• Nie Znaleziono Wyników

Edmunda Husserla

4. Gest fotografowania

Powróćmy tu do przywołanej na samym początku różnicy pomiędzy pojęciami reprezentacji i przedstawienia. Husserlowskie pojęcie przedstawienia analizuje w swoich rozważaniach Iwona Lorenc. Co to właściwie znaczy „przedstawiać się”? Jak pamiętamy,

16 R. Scruton, The Eye of the Camera, w: tenże, The Aestetic Understanding: Essays in the Philosophy of Art and Culture, Methuen, London 1983, s. 121.

w interpretacji autorki Świadomości i obrazu chodziło o „względnie zobiektywizowany sposób przedstawiania się świata człowiekowi”17. Co decyduje o tym, że przedmiot może przedsta-wiać się w świadomości? Możemy przypuszczać, iż określenie to będzie związane z pewnym myśleniem całościowym stojącym w opozycji do „jawienia się”, czyli zjawiania się fragmen-tarycznego. Zgodnie z tym, co pisał Husserl, w przedstawieniu kryje się obecność. Jeśli sta-jemy się świadkami przedstawienia, to zakładamy, iż istnieje szansa na to, by doświadczyć obecności bezpośrednio, że ją poznamy. Przedstawienie jest kategorią filozoficzną o rodo-wodzie metafizycznym. Przedstawiać się „z imienia i nazwiska” to, chciałoby się powie-dzieć, być w całości swojej postaci. Ktoś lub coś przedstawia się komuś. Te dwa elementy są ze sobą związane. Aby ten związek uwypuklić, musimy odróżnić dwie sfery: „ja”, które-mu coś się przedstawia, oraz „coś”, czyli przedmiot ulegający przedstawieniu. Filozof nazy-wa te dnazy-wa światy „immanencją” i „transcendencją” przedmiotu.

Poza sferą transcendencji, traktującą istniejący obiektywnie przedmiot jako podsta-wę nauk przyrodniczych (czyli mówiąc prościej: sprawiającej, że poza moją świadomością istnieje świat), znajduje się sfera immanentna przedmiotu, kształtująca go jako przedmiot w myśleniu. W moim myśleniu. Ale te przedmioty mogą stać się także przedmiotami inten-cjonalnymi dla innych. A zatem musi istnieć w świadomości jakaś forma obiektywności spra-wiająca, że np. spostrzegane krzesło posiada cztery nogi dla każdego, kto je widzi. Wynika stąd, że immanencja nie zakłada pełnej subiektywności przeżycia. Używając języka fenome-nologii, powiem, iż immanentne przedmioty zawierają pewną sferę obiektywności, pozwa-lającą dociekać absolutnej samoprezentacji przedmiotu w świadomości. Samoprezentacja sprawia, że przedmioty jawią się jako pewna całość – uchwytna intersubiektywnie – cho-ciaż w spostrzeżeniu „zbieram” tylko ich kolejne widoki. „Wspólnota postrzegania” za-rysuje się wyraźnie, jeśli wezmę na warsztat fotografię. Coś „zdjętego” przez aparat jest widokiem, odczytywalnym nie tylko dla autora fotografii. Natomiast z pewnością utopią fo-tografów jest pragnienie samoprezentacji w dwuwymiarowym zdjęciu całości przedmiotu.

Jest to owa różnica, która ujawnia się, gdy przechodzimy od spostrzeżenia charakterystycz-nego dla naoczności do retencji czy uobecnienia. Również w filozofii Husserla, gdyby owa

„wspólnota postrzegania” nie została uwzględniona, poznanie fenomenologiczne groziło-by solipsyzmem. Husserl jest przekonany, iż istnieje „prezentacja, będąca po prostu bezpo-średnim oglądaniem i uchwytywaniem samego domniemanego przedmiotu”18. Przedmiotu intencjonalnego – dodajmy. Pisząc o pojęciu prezentacji, muszę uwzględnić związane z nim dwie sfery postrzeganego obiektu: przedmiot i jego sens. Chociaż pojawiają się one

17 I. Lorenc, Świadomość i obraz..., dz. cyt., s. 17.

18 E. Husserl, Idea fenomenologii, dz. cyt., s. 46.

równolegle, to jednak jedno z drugim tożsame nie jest. Procedura, o której tu czytamy – uchwytywanie samego domniemanego przedmiotu, jest poszukiwanym przez nas nastawie-niem intencji, „nastawienastawie-niem ku” immanencji analizowanego przedmiotu, a więc właści-wie skierowaniem ku jego wewnętrznemu sensowi. Czy to, co Husserl pisze o poznaniu fenomenologicznym, sprawdzi się w przypadku, gdy jego intuicje „zastosujemy” do foto-grafii? Jak już wcześniej pisałam, w pewnym stopniu gwarantem transcendencji byłoby ist-nienie pośrednika. Również odróżist-nienie przedmiotu i jego sensu jest na pozór oczywiste, czy może być tu bowiem przedmiotem coś innego niż obiekt ku któremu kieruję kamerę?

