• Nie Znaleziono Wyników

Między Hektorem ") wodzem Trojan, i Alexan-

drem **) wielkim.

Hektor. Odwiedziłeś ledwo już okazującesię w ów-czasślady nieszczęśliwej mojej ojczyzny.

--- I

')Hektor synPryamakrólaTroi iHekuby, małżonek An-dromachy, ojciec Astyanaxa, walecznie stawał przeciwGre­ kom : a gdyPatroklaprzyjacielaAchillowego zżycia wVzuł,

odniego pokonanym został. Zwłokijego Achilles za wozem swoim wlokąc, Trojąkilkakrotnieobjechał.

**) Alexander wwyprawie przeciw Persom, gdy Troi

ostatki zwiedzał,na cześćAchillesa sprawiłigrzyska, zazdro­

szcząc temu bohatyrowi, iżHomeranaobwieszczeniedzieł

80

Alexander. Z żalem patrzyłemnajej ostatki. Hektor. Jednakuczciłeś burzyciela.

Alexander. Pośmierci dopiero Achillesa zburzono Troję.

Hektor. Ale on się najwięcej do jej zburzeniaprzy- . czynił.

Alexander. Odejmując jej obrońcę w osobie twojej. Hektor. Terazmiwzgląd okazujesz.

Alexander. Ubolewałem i nad zniszczeniem Troi i nad twoją stratą, zwłaszcza, żeś w porze młodego wie­ kuzginął.

Hektor. Równie jak i Achilles , ten któregoś ty uro-czystemi obrządki ugrobu jego sprawioncmi uwielbił.

Alexander. Wymawiasz miszacunek wielkiego bo- . hatyra: albożto i pośmiercitrwa jeszczenienawiść i zemsta?

Hektor. Jam się i zażycia na niego niegniewał: on trzymającnas w oblężeniu, czynił powinność wodza: Tro­ janie broniąc się mężnie, prawych obywatelów.

Alexander. JeżeliAchilles czynił powinność swoję; czemuż mi wymawiasz obchód uroczysty, którym zwłoki jego uczciłem?

Hektor. Nie wymawiamludzkości i w zględów twmich, aleś pamięcimojej uczyniłkrzywdę.

Alexander. Winną cześć oddałemwaleczności, gdym czcił Achillesa.

Hektor. Szczęśliwego uczciłeś.

Alexander. Wielce tenmusiałbyć walecznym, któ­

ry Hektora pokonał.

Hektor. Najego stronę poszły niezmienne losu szale. Alexander. Sprzeciwiałyby się sobie uwielbienia i

obrządki, gdyby mje był równie Achillesowi itobie sprawiał. Hektor. Upokorzyłbyś mnie na ówczas porównaniem.

Alexander. Więc byłeś waleczniejszym od Achillesa?

Hektor. Lepiej walecznym. Waleczność sama przez się wspólnym jest człowieka z drapieżnemi zwierzętyprzy­

miotem: kiedyzaśczułości nic uwłacza, roztropnością jest umiarkowana, z granicwłaściwych nie wychodzi, na ówczas własnością jest prawdziwego rycerza.

ROZMOWY ZMARŁYCH. 8| Alexander. Zapał wojenny zimną uwagąwstrzyma­ ny całą moc swoję i zdatnośćtraci.

Hektor. W żołnierzu: wwodzu zbytnizapał często­ kroć zdrożnym bywa.

Alexander. Wódz przykład dawać z siebie powinien. Hektor. Gdy tego konieczna potrzeba wyciąga, a to się rzadko trafia: gdy się zaś bez potrzeby naraża, daje poznać, iż jest mniej czułym na los żołnierzy, który od osoby jego ocalenia, zwłaszcza gdyjest monarchą, zawisł. Alexander. Gdybym był w Granik') pierwszy nie wskoczył, nie byłbym Persów zwyciężył, a to pierwsze zwycięztwo usłało drogę do następnych.

