Upływało już lat cztery tysiące od stworzenia pierwszych rodziców naszych Adam a i Ewy, a na ziemi bardzo się źle dzia ło. Coraz więcój dusz szło na wieczne potępienie, a ci nawet, któ rzy żyj^c świątobliwie nie zasługiwali na wieczną karę, po śm ier ci nie dostawali się do nieba, nie zażywali szczęścia oglądania Boga. W miejscu zwanóm Otchłanią, chociaż żadnym nie ulegali mękom, niezmiernie atoli cierpieli, tęskniąc za Bogiem, do które go dostać Się uie mogli. Słowem, na tym świecie rozwielmożnił się grzech i wszelkiego rodzaju szerzyła się nieprawość; a na tamtym większa część dusz ludzkich jęczała w mękach piekiel nych, gdy ta niew ielka liczba, któ ra nie zasługiw ała na to, nie cieszyła się wcale niebem.
') Pieśń 2. 2. 2) Tamże 2. 10. 3) Tamże 4. 1. *) Tamże 4. 7. 5) Tamże 6. 3. c) Tamże 6. 8. T; Tamże 7. 6. 8) Tamże 5. 2.
Owóż, wszystko to było skutkiem grzechu pierworodnego, za który człowiek pozbawiony stanu łaski i niewinności, w jakim wyszedł z rą k Stwórcy, poddając się złym skłonnościom skażonój natury swojój, często i ciężko obrażając Boga, coraz nowe ścią gał na siebie najwyższej Sprawiedliwości kary. a w każdym r a zie już do nieba żadnego praw a nie miał. Aż nakoniec nadszedł czas miłosierdziem Bożóm określony, w którym miał już zstąpić na tę biedną ziemię Syn Boży, druga Osoba Trójcy przeuajśw ięt- szój. aby stając się człowiekiem, pojednać ludzi z Bogiem i niebo dla nich na nowo otworzyć. J a k zaś nadejście dnia każdego po przedza jutrzenka, z którój jakby łona wyradza się słońce i świa tłem swojem obdarza św iat cały, tak przyjście na ziemię Syna Bożego, z któróm rozpocząć się miał dla nas dzień łaski i zbawie nia, poprzedzić musiało przyjście na św iat przenajświętszój Mo- ryi Panny, jako ubłogosławionój i ze wszystkich niew iast wybra- nój i przeznaczonój na Matkę Zbawcy naszego.
Gdy tedy uarodzić się już miała ta przebłogosławiona D zie cina, zesłał Bóg na św iat dwoje ludzi, świętego Joachim a i świę tą Annę, aby się stali Jój szczęsnymi rodzicami !). Oboje nale żeli do narodu Izraelskiego czyli Żydowskiego, który odkąd lu dzie na narody dzielić się zaczęli, szczególne łaski i przywileje od Boga ciągle odbierał; w którym najstalej utrzym ywała się w iara w jednego a prawdziwego Boga, z którego miał powstać Zbawiciel świata, i który dlatego był Narodem wybranym. M ie szkali oni w N a z a re c ie 2), niewielkióm mieście położonóm w P a le stynie, poźniój Ziemią św iętą nazwanój, a która była siedzibą narodu wybranego. Piękna ta. chociaż niewielka kraina, w Azyi mniejszój rozciąga się nad morzem Śródziemnćm. B yła podów czas bardzo ludna i bogata, a stanow iła część posiadłości naj większego i najpotężniejszego w świecie ówczesnym Państw a Rzymskiego. Lecz dawniój naród Izraelski miał własnych k ró lów. i święci Joachim i Anna oboje pochodzili z rodu panujące go. Ponieważ prawo Izraelskie wymagało, aby małżonkowie byli z jednego szczepu rodzinnego, czyli pokolenia, na które dzielił ssę cały naród, więc i święty Joachim i św ięta Auna byli z poko lenia Judy. a potomkami króla Daw ida, jednego z najświętszych królów Żydowskich, wielkiego Proroka, i tego, który ze szczegól nego natchnienia Ducha świętego ułożył Psalmy. Posiadali przy- tóm wielkie d o s ta tk i8), nie w pieniądzach, gdyż w owych wie kach tylko kupczącym było to właściwóm, lecz w wielkiej ilości trzód wyborowych, co podobnież stanowiło jeszcze dawniój w iel ką zamożność świętych Patryarchów Abrahama, Jakóba i Iza
’) Ś. Hilar., ś. Ambr., św . Hieron. i wielu innych. 2) Tamże. 8> Ś. Euzeb. de N ativ. 51.
aka, i staw iało ich w stanie podobnym do dzisiejszych większych posiadaczy ziemskich.
