• Nie Znaleziono Wyników

Globalne zarządzanie i prawo do wody

W dokumencie Prawo do wody (Stron 139-142)

W 2011 roku Światowe Forum Ekonomiczne opublikowało książkę Water security: the water- food- energy- climate nexus (Bezpieczeństwo wodne: związek wody, żywności, energii i klimatu).

Jest ona dziełem „międzynarodowego sojuszu ekspertów z sektora publicznego i prywatne-go” (Światowe Forum Ekonomiczne 2011, s. xvii), czyli – używając terminu, który zapropono-wałem – wspólnoty epistemicznej. Książka forsuje uznanie kwestii niedoboru wody i braku bezpieczeństwa za podstawowe przy formułowaniu zasad zarządzania wodą w skali całego świata. W perspektywie zarządzania utylitarnego, jak pokazałem wcześniej, wodę postrze-ga się jako jeden z wielu deficytowych zasobów i włącza się ją w „pajęczynę” zależności, co pomaga łagodzić skutki funkcjonowania społeczeństw kapitalistycznych. W tym kontek-ście rzecznicy prawa do wody stają przed poważnym wyzwaniem: jak to prawo realizować, skoro podstawowe kategorie zarządzania wodą uwzględniają jeden tylko model organizacji społecznej? Na razie proponowane są dwa sposoby uwzględnienia prawa do wody: uznanie jej za „dobro wspólne” i demokracja deliberatywna. Poniżej pokazuję, jakie pułapki wiążą się z każdym z nich, specyficznie ujmują one bowiem pojęcie wspólnoty, a także swoje cele. Jeśli zatem chcemy zmienić kategorie, które decydują dziś o globalnym zarządzaniu wodą, musimy opracować odmienne rodzaje norm wspólnotowych.

W poszukiwaniu rozwiązań: woda jako dobro wspólne i demokracja deliberatywna W literaturze poświęconej wspólnotowości wspólnoty opisywane są zwykle w odniesieniu do teorii racjonalnego wyboru3. Według tej teorii jednostki są interesowne, dokonują racjo-nalnych wyborów i tak sterują strukturami społecznymi, żeby zapewnić sobie maksymalne zasoby i zachować istniejące korzystne układy jak najdłużej (Ostrom 1990, 2005). Dlatego Bakker (2010), a także autorzy tej książki (zob. rozdz. 5), twierdzą, że koncepcje wspólnotowo-ści są związane z ogólniejszymi stosunkami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi. Jednak zanim zacznie się analizowanie pojęcia wspólnoty, trzeba zdać sobie sprawę, że najczęstsze ujęcia wspólnotowości ukazują jednostki jako podporządkowane raczej normom racjonalnego wyboru niż normom społecznym, które de facto kierują zarządzaniem wodą (Trawick 2010).

To rozpoznanie pozwala wyjaśnić, dlaczego argumentom na rzecz prawa człowieka do wody, które narodziły się z idei „wody jako dobra wspólnego” i które krytykuje Bakker (rozdz. 2 oraz Bakker 2007), nie udaje się uniknąć pewnego pokrewieństwa z prawami prywatnymi charakterystycznymi dla neoliberalnej ekonomii. Oba typy praw posługują się bowiem mode-lem agregacyjnym, ujmującym wspólnotę jako sumę jednostek dążących do osiągnięcia wła-snej korzyści. W ogólniejszym sensie kłopoty wielu współczesnych opracowań dotyczących wspólnotowości można wywieść z ich teoretycznego zaplecza: są zakorzenione w zachodnich ideach własności, a przez to nie mogą uchwycić pewnych aspektów innych, nie-zachodnich sposobów zarządzania. Nie są w stanie wyjść poza typowy dla Zachodu dualizm, przejawia-jący się choćby w postrzeganiu natury jako biernej z istoty (zob. Schmidt, Dowsley 2010).

Sama idea wspólnotowości jest jednak potężną konstrukcją polityczną, zyskującą na znacze-niu, w miarę jak narasta społeczny opór przeciwko programom globalnego zarządzania wodą i sprzeciw wobec konieczności dostosowywania się do liberalnych wersji utylitaryzmu jako normy partycypacji (zob. Boelens i in. 2010).

