• Nie Znaleziono Wyników

Kontrola ze strony rodziny

W dokumencie Więzi społeczne polskich singli (Stron 133-136)

Otoczenie społeczne badanych

5.1.2 Kontrola ze strony rodziny

Kontrola respondentów ze strony rodziny miała charakter wielowymiarowy. Z jednej strony były to czynniki modelujące postawy i zachowania badanych od wewnątrz, do których należy zaliczyć uznawanie wybranych krewnych za autorytety oraz internalizację przez respondentów norm i wzorców zachowań obowiązujących w domu rodzinnym. Uwewnętrznienie, czyli przyjęcie za swoje własne, sposobów zachowań oraz próby naśladowania wybranych krewnych, to elementy tzw. kontroli wewnętrznej w rodzinie. Z drugiej strony, respondenci podlegali kontroli zewnętrznej swoich krewnych, której wyrazem były pouczenia i wskazówki wyrażane przez rodziców.

Autorytetami respondentów stosunkowo często byli ich rodzice lub rodzeństwo. Stosunkowo, ponieważ większość respondentów nie miała żadnych autorytetów; stwierdzali, że gdy spotykają ich poważne dylematy, kierują się swoim własnym rozsądkiem. Jednak single, którzy zadeklarowali posiadanie w swoim otoczeniu osób, uznawanych przez nich za autorytety, wskazywali najczęściej właśnie członków najbliższej rodziny. Byli oni życiowymi drogowskazami dla respondentów:

autorytetem jest mój ojciec. Mój ojciec, który ma strasznie trudny charakter i pewnie ja trochę z tego mam, ale mój ojciec, który pochodzi z maluteńkiej wioski, naprawdę małej wioski, w której prąd zawitał jakieś 10 lat temu i tu nie żartuję, i ów człowiek, będący jednym z ośmiorga dzieci, w którymś momencie sobie wymyślił, że pojedzie do technikum do Warszawy. Pojechał do tej Warszawy, skończył technikum, zaczął pracę, wiesz, jest złotą rączką, jest genialnym mechanikiem, człowiekiem, który w pewnym momencie wbił sobie do głowy, że trzeba by zrobić coś ze swoim życiem i pojechał do Stanów i to w momencie, kiedy akurat moja mama była ze mną w ciąży, akurat wtedy miał szansę i to był rok 80, kiedy wyjechał. Wyjechał na dwa lata, poradził sobie, nauczył się języka, zarobił pieniądze, wrócił i znalazł sobie dobrą pracę, itd., itd. Taki człowiek, który mimo, że jest wspaniale uczuciowym człowiekiem, mimo, że to skrywa bardzo głęboko, to jest też człowiekiem, który też potrafił w którymś momencie wziąć sprawy w swoje ręce. To jest na pewno mój autorytet. Mimo, że się z nim często kłócę, ale to jakby ważne nie jest. [Resp. 1]

Moja siostra ma u mnie pełny autorytet. Bo jest młodsza, mądrzejsza, bardziej poukładana, wybitna w swojej dziedzinie [Resp. 2]

autorytetem jest dla mnie mój szwagier i moja siostra. (…) zdecydowanie też polegam na jego radach. Myślę, że dobrze wybiera w życiu. (…) Szanuję go za bardzo dużą inteligencję, również inteligencję emocjonalną. Jest bardzo zrównoważonym człowiekiem. Jest bardzo asertywny, zawsze potrafi powiedzieć „nie”. Potrafi łagodnie rozwiązać trudne sytuacje z ludźmi. Jest po prostu dobrym człowiekiem, jest bardzo szczery i jest moją rodziną, więc… Nie ma w nim żadnej złośliwości. Nie jest tego typu człowiekiem, co oszukuje. Jest do bólu szczery i prawdziwy. [Resp. 26]

moja mama tak naprawdę jest dla mnie autorytetem. (…) Cenię w niej to, że potrafiła mnie wychować na takiego człowieka, jakim jestem, tak naprawdę. Że mimo różnych

134

przeszkód i na przykład tego, że nie są z tatą razem, wychowała mnie na taką optymistkę

życiową. Że naprawdę jest mnie trudno złamać i nie poddaję się łatwo. Mama jest też

twarda. [Resp. 35]

