• Nie Znaleziono Wyników

HARCERZACH NiEBANALNiE TRZY OBRAZKI Z LITERATURY DLA

NARODOWEGO I RELIGIJNEGO wYCHowANIA

HARCERZACH NiEBANALNiE TRZY OBRAZKI Z LITERATURY DLA

DZIECI I MŁODZIEŻY

Portret harcerza w literaturze dla dzieci 1 m łodzieży obarczony był przeważnie funk­

cją w ychow aw czą i „prop agand o w ą" - b o ­

hater, który należał do d rużyny harcerskiej, m usiał by prawy, uczciwy, dobry, uczynny, lubiany i szanow any, m usiał budzić sym p a ­ tię innych postaci z pow ieści i czytelników.

W zbiorze cnót nie miała prawa znaleźć się ani jedna skaza. Jeśli harcerz stawał się cen­

tralną postacią opowieści, dla zwiększenia atrakcyjności fabuły d ozw olone było w p ro ­ wadzenie kilku niejednoznacznych moralnie wątków, których finał jednak z łatwością da­

ło się przewidzieć. Sw oisty kodeks h o n o ro ­ wy, jaki ob o w iązyw ał bohaterów z literatu­

ry dziecięcej, przy tematyce harcerskiej z o ­ stawał w ręcz w yolbrzym iony. Jeżeli nato­

miast postać druha pojawiała się na dalszym planie historii, nie było m ow y o in d yw id u ­ alizow aniu charakteru. Daje się zauw ażyć w literaturze dla najm łodszych swoiste kli­

sze, wzory, w ed ług których w prow adzali pi­

sarze d o narracji dzielnych harcerzy - m ło­ humoru. Pozwala ono odśw ieżyć skostniałe form y (bądź też - nie pozwala na ich skost­ i Ryszard Przymus. Ten pierw szy przez sp o ­ só b opisyw ania drużyny, drugi przez żar­

ty sytuacyjne przyczynili się do w yw ołania śm iechu odbiorców . M a k u szyń sk i stawiał harcerzom pom nik, Przym us starał się ich lekko odbrązowić. Edm und Niziurski także postawił na nietypow e spojrzenie na harcer­

stwo, oddalając się od stand ardo w e go sp o ­ sob u oceniania m łodzieży i kładąc w iększy nacisk na kwestie zw iązane z niezależnoś­

cią (w pew nym stopniu zastosow ał więc

nie-śm ieszną satyrę na stereotyp prezentow a­

nia harcerzy w młodzieżowej literaturze). Pi­

sarze w niebanalny sp o só b próbow ali zain­

teresować dzieci harcerstwem, ze środków hum orystycznych korzystali jednak ostroż­

nie - w ystarczy zanotow ać, że informacje o akcesie d o d ru żyn y pojawiają

się u tych w ym ienionych pisarzy dość późno, jakby m o g ły b loko­

w ać niezbyt fortunne przygody.

W Szatanie z siódmej klasy pierw ­ sza w zm ianka o przynależności d o harcerstwa Staszka Burskiego w ieńczy trzeci rozdział, jest więc podana już po aferze z kradzieżą pióra kolegi. Akcja „Płot" Przymu- sa to trzynaste z szesnastu o p o ­ w iadań zbioru Związek Szlachet­

nych - wcześniej zatem b ohate­

rowie mają czas na popełnianie d ro b n y c h grze szkó w . W S ió d ­ m ym wtajemniczeniu informacja o przynależności do d rużyny jest kwestią dalszoplanow ą, dość za­

znaczyć, że pojawia się zaledwie dwa razy. Tw orzy przy tym kom ­ pozycję ram ow ą - jeden z b o h a ­ terów ujawnia swoje harcerskie pow ołanie na początku o p o w ie ­ ści, drugi - przed sam ym jej fi­

nałem . To o d d a le n ie tem atyki stanow i celow y zabieg: su ge ru ­ je odejście od ste re o typ ow ych

prezentacji i pom niejszenie w agi

„harcerskich" przym iotów ducha.