Hektor. I o tern jeszcze możnabyco mówić: dajmy jednak, iż naówczas waleczność dobrze była użytą; ale

gdyś wśród miasta nieprzyjacielskiego z murów sam jeden skoczył "), cootern sądzić?

Alexander. Trzeba się też niekiedy i na los spu­ ścić: mójlepiejmi sprzyjał, jak twój tobie.

Hektor. I dla tejpodobnoprzyczynyczciłeśAchillesa. Alexander. Przyznająiżpochlebiało miłości mojej własnej być mn podobnym.

Hektor. Jakoż doznał tego Betys

')Gdyprzebyłw wyprawie swojej przeciw Persom cia-śninęmorza Hellespont Alexander W,wkrótcezaszłomu dro­ gę broniące dalszego przejścia licznewojsko, i w szykuje za­ stał nad bystrą rzeką Granikiem. Widząciż się nie przepra­ wia nieprzyjaciel, niecierpliwyzwłokiAlexander, wskoczył pierwszy W wodę, i przebywszy z wielką ciężkością wpław rzekę, Persów nabrzegustojących zwyciężył.

") W wyprawie do Indyj obiegł był Alexander stolicę na­ rodu A.tadrachów, i mężny w niej znalazł odpór:gdyprzysta­ wiono drabiny, a on pierwszy stanął namurach, sam jeden wskoczyłwśród nieprzyjaciół: ranny szkodliwie byłby za­ pewne zginął, gdybyMacedończykowie nie wyłamalibramy,i zdobywszymiastodo obozugo niezanieśli, gdzie ledwo do zdrowia przyszedł.

"’)Wódz Daryusza Betys dlatego iż mężnie bronił

82

Alexander. Ale, bo tezzuchwały był odpór jego. Hektor. Poczciwy.

Alexander. Iwpoczciwościroztropnośćnie zawadzi. Hektor. Taka, którabynadwerężała cnotę, bezpra­ wiem jest: wstydzić się powinieneś tego, co jak sam wy-znajesz, pochlebiałomiłościtwojej własnej. Juzem ci po­ wiedział, na czemwaleczność prawdziwazawisła, a siadu jej w Achillesie nie znajdziesz. Nie rozumiej, abym dla tego mówił, iź się urażam o pierwszość: wartość mojaod twojego sądu nie zawisła, ale ubolewam nad twoją i po­ dobnych tobie ślepotą, iż was blask nadzwyczajności ujmu­ je, i od trwałego cnoty światłazwracacie oczy.

Alexander. Alboż nie był czułymAchilles, gdy pła­ kał nad grobem Patrokla *) ?

Hektor. Takjak ty nad Efestyona "): uczciłeśokru­ cieństwem na wzór Acbilla, przyjaciela twojego, a chcąc jeszcze przewyższyć synaTetydy w zacności urodzenia

uczciłeś sięsynostwem Jowiszaj-).

ciw Alexandrowi twierdzy Gazy, którejbyłrządcą, po wzięciu jej szturmem, z rozkazu Alexandra do wozu przywiązany, takjak niegdyś Hektor odAchillesa, wokoło zdobytego miasta wleczony był. (Kurcyusz wżyciu Alexandra.)

‘) Patrokl przyjaciel Achillesa zabityod Hektora, z nie­ zmiernym żalem obrządkipogrzeboweodebrał.

'*) Efestyon, najpoufalszy przyjacielAlexandra, gdy za

powrotem zwyprawy Indyjskiej wieku dokonał, nieutulonym

żalemprzeraził Alexandra. Obchódjego pogrzebowyz wielką

byłwspaniałościąodprawiony,aj ak Achilles niewolo ików Tro­

jańskich na ofiarę Patroklowi zabijać kazał, takAlexander na

cześćEfestyona cały naród jedenw pień wyciął.

"*) Według bajecznej Mitologji Achilles byłsynem

Peleu-szai morskiej bogini Tetydy.

