• Nie Znaleziono Wyników

Pożycie przenajświętszój Rodziny w Nazarecie. Śmierć świętego Józefa

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 189-195)

Przenajśw iętsza Rodzina w racając do N azaretu, już teraz bardzo spokojnie i samotnie tę drogę odbyła, bo nie w tak licz- nem gronie pielgrzymów, w jakióm się znaleźli, gdy przed dzie­ sięciu dniami udawali się do Jerozolim y na uroczystość Paschy. Dogadzało to bardzo przenajświętszój Pannie nie lubiącój zgiełku światowego, unikającój takowego ile możności, i od lat najmłod­ szych nienawykłój do Niego. Przytóm wtedy bardziój aniżeli kiedy spragnioną była odosobnienia, ciszy i spokoju zew nętrzne­ go. Zostaw ała pod wpływem tylko co zaszłego zdarzenia, gdy po trzech dniach daremnych poszukiwań, znalazła nakoniec Swego Syna i Boga Swego. J a k więc każda dusza świątobliwa, gdy j ą Pan Bóg, po pozornóm opuszczeniu przez oschłości i ciemności wewnętrzne, na nowo nawiedzić raczy, powinna unikać wszelkich zewnętrznych wrażeń, któreby jój przeszkadzały do zatapiania się w Bogu Swoim znowu rozjaśnione oblicze Swoje okazują­ cym,— tak i przenajświętsza Panna po trzech dniach ciężkich boleści, i niewymownój tęsknoty za Jezusem, mając Go teraz znowu przy Sobie, chciałaby była i na chwilę nie spuszczać Go z oczu, do nikogo prócz Niego nie mówić, nikogo prócz Jego nie słuchać, nic nie widzieć prócz Boskiój twarzyczki Swego Dzió- cięcia, które także cieszyło się z obecności M atki tóm żywiój, że przez kilka dni było od Niój odłączone.

I jak ież to wtenczas toczyły się między Nimi rozmowy, tego tylko lekki wątek, słaby zarysek pozostawiły nam Ew an­ gelie święte, powtarzając słowa M atki miłośnie wymawiającój najdroższemu Dziecku, że J ą bez Jój wiedzy odeszło, i Syna t łó

-maczącego się przed Nią, że będąc On i Boga Synem zesłanym na św iat dla zbawienia ludzi, musiał zadając naw et najukochań­ szej M atce ciężką z tego powodu boleść, zająć się spraw ą, dla której zstępując z nieba na ziemię sta ł się J ś j Dziścięciem. Bo przypominamy sobie, że M arya, odszukawszy Jezusa, rzekła do Niego: Syn u , cóżeś nam tak uczynił? Oto ojciec Twój i J a żałośnir

szukaliśmy Cię; a Pan Jezus odpowiedział: Dlaczegóż szukaliście M nie? Czy nie wiedzieliście, iż w tych rzeczach, które są Ojca Mo­ jego, potrzeba żebym b y łx). Id ąc tedy drogą, Jezus i M arya w ten ­

że sposób dalśj rozmawiali. Przenajświętsza Panna opow iadała Mu z jak ą niespokojnością o los Jego, szukała Go tak długo na- próżno, ja k smutne robiła przypuszczenia i co do pobudek Je g o zniknięcia, i o tśm co Go spotkać mogło. Przenajśw iętszy Chło­ paczek słuchał tego z rozczuleniem, a gdy w końcu M arya i łzy ujrzała na Jego Boskiśj twarzyczce, zatrzym yw ała się z wypo­ wiadaniem smutków, jakich z Jeg o zniknięcia doznała, i zape­ wniała, że szczęście jak ie J ą spotkało z odszukania najdroższe­ go Syna, w jednśj chwili wynagrodziło J ś j w stójnasób wszystko

co przebolała, gdy się od Niśj odłączył.

