• Nie Znaleziono Wyników

Micyl i Kogut

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 179-191)

Micyl. Bodaj tego koguta Jowisz zgnębił, z jego be-zecnym a przeraźliwym wrzaskiem: jak gdyby sięuwziął na moje nieszczęście, wśród snunajwdzięczniejszego, gdym w złoto i srebro opływał i najsmaczniej spoczywał, ten niewczesny budziciel pianiem mi swojem odebrał wszystko. Nie będęż ja przynajmniej w nocy szczęśliwym, gdy mnie na jawie los przeciwny tłoczy', i gorzej jeszcze nad głos koguta tego męczy? Północy jeszcze nie masz, wszystko koło mnie w milczeniu spoczywa,apoprzedniczka Jutrzenki, świeżego powietrza żywość, uczuć się jeszcze nie daje. Niegodziwy kogut, jak gdyby złote runo‘_) miał w straży, “) Gdy miałbyć w czasie powietrzaFryxus bogom dany na błagalną ofiarę, wyszedłbaran z obłoku, i wraz z siostrą uniósł go doKolchów,tam goFryxus Jowiszowi ofiarował w

skoro legnę, już ci się odzywa! ale poczekaj tylko przemierzly krzykaczu, jeżeli cięteraz kijem namacać nie mogę, skoro dzień przyjdzie nauczę ja cię, jak to pana budzić nie trzeba.

Kogut. Mniemałem ii się przysłużę budząc cię rano, abyś z dnia dłużej korzystał; choćbyś albowiem jeden trze­ wik przededniem zrobił, jużbyś miał czem się w reszcie dnia wyżywić. Ale kiedy przenosisz nad pracę spoczynek, nie będę przeszkadzał spaniu twojemu. Strzeżsię jednaktego iżbyś w śnie będąc bogatym, na jawie z głodu nieumarł.

Micyl. Przebóg! cóżto ja słyszę! mój kogut gada! brońcie mnie nieba od jakowej przygody.

Kogut. Znać, że się czytaniem xiąg nie bawisz, a więc nie znasz Homera. Tainbyś się dowiedział, jak koń Xantus do wozu Acbilla zaprzężony, nie tylko prozą tak jak ja, ale wierszami gadał, a co większaprorokował. Jednakże żaden z przytomnych do cudu się nie odwołał, i nie prosił bogów, żeby go od złej przygody strzegli. A cobyś na to powiedział, gdybyś byłusłyszał gadającyokręt Argonautów'J! dęby Dodońskie dające wieszczby? krzy­ czące uarożnie uofiarników pieczenie? Cobyś rzekł, gdyby odarta z bydlęcia skóra powitała razem ibiegała przed to­ bą “J? -Ja który jestem towarzyszem nierozdzielnym Mcr- całopaleniu, a runojego, które było złote na drzewie wgaju Marsowipoświęconemzawiesił,dawszy go wstrażsmokowi, który chcącychzdobyć owe runo, pożerał. Jazon uczyniwszy wyprawę morską z Argonautami, za radą i pomocąMedei na ówczas małżonki swojej, smokauśpiwszyzabił, iruno wziął w zdobyczy.

*) Okręt ten zwał sięArgo, i odniego płynącynazwani byli Argonautami; pierwszy na morzewyszedł według po­ wieścimitologiczuej , nazwisko wziął od budownika Argusa, którygoz drzewwieszczbiarskich zgajuDodony zbudował. Dla tejwięc przyczyny duchemwieszczbiarskim obdarzony, przyszłerzeczyopowiadał.

LUCYAN. 175 kuryusza, bożka mownych, a raczej plotkarzów; ja który w domach żywiony wraz z ludźmi mieszkam, maszli być rzecz ku podziwieniu, iż się mówić nauczyłem? Cożkol- wiek bądź, jeżeli mnie nie wydasz, powiem ci, i kiedy i dlaczego dar wymowy zyskałem.

Micyl. Nie jest to tylko sen: co ja widzę i słyszę! i kto się to do mnie, czy bożek, czy kogut odzywa? Czyś więc bożek, czy kogut, powiedz, skąd twoja dla mnie

względność. Nie wydam cię zaręczam, poprzysięgam, a chociażbym i wyplótł, przed kim, co mi się nadarzyło, któżby uwierzył twierdzącemu, iż kogut gadał?