■f) Alexanderwielki po zawojowaniu Egiptu udał się do

Libji,odwiedzająctam sławnąświątynią Jowisza Ainmona: namówienimiejsca tamtego kapłanidali wyrok ogłaszający go synem Jowiszowym, jakoż odtąd cześćbozkąsobie oddawać

ROZMOWYZMARŁYCH. 83 Alexander. Służyło todo uskutecznia wielkich za­ mysłów moich.

Hektor. Fałsz prawym mężom służyć nie powinien; mów co clicesz, próżnebędą usprawiedliwienia twoje. Za­ ślepiło cię szczęście, gdyś panował, a przed panowaniem jeszcze przezpochlebstwo dworak Arystoteles pojętność two-ję ubóztwiał: podły młodości twojej strażnik. Filipa zwał Peleuszem "), aby ciebiemógł zwać Achillesem, ito było przyczyną, twojej chęci naśladowania, która cię źle ró­ wnając, największy uszczerbeksławie twojej przyniosła.

ROZMOfFJ XXPII.

Między Epiktetem “) i Seneką ***).

Seneka. Z najżywszączułością oglądam w osobie twojejjednego z najzacniejszych filozofów.

Epik te t. A jednakże, lubośmy i razem i w jednem mieście przebywali, nie miałeś tej ciekawości. Nadtoby siębył znizył nauczyciel Nerona,przestając z niewolnikiem ' i sługąEpafrodyta.

Seneka. Żałuję wielce,iż nie miałemtej sposobności, *)Plutarch w życiu Alexandra twierdzi, iż pierwszy mistrz jego brał nazwisko Fenixa nauczyciela Achillesowego, abyuczniaswego tym przydomkiem uczcił.

**) Epiktetsławny filozof, niewolnikiem był Epafrodyta wyzwoleńca Neronowego: żadnych pism po nim nie zostało, oprócz maxym niektórych, które zebrał Arryanuczeń jego.

'")Anneus Seneka za panowania Augusta cesarza urodził się wKordubie mieście Hiszpanji: dla intryg dworskich ska­ zanym byłna wygnaniedo Korsyki, skąd powróciwszy, tyle ze względów Agrypiny matki Nerona, ażony Klaudyusza cesarza korzystał,iż wielkie bogactwa zebrał. Jemuwćwiczenie był dany Neron,który po śmierciKlaudyusza wstąpiwszy na tron, zrazugo wielą dobrodziejslwy obdarzył, wdalszym czasie na śmierć skazał we dwunastym roku panowania swego.

84

i zapewne gdybymcię był poznał, nie byłbyś w tak po­ dłym stanie.

Epiktet. Możebyś mię pozbawił szczęścia, które mia­ łem w pożądanej spokojności, zwłaszcza, gdy zyskałem względy mojego pana.

Seneka. Wśród siebie miałeś szczęśliwość, gdyśbył filozofem.

Epiktet. Nie zazdrościłem wzniesionymnademnie. Seneka. Tym bardziej, gdy cię tak mówiącegosły­ szę; żałuję, żem ztwojego towarzystwa nie korzystał.

Epiktet. DworakKlaudyusza, ścisły przyjaciel Agryp-piny, Neronowi poufały, nadtobyłzatrudnionym.

Seneka. Mów raczej upośledzonym.

Epiktet. Jeźli ten wyraz do ranie się ściąga, uznaję grzeczność: jeżeliprzenosiszszacunek prawejprostoty nad

dworskie fałsze, wielbię twój sposób myślenia.

Seneka. Był takowym wskrytościserca mojego; ale

inaczej musialem czynić, niż myślałem, i to było mojem nieszczęściem.

Epiktet. Oznaczają xięgi twoje sposób myślenia wzniosły.

Seneka. Miłe misą takowe pochwały : ty jeden mo­ głeś byćprawdziwym i dokładnym zdań dobrych

szacowni-kiem ; innych wielbienia mniejmibyły pochlebne. Epiktet. Więc wspólfilozofom nie dawałeś wiary? Seneka. Było ich aż nadtozamoich czasów. Epiktet. Piszącyehxięgi?

Seneka. I liczne.