Z arów n o Staszek, jak i Tadek, Ju­

rek oraz W ojtek z Akcji „Płot" czy Lolo i Stef z Siódm ego wtajemni­

czenia nie m o gą być nikom u sta­

w iani za wzór. Ow szem , to d o ­ b rzy chłopcy, lecz często dają

się p onieść emocjom, wdają się w drobne sprzeczki i hece oraz niechlubne p rz y g o ­ dy, których potem się wstydzą. W stąpienie do harcerstwa jest dla nich rodzajem kat- harsis: te trzy książki są tak skonstruowane, by fakt bycia harcerzem autom atycznie w y ­

mazał daw ne postępki: chłopcy u Przym usa nie tłuką już szyb na korytarzach, z szacunkiem o d n o szą się do koleżanek i w y ­ ciągają pom ocną dłoń ku m łod­

szym. Staszek Burski ostatecz­

nie odkupuje swoją winę, ratu­

jąc Adasia C iso w skie go z op re ­ sji, ocalając m u życie i potem - p o m a g a ją c p rzy sz u k a n iu skarbów. M u n d u re k harcerski zobow iązuje : Stasze k będzie od w yjazdu na o b ó z b o h a te ­ rem nieskazitelnym. Lolo i Stef od m om entu zdradzenia tajem­

nicy zmieniają swój stosunek do Gustka Cykorza, stają się je go przyjaciółmi.

Kom izm sytuacyjny to naj­

bardziej pierw otna forma żar­

t u 1, d la t e g o też o m a w ia n ie żartobliwych w izerunków har­

cerzy rozpocznę niechronolo- g ic z n ie 2, od książki Ryszarda Przymusa. A utor otwiera o p o ­ w iad anie Akcja „Płot" niew ąt­

pliw ym peanem na cześć orga ­ nizacji, a że w yp o w ie d ź wkłada w usta Tadka, je d n e go z trzech dziecięcych bohaterów, brzmi ona jak najbardziej w iarygodnie i zachęcająco:

N ie d a w n o w n a sz e j sz k o le utw orzono drużynę harcerską.

Od razu wielu z nas zapisało się do niej.

Stale przybywało kandydatów na harcerzy.

[Przymus, 48]3 Harcerstw o jest w ięc bezapelacyjnie atrakcyjne - tej atrakcyjności nie trzeba tłu­

maczyć, w ystarczy stwierdzenie nie po dw a­

żalnego faktu. Przym us nie stara się nikogo przekonać do sw oich racji, po prostu przyj­

muje za pew nik tezę o p ow szechnym sza­

cunku w ob ec harcerzy: to nawet nie jest pi­

sanie tendencyjne, ale realizacja postulatów w ychow aw czych w literaturze dla dzieci. A u ­ tor posługuje się relacją, której nie da się za­

przeczyć, zbliżając się d o „poetyki" slo g a ­ nu. Pod ob nie w ydźw ięku truizm u nabiera­

ją dalsze słowa:

Miło jest nosić piękny mundurek, ale jednocześnie bierze się zobowiązanie

wzorowego postępowania.

[Przymus, 48]

Z alety harcerzy podkreśla jeszcze na zbiórce druh Andrzej:

Pamiętajcie, że wokół nas nie brakuje pracy dla m ą d r y c h g ł ó w i z r ę c z n y c h r ą k.

[Przymus, 48, podkr. - IM]

Organizacja zostaje więc przedstaw io­

na z jak najlepszej strony, wydaje się wręcz, że sam harcerski m undurek chroni przed p o ­ pełnianiem błędów. Dzięki procesowi

idea-Rys. Ireneusz Woliński

lizowania harcerzy m oże już wkrótce Przy­

m us w yd o b yć z fabuły za spraw ą kontrastu kom izm 4. O to b ow ie m bohaterow ie, p o ­ szukujący pom ysłu na pożyteczne dla sp o ­ łeczeństw a czyny, w padają na znakom itą w ich m niem aniu myśl: zamierzają p o m a ­ low ać o g ro d ze n ie dziadka M a te usza p o ­ zostaw ioną przez nie go farbą, oczyw iście bez pytania sąsiada o zgodę. Scena kończy się niewesoło:

- Coście tu narobili?

