• Nie Znaleziono Wyników

Jowisz, ¿polio

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 164-167)

Apollo. Powiadasz, żc jakiśstarzec *) dobrowolnie się spaliłw oczach zgromadzonego ludu natowidowisko.

Jowisz. Patrzałem na to, a dymz tego okropnego całopalenia, ledwo mnie nie udusił.

Apollo. Cóżgo za rozpaczdo tego przywiodła? Jowisz. Taż sama co i Empedokla, co w Etnęsko­

czył, chęć sławy. Ale cóżto zapoważna osoba do nas się zbliża. PoznajęFilozofią: widzęiż jest zmięszana, smutna, iłzy ma w oczach. Cóż ci się przytrafiło? czynie cierpisz prześladowania? bo się, jak widzę, od śmierci Sokrateso-wej wszyscy źli i głupina ciebie sprzysięgli.

Filozofia. Jestemdość poważaną, i skarżyćsię na prześladowanie nie mogę. Ale jest jeden rodzaj ludzi, któ­ rych nic wiem jak nazwać: przywdziewająoni na siebie nie-prawiemoje postać, i od tych największą cierpię obelgę.

Jowisz. Alboż to filozofowie przeciw tobie powstali,

ina nich narzekasz?

Filozofia. Bynajmniej, prawdziwi uczniowie moi takcierpią, jak ija.

Jowisz. Któż cię więc znieważył ?

Filozofia. Ten rodzaj, na którysię skarżę; mają oni postać, nie istotę filozofów. Powiadają, iż sąpod mo-*)• Peregrynus,filozof, widząc,żeidzie wzapomnienie, dla¿ciągnienia na siebieoczu,samsięspalił w przytomności licznego ludu.

LUCYAN. 159 jemprzywództwem, iż mnie czczą, naśladują; a tymcza semich postępki są pełne podstępu i zbrodni; przezco i mnie, i prawym moimuczniom, czynią krzywdę nienagrodzoną.

Jowisz. Słuszną maszprzyczynę do skargi: ale po­ wiedz dokładnie, i chciej to wyszczególnić; w czem jesteś ukrzywdzoną?

Filozofia. Uznasz ojcze, skoro mniewysłuchasz. Gdy ludzie zostawaliw dzikości, niewiadomość z niezgodą przewodziłyna ziemi. Użaliwszy sięnad tak nędznym sta­ nem , posiałeś mię, abym złemu zabiegła, wykorzeniając niesprawiedliwość i gwałty, któremi się. ludzie na wzór zwierząt trapili i wyniszczaliwzajemnie.

Jowisz. Powiedzże mi, jak cię przyjęli?

Filozofia. Niezaczęłam od Greków, łatwiejszetam sądzącmojedziałania, gdyż juz zaczynali zgromadzać się w towarzystwa; udałam się więc do Indyanów, i lak mi się tam poszczęściło, iż dotąd Brachmany stale się trzy­ mają prawidełmoich, równic jak iGimnozcfistowie. Odwie­ dziłam potem Eg pt, gdzie kapłani z nauki mojej uczyni­ wszy ukrytą przed gminem tajemnicę, powierzyli ją następ­ com, w znakach sobie tylko wiadomych. WBabilonie, i jej okolicach uczyłam Magów i Chaldejczyków. Północne mniekrajeobaczyły,gdzienieuję.leprzedtem żadnemi wzglę­ damiScyty, przyjęły mnie nad spodziewanie moje. W Tra-cyi nakoniec dobrałam sobie Eumolpa, i Orfeusza wtowa­ rzystwo. Posłałam ich do Grecy i. Pierwszy objawił im tajemnicę moję, i obrządki na cześć bóztwa : drugi wdzię­ kiem muzyki i rymotworslwa nieużyte umysły złagodził. Gdym za nimi przyszła, nie polrzegłam, iżby się do mnie ubiegano: nie zraziła mnie jednak takowa obojętność, i zyskałam siedmiu uczniów, a raczej przyjaciół, a dalej trzech innych z odleglejszych krajów, co jak widzisz, nie wielką liczbę czyni.

