• Nie Znaleziono Wyników

Charlesa Sandersa Peirce’a

3. Znak fotografii?

Gdyby to, co zostało powiedziane o reprezentacji, odnosiło się jedynie do „czy-stej myśli” i pojęć, to możliwość włączenia fotografii w proces semiozy byłaby problema-tyczna. „Materialne obciążenie” fotografii usuwałoby ją automatycznie z obszaru znaków.

Pamiętajmy jednak, że semiotyka dotyczy przede wszystkim komunikacji dokonującej się pomiędzy materialnym światem i naszą nad nim refleksją. Zasadnicze założenie koncepcji, wedle której jedyną autentyczną formę znakową stanowi czysta myśl, a nie realny przedmiot, fotografii z niej nie eliminuje.

Peirce posługuje się fotografią kilkakrotnie: raz służy jako egzemplifikacja klasy in-deksów, w innym przypadku pisze o niej jako o „złożonej fotografii” (composite photograph)26 – syntetycznym wizerunku utrwalonym w umyśle. W tym drugim przypadku fotografia zosta-je użyta jako metafora obrazu pamięciowego. W obrazie takim moglibyśmy odnaleźć kolej-ne „warstwy” znaczeń wiązanych z określonym pojęciem. Chociaż ów mentalny wizerukolej-nek ma charakter pojęcia, to nie istniałby, gdyby nie relacja znaku i jego przedmiotu odniesie-nia. Jej podstawą są określone, rzeczywiste, zapamiętane relacje. Zauważmy zatem, że obraz fotograficzny zajmuje w triadzie miejsce szczególne, kieruje nasz umysł ku rzeczywistości.

Czy jednak to znaczy, że rzeczywistość reprezentuje? Czy mogę też powiedzieć, iż wskazu-je na przedmiot? Zatrzymajmy się przy uwadze Peirce’a, w której odróżnia on przedmioty materialne od przedmiotów, które mogą uczestniczyć w triadzie. Te pierwsze nazywa repre-zentowanymi lub bezpośrednimi, drugie – zapośredniczonymi czy inaczej – zmediatyzowa-nymi. Słowa Peirce’a o przedmiocie przybliżają jego podejście do fenomenologicznego roz-różnienia między przedmiotem intencjonalnym a realnym, czyli rzeczą samą w sobie. Jednak w koncepcji Peirce’a chociaż przedmiot realny istnieje niezależnie od znaku, to uczestniczy on (pośrednio) w procesie komunikacji znakowej. Nie ma tu mowy o redukcji fenomenolo-gicznej, ponieważ nie jest konieczne „zawieszenie” istnienia przedmiotu. Czytamy:

26 Tamże, s. 20. Warto Pamiętać, że composite photograph (tłumaczone na polski jako „fotografia kom-pozytowa”) było od czasów Francisa Galtona znaną techniką łączenia wizerunków twarzy dla stwo-rzenia ich syntetycznego obrazu. Także Peirce używa tego określenia w sensie identyfikacji – odróż-niania jednej osoby od innych. Zob. M. Michałowska, Jak C.S. Peirce został teoretykiem fotografii? Kwestia indeksu, dz. cyt., s. 154.

Nakładanie się planów przypomina Peirce’owską composite photograph, syntezę widoków zamkniętych w jednym kadrze.

Przyjąłem odróżnianie dwóch przedmiotów znaku: zapośredniczonego, będącego poza znakiem, oraz bezpośredniego, tkwiącego w znaku. Interpretant jest wszyst-kim, co znak przekazuje: znajomość przedmiotu musi zostać zdobyta przez dodat-kowe doświadczenia27.

Fotografia, chociaż odnosi się do świata „na zewnątrz”, którego znajomość wykra-cza poza znak, sama jest przedmiotem bezpośrednim, zawartym w znaku.

Przedmiot zmediatyzowany – kontynuuje Peirce – jest przedmiotem będącym na zewnątrz znaku; nazywam go przedmiotem dynamicznym. Znak wskazuje na niego, a substancją tego wskazywania jest przedmiot bezpośredni28.

Jeśli zatem przedmiot realny jest zmediatyzowany, to mediacją w tym przypadku, pośrednikiem, będzie reprezentacja. Przedmiot bezpośredni, zdjęcie, wskazuje na przed-miot dynamiczny – na świat sfotografowany. Owo wskazanie, jak zauważymy dalej, odbywa się za pomocą znaku. Wynikałoby z tego, że znak dostępny jest nam jedynie jako reprezen-tacja. Przywołajmy tu opinię Buczyńskiej-Garewicz:

Znamy rzeczy tylko poprzez znakowe ich reprezentacje, myśl ludzka nie jest bez-pośrednim doświadczeniem świata, lecz żyje jedynie w świecie symboli. Zarazem jednak myśl musi zachować samoświadomość swej symboliczności, a zatem sa-moświadomość braku tożsamości między każdą konkretną reprezentacją a świa-tem realnym29.

