• Nie Znaleziono Wyników

ROZMOlF.l XXIP. Między Homerem a Wirgiliuszem

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 78-85)

Wirgiliusz. Należy cisię od wszystkichrymotworców najpierwsza cześć i uwielbienie.

Homer. Twoja mnie powieść zadziwia.

Wirgiliusz. Dla czego?

Homer. Bo albo sięz prawdą nie zgadza, albo się świat odmienił.

Wirgiliusz. Nie rozumiem twojego zagadnienia. Homer. Ani ja, dlaczegomnie nie rozumiesz. W i rgi1 iu sz. Raczsię jaśniej wytłumaczyć.

Homer. Powiadasz, iż mnie wielbią i pierwszą cześć oddają, mnie, którym zażycianędzy tylko i wzgardy do­ znał; albowięcty prawdynie mówisz, albo insiterazlu­

dzie, niż przedtembywali.

Wirgiliusz. Insi wprawdzie codo sposobu myślenia. Gardzą tymi, którzy śmieli tobą gardzić, i ubolewają nad tem, iż umysł takwzniesiony, jak był twój, nie zyskał,

u współczesnych należytego sobie szacunku. Oddalici go

sowicie następcy. Siedm miastbyło wsporze, które znich

byłotwoją ojczyzną.

Homer. Dlaczegóż mnie przenosicie nad innych? Wirgiliusz. Dla dziel twoich nieśmiertelnych. Homer. I zamoich czasówzdawało mi się, iż gdym

śpiewał na ulicy, zastanawiali się przechodzący i otaczali

mnie, ale teżmiałem głos donośny.

Wirgiliusz. Glos małotam się przyczyniał, gdzie rzecz sama przez się ujmowałaserca i umysły.

Homer. A jednakmówisz , iż się namnie nie znali:

gdybym był umysłyi serca ujmował, mieliby byli wzgląd na mój stan nędzny.

Wirgiliusz. Albożeś sam nie czuł wielkościtwojej?

Homer. Zdawałomi się, iż jak na zwyczajne pieśni

ROZMOWY ZMARŁYCH. 73 Wirgiliusz. Nie takmyślelinastępcy twoi *): zbyt niekiedy zaufani bywali w wartościtego, co pisali, a choc. rzecz była wytworną, źle brzmi pochwała w własnych uściech: równie i to zdrożnością nazwać można, gdysię kto zbytnie pokorząc, sam sobietak, jak ty teraz, krzy­ wdę czyni.

*) Owidyusz kończy' dzieło Przemian swoich tym spo­ sobem :

Jamque opus exegi,quod necJovis ira,nec ignes,

Nec poteritferrum;nec edax abolere vetustas;

Cumvolet illadies, qua; nilnisi corporis hujus

Jus habet incerti, spatiummihifiniat avi.

Partetamen meliore mei superaltaperennis

Astra ferar:nomenque erit indelebilenostrum.

Już-em robotę skończył, którejiobraza Jowiszowai ogieńi twardość żelaza,

Nie będzie mogła kształtemnijakim zawadzić, Ani dawność trawiącawszystkie rzeczy zgładzić. Niech przyjdzie,kiedykolwiekbędziemusięzdało, On dzień,który ma tylkoprawona to ciało, I spraw i, że się wiekumego czasy zmniejszą; Jednakja przecie wieczny’częściąmą przedniejszą, Będępogwiazdwysokichgromadach noszony’, I nie będę nasławiemógłby ćuszkodzony.

OtwinowskiPrzemiany Owid.

Homer. Jak ja widzę, ludzie zawsze sąludźmi i w niczemmiary utrzymać nie mogą. Za życialedwo mnie uzna­ wali człowiekiem, po śmierci ledwo nic uchodzę za bóztwo. Wirgiliusz. Ubóztwiły cię w oczach potomności nadzwyczajne przymioty twoje, i ja jeżelimsławę zyskał, winienem ją twojemu naśladowaniu.

Homer. Tym gorzej: byłbyś sławniejszym, gdybyś niebył naśladowcą.

Wirgiliusz. Każdy cię w pisaniu poematów naśla­ dować powinien, ponieważ ty pierwszy stosowne do tego rodzaju rytmów nadałeś prawidła.

