• Nie Znaleziono Wyników

Pewnym zaskoczeniem okazała się raczej nikła wśród respondentów zna-jomość instytucji sygnalisty. Jako przedstawiciele organów ścigania, straży miejskiej i wymiaru sprawiedliwości wydają się bowiem osobami, do któ-rych właśnie powinny trafiać pochodzące „z wewnątrz” rozmaitych insty-tucji zawiadomienia o występujących w nich nieprawidłowościach. Uczest-nicy badania deklarowali jednak, że zjawisko sygnalizowania (rozumiane-go jako klasyczny whistleblowing) nie pojawiało się w ich doświadczeniach zawodowych. Skojarzenia z pojęciem sygnalizowania szły w nieco innym kierunku, czego przykładem niech będą następujące wypowiedzi przed-stawicieli prokuratury: Czy słyszałem? Nie słyszałem. Aczkolwiek kojarzę to z takim pojęciem sygnalizacja, które jest jednym z uprawnień prokuratora. Nie wiem, czy słusznie łączę te pojęcia, ale prokurator powinien sygnalizować insty-tucjom, jeżeli widzi nieprawidłowości w ich działaniu [PR1]; Najczęściej koja-rzy się z innymi urzędami, które nam sygnalizują przestępstwo. I nie ma takiej nomenklatury do osób fizycznych czy prawnych składających takie zawiadomie-nie o przestępstwie [PR2].

Po wyjaśnieniu przez badaczy, jak należy rozumieć na gruncie naszych badań pojęcie „sygnalisty”, respondenci byli proszeni o ustosunkowanie się do tej instytucji. Ich oceny były przychylne, choć nie bez pewnych zastrze-żeń. Na przykład postulowali, by przed zgłoszeniem nieprawidłowości drogą oficjalną próbować jednak – jeżeli to możliwe – rozwiązać problem bez angażowania organów ścigania bądź (tym bardziej) mediów: bardzo podziwiam takie osoby i uważam, że to jest to, w jaki sposób powinien się czło-wiek zachowywać. Jeżeli widzi nieprawidłowości… Z tym, że pytanie jest takie:

jeżeli człowiek widzi jakieś nieprawidłowości, to powinien jak najbardziej przy zachowaniu odpowiedniej drogi służbowej też dane nieprawidłowości sygnali-zować. Natomiast jestem przeciwna takiemu… takiej tendencji, która się ostat-nio zrodziła, mam wrażenie, że się zrodziła, ale może się mylę znowu, żeby w…

zanim… zanim spróbuje się wyjaśnić daną sprawę… Może nie tyle wyjaśnić, co

nawet zawiadomić odpowiednie organy, typu prokuratura albo policja o niepra-widłowym działaniu, to pierwsze, co robimy, to idziemy do telewizji i opowia-damy o danych nieprawidłowościach w urzędzie [PR5]; Jeżeli to są sygnaliści, którzy w dobrej wierze zgłaszają nieprawidłowości, to jak najbardziej zasługu-ją na docenienie i ochronę. Nawet gdyby obiektywnie się te zarzuty nie potwier-dziły, no ale też jeżeli ktoś nie jest pewny, to też powinien w formie to przedsta-wić niekategorycznej, tylko na przykład podejrzenia. A jeżeli ktoś miałby wy-korzystywać tego typu ochronę do intryg, bo takie niebezpieczeństwo zawsze też jest, to to oczywiście trzeba tępić [S5].

O konieczności ostrożnego traktowania doniesień sygnalistów mówi-li też inni respondenci. Rezerwa w podejściu do tego rodzaju zawiadomień wiąże się z możliwością rozmaitych nadużyć – wykorzystywania instytu-cji sygnalizowania do osiągania osobistych korzyści, zemsty lub wyrządze-nia krzywdy innej osobie: Uważam, że są potrzebni. W kwestii kar i nagród, to tutaj nie jestem ani za karami, ani za nagrodami, aby nie doprowadzić do tego, że będzie to korzystne, że będą to sygnały nie do końca słuszne, a wysyłane tylko w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez osobę, która to zgłasza albo też chce komuś po prostu zaszkodzić i jeszcze na tym zarobić [S6].

