• Nie Znaleziono Wyników

Kategoria dzieciństwa jest pojęciem totalizującym, ponieważ opisuje spo-łeczność, której członkiem był w swoim czasie każdy człowiek10. Zawarte w życiu rodzinnym zapisy dotyczące rytuałów życia codziennego, dobrych manier, zachowań w określonych, typowych sytuacjach oraz przebiegu bardziej skomplikowanych scenariuszy przekazywane są dziecku świado-mie i nieświadoświado-mie w każdej, nawet najbardziej prostej sytuacji dialogo-wania. Dzieciństwo jest fundamentem dorosłości, wzory konwersacji z osobami bliskimi w dzieciństwie są przechowywane jako prototypy re-lacji społecznych11. Biorących udział w badaniu zapytano więc, czy w ich domach rodzinnych odbywały się jakiekolwiek rozmowy dotyczące skar-żenia/donoszenia12. 30 osób (22 kobiety i 8 mężczyzn) nie pamięta takiego tematu rozmów z dorosłymi w okresie dzieciństwa: Nigdy się u mnie nie rozmawiało na ten temat wprost. To znaczy nigdy to nie był temat poważnej rozmowy, nawet rozmów takich przy kawie (W-11/k-33lata)13; W moim domu nie było mowy, nie było takiego zagadnienia, takiej sprawy, o donosicielstwie.

Naprawdę nie było o skarżeniu mowy (W-42/k-96lat); Nie kojarzę takich rozmów (W-55/k-30lat).

Osiem osób starszego pokolenia biorących udział w badaniu tłumaczy brak takich rozmów brakiem sytuacji związanych z donoszeniem w co-dziennym życiu: Taka dyskusja nie powinna mieć miejsca w zasadzie. Chyba, że był jakiś przypadek, no to wtedy można rozmawiać, ale jak takiego przypad-ku nie było, to trudno tak rozmawiać. Musi być jakiś przypadek (W-94/m--87lat); W zasadzie nie, bo nie stykałem się przed wojną, jak pamiętam, z ta-kimi wydarzeniami (W-71/m-89lat); Po prostu nie zdarzyło się, żeby ojciec, matka moja, czy coś, byli w takiej sytuacji (W-85/k-67lat). Skarżenie, a właś-ciwie donoszenie zaliczane jest przez badanych do kategorii sytuacji dra-stycznych: (…) nie było jakichś takich drastycznych sytuacji w naszym życiu, żeby zwracać się z tymi problemami (W-26/k-55lat).

10 Ch. Jenks, Socjologiczne konstrukty dzieciństwa, w: M.J. Kehily (oprac.), Wprowadzenie do badań nad dzieciństwem, przeł. ks. M. Kościelniak, Wydawnictwo WAM, Kraków 2008, s. 113.

11 A. Cierpka, Tożsamość jednostki wśród rodzinnych narracji, w: J. Trzebiński (red.), Narracja jako sposób rozumienia świata, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczna, Gdańsk 2002, s. 175.

12 Słowo „donosić” jest synonimem a zarazem wyrazem bliskoznacznym słowa „skarżyć”, dlatego w pytaniach zadawanych podczas wywiadów zarówno z dorosłymi, jak i dziećmi, łączono te dwa terminy.

13 W kodzie każdej dorosłej osoby biorącej udział w badaniu znajduje się określenie miejsca, gdzie realizowane były badania (W  – Warszawa) – numer porządkowy przeprowadzonego wywiadu/płeć osoby biorącej udział w badaniu (k – kobieta; m – mężczyzna) – jej wiek w latach.

W wypowiedziach 5 osób, których dzieciństwo przypada na lata powojenne pojawia się motyw ukrywania przed dziećmi różnych kwestii związanych z ówczesną sytuacją polityczną w kraju: To były takie czasy, że chyba rodzice nie chcieli mówić, bo się bali nawet mówić o tym, że coś takiego jest. Żeby dziecko komuś tam nie powiedziało (…) (W-84/k-71lat); Ja maturę robiłam w 59’ roku, czyli mój tata i mama żyli w czasach komuny głębokiej. (…) No ja nawet pamiętam taką sytuację, że ktoś doniósł na jednego z naszych znajomych, który miał sklep. To ja już miałam 5 lat wtedy, czy 8. (…) donieśli na niego i widziałam jak go wyprowadzali, jakieś tam cyrki. Nawet nie wiem, co to było, ale mówiło się tak po kątach, żeby dzieci nie słyszały, że podejrzewa-li go o jakiś handel pokątny, bo to wtedy była walka ze spekulantami. Bez sensu ludzie na siebie donoszą. Nie wiadomo dlaczego (W-91/k-77lat); Rodzice żyli w takich czasach, że raczej siedzieli cicho jak myszki pod miotłą i się bali wychy-lać. Tym bardziej, że mój tata miał prywatną inicjatywę (W-43/k-67lat).