74

Homer. Gdym ja moje pieśni składał, wierzaj mi, żem ani o poemacie, ani o prawidłach niemyślał.

Wirgiliusz. To być nie może.

Homer. Jużci może, kiedy było; i żebym cidowiódł, że było, proszę cię abyśmi powiedział, co to jestpoema, ijakie są jego prawidła?

, Wirgiliusz. Żartujesz zemnie. Homer. Bynajmniej.

Wirgiliusz. Żebym więc dogodziłtej , którejpojąć

-nie mogę niewiadomości, wiedzo tern, iż poema jest to, cos

w Iliadzie i Odyssei ułożył: prawidła , sposób jakiego uży­ łeś gdyś te dwa wiekopomnedzieła zostawił potomności.

Homer. Jestem więc, oczem nie wiedziałem ,pra­ wodawcąiprzykładem rymotworstwa.

Wirgiliusz. I każdy im się bardziej do ciebie zbli­

ży, tym się znakomitszym rymotworcąokaże.

Homer. Musiwięc byc jakowyś wyrok, któryzabro­ nił ludziom lepiej myślić, czuć i układać rzeczy, niż ja.

Wirgiliusz. Doświadczenie go obwieściło, gdy cię nikt nie doszedł.

Homer. Ajednak jedenz waszych rymotworców i to­ bie znajomy, powiedział "), iż ja niekiedy drzymię;

drzy-mię wprawdzie , ale wy bardziej , gdyście w tem uprzedze­

niu, iż mnie nie tylkoprzejść, ale się i zrównać ze mną

nie można. Nie tak jajestem o tem, cosię po mnie działo, mniej wiadomym, jakem ci sięzrazuwydawał: ale

chcia-lemztwojej własnej powieści wziąść wstęp ipochop dowy­ prowadzeniaiciebie i następców moich z grubego błędu. Ubóztwienie, lubo pochlebne, nieprzydało wartości mojej, ale waszej wiele ujęło. Zdanie powszechne, fałszywe mo­ że, iż mnie nikt nie doszedł, tym jest fałszywsze, iz w twoich ustach.

Wirgiliusz. Grzeczny wyraz przyjmuję z wdzięcz nością.

Homer. Prawdziwy on jest, mimo grzeczność, którą

ROZMOWY ZMARŁYCH. 75 mu przypisujesz. Ze cię więc poważam, bolesne mi to jest, żeś mnie naśladował.

Wirgiliusz. Jam stąd brał chwałę.

Homer. Raczejfałszyweprzeświadczenie twoje:gmi­ nowi je wybaczam,tak wzniosłemu umysłowi,jakbył twój, nie mogę. Wiedz o tein i bąłlź rzetelnem wyznaniem mo-jemupewniony, iż nigdy ten, takjakby mógł, wznieść się nie może, czyj się umj%ł zniża do naśladowania. Szczę­ śliwa była dla mnie pora, iż naśladować nikogo nie mo­ głem; miałem więc otwartepole i sposobność do objawienia myśli i ukształcenia wyrazów. Mówisz, żem dat prawa rymotworcom:jedynem mojem byłoprzyrodzenie; jego po­ stać stawiały mi codzienne widoki; działanie, zastanawia­ nie się ciągłe, aczułe nadniemi. Wierz mi, iż prawidła są to więzy, naśladowanie cieinięźliwązwierzchnością. Upa­ dla się umysł widokiemniewoli, trwoży się musem; swo­ bodny buja, i sam sobie to stwarza, co mniej sposobnym, lubmniej bacznymstawając się prawidłem,] podlącem pię­ tnem ich dzieła szpeci.

ROZMOWA XXr.

Między Nestorem *) a Hippokratem "*).

Hippokrat. Przeżyć trzy ludzkie pokolenia, przy­ wilej jest najosobliwszy, i w lej mierze chyba do cudów udawać się należy.

Nestor. Jednak ani z bogów pochodził, ani cudu nie było. Podziwienie więc twojetym bardziej zwiększać się powinno.

Hippokrat. Gdymito sam o sobie powiadasz, zwię­ kszaszpodziwienie iciekawość moję.

