• Nie Znaleziono Wyników

Sen Lucy ana

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 109-131)

Jużem dzieckiem być przestał, i szkoły skończyłem, gdy ojciec mój zgromadził do siebie przyjacioły i powino­ wate, chcąc się z niemi naradzić, coby dalej ze mną czy­

nićmiał. Wszyscy na tem przestali, iż do nauk majątku potrzeba, a że nasz był szczupły, radzili dla mnie rzemio­

sło. Szło więc o to, do jakiego mnie sposobić, aże wtem

posiedzeniu był brat matki mojej snycerz, obracającsię do

niego ojciec rzekł: twoja przytomność nastręcza mi rze­

miosło, weź to dziecie do siebie, miej go za swoje, i uczyń

go podobnem sobie; ma, jak wiesz, wielką do wszystkiego

sposobność, i byleby co obaczył, gotów się jąć do tego, i

DZIEŁA KRASICKIEGO.

Zaprowadził mię natychmiast wuj do siebie, i dawszy w rękę młotek, a pokazując na sztukę marmuru, rzeki: dalej moje dziecie okrzesuj tym młotkiem;, ale zlekka'); kto raz zaczął, juz zrobił połowę. Jakem wziął machać, skruszyłemmarmur, amój mistrz ujęty szkodą, porwawszy bicz, któryjak na nieszczęście był ua dorędziu, tak mi dał uczuć sprawność ręki swojej, iż com zaczął ochotnie skoń­ czyłem z płaczem, i uciekłem do domu. Rozrzewnił mój widok matkę, osobliwie gdy sińce postrzegła; a gdy przy­ szło do spoczynku, rozżarzona dziwną przygodą imagina- cya, nadarzyła mi sen, który był takowy "J- Zdało misię widzieć przed sobą dwie niewiasty, z których każda cią­ gnęła mnie do siebie gwałtem. Wadziły się z sobą, a każda z nich mówiła: nie będzie on twoim, ja go do siebie we­

zmę, więcej on u mnie zyska, niż u ciebie. Jedna z nich miała postać bardziejmęzką, ręce pracą stwardniałe, zaka­

sane suknie, nierozczesane włosy; zgoła okryła pyłem i

okurzona taką miała postać,jaką wuj mój przywarsztacie. Druga przyjemna, wspaniała, łączyła w ubiorze z przystoj-

nością wdzięk osobliwy. Po długich rozterkach, zgodziły się nato, iżby się zdać na moje wybranie, a w ówczas pier­ wsza z nich, tak do mnie mówić zaczęła:

• Kochane dziecie, widzisz przed sobą snycerstwo, do

którego cię wczoraj oddano: znajomem tobie być powinno, gdyż dziad i dwaj twoi wujowie, byli w tym kunszcie, i zasłużyli sobie na sławę. Jeżeli porzucisz próżne sprze-■J Przysłowie tobardzodawneznajdujesię wwielu pisa­ rzach Łacińskich i Greckich : Horacyuszje wyraża:Dimidium

facti,quibenecoepit,liabet,aOwidyusz : Fac tantumincipi-

as, sponte disertus eris.

") Naśladowaniem tojestProdyka, którywjednej zeswo­

ichmów,wystawiajakoby cnota i roskosz podpostacią niewiast ukazałysię Herkulesowi, starając siękażda przyciągnąć godo siebie.Leczten bohatyrprzekonany przez

cnotę,wzgardz.iłros-koszą, takjak tuLucyan,przeniósłszy naukę,uczynił rozbrat

LUCYAN. 105 ezniczki mojej baśnie, stalą pracą, pożytek, sławę i zdro­ wie zyskasz; usuniesz się zazdrości, nie szukająctułaniem się po świecie wziętości, w domu ją znajdziesz. Niech cię powierzchowna niezgrabność odzieży mojej nie odstręcza : taki był pozorFidyasza‘J, który ubóztwionego dłutem swo- jem Jowisza ukazał światu, Polikleta "), co boginią niebios,

w własnym jej kształcie ustanowił; Myrona**’} powsze­ chnym uwielbionego odgłosem; Praxy telat) którego dzieła patrzących dziwią, i tylu innych wraz uwielbionych z bo­ gami, których wydawali posągi. Imaj się dzielnie, a w wielkim kunszcie, możesz nie tylko dostąpić podobnej sła­ wy , ale i przewyższyć tych, których ci za przykład sta­ wiam.» Takie było snycerstwa mówienie, ale odrażała