Jeden z uczestników badania zwrócił też uwagę na to, że nie wszyst-kie nieprawidłowości powinny być zgłaszane „wyższym instancjom”. Jak zaznaczył, są one naturalnym elementem funkcjonowania każdej insty-tucji czy organizacji; zgłaszane powinny być tylko te poważniejsze, któ-re w jakiś sposób godzą w szerszy intektó-res publiczny. Tak uczestnik bada-nia uzasadbada-niał swoje stanowisko: Jest to na pewno działanie w interesie publicznym. Nawet jeżeli jest motywowane jakoś negatywnie, to nie oznacza, że nie może wyjść z tego coś pozytywnego, tak. To znaczy ktoś chce komuś dokuczyć, ale przy okazji ujawniamy pewne nieprawidłowości, tak. W tym sensie, patrząc tak… Życzyłbym sobie, żeby każda forma patologii była wy-chwytywana, tak, bo ona mnie uderza jako obywatela. Jeżeli są jakieś patolo-gie na przykład w ZUS-ie, to dzięki temu może nie mam środków na leczenie i kolejki są dłuższe, tak. Tak więc wychwytywanie takich sytuacji jest oczywi-ście istotne. Problem polega na tym, że myślę, że w każdym urzędzie są jakieś nieprawidłowości się znajdą, tak. Jest to naturalne w każdej administracji.

I trzeba byłoby odizolować te sprawy, w których ta interwencja jest konieczna, od takich typowych albo takich sytuacji, które nie naruszają pewnego intere-su żadnego publicznego, no ale istnieją. (…) Bo w sytuacji, jakby, przeregulo-wania pewnych jakby branż, dziedzin życia, bardzo łatwo popaść w sprzecz-ność swojego działania z jakimiś regulacjami tak naprawdę, więc no, dajcie mi człowieka, znajdziemy na niego paragraf [PR6].

Pytani o ocenę dostępnych środków ochrony sygnalistów, responden-ci prezentowali dość zróżnicowane opinie. Zdaniem niektórych, obowią-zujące regulacje prawne zapewniają już wszystkie dostępne możliwości ochrony: środki ochrony zostały wyczerpane. Można, tak jak mówię, utajnić jeszcze imię i nazwisko. Jest do tego procedura. Zniekształcić głos, ta osoba nie musi się pojawiać w sądzie. Natomiast zawsze jest jakiś cień szansy, że na pod-stawie treści samych zeznań sprawca domyśli się jaka osoba złożyła zeznania takiej treści [PR5].

Zdaniem innych, możliwości ochrony sygnalistów – choć wciąż dalekie od doskonałości – stale się poprawiają: Tutaj to pozostawia wiele do życzenia, chociaż dużo na pewno zmieniło się na korzyść w procedurze karnej, od kiedy 3 lata temu, jeżeli dobrze pamiętam, zmieniły się przepisy kodeksu postępowania karnego w ten sposób, że adres zamieszkania świadka, więc również osoby zgła-szającej zawiadomienie, nie znajduje się w aktach, tylko w tak zwanym załączni-ku adresowym. Ale bardzo często ta ochrona pozostawia dużo do życzenia [S5].

Niektórzy z uczestników badania mieli też pomysły na dodatkowe zabezpieczenie sygnalistów przed negatywnymi konsekwencjami złożenia przez nich zawiadomienia: pierwszy krok został zrobiony przez to, że ograni-czono upublicznianie adresów. Być może można byłoby się zastanowić na przykład nad szerszym zainteresowaniem instytucji świadka incognito, ale to trzeba być ostrożnym, bo jednak wykorzystanie świadka incognito też powodu-je znaczne ograniczenie praw osoby podejrzanej, czy potem oskarżonego. (…) Jeżeli chodzi o mobbing, to takim rozwiązaniem byłoby być może ograniczenie możliwości… ograniczenie możliwości rozwiązania stosunku pracy z osobą zgłaszającą, zgłaszającą zasadną skargę. Na wzór na przykład ochrony działa-czy związkowych [S5].

