• Nie Znaleziono Wyników

Między Horacyuszem a Sarbiewskim

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 52-57)

Horacyusz do Sarbie wski ego. Stronisz widzę odemnie, a ja cię szukani; jaka być może przyczyna, po­ wiedz, takowego wstrętu.

Sarbiewski. Nie przystało uczniowi poufalić się z mistrzem, czekałem twojego wezwania.

Horacyusz. Rzadkim przykładem łączysz skromność z rymotworstwem.

Sarbiewski. Ten mi go dał, który śmiał rozpaczać, iż Piadara nie dojdzie'}- Jeżeli w równym, a może prze­ wyższającym mogło być takowe przeświadczenie, cóż do­ piero w takim jak ja, którego celem to tylko być mogło, iżbym był uznanym jakimkolwiek przynajmniej naśladowcą Horacyusza.

Horacyusz. Zbyt się uniżasz, a i w chwalebnem działaniu potrzeba miarę zachować. Com powiedział o moim poprzedniku greckim, nie było z mojej strony fał­ szywą skromnością: ta czasem umyślnie się podli, żeby byławzniesioną. Zapał porywczy Pindara tak dalece zda się wychodzić z granic określonych, choć wzniesionego umy­ słu; iż słusznie przypiąłem Ikarowe"} skrzydła zbyt śmia­ łym w locie jego naśladowcom.

'} Horacyusz w pieśni II, xięgi IV Rytmów swoich, do

AntoniuszaJulego taki o naśladowcach Pindara zostawiłwyrok:

Pindarum quisquis studetaemulari.

Jule, ceratis ope Daedalea Nititur pennis, vitreo daturus

Nominaponto.

"} Ikarsyn Dedala kunsztem ojca mając przyprawione skrzydła,gdy wydobytywraz z nimz Kreteńskiego Labiryntu zbyt sięwzniósł w górę, wosk którym byłypióra sklejone, od upałusłonecznegostopniał, on wmorzuzginął, które odtąd imięjego nosiło.

ROZMOWY ZMARŁYCH. 47 Sarbiewski. Nie były potrzebne tobie, któryśinnym i mnie stał się przykładem.

Horacyusz. Grzeczny wyraz niejest dowodem : nie fałszuj moich, ściągały się one do powszechności naśla­ dowców, ajatn się z ich liczby nie wyłączał. Doszły nas dzieła twoje: sprawiedliwiezyskałeś wzięlość i sławę.

Sarbiewski. Wszakto twój wyrok, iż grzeczny wy­ raz nie jest dowodem.

Horacyusz. Powtarzam, com szczerze obwieścił, iż zasłużyłeś sprawiedliwie na chwałę, której tak u swoich, jako i u cudzych używasz. Możesz bezpiecznie wierzyć temu, co powiadam; gdy albowiem w równym kunszcieje­

den drugiego chwali, im bardziej się od zwyczajnego spo­ sobu myślenia i działania oddala, tym bezpieczniej mu wierzyć można.

Sarbiewski. Wybaczali'J Anarcharsysowi Grecy

usilność jego.

Horacyusz. Przyzwyczaiłeś się widzę do po­

chlebnych wyrazów: twój Urban **J lubił kadzidło.

Sarbiewski. Nie było i przykre Augustowi.

Horacyusz. Amy kadzący znaliśmy dobrzenaszych kadzonych, dla tego też może przesadziliśmy w kadzeniu;

alejak oni mieli zdrożności swoje, tak też inam bez nich

się nie obeszło; zwyczajne to ludzkości piętno.

Sarbiewski. Masz mi za złe, iż się zniżam, a sam

się pokorzysz? Nie zniżam ja się gdymówię, iżzuchwały

był zapęd, chcieć wstępować w twoje ślady.

Horacyusz. Sposób takowego myślenia zdajemisię

być zdrożnym. Nie potrzeba być zuchwałym, ale gdy się kto czuje na siłach, źle czyni kiedy rozpacza; gdybym

się i ja był zbytnie tąmyślą zaprzątnął, ustałbym w za-■) Anacharsys Scytażyłza czasównajzawołańszych mędr­ ców Grecyi: w naukach tylepostąpił, iż w ich liczbie poli­ czonym został.