W szakże nie to wcale, nie świetność rodu i znaczne bogac tw a, usposobiły ich, godnymi uczyniły niewymownego szczęścia stania się rodzicami M atki Boga wcielonego. Najwyższój godno ści Syna Bożego, Boga prawdziwego, byłoby wcale nie uwłacza ło, gdyby Ta, z którój miał się stać człowiekiem, nie z królew skiego pochodziła rodu i rodziców m iała ubogich. Albowiem w po równaniu z Bogiem, niczóm są najwyższe i najświetniejsze stany, rozróżniające ludzi i wynoszące jednych nad drugich. Ozy po spolita ja k a sługa, czy najpierwsza w święcie królewna, zarówno- by niegodne były tego, żeby w ich łonie miał Bóg najwyższy stać się człowiekiem. Co do bogactw zaś, co do dostatków doczesnych, toć wiemy, jak je za nic mieć k azał tenże Pan nasz, gdy głosił Swoją B oską naukę; jak groził bogaczom, a błogosławionymi n a zywał ubogich, i jak sam ubóstwo, jakby powiedzióć, w osobie swojój ubóstwił, rodząc się w ubóstwie, żyjąc w ubóstwie i wśród największego ubóstwa umierając. To więc, że rodzice Tój, k tó rą na Matkę sobie przeznaczał, pochodzili z królewskiego rodu, s ta ło się dla tego, aby z rodowodów, z genealogii panującego domu, k tóra wierniój się przechowuje od rodowodu innych rodzin i po wszechniej je s t znaną, łatwiój było, gdy przyjdzie na św iat Z b a wiciel, przekonać się każdemu, że On je s t tym właśnie Messya- szem, którego od wieków zapowiadali Prorocy jako przyjść m a jącego z pokolenia Judy, a z rodu Dawidowego. Że zaś Joachim i Anna prócz tego byli bardzo bogaci, że Pan Jezus, który wió dobrze, ja k dostatki psują ludzi, i który właśnie dlatego odw ra cał od nich serca ludzkie, dopuścił jednak, żeby ci, z których się narodzić m iała Jego przenajśw iętsza M atka byli zamożnymi, to uczynił z dwóch zdaje się powodów. Jeden, aby oni przez to w ła śnie, że wyższe zajmowali stanowisko w społeczeństwie, głośniej szymi będąc pomiędzy współczesnymi ze swojój wysokiój cnoty, tóm łatwiej też, że sław ą wielkiój świątobliwości przęśli i do p a mięci potomnych. Drugi zaś powód był ten, aby przenajśw iętsza Panna, będąc córką zamożnych rodziców, tóm większą m iała z a sługę z dobrowolnego ubóstwa, w jakióm całe życie pozostawała, ślubem nawet obowiązując się do tego, ja k to na swojóm miejscu zobaczymy.
Cokolwiekbądź, świętemu Joachim owi i świętój Annie nie dlatego, ja k to już powiedzieliśmy, dostało się w udziale szczęście stania się rodzicami M aryi, że z rodu królewskiego pochodzili i opływali w dostatki, lecz że obok tego, a nawet powiedziećby można że pomimo tego, jaśnieli tak wysoką cnotą i świątobliwo ścią, iż podówczas na ziemi całój nie było świątobliwszój nad nich, a więc i milszój Bogu pary małżeńskiój. To naw et Sama przenajśw iętsza Panna stw ierdziła, mówiąc razu pewnego w
ob-jaw ieniu do świętój Brygidy: „Syn mój, P an nasz Jezus Chrystus ojca i m atkę Moją tak ą cnotą obdarzył, że podówczas na ziemi całój nie było świątobliwszój рах'у małżeńskiój“ J).