Demokracja deliberatywna, traktowana jako alternatywna lub komplementarna forma za-angażowania we „wspólnotowość”, często jest uznawana za sposób na powstrzymanie utylitar-nych norm zarządzania. Jednak również u podłoża tej koncepcji znajdziemy szczególną definicję wspólnoty: tworzą ją jednostki, które jednocześnie współdoświadczają świata, zatem „intersu-biektywnie podzielają” duży zbiór założeń wstępnych (tzw. świat życia). Założenia te decydują o konkretnym kształcie, jaki ich życie przybiera (Habermas 1999, 2002). Świat życia dostarcza podstaw do rozumienia zbiorowego, natomiast zasady warunkujące komunikację pozwalają lu-dziom, których różnią osobiste przekonania, adekwatnie oceniać swoje roszczenia. „Racjonalność komunikacyjna” wspiera możliwość porozumienia, zaś odwołują się do niej ci, którzy badają

3 Teoria racjonalnego wyboru (rational choice theory) – interdyscyplinarna teoria badająca zachowania spo-łeczne i ekonomiczne. Rozpatruje układ podmiotów mających różne możliwości wyboru i próbuje okreslić ich preferencje oraz nastawienie wobec zbioru tych możliwości. Najczęściej rozpatrywane sytuacje to tzw.

dylemat więźnia (sypać czy nie), „gra w cykora” (kto pierwszy ustąpi ze strachu) oraz dylemat koordynacji (współpracować czy nie, aby osiągnąć wspólny cel). Teoria w zależności od stosowanej dziedziny wiedzy może być mniej lub bardziej skomplikowana (np. posługiwać się modelami matematycznymi czy ekonome-trycznymi) (przyp.red. meryt.).

i starają się zrozumieć opozycję między sferą publiczną a prywatną w ramach polityki środo-wiskowej (Norton 2005), szczególnie zaś w zakresie zarządzania wodą Bakker 2010). Demo-kracja deliberatywna odrzuca koncepcję, że wszystkie podmioty rozumują zgodnie z pewnym abstrakcyjnym standardem racjonalności. Zasady racjonalności kształtują się przede wszystkim poprzez uczestniczenie w życiu społecznym i jako takie mogą ulegać zmianie, jeśli wydarzy się coś, co zmieni okoliczności (Habermas 2005). Działania związane z zarządzaniem wodą są upra-womocnione dzięki temu, że ich uczestnicy są wspólnie podporządkowani procedurom i otwarci na budowanie konsensusu (a nie ustalanie, co jest „największym szczęściem”). Mimo to, również z perspektywą demokracji deliberatywnej wiążą się pewne ograniczenia.

Jeśli demokracja deliberatywna ma legitymizować „prawo do wody”, konieczne jest po-rozumienie co do kluczowych terminów, a one z kolei uzależnione są od wielu czynników ze świata życia, takich jak problemy dostępu, obowiązki, zwyczaje, tradycja prawna czy wartości symboliczne. Normy wspólne, które organizują świat życia, są zbyt złożone, by można było na ich podstawie – posiłkując się zasadami racjonalności komunikacyjnej – dać wyczerpujący opis miejsca, jakie wśród nich zajmuje woda. Np. opisywane przez Espelund różnice zdań między wyznającymi zachodnie standardy racjonalności menedżerami a ludnością rdzenną na południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych wiązały się nie tylko z tym, czyja racja jest „bardziej racjonalna”. Ważne było także to, że grupy zaangażowane w spór kierowały się nieprzystającymi wartościami, które miały wpływ na to, jakie typy stwierdzeń (i wspól-ne sądy) przesądzały o decyzjach (Espelund 1998). W każdym przypadku, kiedy ścierają się podstawowe sądy różnych wspólnot, widać, że złożonymi ziemskimi systemami nie rządzi się przy pomocy kategorii, które dają się zredukować do konkurencyjnych poglądów na świat lub stosownie przełożyć w ich ramach. Odwołaniem do wspólnoty opierającej się na intersubiek-tywnej racjonalności nie zawsze można wytłumaczyć, dlaczego rywalizujące grupy odrzucają zasady czy kwestionują je albo dlaczego grupy prześladowane potrafią nauczyć się zasad swoich prześladowców tylko po to, żeby wykorzystać je w inny sposób (Tully 2008).

