• Nie Znaleziono Wyników

Historia na o&tarzu nadziei

Próby analiz instytucjonalnych polskiej modernizacji

1. Historia na o&tarzu nadziei

David Landes, profesor historii i ekonomii Uniwersytetu Harvardzkiego, opublikowa! 40 lat temu ksi)(k* pt. Prometeusz niesp&tany. Zmiana

technologiczna i rozwój przemys!owy w Zachodniej Europie od 1750 roku do dzi" (Landes 2005), w której pokazuje, i( g!ównym motywem

zachodniej my'li i mitologii jest zach*ta do dzia!alno'ci o charakterze heretyckim czy hubrystycznym. Obja'nia! to nast*puj)co: „Adam i Ewa utracili raj, poniewa( zjedli owoc z Drzewa Wiedzy, zachowali jednak wie-dz*; Prometeusz, i ca!y rodzaj ludzki, zosta! ukarany, kiedy Zeus wys!a! puszk* Pandory ze z!ymi mocami, aby pom'ci+ kradzie( ognia, ale nie zabra! tego ognia z powrotem; Dedal straci! syna, ale zostaj)c za!o(y-cielem szko!y rze"by i rzemios!a, przekaza! potomno'ci wiele ze swojej przebieg!o'ci. Mity ostrzegaj) nas, (e chocia( walki o co' i eksploatacja wiedzy s) niebezpieczne, to cz!owiek z nich nie rezygnuje, bo chce si* dowiedzie+, a jak si* dowie, to nigdy nie zapomni” (Landes 2005: 555). Mit Prometeusza inspirowa! m.in. Ajschylosa, Owidiusza, Goethego, Shelleya i naszego S!owackiego. Wszyscy oni przedstawiali swojego boha-tera jako uciele'nienie odwagi, szlachetnego cierpienia i twórczego inte-lektu (Wilkinson, Philip 2007: 325).

Si!y, jakie motywowa!y ludzi w przesz!o'ci dzia!aj) te( obecnie – twier-dz) badacze modernizacji (Patai 1972: 5). Bez wahania Landes, id)c w 'la-dy Arnolda Toynbee, wykorzystuje koncept „rewolucji przemys!owej”. Dowodzi, (e rozpocz*ta w drugiej po!owie XVIII wieku rewolucja, w sto lat pó"niej zapewni!a panowanie nad 'wiatem nie tylko Brytyjczykom, lecz tak(e ca!emu Zachodowi. Porównywa+ j) mo(na z rewolucj) neolityczn), która przed 10 000 lat przynios!a rolnictwo, udomowienie zwierz)t, osia-d!e (ycie, miasta itd. Co wa(ne, wiele krajów Europy i ca!e regiony 'wiata pozosta!y w tyle za Wielk) Brytani) i tymi krajami, które szybko potra !y odrobi+ zaleg!o'ci wobec nich (USA i Niemcy przede wszystkim).

W'ród nich znalaz!a si* te( Polska jako kraj o pó!peryferyjnej gospo-darce (Kula 1983). Prze(y!a te( kl*ski polityczne, co w sumie sprawi!o, i( sama siebie widzia!a jako „Prometeusza sp*tanego”, czemu da! wy-raz m.in. Juliusz S!owacki: „Bo' ty jedyny syn Prometeusza – S*p ci wyjada nie serce, lecz mózgi” (S!owacki 1975: 471). Polacy maj) cz*sto lepsze o sobie mniemanie ni( nasz wielki romantyk. Przejawem jest np. sakralizowanie obrazu ojczyzny, któr) wielokrotnie przedstawiali jako Chrystusa narodów (Prokop 2000).