24 osoby biorące udział w badaniu (13 kobiet i 11 mężczyzn) pamię-tają rozmowy o donoszeniu w swoim domu rodzinnym. W wypowiedziach 6 respondentów głównym wątkiem tych rozmów było donoszenie przez sąsiadów lub na sąsiadów: Mówiło się tylko, że sąsiedzi załatwiają sobie jakoś renty (W-36/k-39lat); Właśnie taki kolega mówił, że sąsiad donosi na niego.

Sąsiad policjant, który donosi do Straży Miejskiej (W-6/k-41lat); Mówiło się, że niektórzy donoszą na sąsiadów, (…) była taka rodzina, która donosiła na wszystkich dookoła, żeby coś tam sobie ugrać (W-18/k-40lat); No bo to były takie czasy. Wtedy to tam podobno potrafili, zwłaszcza sąsiedzi jacyś na sąsia-dów donosić, na milicję wtedy czy do jakichś komitetów centralnych czy tam innych oddziałów partyjnych (W-59/k-67lat).

Długoletni okres pozbawienia niepodległości pozostawił ślady na stosunku do okupantów i utrwalił w środowisku respondentów szczególną repulsję do donosu: dotyczyło to tego, że nie biegnie się do gestapo i nie składa się meldunków tam. Nie pisze się listów jako, prawda, lojalny obywatel Gene-ralnego Gubernatorstwa i nie donosi się na to, że być może Kowalski to ukrywa jakiegoś Żyda. Czyli takie wartości, żeby nie współpracować z państwem, które nas okupuje. No, do tego się to wtedy z konieczności sprowadzało (W-92/m--91lat). Poruszany w domu rodzinnym osób biorących udział w badaniu temat donoszenia ma przede wszystkim kontekst historyczno-polityczny, sięgający powstań narodowych, wojen: Mój tata był zawsze przeciwny. „Pa-miętaj synu, żebyś nikomu nie zrobił krzywdy. Nie ma prawa jeden na drugiego donosić, bo donosicielstwo kiedyś kończyło się tragicznie”. Wspomniał lata 50., 60., nie mówiąc o 1939–1945, kiedy to jeszcze inny kraj u nas był, kiedy ludzie wzajemnie na siebie donosili, a przez to musieli ginąć. Nie tylko oni, ale całe

rodziny. To było okrutne. Wykonywano wyroki śmierci. Lata wczesne 50. jeszcze też to miały do siebie. Więc zawsze mnie przestrzegał, bo w swoim gdzieś tam otoczeniu zetknął się z tym kilka razy. Zawsze przestrzegał, żeby być pod tym tytułem wyjątkowo twardym, niezależnym, nie ulegać wpływom i nigdy nie zrobić nikomu krzywdy, bo bardzo często to donosicielstwo nie miało pokrycia.

Było fałszywym tropem, a niestety wyrok na tym kimś był wykonany (W-61/m--61lat). W wielu wypowiedziach respondenci odnoszą się do denuncjacji, tajnego doniesienia, oskarżenia przed władzą o dokonaniu wykroczenia przeciw obowiązującemu prawu.

Po wojnie zakaz mówienia o pewnych zjawiskach był demoralizujący i wywoływał konflikt sumienia w panującym wówczas systemie komuni-stycznym. 11 osób biorących udział w badaniu pamięta z dzieciństwa ostrzeżenia ze strony rodziców, że dzielenie się wiedzą na temat zbrodni katyńskiej, przeszłości wojennej członków rodziny, na przykład walki w szeregach AK, udziału w powstaniu warszawskim może narazić rodzi-nę na poważne konsekwencje z powodu ewentualnego donosu: Tak. Odby-wały się takie rozmowy z moimi rodzicami, głównie z moim ojcem, bo mama się w ogóle bała wypowiadać na takie tematy. Głównie dotyczyło to no spraw historycznych, ponieważ w rodzinie byli członkowie AK, jak również sprawa Katynia. I po prostu wtedy rodzice, to znaczy głównie mój tata, przestrzegał mnie, żebym na ten temat się specjalnie nie wypowiadać, ponieważ może to powodować donosy do jakichś tam służb powiedzmy (W-43/k-67lat).Według respondentów okres Polski Ludowej pomnożył liczbę donosicieli: Taaak.