"J UrbanVIII papież sam rymotworca,wielce szacował Sarbiewskiego : ten pochwałami jegodzieła swoje zagęśoił.

pędzie, i nie zyskał podobnych tobie naśladowców. Nie przeczę, żeś trudną rzecz przedsięwziął, cudzym pisać ję­ zykiem : chociaż więc ledwo można dojść zamierzonego celu, jednakże tak rzecz zdziałać, jak tylko wtakowej okoliczności najlepiej można,działającemu niemałą to przy­ nosi sławę. Miałeś jeszcze drugą dość wielką przeszkodę W pisaniu twojem.

Sarbiewski. Jaką? Horacyusz. Twój

stan*)-Sarbiewski. I owszem zdaje mi się, iż stan mój zakonny od wszelkich świeckich zabaw iprao daleki, da­ wał mi sposobność do prac uczonych.

Horacyusz. Nie o temja mówię.

Sarbiewski. Nie dorozumiewam się, cobytomiała być za przeszkoda.

Horacyusz. Czytałeś pieśni moje o Gracyach“), Nimfach, Wenerze? sam cel pisania dodawał wdzięku.

Sarbiewski. Używały późniejsze wieki waszej Mi-tologji, i ja niekiedy szedłem ich torem, a stan mój temu nie przeczył: ale że i w naśladowaniu miarę zachować na­ leży, choćby mi stanu mojego obowiązki nie były tego bro­ niły, iżbym się zawdziękami wyrazów zapędzał, sama myśl o skutkach, któreby z czytania dzieł moich nastąpićmogły, wstrzymaćby powinna zapęd zbyt uniesionego pióra.

Horacyusz. Więc od Nimfstronisz? Gracyom nic

sprzyjasz ?

Sarbiewski. Jeżeli Platon uczniom imiłośnikom Fi-lozofji kazał Gracyom czynić ofiary, czemużby od nich stro­ nić mieli rymotworcy?

') Horacyusz kładzieza przeszkodędo rozpostarciasię wrymotworstwie Sarbiewskiemu, stan jego zakonny: w tym bowiem życiewiodąc, w dość młodym wieku umarłw War­ szawie, będąc kaznodzieją WładysławaIV.

") Gracye boginie wdzięków : Mitologia czyniłaje towa­ rzyszkamiWenery. Trzyich było: Aglae, Eufrozyna, Talia.

ROZMOWY ZMARŁYCH. 49

Horacyusz. Jednakże ich wzywanie szkodliwem

taienisz.

Sarbiewski. Bynajmniej: sameś imprzyznał ich za­ szczyt właściwy, iż są przystojne: Gratiae descentes. W tym więc zamiarze, iż z wdziękiem, skromną wstydliwość łączą, ofiary im od wszystkich należą.

IKIZJIOirj XPI.

Między Katonem*') a Lukullem**').

Kato. Pewnie myślisz mnie zapraszać na wieczerzą w sali Apollina'“).

Lukullus. Alboż uprzykrzyło ci się przebywać na polach Elizejskich, i chcesz wrócić do Rzymu?

Kato. Nie pola Elizejskie przykrzą mi się, ale wcale niespodziewani towarzysze, których zastałem, i którzy tu coraz przychodzą.

Lukullus. A od sądu Minosajj) trudno powoływać

“) Katostarszy nąjpierwsze godności piastował wRzymie, ścisły dawnych zwyczajówczciciel, sprzeciwiałsięwszystkim nowościom ; zbytnią zdań ostrością odrażał dosiebie współoby-watelów, zwłaszcza,iż był, lubo przy cnocie, dzikimi nie­ użytym.

") Lukullus,równienauką, jak dziełamiwojennemi zna­ mienity. widzącna co się zanosiło w ojczyźnie przez zbytnią przemożność, a zatem ambicj ąoby watelów , uchylił się od spraw publicznych, iw spokojuości, wśród jednak zbytków życiadokonał.