Alternatywa: inny punkt wyjścia

Opowiadając się za prawem do wody, musimy zacząć od zakwestionowania obowiązujących obecnie norm, bo to one są przyczyną problemów. Zasady koordynujące zarządzanie wodą w skali świata mają charakter przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) utylitarny. Stwierdze-nia, że „wody brakuje” i że niedobór ten „zagraża bezpieczeństwu” są sądami wspólnoty epi-stemicznej, które próbuje się wykorzystać na wszystkich poziomach zarządzania. Punktem wyjścia powinno być dla nas zakwestionowanie idei, że zarządzanie ma być zorientowane na społeczności postrzegane jako sumy jednostek działających zgodnie z abstrakcyjnymi stan-dardami racjonalności. Pomocne (choć – moim zdaniem – niewystarczające) mogą tu być modele wspólnot, które wyłaniają się z koncepcji „wody jako wspólnego dobra” oraz demo-kracji deliberatywnej. Obie te koncepcje dostarczą narzędzi, które pozwolą skonfrontować się z istniejącymi założeniami w politycznie przekonujący sposób.

Żeby jednak przeformułować pojęcie wspólnoty w globalnym zarządzaniu wodą, po-winniśmy porzucić wizję wspólnoty jako sumy odrębnych jednostek i zastąpić ją koncepcją

wspólnoty współzależnej, obejmującej systemy ludzkie, biofizyczne i należące do świata nieożywionego. Taka wspólnota miałaby pewne cechy rozpoznane przez teorie wspólnoto-wości, demokracji deliberatywnej i ekonomii, ale nie byłaby przez żadną z nich ograniczana.

Nie powinniśmy więc kategorycznie odrzucać roli gospodarki w tworzeniu pewnego rodzaju norm zarządzania. Opłaty za wodę są np. w wielu wypadkach całkowicie uzasadnione, ale nie oznacza to, że ich wprowadzenie ma się stać żelazną regułą używaną w odniesieniu do zaopa-trzenia w wodę każdej ludzkiej wspólnoty na świecie.

I choć sympatyzuję z poglądami innych autorów tej książki, pod niektórymi ich stwierdze-niami bym się nie podpisał. Nie uważam np., że relacje między ludźmi a wodą można opisać jako odwzorowujące konkretny układ czasowo-przestrzenny. W takiej konfiguracji prawo do wody musiałoby „rozpoznawać” rodzaj relacji obowiązujących w danym momencie, wychwy-tywać Lockeański „rdzeń” współczesnego społeczeństwa politycznego (zob. rozdz. 4). Nie uważam też, że prawo do wody oddaje relację pomiędzy wodą jako procesem a ludźmi jako Marksowskimi „istotami gatunkowymi” (zob. rozdz. 3). Istnieje wiele rodzajów relacji moral-nych, polityczmoral-nych, rodzinmoral-nych, biofizyczmoral-nych, ekologicznych i społeczmoral-nych, które w różnym stopniu wpływają na różne wspólnoty. Dlatego dopóki nie zajmiemy się tymi różnicami, nie będziemy wiedzieć, czy coś może ograniczać nasze reakcje na negatywne skutki kapitalistycz-nego systemu zarządzania wodą, bazującego na stwierdzeniu o jej niedobrze. Nie będzie też jasne, czy koncepcja bezpiecznego dostępu do wody i korzystania z jej zasobów ma się stać nowym paradygmatem zarządzania, eliminującym dotychczasowe bolączki.

By przetestować roszczenia do wody, mamy do dyspozycji różne rodzaje wspólnot i róż-ne wspólróż-ne sądy. Powinniśmy przestać wreszcie udawać, że stwierdzenia propagowaróż-ne przez instytucje globalnego zarządzania wodą odzwierciedlają „stan rzeczy”, że opisują rzeczywiste relacje między wodą a ludźmi. Argumentacja za prawem do wody skupić się powinna na normach uznanych za odpowiednie do koordynowania wspólnot różniących się między sobą.

Biorąc pod uwagę to, jak rzeczy się mają, jest mało prawdopodobne, by sądy etyczne były zbieżne, wystarczającą płaszczyzną zbieżności nie są też dominujące relacje kapitalistyczne.

Trudno więc znaleźć wspólną globalną płaszczyznę dla prawa do wody. Powrót do zbioro-wych i wspólnotozbioro-wych podstaw prawa i doktryny wodnej jest pierwszym krokiem w kierunku odzyskania wciąż istniejących w wielu społecznościach lokalnych norm zarządzania wodą. Te miejscowe normy zarządzania są spychane w cień przez panoszący się na poziomie global-nym model utylitarny. Następglobal-nym krokiem jest rozbicie pojęcia globalnej wspólnoty ludzkiej i decentralizacja władzy nad wodą, tak by respektować życiodajny przepływ wody, do której wiele form życia może sobie rościć tytuł (współ)własności i który każde szczegółowe prawo do wody musi szanować.

W dokumencie Prawo do wody (Stron 139-142)