Kiedyś było normalnie – jak partia to… To lubili donosić (W-76/m-63lat);

Donosiło się do władzy na kogoś, kto był nieprawomyślny, (…) to znaczy, jeżeli ktoś myślał inaczej… Największa trudność Polski Ludowej polegała na tym, że jedno się mówiło w domu, a na zewnątrz mówiło się to, co trzeba. Bo nie było innego wyjścia, po prostu. Bo nie można by było pracować, uczyć się, chodzić do szkoły i mówić to, co się mówiło w domu (W-83/k-70lat).

Wszystkie osoby uczestniczące w badaniu, bez względu na rok uro-dzenia, zaznaczają, że z rozmów rodzinnych wynikało, że donoszenie jest naganne: Tak, dlatego, że urodziłam się w latach 70., więc wiadomo, że wtedy to był rozwój Solidarności i donosicielstwo było piętnowane. Uważano, że to jest bardzo negatywne. W dodatku też jestem wnuczką powstańca i to też ma znaczenie. Więc donosicielstwo z gruntu jest złe (W-28/k-40lat); Właśnie to słowo „donoszenie” było zawsze pejoratywne (W-83/k-70lat); Stosunek rodziców do donoszenia był negatywny (W-91/k-77lat); Tak, odbywały się rozmowy w gronie rodzinnym. Wszystko się „kręciło” wokół tematu, że donoszenie nie jest formą załatwienia sprawy (W-64/k-39lat); jako dzieci to zawsze byliśmy tak

strofowani, że skarżenie generalnie jest złe, ale nie było to wyjaśniane mocno, było tylko „nie należy skarżyć” – jako taki slogan, nie bo nie (W-54/k-31lat).

Respondenci łączą negatywny stosunek do donoszenia z oporem wo-bec władzy, a nawet konspiracyjną działalnością swoich rodziców wowo-bec systemu: Część mojej młodości przypada na lata przed 89 rokiem. No general-nie były postawy raczej, delikatgeneral-nie powiem, antykomunistyczne (śmiech).

W związku z tym, jakieś tam szczątki rozmów do mnie docierały, ale to doty-czyło raczej takich rzeczy, które jeszcze mnie jako dzieciaka nie dotyczyły.

Czyli jakiejś tam półkonspiracji, że tak powiem (W-97/m-40lat); Przede wszyst-kim tego, że takie rzeczy zdarzają się i że takie rzeczy są naganne, to stanowisko mojego ojca, który był oficerem ichniego, ówczesnego wojska polskiego, maryna-rzem, ale stanowisko miał jednoznaczne, zresztą z tego powodu parokrotnie miał cofnięty awans, ponieważ zwykł mówić to, co myślał i to co miał komuś do zarzucenia, albo powiedzenia, to mówił. Zresztą ja też dwukrotnie dzięki temu straciłem pracę, bo taki miałem przykład (W-44/m-64lata).

Donoszenie, które 50 lat temu wydawało się szczególnie naganne w kontekście ustrojowym, systemowym, dla dzisiejszego pokolenia nabie-ra zupełnie innego znaczenia: O Jezu, jak to brzydko brzmi „normy donosze-nia”… Może nie donoszenia. Użyłabym tutaj innych słów. Życie nas zmusza (W-65/k-31lat). Według starszych uczestników wywiadów trudno porów-nać donosicielstwo z lat ich dzieciństwa do obecnej sytuacji ze względu na aspekt polityczny, a także techniczny: Teraz zupełnie nie ma takich sytuacji.