Boskie tśż Dziścię, pragnąc wynagrodzić najdroższśj M at­ ce ciężkie chwile, które przebyła z powodu Jego zniknięcia, mó­ wiąc "o pobudkach, które Go do tego skłoniły, przymilało się do N iśj, pieściło się najtkliw iśj i niby ją przepraszało. A Ona i J e ­ go prosząc o przebaczenie i przyciskając do serca, nie mogła się nacieszyć jako M atka z odszukanego Dziścięcia, które m iała za stracone, jako dusza z dusz najśw iętsza, z umiłowanego Boga, który w tśj chwili serce J ś j niewymownemi pociechami zalew ał.

Potśm poprosiła P ana Jezusa, żeby nawzajem On Jśj roz- powiedział, co się z Nim przez te trzy dni działo, gdzie przeby­ wał, gdzie miał przytułek, czśm się posilał. A gdy Pan Jezus opowiedział, że przez ten czas nigdzie nie miał schronienia, że z ran a rozmawiał z Kapłanam i, potśm żebrał od domu do domu w ypraszając kaw ałek chleba, a noce przepędzał w krużgankach Św iątyni a), — wtedy znowu M arya, słuchając tego, łez po­ wstrzymać nie mogła, aż J ą najdroższy Synaczek uspokoił zape­ wniając, że Mu to wszystko miłśm było, gdyż przez to rozpoczy­ nał już On wielką sprawę nauczania ludzi, dla których miłości zstąpił pomiędzy nich z nieba. I szli drogą zdążając do N azare­ tu. *A niebo wiosenne, to chwilami chmurkami lekkiemi pokryte, to znowu przemiłe słońcem świecące, zdawało się, że w tóruje tśj romowie M aryi z Jezusem, w ciągu którśj i czoła ich to się pokrywały wyrazem smutku, to znowu jaśniały niebieską uciechą.

Powiedzieliśmy już na początku poprzedzającego rozdziału, że z pobytu przenajświętszśj Panny w Nazarecie po Je j powrocie

z Egiptu, Ewangelistowie żadnych nie pozostawili nam innych

szczegółów, prócz wyżój opowiedzianego, zaszłego przy zni­ knięciu P ana Jezusa w Jerozolimie. Lecz słuszną robią uwa­ gę Ojcowie święci, że kilka słów Ew angelii wzmiankującśj o po­ wrocie Maryi z tego m iasta do ubogiego domku Nazareckiego, zamykają w Sobie jakby streszczenie tego, co tylko o niezrówna­ nym szczycie Jój godności jako M atki Boga powiedzeć można; czóm wielkość Jój chwały, wzniosłość Jój przywilejów, a tóm sa- móm i najwyższą Jój świętość uwydatnić najlepiój. Poszedł Pan J e z u s a M m i to je s t z M aryą i Józefem do Nazaretu, powiada Ew angelia święta, — i był Im poddany I otóż w dwóch sło­ wach wyrażona i niepojęta, bo granic nie mająca, pokora Boga wcielonego, poddającego się istocie stworzonśj: I był Im poddany, i również niepojęte żadnym rozumem ludzkim, bo nieograniczo­

na wielkość, niegraniczona szczytność godności Maryi, bo cóż być może wyższego nad posiadanie jakby władzy nad Bogiem, co zaszczytniejszego w całśm znaczeniu tego wyrazu nad to, żeby mieć Boga sobie poddanym, a wyraźnie to mówi K sięga święta:

I był Im poddany. Czyż trzeba czego więcój na dowiedze­

nie, ja k godność, przywileje i z nich wypływająca świętość M a­ ry i wywyższa J ą , i to bez żadnego porównania, bo jakby nie­ skończenie, nietylko nad wszystkie inne istoty stworzone, nie­ tylko nad wszystkich najświętszych ludzi, ale i nad wszystkie błogosławione duchy niebieskie, nad wszystkich Aniołów. A r­ chaniołów, Cherubinów i Serafinów. Bo to jest, co bez najmniej- szśj wątpliwości, w yraża te słów kilka przez Ducha Świętego podyktowanych do K siąg Ew angelii świętego Łukasza: I był Im

■poddany.