Normą w relacjach z bliskimi krewnymi była wzajemność. Wszyscy bez wyjątku respondenci czuli się zobowiązani do pomocy rodzicom w potrzebie. W grę wchodziła zarówno bezpośrednia opieka nad niedołężnymi rodzicami, jak też pomoc w domu przy remoncie czy pielęgnacji ogródka oraz pośredniczenie w załatwianiu spraw w ośrodkach służby zdrowia, urzędach, bankach i podobnych instytucjach. Nawet respondenci, którzy sami nie chcieli korzystać z pomocy rodziny w kryzysowych sytuacjach, starali się pomagać rodzicom w ich problemach, czując się zobowiązanymi za ich rodzicielską opiekę w dzieciństwie.

Jeżdżę do rodziców na weekend, co tydzień albo co dwa. Starsi ludzie, zawsze jest tam coś do zrobienia. A to przerzucić hektar pola szpadlem, to przystrzyc trawnik w ogrodzie. Wcześniej to jeszcze mama wszędzie kwiatki sadziła i chciała, żebym przy nich chodził. To się wziąłem na sposób i zrobiłem trawnik. A teraz z kosiarką muszę zapierdalać. Ale i tak mniej tego. Tata ogródka nie lubi. Jemu tam najwyżej pomogę drewno porąbać. [Resp. 9]

Pomagam mamie wtedy, kiedy jest w kryzysowej sytuacji – choroba czy jakieś losowe wydarzenia, czy potrzebuje wsparcia finansowego czy logistycznego, jak kupowała mieszkanie, czy pomocy administracyjnej. [Resp. 25]

Mama jest chora na chorobę Parkinsona, więc wyprowadzenie się raczej nie wchodzi w grę. Tata dużo się mamą zajmuje, wstaje do niej w nocy, ale to ja wyprowadzam ją na spacery i zajmuję się nią popołudniami. Nawet lubię te spacery. Tylko jak wyjeżdżam, to trochę mam wyrzuty sumienia, bo mama wtedy ciągle w domu siedzi. [Resp. 18]

Moi rodzice w zupełności sami sobie radzą, zresztą są jeszcze aktywni zawodowo. Ale wiadomo, że jest taka potrzeba, to mogą na mnie liczyć. Oni mi pomagają, to i ja nie będę wyrodnym synem. Pomagam im przy remontach czy żeby babcią się zająć, jak wyjeżdżają, okazjonalnie, ale staram się nie odmawiać. Ostatnio to nawet na wieczór kawalerski się spóźniłem, bo trzeba było babci kolację zawieźć. Ale na punkt kulminacyjny zdążyłem (śmiech) [Resp. 11]

Jak już trzeba, to wolę kumpla poprosić. Tam [w rodzinie] to tylko niechciane wspomnienia wracają. Jak nie ma kontaktu, to mniej wspomnień. Zresztą na razie nikt mi nie musi pomagać. Taki twardy facet jestem (śmiech) (…) Mamie zawsze pomogę, wiadomo. Choćby jej zakupy duże samochodem zrobię, bo tak to zawsze tymi tramwajami się telepie. Wolę u niej nie siedzieć. Ma mi to za złe, że zawsze zaraz uciekam. Nie lubię tam siedzieć. Ale jak trzeba coś przykręcić czy tam kran naprawić, albo ostatnio taką wielką szafę jej się przestawiać zachciało, to wiadomo, od tego ma syna. [Resp. 4].

Wzorce postępowania jakie obowiązywały w domu rodzinnym stanowią cały czas punkt odniesienia dla respondentów. Ma to miejsce zarówno w sytuacji, gdy respondenci starają się naśladować swoich rodziców, jak też wówczas, gdy postępowanie rodziców jest

135 krytykowane. Najczęściej wspominano o przyswojonych wzorcach spędzania czasu wolnego, stosunku do pracy zawodowej, relacji z dalszymi krewnymi i relacji z płcią przeciwną, dbałości o dom i nawykach żywieniowych. Zwyczaje wyniesione z domu rodzinnego, niezależnie od ich pozytywnej bądź negatywnej oceniany, były dla respondentów wciąż ważne.

