Nie każdy wie, iż B oh d a n Dyakow ski (1864-1940), znakom ity popularyzator przy
rody i autor takich znanych op ow iadań jak Są d na d żabam i, Wąż W ładka czy Królowa górskiego źródła, jest również tw órcą je d nej z pierw szych polskich pow ieści ska u towych. Pierwsze w ydanie Patrolu beskidz
kiego ukazało się na półkach księgarskich w roku 19131, w chwili, g d y ruch skautingu d o p ie ro n ie d a w n o przeszczepił się z A n glii na kontynent i do Polski. Z czasem ksią
żeczkę tę przyćm iły inne utw ory harcerskie.
Nie miała w okresie m iędzyw ojennym żad
nych w znow ień i p rzyp om n ia n o ją dopiero po śmierci autora, w roku 1947, w w ydaniu W ydaw nictw a Składnica Harcerska - Kra
ków. Jak w sp om ina we w stępie w ydawca, edycję zaktualizo w ano nieco pod w z g lę dem językow ym , w prowadzając
współczes-Narzucili na głowy przygotowane stare worki i pośpieszyli na pomoc koledze.
Proszę mi tu nie urządzać hałasów przed moim sklepem.
ną terminologię, aby była zrozumiała dla p o w oje nne go czytelnika. Po kilku latach wraz z całą literaturą skautow ą książka ta zn a lazła się w śród prohibitów w ydaw niczych i bibliotecznych. Nic więc dziw nego, że ślad p o niej za g in ą ł i jej tytułu nie w ym ie nia nawet nota o D yako w skim zam ieszczona w najnow szym ani też w poprzednich edy
cjach Słownika Literatury Dzieci i Młodzieży, choć należy ona d o obszerniejszych u tw o
rów Dyakow skiego.
Jednak to właśnie, pow ojenne w ydanie Patrolu... zaliczało się do m oich lektur dzie
ciństwa, podczytyw anych na poły konspira
cyjnie m ym starszym braciom, których uw a
żałam za ideał ludzkości i naśladow ałam we w szystkim , co tylko było możliwe. Znakiem firm ow ym ów czesnych książek harcerskich były ilustracje W ładysław a Czarneckiego, jak również okładki tego ilustratora. Z d o b i
ły one Kamienie na szaniec ale też i publika
cje instruktorskie, takie jak Harcerz w polu W yrobka, Jak prowadzić drużynę harcerską Szczygła i inne. Rysunki C zarneckiego ce
chowała swoista rzeczow ość i w eryzm, nie było tam żadnych zbędnych ozdobników , sceny fabularne od d aw ane były ze skrupu
latną w iernością w ob ec tekstu, przeplata
ły się też często gęsto z grafiką instrukta
żową, wyjaśniającą jakieś harcerskie um ie
jętności: m ierzenie odległości, w yzn a cza nie stron świata i tem u podobne. W szystko to robione było z pełnym szacunkiem dla oglą d a ją ce go i tym sam ym b udziło w za jem ny szacunek.
O ile jednak lektura W yrobka czy Szczy
gła stanow czo przerastała moje m ożliw o
ści, a brałam ją do ręki z w rodzonej prze
kory i aby u d o w o d n ić braciom m oim , że
„i tak w szystko rozum iem ", o tyle Patrol...
miał wiele uroku i potrafił w ciągnąć takie
g o jak ja czytelnika, choć w zasadzie prze
zna czo ny był dla nastolatków. D yakow ski znakom icie różnicow ał sylwetki bohaterów chłopięcych: dziecinny, dziew częcy nieco Loluś; lubiący zadaw ać szyku W acek - M e cenas, łatw o ulegający w p ły w o m Adaś...
Po chwili z lasu wychyliło się sześć zgarbionych postaci.
i wreszcie ten głów ny, krow oderski zuch, Antek z Krakowa, o którym od razu w ia d o mo, że stanie się liderem, choć autor z w yra
chow aniem odw leka je go pojawienie się na w idow ni, kreśląc z początku scenę, w której w szyscy zebrani, nudząc się solennie, p o p a lając papierosy i gra
jąc w karcięta dla za
bicia czasu, czekają aż się pojawi.
P rze p is na har
cerstw o, ow ia n y ta
jem nicą niezwykłych u m ie ję t n o ś c i, s z y frów i p rzygó d , b ył
by m oże zb y t słab ą atrakcją dla z b la z o w anych podrostków, g d y b y nie umiejętne w pisanie całej historii
w rabczański pejzaż: rwące potoki, majesta
tyczne lasy, strom e zbocza, dalekie zarysy tatrzańskich szczytów na skraju p o łu d n io w e g o horyzontu. Na p o m o c p rzyw ołał też Dyakow ski w szystkie w ybryki beskidzkiego klimatu: nagłe burze i potężne ulewy, gw a ł
tow ne skoki temperatury, jednym słow em z tego wszystkiego, co zazwyczaj jest utrapie
niem wakacji, uczynił głó w n y ich atut.
Rekom endując harcerstw o oraz je go ideologię, D yakow ski odw ołuje się przede w szystkim d o dw óch głów nych a rg u m e n tów: chłopięcej potrzeby zab aw y i aktyw ności, a także ambicji, która nakazuje naby
wanie umiejętności i cnót, tak aby korzystnie odbijać się od innych. W latach, które stano
wią czas akcji, skauting nie był jeszcze p o w szechnie znaną m asow ą organizacją, p o szczególne grupki organizow ały się sponta
nicznie, korzystając z osobistych kontaktów i zd o b yte go tą d rogą instruktażu. Dopiero
z końcem wakacji pojawia się „student ze Lwowa", pełnopraw ny skautow y emisariusz, który ma ocenić działalność zastępu i przy
znać m u rzeczywisty status.
Dzięki temu, być może, w ątek harcer
ski utworu zachował pewne rysy świeżości, zwyczajności i w olny je st od n ie z n o ś n e j trom tad racji, która zdominowała ten typ literatury w latach póź
niejszych, sz c z e g ó l
nie po drugiej wojnie światowej. R ów nież a r g u m e n t y p a t r io tyczne rozłożone są bardzo wstrzem ięźli
wie i głębiej w pisane w tekst, dopiero koń
cowa scena nadaje im m ocny a kcent. Książka, oczywiście, m im o te
g o nie przestaje być ram otką sprzed stu lat, ale jest ram otką miłą i historyk harcerstwa czy powieści harcerskiej z pew nością za p o zna się z nią bez przykrości.
Patrol beskidzki zasługuje też na uw a
gę historyka jako jedna z pierw szych chy
ba kom pletnych realizacji w zorca „waka
cyjnej przygody", z wszystkim i w ażniejszy
mi atrybutam i te go schematu, które m im o up ływ u czasu wydają się być niew zruszone i m ożna je rozpoznać w całkowicie w sp ó ł
czesnych utworach. Ale to już materiał na inne opowiadanie.
Bohdan Dyakowski: Patrol beskidzki, ilustr.
W. Czarnecki. Wydawnictwo Składnica Harcerska, Kraków 1947.
1 P a tro l beskidzki, opow iadanie w akacyjne przez B ohdana D yakow skiego, z licznym i ry c i
nam i [B.W.] [B. W isłocki?] W arszaw a: M. A rct [1913].
Antek błysnął mu nagle w oczy latarką.
Bożena Olszewska