W róciwszy do N azaretu Jezus, M arya i Józef, wiedli jak wprzódy żywot ubogi, z pracy rą k się utrzymując. Jó z ef pro­ wadził swoją rękodzielnię ciesielską, i sprzedawał z niśj wyroby w sklepiku w ich domku umieszczonym, którego dotąd miejsce pokazują pielgrzymom zwiedzającym Ziemię św iętą. Pan Jezus dopomagał Mu w pracy 2) i w miarę jak podrastał coraz więcój Go wyręczał. Marya zaś trudniła się domowśm gospodarstwem i ręczną kobiścą robotą.

„P atrz, powiada święty Bonawentura rozpam iętywując po­ b y t M aryi w domku Nazareckim, patrz na tę ubogą Rodzinę, tak godną czci dla Swego ubóstwa, ta k pokorną w sposobie życia, ja k i tam wiodła. Błogosławiony starzec Jó zef ciesielką zarabiał

jak mógł na utrzym anie wspólne; przenajśw iętsza Panna trudni­ ła się szyciem i przędzeniem. Zajmowała się przytóm i całóm gospodarstwem domowóm, a co J ą o niemałe trudy przypraw ia­ ło. Sama przyrządzała posiłek dla Syna i małżonka i Sama wszystkie inne obsługi spełniała, gdyż żadnój służącój nie mia­ ła. Ulituj się nad N ią zmuszoną ciężko pracować, a ulituj się i nad Panem Jezusem, który często Matce dopomagał, i podo­

bnież jak mógł pracował, gdyż ja k to Sam powiedział o Sobie:

Syn człowieczy nie przyszedł aby M u służono, ale służyć Ł). Jak o ż

nieraz pomagał M atce w przyrządzaniu ubogiego stołu do obia­ du, w zaścielaniu łóżek, i w innych zajęciach domowych. P a trz na Niego te pospolite usługi spełniającego, i patrz także na prze­ najśw iętszą Pannę. Przypatruj się podobnież wszystkim trojgu, ja k biorą posiłek raz na dzień, zasiadłszy przy niewielkim sto ­ liczku, a pożywając pokarmy nie wytworne i wyszukanie przy- rządzone, lecz biedne i najprostsze. J a k potóm rozmawiają z so­ bą, a nie o rzeczach próżuyeh i błahych, lecz każde Ich słowo pełne jest mądrości Ducha Świętego: to tśż jak na ciele tak i na duchu się pokrzepiają. Po krótkiśj zaś a tak świętój rozrywce, zaraz udają się na modlitwę każdy do swojój izdebki, bo chociaż domek ich był szczupły i ubogi, każde z nich osobno mieszkało 2). I takiem i to pospolitemi, pokoruemi, jednostajnemi, a nie mało trudzącemi były zajęcia zewnętrzne tych trojga najświętszych istot, jak ie kiedy były pod słońcem, tych dusz błogosławionych, stanowiących istne niebo ziemskie, nieznane światu, a pełne Aniołów, którzy tam i Bogu Swemu wcielonemu cześć powinną oddawali, i Królowej Swojój uniżenie służyli, i Piastunowi Syna Bożego w zastępowaniu Mu Ojca na ziemi dopomagali,

I zdaje się, że w całym ciągu la t dziesięciu od powrotu przenajświętszej Rodziny z Jerozolimy, o którym wyżej mówi­ liśmy, nic ważnego nie zaszło, coby zmieniło tryb życia cichego, odosobnionego, oddanego zajęciom domowym i bogomyślności, jak ie tam wiodła przenajśw iętsza Panna. Aż dopiero po upływie tego czasu, upadek na zdrowiu świętego Józefa przyczynił M at­ ce Bożój niemało troski, przymnożył Jój trudów, i stając się po­ wodem niemałych smutków, otworzył dla Niój pole do nowych zasług, w znoszeniu tego ciężkiego dla Niej strapienia z takióm poddawaniem się woli i dopuszczeniu Bożemu, z jakióm znosiła wszystko, co J ą w życiu bolesnego spotkało. A spodobało się Panu Bogu przez czas niekrótki Rodzinę Swoją tym krzyżem do nieba prowadzić. Choroba bowiem świętego Józefa trw ała całe lat ośm 3), podczas których wiele wycierpiał, a z Nim

pa-‘) Mat. 20. 28. 2) Ś. Bonav. Medit. Vitae J. C. e. 15. 3) Maria d’A g re- do. Miasto Boże rozdz. 5. ks. 1.