Epiktet. Anieczyniących co pisali. Seneka. Bynajmniej.

Epiktet. Więc imdla tego nie wierzyłeś ?

Seneka. Bez wątpienia.

Epiktet. Ileżeśprzeciwnie myślał, niż oni?

Seneka. Zapewne. Epiktet. Iczynił?

Seneka. Jużci, jedno idzie zadrągiem.

Epiktet. Aprzecież u nich jedno za drągiem nie szło,

ROZMOWY ZMARŁYCH. 85 Seneka. Znać ze zwięzłości zagadnień twoich żeś wziął sobieza wzór Sokratesa *).

*)Nie pisał żadnychxiąg Sokrates,rozmowyjednak jego zebrane przez uczniów’, okazują sposób mówieniajego nader dzielnyazw ięzły. Najwięcej pytaniami powtórzonemi przy­ wodziłdo uznania prawdy,którą obwieszczał, a toz odpowie­ dzizagadnionego.

")Jak się już wyraziło, ani Sokrates, aniEpiktet pism po sobie nie zostaw ili.

Epiktet. Któryczynił, a nie pisał.

Seneka. Lepiej jednakże byłoby, gdybyście się nie na samem tylko mówieniu zastanawiali ").

Epiktet. Prawidła obyczajności, tak są jawne, a proste, iż im xiąg nie potrzeba, a gdyby je i pisać przy­ szło, nie wieleby zabrały miejsca.

Seneka. Więc mi przyganiasz,iż dośćobszerniepi­ sałem.

Epiktet. Moje zdanie obwieszczam. Każdemumieć własne wolno.

Seneka. Jednakżeniepospolita to jest następcomprzy­ sługa, zostawić po sobiewzięgach nauki.

Epiktet. Większyprzykład. Sam to w pismachswoich obwieściłeś, a zatem własne doświadczenie do tego cię wiodło.

Seneka. Jednakże miałem nieprzyjaciół, którzy mi uwłaczali.

Epiktet. W czemże 1

Seneka. Jakoby nie zgadzała się z życiem naukamoja. Epiktet. Rzecz by to nie byłarzadka, zwłaszcza w osobie filozofa dworaka.

Seneka. Zdawałem się nimbyć: umysł mój jednak nie był tern podleni rzemiosłemzaprzątniony.

Epiktet. Jednakże (jak nieprzyjaciele twoimówili)

dla intryg dworskich , poszedłeś do Korsyki na wygnanie,

i bardzo ci tam niemilo było siedzieć. Seneka. Ityś był z Rzymu wygnanym.

DZIEŁA KRASICKIEGO. Seneka. Alboz nim nie byłeś?

Epiktet. Wieleby o tem mówić można; policzony byłem zapewne przez omyłkę między tymi, którzy nibyto filozoiji nauczali. Cokolwiek bądź, zniosłem, wygnanie, bo każdy kraj był moją ojczyzną; niewygodę, boin był do niej przywykł: o ubóstwie nie mówię, bom nic nie miał, i w tem podobno prawdziwszym byłem filozofem odowych, którym wwygnaniu byłem towarzyszem, a możei odtych, którzy mnie poprzedzili.

Seneka. I mnie Korsyka była Rzymem.

Epiktet. Inaczej o tem mówiono; a ów, który po- dłem dworskiem rzemiosłem gardził; przywołany zwygna­ nia znowu się do dworu wrócił.

Seneka. I dobrze uczynił, gdy w sprawiedliwym zamiarze.

Epiktet. Pewnie, iżby dworaków nawracał, jak chciał Platon Dyonizyusza.

Seneka. Chęci takowej, choćby i nieskuteczną była, ganić nie można; mój zamiar byl ćwiczenie w obyczajności i nauce młodego Nerona.

Epiktet. Jakoż okazały sięskutki.

Seneka. Alboz winien nauczyciel, gdy zła skłonność przemoże?

Epiktet. Winien, gdy jej dla względów szczegól­ nych ulega: okazał się też wdzięczen i obficie uczeń po­ błażającemu nauczycielowi.