Czy jakąś działalność wywrotową nie po myśli partii – to się słyszało wtedy. Ale dla mnie teraz to już nie ma żadnego odpowiednika (W-59/k-67lat); Kiedy byłem młody, to była II wojna światowa, prawda. No więc, oczywiście, odbywa-ły się rozmowy, ale myślę, że one mają mało wspólnego ze współczesną rzeczy-wistością. (…) kiedy się wojna zaczęła, ja miałem 13 lat. To nie było bardzo dużo, ale już dość dużo, żeby się mniej więcej orientować w tym, co spotkało ten kraj i co się… i co może grozić człowiekowi i kto może być niebezpieczny (W--92/m-91lat); Nie było Internetu, nie było komórek, nie było komu zrobić zdjęcia z ukrycia i potem puścić w Internet. Teraz jest… Tyle instrumentów mają ludzie, żeby donosić (W-91/k-77lat).

W procesie socjalizacji tworzy się swego rodzaju kapitał, gromadzony podczas przebywania w grupie rodzinnej. Rodzice stanowią dla dzieci grupę odniesienia, która określa główne wzory zachowań, wpływa również na przyjmowane przez nich postawy. Na pytanie czy członkowie rodziny powinni być dla dziecka źródłem wiedzy, norm i wartości na temat skar-żenia/donoszenia, 47 osób (34 kobiety i 13 mężczyzn) odpowiedziało twierdząco. W grupie tej są zarówno osoby młodszego, jak i starszego

pokolenia: Jak najbardziej. Uważam, że dom, rodzina mają być pierwszym źródłem wiedzy dla dziecka w tym zakresie. Nie jakaś instytucja. Rodzina ma ukierunkować dziecko tak, aby spełniało oczekiwania społeczne, interes społecz-ny. Często one są rozbieżne: interes społeczny versus interes jednostki (W-67/k--28lat); Tak. Na pewno. To powinno się z domu wynosić (W-76/m-63lata);

Wydaje mi się, że z domu muszą wiedzieć takie rzeczy. Trzeba uczyć od małego umiejętności dogadania się, reagowania na różne zaczepki, pogodzenia sytuacji (W-66/m-45lat); Przede wszystkim rodzina, no bo dziecko praktycznie wszyst-ko wynosi z domu (W-14/m-36lat).

Respondenci pragną wpływać na światopogląd młodszego pokolenia poprzez dawanie przykładu, bycie wzorem, autorytetem dla dzieci i wnu-ków: Nie powinno, tylko musi być. I nie tego, co im się mówi, tylko tego, jak się żyje. Dzieci nie słuchają. Znaczy jednym uchem wpuszczają, drugim wypusz-czają. Tak samo wszyscy robimy. (…) zawsze zastanawiam się, co by moja mama zrobiła. Ja myślę, że moje dzieci też tak myślą. Odruchowo. Na tym polega wychowanie chyba (W-83/k-70lat); No oczywiście, że tak, bo jesteśmy przykła-dem dla wnuków (W-85/k-67lat); Zawsze dziadek z babcią są dla dziecka autorytetem. Warto, żeby te dzieci czerpały te dobre wzorce. Dziadek ma wię-cej doświadczenia życiowego, może więwię-cej przekazać rzeczy (W-8/m-55lat).

Wśród instytucji wspomagających rodzinę w przekazie norm na temat skarżenia wymieniano szkołę, przedszkole i Kościół: Tak, jak najbardziej krewni. Nigdy się nie zastanawiałam, ale szkoła przychodzi mi do głowy. Dzie-ci spędzają tam pół swego żyDzie-cia. Myślę, że na zawsze się zapamięta swoich pierwszych nauczycieli. I tych dobrych, i tych złych. Oby tych dobrych wzorców było jak najwięcej (W-64/k-39lat); Tak, zdecydowanie rodzina. Myślę, że inne instytucje też. Szkoła, przedszkola, gimnazja … instytucje edukacyjne, tak uważam. Ale rodzina przede wszystkim. Oczywiście, najlepiej, gdy jest spójność:

to, co dziecko słyszy jest zgodne z tym, co widzi. Chodzi mi o wzorce (W-65/k--31lat); Rodzice, dziadkowie, absolutnie tak. Przede wszystkim cały Kościół (W-47/m-71lat).

87-letni mężczyzna jako jedyny w całej grupie uczestniczących w ba-daniu stwierdził, że rodzina nie jest odpowiedzialna za przekaz norm dotyczący skarżenia: Ja uważam, że rodzina to nie musi być (W-94/m-87lat).