su-"JFidyasz, sławnyw Atenach snycerz, żyłokołopierwsze­

goroku 83Olimpiady, 448latprzedChrystusem. W tern wszy- stkiem,cokolwiek mieć mogłozwiązek z jegosztuką, szczegól­ niejwoptyce był biegłym. Dzieła jego znanesą: Minerwy dwie, z których pierwszą zrobił ubiegając się o pierwszeństwo z współcześniez nim żyjącyin w Atenach snycerzemAlkamenem, drugąze złotai słoniowejkości, umieszczonepotem wkościele sławnym nazwanym1’antheon, nadewszystko zaśJowisza po­ sąg w Olimpji,który zawszeuważany był za najwyższewysile­ nie sztuki.

“*) Poliklet snycerzżyjącywSycyoniemieściePeloponezu nalat 400 przed Chrystusem: on przyprowadził snycerstwo do największejdoskonałości.

"'jMyronSnycerzGrecki żyłna 4421atprzedChrystusem, sławny przez najbliższe naśladowanie natury. Wzbiorzeda­ wnychEpigrammatów, można znaleźć wzmiankę o urobionej przez niego krowie z miedzitakdokładnie, że żyjąceoszukiwa­ łysię.najej podobieństwie.

•¡•J Praxyteles Snycerz Greckiżył na 546 lat przedChry­

stusem, sławny zwdzięków, których podjego dłótemnabierała tasztuka. Dziełajego znane są: dwóch Kupidynów,dwiesta- tuy Weneryijedna pięknej Fryny.

106

rowa postać, gwałtowne zwierzchne wzruszenie i wdzięk głosu niemiły.

Gdy snycerstwo skończyło rzecz, tak mówić zaczęła nauka: «Synu mój! znasz mnie, chociaż nie uczułeśje­ szcze dostatecznie słodyczy mojego towarzystwa. Możesz sądzić z tego co ci powiedziano, jakie zyski za sobą sny­ cerstwo wiedzie. Ale pomnij na to, iż je mając, będziesz w rzemieśle zwierzchnich tylko postaci działaczem. Umysł się twój spodli samą tylko rąk pracą, aw tym stanie wzbić się gdzieby był mógł, nie zdoła. Choćbyś podołał Fidya-szowi, albo był w równi z Praxytelem, będą chwalić rze­ mieślnika, ale żaden rzemiosła nie pozazdrości.«

■ Jeżeli więc udasz się do kunsztu, z tego com wy- rzekła, wiesz co cię czeka. Jeżeli zaś udasz się za mną, staniesz się uczestnikiem nieśmiertelności tych mężów, któ-rychem wzniosła. Wieść starożytności, na wzór światła, oświecać będzie kroki i wszystkie działania twoje ; dowiesz się ze mnie wszystkiego, co tylko umysł zasięgnąć i po- sieść może; wzmogę cię i przyozdobię chwalebnemi przy­ mioty, bez których prawdziwej, awięc trwałej chwały po­ zyskać nie można. Wstrzemięźliwość, skromność, dobroć, roztropność, inęztwo, miłość dobrego będą ci towarzyszyć. Wyprowadzą cię z upodlonego stanu, w którym zostajesz, i naówczas ci, których wzniósł ślepy przypadek, zamiast wzgardy zazdrościć ci będą. Rozniesie sława pomiędzy na­ rody imię twoje, i znajomywszystkim odwiedzać je będziesz. Co za słodycz słyszeć z tłumu który cię otaczać będzie: oto ten jest, a nie inny, któregośmy wiedzieć chcicli; wska­ zywać będą na ciebie palcami i ubiegać się, kto cię lepiej obaczy. Wielbiony w życiu, trwałą pamięć po śmierci zy­ skasz, i najmilszem pisma twoje znającym się na nich zo­ staną towarzystwem. Patrz i zważaj dojakiego stanuwznio­ słam Demostenesa, który był kowala synem; Eschines miał matkę śpiewaczkę, Sokrates *) od snycerstwa do mnie się

’) Sokrates syn snycerza, urodziłsię w Atenachroku 469 przedChrystusem, w początkach udał się do professyiojcaswo-

LUCYAN, 107 udał. Nieczuły więc na taicie powaby, jeżeliimiesz się młotków i dłuta, znać iż umysł twój podły, wznosić się wyżej nie mógł.»