Kogut. Mniejsza oto. Teraz ci powiadam, iź kogut co z tobą gada, był człowiekiem: niejest zbyt długi wie­

kówprzeciąg, jak nim być przestał.

Micyl. Nie pierwszyś ty wprawdzie zamienił brodę za pióra. Pamiętam, iź mi powiadano, jakoby młodzieniec zwany Gallus , w wielkiej był łasce u Marsa. Ten wziął

go był z sobą, gdy szedł do Wenery ; kazał stać u drzwi

i pilnować, żeby się o tych jego nawiedzinach nie dowie­ dział Apollo, i nie dał znać Wulkanowi. Trzpiotmłody

stojąc napodsłuchuzasnął; Apollozszedł Marsa z Wenerą,

a Wulkan w sieć ich ułowił. Skoro się z niej wydobył Mars, przemienił chłopca w koguta. A że był naówczas

w zbroi nakształt szyszaka, zostawił mu na łbie grzebień. Odtąd skoro w słońcu Apollo błyśnie, koguty wrzeszczą.

Kogut. Wiem ja o tem , aleto nie moja lecz pier­ wszego przodka naszego przygoda. Przypominając więcso­

bie, owe jego na podsłuchu zaspanie, wrzaskiem okazuje­

my słońcu, źeśmy czuli najego przybycie.

Micyl. Powiedz mi teraz, proszę cię, cokolwiek o

swoich własnych przygodach: ciekawy jestem wiedzieć je. Kogut. Słyszałeś o Pitagorze na wyspie Samos uro­ dzonym?

Micyl. Aktóżby tego bałamuta nie znał, co mięsai poświęcone Apollinowri woły towarzysze Ulissesa’ zarżnęli, stały się natychmiast pomienione cuda.

bobu jeść bronił, chociaż to rzeczy i zdrowe i smaczne. On także na lat pięć usta swoim uczniom zamykał.

Kogut. A wiesz o tem, iż nim był Pitagorem, był wprzód Eufbrbem'} i znajdował się pod Troją?

Mecyi. Wiem: powiadają o tym Pitagorze, iż był i filut i czarnoxiężnik.

Kogut. Wiedzże teraz o tem, iż ja jestem Pitagor a więc źle o nim.nie mów, ani go potępiaj, kiedy go dosta­ tecznie nie znasz.

Micyl. Ah! jużcito, jak widzę; cudnad cudami! ko­ gut filozof. Teraz kiedy wiem, czem jesteś, a raczejczcm byłeś, racz mi powiedzieć,jakoś przeszedł z rodzaju ludz­ kiego do ptaków, ty, któryś się na wyspie Samos"} uro­ dził i byłeś obywatelem Tanagry “*}• Przyznać ci się al­ bowiem muszę, iż mi siętowszystko trudne do wiary zdaje. A naprzód i tego pojąć nie mogę, iż będąc Pitagorem masz, ile uważam, dwie rzeczy w sobie wcale niepitagoryczne.

Kogut. Jakież są?

Micyl. Jesteś najszczebiot.liwszym z krzykaczów, a Pitagor milczenie nakazywał. Nie kazałPitagor bobu jeść, a kiedym ci go dał wczoraj na wieczerzą, zjadłeś wszy­ stek do szczętu. Musisz więc albo nie być, czem siębyć mienisz; albo jeźli jesteś niepełnisz tego, cośprzykazywał.

Kogut. Micylu! trzeba sądzić o rzeczach według oko­ liczności. Gdym był Pitagorem nie jadłem bobu: kiedym kogut, nic mi go jeść nie zabrania. Teraz ci opowiem, przez jakie odmiany przeszedłem, nimzostałem tem, czem mnie widzisz.

*} Euforbusmłody Trojańczyk, zabitymbył w czasieoblę­ żenia Troi, przez Menelaja.

“) Samos jednaz największych wysp morza Egejskiego, naprzeciw górom Mikaluw Jonji. Junona miała w niej okazałą świątnicę, i zwielką wspaniałością odprawowałysię tam na jej cześć obrządki.

"“jTanagra miastoBeocyi nad rzeką zwanąAzopus, któ­ rawpada w cieśninęmorskąEuryppu. Pliniusz twierdzi, iż koguty Tanagry najdzielniejszemi do bitew były.