Sposób przeżywania świata rodziców staje się na ogół matrycą specy-fiki odbierania i przeżywania rzeczywistości przez dziecko. W grupie biorącej udział w badaniu, 33 osoby (21 kobiet i 12 mężczyzn) są jednak przekonane, że dom rodzinny w ogóle nie był lub nie był jedynym źródłem norm, którymi się obecnie kierują w życiu, jeżeli chodzi o skarżenie/dono-szenie. To, że uczestniczący w badaniu nie potwierdzają wpływu narracji

rodzinnych na swój stosunek do donoszenia wynika prawdopodobnie z faktu, że aż 30 z nich nie pamięta jakichkolwiek rozmów na ten temat z okresu swojego dzieciństwa. 12 osób (9 kobiet i 3 mężczyzn) uważa, że sami wypracowali stanowisko w tej sprawie, kierując się rozsądkiem i zdo-bywanym stopniowo doświadczeniem życiowym. Twierdzą tak przede wszystkim kobiety 30- i 40-letnie: A normy to tak raczej sama z siebie, z własnego doświadczenia (W-9/k-43lata); Nie, z domu nie, raczej z dorosłości już, na własnych przykładach. Doświadczenia zdobyłam sama, jako dorosła już kobieta (W-46/k-32lata); Jeśli chodzi o normy, to nie wyniosłam ich z domu, a bardziej z doświadczenia życiowego. Życie jest najlepszym nauczycielem (W--64/k-39lat).

Starsi biorący udział w badaniu zmuszeni byli wypracować te normy sami w cyklu dorosłego życia, bo, jak twierdzą, stracili w dzieciństwie kontakt z rodzicami: Ja bardzo wcześnie straciłam mamę, więc… Ojciec dru-gi raz się ożenił, więc jakoś tak… nie było takich rozmów na ten temat. Te normy wypracowałam sama (W-84/k-71lat); W moim środowisku… jak pa-miętam… przez swoje życie przejrzę, to takich spraw nikt nie podnosił. (…) bo ojciec jak miałem 13 lat to już nie żył. Swoje zdanie na temat donoszenia wy-robiłem sobie sam obserwując świat (W-94/m-87 lat); Ja mam 90 lat i mój dom rodzinny właściwie się skończył w czasie wybuchu wojny, także musiałem sam sobie z tym poradzić… (W-71/m-89lat).

Według 5 osób normy z domu wzmacniane były znacząco przekazem pochodzącym ze środowiska szkolnego: Kiedy ja byłam w wieku licealnym, takie sytuacje donosicielstwa w szkole były bardzo piętnowane. (…) Wiele spraw rozwiązywało się w gronie uczniów. Po prostu twarzą w twarz, a nie z użyciem jakichś wyższych instancji (W-26/k-55lat); Tego się uczy od kolegów, koleżanek.

No w szkole jak się jest w sensownym towarzystwie, to się wie, że się nie donosi na kolegów. No, takie normalne… Czyli szkoła, dom (W-97/m-40lat); taka była tradycja, że wszyscy chłopcy z rodzin męża i mojej chodzili do renomowa-nej szkoły, (…) wtedy to była jeszcze przez jakiś czas męska, a potem już była koedukacyjna i tam byli… na poziomie ludzie. W szkole nie było takich sytua-cji skarżenia, donoszenia (W-91/k-77lat).

7 respondentów reprezentujących młodsze i średnie pokolenie jest przekonanych, że kwestia donoszenia nie mieści się w kategorii norm ro-dzinnych, ale szeroko rozumianych norm społecznych: Uważam, że zamiast

„normy donoszenia” warto użyć wyrażenie „normy społeczne”, „wartości”, na podstawie których coś robimy lub nie. Są osoby, którym wszystko „ryba”, więc nie będą reagować. A człowiek, który pracuje, chciałby mieć poczucie sprawied-liwości społecznej (W-67/k-28lat); O tym raczej nauczyło mnie otoczenie,

środowisko społeczne, w jakim się człowiek wychowuje, w którym przebywam (W-65/k-31lat); Wydaje mi się, że normy są narzucane przez społeczeństwo.

Normy o donoszeniu wynikają z tego, co nam narzuca społeczeństwo (W-70/k--38lat). Według 2 mężczyzn opinie na temat donoszenia są w pewnych środowiskach wzmacniane wyraźnie czytelną sankcją społeczną: Ja się za komuny wychowałem. Wszędzie kradli, trzeba było kombinować, aby kawałek świniaka przynieść. Wtedy można było liczyć nawet na osobę obcą. Nic nie mówili, nie zgłaszali, nie skarżyli i tym bardziej na kogoś. Zawsze powtarzam, że kij ma dwa końca. Najlepiej się trzymać wersji „Nic nie widziałem, nic nie słyszałem”. Wychowałem się na Pradze: donieś na kogoś, to zobaczysz, co potra-fi, nawet gówniarz cię zleje za takie czyny (W-66/m-45lat).