Z powyższego wynikałoby, że znaki nie odnoszą się do rzeczywistości realnej, lecz jedynie do innych znaków. Semioza jest procesem, w którym uczestniczą reprezentacje przedmiotów realnych, a nie one same. W konsekwencji semiotyka jako nauka o znakach dowodzi, że właściwą rzeczywistością człowieka nie jest świat przedmiotów realnych, ale myśli, które pozwalają owe przedmioty interpretować, a tym samym uczestniczyć w „pro-dukcji znaczeń”.

Dla dalszych rozważań konieczne jest przypomnienie kolejnej części systematyki Peirce’a odnoszącej się tym razem do drugiej trychotomii znaków. Odniesienia przedmioto-we zostały w niej zróżnicowane ze względu na ich związek z rzeczywistością. Zacznijmy od tego, że w ramach owej wewnętrznej kategoryzacji znak może być powiązany z przedmio-tem jako „znak ikoniczny”, „wskaźnik” (indeks) lub „symbol”. Cóż to znaczy?

Znak ikoniczny nie ma dynamicznego związku z reprezentowanym przez siebie przedmiotem reprezentacją; po prostu zdarza się, że jego jakości przypominają właściwości przedmiotu i wzbudzają analogiczne doznania w umyśle dostrzega-jącym podobieństwo. Ale w rzeczywistości znak pozostaje nie związany z nimi30.

27 Peirce, za: H. Buczyńska-Garewicz, Semiotyka..., dz. cyt., s. 59.

28 Tamże.

29 Tamże.

30 Tamże, s. 67.

Znak ikoniczny łączy z przedmiotem jedynie jego podobieństwo. Wydaje się nam, iż percypowany obiekt coś nam przypomina, lecz nie wiemy co.

Wskaźnik – kontynuuje Peirce – jest fizycznie powiązany ze swym przedmiotem;

tworzą razem organiczną parę, lecz interpretujący umysł nie ma tu nic do roboty z tym związkiem, poza tym, że zauważa ten związek, gdy go odkryje31.

Relacja wskaźnika i przedmiotu oparta jest na materialnej zależności, rozpoznaje-my przyczynę pewnego stanu, lecz nie zdajerozpoznaje-my sobie sprawy z jego znaczenia. To bowiem zadanie należy do funkcji symbolu. „Symbol jest powiązany ze swym przedmiotem dzięki idei wnoszonej przez umysł używający symbolu, bez tego pośrednictwa takiego związku nie ma”32. Symbol wyraża ideę, zawartą w naszym umyśle. Dzięki niemu możliwe jest nazwanie i zintepretowanie faktów dynamicznego świata. W symbolu również otwiera się możliwość nadania znaczenia innym symbolom.

Jeśli porównamy ów podział z pierwszą trychotomią, zauważymy, iż podobnie jak tam, „pierwszy”, „drugi” i „trzeci” odpowiadają tu projektowi, materialnemu odnie-sieniu oraz ogólnej własności. Znak ikoniczny zawiera w sobie jedynie możliwość przed-miotowego odniesienia. Istnieje ono teoretycznie jako pewien niewypełniony jeszcze pro-jekt. Wskaźnik z kolei informuje nas o empirycznym, fizycznym związku. Symbol zaś stanowi własność ogólną, mediację pomiędzy dwoma wcześniejszymi. Jak Pierwszy, Drugi i Trzeci formowały znak poprzez relację, tak i we wtórnym podziale – znak ikoniczny, wskaź-nik i symbol współdziałają ze sobą. Znak nieautentyczny, „skażony” związkiem z material-nym (dynamiczmaterial-nym, jak nazywa to Peirce) światem rozwija się od pewnej niewypełnionej propozycji ku momentowi, w którym zaczyna on coś dla nas znaczyć. „Regularny postęp:

jeden, dwa, trzy, można zaobserwować w trzech porządkach znaków, ikonicznym, wskaźni-kowym i symbolicznym”33. Wskaźnik („drugi” Drugiego) zawiera cechy ikonu („pierwszy”

Drugiego), symbol („trzeci” Drugiego) cechy „pierwszego” i „drugiego”. Dopiero w sym-bolu wskaźnik i ikon się spotykają. Jedynie symbol z tej triady może zaistnieć jako znak au-tentyczny, pozostałe są skażone „nieautentycznością”. Jedynie bowiem symbol, w którym zawierają się cechy dwu pierwszych, może uczestniczyć w semiozie. W nim także dokonać się może reprezentacja.

Gdy zastanowimy się nad przyczynami takiego odróżnienia, oczywiste staje się, dla-czego Peirce w odniesieniu do znaków ikonicznych i indeksalnych mówi o nieautentyczno-ści znaku. Nie tworzą one bowiem triady znakowej, lecz diadę. Wynika to z tego, że nie łączy ich mediująca myśl. W pewnym sensie ikon i indeks są przygodne i zdeterminowane

rze-31 Tamże.