') Według powieści Nestor Król Pilówtrzypokolenia ludz­ kie oglądał, byłw liczbie wodzówzdobywających Troję.

") Hippokrat, najsławniejszy z lekarzów, byłrodemzwy­ spyChios.

Nestor. Wczemźe ?

Hippokrat. Wtem, iżbym mógłbyć od ciebie uwia­ domionym o niektórych okolicznościach życia twojego.

Nestor. Nim cije opowiem, od tego zaczynam, ii się wielce temu dziwuję, że mąż tak biegły, tak poważny, tak uczony, jak ty jesteś, okazujes>? byćlekkowiernym.

Hippokrat. Takjjak ty mnie, ja ciebie zagadywani na odwrót: w czem sądzisz mnie bjtc lekkowiernym?

Nestor. Skąd powziąłeś wiadomość o przewlekłej trwałości życiamojegą?

Hippokrat. Z Hbmera. Nestor. I uwierzyłeś'poecie?

Hippokrat. Niekiedy oni ujmują, lub zwiększają, ale żebykłamstwo ich było rzemiosłem, o tem przeświad­ czony niejestem.

Nestor. Możesz być na moje słowo. Homer, który wiek mój dotrzech pokoleń rozciągnął, twierdząc, iż by­

łem najwymowniejszym i najroztropniejszym z Greków; na wstępie zaraz do swojego dzieła, czyniąc mnie jednaczem wadzących się z sobą wodzów te słowa w usta mi kła­

dzie "): »Posłuchajcie mnie, którym znał dawnych

ryce-«rzów, dalekolepszych niż wy jesteście.« Gdybybył wprzód

nie ostrzegł o mojej wartości, każdyby mnie z takowych

wyrazów osądził, nie tylko nie za wymownego, ale za

najgłupszego ze starców. Bierzże stądmiaręorzetelności Homera ipodobnych jemu.

Hi p p o kra t. Jednakżemusiałmieć z ciągłego poda­

nia wiadomośćo twojej długoletuości. A że wiek człowie-Homer nawstępiedo dziełaswego opisujespórmiędzy Agamemnonem a Achillesem,z przyczyny oddania Cliryzeidy córki kapłana Appollinowego, którasię była w zdobyczdostała Agamemnonowi. Rzecz w tej mierzeNestora takwprzełoże­ niu Iliady obwieścił Dmochowski:

Lecz starca głosniech wmłodszych winną bacznośćwzbudzi, Bom ja większychprzedlaty widziałodwas ludzi,

ROZMOWY ZMARŁYCH.

/1

czy, dośćściślerzecz biorąc, więcej jak do lat sześćdzie­ siąt pospolicie zwykł się rozciągać, musiałeś mieć za two- jem przybyciem pod Troję przeszło 180 lat; bawiłeś tam przez latdziesięć; a zaś pokazuje się z Odyssei,

ii

cię Telemak, syn Ulissa juz dorosły, czerstwegojeszcze oglą­ dał; najmniej więc wówczas 200 lat daćby ci należało, a jeszcze o tern nie wiemy jak długo żyłeś po odwiedzinach Telemakowych.

Nestor. Rodzaj w tej mierze kłamstwa Homerowego jest przyczyniający; chyba że rozciągał ludzkiego pokole­ nia trwałość tylko do lat czterdziestu, na ówczas nie wiele się z prawdąpomylił.

Hippokrat. Więcdoszedłeś lat 120. Nestor. I przeszło.

Hippokrat. Musieli być sławni lekarze w twojem państwie, nim do Troiprzybyłeś : tamzaś miałeś Machao- na i Podalira *).

*) Machaon i Podalir bracia, lekarze sławni, wedługw ie-ści mitologicznej, Eskulapiusza synow ie, znajdowalisię w obo­ ziegreckimpodczasoblężenia Troi.

Nestor. Tak jak wszędzie, byli też i u mnie lekarze, byli i podTroją w obozie: ja żem ani chorował, ani był rannym, jakem u siebie bez nich sięobszedł, tak i w obo­ zie bez Machaona i Podalira.