M atka Boska i św ięty Jó zef P iastun i mniemany ojciec P a na Jezusa, byli bezw ątpienia ze wszystkich świętych najśw iętsze- mi. D la czego? Bo ze wszystkich iudzi najściślój byli połączeni z przenajśw iętszą Osobą Boga-człowieka, Zbawcy naszego. Owóż, po nich znowu najbliższymi człowieczeństwa Syna Bożego, byli św ięty Joachim i święta Anna, jako rodzice M atki Zbawicielo- wój, a więc według człowieczeństwa P ana Jezu sa Jego dziadek i babka. Ze wszech miar przeto wypadało, aby byli oni za swoich czasów dwiema najmilszemi Bogu duszami, i takiem i w istocie się okazywali. Ja k odznaczali się najwierniejszóin spełnianiem praw Starego Zakonu, które podówczas do narodu wybranego należą cych obowięzywały, ta k szczególnie powszechnie wysoko poważa ni byli z powodu hojnych jałmużn, jak ie na wszystkie strony czy nili. Znaczny dochód m ajątku swojego, na potrójny użytek p rze znaczyli: jedną część oddawali na potrzeby św iątyni i sług ko ścielnych przy niej będących; drugą w spiśrali ubogich; trzecią obracali na własne utrzymanie 2). Błogosławił im też Pan Bóg na wszystkióm, i prawdziwie błogie, bo w zgodnie z Bogiem i ludź mi, owszem, wielce miłe Bogu i ludziom prowadzili życie.
R O Z D Z I A Ł IV.
R o d z ic ó w p r z e n a jś w ię ts z ó j P a n n y s p o ty k a w ie lk ie s tr a p ie n ie .
W szakże, spodobało się Bogu najwyższemu, te najmilsze Mu dusze niemałóm dotknąć, wypróbować i uświęcić strapieniem . W narodzie wybranym, który miał od Boga zapewnienie, że z ło na jego powstanie Messyasz czyli Zbawiciel świata, małżonkowie niemający dzieci byli w wiełkiój pogardzie. Już bowiem przez to wyraźnie się okazywało, że ani z nich, ani z ich pokolenia, k tó rego mieć nie mogli, nie narodzi się Odkupiciel. Z tąd niepłodność ściągała na stadło małżeńskie rodzaj sromoty i hańby, a nawet poczytywaną była za znak niebłogosławieństwa Boskiego. Tóm więc to dotkliwszóm się stawało, jeśli rodzice bezdzietni byli po- boźniejsi, gdyż tacy właśnie lepiój od innych oceniali
wne szczęście posiadania w rodzie swoim M essyasza. Otóż, ta- kowóm niebłogosławieństwem Boskióm, za jakie to wówczas po czytywano, dotkniętem było małżeńskie stadło tych dwojga dusz świętych. Boleli oni nad tóm bardzo; lecz właśnie, że były to du sze święte, poddawali się dopuszczeniu Bożemu z największą po korą, chociaż im dalój zapuszczali się w lata, tóm mniój mogli rnióć nadziei, aby ich Pan Bóg w tym ciężkim smutku pocieszyć raczył. Przyszło też i do tego, że według zwykłych praw natury, w żaden sposób nie mogli spodziewać się potomstwa. Blizko la t już pięćdziesiąt żyli z sobą bezdzietuie, i oboje po przeszło la t sześćdziesiąt mieli. A jednak Bóg dobry m iał w tóm swoje szcze gólne widoki. Chciał, aby Ta, k tó ra cudem nad cudami miała po rodzić w dziewictwie, Sama jakby nie bez cudu przyszła na ten św iat, rodząc się z podeszłych i już praw ie zgrzybiałych rodziców. I prócz tego ponieważ w zwykłym biegu rzeczy, wszelkie łaski dobrodziejstwa Swoje nie zlśwa na nas Pan Bóg inaczój, jak w skutek modlitw naszych, więc chciał, aby ta wielka łaska, ja- kiój mieli dostąpić św ięty Joachim i św ięta Anna, stając się ro dzicami przenajświętszój Panny, nie spłynęła na nich inaczój, ja k po gorących i wytrwałych ich o to modlitwach. I do tego w n a stępujący sposób pobudzić ich raczył.