Mo(e kto' powiedzie+, i( nieostro(ne jest przedstawia+ Polsk* jako „sp*tanego Prometeusza”, ale na swoj) obron* przywo!am piekielne przys!owie poety brytyjskiego romantyzmu Williama Blake’a, który poucza!: „Ostro(no'+ to bogata i stara panna, do której zaleca si* nie-mo(no'+” (Blake 1997: 117). Landes przedstawia! Wielk) Brytani* jako Prometeusza, mimo (e doskonale wiedzia!, i( kalkulacja i do'wiadcze-nie praktyczne leg!y u podstaw sukcesów i dumy Albionu (Landes 2000: 246–291). Sukcesy te wyrasta!y z tej samej  lozo i (ycia, jak) repre-zentowali my'liciele szkockiego O'wiecenia David Hume i jego m!odszy przyjaciel Adam Smith. Staram si*, jak wida+, by+ nieostro(ny. Czas za-pyta+, czy polskie czyny zas!uguj) na podobn) ocen*? Tak – odpowiada chóralnie wielu Polaków, zw!aszcza tych, którzy preferuj) widzie+ powód do chwa!y w czynach wojennych i w sferze symboli narodowych i religij-nych. A niepowodze# nie traktuj) jako wyniku w!asnej indolencji i braku inteligencji instytucjonalnej. Przypisuj) je zaborczo'ci pa#stw o'cien-nych, po!o(eniu geogra cznemu, geopolityce i nieszcz*snemu zbiegowi okoliczno'ci. Zapominaj), (e od czasów potopu szwedzkiego Polska sta-cza!a si* po równi pochy!ej tak(e z powodu w!asnych b!*dów. Na pociech* doda+ mo(na, (e innym krajom Europy %rodkowo-Wschodniej nie dzia!o si* wiele lepiej, a nawet czasem gorzej (Janos 1994).

Czy Polska po 1989 roku jest „sp*tana”? W mojej odpowiedzi na to py-tanie znajd) si* elementy sprzeczne. 20 lat to zbyt krótki czas, by wyro-kowa+. W pami*ci te( mam, (e wielkie nadzieje z 1918 roku po 20 latach

92

Modernizacja Polsk i

niepodleg!o'ci zgas!y na d!ugo. Czy dzisiejsze wysi!ki zas!uguj) na wy(-sz) ocen* ni( te z mi*dzywojnia? Zapewne nie. Tak przynajmniej modne jest dzi' g!osi+. Z pewno'ci) przysz!o'+ rysuje si* korzystniej ni( w tam-tym dwudziestoleciu, bo otoczenie jest korzystniejsze; wynik w wi*kszym stopniu zale(e+ b*dzie od naszej w!asnej determinacji w dzia!aniu, od wyobra"ni wybiegaj)cej w przysz!o'+, od umiej*tno'ci budowy twórczych wspólnot itd. Na razie jednak dzia!alno'+ w Polsce jest najcz*'ciej reak-tywna, to znaczy ograniczaj)ca si* reagowania na pojawiaj)ce si* zagro-(enia, a zbyt rzadko proaktywna, wyprzedzaj)ca bieg wydarze#.

Polacy s) podzieleni i takimi pozostan) z powodu istnienia ró(nych podzia!ów. Wielu podzia!ów nie da usun)+, co wi*cej – nie ma sensu usu-wa+. Co innego jednak, jak sobie z nimi radzi+? Niektóre z tych podzia-!ów b*d) o ca!e niebo powa(niejsze ni( „podzia! postkomunistyczny”, na którym poka"ne grupy polityków decydowa!y si* zbija+ kapita! politycz-ny. Narastaj) problemy ochrony zdrowia, która staje si* niezwykle kosz-towna, a wcze'niej czy pó"niej b*dzie musia!a by+ zapewniana ka(demu na zasadzie praw obywatelskich, a nie tylko prywatnie. W gr* wchodzi sfera obyczajowa, np. na tle biow!adzy, której podj*cia nie b*d) mog!y unikn)+ instytucje polityczne, zapewne zabiegaj)c o wzgl*dy ko'cio!ów. Wielk) niewiadom) s) efekty rozprzestrzeniania si* technologii infor-macyjnych i komunikacyjnych. Pilne staj) si* wyzwania ekologiczne. Wreszcie efektywno'+ naszego systemu politycznego i klasy politycznej jest te( wyzwaniem, gdy( obecnie przypomina ona raczej hamulcowego ni( lidera. Symptomatyczne by!o ju( o'mioletnie czekanie na uchwalenie nowej konstytucji (inna sprawa to jej jako'+). Na szcz*'cie efektywno'+ systemu ekonomicznego by!a wi*ksza, ale pope!niono te( wiele b!*dów, by przyk!adowo wskaza+ prywatyzacj* przedsi*biorstw pa#stwowych, cho+ dodam – cechuj)c) si* ró(norodno'ci) rozwi)za# instytucjonalnych (na tle s)siadów). Spektakularna jest nieudolno'+ w budowie autostrad i dróg ekspresowych.