LUCYAN. 177 Micyl. Słuchajn: musząto być rzeczy wcale ciekawe. Staną mi za ów sen, coś mi go przerwał.

Kogut. Jeszcze ci się marzy; porzućczcze i nic nie-znaczące przywidzenia. Uszło twoje mniemane szczęście, i już od ciebie daleko.

M ioy i. Mów co cbccsz, ale ja nie zapomnętak słod­ kich marzeń: ciężą mi dosnu powieki, ¡jeszcze miłowspo­ mnieć o tem, co, jak mówisz, uszło, ijuż odemnie daleko. Kogut. Musiał wprawdziemiły być ten sen, kiedy cię i na jawie obchodzi: powiedz zatem, co ci się śniło.

Micyl. Powiem, bo mi topociechęmoję wróci, ale tyś mi obiecał wprzód obwieścić, jakie były twoje przemiany.

Kogut. Dotrzymam słowa, ale wtenczas, gdysię zu­

pełnie obudzisz, bo ty jak widzę, śpisz sobie jeszcze. Micyl. Już nie śpię, zaczynam więc opowiadać, co mi się śniło.

Kogut. Nim przystąpisz do opowiadania snu twego, cheialbym wiedzieć, czyli bramą z słoniowej kości') czyli

rogową len sen do ciebie zawitał. Micyl. Ani jedną, ani drugą.

Kogut. A Homer powiada, iżjedną z tych dwóch, każdy sen przychodzić tiusi.

Micyl. Homer bajki plecie, uczciwszyuszy; nic znał się na snach, i bram nie widział, bo był ślepy. Mój sen

przez złotą bramę do mnie przechodził, złoty był, i zło­

tem w oczach moich błyskał.

Kogut. Rozumiałby kto, żeś Midas; takeś się w zlo­

cie zanurzył, jakbyś wszystkie kruszcowe góry posiadał. Micyl. OPitagorze! jakiemto ja skarby posiadał,ja- kieto tam były złota, srebra, stosy! jakie kamienie drogie ! jaki blask! Nie pamiętasz tej owej pieśni Pindaraozlocie?

Powiadają, iż to najlepsza ze wszystkich, które on pisał.

1%

') Homer w XIXxiędze Odyssei twierdzi, iż sny łudzące, wychodzą na świat bramą z słoniowej kości: prawdziwe irze­ telne inną, która urządzona jestz rogu. Wirgiliusz tożsamo opowiada wEneidziepieśni czwartej.

Zaczął od tego,

woda najlepszy żywioł, a na tem skoń­ czył iż mu się złoto najbardziej podoba. Zapewne mu się wtenczas toż samo w nocy było śniło, co i mnie. Teraz ci więc zacznę powiadać cuda', które we śnie moim wi­ działem. Wiesz naprzód, iż tego dnia niejadłem u siebie. Spotkałem na rynku Eukrata, którymnie na wieczerzą do siebie zaprosił.

Kogut. Pamiętam ja to dobrze; bo musiałem cały dzień pościć i czekać na ciebie do dziesiątej wnoc: wten­ czas dopiero ujrzałem cię powracającego, ale cinogi wcale nie statkowały; rzuciłeś mi pięć ziarnekbobku. Zważ, ją­ kato była wieczerza dlamnie, który, kiedy byłem człowie­ kiem, na igrzyskach Olimpijskich*) chodziłem w zapasy.

Micyl. Jakem cię nakarmił, poszedłem spać; i mia­ łem natychmiast sen niebieski, jak mówi Homer.

Kogut. Powiedzno pierwej, coś robił u Eukrata: jak snu, tak i uczty słodkie wspomnienie wróci pociechę.

Micyl. Nie obciąłem ci przypominać złej twojej wie­ czerzy ; ale kiedy chcesz dowiedzieć się, co na tej uczcie było, opowiem.