Odwróciliśmy się przestraszeni i zobaczyliśmy przed sobą dziadka Mateusza.

- Po... pomalowaliśmy płot - wyjaśnił Wojtek niepewnym głosem. - To miała być niespodzianka od nas, harcerzy...

-Chcieliśmy pom óc dziadkowi - dodałem (■■■).

- Chcieliście pom óc... - powtórzył i pokiwał głową. - Trzeba było mnie zapytać, w jaki sposób możecie to zrobić, a tak. No, cóż?

Będę miał żółty płot... (...) tą farbą miałem pomalować altankę w ogródku. Ogrodzenie miało być zielone. [Przymus, 51]

D ob re chęci i n a dgorliw o ść m łodych harcerzy przedstaw ione zostały w sp o só b hum orystyczny. Kom izm m oże w zb u d za ć Przym us przez fakt, że w gruncie rzeczy nie­

wielka jest szk od liw o ść czynu chłopców : ostatecznie strata dziadka M ateusza o g ra ­ nicza się do błahej kwestii - różnicy w ko­

lorze. W szystko zatem kończy się w miarę dobrze i bohaterow ie m o g ą się ze swojej p rzygo d y śmiać. M a ona je dnak i w ydźw ięk p edagogiczny: Jurek i Tadek chcą zatuszo­

w ać niefortunną akcję i nie przyznaw ać się do niej na zbiórce w obaw ie przed w yśm ia ­ niem. Ale ich kolega oponuje:

- Nie, chłopaki! Sam o tym opowiem, chociaż to był mój pomysł. Musimy na własnym przykładzie ostrzec innych, aby dobrze pomyśleli, zanim zaczną działać...

Co wy na to?

W milczeniu skinęliśmy głowami.

[Przymus, 51]

Tak k o ń czy się op o w ia d a nie . H arce­

rze zro zu m ie li sw ój błąd, ok a za li s k r u ­ chę, zaoferow ali p o m o c przy o d m a lo w a ­ niu altanki. Z nacznie ważniejsza jest je d ­ nak ostateczna „kara", przyznanie się przed d rużyną d o p o p e łn io n e g o błędu, ró w n o ­ zna czne z w ysta w ie n ie m się na p o ś m ie ­ w isko - czyli z u rucho m ie nie m kom izm u sytuacyjnego. Satyryczna siła scenki leży w przesadzie: w yolb rzym ione zostały idea­

ły harcerskie, przede w szystkim - chęć nie­

sienia pom ocy. Celem opow iadania Przy- musa nie miał być czysty śmiech odbiorców, ale refleksja nad gotowością do niesienia p o ­ m ocy5. Autor w yostrzył ten motyw, wiedząc, że nie przyciągnie czytelników portretow a­

niem w zorow ych harcerzy. Dążenie do w y ­ konyw ania za innych ciężkiej pracy m ogło być w yjaśnione najłatwiej przez nawiązanie do harcerskich zobowiązań. Przym us od rzu­

cając wątek idealnego harcerza paradoksal­

nie w zm ocnił go jeszcze: chłopcy uczą się na w łasnych błędach i przyczyniają się d o p o ­ lepszenia sw ojego zachowania oraz postaw kolegów. H um or - chociaż dość tendencyj­

ny i z czasem tracący na atrakcyjności - miał w tym op ow iadaniu przesłonić dydaktyzm , w spółtw orzył więc edukacyjny walor tekstu.

Ryszard Przym us posłużył się scenką d o w ­ cipną, a harcerstwo nie było obiektem je go satyrycznego ataku, miało jedynie posłużyć jako tło dla rzeczyw istego przesła­

nia. Stano w iło p u nk t wyjścia dla rozważań i dość dobre uzasadnie­

nie dla całej akcji.