Cheiała więcej mów ić, alem tak zostałtem, com usły-szał^poruszony, iżporzuciwszy jej przeciwniczkę, rzuciłem się na jej łono. Skamieniało na taki widok, jak Niobe, snycerstwo; a bóztwo nauk okazując wózświetny, gdy nan wsta.piło, siadaj obok mnie, rzekło: porwany na powietrze, świat pod sobą ujrzałem, a gdzieśmy się tylko ponad mia­ sta i kraje unosili, oświeceni inasyceni dzielnie mieszkańcy wielbili prowadzonego i prowadzicielkę. Taki był mój sen. Ale może kto rzecze: czyż się godzi prawić takie bajki i tak długo? W zimie się działo, gdzie nocy długie, ajeżeli Xenol'on mógł świeże sny opowiadać, a czemużby się in­ nym toż samo czynić nie godziło? widział on, iż toczynić może zużytkiem, i mój się może zdać na co.

Jak liistoryą pisać należy.

Za czasńw królaLizymacba, miało sięzdarzyć, iż oby­ watele miasta Abdery podlegli byli gorączkombardzogwał­ townym, które krwi ujściem, lub rzęsistemi kończyły się

potami; ale wtej chorobie, to było rzeczą najosobliwszą,

iż chorujący ustawicznie tragedye prawili, a osobliwie An- dromachę Euripidesa; czynili to zaś głosem smutnopowa-żnym, tak dalece, iż pełne było miastokoinedyantów, któ­ rzy wybledli i schorzali powtarzali razwraz zPerseuszem: »0 miłości! Tyranie bogów i ludzi...» Trwało to zaś aż

do zimy; mróz przerwał szaleństwo. Stąd zaś to miało pójść. W największe upały lata, sławny komedyant

Arche-Iaus grat wyżej wspomnioną tragedyą: po owem graniu, choroby zaraźliwenastąpiły wAbderze, tak zaś mocne było jego. Historyanawet wzmiankę czynio trzech przez niego zro­ bionych statuach, wystawiających Gracye.Ale Kryton pozna­ wszy w nim dowcip, odwiódł goodwarsztatu, i poświęciłsię po­ tem Filozofji.

108

poprzedzające uczucie w chorych tego, co przed chorobą na igrzysku teatralnem słyszeli i widzieli; iż w marzeniach gorączki, powtarzali ustawicznie to, co ich było wprzód mocno ujęło.

Coś podobnego zdarza się naszym pisarzom po wziętej Armenji iwojownych barbarzyńcach: nie już tragedye pra­ wią, coby znośniej było, gdyżby przynajmniej dobre rze­ czy powtarzali, aleudali się do pisania dziejów, i pełno mamy Herodotów, Tucydydów, Xenofontów. Sprawdza się więc owa stara powieść, iż wojna wszystkiego jest rodzi­ cielką, ponieważ nawet ¡historyków płodzi. Jak więc Dyo- genes widząc przed przyjściem Filipa zaprzątnioneIioryn- tyany naprawianiem twierdzy, przygotowaniem broni; i on też, żeby nie był uznany za próżniaka, beczkę w której siedział razwraz toczył: bioręteż i ja pióro wrękę, abym, jak mogę, grał igrzysko, i nie był przynajmniej niemym,

gdy drudzy wymowni.

Nie jestem tak zuchwałym, iżbym przedsięwziął histo- ryą pisać, bałbym się rozbicia słabejłódki na skrytych pod

wodą skałach. Luboń pisarze nasi teraźniejsi mniemają, iż swoje rzemiosło doskonale posiedli, i że to jestdosyćrzecz składnie wyrazić, aby być dziejopisem : jednakże damja im niektóre przestrogi.