Seneka. Jam o dary nie prosił. Epiktet. Aleś je brał. Seneka. Pieniędzmim gardził. Epiktet. I dawał na lichwę.

Seneka. Trzeba, iżbyśmy mieli bogactwa, nie onenas. Epiktet. Maxyma godna stylu twojego.

Seneka. Roztropność, na wzór pszczółki, każę na dalszy czas odkładać, coby nam potem służyło.

Epiktet. Pszczółki na jednę tylko zimę odkładająpo­ żywienie: zbieracze chciwość zowiąc roztropnością, tak się na nieprzewidziane potrzeby opatrują, izby ich zbiory nie

ROZMOWY ZMARŁYCH. 87 tylko im, ale krajom całym Jniekiedy wystarczyć mogły. W tej liczbie mieścili ciebie; ale to może nieprzyjaciele twoi. Seneka. Jednakże jam te bogactwa oddawał Neronowi. Epiktet. Kiedyś się go bać zaczął; chciałeś darem okupić życie.

Seneka. Skończyłem je tak, iż śmierć usprawiedli­ wiła sposób myślenia mojego.

Epiktet. Jednak była skutkiem spisku przeciw wy- chowańcowi i dobroczyńcy twojemu')•

R O ZMO W A XXFIII.

Między Romulusem **) i Konstantynem

Konstantyn. Nie spodziewałeś się zapewne tego, iż Rzym od ciebie założony, stanie sięz czasemstolicą świata. Romulus. Ani tv, aby twój Konstantynopol, który miał Rzymowi wyrównać, stał siępotem dziczysiedliskiem. Konstantyn. Zwykłeto rzeczy przemiany: jednakże większy zaszczyt i założyciela i miasta, iż od tego się wszczęło, na czem twój Rzym przestał.

Romulus. Sława ta nie miasta, ani założyciela, ale możności, którejbyś nie miał, gdybyś był Rzymu mojego nie posiadł. Jeżeli więc o pierwszeństwo między założycielami

*) Wpierwiastkach panowania swojego,pókijeszcze żyła matkajego Agryppina,Neronjeżeli nie wewnętrznie był prze­ konanym, udawałprzynajmniejcnotliwość: gdyzaś przemogły złeskłonności, pozbywszy sięmatki, wkrótce i nauczyciela na śmierćskazał, ile że ten wszedł był przeciwniemu wspi­ sek Pizona, a razem znim rymotworca Lukan synowiec jego, który takżeżyciemzamysł swójprzypłacił.

“) Romuluszałożyciel i pierwszy królRzymu... Założył Rzymskąosadęi państwo... ?

*") Konstantyn , syn Konstancyusza Cblora, osiadł całe państwo Rzymskie, istolicę do miasta, od siebiezałożonego, przeniósł.

idzie, temu się należy, który nie mając prawie żadnych do uskutecznienia dzieła sposobów, przemysłem własnym rzeczzdziałał.

Konstantyn. A czy Reinus w ten przemysł nie wchodził*)?

Romulus. W ówczas przemyślniejszym byłby ode-mnie kto zonę, syna, teścia i szwagra zabił"*).

Konstantyn. Był sprawiedliwym, kto bez względu karałprzestępstwo.

Romulus. Najciężej błąd, zwłaszcza wzniosłym, po­ pełnić ; usprawiedliwienie’ na pogotowiu, a nawet i chwalcy się znajdą; mógłbym i ja bralobójstwo karą nazwać, albo je złożyć na wieku młodego porywczość, ale choćbym dru­ gich złudził, siebie nie przekonam.

Konstantyn. Pobudką założenia Rzymu była

bo-jaźń a tej życie zbójcze założyciela i pomagaczów. Romulus. Ajak nazwać tego, który wspólnikom władzy, nie tylko panowanie ale i życie odbiera?