Nigdym jajeszcze u bogaczów nie był na bankiecie, pierwszy raz zdarzył mi to przypadek, gdym spotkał Eu­ krata. Ukłoniwszy się do samej ziemi, i nazwawszy mo­ ści dobrodzieju , oddalałem się pomału, nieśmiejąc przed pańskiem obliczem z gałganami się uwijać, ale on obraca­ jącsięku mnie rzekł: Micylu! dziś obchodzęurodziny mo­ jej córki, i wielu do siebie przyjaciół zaprosiłem. Jeden z

nieb zachorował, i wątpię, żeby przyszedł: jeżeli odmówi, zastąp ty miejsce jego. Skoromtakłaskawe wezwanie usły­ szał, ukłoniłem się nisko, prosząc w duchu wszystkich bo­ gów i bogiń, aby ten chory nie wyzdrowiał; a jak czas

uczty nadszedł, połatawszy gałgany, otrząsłem suknie ¡bie­

głem do Eukrata, i już u drzwi zastałem ciżbę, a na moje nieszczęście, i owego chorego. Byłto starzec wynędzniały,

‘j WOlimpjico lat pięć nacześć Jowisza odprawowano igrzyska, na których wedługświadectwa DyogenesaLaercyu-sza, znajdowałsię razujednego Pitagor, i chodził w zapasy.

LUCYAN. 179 i prowadzono 50 pod boki, a jakem się zaraz domyślił po brodzie, filozof.

Lekarz Archibius strofował go, iż w takowym stanie odważył się wychodzić z domu, ale on mu na to takową dał odpowiedź: «Każdy, a dopiero filozof powinien dotrzy-• mać danego raz słowa, choćby go iwszystkie razem cho-•roby napadły. Gdybym nie przyszedł, rozumiałby nasz do- »bry Eukrat, iż nim gardzę.« I owszem (ozwałem się na to) wołałby cię u siebie nie mieć, gdyż mu krztuszeniem ucztę zepsujesz. Rzucił z góry na mnie okiem dumny mę­ drzec, a w tem ukazał się Eukrat, i rzekł do niego: cie­ szę się mistrzu, iż cię oglądam, ale lepiejbyś uczynił, gdy­ byś był folgując zdrowiu w domuzostał, kazałbym ci wie­ czerzą zanieść. Struchlały złą przygodą, juzem się do domu zabierał, gdy spojrzawszy na mnie Eukrat rzekł: wnijdz Micylu znajdzie się i dla ciebie miejsce.

Gdy przyszło do stołu siadać, wzięli domownicy na ręce starca, i posadzili za stołem na poduszkach. A ze nikt koło niego siąść nie chciał, mnie dano tam miejsce. Okryto stół srebrem i zlotem. Potrawy były wyśmienite i liczne: odzywała się wyborna muzyka: śmieszyły błazny. Ale mnie mój miły sąsiad tak nudził niewszesną, ido rze­ czy i do czasu rozmową, żem czuć i korzystać z tego wszy­ stkiego nie mógł. Jam myślał o pieczeni, a on mi prawił o cyrkułach i kwadratach, czegom ja nie rozumiał, a kto wie, czy i on?;

Kogut. Zalmi cięnieboże, żeś takiego sąsiada dostał. Micyl. Cóż miałem czynić. Udałem się do cierpliwo­ ści, gdy sobie inaczej poradzić nie można było. Ale już dosyć tego: powiem ci teraz, jaki po owej uczcie sen na­ stąpił. Przyszedłszy do domu, trochę,jak namieniłeś, pod- ochocony, rzuciłem się na łóżko.. Zdawało mi się, iż Eu­ krat bezdzietny umierał; nim skonał, kazał mnie do siebie przywołać i urzędownie przy świadkach, dziedzicem swoim mianował. Ogarnąłem natychmiast niezmierne bogactwa, i gdziem tylko okiem rzucił, widziałem się być dzierzy-cielem i panem kosztownych sprzętów, wspaniałych gma­ chów i wytwornych ogrodów; a srebra i złota zliczyć

180

nie można było. Zaprzężono za moim rozkazem najpię­ kniejsze, jakie tylko widzieć można było konie do mo­ jego złocistego powozu, i na nim osadzony, dałem się wi­ dzieć zdziwionym tłumom nad moją wspaniałością. Szesna­ ścieśklniących sięblaskiempierścieni włożyłem na palce, a pod ciężarem tkanej drogiemi kamieńmi odzieży, ledwom mógł stąpać. Dałem potem bankiet, o jakim i nie słyszano.

A gdy wczarach złotych niesiono rzęsistonajstarsze wina,

tyś wrzasnął, i wszystko przepadło. Sam teraz osądź, je­ żeli nie miałem przyczyny kijem cię postraszyć.

Kogut. I takżeto ujęty chciwością jesteś, iżmniemasz, że bez złota szczęśliwym być nie można?