Realizacja nowych wyzwa# mo(e dzieli+, ale chyba inaczej ni( dot)d – bardziej wed!ug kryteriów pragmatycznych i cywilizacyjnych, a nie sym-boliki narodowo-politycznej. Gwoli 'cis!o'ci – tych ostatnich nie uwa(am za niegodne uwagi. Chodzi o zmian* proporcji. Dlatego za najwa(niejszy z podzia!ów uwa(am ten, który dzieli ludzi na przekonanych, i( wystar-czy wiedzie+, kim jeste'my (jak) mamy to(samo'+), aby da+ sobie rad* ze wszystkimi przeszkodami, i na tych, którzy nie neguj)c znaczenia to(sa-mo'ci, za równie wa(ne uznaj) pytania typu: „Kim chc* by+?” i „W jakim 'wiecie chc* (y+?”. Ci drudzy s) bardziej otwarci na uznanie ró(nic, jakie przynosi kurczenie si* 'wiata w wyniku m.in. rewolucji naukowo-techno-logicznej, europeizacji, globalizacji, rynków globalnych, troski o 'rodowi-sko naturalne. A bez wi*kszej otwarto'ci (ycie staje si* przeznaczeniem.

Tymczasem „(ycie nie jest tylko przeznaczeniem” (Sen 2006: 39), okre-'lonym przez grup* etniczn), religi* czy inne czynniki kulturowe.

Tak) katastro czn) wizj* zaprezentowa! autor tezy o „zderzeniach cywilizacji” (Huntington 1997). Czy w Polsce istnieje gro"ba wojny kul-turowej? Cz*'+ polityków do niej wyra"nie zach*ca. Otó( wydaje si*, (e jak dot)d, tre'+ tego konceptu, okre'lonego przez Gertrude Himmelfarb jako „jeden naród”, a „dwie kultury” (Himmelfarb 2007), nie znajduje wyra"niejszego potwierdzenia w realiach. -atwo jest skonstatowa+ dwie rzeczy. Po pierwsze, (e spo!ecze#stwo nie godzi si* na skrajnie konstruk-tywistyczne koncepcje zmiany spo!ecznej (jedn) utopi* – komunistyczn) – niedawno odrzuci!o). I po drugie, (e nie godzi si* te(, by porz)dki spo-!eczne mia!y wy!ania+ si* ca!kowicie spontanicznie, jak tego chc) czasem neolibera!owie, g!osz)cy tez*, (e rynek automatycznie wszystko za!atwi. Wa(ne jest wi*c, by klasa polityczna mia!a wyobra"ni* instytucjonaln) mi*dzy innymi dlatego, aby wykorzysta+ g!ód sukcesu w'ród Polaków. Naszych kompleksów ni(szo'ci nie da si* wyleczy+ ogl)daniem meczów reprezentacji futbolowej.