Wiesz to dobrze Filonie, iż nie masz nic cięższegowe­ dług wyrazu Tucydyda,jak pracować nawieczność. Wiem ja otem, iż się nie spodobam przez to tym, którzy dzieła swoje wydali z zwyczajnemi, jak to bywa, okrzykami; ale może im się to zda, gdy dalej pisać będą. Któż państwo Rzymskie w tym stanie, wktórym jest teraz, będzie śmiał zaczepić? Jeżeli o dziełach piszący przestróg moich słu­ chać nie zechcą, ja o to niedbam: niech szaleją, kiedy chcą Abderyci; lekarz się będzie śmiał. Ze więc nauki do tego

zmierzają, co czynić, czego się strzedz; od tej ostatniej

rzeczy zacznę: a nie zastanawiającsię nad tem wpowszech­ ności, co się tycze porządku myśli i sposobu wyrażenia, do tego celu, który przedsięwziąłem, jedynie zmierzać będę.

A naprzód biądto jest naszych pisarzów, gdy zamiast

LUCYAN. 109 lub naganąrządzących, i zamiast historyi dająnam pane-giryk, albo satyrę; tak todalekiejedno od drugiego, jak niebo od ziemi. Ten który chwali, chce ucieszyć, choćz uszczerbkiem prawdy, a kłamstwo przeistacza treśćhisto­ ryi, i czyni z prawdy bajkę. Nie zgadza się historya z rymotworstwem, skutkiem rozżarzonej imaginacyi piszące-go; uczciwą, wstrzymają, wstydliwą ona jest, itak się wzdryga od ozdób nieprzyzwoitych, jak uczciwa niewiasta, od tego, co nieprzystojnie przymila i wdzięczy. Nie po­ trzeba jej pomocy bajek, ani owych wzruszeń kunsztem zdziałanych, które zwykły ujmować. Kształcąc rzecz i

pstrzączbytkiem ozdoby, uczynimy ją podobną Herkuleso­ wi, w stroju Omfali, co jest ostatuiem stopniem

niebacz-ności i głupstwa.

Nie idzie zatem , izby nie miała historya używać po­ chwal, ale w nich powinna być ■wstrzemięźliwą; mając to

w ustawicznembaczeniu,iź jej cel nie tak podobaćsię, jak

uczyć, i że nie dla spółczesnychpracuje, ale dla potomno­

ści. Mylą sięwięc ci, którzyna dwie częścihistoryą dzie­

lą, chcąc wdzięk z pożytkiem razem umieszczać, a przeto napełniająją pochlebstwem. Pisarza dziejów', jedynym być powinna celem użyteczność, z rzetelnegoopisurzeczy wy­

nikająca. Jeżeli niekiedy przydapowieści swojej wdzięku

i ozdoby, takowy przydateknie ćmić prawdę, ale sposobić

do jej przyjęcia powinien. To cotchnie pochlebstwem, od­ stręcza człow ieka prawego, a dla ludziprawych rzeczsię

dziaćma, reszta względu nie warta. Choćby się albowiem

niektórym rzecz takowai podobała, śmieliby się przecież

z tego ludzie baczni: wiedząalbowiem, iż doskonałość ka­

żdej rzeczy’zasadzonajest najej istocie, a gdy ją kto od

niej odrywa , zamiastcudu , czyni dziwoląg.

Nie zastanawiamsię nad tein, iż pochwały tym tylko

lube, do których zmierzają, i tu jeszcze potrzeba, iżby

były naderdobrze przypraw ne, żeby się czułym podobać

mogły; nieznośnesą, gdy przesadzone, zarażone albowiem

na ówczaspodłym dusz nikczemnychkunsztem pochlebstwa.

Są jednaktakowi, co nie znając się na przywarach, rzeczy

110

byleby chwalony miał cośczoła, odegnać, zelżyć powinien bezwstydnych czcicielów.

Właśnie do rzeczyprzychodzi, copiszą o Alexandrze. Arystobulus, który jego dzieła pismem podawać przedsię­ wziął, gdy przyszło do walki z Porusem, rzecz najwię-kszemi pochlebstwynadział. Słysząc czytającego płynący na ówczaspo HydaspieAlexander, wydarł mu z rąkpismo i w rzekę rzucił, mówiąc: iż jak pismo, tak i pisarz godzien być w rzece, gdy miał śmiałość tam mieszać kłamstwo, gdzie dość było na prawdzie. Sprawiedliwy nader byłto gniew wielkiegomęża, który w innymczasie odpędził po­ chlebcę Architekta, co chciat górę Athos uczynić jego po­ sągiem, i tak to zdziałać, iżby ów posągna jednej ręce trzymałmiasto, adrugą rzekę ku morzu wpuszczał.