80-letni mężczyzna wskazuje na bardziej uniwersalny, kulturowy charakter pochodzenia norm dotyczących donoszenia, wypracowany na drodze obserwacji życia społecznego mieszkańców innych krajów: Myślę, że te normy pochodzą z własnej obserwacji społeczeństwa nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach na świecie. Bo, bo ja widziałem jak żyją ludzie w Afry-ce, jak żyją ludzie w Stanach Zjednoczonych, w Kalifornii, we Francji, prawda.

I to są różne obyczaje po prostu, no i można się tam też wielu rzeczy nauczyć (W-87/m-80lat).

Biorący udział w badaniu są przekonani, że obecnie donoszą prze-ważnie sąsiad na sąsiada lub pracownik na pracodawcę: Nieee. Z domu nieee. Z pracy, w pracy po prostu… Bardzo było to normalne, że ktoś chciał lepiej zarobić, albo wygryźć kogoś, znaczy w korporacji to było to normalne… Ale to nie było ludzkie. Jeżeli to jest ludzkie to się zgodzę z donoszeniem, ale jak to nieludzkie jest – korzyść jedna osoba, to dla mnie nie fair jest (W-76/m-63lata).

Respondenci zwracają uwagę na specyficzną rolę środowiska zawodowego, w którym donoszenie może być zawoalowaną formą pseudodbałości o pre-stiż i funkcjonowanie firmy, a w rzeczywistości służyć jako mechanizm niezdrowej rywalizacji ze współpracownikami czy być sposobem na awans w strukturach przedsiębiorstwa.

Pomimo deklarowanego wcześniej przekonania, że członkowie rodziny powinni być dla dziecka źródłem wiedzy, norm i wartości na temat skarżenia/

donoszenia, tylko 21 osób (14 kobiet i 7 mężczyzn) deklaruje, że normy te wy-nieśli ze swojego domu rodzinnego: Myślę, że z domu się wynosi załatwianie spraw wszystkich z sąsiadami i tak zwanymi donosami (W-18/k-40lat); Tak, oczywiście, normy dotyczące donoszenia wyniosłam z domu. Że nie należy skarżyć. Brzydko jest skarżyć (W-83/k-70lat). W wypowiedziach pojawiają się przykłady, w jaki sposób konkretne zachowania i negatywne postawy rodziców wobec donoszenia wpłynęły znacząco na postawy w dzieciństwie osób biorących

udział w badaniu: Tak, dowiedziałem się jak byłem chłopcem, że brzydko jest skarżyć. I przez pewien czas rzeczywiście nie umiałem tego we właściwy sposób zrozumieć. Wiec jak miałem jakieś problemy w szkole, to nie mówiłem, żeby nie skarżyć na kolegów. Tak było. Ćwierć wieku temu (W-32/m-37lat); Zawsze w domu było takie potępianie donosicielstwa. Nawet w szkole na drugiego ucz-nia, czy tam, żeby coś tam nauczycielce powiedzieć na kogoś drugiego, to u mnie w domu zawsze było źle widziane i na pewno mi to pozostało (W-59/k-67lat).

Przykład rodziców oddziaływał również w dorosłym życiu uczestników badania:

Sąsiad był milicjantem i powiedział kiedyś do mojego ojca, że jakby coś widział to, żeby mu powiedział. A ojciec odpowiedział mu: „to wy jesteście od szukania i znalezienia, a nie ja”. I ja tę rozmowę zapamiętałem, bo to przy mnie było.

Brzydzę się tego. Organy ścigania są od tego, a mnie nie interesuje, co tam sąsiad robi. No wiadomo, jeśli dzień w dzień imprezy robi to zakłóca porządek i mogę zgłosić, ale inne rzeczy nie interesują mnie (W-8/m-55lat); nikt u mnie w ro-dzinie raczej do donosicieli nie należał i chyba i po ojcu, i po bracie raczej byliśmy przeciwni takim historiom… (W-81/k-60lat).