• Nie Znaleziono Wyników

Kłopotliwe upełnomocnienie – opis przypadku

W dokumencie 07_Empowerment w pracy socjalnej (Stron 178-181)

Empowerment pracy socjalnej z osobami „zaburzonymi psychicznie”?

3. Kłopotliwe upełnomocnienie – opis przypadku

Dwie kobiety (matka i córka) stały się klientkami pomocy społecznej po śmierci męża jednej z nich i jednocześnie ojca drugiej. Do ośrodka nie zgłosiły się dobrowolnie, o konieczności zajęcia się tą sprawą poinformował pracownika socjalnego zaniepokojony brat zmarłego, który na stałe mieszka w innym kraju. Rozmowa z nim jeszcze nie wskazywała na złożoność proble-mów, z którymi trzeba będzie się zmierzyć w pracy w tym środowisku. Jednak już po pierwszej wizycie pracownik socjalny podejrzewał, że będzie miał sporo kłopotów z nowymi klientkami tak to opisał:

„czegoś takiego to ja jeszcze nigdy nie widziałam. Paznokcie tej córki, normalnie tak długie aż się zaczęły zakręcać jak u hindusów. W domu ciemno, nie dosyć, że to mieszkanie takie na podda-szu z małymi oknami to jeszcze wszystkie pozasłaniane jakimiś pudłami, brudno. Panie ubrane

w jakieś brudne szlafroki. Ale jak się o coś pytałam to odpowiadały tak przytomnie. Ale z nimi musi coś być, bo przecież kto normalny tak żyje70

Pracownik socjalny dowiedział się, że kobiety nie opuszczają swojego mieszkania od przynajmniej

5. lat71. Kiedy poprosił je o przyniesienie dokumentów (dowód osobisty, paszport itp.) okazało

się, że nic takiego nie mają, nie wykazywały również żadnych źródeł dochodu typu renta, eme-rytura. Rodzaj otrzymywanego świadczenia mógłby naprowadzić pracownika na jakiś trop, który ułatwiłby zrozumienie sytuacji klientek, jednak jak się okazało jedynym żywicielem rodziny był zmarły, cała sprawa zaczęła wyglądać jeszcze bardziej tajemniczo.

„…one nawet dowodu osobistego nie miały, normalnie nic. Byłam w poradni a tam żadnej karty nic! Tych kobiet po prostu NIE MA!”.

Mieszkanie (ogólny bałagan, okna zasłonięte torbami na śmieci) oraz wygląd samych klientek (zwłaszcza bardzo długie paznokcie córki) stały się podstawą do stworzenia pierwszych inter-pretacji, które podążały w kierunku zakwalifikowania ich, jako osób posiadających problemy ze zdrowiem psychicznym. Każda kolejna informacja (np. nieopuszczanie przez klientki miesz-kania, brak jakichkolwiek dokumentów) utwierdzała w tym przekonaniu. W rezultacie kobiety zostały przypisane do kategorii „klientów zaburzonych psychicznie”, co w konsekwencji powinno skutkować uruchomieniem „rutynowych procedur”, czyli konsultacji psychiatrycznej i ewentual-nego leczenia. Jednak w tym konkretnym przypadku pracownik socjalny podejrzewał, że klientki nie zgodzą się na przyjęcie lekarza psychiatry, co wymusi skierowanie sprawy do sądu w celu umieszczenia klientek w szpitalu w trybie przymusowym. Kolejnym niespodziewanym utrud-nieniem była rosnąca sympatia pracownika socjalnego do obu pań. Pracownik, mimo wielu trudności napotykanych w trakcie prowadzenia tej sprawy, czuł, że klientki mają do niego coraz większe zaufanie, komunikację z nimi oceniał jako bezproblemową, współczuł im i naprawdę chciał zrozumieć, co takiego wydarzyło się w ich życiu, że doprowadziło je do stanu, w którym się znajdowały. Rozpoczęcie procesu sądowego wiązało się z ryzykiem utraty szansy „rozwikłania tej zagadki”, a wiedza ta mogła być kluczem do efektywnej pomocy. Ponadto pracownik socjalny miał nadzieję, że panie z czasem dobrowolnie zgodzą się poddać leczeniu, które na każdym etapie pracy z nimi było postrzegane jako nieuniknione i absolutnie konieczne.