Dla Kornela M a k u szyń sk ie go harcerstwo jako zbiór cnót w sze­

lakich nie podlega krytyce, braku­

je zatem scenek, które kw e stiono­

w ałyb y je go sens. Adaś Cisowski,

uspokajając pannę Wandę, bagatelizuje zna­

czenie p o d ch o d ó w do w roga słowam i to nic wielkiego... jestem starym harcerzem [Ma ku- szyński, 95]. To jedyne w książce w yznanie te go typu, zaraz potem tytułow y bohater przejmuje indiańskie (nie - harcerskie) m e­

tod y tropienia złoczyńcy. Harcerze u M a k u ­ szyń skie go są jednoznacznie dobrzy. Sta­

szek Burski bez w ahania przychodzi z p o ­ m ocą Adasiowi, a w iększość decyzji obozu, którym d ow od zi Staszek, w ynika z głod u p rzygód i awantur. Dzielni chłopcy zacho­

wują się bez zarzutu - więc jedyny poten­

cjał komiczny, jaki m oże w ykorzystać M a k u ­ szyński, mieści się w sposobie opisu, w zaba­

w ach sło w nych6. Uwidacznia się ten rodzaj kom izm u na przykład w scenie p o ż e g n a ­ nia z księdzem:

- Niech was Bóg prowadzi, święci młodziankowie! - rzekł ksiądz.

- Czuwaj! - krzyknęła gromada.

- Oczywiście, że będę czuwał - odpowiedział staruszek, cokolwiek zdumiony, że ta przyjemna hałastra nakazuje mu to tak gromko i obcesowo.

[Makuszyński, 226]

C hw yt wykorzysta ny tu przez autora to, rzecz jasna, dezautom atyzacja7. Stand ard o­

w y zwrot, zw yczajow e harcerskie p ozd ro­

wienie, zostaje przez d o b ro d u szn e g o i p o ­ czciw ego księdza niewłaściwie odczytane.

Następuje pow rót d o pierwotnej sem anty­

ki, odświeżenie frazeologii. To nieodmiennie łączy się w teorii kom izm u z zaskoczeniem:

Rys. Zbigniew Piotrowski

niesp od ziew ane odebranie okrzyku rodzi śmiech. W zderzeniu żargonu (zrozumiałego dla harcerzy i „wtajem niczonych") za p o d ­ staw ow ym , czyli nieum ow nym znaczeniem kryje się potencjał dowcipu. Tu, w p ołącze­

niu z naiw nością księdza „prostaczka" u d e ­ rza z całą siłą intencja żartobliwa, autor ko­

rzysta z kom iczne go chw ytu - zaskoczenia, w prow adzając w artość nieoczekiwaną.

Harcerze w Szatanie z siódmej klasy b u ­ dzą nie tylko sympatię, ale w ręcz przyjaźń czytelników i pozostałych b ohaterów p o ­ wieści. W ystarczy w sp om n ie ć choćby roz­

mowę:

- (...) bo my, proszę pani, z polecenia Adasia założyliśmy obóz poza parkiem, nie zapytawszy nawet o pozwolenie...

- Załóżcie go nawet w samym parku! - rzekła serdecznie pani Gąsowska.

- Bardzo dziękuję... Jeżeli jednak, proszę pani, zginie na folwarku jaka kura lub kaczka, niech to nie idzie na nasz rachunek, bo my nie jadam y mięsa. optym izm , za który chw alono wielokrotnie Kornela M akuszyńskie go, ujawnia się w łaś­

nie w takich scenkach: ciepłych, przepełnio­

nych w zajem nym zrozum ieniem i serdecz­

nością. Harcerzy za uczciw ość i chęć niesie­

nia p o m o c y przyjacielow i spotyka za słu ­ dzieży. Dżentelm eńska um ow a przypieczę­

tow ana hojną zgo d ą go spo darza na korzy­

stanie z sadu to w yraz w zajem nego zaufania i uznania kierow anego pod adresem harce­

rzy. Finał tej rozm ow y także zb ud o w a ny jest na zasadzie niespodzianki, m ożna by się tu d opatryw ać figury zaw ie d zione go oczeki­