Cóżbowiem zaukontentowanie być możew słuchaniu

fałszywychpochwał? Chybaby ktobyłpodobien do niewiast,

którepiękniej chcą być wymalowanemi, niż są; jakbyto

miało naprawić to, czego im brakuje; albo jakbyzdrowsze- miprzeto zostały, gdy im farba rumieńca przyda. Podpa­

dająjednak powiększej części tym przywarom wieku na­

szegodziejopisowie, izdają się niedbae na potomność, któ­ rej przeto dzieła swoje pódejrzanemiczynią. Jeżeliwięc ma się rzeczprzywdzięczać i zdobić, niechże przynajmniej takie będąozdoby iwdzięki, które prawdaznieść może; a nieoweobłudnei czcze powaby, które, jako już namieni-łem, wydają się w teraźniejszych naszych pisarzach. Gdy rzeczwyłuszczę, że nader śmiechugodna, niech tego nikt nic ma za jakowązmojej strony przysadę: tocopowiadam, stwierdziłbym przysięgą, gdybybyło przystojnie w xiążce przysięgać."

Zaczyna jeden zowych,których teraz mamy pisarzów,

rzecz swojęodwezwania Muz napomoc,i ażeby jak zaczął,

tak teżi skończył; przyrównywa cesarza do Achillesa, a

króla Perskiegodo Tersyta, nie bacząc na to, iżby nieró­

wniewięcej czci wyrządził cesarzowi, gdyby przeciwnika jego zrównał z Hektorem. Przyłącza ku temu pochwałę

swojęikraju swojego, a to, iżby dałuczuć, żegodzien

LUCYAN. Ili bytobył Homer uczynił, wiełeby oszczędził w tej mierze pracy grammatykom, którzy dotąd o jego ojczyźnie sąW sprzeczce. Kończy wstęp do dzieła oświadczeniem, iż prze­ ciwnikówbędzie upadlał, a naszych podwyższy; tak więc zaczyna powieść swoję: »Ten nędzarz Wologezes wojnę »wszczął przeciw cesarzowi dla następujących przyczyn.» Drugiwielki naśladownik, a przeto następca Tucydy-da, na wzór jegotak rzecz zaczyna: »Kreperyus Kalpur-»nianus, obywatel miasta Pompei, opisał wojnęRzymian z »Partami, biorącrzecz odpoczątku.« Po takpięknym wstę­ pie o reszcie łatwo domyśleć się można. Tysiąc dalejgłupstw kładzie w usta jakiegoś krasomówcy z Korcyry, i uracza powietrzem mieszkańców miastaNizyby za to, iż z nami nie trzymali; atowszystko, ile możności kradnąc z Tucy- dyda, oprócz rozciągłych murów, w których wtedy zapo­ wietrzeni Ateńczykowiemieszkali. Idzie zatem z Etyopji do Egiptu, astamtąd doPartów, gdzie sprawia pogrzeb

Ateń-czykom w Nizybie, gdzie i ja go zostawiam, domyślając

sięco ma dalej nastąpić po takowym wstępie. Jakoż, do-

brytosposób naśladowaćTucydyda, kiedy kto z niego

kra-dnierzeczdo tego, o czem pisze, wcale nieprzyzwoitą. Nie-dosyćnatern: nasz pisarzwyrazygreckiena łacińskie przei­ stacza, jakby się nato uwziął, abyi uszyobrażał.

Inny opisując wojnę uraczapotomnośćdziennikiem ka­

żdegożołnierza, nawet i przekupniów obozowych; jużci ten

mniejwykracza, boć to przynajmniej może się zdaćna co,

aletytuł nadto wspaniałynarzecz lichą: »HistoryaPartów

»pisanaprzez Kalimorfa, lekarza Hastaryuszów szóstego

»pólku.« Przedmowa tej xiążki godna dzieła: utrzymuje

w niej autor, iż sami tylko lekarze powinni historyą pisać,

ponieważ Eskulapiusz synem jest Apollina,a ten jest ojcem

naukiMuzprotektorem.