(Byłby to gest, który mógłby symbolizować nastawienie naturalne, czyli pragnienie pozna-nia „rzeczywistej zawartości” przedmiotu). Pamiętajmy jednak, iż pisaliśmy o „nastawieniu świadomości”. O intencji sfotografowania czegoś. Owa intencja nie jest gestem fizycznym, lecz nastawieniem świadomości fotografującego. Czy więc rzeczywiście kieruję kamerę ku przedmiotowi? A może chcę uchwycić co innego – jego sens?

W interpretacji Merleau-Ponty’ego radykalne twierdzenie Husserla o „nakierowaniu ku” świadomości ulega osłabieniu. Ten gest

[...] nie jest decyzją umysłu, jakimś absolutnym czynem, który z głębi swego su-biektywnego schronienia zarządzałby jakieś zmiany miejsca, dokonywane w prze-strzeni. Jest on naturalnym następstwem, dojrzewaniem widzenia19.

Nie jest zatem tak, że widzę tylko to, co chcę. W postrzegającym nakierowa-niu świadomości istnieje element przypadku. Widzę to, co znajduje się w polu moje-go postrzegania. Jak jednak widzę w fotografii? Jest ono swoistym kompromisem między stanowiskiem obu filozofów. „Gest fotografującego” jest z jednej strony arbitralny i zde-cydowany (bo wybieram kadr), z drugiej w to, co widzę, ingeruje przypadek – na fotogra-fii pozostaje cień tego, czego nie udaje mi się dostrzec. Dla Merleau-Ponty’ego istotny jest ruch związany z oglądaniem przedmiotu w trzech wymiarach, ruch niemożliwy do uzyska-nia na dwuwymiarowej fotografii. Ten ruch przenosi się do sfery oglądającej świadomości.

Powoli kształtuje się właściwe rozróżnienie: podejście fenomenologiczne nie mówi, że jeśli przestanę na przedmiot patrzeć, ów zniknie. Ten jest bowiem transcendentnie, poza świa-domością. Natomiast to dopiero mój akt domniemywania powoduje, że ze sfery transcen-dentnej może wkroczyć w moją immanencję, stać się aktem mojego poznania. Jest to ten moment, w którym przedmiot, zanim pojawi się na zdjęciu, zaczyna funkcjonować w „ho-ryzoncie mojej świadomości”. Fotografując, przekraczam transcendencję przedmiotu, po-zwalam mu stać się przedmiotem świadomości. To nie przedmiot znajdzie się na fotogra-fii, ale jego sens. Ten zaś stanie się przedmiotem poznania – podstawą aktu intencjonalnego.

19 M. Merleau-Ponty, Oko i umysł, przeł. S. Cichowicz, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1996, s. 21.

Po raz kolejny pojawia się wątpliwość, w czyim imieniu się wypowiadam – fotografa czy tylko widza i czy ich postawy różnią się od siebie. Czy świadomość „fotografująca” jest czymś innym niż świadomość oglądająca gotowe dzieło? Ważne jest, jak sądzę, odróżnie-nie pierwszego etapu powstawania zdjęcia – etapu odróżnie-niedostępnego dla widza. Mieści się on w obszarze pomiędzy przedmiotem materialnym a jego fotograficznym wizerunkiem. Ta relacja jest niedostępna widzowi, który ma przed sobą jedynie wyobrażenie przedmiotu.

Akt intencjonalny funkcjonuje zatem na dwu poziomach. U podstaw obu leżą doświad-czenia źródłowe dotyczące innych zjawisk: przedmiotu rzeczywistego i obrazu. Natomiast sam proces konstytuowania przedmiotu w świadomości przebiega w takiej samej kolejności.

Różnica polega, jak sądzę, na innym charakterze protencji – horyzontu oczekiwań poznają-cego. Przyjrzyjmy się najpierw samemu „aktowi intencjonalnemu”.

ny obraz będzie obejmował poszerzony kąt widzenia.

Akt intencjonalny jest równy przeżyciu czegoś (pamiętając cały czas, że nie o prze-życie psychiczne tu chodzi, lecz o przeprze-życie w świadomości) – domniemywaniu sensu przed-miotu. Takie nakierowanie uwagi czyni moje przeżycie „aktem znaczącym”. Ten akt znaczą-cy, czyli dociekanie sensu przedmiotu, będzie w fotografii najistotniejsze, pozwoli bowiem znaleźć punkt, w którym istniejący materialnie przedmiot transcenduje do sfery świadomo-ści. Aby jednak odkryć, w jaki sposób przebiega ten proces, musimy uzupełnić pojęcie sens, umieścić sens w wymiarze czasu.