wania - g d y b y nie fakt, że pełnym hum oru i d ow cipnych zw ro tó w akcji stylem przy­

zw yczaił Kornel M a k u szyń sk i sw oich czy­

telników do niebanalnych rozwiązań. Roz­

m ow y m uszą być więc p od po rząd ko w ane żartobliwości, n ie w ym uszone m u i krzepią­

cemu humorowi. Tej narracyjnej strategii nie skruszy nawet pow aga harcerskiego m u n ­ durka. Harcerze wypełniają swoje obowiązki bez zarzutu, przy okazji też przeżywają fan­

tastyczne przygody. Ich rangi nie um niej­

sza sp o só b w prow adzania ich d o powieści, przesycony łag o d n ym śmiechem. Bo jak p o ­ zdrawiają się dwaj „starzy" druhow ie?

[Staszek Burski] ujrzawszy Adasia wionął kapeluszem i darł się jak opętany:

- Adaś! Bądź zdrów, pieronie!

Adaś nabrał w płuca powietrza i wrzasnął tak, że koń dorożkarski, stary melancholik i niedoszły samobójca, stanął dęba:

- Staszek! Daj ci, Boże, zdrowie i rozum!

Zarżeli ku sobie końską metodą, aż się zdumieli liczni Lechici, smutno w asfalt wpatrzeni.

[Makuszyński, 78]

Podobne sytuacje z pewnością nie p o d ­ kreślają idealnych cech harcerza ani je go p o ­ wagi, mało te go - nie podtrzym ują idealne­

go w izerunku druha, mają na celu przede w szystkim afirmację m łodości, ale też żar­

tobliwe przedstaw ienie zupełnie zw yczaj­

nych bohaterów. Po raz kolejny rezygnuje

Rys. Zbigniew Piotrowski

W Szatanie z siódmej klasy w esołość jest nie od łą cznie p rzyp isa na m ło d o ści - bez w zglę d u na nieform alną bądź sform alizo­

w aną organizację, d o której się należy. Ra­

dość tow arzyszy codziennym d ośw iad cze ­ niom. Kiedy A d aś orientuje się, że w pob li­

żu rozbił się o b ó z harcerski, myśli z z a d o ­ woleniem:

- Ach, to jakiś harcerski obóz! - ucieszył się.

- Dobre sobie wybrali miejsce... Jest im tu wesoło, tylko rybom nie będzie bezpiecznie.

[Makuszyński, 180]

Harcerze są otwarci, dum ni i szczęśli­

wi: te cechy podkreśla M akuszyński, przy­

taczając dialog:

- A czy wam jest wszystko jedno, gdzie rozbijecie namioty?

- Cały świat należy do nas.

- To pięknie! W takim razie zabierzcie swoje namioty i chodźcie za mną tam, dokąd ja muszę pójść.

- Będzie jaka awantura? - zapytał Burski szybko.

- Będzie! - odrzekł Adaś ponuro.

- Zrobione! (...) [Makuszyński, 217]

Siłą o p ty m iz m u , jaka p rze nika całą książkę, przesyca się także sp o só b portre­

towania środow iska harcerskiego. Witalizm, energia i radość to atrybuty m łodości, d o ­ brze w ydo byte przez dzielnych harcerzy.

R y sza rd P rz y m u s u c z y n ił z h a rce r­

stwa tem at w io d ą c y sw o je go o p o w ia d a ­ nia, p rzyczynę i skutek za ch o w a ń dzieci.

U M a k u szyń sk ie go ten m otyw stanow i je­

dynie dodatek, uzupełnienie fabuły; istnie­

nie d ru żyn y i o b o zu nad jeziorem uspra ­ wiedliwia p rzyp ad kow y nieco ratunek dla Adasia. Harcerze są w eseli i sym p atyczni jak w szyscy przedstawiciele m łodzieży, w y ­ różnia ich m oże tylko zam iłow anie do przy­

gód. To dwie niestereotypow e m etody m ó ­ wienia o druhach.