trząc na Jego cierpienia, ileż w ycierpiała i przenajśw iętsza P a n ­ na! Przytśm , choroba przeczystego Jój małżonka dała Jó j silniśj uczuć niedostatek, w jakim żyli. Św ięty P a try a rcb a , ta k ja k to bywało, dopokąd nie zachorował, pracy oddawać się nie mógł. A ztąd środki utrzym ania przenajświętszój Rodziny uszczupliły się znacznie, gdy tymczasem potrzeby chorego wymagały konie­ cznie, chociażby się w nich najściślój ograniczyć, nieco większych ja k zwykle wydatków. W praw dzie Pan Jezus, już wtedy mło­ dzieniec blizko dwudziestoletni, zastępował Swego mniemanego Ojca w prowadzeniu dalśj rękodzielni ciesielskiśj; lecz pomimo tego, nie szło to tak, ja k kiedy tójże pracy oddawali się we dwóch. J a k więc przed laty, kiedy przebywając w Egipcie, za­ robek świętego Józefa nie w ystarczał Im na utrzym anie, a w te­ dy M atka Boża przychodziła w pomoc ręczną robotą,— tak i te ­ raz, gdy z powodu choroby świętego Józefa podobnaż zaszła po­ trzeba, M arya na tegoż rodzaju pracę wiele zmuszoną była obra­ cać czasu.

Pomimo tego jednak, brak potrzebnych przedmiotów do byle cokolwiek dostatniego życia, ciągle uczuć się Im dawał, nad czóm bolała serdecznie przenajświętsza Panna, lecz jedynie z tego powodu że i najdroższego Syna w idziała przeciążonego pracą, a nędznie się żywiącego, i że Swemu ukochanemu chore­ mu, a coraz bardziśj cierpiącemu, tych wygód, jakichby dla N ie­ go pragnęła, dostarczyć nie była w stanie. Przychodziło tśż nie­ raz do wielkiego niedostatku, a pomimo tego przenajśw iętsza Panna, jeśli tak wyrazić się można, rąk nie opuszczała: robiła co mogła, pracowała coraz więcśj. A gdy już zdawało się, że w y­ żyć z czego nie będzie, modliła się pokornie, rzewnie błagając Opatrzność najwyższą o przyjście Im w pomoc. I w końcu Bóg dobry nie odmawiał takowśj tym, których w ubóstwie umieszcza­ jąc, o! jakże uderzającą chciał nam dać naukę, że w takim to

stanie zostając, a znosząc jego przykrości cierpliwie, najm ilszy­ mi stać się możemy Bogu. gdyż najpodobniejszymi do Jego wła- snój Rodziny. Bo przecież wątpić nie powinniśmy, że dla tych trzech dusz Jem u najdroższych, wybrał P an Bóg to, co dla każ- dśj duszy najpewniśj i najbezpieczniśj zapewnić może nabycie bogactw wiekuistych.

Przenajśw iętsza Panna, ile możności nie odstępowała łoża złożonego chorobą małżonka. Z robotą w ręku siedziała przy nim, gotowa na każde jego skinienie, i codziennie czytyw ała mu Pismo święte, w ybierając ustępy nąjbardziśj dla chorych i cier­ piących pocieszające. A gdy się jego cierpienia wzmagały, które chwilami były bardzo ciężkie, modliła się razem z nim, pokrze­ piała go słowami pełnemi miłości Boga, które chorego przedzi­ wnie podnosiły na duchu, tak że nieraz potśm wpadał w zachwy­

cenie x). T ak tóż święcie znosił Swoją bardzo dolegliwą i długą chorobę, że biorąc z niój właśnie pochop do coraz ściślejszego jednoczenia się z Bogiem, coraz więcój się w Nim zatapiał, i w końcu umarł nietyle w skutek słabości i wieku, jak raczój od upału miłości Bożój, która serce Jeg o straw iła. Oddał Bogu du­ cha na rękach Jezusa i M aryi, i duszę jego zanieśli Aniołowie do otchłani, gdzie w gronie wszystkich Świętych starego Z ak o ­ nu pierwsze zajął miejsce, oczekując aż mu takież otworzy w nie­ bie Syn Boży, którem u na ziemi zastępował miejsce ojca.