Wątek ochrony praw podejrzanego (czy też w dalszym etapie postępo-wania karnego – oskarżonego) pojawił się również w wypowiedzi innego respondenta. Instytucja sygnalizowania może nieść ze sobą – jak już zostało wspomniane – ryzyko nadużyć i ukrytych, „nieczystych” intencji po stronie zawiadamiającego. Z tego też względu powinna być zachowana pewna doza ostrożności i wyważenie uprawnień sygnalisty oraz osoby, której dotyczą zarzuty. W konsekwencji, sygnalista musi godzić się z pewnym ryzykiem negatywnych skutków zgłoszenia: Czy jest chroniona? To mówię… jak się po-wiedziało „A”, to trzeba powiedzieć i „B”. Liczyć się z konsekwencjami… że na pewnym etapie ta osoba może być wezwana, może się zapoznać, może się domyśleć kto napisał to zawiadomienie. Anonim… ja nie wiem, czy dałoby coś niepodpisa-nie. Każdy ma prawo poznać przeciwnika. Jest się niewinnym, dopóki nie zosta-ną postawione zarzuty i dopóki nie zostanie wydany wyrok [PR4].

Podsumowanie

Zrekonstruowana na podstawie omówionych badań perspektywa „kontro-lerów prawa” w odniesieniu do zjawiska donosu okazała się pod wieloma względami bardzo zbliżona do tej reprezentowanej przez „zwykłych miesz-kańców”. Niewątpliwie wiąże się to ze wspomnianym już faktem, że pojęcie

„donosu” nie jest terminem zdefiniowanym na gruncie prawa. Skojarzenia biorących udział w badaniu nawiązują zatem do potocznego znaczenia tego słowa, które również – jak wiemy – nie jest precyzyjne. Przedstawiciele or-ganów ścigania i wymiaru sprawiedliwości uczestniczący w badaniu loko-wali „donos” w sferze zjawisk raczej pejoratywnych; wiązali to pojęcie z ano-nimowością zgłoszenia (traktowaną przez niektórych jako objaw tchórzostwa) czy złymi intencjami kierującymi autorem. Brak definicji legalnej donosu i wieloznaczność tego terminu na gruncie języka potocznego przełożyła się w toku przeprowadzanych przez nas badań na to, że respondenci posługi-wali się tym terminem bardzo szeroko, obejmując nim właściwie wszelkie formy zawiadomień o nieprawidłowościach napływających do reprezento-wanej przez nich instytucji – a więc nie tylko te anonimowe czy motywo-wane niskimi pobudkami. Tym samym w praktyce sam przedmiot badań okazał się dość płynny, o charakterze, który można określić jako „kalejdo-skopowy”. Negatywne konotacje pojęcia donosu przebrzmiewały jednak w części wypowiedzi respondentów w formie pewnej niechęci wobec słowa

„donos”; jeden z nich na przykład stwierdził stanowczo: Nie mówi się „donos”, ale „współpraca ze społeczeństwem” [SM2].

Kolejną cechą podejścia uczestniczących w badaniu „kontrolerów prawa” do donosicielstwa, zbieżną z podejściem reprezentowanym przez

„zwykłych mieszkańców”, jest moralistyczny wymiar zjawiska donosu.

Chociaż szeroko rozumiane donosy stanowią podstawę funkcjonowania organów ścigania i mogą też odgrywać pewną rolę w postępowaniach są-dowych, nie są one traktowane jednoznacznie przychylnie czy chociażby neutralnie przez reprezentantów organów ścigania i wymiaru sprawiedli-wości. Bez większych trudności uczestniczący w badaniu potrafili odróż-nić donosy „dobre” (uzasadnione, słuszne) od „złych”. Podobnie jak w przy-padku „zwykłych mieszkańców”, i w ich opiniach kluczową kategorią po-zwalającą dokonać takiego rozróżnienia było zjawisko „krzywdy” (po-krzywdzenia). Usprawiedliwione zatem są te donosy, które dotyczą fak-tycznie zaistniałej krzywdy jakiejś osoby; jednoznacznie złe są natomiast te zawiadomienia, których autorzy kierują się motywem zawiści, zazdro-ści, chęci zemsty lub zaszkodzenia innej osobie. Tak sprecyzowany

mora-listyczny wydźwięk zjawiska donosu wiąże się zapewne ze wspomnianym już zakotwiczeniem tego pojęcia w języku potocznym – stąd też identycz-ne skojarzenia „zwykłych mieszkańców” i „kontrolerów prawa”, których doświadczenie z donosami (ze względu na specyfikę ich pracy zawodowej) jest przecież znacząco inne, bogatsze niż w przypadku osób niezajmujących się zawodowo egzekwowaniem przestrzegania prawa.