Czas sprzyja Polsce, bo wspólnocie naszego losu coraz wyra"niej towa-rzyszy mo(liwo'+ wolnych wyborów. Historycznie utrwalone podzia!y, np. etniczno-j*zykowe czy polityczno-obywatelskie, staj) si* elementami „po-szerzonego kontekstu”, co nie oznacza rezygnacji z to(samo'ci, ale umiej-scowienia w bardziej udanej kon guracji. Patrz)c z lotu ptaka, dokonuje si* to dwuetapowo. We wczesnej nowoczesno'ci polega!o to na transfor-macji od rozproszenia feudalnego do pa#stwa narodowego, od tradycji do nowoczesno'ci. I w drugim etapie – od wczesnej nowoczesno'ci do pó"nej nowoczesno'ci lub zgo!a ponowoczesno'ci. Przemiana ta widziana jest cz*sto jako odej'cie od pa#stwa narodowego do post-pa#stwa w ramach ponowoczesnego ugrupowania regionalnego, jakim jest Unia Europejska. Wadliwe jest to rozumowanie, bo nie wida+ na horyzoncie ch*ci kasacji pa#stwa narodowego, przeciwnie – UE jest formu!) przezwyci*(enia jego znanych s!abo'ci, bo przez „poszerzenie kontekstu”, np. Francja i Niemcy, które w ci)gu 75 lat prowadzi!y ze sob) trzy wojny, maj) przed sob) per-spektyw* pokoju i wspó!pracy. W 'wiecie zwi*kszaj)cych si* wspó!zale(-no'ci ludzie nie poprzestaj) na dba!o'ci o to(samo'+, dziedzictwo, wspól-not* losu, ale pytaj) te(, jak budowa+ „wyobra(ony 'wiat”. Pytania te bardziej interesuj) nowe pokolenia ni( stare. M!odzi s) bardziej otwarci. W m!odszym pokoleniu !atwiej o równowa(enie to(samo'ci i ró(nicy ni( w starszym. Jest to korzystne dla przysz!o'ci kraju.

Na scen* 'wiata wchodzi Inny, z wigorem godnym cz*sto pozazdrosz-czenia. Polacy postrzegaj) siebie na ogó! jako reprezentuj)cych kultu-r* Zachodu, ale ludzie Zachodu traktuj) cz*sto Polaków jako przyna-le(nych do 'wiata Innego. Cho+ Polska odgrywa!a rol* przedmurza

94

Modernizacja Polsk i

chrze'cija#stwa, to, jak przypomina za polskimi historykami Andrzej Walicki, nie tylko (o!nierzy króla Sobieskiego pod Wiedniem trzeba by!o obwi)zywa+ specjalnymi powrós!ami, aby Austriacy nie brali ich za Turków, ale samemu królowi bli(sza by!a moda na Krymie ni( w Pary(u, mimo posiadania francuskiej (ony. Sarmacja kojarzy!a si* z odr*bn) kul-tur), wschodni) kultur) (Tazbir 1997; 1998; Walicki 2009). Jedni Polacy przechyleni s) na Zachód, a inni na Wschód, ale coraz wi*cej Polaków od pewnego czasu uznaje jako fakt polskie i 'rodkowoeuropejskie osobli-wo'ci. I na swój sposób pragnie, organizuj)c swoje (ycie, bo samo (ycie tego uczy. Jasno wyrazi! to Czes!aw Mi!osz, a za nim Andrzej Mencwel próbuje polskie, i nie tylko polskie, w*drówki, po tak wykrojonym tery-torium, okre'li+ analitycznie. Mi!osz pisa! jakby „w odwecie”: „to mó-wi* ja, Czes!aw Mi!osz, a jestem st)d, z tej rodzinnej, lokalnej Europy, w Europie europejskiej nieuznawanej, ale to, co st)d w!a'nie mam do powiedzenia, wa(no'ci bynajmniej nie traci, natomiast nieuznaj)ca tego Europa europejska traci niew)tpliwie na uniwersalno'ci” (Mi!osz, cyt. za: Mencwel 2009: 9).

Na nasze wyobra(enia sk!adaj) si* nie tylko zabory, opresje wojenne, komunizm itd., czyli przesz!o'+, ale równie( dzisiejsze cechy charakteru narodowego. Te wyobra(enia stanowi) czasem barier* na drodze moder-nizacji, powoduj)c, (e wiele prób podejmowanych w przesz!o'ci ko#czy!o si*  askiem. Nie sprzyja!y wygenerowaniu masowych postaw innowacji. Je'li takie si* pojawia!y, to jedynie w postaci enklaw.