Moja mama, niepracująca, stercząca nad garnkami (…) Zawsze na to narzekała, ale dalej gotowała. Trochę taka męczennica. A czy pomidorowa jest naprawdę niezbędna dla szczęścia rodzinnego? (…) Czasem coś przygotuję, albo nawet cały obiad. Ale wygotowywanie dzień w dzień to nie dla mnie. Nie. Nie w dzisiejszych czasach. Najwyżej na święta. Ale jak do nich pojadę (śmiech) [Resp. 30]

Najpierw codziennie makarony albo u Chińczyka, bo mam pod domem. Teraz już coraz częściej sama coś tam… Tak mi się dla siebie nie zawsze chce, ale czasem właśnie myślę,

że jak jestem sama, to też o siebie mogę zadbać. U mnie w domu prawie codziennie

jedliśmy porządny obiad z rodzicami. Czasem pizza jest OK., ale to niedomowe. Mieszkam sama, ale mam dom i jak w domu staram się robić obiady. [Resp. 22]

Kontrola zewnętrzna w postaci nakazów czy zakazów ze strony rodziców zanikała zwykle w momencie wyprowadzenia się respondentów z domu rodzinnego. Respondenci, którzy wciąż mieszkają z rodzicami opowiadali o procesie wypracowywania dojrzałych relacji, w których rodzice zaczynali traktować swoje dzieci jak dorosłych ludzi i starali się unikać bezpośredniego kontrolowania poczynań córki czy syna. Niekiedy stare nawyki wracały, będąc zarzewiem konfliktu.

Długo nad tym pracowaliśmy, bo generalnie jesteśmy bardzo temperamentalni, zachowujemy się jak taka włoska rodzina. Więc dotarcie się było bardzo pracochłonne i czasochłonne. Udało się. Rodzice zaakceptowali, że jestem dorosła, ja zaakceptowałam,

że oni widzą we mnie dziecko i pytają, czy zjadłam kolację. [Resp. 32]

Próby bezpośredniego wpływania rodziców na ich dorosłe dzieci – singli dotyczyły najczęściej prowadzonego przez nich życia w pojedynkę. Były to uwagi, komentarze, w dwóch wypadkach aranżowanie spotkań z potencjalnymi kandydatami na małżonków. Tylko dwóch respondentów stwierdziło, że te starania rodziców powodują konflikty w rodzinie. Pozostali traktowali usiłowania rodziców z przymrużeniem oka, nie przykładając do nich zbytniej wagi.

Mama ma receptę na moje życie, a ja robię swoje. Ale ma dużą pokusę, żeby planować mi życie. (…) Dostarcza mi zresztą przykrości. Jej chyba bardziej przeszkadza, że nie mam faceta niż mnie samej. Że to nie jest normalne. (…) To jej sprawa, bardziej jej problem niż mój. [Resp. 25]

Matka czasami piłuje mnie o dziecko, nawet nie o męża. Ojciec ma zupełnie swobodny do tego stosunek. (…) Wiem, że chce dla mnie dobrze, a że ja sama nie mam na tę sytuację wpływu… [Resp. 33].

136

Moja mama, nie szukając dalej, uważa, że jak mężczyzna ma dwadzieścia ileś lat, jest samotny, bez żony, to może mu się spodobać ta samotność i można stać się dziwakiem. No i ciągle mnie pogania i wypytuje, jak tylko wracam z jakiejś imprezy [Resp. 11].

Niekiedy rodzina wspiera z kolei krytycyzm singla w poszukiwaniach partnera, choć dotyczy to raczej singli przed trzydziestką.

Mam też taką część rodziny, która mi mówi „masz się z kimś męczyć – to grzyba! Zostaw to”. Tatuś mi tak mówi, babcia powtarza „Monika, wyluzuj, masz jeszcze czas”.

[Resp. 32]

Udzielanie porad, czy bezpośrednia krytyka ze strony rodzeństwa miała miejsce tylko w otoczeniu dwóch respondentów – pouczeń udzielała w jednym wypadku znacznie starsza siostra, a w drugim – znacznie starszy brat.

W dokumencie Więzi społeczne polskich singli (Stron 133-136)