*"} Sale,gdziedawałuczty, a byłoich wiele, każdaoso­ bnemiałanazwisko: z tych wApollinowej,każda uczta docho­ dziła wydatku 30,000złotych.

Minos KrólKrety, prawodawstwem sławny, po śmierci swojej według Mitologji, sędzią był dusz, gdy je Charonna drugą stronę Acherontu przewoził.

50

do wyższych, tak") jak ty w Rzymie do ostatniej zgrzy­ białości czyniłeś.

Kato. Gdybyś w nim był za moich czasów, pewnie-bym cię tamnie ścierpiał.

Lukullus. Przynajmniej ci na ochocie niezbywa: łagodniejsze są bogi, którzymnie i ciebie cierpią.

Kato. Ze mnie, to sprawiedliwość; żeciebie, to zby­ tek dobroci, któregoja pojąć nie mogę.

Lukullus. A choć byłeś wielce pojętnym tam, gdzie szkodzić mogłeś.

Kato. Wymawiasz mi to, z czego się ja przy mojej nienadwerężonej cnocie, jak zażycia chlubiłem, tak i po śmierci chlubię. Nienawiść zbrodni największą jest po­ czciwego człowieka zaletą.

Lukullus. Ale niewiem, czy jest właściwymcnoty przymiotem , żeby przez swoję nieużytość i dzikość ścią­ gała na siebie powszechną nienawiść. Mają od niej zbro­ dnie odrazę: ale gdy jest taką, jak być powinna, ludzką, słodką, cierpliwą, i jak tylko być może, ulegającą, łago­ dzi umysły i odrazę ku sobie zmniejsza.

Kato. Nauczyłeś się podobno tych pięknych maxym od twoich stołowych filozofów, którzy najadłszy się i opi- wszy na twoich biesiadach, gdyś po sytnej wieczerzy usy­ piał i drzymał, prawili ci te bajki.

Lukullus. Byłem w stanie słuchać ich i po wie­ czerzy, tobiejak mówią, nie często się to zdarzało").

Kato. Albożto sobie podochocić nie wolno? Lukullus. Niewolno, osobliwie temu, który zbyt ostro, wszystkie inne podochocenia gani: wolno sobie nie­ kiedy podochocić, lecz w mierze.

Kato. Ale to podobno nie w mierze, gdy kto traci pieniądze na zbytki?

*) Kato, dziką lubocnotliwą zapalczywościąuwiedziony, wustawicznych był zatargach ze współobywatelami swoimi. “) Inne cnoty Katona kaziła niewstrzemięźliwość napoju, od której się i w ostatniej starości nie powściągnął.

ROZMOWY ZMARŁYCH. 51 Lukullus. Gdy ktotraci majątek nazbytki, ale gdy kto częśćintrat dostatnich obraca na uczciweużycie, miara się zacbowywa.

Kato. Zawsze źle kto nadto wydaje. Lukullus. Gorzej, gdy daje w lichwę')•

Kato. Jakeś mógł znieść owęPompejusza odpowiedź, aby choremu jeść kwiczoły radzono, wtenczas gdy ich do­ stać nie było można, i tysje tylko tuczone chował ; a on brzydząc się zbytkiem twoim, rzekł, ii wstydziłby się uzdrowienia, gdyby je z twojego marnotrawstwa zyskał.

Lukullus. Przebaczyłem choremu.

Kato. Jednakże rzeczniepodobna, abyś się naówczas nie zawstydził.

L u ku 11 u s. Każdy ma zdrożności swoje, jednakgdyby się byli, lak jak ja drozdami, lub kwiczołami, Juliusz z Pompejuszem zatrudniali, nie byłaby wolność Rzymska zginęła.

Kato. Ale byłby Rzym zniewieściał.

Lukullus. Bronić złego nie mogę: mniejsze jednak nad większe podobno i ty przenosisz.

Kato. Żadnego cierpieć nie mogę.

Lukullus. Znać, że się do żadnego nie poczuwasz a to jest najgorszem.

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 52-57)