2. Modernizacja w perspektywie instytucjonalnej

Modernizacj* b*d* analizowa+ w perspektywie instytucjonalnej. Zajm* si* instytucjami jako trzeci) warstw) – pomostem, który !)czy, z jed-nej strony, struktury ekonomiczne, polityczne i spo!eczno-kulturowe, a z drugiej – agencje (podmioty, aktorów) w postaci jednostek ludzkich;  rm typu przedsi*biorstwo czy bank; instytucji, jak rodzina czy para a; miast i prowincji itd. Procesy modernizacji dokonuj) si* w ramach inte-rakcji agencji ze strukturami, ale zapo'redniczonymi przez instytucje. Instytucje s) niezbywalnym ogniwem zorganizowanej wspó!pracy lub zorganizowanego kon iktu. Pozostawione sobie agencje tworzy!yby 'wiat anarchii, w którym nic nie by!oby przewidywalne. Pozostawione sobie struktury tworz) 'wiat – teoretycznie – ca!kowicie przewidywalny, ale zamkni*ty niczym kontener, 'wiat, dzia!aj)cy wed!ug praw wewn*trzne-go dynamizmu, niepodlegaj)cy (adnym zewn*trznym wp!ywom, maj)cy charakter logiczny (determinizm), a nie historyczny.

Modernizacja ujmowana natomiast w kategoriach instytucjonalnych zak!ada powi)zania trzech cz!onów: struktur, agencji i instytucji. Ka(dy jest wzgl*dnie autonomiczny, ale wszystkie s) ze sob) mniej lub bardziej splecione. Ca!o'+ mo(e by+ mniej lub bardziej spójna, a wysoka spójno'+ oznacza ukszta!towanie si* kon guracji modernizacyjnej. Dochodzi do tego powoli, a rezultat odbiega cz*sto od intencji poszczególnych agencji, co wa(ne jednak – nie jest tylko dzie!em anonimowych praw determini-zmu strukturalnego. Instytucje s) niczym mediatorzy, bo s) praktycz-nymi sposobami rozwi)zywania dylematów spo!ecznych, a nast*pnie in-tegracji (ekonomicznej, spo!ecznej itd.). Dzi*ki nim mo(na organizowa+ wspó!prac*, ale to kosztuje podporz)dkowanie si* regu!om formalnym i nieformalnym, które s) zabezpieczone sankcjami na wypadek, gdyby komu' przychodzi!o do g!owy nie przestrzega+ regu! (Ostrom 2005).

Instytucje to, jak wida+, system ogranicze# dla tych, którzy z nich ko-rzystaj). Maj) jednak t* zalet*, (e umo(liwiaj) gr* kooperacyjn), a tym samym porzucanie takich masowych cech zachowania jak wrogo'+ czy oportunizm. S) to zachowania racjonalnych egoistów z „dylematu wi*"-nia” (Ostrom 2005). No mo(e nie tyle ca!kowicie porzucanie, co ograni-czanie. Dam przyk!ad, dlaczego mo(na na co' takiego liczy+ – agencje mog) preferowa+ p!acenie sta!ych podatków pa#stwu jako „bandycie stacjonarnemu” (wyra(enie M. Olsona), czyli pa#stwu (za ochron* poli-cyjn), s)dy, wiezienia itd.), a nie op!aca+ si* ma i, która jest mniej prze-widywalnym bandyt). Dzi*ki infrastrukturze instytucjonalnej agencje nie s) pozostawione same sobie w procesach modernizacji, globalizacji, demokratyzacji, urbanizacji itd. Pomoc jest warunkowa, bo obowi)zuje zasada „co' za co'”.

Budowie instytucji i naprawie starych instytucji przeszkadza wiele rzeczy, np. niedojrzali obywatele, ale niedojrza!e elity poczyni+ mog) jesz-cze wi*cej szkód. Przeszkadza zbyt wysoki stopie# upolitycznienia i ide-ologizacji. W dawkach umiarkowanych s) to zjawiska normalne, a nawet po()dane. W warunkach niepewno'ci, jak) przynosi na przyk!ad trans-formacja systemowa w Polsce, mog) mie+ skutki toksyczne. Zwi*kszone dawki upolitycznienia, np. idea IV RP, pokraczna polityka historyczna, organizowana nienawi'+ do cz*'ci obywateli pa#stwa (z powodu przy-nale(no'ci politycznej przed 1989 rokiem) itd., mog) sprzyja+ obni(aniu i tak ju( niskiego stopnia kapita!u spo!ecznego (Czapi#ski 2008). Mog) utrudnia+ wykorzystanie kapita!u ludzkiego (edukacja), który zosta! znacznie powi*kszony po 1989 roku.