Interesujące wydaje się, że – mimo deklaracji „zwykłych” mieszkańców uczestniczących w badaniach, którzy twierdzili często, że organy ścigania i inne instytucje publiczne są nieskuteczne, nie reagują na zgłaszane nie-prawidłowości – biorący udział w badaniu „kontrolerzy prawa” dość zgod-nie twierdzili, że liczba napływających do nich zawiadomień systematycz-nie rośsystematycz-nie. Jak można wyjaśnić ten paradoks? Prawdopodobsystematycz-nie częściowo przynajmniej słuszne są interpretacje respondentów, którzy przypisywali to dwóm głównym czynnikom: wzrostowi świadomości prawnej społe-czeństwa (spowodowanemu m.in. przez telewizyjne programy prawnicze lub interwencyjne) oraz zaufaniu do reprezentowanych przez nich insty-tucji. Badania opinii społecznej nie do końca potwierdzają jednak tę ostat-nią intuicję; o ile policja jest pozytywnie oceniana przez zdecydowaną większość Polaków, bo aż 74%, o tyle prokuratura i sądy są już postrzegane znacznie mniej korzystnie (ocenia je pozytywnie odpowiednio 29% i 30%

respondentów)7.

Cechą charakterystyczną podejścia „kontrolerów prawa” do zjawiska donosu, której nie widać u „zwykłych mieszkańców”, jest ostrożność. Prze-jawia się ona w trojaki sposób. Po pierwsze, widać ją w omawianej już strategii „lepie dmuchać na zimne”, dotyczącej weryfikowania wszelkich informacji o naruszeniach czy nieprawidłowościach, nawet tych, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się błahe czy nieprawdopodobne. Tym samym, procedurze sprawdzającej podlegają również „klasyczne” donosy – czyli anonimy. Po drugie, respondenci wykazują się też pewną rezerwą wobec treści samych zawiadomień, podkreślając wielokrotnie, że takie zawiadomienie – nawet jeżeli nie jest anonimowe – może być narzędziem rozgrywania osobistych konfliktów i animozji, dlatego też trzeba ostrożnie podchodzić do formułowanych przez autorów donosów zarzutów. Trzecim przejawem ostrożności wobec donosicielstwa są opinie uczestników bada-nia na temat środków ochrony, jakie powinny przysługiwać sygnalistom;

część respondentów mówiła tutaj o konieczności zachowania równowagi w pozycjach sygnalisty i osoby, której dotyczą jego zarzuty. Znowu, opinia

7 Oceny działalności instytucji publicznych, komunikat CBOS, Warszawa, wrzesień 2018, s. 8–10.

taka stanowi przejaw świadomości, że „obywatelskie zawiadomienia” mogą być instrumentem wyrządzania krzywdy innym ludziom.

Wypowiedzi uczestników badania na temat sygnalistów okazały się chyba największym zaskoczeniem tych badań. „Kontrolerzy prawa” – po-dobnie jak „zwykli mieszkańcy”, ale też urzędnicy – właściwie nie znają tej instytucji (rozumianej jako whistleblowing). Jest to o tyle nieoczekiwane, że przecież to oni właśnie są podmiotami, do których mogą – i nierzadko powinny – trafiać zawiadomienia w ramach „sygnalizowania”. Niewątpli-wie świadczy to o tym, że problematyka whistleblowing jest wciąż jeszcze nieobecna w świadomości społecznej – w tym również osób profesjonalnie zajmujących się ściganiem czy osądzaniem naruszeń prawa. Wygląda więc na to, że próby nagłaśniania tego problemu, podejmowane na przykład przez Fundację im. Stefana Batorego, nie odbiły się szerszym echem, a problem „etycznych donosów”8 nie stał się jeszcze zauważalnym elemen-tem dyskursu publicznego.

8 Zob. Ł. Kobroń, Czy Polskę czeka era etycznych donosów? Społeczno-prawne aspekty działania whistleblowera,

„Zeszyty Naukowe Towarzystwa Doktorantów UJ, Nauki Społeczne” 2015, nr 10(1).

Donosicielstwo i obywatelskie informowanie