Hippokrat. Są lekarstwa ratujące W’chorobie, są które od chorób strzegą, i te nazywamy prezerwatywami.

Nestor. Nazywajcie jakclicecie , jam ich nie brał. Hippokrat. Boś miał swoje własne, i tych zapewne używałeś : racz mi zatem powierzyć takszacow nych w yna­ lazków. Dojść albow iem do tak sędziw ego w ieku, w stu leciecb znosić rześko wojenne trudy, rzecz zdajesię być nad zwyczajnyobroti dzielność przyrodzenia.

Nestor. Spodziewasz sięwięcodemnie recepty'? Hippokrat. Nie tak mnie, jak ludzkości dogodzisz. Nestor. Nie dogodzę, bo sięna żadną ztakowych recept zdobyć nie mogę, gdyż żadnego lekarstwa, ani w

78

proszku, aniw kroplach nie wynalazłem. Miałem ja będąc królem tyle zatrudnienia,

ii

choćbymcliciał, nie wystar­ czyłoby czasu na apteczne preparacye. Lekarstwem na długoletnośćtomoże być, co mojem było, iż żyłem więcej niż drudzy. Pracowałem wiele, strzegłem się zbytków, jadłem niewikwintnie, piłem miernie, myśli troskliwych nie przypuszczałem, a dotego pomogła najwięcej krew do­ bra, bomsięz poczciwych rodzicówurodził. Te były za dawnychczasówi lekarstwa i prezerwatywy; o innych się nie dowiesz.

Hippokrat. Luboś lekarstw nie zażywał, były je­ dnakże: inaczejby lekarzów nie było.

Nestor. Albożto lekarz bez lekarstwa być nie może? Hippokrat. Rzeczoczywista.

Nestor. Co tynazywaszlekarstwem ?

Hippokrat. Z ziół, kruszcówisoli rozmaitemi spo­ sobamipreparowane extrakty.

Nestor. Ajakeś Ateny od zarazy uwolnił? Hippokrat. Kazałem las przyległy wyciąć który wolnemu przejściu powietrzaprzeszkadzał.

Nestor. Więc bez ziół, kruszców isoli uleczyłeś całemiasto.

Hippokrat. Można uleczyć bez ziół, kruszców i soli; ale nie idzie zatem, iżby zioła, kruszce i sole nio były potrzebne.

Nestor. Takmówisz , boś lekarz: ja którym się bez was, awięc bez lekarstwobszedł, inaczej myślę.

IIi p p ok rat. Wolnokażdemumyśleć, jak się podoba; jednakżezłyby tobył wniosek, iżby dlatego, żeś się bez lekarstwa obszedł, innym lekarstwo nie było potrzebne. Gdybyśmy byli razem żyli, a tyś odemuie co do zdrowia rady żądał, wiesz, jakąbymci dał?

Nestor. Jaką?

Hippokrat. Oto, żebyś lekarstw nie zażywał. Nestor. Znać żeś nieboszczyk, bobyś był tego za życia nie powiedział.

ROZMOWYZMARŁYCH. 79 lepszemlekarstwem;potrzebnym użyczyłbym go tyle, ileby ichstan wyciągał.

Nestor. Jednakże ja tak trzymam i sądzę, iż się bez lekarstw obejść można,izdrowiechoćbynadwerężoneocalić.

Hippokrat. Jakirażeto sposobem ?

Nestor. Spuścić się naprzyrodzenie, to samo uleczy. Hippokrat. Niekiedy dopomódz mu trzeba. Nestor. Więc koniecznie chcesz lekarstw? Hippokrat. Wtenczas, gdy ich chcieć należy. Nestor. A ja ich niechcę.

Hippokrat. Weźmy środek. Ja przestanę na tein, iż wielość lekarstw szkodzi: ty mi pozwól, iż niekiedy zdatne i potrzebne. Więcsą lekarstwem zioła, sole i kru­ szce, ale są jeszcze potrzebniejsze rzeczy, bez których choćby z największą nauką, i zioła i sole, i kruszcena nic się nie zdadzą.

Nestor. A jakie sąterzeczy ?

Hippokrat. Czułość, pilnośći roztropność.

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 78-85)