Konstantyn. Nazwiskiem zbójectwa podlisz wojnę. Romulas. Napastnęj a Okrutnej inaczej zwać nie na­ leży. Nie mający przytulenia starałem się go znaleźć w mojej osadzie, i gdym się w niej cokolwiek ubezpieczył, nie szukałem innej korzyści, nad ustanowienie dobrego rządu. Ty mając Rzym uwieezniony tryumfy; dla dogo­ dzenia dumie twojej, przedsięwziąłeś zniszczyć dawnepań­ stwa siedlisko.

Konstantyn. Zmierziłem sobie tamtejszych mie­ szkańców.

.*) Remus brat Romulusawkrótce po założeniu Rzymu od niego zabitym został.

**) Małżonkę swojęFaustę Konstantyn w łaźni udusićka­ zał, iKryspa syna z pierwszego małżeństwa za sprawą tejże Fausty naśmierć skazał; tejże ojca Masyma , uprzedzając bunt, który przeciw niemu knował, śmierciąukarał;nakońcu Licyniuszatowarzysza w panowaniu, któremu byłdal siostrę w małżeństwo.

ROZMOWY ZMARŁYCH. 89 Romulus. A przecież ci bramę tryumfalną postawili. Konstantyn. Ciebie zrobili bogiem, ajednakżeś od nieb zginął*).

Romulus. Lud zawsze ludem. Konstantyn. W stolicach najgorszy. Romulus. Pocóżeś do dawnej nową przydał? Konstantyn. Miło być sprawcą wielkiego dzieła. Romulus. Mów rączej osobliwego : ja wtwojem wiel­ kości nie widzę.

Konstantyn. Bq cię obraża.

Romulus. Pominąwszysprawiedliwą, którąsam uzna-jesz, czułość, pobudki założenia , i skutki potępiajątwój zamysł. Cbciałeś zatrzeć pamięć dawnego Rzymu, chciałeś zemsty nadRzymianami, i upodliłeś tą myślą zamysł twój. Uszkodziłeś dawny Rzym, nowy go jednak nie doszedł.

Konstantyn. Gdybym miał wolą dawny zniszczyć, nie byłbym mu dodał ozdoby; gdybym chciał zemsty, w mojej było mocy nie zostawić i śladu.

Romulus. Łatwiej się to mówi, niż czyni. Złem użyciem władza ginie.

Konstantyn. A nieużyciem władający. Rzym stary był buntów siedliskiem : doznali tego poprzednicy moi, ledwo się z nich który w tym tłoku zuchwałym na tro­ nie usiedział.

Romulus. Dobrzy się buntów nie bali.

Konstantyn. Dłużejbyś był panował, gdybyś był ostrożnym.

Romulus. Losu swego nikt uniknąć niemoże: twój był szczęśliwszy.

Konstantyn. Uprzedzony źle tłumaczysz pobudki przeniesienia mojego. Kiedy się panowanieRzymian w

sa-’) W porze wieku Romulus życia dokonał; śmierć zaś jego, lubo gwałtowna, takbyła przed ludemutajona,iż łatwo bajecznej powieści uwierzył,jakoby wstępując do niebios na ubóztwienie , z oczuzgromadzonego ludu, wśród burzy, gro­ mui łyskawic zniknął.

90

mym tylko okręgu państw Włoskich zawierało, najzdatniej­ szą wówczas był Rzym stolicą; gdy z czasem możność Rzymska, do wszystkich części świata doszła, w środka takjak należało, ustanowiłem rządów siedlisko.

Romulus. Z czasem przyniosło rozdwojenie i tem państwo upadło *).

Konstantyn. Kres to zwyczajny dzieł ludzkich, i ta jest tylko między niemi różnica, iż jedne później, dru­ gie prędzej niszczeją i nikną.

Romulus. Mów cochcesz; nowości osobliwie w rze­ czach ważnych wprowadzać nie trzeba: w częściach nie­ kiedy może być zdatną, w zadawniałej całkowitości nie­ bezpieczna, ledwo niezawsze na złe wychodzi.

ROZNOŚ XXIX.

Między Pawłem Emilitiszem**) a Janem

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 85-96)