32 Tamże.

33 Tamże.

czywistością empiryczną. Funkcjonują w związku dynamicznym z przedmiotami realnymi i jako takie potrzebują mediatora, by stały się znakami. W relacjach nieautentycznych – dia-dycznych, rzeczywiście interpretujący umysł „nie ma nic do roboty”. Może tylko stwierdzić pewien fakt, lecz odkryta w ten sposób relacja jest oczywistością. Jednak wiemy, że podsta-wą reprezentacji fotograficznej jest istnienie realnego związku zachodzącego między ob-razem i przedmiotem, który został sfotografowany. Wiemy również, że nie wystarczy, by przedmiot „był”, by mógł stać się przedmiotem reprezentowanym.

Powracamy do pytania początkowego: czy fotografia, jako wskaźnik może uczest-niczyć w semiotycznej produkcji znaczeń? Czy jeśli „reprezentacja jest czymś, co zastę-puje coś innego w taki sposób, że doświadczenie pierwszego dostarcza nam poznanie drugiego”34, to akt fotografowania możemy nazwać takim właśnie doświadczeniem? Czy w ten sposób przedmiot realny stanie się reprezentowanym i jako taki zostanie włączony w ciąg interpretacji? Jak dotąd wiemy jedynie, że pełna, autentyczna reprezentacja może zajść jedynie w przypadku, gdy wszystkie elementy triady należały do tej samej klasy znaków.

Zastanówmy się zatem, czy „składniki” fotografii mogą tę trychotomię wypełnić.

W którymś miejscu zostało powiedziane, że dla zaistnienia relacji znakowej w od-powiedniej klasie znaku muszą zostać powiązane wszystkie jej składniki. W relacji diadycz-nej, zdegenerowadiadycz-nej, elementy diady muszą zostać powiązane w pary: znak – przedmiot, znak – umysł, przedmiot – umysł.

Jedna z połączonych par musi zawierać znak i jego obiekt, ponieważ jeśli znak nie byłby związany ze swoim obiektem poza umysłem myślącym o nich oddzielnie, nie mógłby w ogóle wypełniać funkcji znaku35.

Jeśli więc nie zachodzi tu mentalne odniesienie do przedmiotu, to musi ono zo-stać zastąpione inną relacją – relacją naturalną, czyli zewnętrzną wobec umysłu. Możliwość taka kryje się w drugiej z wymienionych relacji, zachodzącej między naturalnymi znaka-mi, czy inaczej – fizycznymi symptomami a umysłem. W klasie tej mieszczą się indeksy.

Wspomniana diada zawiera możliwość znaczenia w momencie, kiedy pojawia się interpre-tant. Jednak relacja będzie nieutentyczna tak długo, jak działanie interpretanta będzie tylko zewnętrzne. Indeks nie jest przedmiotem, lecz jego symptomem. Trzecia diada zawiera czyste podobieństwo pomiędzy nimi i odnosi się do przypadku ikonów. „Ikony tak całkowi-cie zastępują swoje obiekty, że niemal nie można ich od nich odróżnić”36. Z moich rozwa-żań wynika właściwie, że jedynie druga relacja, kiedy indeksalny przedmiot staje się znakiem dla umysłu, może zagwarantować reprezentację. Dzieje się tak za pośrednictwem

mediują-34 Tamże, s. 62.

35 The Essential Peirce. Selected Philosophical Writings. Volume 1, dz. cyt., s. 226.

36 Tamże, s. 226.

cego interpretanta. Trzeci – interpretant jest znaczeniem znaku, które istnieje w relacji do innego znaku. Jest tak, ponieważ, jak zostało już powiedziane, żaden znak nie funkcjonuje niezależnie od systemu znaczeń. Musimy jednak pamiętać, że dla Peirce’a autentyczny inter-pretant istnieje wyłącznie w sensie logicznym. Interinter-pretanty związane ze stanami empirycz-nymi, takimi jak emocje czy działania, są zdegenerowane tak samo jak przedmioty naturalne.

Czas już, by w tych rozważaniach pojawiła się fotografia. Jej indeksalność może zo-stać przełożona na język znaku wtedy, gdy przestaje się ją traktować jedynie w kategoriach związku przyczynowego (coś było i zostało sfotografowane). Relacja przyczynowo-skutko-wa otwiera bowiem możliwość interpretacji. Można powiedzieć zatem, że indeks zostaje tu usymboliczniony. Uczyńmy jednak pewne zastrzeżenie. Znaki zdegenerowane są związane z odczuwaniem, emocjami, przekonaniami. Podobnie jest z fotografiami. Nie są one fakta-mi, pojęciami czy wykresafakta-mi, lecz częścią ludzkiego odczuwania. Ich znaczenie nie będzie wewnętrzną cechą znaku, lecz czymś nadanym mu zewnętrznie przez interpretanta przy-chodzącego „spoza” układu. Również wtedy jednak nie powstanie triada autentyczna – ta-kiej możliwości nie ma, natomiast zaistnieje pełna relacja znaczeniowa triady nieautentycznej.