W narodzie Izraelskim był zwyczaj, że gdy w dnie uroczy ste schodzili się w ierni wyznawcy Starego Zakonu do św iątyni, sami składali na Ołtarzu, przy którym stał kapłan, ofiarę kościel ną, na jak ą się kto zdobywał. A że święty Joachim był jednym z najstarszych wiekiem, ja k i jednym z najznakomitszych i nąjbardziój poważanych Izraelitów , a przytóm zawsze naj hojniejsze czynił datki, więc zwykle on pierwszy składał swoją ofiarę. Zdarzyło się razu pewnego, że gdy Świątynia pełna była przybyłych na nabożeństwo, a Joachim pierwszy^ przy stąpił z ofiarą do O łtarza, kapłan przy nim stojący nazwiskiem Isachar, powodowany jakąś ku niemu niechęcią, odtrącił go od O łtarza. I niedość na tóm, na głos obelży weini znieważył go sło wy: „Odejdź ztąd starcze, zawołał, nie godzi się bowiem, abyś pierwsze zajmował w świątyni miejsce ty, na którego stadle mał- żeńskióm cięży sromota niepłodności; z tego powodu tyś tu ostatnim 11 Ł).
Święty starzec struchlał od wstydu, a postępek tego k a p ła na wszystkich oburzył, bo Joachim był w wielkióm i powszeeh- nóm poważaniu. Lecz on odszedł spokojnie, szanując miejsce świę te i u r z ą d dostojnika kościelnego, a jako święty, pokornie i spo kojnie poddał się tak ciężko dotkliwemu dla niego dopuszczeniu Bożemu. N ie wj szedł nawet ze świątyni, jakby to kto inny
nił doznawszy ta k wielkiśj zniewagi. Usunął się w głąb tłumu i jak zwykle gorąco się modlił.
U żydów, jak teraz tak i wówczas, w Św iątyni mężczyźni w jednóm zbierali się miejscu, a kobióty osobno. Święta Anna przeto nie była świadkiem tego, co jój męża spotkało. Skoro tedy nabożeństwo się skończyło, święty Joachim śpiesznie wyszedł, że by nie od kogo innego tylkb od niego samego dowiedziała się żo na o wielkiój obeldze, ja k ą im obojgu publicznie zadano. Chciał on przygotować ją do tego i uchronić od tóm większego upokorze nia, jeśli się o zaszłóm zdarzeniu z obcych, a może i nieprzychyl nych ust dowie. Ale jakkolwiek bardzo prędko spotkał się z m ał żonką, znalazł ją już zawiadomioną o wszystkióm. Są bowiem ludzie, którzy szczególne upodobanie mają przykre wiadomości co prędzój udzielać tym, dla których są one najboleśniejszemi. i właśnie jedna to z tego rodzaju osób już świętój Annie opowie działa, co z mężem jój zaszło w Świątyni.
J a k i ją boleśnie to dotknęło łatwo sobie wystawić, bo dla serc szlachetnych i prawdziwie przywiązanych, zwykle dotkliwszą je s t zniewaga odebrana przez osobę im drogą, aniżeli gdyby jój sami doznali. Przytóm niepłodność małżeńska, w pospolitóm mniemaniu, więcój żonie jak mężowi przypisywaną bywa, więc i z tego powodu święta A nna ledwie że nie więcój od świętego Joachim a znieważoną została. Bardzo więc zasmuceni, ciężko strapien i wrócili przezacni staruszkowie do domu, gdzie jak za wsze, a zwłaszcza w dzień większój uroczystości religijnój, za stali mnóstwo ubogich czekających na jałmużnę, k tó rą im zwykli byli sami rozdawać. Pomimo atoli nadzwyczaj bolesnego w raże nia pod jakióm zostawali, nie odprawili ich z niczóm, ani się wy ręczyli przez sługi w udzielaniu im wsparcia, tylko, nieznosząc się naw et między sobą o to, oboje tą razą jeszcze hojniejszą jak zwy kle obdarzyli każdego jałmużną. Jednak, wszyscy ubodzy poznali po ich obliczu, że coś bardzo smutnego spotkać ich musiało; a j e dna z kobiót m ająca przy sobie kilkoro dzieci, gdy św ięta Anna zbliżyła się do niój z datkiem, spostrzegłszy łzy w jój oczach, za wołała z serdecznóm współczuciem: ,.Państw o drodzy, nie smuć cie się, takich jak wy ludzi Bóg najwyższy bez rychłój pociechy nie z o s t a w i . Ś w i ę t a Anna nic na to nie odpowiedziała, lecz wi dząc przy niój dzieci, tóm żywiój uczuła że sama ich nie ma. i jeszcze sowiciój ja k innych tę matkę szczęśliwszą pod tyra względem od niój, wsparła.