Zgon jego ciężką żałością napełnił serce przenajświętszój Panny. S traciła w nim Swego od la t najmłodszych najtroskli­ wszego Opiekuna, nieodstępnego a naj przy wiązańszego w szyst­ kich dotąd kolei Jó j życia towarzysza, najbliższego z ludzi Jój serca przyjaciela, najwierniejszego wszystkich Jój myśli powier­ nika. N a ziemi, po Jezusie, jego najwięcój miłowała i jako m ał­ żonka przez Samego Boga dla Niój wybranego, i jako duszę naj­ doskonalszą, najświętszą, ja k ą tylko wyobrazić Sobie mogła, i wreszcie jako człowieka, który po Niój najbliżój był przypu­ szczonym do tajemnicy W cielenia Syna Bożego, a w opiekowa­ niu się Nim. po Niój najwięcój położył zasług. Przytóm, prócz P a n a Jezusa, z nim tylko miała bliższe stosunki, bo cały świat, prócz Ich dwóch, dla Niój jakby nie istniał, tak była w domu zamknięta, ta k daleką od wszelkiój z obcymi zażyłości. W szystko więc przyczyniało się do tego, aby ta s tra ta była dla Niój nad wszelki wyraz dotkliwą. O płakiw ała tóż ją rzewnie, lubo nie tracąc ani na chwilę wewnętrznego spokoju, i tę boleść pokornie i z miłością składała Bogu w ofierze. A była nawet pewna oko­ liczność, k tó ra żałość przenajświętszój Panny wielce zwiększała. Gdyby stra c iła była Śwego ziemskiego Oblubieńca już wtedy, kiedy Zbawiciel W niebowstąpieniem Swojóm otworzył niebo dla wszystkich dusz świętych, byłaby się po śmierci Jego tóm pocie­ szała, że on na tamtym świecie zażywa szczęścia oglądania B o ­ ga, i lepiój mu tam, jak na tój biednój ziemi. Lecz gdy święty Jó z ef umarł, tój pociechy M atka Boża mieć nie mogła. On bo­ wiem tu za życia ciesząc się widokiem Boga wcielonego, na tam ­ tym świecie zatrzym any w otchłani, szczęścia tego nie posiadał; gdy tymczasem Ona z Jezusem pozostawszy, ciągle w rajskie po­ ciechy opływ ała.N ieraz tóż w słodkich rozmowach Swoich z n aj­ droższym Synem, ze smutkiem wspominała o tóm, że gdy Sama cieszy się tu obcowaniem z Bogiem Swoim, Jój drogi małżonek pozbawiony już teraz jest tego szczęścia, które tak długo razem z N ią podzielał. I często z Panem Jezusem mówiła o nim;

pominała różne dowody jego opieki nad Nimi, jego niezmordo­ waną pracowitość, przez którą zaopatryw ał Ich potrzeby wspól­ ne; przytaczała różne przykłady jego roztropności, jego stałości i pokornego poddawania się wołi Bożój w najsm utniejszychko- lejach Ich życia. Ale najbardziój lubiła przywodzić Sobie na pa­ mięć i mówić z Jezusem o jego wysokiój świątobliwości, o da­ rach nadprzyrodzonych, jak ie posiadał w tak wysokim stopniu, a z którem i przez pokorę chciałby był i przed N ią się ukry­ wać. I w ten sposób słodziła boleść i tęsknotę Swoją za ukocha­ nym małżonkiem, i przez ja k najczęstsze o Nim wspominanie, niejako obecnym Go czyniła błogosławionemu obcowaniu Jój z Jezusem, jak był nim przed tóm, przez lat tak

wiele-R O Z D Z I A Ł X I.

Pan Jezus zapowiada przenajświętszój Matce, że już

W dokumencie Żywot Matki Bożej (Stron 189-195)