W rozmowach między pracownikami powstało wiele przypuszczeń na temat przyczyn obecnej sytuacji klientek. Wśród nich pojawiła się hipoteza obwiniająca zmarłego męża, który miałby terro-ryzować kobiety, nie pozwalając im wychodzić z mieszkania z powodu np. chorobliwej zazdrości. Uzasadnienie to w toku pracy traciło na znaczeniu, w jego miejsce powstawały jednak kolejne.

Przez długi czas pracownik socjalny doszukiwał się genezy „fobii”72 klientek w uwarunkowaniach

zewnętrznych. W oparciu o tę hipotezę liczył, że eliminując czynnik stresogenny np. poprzez uświadomienie braku zewnętrznego zagrożenia, spowoduje, że klientki się zmienią. Również zachowania matki były dla pracownika symptomatyczne. Jej notoryczna obecność w trakcie rozmowy z córką, spojrzenia w jej stronę, które pracownik interpretował jako kontrolujące każde słowo, żeby przypadkiem nie zostało powiedziane za wiele, i tym podobne zachowania

uru-70 Niniejszy cytat oraz kolejne pochodzią z notatek prowadzonych przeze mnie w trakcie badań, tekst może zatem nieznacznie różnić się od rzeczywistej wypowiedzi.

71 Na początku pracownik socjalny myślał, że kobiety nie wychodzą z domu od 10 lat, jednak wraz z pojawiającymi się kolejnymi informacjami (np. że jeszcze kilka lat temu córka studiowała albo, że 5 lat temu rodzina przeprowadziła się do obecnego mieszkania) okres ten „zawęził” do lat 5.

chomiło podejrzenia, że być może właśnie matka jest źródłem problemu, a córka nie mając innych wzorów środowiskowych została niejako „zarażona” zaburzeniem psychicznym. Warto wspomnieć, że bezpośrednia rozmowa z kobietami na ten temat, według pracownika, nie była możliwa. Głównie obawiał się, że po ujawnieniu własnych podejrzeń klientki wycofają się i utraci on osiągnięte na tym etapie pracy zaufanie.

Wielość czynności, które należało wykonać w związku z prowadzeniem tego przypadku pozwoliło odłożyć decyzji o rozpoczęciu standardowych procedur oraz czasowo odsunąć nieuniknioną rozmowę z paniami. W pierwszej kolejności należało zająć się bowiem wyrobieniem niezbęd-nych dokumentów (jak dowód osobisty), uzyskaniem uprawnień do pobierania świadczeń (ren-ty rodzinnej) po zmarłym mężu, uzyskaniem ubezpieczenia zdrowotnego oraz zatrudnieniem opiekunki z agencji usług opiekuńczych, której zadaniem miałoby być sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów, jak również stały kontakt z pracownikiem socjalnym. Pracownik miał również cichą nadzieję, że jego obecność wywrze na kobietach pozytywny wpływ, przez co rozumiał uświadomienie problemu i dobrowolną zgodę na leczenie.

Początkowo klientki nie sprzeciwiały się działaniom pracownika socjalnego. Miał on nawet wra-żenie, że posiada ich przyzwolenie na wprowadzane zmiany. Sytuacja taka, którą pracownik określał „łatwą współpracą”, trwała około 2 miesięcy. Wszystko zmieniło się, kiedy zwiększone zo-stały oczekiwania wobec klientek, w szczególności w zakresie wyglądu ich otoczenia. Opiekunka po oznajmieniu swoich zamiarów klientkom rozpoczęła porządki, zaczynając od zdjęcia ciemnych folii z okien, które nie dopuszczały światła do mieszkania. Kiedy następnego dnia przyszła konty-nuować prace, zauważyła ze zdziwieniem, że folie wróciły na swoje miejsce. Panie nie pozwoliły również na wyrzucenie pudeł, które „zagracały” i tak niewielką powierzchnię mieszkania, nie wy-raziły również zgody na wzięcie ich ubrań do prania. Po serii takich odmów, kobiety oznajmiły

pracownikowi socjalnemu, że chcą zrezygnować z dalszej pomocy opiekunki73.