Trzecią, zupełnie odm ienną, prezentuje w Siódm ym wtajemniczeniu Edm und Niziur- ski. To nietypowy, bo „czarny" styl. W Gny- pow icach Wielkich szkołą trzęsą dwa wiel­

kie q uasi-gangi - M a tu só w i Blokerów. Nie ma za to d rużyny harcerskiej, od czasu pew ­ n e go tragicznego w ypadku:

Byliśmy tam [nad Mamrami] na obozie, nad tym jeziorem, w zeszłym roku

w sierpniu. Dranie buchnęli jacht, taką małą jolkę, wiesz, napchała się ich cała banda

i wypłynęli na szerokie wody. Zerwała się wichura, jolka się wywróciła, jeden facet utonął. Brat Szprota-Rymarskiego, Dorsz- Rymarski, tak go nazywali. A syn Kowbojki dostał masztem po kręgosłupie, dotąd się jeszcze leczy (...). Resztę łebków wyłowili

szczęśliwie, ale ledwie żywych. Po tej hecy nasz drużynowy poszedł siedzieć. Nikt nie chciał przyjść na jego miejsce... no i...

- Nie ma drużyny - dokończyłe

wstrząśnięty. [Niziurski, 19]

Tym razem, jak rzadko, harcerze sta­

ją się p rzy c zy n ą n ie szc zę śc ia 8. B e zm yśl­

na brawura musi skończyć się źle, lecz Ni­

ziurski nie ma zam iaru całkowicie potępiać m łodych ludzi, św iadczą o tym choćby p ró­

by złagodzenia dramatu - oddalanie grozy śmierci przez zgo n d alszop lanow e go b o h a ­ tera (pojawia się on jedynie w tym punkcie książki). W Siódm ym wtajemniczeniu d ruży­

na m im o w szystko istnieje, istnieje niefor­

malnie i zrzesza przedstawicieli gru p w al­

czących z sob ą na co dzień. Lolo pom aga now em u w szkole, „fuksow i" - Gustawowi, a na je go pełne zdziwienia pytanie o przy­

czynę dobroci odpow iada:

- Och, dlaczego, dlaczego (...) a choćby po prostu dlatego - uchylił klapę marynarki i pokazał mi ukryty tam krzyż harcerski.

[Niziurski, 18]

M atus Lolo cechuje się w og óle ła g o d ­ nością i budzi sympatię. Jednak, jak ze zd u ­ mieniem zauważa bohater, i jeden z najgroź­

niejszych Blokerów - Stef Żarłoczny - też na­

leży d o tej samej drużyny:

- (...) wiesz, w jakich pracujemy warunkach.

Nasza drużyna jest przecież tajna...

- Wasza drużyna?! - wytrzeszczyłem oczy - jaka znów drużyna?!

W odpowiedzi Żarłoczny uchylił klapę marynarki i pokazał mi krzyż harcerski...

[Niziurski, 338]

H a rcerstw o w tej p ow ie ści staje się tajem nicą, skrzę tn ie sk ry w a n ą i p rze de w szystkim ob arczoną m roczną przeszłoś­

cią (co tłum aczy jej tajność). Daje m łodzie­

ży poczucie przynależności do organizacji niezwykłej, zapew nia i dre szczyk emocji.

Gwarantuje sam o dzie lno ść i w ym a ga o d ­ pow iedzialności. Po tragedii nad M am ra- mi odw ieczni rywale m uszą działać razem w brew przeciwnościom losu. W drużynie z o ­ stają tylko ci, którym napraw dę na harcer­

stwie zależy - dzięki tem u tw orzy się grupa niemal idealna.

- Przecież Lolo mówił, że po tej drace na jeziorach rozwiązali was...

- Zawiesili. Aż znajdzie się ktoś, kto zgodzi się nas poprowadzić. Ale taki odważny się jeszcze nie znalazł. No więc co? Mieliśmy

siedzieć i czekać z założonymi rękami?

Postanowiliśmy działać sami. Oczywiście w tajemnicy, bo wątpię, czy inaczej by nam pozwolili (...). Od czasu jak jesteśmy tajną drużyną, wszyscy chcą do nas należeć

Rys. Zbigniew Piotrowski

i prawie wszyscy należą (...). Chłopaki lubią tajemniczość.