Dalej zamierzam przedstawi+ próby analiz instytucjonalnych pol-skiej modernizacji: zarys jej "róde!, pewne mechanizmy, niektóre skutki. U(y!em liczby mnogiej, bo instytucjonalizm mo(e by+ racjonalistyczny,

96

Modernizacja Polsk i

historyczny, socjologiczny (funkcjonalistyczny), polityczno-prawny i mi*-dzynarodowy. T* list* mo(na wyd!u(y+ (Chmielewski 1995; Hall, Taylor 1996; March, Olsen 2005; North 1990; Ostrom 2005; Peters 2005; Schmitter 2008). Poka(*, jak pracuj) ró(ne instytucje jako „silniki” mo-dernizacji. Proponowana perspektywa odbiega od dominuj)cych sposobów badania modernizacji (zob. Wprowadzenie).

3. Modernizacja wed&ug strategii racjonalistycznej

Uderzaj)cymi cechami tej perspektywy s) racjonalizm i realizm. Agencja (podmiot, aktor) uwzgl*dnia w swojej dzia!alno'ci to, (e 'wiat jest taki, jaki jest, czyli nie pozostaje nic innego, jak si* do niego dostosowa+. Naiwnym pozostawia si* marzenie o 'wiecie lepszym ni( ten, który jest, lub (e mo(na go szybko zbudowa+. Jak dot)d, 'wiat ma do'+ sztywn) struktur*, która przypomina piramid*. Rz)dzi hierarchia, ale paradok-salnie, dzia!aj)c w takim 'wiecie z dobrym rozeznaniem, wiele mo(na osi)gn)+ i to nie tylko w roli podmiotu, ale nawet przedmiotu. Co praw-da, sama struktura jest jakby poza zasi*giem my'lenia, bo zmieni+ jest j) trudno, niemniej jednak zmiana zachodzi, tyle (e powoli. Ten nacisk na reprodukcj* status quo nie wyklucza wielkich wydarze#, które mog) przy'pieszy+ lub opó"ni+ zmian*, np. wojen, ale faktycznie liczy si* w tej perspektywie g!ównie w!asny wysi!ek agencji, która kieruje si* zawsze my'l) o w!asnych korzy'ciach. Agencje kalkuluj), jak maksymalizowa+ „wyp!at*” w ramach systemu za indywidualny „wk!ad”. Wykazuj) swoj) funkcjonaln) u(yteczno'+ dla systemu.

Wzór ten okre'lany bywa „rozumem instrumentalnym” (np. w teorii krytycznej), ale pro'ciej jest go okre'li+ jako strategi* racjonalistyczn) (ale nie racjonalizmu, bo wtedy chodzi o  lozo * O'wiecenia). Racjonalno'+ jest szukaniem 'rodków do celów, a same cele traktowane s) jako dane, zastane i niepodlegaj)ce zakwestionowaniu. Dlatego dostosowanie si* jest s!owem-kluczem w tej perspektywie, które uznaje te( oportunizm jako przejaw racjonalno'ci. Zdaniem Josepha Aloisa Schumepetera (1883–1950), którego uwa(a si* czasem za najbardziej b!yskotliwego ekonomist*, jakiego wydawa!a ta dyscyplina (o pierwsze#stwo rywalizo-wa+ mo(e John Maynard Keynes): „Cywilizacja kapitalistyczna jest ra-cjonalistyczna i «antybohaterska». Jedno z drugim oczywi'cie 'ci'le si* !)czy. Powodzenie w przemy'le i handlu wymaga wielkiej wytrzyma!o'ci, ale dzia!alno'+ przemys!owa i handlowa jest zasadniczo niebohaterska w rycerskim sensie; nie ma (adnego wymachiwania mieczem (...) Dlatego te(, dysponuj)c aktywami, które mog) przyci)gn)+ rabusia albo poborc* podatkowego, i nie podzielaj)c, a nawet odrzucaj)c ideologi* wojownika,

sprzeczn) z „racjonalnym” utylitaryzmem, bur(uazja przemys!owa i handlowa jest nastawiona z gruntu pokojowo i sk!onna jest nalega+ na stosowanie regu! moralnych (ycia prywatnego do stosunków mi*dzyna-rodowych” (Schumpeter 1995: 157–158).

