• Nie Znaleziono Wyników

„Szczególnie w dziedzinie polityki informacyjnej przejawia się poziom etyczny dzien-nikarza. Trudno przecenić wagę jego odpowiedzialności. Dziennikarz nie będzie traktował tej odpowiedzialności poważnie, jeśli nie przyjmie fundamentalnych zasad etycznych i jeśli nie będzie miał poczucia ogromnego znaczenia, jakie mają publiczne środki przekazu w wol-nym społeczeństwie. (...) Publicyści, wespół z rodzinami i wychowawcami, wezwani są do poważnego traktowania młodzieży."

Jan Paweł II, Istota, wielkość i odpowiedzialność sztuki i publicystyki,

„L'Osservatore Romano" 1981, nr 2, s. 18-19.

Co najmniej od kilku lat, a dokładniej od roku 1989 trwa w środowisku katolickim ożywiona dyskusja na temat środków społecznego przekazu. Stała się ona tym bardziej gorąca, gdy okazało się, że większość polskich mediów poszła w kierunku komercyj-nym, bądź przyjęła mniej lub bardziej krytyczny kurs wobec instytucji Kościoła. Poziom prasy katolickiej, utrzymanej w duchu religijności tradycyjnej i nie zawsze pogłębionej („Niedziela"), czy też z zasady uległej wobec wszelkiej zwierzchności, a w dodatku nie-profesjonalnie redagowanej („Słowo - Dziennik Katolicki"), zmusza do refleksji nad potrzebą powstawania mediów, które wcale w swej nazwie nie muszą zawierać konfesyjnego ter-minu „katolickie", a mogą być bliskie posoborowej nauce Kościoła i czytelne dla wszyst-kich jego członków. Dzisiaj powoli do głosu dochodzi nowe pokolenie, które już nawet nie pamięta stanu wojennego, i dla którego zatargi w katolickim środowisku dziennikarskim są po prostu niezrozumiałe. W tak zwanych „mediach katolickich" (szczególnie w prasie) najsmutniejsza jest, a młodzi spostrzegają to doskonale, często tam obecna agresja i wza-jemne opluwanie się środowiska, jakby nie było, katolickiego. (Młodzi katolicy, często nie rozumiejąc różnic ideologicznych między katolickim „Tygodnikiem Powszechnym" i kato-lickim tygodnikiem „Niedziela", nazywają ten stan „grą na jedną bramkę"! I mają w tym sporo racji, o czym świadczą chociażby wyniki ostatniej kampanii prezydenckiej i sto-pień zaangażowania w nią niektórych mediów katolickich na przykład Radia Maryja.)

W Polsce jest ogromna potrzeba formowania dojrzałych katolików w duchu Vatica-num II, czego media katolickie (może z wyjątkiem „Gościa Niedzielnego" i „Tygodnika Powszechnego") raczej nie czynią, a i te wymienione czasopisma, skierowane w dużej mierze do inteligencji, są z różnych względów przez niektóre środowiska kościelne igno-rowane. Na temat lokalnych rozgłośni radiowych, działających na terenach różnych diecezji właściwie trudno cokolwiek powiedzieć, bo na ogół media te jeszcze raczkują i są z

re-Młodzi i media (katolickie) 123

guły bardzo nierówne. Dziennikarze pracujący w nich to przeważnie amatorzy, bez prak-tyki, dla których radio jest polem manewrowym w realizacji własnych pomysłów lub nie spełnionych ambicji. Co do Radia Maryja, jedynej ogólnopolskiej rozgłośni katolickiej, nie sposób wypowiadać się bez emocji. Tym bardziej, gdy ktoś próbował będzie na ante-nie tej znaleźć „Serce katolicyzmu" — Kerygmat, Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym, który przebacza i kocha każdego człowieka, również ateistę czy agnostyka... Dopuszczane tam wypowiedzi radiosłuchaczy, często przepełnione antysemi-tyzmem, oraz generalnie niechęcią do wszystkiego, co niepolskie i niekatolickie, są z re-guły pozostawiane bez komentarza redakcyjnego. (Szczególnie szokująca była dla mnie wypowiedź duszpasterza, „speca od grzechów lekkich i ciężkich", który obwiniał swoją rozmówczynię o to, że ta w okresie okupacji kradła chleb i przerzucała go przez drut kolczasty Żydom. „To był grzech ciężki!" - grzmiał rekolekcjonista.) Przykłady tego typu można by mnożyć bez końca... Obraz Kościoła, prezentowany w tej rozgłośni, jest z gruntu daleki od posoborowej wizji Kościoła-Wspólnoty, Sakramentu Zbawienia (Lumen gentium).

