoszonego; a gdy na śpiącego patrzała, zdawało się Jśj, że Go już złożonego w grobie widzi, ,,A wtedy oczy Moje, przydała Matka Boża, na­ pełniały się łzami, a serce krajało się od smutku14 3).

W szelako nie trzeba sądzić, że życie, jakie wiodła przenaj­ świętsza Panna w domku Swoim Nazareckim po powrocie do niego z D ziściątkiem Jezus, upływało bez żadnśj pociechy. W prawdzie, po przepowiedni Symeona miecz tśj pierwszśj bole­ ści tkw ił bezustannie w J ś j macierzyńskiśm sercu, ależ toż serce jakichże pociech doznawało, pielęgnując Boską Dziecinę! W szak- ci każda m atka przechodząc nieraz bolesne chwile w ciągu wy­ chowania dziecka, doświadcza jednak i wielkich pociech, a zna­ nych tylko matkom. Jeden uśmiśch ukochanego dzieciaczka, jedno jego przymilenie się, pieszczenie się z niśm, przygarnięcie się do macierzyńskiego łona, za największe dla niśj staje szczę­ ście, i jedna tak a macierzyńska uciecha, wynagradza jśj stokro­ tnie zkądinąd z powodu tegoż dziecka doznane troski i smutki. Tak i z M aryą się działo, a to w stopniu bez żadnego porówna­ nia wyższym i żywszym, niżeli z każdą inną matką. Zatrzym

u-jąc myśl Swoją nad cierpieniami, jakie w przyszłości czekają Jój Syna. bolała boleściami wszystkich strapionych najnieszczęśli­ wszym losem swych dzieci m atek. Lecz z drugiśj strony patrząc na malutkiego Jezu sa Swojego, widząc Go uśmióchającego się do Niej, wyciągającego do Jój tw arzy rączki, albo znowu przy­ ciskając Go do serca, cieszyła się szczęściem wszystkich matek, na ich uciechę najpiękniejsze, najmilsze, najgrzeczniejsze, uaj- drowsze i najrzeźwiejsze mające dziatki. Co więcój, każda inna m atka ciesząc się swóm dziecięciem w pieluszkach, w niemo­ w lęctwie jeszcze będącóm, nie może w nióm dopatrzyć, a więc i cieszyć się, rozwiniętym rozumem, pojęciem, uczuciem. A ztąd cieszy się w nióm isto tk ą jeszcze na półludzką, bezrozumną, obo­ ję tn ą sercem na wszystko; i tylko niekiedy miłość macierzyńska

wyobraża sobie, że już w jój niemowlęciu je s t rozumek i pojęcie i uczucie, i byle cień czegoś podobnego w nióm dopatrzyła, wma­ wia i w siebie i w drugich, że już tam objawia się coś takiego na dobre. Tymczasem przenajśw iętsza Panna wyobrażać Sobie i roić tego nie potrzebowała, gdyż P an Jezus od chwili Swego poczęcia w Jój przeczystóm łonie, obdarzony był pełnością wie­ dzy i rozumu, a wiedzy i rozumu przechodzących wiedzę i rozum nietylko wszystkich najbystrzejszego rozumu i najbogatszój wie­ dzy ludzi, lecz i najwyższych duchów niebieskich. Boskie zaś Serduszko Jego, już wtedy pałało tym ogniem miłości Boga i lu­ dzi, k tó ra Go sprowadziła na ziemię, a po Bogu Ją jako i M atkę Swoją i najśw iętszą z isto t stworzonych, kochało najwięcój* W Swojóm Boskióm niemowlątku, M arya cieszyła się Synem już pełnym rozumu, a miłującym J ą miłością przechodzącą miłość synowską wszystkich dzieci ludzkich, chociażby za dzieci mieli Serafinów. I nakoniec, ponieważ M arya ciesząc się Dziócięciem Swojóm, miała w Nióm i Boga Swego, a którego miłowała miło­ ścią dla dusz najświętszych naw et niedostępną i niepojętą, więc każda Jój m acierzyńska uciecha, była oraz i uciechą nadludzką, nadziemską, niebieską, dostępną tylko duchom z Bogiem obcu­ jącym.

Chociaż więc, ja k to nadmieniliśmy wyżój, im bardziój Ma­ ry a miłowała Jezusa, im bardziój Jezus był Synem godnym miło­ ści, tóm srożój bolało Jój serce, gdy myślała o cierpieniach jakie Go czekają, a które objawione Sobie miała, — to jednak pocie­ chy macierzyńskie w jak ie opływała w ciągu pielęgnowania ma­ lutkiego Jezusa, były tak wielkie, że one to spraw iły, iż od bo­ leści mieczem przepowiedni świętego Symeona zadanych, Jój macierzyńskie serce nie pękało, i znosiło je święcie. Tak bowiem zawsze P an Bóg w m iarę krzyżów, jakie na duszę wybraną zsy­ ła, pokrzepia ją i wewnętrzną pociechą, udziela jój razem i więk­ szój siły, aby chociażby najsroższe cierpienia, święcie i z zasługą znosić była w stanie. O! cóż to więc za błogosławione życie było

M aryi w tym Jój ubogim domku! Tam wtedy był najprawdziwszy raj ziemski, rozkoszniejszy bez żadnego porównania od raju pierwszych rodziców naszych. W tamtym bowiem niekiedy ty l ­ ko Stwórca się przechadzał, ja k o tóm piszą księgi Mojżeszowe, a tu Pan Bóg ciągle przebywał, w ludzkióm dziecięcóm ciałku przez M aryą pielęgnowany. W raju Adama i Ewy rosło drzewo

żywota !), któróm posilając się ludzie byliby nigdy nie umierali;

a w tym R aju M aryi rósł na Jój rękach Zbawiciel św iata, Syn Boży wcielony, który nam przyniósł żywot wiekuisty.

I schodziły btogo przenajświętszój M atce dzionek po dzion­ ku, w tóm Jój cichóm ustroniu na kaw ałek nieba zamienionóm dla Niej, kiedy oto trzeba Jój było nietylko ztam tąd, lecz i z oj­ czyzny wydalić się coprędzój, aby najdroższe Jój Dziócię od gro- żącój Mu śmierci zachować.

R O Z D Z I A Ł У.

Ucieczka do Egiptu. Druga boleść przenajświętszej

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 148-152)