Strategia racjonalna jest owocna, je'li uruchamia procesy nieustaj)-cej adaptacji wed!ug warto'ci uniwersalistycznych. Uruchamia za', je'li dobór 'rodków sprzyja selekcji wed!ug kryterium osi)gni*+; je'li polega na uzale(nieniu wyników (zarobków, awansu itd.) od wk!adów (wysi!ku, kwali kacji, inteligencji itd.). Odrzuca wi*c partykularystyczne kryteria osi)gni*+, które s) typowe dla spo!ecze#stw tradycjonalistycznych: dzie-dziczenie przywilejów, powi)zania rodzinne, pa#szczyzna itd. (Landes 2003: 546). Jednostka jest postrzegalna jako przewidywalna w swoich za-chowaniach, wiarygodna. Jej preferencje s) traktowane jako egzogennie. Uwaga jest skupiona „na czynnikach kszta!tuj)cych oczekiwania akto-rów wobec swoich wzajemnych zachowa#. Zmiana strukturalna zachodzi wtedy, kiedy zmienia si* wzgl*dna oczekiwana u(yteczno'+ zachowania zgodnego z normami versus dewiacyjne” (Wendt 2009: 309).

Przenosz)c to uj*cie w 'wiat polskiej transformacji, znaczy to, (e wy-starczy skorzysta+ z ustalonych ju( w 'wiecie struktur, by moc znale"+ si* w lepszym 'wiecie. Po 1989 roku oznacza!o to akceptacj* i implementacj* mechanizmu globalistyczno-imitacyjnego, np. terapii szokowej (Morawski 2001: 258–259). Punktem wyj'cia w tym rozumowaniu jest za!o(enie, (e Polska jest pó!peryferyjn) cz*'ci) systemu kapitalistycznego, który ma dawno ustalon) struktur* bogactwa, w!adzy i presti(u. A je'li tak jest, to powinna zna+ swoje miejsce w „strukturze dziobania”. Czas przej'+ do szczegó!ów. Jak si* mo(na by!o spodziewa+, Polacy od razu zaakceptowali cele reformy ustrojowej: urynkowienie, liberaln) demokracj*, spo!ecze#-stwo obywatelskie. Ale nie zaakceptowali zaproponowanych metod osi)-gania tych celów. Wyniki bada#, jakie prowadzi!em wspólnie z Bogdanem Cichomskim w 1991 i 1997 roku, nie pozostawiaj) w tym zakresie (ad-nych w)tpliwo'ci (Morawski 2001: 121). Polacy prze'wiadczeni s), (e go-spodarka rynkowa ma podstawowe znaczenie dla rozwoju ekonomiczne-go kraju (w 1991 roku takie zdanie mia!o 72,8%, a w 1997 roku 74,4%). Prywatyzacj* przedsi*biorstw pa#stwowych uwa(aj) za cel korzystny dla rozwoju gospodarki. Podobnie z demokracj). S) to warto'ci cywilizacyj-ne, na których realizacj* Polacy d!ugo czekali. Jednocze'nie maj) jedno-znacznie negatywne opinie o sposobach funkcjonowania rynku i pa#stwa. Proces prywatyzacji przedsi*biorstw pa#stwowych na ogó! oceniali jako niezgodny z interesami wi*kszo'ci. Zadowolenie z systemu politycznego deklarowa!a wyra"na mniejszo'+ (22,3% w 1991 roku, a 25,1% w 1997 roku). „Mamy demokracj*, ale z!)” – to suma opinii Polaków o nowym systemie politycznym.