Trzeba też tu i ofilozofach coś namienić. Jeden z nich,

którego nazwiska przez uszanowanie nie objawiam, wszy­

stkich innychw tej mierze pisarzów w głupstwie przecho­

dzi. Zaczynaon rzecz swojęod tego, iż tylko mądrzy(to

jest tacy, jakon) mają pisać historyą; i więc chcąc niby

następujący argument, mieszając z rzeczami godnemi śmie­ chu , podłość czołgającegosię pochlebstwa. Co najniezno­ śniejszaw tern głupstwie, toowe niby,przepowiadanie, iż cesarz tern przejdzie wszystkich starożytności monarchów,

iżfilozofy dziełajego pisać będą; lepiej rzeczy takiedać skromnie uczuć, niż dumnie objawiać.

I tego zpisarzów przepomnieć nie należy, którywie­ dząc, jak w opisaniu dziejów poprzedniki jego chcieli się przeistoczyćw Tucydydy, on też chciał zostać Herodotem, izaczyna niby to poważnie z prosta: »Będę mówiło Per- » sach i Rzymianach ; tamtymmusiało coś złego przypaść. « I zaraz podajedowiadomości, iż Osroes jest ten, którego Grecy w brzmieniu swojego językanazywająOxiroes, a za tern inne podobnegłupstwa.

Znajduje się i taki, nibyto sławny krasomowstwem wielki Tucydyda naśladowca (jeżeli go tylko nie przechodzi)

któremu siępodobałoopisywać miasta, pola, rzeki, góry,

ato dlatego,jak on rozumie, ażeby rzecz jaśniej objawił

iwyluszczył. Ale jego opisy zimniejsze sąnad śnieg gór Kaspijskich iwszystkie lody północne. Całej mu na to po­ trzeba xięgi, żebyopisałpuklerz cesarza,w któregośrodku

wydaje się ostro patrząca Gorgona, z świstająceini jadowi­ cie nałbie wężami. Przepasanie monarchy przyrównywa do tęczy. A dopieroż jakwpadniew opis odzieży Wologe- zesa, wędzideł jego konia, bujającychpowianiem wiatrów włosówOsroesa, gdy przezTygrpłynął, i schroniłsię po­

temw nadbrzeżnych pieczarach, osłonionych mirtami, co miłym cieniem czyniły słodkie schronienie od zbyteczności słonecznychpromieni, aprzy nich jeszcze i bluszczei laury;

zaprawdę takowe okoliczności są nader zdatne do rzeczy.

Stąd ta zdrożność, zda mi się, ma swój początek, iż

takowigryzinoliciele, niewiedząc co podać milczeniu, a co

objawić, nie są zgodni do tego, aby co zdatneobjawić, co

użyteczne opisywać; stająsię oni naówczas podobnemido

owych czeladników, którzy po śmierei mistrza zyskawszy

puściznę, nie wiedząjak włożyć płaszcz, nie dlasiebie

sporządzony, itaksię objadająrosołem, iż poteminszych potraw jeść niemogą. Więc jedenz nich, jak to widzimy,

LUCYAN. 113 zastanawia się nad opisem ran zadanych i zgonów stra­ sznych. W piętę cięty umiera nagle, a na wrzaskliwy od­ głos zwycięzkiego wodza, ośmiuludzi bez duszy padło.

Co siętycze liczby pobitych nieprzyjaciół, to przecho­ dzi wszelkie podobieństwo do prawdy: zginęło (prawi) 370,23G nieprzyjaciół; z naszej strony dwóch zabitych i dziewięciu rannych. Sąi tacy, którzy wyrazy rymotwor-skie w opis dzieł kładą, jakby razem grali i tragedyą i ko-medyą. Nadymają się drudzy przy pierwszym wstępie, jakby mieli coś wielkiego i osobliwego powiedzieć, a koń­ czysięrzecz na błahem nikczemnych okolicznościwyraże­ niu. Jestto coś, ile pamiętać mogę, podobnego do owych obrazów, gdzie Kupidyn nosi maskę Herkulesa, albo jak mówi przysłowie, góra rodzi, a płód mysz. Trzeba w opisie jedność, całkowitość istoty zachować, nie mięszać gałganów zpurpurą, ani na karlej postaci, kłaść głowę olbrzyma.

Czyniąniektórzy w opisach dziejów, ciałobez głowy,

W dokumencie Dzieła Ignacego Krasickiego T. 7 (Stron 109-131)