Micyl. Mów co chcesz, mniemam, iż nie ja sam tylko jestem tego zdania. Ty sam kiedy byłeś Euforbem stroiłeś się bogato, i trefiłeś włosy, wtenczas kiedy się potykać z

nieprzyjacioły należało, Zaprzeć się nic możesz, bo to Ho­

mer powiedział. Jowisz najpierwszy z bogów, alboż nic szacował złota, gdy się w nie przemienił, i Danay dostał! próżno mi więc ten kruszec ohydzasz. On posiadaczom na-dnje rozum, wziętość, powagę, a nawet wdzięki. On dziel­ niej niż sława, wieńczy i wznosi, a gdzie błyśnie, wszy­ stko oświeca. Znaszmego sąsiada Szymona, szewcem był tak, jak i ja.

Kogut. A jak znać nie mani: dałeś mu jeść nieda­ wno, a on ci łyżkę ukradł.

Micyl. Co za niegodziwy człowiek! ale kiedyś to wi­ dział, czemuś mnie nie przestrzegł.

Kogut. Albożem nie zaśpiewał? Gadać albowiem wten­ czas jeszcze nie mogłem. Cożeś miał mówić o tym Szymonie? Micyl. Oto ten Szymon miał bardzo bogatego stryja, który mu za życia i szeląga nie dał. Tak był albowiem skąpy, iż się swoich pieniędzy nawet dotknąć nie śmiał. Jak umarł, Szymon najbliższy z krewriych, wszystko po

nim odziedziczył. Na miejsce więc gałganów, przyszły zło­

togłowy, i wszyscy mu się teraz kłaniają. Spotkałem go

ostatnią rażą na ulicy, i nizko się pokłoniwszy rzekłein : dobry dzień Szymonie! Cóżto za łajdak! o Szymonie pra­ wi, krzyknął z gniewem, a obracając się do sług którzy

LUCYAN. 181 go otaczali, rzeki: Powiedźciemu, źe ja nic Szymon, ale Imć Pan Simonides. Co najdziwniejsza, choć stary i gar­ baty, wszystkie go niewiasty lubią, pieszczą, wdzięczą się do niego. Patrzże teraz kogucie, co to złoto wyrabia: jakby Wenery pas przywdział, odmienił postać, iz brzydkiej potwory stal się Adonisem. Ale z czego sięty śmiejesz?

Kogut. Z ciebie, gdy cię tak uprzedzonego ku złotu widzę. Bądź pewien Micylu, iż ten mniemany Imć Pan Si­ monides gorsze od ciebie teraz życie prowadzi. Mogę ci to mówić bezpiecznie, ja co przez tyle odmian przechodząc, byłem i bogatym i ubogim.

Micyl. Czas więc abyś dotrzymał słowa. Opowiedzze mi proszę cię, wszystkie przemian twoich obroty, i coś w każdym z nich uważał i zdziałał?

Kogut. Od tego zaczynam, iższczęśliwszego nad cie­ bie nie widziałem.

Micyl. Nademnie! życzę ci mości kogucie równego szczęścia. Ale dajmy temu pokój: powiedz,jak z Euforba stałeś się Pitagorein?

Kogut. Czem byłem przedtem, mówić mi się o tem nie godzi; jakem zaś został Euforbem...

Micyl. A ja czem byłem, nim zostałem Micylem? Kogut. MrówkąwIridyach wśród kruszców złocistych. Micyl. Jakżem ja był głupi, żem złota z sobą nie wziął, gdy się przyszło odmieniać. A czem ja po

Micy-lu będę? , ,

Kogut. O tem wiedzieć niemożna. Wracając się do mojej powieści, będąc Euforbem, dowodziłem półk w oblę­ żeniu Trojańskim, i zabił mnie Menelaus.

Micyl. Kiedyś więc był pod Troją, powiedz, czyto prawda, co o niej Homer plecie.

Kogut. Jak on miał otem wiedzieć, kiedy wówczas był wielbłądem. Ja, który patrzyłem na wszystko, mogę cię zapewnić, iź tam nic nadzwyczajnego nie było. Ajax nie był takim, jakim go mieć chcą: ani Helena zbytniej urody: szyję osobliwie miała zbyt długą, i stądto podobno urosła powieść, iż jej ojcem był łabędź: a i to dodać na­

18?

leży, iżjuż była wówczas starą: porwał ją był albowiem pierwej Tezeusz przed lat czterdziestą.