98

Modernizacja Polsk i

Jak jednostka postrzega realia 'wiata gospodarki i polityki? Odwo!am si* do bada# nad percepcj) sprawiedliwo'ci spo!ecznej w ramach mi*-dzynarodowych bada# porównawczych, obejmuj)cych 5 krajów zachod-nich i 8 krajów postkomunistycznych (w 1991 i 1997 roku), w których uczestniczy!em z Bogdanem Cichomskim. Zadawali'my pytania o reali-zacj* zasady „równych mo(liwo'ci” startu i o zasady merytokratyczne, tj. proporcjonalno'ci „wyp!at” (w postaci zarobków, stanowisk itd.) od „wk!adów” (wysi!ku, inteligencji, umiej*tno'ci itd.). Obie zasady uczyni-!y Zachód tym, co sob) dzi' reprezentuje. W odniesieniu do USA Robert Z. Lane pisa!: „Aby rynek móg! by+ uwa(any za bezstronny (fair), spe!-nione by+ musz) dwa powi)zane ze sob) warunki proceduralne: musi by+ postrzegany jako rynek otwarty (otwartych szans), je'li nie wr*cz równych szans, a tak(e musi by+ uwa(any za adekwatnie reaguj)cy na wysi!ek, na ci*(k) prac*” (Lane 1986: 386).

W Polsce wynik by! jednoznacznie negatywny. Tylko co 4–5 Polak uwa(a!, (e ludziom zapewnia si* równe mo(liwo'ci startu: w 1991 roku – 26,6%, a w 1997 roku – 22,6% zgadza!o si* z tak) opini). W USA ma takie zdanie trzy razy wi*cej osób (65,9%), a w Niemczech (Zachodnich, bo badano oddzielnie NRD) wi*cej ni( dwa razy wi*cej osób (54,6%) (Alwin et al. 1995: 121). Je'li chodzi o realizacj* zasad merytokratycz-nych, tj. proporcjonalno'ci „wyp!at” do „wk!adów”, to znowu odpowiedzi lokuj) si* w Polsce na poziomie o wiele ni(szym ni( na Zachodzie. Na pytanie o realizacj* zasady „ka(demu wedle wysi!ku” czy „ci*(kiej pra-cy”, na poziomie 16,8–22,6% (odpowiednio – 1991 i 1997 rok), gdy dla USA – 71,4%, dla Niemiec (Zachodnich) – 71,4%, dla Japonii – 48,3%, dla Wielkiej Brytanii – 48,1%, dla Holandii – 49,1%. Je'li chodzi o uwzgl*dnie-nie „inteligencji i umiej*tno'ci”, to kontrast mi*dzy Polsk) a krajami za-chodnimi jest jeszcze wi*kszy: 18,5–27,6 do 75,0% w USA i w Niemczech (Zachodnich) (Alwin et al. 1995: 121). Nic dziwnego, (e USA i Niemcy (Zachodnie) s) krajami, które w rankingu legitymizacji systemu ekono-micznego znalaz!y si* na pierwszym i drugim miejscu w sonda(u wyko-nanym w 13 krajach, cho+ faktyczne nierówno'ci (mierzone wspó!czyn-nikiem Giniego), np. w USA, s) wi*ksze ni( w Polsce. Równocze'nie jest to kraj nierówno'ci uwa(anych przez ludzi za sprawiedliwe. Polacy nie maj) takiego mniemania o Polsce.

Podsumujmy te dane dwoma komentarzami. W pierwszym odwo!am si* do metafory. Je'li odsetki osób udzielaj)cych odpowiedzi na pytania o realizacj* zasad merytokracji wskazywa!y w latach 90. na mniej wi*cej jednoprocentowe rocznie przyrosty opinii pozytywnych, mog!oby to zna-czy+ – ale nie jest to oczywi'cie (adna prognoza naukowa – (e dogonienie czo!owych krajów zachodnich zajmie oko!o 40 lat. Tyle samo czasu po-trzebowali biblijni Izraelici, by przeby+ drog* z Egiptu do Ziemi %wi*tej.