Jak już stwierdziliśmy, świadomość jest intencjonalna, jest bowiem świadomością czegoś, domniemywaniem, próbą poznawania sensu. Jak zobaczymy, jest też zjawiskiem cza-sowym, dotyczącym jednak nie czasu obiektywnego (przykładowo godziny 17.45), ale czasu fenomenologicznego, czasu związanego z istnieniem zjawisk w świadomości. Przeżycie czasu umożliwia zjawiskom świadomości trwanie, powoduje, iż nie są czymś, co znika zaraz po zdarzeniu, lecz pozwala nam odbierać wrażenie ich obecności.

To, co jest przedmiotem, [...] ma w swojej czasowości coś, czego bynajmniej nie sposób odnaleźć w fenomenie i czego nie można doń sprowadzić, a przecież kon-stytuuje się w fenomenie. Przedstawia się w nim i jest w nim w oczywisty sposób istniejące20.

Domyślamy się, iż chodzi o przedmiot intencjonalny. Przedmiot, z którego istnie-nia zdajemy sobie sprawę tylko dlatego, że przekroczył granice transcendencji, i że ten akt go „usensownił”. Husserlowska fenomenologia dążyła do tego, aby obecność przedmiotu uczynić bezpośrednią, by pustkę sugerowaną przez przedmiot wypełnić znaczeniem. Czy wypełnienie takie dokonuje się w fotografii?

1. Przejawienia

O ile odróżnienie „przejawu” i „tego, co się przejawia” jest stosunkowo proste do uchwycenia w przypadku spostrzeżenia rzeczywistego przedmiotu (Husserl rozważa tu przykład domu), o tyle okazuje się bardziej skomplikowane w przypadku jego fotograficzne-go odpowiednika. Kiedy bowiem Husserl zajmuje się konstytuowaniem przedmiotu inten-cjonalnego, rozważa dwa przypadki: spostrzeżenia i wyobrażenia. Tymczasem, gdy mówimy

20 E. Husserl, Idea fenomenologii, dz. cyt., s. 80.

o fotografii, na scenie pojawia się opisywany już wcześniej pośrednik – medium oraz dwie osoby potrzebne do usensownienia zdjęcia: fotograf i widz. Świadomość pierwszego wy-bierze elementy inne niż drugiego dlatego, ponieważ operuje innym materiałem źródło-wym oraz innego rodzaju doświadczeniem. Fotograf operuje w świecie przedmiotów trój-wymiarowych, materialnych. Widz, który musi je odtwarzać z materiału podsuniętego przez fotografa, dobudowuje kolejny poziom interpretacji do jego pracy. Czy to znaczy, że sens konstytuujący się w świadomości fotografa będzie inny od usensowniania w umyśle widza?

Zapewne będzie to różnica doświadczenia, na gruncie którego dokonuje się transcendencja przedmiotu. Świadomość fotografa będzie operować materiałem pochodzącym zarówno ze spostrzeżenia naocznego, jak i z całej sfery wchodzącej w obszar przypomnienia. Widz, chociaż obcuje z pewnymi przejawami udostępnionymi mu przez obraz, ukształtuje to, co się przejawia w sposób diametralnie różny. Ten element, zapośredniczenie postrzegania po-przez narzędzie, jest dla odbioru fotografii charakterystyczny, dlatego warto przyjrzeć mu się bliżej. Zacznijmy od sprecyzowania terminów: przejaw i to, co się przejawia. Pozwoli to odpowiedzieć na pytanie, czy w obrazie pośrednim możemy też mówić o prezentacji, czyli bezpośredniej obecności.

Kiedy przyjrzymy się jakiejkolwiek fotografii (mówimy o tym, co dzieje się w obra-zie, abstrahując od rzeczywistych przedmiotów), zauważymy, że postrzegamy pewien prze-jaw, czyli jak pisze Husserl, „przedmiot dla Ja”. Zanalizujmy to dokładniej. Oto jedno ze zdjęć z cyklu Wnętrza Pawła Borkowskiego. Widzę przestrzeń, która zachowuje pewne cechy wnętrza, jak: szerokość, wysokość, walor światłocienia. Te cechy są rozbite na fragmenty, każda z nich jest osobnym fenomenem – stołu, regału, kwiatów, ludzkiej postaci. Użycie dwóch otworków sprawiło, że nałożyły się na siebie dwie perspektywy – tak jakbyśmy każ-dym okiem spoglądali na różne elementy. Ekspozycja obrazu trwała wiele godzin. Światło powoli przesączało się przez otworki. I dopiero z tej długości czasu, symultanicznej wielo-ści spostrzeżeń, ukonstytuowało się to, co się przejawia, czyli fenomen tego konkretnego wnętrza. To, co się przejawia, nazywa filozof prezentacją, czyli konstytuowaniem „obiek-tu czasowego”. Obiektem czasowym w analizowanym przypadku będzie pomieszczenie, które odtwarzam po swoistym „złożeniu” fenomenów. Pojęcie obiektu czasowego jest dla nas kluczowe, ponieważ pozwala wprowadzić inne wymiary przedmiotu – pierwszym z nich było wspominane już pojawienie się przedmiotu „na horyzoncie”, czyli moment, w którym moja świadomość „nastawia się na przedmiot” (element Husserlowskiej protencji); następ-nym będzie „teraz” wreszcie oprócz „teraz” – momentu przejawiania się – pojawia się „kie-dyś”. Dopiero zespolenie tych wymiarów sprawia, że przedmiot jawi się jako całość. O tym jawieniu się Maurice Merleau-Ponty pisze:

swój ślad. Czy to wystarczy, by mówić o fenomenie?

Cud świadomości polega na ukazywaniu przez uwagę fenomenów, które ustana-wiają w nowym wymiarze jedność przedmiotu w tym samym momencie, w któ-rym ją rozbijają. Tak więc uwaga nie jest ani kojarzeniem obrazów, ani powrotem do siebie myśli już panującej nad swoimi przedmiotami, lecz aktywną konstytu-cją nowego przedmiotu, który uwyraźnia i tematyzuje to, co dotąd było dane tylko w postaci nieokreślonego horyzontu21.

Zdjęcie, które wzięłam do ręki, było dla mnie tylko „nieokreślonym horyzontem”.

To dopiero moje nim zainteresowanie – owa „uwaga” czy Husserlowskie „nakierowanie świadomości” powoduje, iż przestrzeń, którą widzę, nabiera konkretności. Z cieni i światła moja świadomość konstytuuje obraz wnętrza.

Idźmy dalej tym tropem. Przejaw ograniczony do momentu „teraz” nie zapew-niał nam „wypełnienia” przedmiotu. Dopiero z wielu przejawów zostaje zbudowane to, co się przejawia. Przywołana wcześniej przez Husserla „aktywna konstytucja” jest zadaniem

„oglądającej świadomości”. Rozumie się przez nią „tak a tak uformowane akty myślowe”.

Należy odróżnić od nich rzeczy, „które nie są aktami myślowymi, konstytuują się w nich, w nich osiągają prezentację”22. Przeciwstawiamy sobie dwa porządki: pewien stan, czyli rzecz, oraz działanie będące aktem myślowym i właściwie nigdy nieustające. Czy tak rozu-miane „akty myślowe” mogą dotyczyć obrazu fotograficznego? Widzę przedmiot, ale czy spodziewam się go zobaczyć? Horyzont protencji zakładałby wiedzę na temat tego, co zo-baczę. Biorąc do ręki fotografię, mogę jedynie spodziewać się, że zobaczę jakiś obraz. Jaki?

To już będzie zależało nie tyle od mechanizmu protencji, ile od postępującej po nim mody-fikacji retencjonalnej – zawierającej w sobie element rozpoznania przedmiotu.

Pojawia się tu problem następny: „oglądająca świadomość” (zauważyliśmy to już przy rozważaniu intencjonalności) nie ogranicza przedmiotów swego poznania do rze-czy istniejących materialnie. Mogą nimi być równie dobrze przejawiające się przedmio-ty wyobrażeniowe. Obraz na zdjęciu z pewnością do nich należy (nie będąc ani przed-miotem, ani czystym wyobrażeniem). Mówimy bowiem cały czas o sferze zjawia-nia się przedmiotu w świadomości. Spróbuję tu powrócić do wcześniejszego etapu powstawania fotografii, do aktu znaczącego dokonującego się w umyśle fotogra-fa. Tutaj protencja, mniej istotna według mnie w fazie odbioru fotografii, będzie nie-zwykle ważna – „akt znaczący” zadecyduje o nadaniu przez fotografa obrazowi sensu.

To stadium zarazem uwydatnia sposób kształtowania się przedmiotów wyobrażeniowych.

Zanim więc rozważymy różnicę wyobrażenia i uobecniania23 przedmiotu dokładnie, zbadaj-my całą sytuację z perspektywy fotografa.

21 M. Merleau-Ponty, „Uwaga” i „Sąd”, przeł. J. Migasiński, w: Fenomenologia percepcji, Wyd. IFiS PAN Warszawa 1993, s. 22.

22 E. Husserl, Idea fenomenologii, dz. cyt., s. 85.

23 E. Husserl, Wykłady z fenomenologicznej, dz. cyt., s. 149.