Micyl. Ajestżeto prawdą,coHomerprawi o Achillesie? Kogut. O tem doskonale nie wiem, bom w wojsku przeciwnem służył. Towarzyszajednak jego Patrokla zwy­ ciężyłem dość łatwo.

Micyl. Tak jak ciebie Menelaus. Wróćmy się teraz do Pitagora. Przyznajże misię, jakiegoś ty w jego postaci był rodzaju człowiek?

Kogut. Muszę ci się przyznać, alemnie nie wydaj. Pitagor byt trochę szarlatan, albo jak to mówią poprostu, wietrznik ; wielki frant. W naukach , które od Egipcyan powziął, dość biegły; wpadł wśród nieumiejętnych, umiał się nadstawić, i ledwo nie uszedł za bożka.

Micyl. Jakoż twierdzono, żeś iniał złote udo. Proszę cię teraz powiedz, dlaczegoś zakazywał jeśćbobu i mięsa?

Kogut. Nie gadajmy o tem. Micyl. Dla czego?

Kogut. Bo powiedziawszy prawdę, niemasz się z czego chlubić.

Micyl. Mniejsza oto; ale chciałbym wiedzieć o przy­ czynie tego zakazu.

Kogut. Zakaz ten był dziwactwem. Cbciałem uwiel­ bienia, a że pospolite rzeczy go nie przynoszą, udałem się do nadzwyczajnych. Trzeba było zdziwić, coś nowego po­ wiedzieć, nie przyszło co innego na myśl; więc bób i mięso stały się przyczyną wyrocznego zakazu.

Micyl. A ty widzę panie kogucie żartujesz ze mnie, tak jak niegdyś z Krotończyków. Jakeś przestał być Pita- gorem, czem byłeś potem.

Kogut Aspazyą, ową sławną z urody i przymiotów niewiastą, i urodziłem się w Milecie.

Micyl. Jakto? Filozof niewiastą został, z Peryklem miał zachowanie, i zawołanemu owemu rządcy i Aten i Greków łeb zawracał?

Kogut. Wszystko to było.

Micy 1.A gdyś przestał byćAspazyą,czem być zacząłeś? Kogut. Filozofem sekty szczekaczów, albo Cyników,

LUCYAN. 183 izwałem się Kratesem. Byłem potem królem; po królu ko­ niem, po koniu żebrakiem; po żebraku czajką, po czajce senatorem, po senatorze stangretem, po stangrecie żabą; i na tem się skończyło, żem teraz kogut. Ten mi sięstan podoba najbardziej: jakoż będąc już nieraz kogutem, znaj­ dowałem się i u bogatych na folwarku, i u nędznych w chałupie: z tobą teraz jestem, i zawsze mi się na śmiech zbiera, kiedy słyszę, iż na twój los narzekając zazdrościsz bogaczom, o których zgryzocie nie wiesz.

Micyl. Królu, koniu, żebraku, czajko, senatorze, stan­ grecie, żabo, kogucie! kiedyś tyle rzeczy świadom, objaw dokładnie, jakijest stan wewnętrzny bogatych i ubogich, iżbym istotną między nimi czyniąc różnicę, poznał, czy mi lepiej tak być, jak jestem, czy pragnąć lepszego losu?

Kogut. Wnijdź w siebie Micylu, i słuchaj; w czasie wojny gdy znać dają, iż się nieprzyjaciel zbliża, nie boisz się niczego, bo któż ci ma zboże z pola zabrać, winnicę stłoczyć, dom spalić, kiedy ty roli, winnicy i domu nie masz? Kładą podatki, na majętnych ten ciężar pada, ciebie może do żołnierzy zagarną, ale i tam gdy nikt na żebraka nie patrzy, łatwiej się przygody ustrzedz. W przegranej nie stracisz, w wygranej zarobić możesz. W pokoju ko­ rzystasz z tego, co zbytek możnych dla oka czyni; równie widok okazałości ciebie, jak ichże samych cieszy. Nieboisz się pozwu, bo nie masz, coby chciwość prawnych wzbu­ dzało. Siada obok z tobą do stołu ubóstwo, głód ci spra­ wia przysmaki, a małość prostego jadła nadajc zdrowie.

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 179-191)