Po nich z zadziwieniem postrzegłam, iżsię coraz roz­ mnażaławielka liczba Sofistów, którzy lubo nie odstępo­ walizupełnie od moich prawideł,przecież nie szliza niemi tak,jakby się należało. Jestto rodzaj podobny Centaurom: Jak ci zarywają na człowieka i konia, tak i oni zdająsię

trzymać środek między prawdą, a obłudą. Nie można im zadać niewiadomości, ale nie sądość stałemi, iżby się imali tego , co ja przykazuję. Zamiast istotnego widoku , cień imsiętylko mojej postaci, jakpodmgłą wydąje i marzy. Przeświadczonemi są jednakże, iżwszy stko doskonale po­ znają i wiedzą. Stąd pochodzi ich zapał przesadzony, upór dumny, zarzuty podstępne, odpowiedzitakowe, iż je,jak kto chce, tłumaczyć można. Kiedy się kto jednemuz nich sprzeciwi, natychmiast zwołują się na pospolite ruszenie, igdywstępnym bojem nie mogą, na ówczas zdradą i podej­ ściem wszyscyrazem, ikażdy z osobna usiłują szkodzić; a gdysiędobra pora nadarzy, pognębić przeciwnik! swoje. Juzemmiałaporzucićte potworyi wyrodki, ale mnie praw­ dziwi przyjaciele moi zatrzymali: mało ich liczyłam i li­ czę, a tych się liczba coraz bardziej zmniejsza.

Jowisz. Mówisz dotąd powszechnie: chciałbym, iżbyś jeszcze w szczególneokoliczności weszła.

Filozofia. Uczynięwoli twojej zadosyć. Niezmierna jest w każdem zgromadzeniu liczba ludzimało nawet zda­ tnych do kunsztów i rzemiosł, do których się dla wyżywie­ nia swojego udawaćmuszą. Gdyby mieli sposobność takjak drudzy, każdyby sięw-swoimstanie zbogacił, a przynaj­ mniej tak zapomóg!, aby miał o czein żyć uczciwie. Lecz że jej nie mają , rzucają rzemiosła , a idądo Filozofji. Te więc od szewców, krawców, stolarzów, malarzów, sny- cerzów,rozmaitegorodzaju kupców i rzemieślników zbiegi, niewiedząc nawet dla przeszłego zatrudnienia o mojemna­ zwisku, gdy z czasem postrzegająw niedołężności swojej sławęi dobre mienieuczniów moich, z razu im zazdroszczą, potem nie zważającnato, jak nabycie nauki trudne jest, idługiegoczasu potrzebuje, zarwawszy nieco z porywczego czytania i rozmówwiadomości, mniemają, iż wszystko po­ siedli; a przywdziawszy zwyczajną głupimbezczelną śmia­ łość, bez względu na patrzących i słuchających, obwie­ szczająswoje wyroki: przywdziewają zatem na siebiewspa­ niałąpostać, jak ówosieł, co sięlwią skórą przykrył. Nie masz nic łatwiejszego nad naś,ładowanie, nie wieleono prze­ mysłu i kunsztu potrzebuje. Ze im na tem nie zbywa, oma­

LUCYAN. IGI miają i łudzą nieostrożnych. Udają skromność, wstrze­ mięźliwość, wzgardębogactw i dostojeństw, a sąw istocie najrozpustnicjszymi, najgwałtowniejszymi, najdumniejszy­ mi z ludzi. Równość imiłośćnarodu ludzkiegojest usta­ wicznie wich nścicch, ale nie w sercu i myśli. Dlatego iżby nie mieli równych, udają się za filozofów, aco miło­ ścią narodu ludzkiego zowią, jest miłość ich własua: re­ sztą gardzą i mają w nienawiści.

Jowisz. Widzę z powieści twojej, iz wiele od złych naśladowców cierpisz. Cbcesz bym je piorunem strzaskał?

Filozofia. Bynajmniej: zostaw ich przyżyciu ojcze ! nie każ ich nawet prześladować, dość dla nich będzie kary, gdy otworzysz oczy tych, co ich wielbią: skoro tylkobowiem istotnie poznanemi będą, tymże samym, którychzwodząc łu­ dzili, staną sięwidokiem wzgardy, śmiechu ipolitowania.

ROZMOWA X.

TOXARYS O PRZYJAŹNI.

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 164-167)