[Niziurski, 338-339]

Nie w ystarcza w ięc sam a p rzynale ż­

ność d o uznanej organizacji, trzeba d ru gie ­ g o dna, d od atk ow e g o posm aczku tajemni­

czości i zastrzyku adrenaliny. I Niziurski pró­

buje przejść drogę, na którą zdecydow ał się Przym us: od błędu do zd ecydow anej p o ­ prawy, tak, by punktem d o ce lo w ym była idealna drużyna. Tyle że nie poucza przez żart, pokazuje raczej harcerstwo jako źród­

ło niebanal nych przeżyć i doświad cze ń, chce odejść od stereotypow ego w izerunku skau­

ta na rzecz przygody.

Dziś, kiedy autorzy powieści dla dzieci i m łodzieży sięgają chętnie i coraz odważniej po rozwiązania stosow ane z pow odzeniem w p ow ie ściach krym ina lnych czy thrille­

rach dla dorosłych, idee harcerstwa wydają się nieco przebrzmiałe, a już na pew no nie­

zbyt medialne. Powoli mija czas w y c h o w y ­ wania przez książki tendencyjne, a przyrze­

czenie harcerskie - obowiązujące przecież także bohaterów literackich (więc byty fik­

cyjne) - znacznie ogranicza twórcze możli­

wości pisarza. M oże warto wskrzesić niezbyt popularne dzisiaj m odele spędzania w olne ­ g o czasu i przez od p o w ie d n io uatrakcyjnia­

ną fabułę nakłonić dzieci i m łodzież do w stę­

pow ania w szeregi harcerstwa?

Joanna Papuzińska pisała:

Przekonanie, iż podkultura dziecięca mieści się bez reszty w sferze zabawy, absurdalnego humoru, karnawałowej zamiany ról, jest

dość mocno utrwalone w świadomości publicznej9.

Jak się jednak okazuje, to w łaśnie h u ­ mor, pozory zabawy, pozwalają autorom na prezentowanie utrwalonych już w kulturze i literaturze schem atów w sp o só b niestan­

d ardo w y i zachęcający do lektury.

1 Na jego rolę zwracał uwagę między in­

nymi Henry Bergson (H. Bergson: Śmiech. Esej 0 komizmie. Kraków 1977) oraz Maria Goła­

szewska (M. Gołaszewska, Śmieszność i komizm.

Wrocław 1987).

2 Powieść Szatan z siódmej klasy powstała w 1937 roku, Siódme wtajemniczenie w 1969, a Związek Szlachetnych w 1986.

3 W dalszej części eseju używać będę na określenie trzech książek „bazowych" skrótów:

Przymus (R. Przymus, Związek Szlachetnych.

Katowice 1986), Makuszyński (K. Makuszyński:

Szatan z siódmej klasy. Warszawa 1996), Niziurski (E. Niziurski, Siódme wtajemniczenie. Warszawa 1999) i numeru strony.

4 Wśród teorii komizmu na rolę wynikającej z przesady deformacji objawiającej się przez kontrast wskazywał między innymi Jan Trzy- nadlowski.

5 Śmiech w tej scence został zatem pod po­

rządkowany funkcji edukacyjnej.

6 Jest to zresztą motyw podkreślany wielo­

krotnie przez komentatorów twórczości Maku­

szyńskiego. Pisał między innymi Piotr Czartory- ski-Sziler: Styl Makuszyńskiego nacechowany jest pełnym wdzięku humorem, liryzmem i gawędziarską swadą, a z treści utworów promieniuje radość życia 1 zauroczenie pięknem świata. Poprzez swoje książki

szyńskiego. Pisał między innymi Piotr Czartory- ski-Sziler: Styl Makuszyńskiego nacechowany jest pełnym wdzięku humorem, liryzmem i gawędziarską swadą, a z treści utworów promieniuje radość życia 1 zauroczenie pięknem świata. Poprzez swoje książki