Pracownik socjalny nie mógł jednak przychylić się do tej prośby, bo opiekunka, która codziennie była w środowisku, nie tylko pełniła funkcję pomocy domowej, ale również kontrolowała co się w nim dzieje, dając tym samym usprawiedliwienie niepodejmowania przymusowego leczenia psychiatrycznego. Wraz z oświadczeniem klientek dylemat o skierowaniu sprawy do sądu powró-cił, w opinii pracownika, kobiety nie były zdolne do samodzielnej egzystencji i nie można było zostawić ich bez pomocy z zewnątrz, pomimo faktu, że same twierdziły inaczej.

Ostatni raz kiedy rozmawiałam na ten temat z pracownikiem socjalnym (prawie półtora roku od zgłoszenia sprawy) sytuacja kobiet niewiele się zmieniła. Klientki nadal były w domu, ko-rzystały z pomocy społecznej, opiekunka pomagała w codziennych czynnościach, pracownik socjalny był z nią w kontakcie. Ponadto sam regularnie odwiedzał klientki kontrolując sytuację. Swoją decyzję o zaniechaniu skierowania sprawy do sądu uzasadniał wyborem tak zwanego „mniejszego zła”:

„Gdybym miała pewność, że to pomoże to ani przez moment bym się nie wahała, ale ja tak na-prawdę nie wiem co się stanie. Może kiedy trafią do szpitala będzie to dla nich taki szok i trauma, że już na zawsze zamkną się w swoim świecie, a tak to żyją, jak żyją ale nic dramatycznego tak naprawdę się nie dzieje. Gdybym miała jeszcze jakiegoś zaufanego znajomego lekarza, ale nie mam. Boję się, że gdybym postąpiła tak ostro one już nigdy nikomu by nie zaufały, a te kobitki to… w sumie sympatyczne są, nie chciałabym swoją pomocą wyrządzić im krzywdę, więc póki nic się nie dzieje, ja nic nie robię, tylko trzymam rękę na pulsie.”

73 Warto w tym miejscu dodać, że w międzyczasie matce zostało przyznane świadczenie po zmarłym mężu, w związku z tym Panie stały się niezależne finansowo.

Decyzja ta wiązała się z wieloma konsekwencjami. Analiza sytuacji klientek, której fragmenty znajdują się w dalszej części tekstu, ujawniła wiele dylematów, które pracownik musiał rozwią-zywać w pracy z osobami zaburzonymi psychicznie. Należy bowiem pamiętać, że powyższy przykład ilustruje generalne, a nie jednostkowe kłopoty pracy socjalnej z tą kategorią klientów. Dające się zauważyć trudności, w tym szczególnie te związane z działaniem pracownika w kon-kretnej instytucji oraz związane z dyskursem publicznym (istniejącym wyobrażeniem na temat osób zaburzonych psychicznie oraz jak należy z nimi pracować), stanowią poważną przeszkodę do implementacji koncepcji upełnomocnienia w pracy socjalnej. W oparciu o analizę powyż-szego przypadku, będę starała się wykazać, że orientowanie działań zgodnie z przesłankami empowermentu nie jest zawsze możliwe do podjęcia, tzn. nie każdy klient może zostać wpisany w jego „miękką retorykę”.

4. Znaczenie „zaburzenia psychicznego” dla kształtowania

W dokumencie 07_Empowerment w pracy socjalnej (Stron 178-181)