Znalazłszy się nareszcie sam na sam, błogosławieni m ałżon kowie rzewnie się rozpłakali i ani jednemu ani drugiemu nie przy chodziło na myśl żadne słowo, którómby się nawzajem pocieszyć mogli. Niegdyś, gdy mniój w la ta byli posunięci, często gorące zanosili do Boga prośby, aby z nich sromotę niepłodności małżeń- skiój zdjąć raczył. Lecz teraz w tak już podeszłym wieku będąc,
czyż mogli domagać się tego? Jednak, gdy przez czas pewien zato pieni byli w boleści wielkiej, nagle oboje uczuli się ożywieni ja k by jak ą ś otuchą, z której sobie sprawy zdać nie umieli, i silnie pobudzeni zostali przez Ducha Świętego, aby nie zważając na m ałżeństwa swojego niepłodność tyloletnią, ani na wiek bardzo podeszły.jęli się świętego oręża modlitwy i nią do Boga najw yż szego całem sercem wołali, prosząc Go o potomstwo. Poszli tedy za takowóm natchnieniem, nie rozbierając go rozumem ludzkim, bo w duszach świętych gdy Pan Bóg działa, zaraz je tśż i łaską swoją lepiój ja k przyrodzonym rozumem oświeca, i do posłuszeń stw a ku swoim natchnieniom nakłania. Że zaś tą razą silniśj jak kiedykolwiek czuli się pobudzonymi do błagania Boga, aby zdjąć z nich raczył sromotę, nad k tó rą boleli, więc oto ja k sobie postą pili. Św ięty Joachim udał się na jedną z samotnych gór, znajdu jących się w jego posiadłościach, na których pasały się jego licz ne trzody, i tam na całe dni czterdzieści zamknął się w jaskini, nie przypuszczając do siebie nikogo, poszcząc ja k najściślej, a cią gle trw ając na gorącśj modlitwie. Zaś św ięta Anna, podobnież usuwając się od wszelkiego stosunku z ludźmi, urządziła sobie w ogrodzie samotnią, i w niój przez t< n czas, w którym mąż jśj oddawał się modlitwie na górze, ona podobnież ja k on poszcząc, a dzień i noc zalówając się łzami, błagała Boga wszelkiej pocie chy dawcę, aby i ich w strapieniu, w jakióm zostawali, pocieszyć raczył ').
I któż potrafi powtórzyć to, co te dwie błogosławione du sze przez te dni czterdzieści wypowiedziały przed Bogiem, bez ustannie rozpływając się przed Nim w błagalnych a rzewnych wołaniach. Św ięty' German Arcybiskup Carogrodzki 2) przypu szcza, że w tych słowach modlili się do Boga: „O! Panie! Panie! k tóry w strapieniu będące dusze litościwie wysłuchujesz, dla cze goś nas ta k odróżnił od przodków naszych? D la czego uczyniłeś nas urągowiskiem rodu naszego i przedmiotem naśmiewiska w po koleniu naszóm? D la czegoś dotknął nas niebłogosławieństwem Twojśm, k tó re P ro ro k zapowiada małżeństwom bezdzietnym? Dla czego stało się, że dary nasze odrzuconómi zostały za to, żeś my niepłodni? D la czego przyszło do tego, że nami sąsiedzi po gardzają i słudzy się z nas naśmiówają? W ejrzyj na nas Panie! zmiłuj się nad nami o! Boże święty! N ie pozostawiaj nas pośle dniejszymi od zw ierząt ziemskich i ptaków powietrznych i ryb morskich, które przecież cieszą się potomstwem. O! Panie, niech że nie wydajemy się gorszymi od zw ierząt, my, którzyśmy na obraz i podobieństwo Twoje stworzeni. Panie! Panie zmiłuj się;
obdarz nas potomstwem.11 I do takich gorących modlitw przy dali i ślub, którym zobowiązywali się dziecię, jeśli nióm raczy ich P an Bóg obdarzyć, zaofiarować Mu na wyłączną służbę w świątyni.