Słuchaczem Radia Maryja może zostać jedynie dojrzały, uformowany chrześcijanin, po-siadający dar rozróżniania złotych ziaren od plewy, a w dodatku nastawiony tolerancyj-nie wobec zmieniających się humorów i sympatii redaktora naczelnego Ojca Tadeusza Rydzyka. Bo cóż młody, a i często zagubiony człowiek może znaleźć w Radio Maryja, skoro większość czasu trawi się tam na demaskowaniu członków lóż masońskich, niż na rozważanie Społecznej Nauki Kościoła? Cóż mogą usłyszeć tam rodzice, którzy mają ze swoimi pociechami problemy i szukają możliwości ich rozwiązania, gdy więcej tam wal-ki ideologicznej niż rzetelnej informacji? Radio Maryja to na szczęście również modli-twa - różaniec, transmisja Liturgii Eucharystii, codzienna Liturgia Godzin. (Chociaż nieporozumieniem jest nazywanie przez redakcję wiecu politycznego, przepełnione-go zjadliwym językiem nienawiści - „festynem ewangelicznym".) Lecz czy młodych pociąga dziś niczym nie ugruntowana modlitwa?

Telewizyjne programy katolickie są ostatnio dużo lepsze (Credo, Ludzki świat, Roz-mowy o końcu wieku, Tischner czyta Katechizm). Gorzej z audycjami dla dzieci, szcze-gólnie w -wakacje. Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że w sobotnie lipcowe i sierpniowe poranki maluchy odchodzą od telewizora na sygnał ,Ziarna" (świetnego programu za czasów ks. Drozdowicza), bo występujący tam ksiądz-redaktor znowu będzie „raczył"

naszych milusińskich kolejną wycieczką do kolejnego Sanktuarium Maryjnego, aby przez pół godziny pielęgnować chyba jedynie swą własną religijność.

Naprawdę nie wiem, czy młodzi ludzie sięgają dziś w Polsce po media katolickie.

Wiem natomiast na pewno, że media te robią wszystko, aby tego nie czynili, kształtując anachroniczny obraz Kościoła. Katolickie środki społecznego przekazu w Polsce mówią do ludzi młodych najczęściej językiem archaicznym i niezrozumiałym (chociaż chlubnym wyjątkiem jest w tej kwestii magazyn „Raj" i ostatnio „Fronda"!). Pod wpływem mediów katolickich młodzi postrzegają najczęściej Kościół jako sztywną instytucję, która w żaden sposób nie wychodzi na zewnątrz ku współczesnemu, zlaicyzowanemu człowiekowi. By parafia i rodzina mogły kształtować młodzież potrzebują pomocy nowoczesnych środ-ków przekazu, tak by formacja ta był rzeczywiście dojrzała, posoborowa i otwarta.

Najbardziej cenna dla polskiego Kościoła winna więc być młodzież, bo ona wyznaczy przyszły kurs naszej ojczyzny, a młodzież w Polsce jest dziś bardzo trudna... Po

doświad-124 Sławomir J. Żurek

czeniach komunizmu, które wciąż obciążają to pokolenie poprzez totalitarną formację ich rodziców, a także po ostatnich latach preferowanej konsumpcyjnej, uproszczonej wizji świata, zaistniał kompletny chaos aksjologiczny w generacji wchodzącej w dorosłe życie w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Wiedzą to najlepiej rodzice i nauczyciele.

Młodzież dzisiaj w naszym kraju nie jest wcale zła, łecz po prostu zagubiona! Wielu z nich szuka odpowiedzi na dręczące ich pytania w sektach i świadczy to nie tylko o demonicz-nym charakterze tych organizacji, ale również o silnej potrzebie życia religijnego jaka tkwi w każdym człowieku. Sekty w naszym kraju są dziś zagrożeniem dla młodych, ale także są one wyzwaniem dla współczesnego Kościoła, w stronę którego mimo wszystko młodzież patrzy jeszcze z nadzieją!

Istnieje w Polsce realna potrzeba powołania ogólnopolskiego dziennika, reprezentują-cego rzeczywiste stanowisko Episkopatu Polski i pokazująreprezentują-cego bezstronnie wszystkie obszary współczesnego życia (nie tylko religijnego!), a także różne, pluralistyczne stano-wiska i nurty istniejące wewnątrz samego Kościoła - począwszy od formacji inteligenc-kiej (dziś skupionej wokół „Tygodnika Powszechnego"), poprzez katolicyzm tradycyjny, aż po wspólnoty religijne (oaza, charyzmatycy, neokatechumenat), które de facto nie mają swojej reprezentacji w mediach, a są współcześnie chyba najbardziej autentyczną, bo praktykującą na co dzień zasady Ewangelii rzeczywistością eklezjalną. Jest również ogrom-ne zapotrzebowanie na powstawanie lokalnych czasopism (parafialnych, środowisko-wych, czy też formacyjnych), stacji telewizyjnych, rozgłośni radiośrodowisko-wych, skierowanych przede wszystkim do adresata, który choć przeważnie ochrzczony, ma zazwyczaj nikłe pojęcie na temat aktualnej, posoborowej nauki Kościoła. Lecz jeszcze bardziej widoczna jest potrzeba, by publicyści katoliccy dawali naprawdę świadectwo żywego

chrześcijań-stwa w swoim miejscu pracy, „nie oddając złem za zło", nawet w tekstach polemicznych!

Być może środowisko dziennikarskie potrzebuje tych kilku autentycznie „katolickich publicystów", którzy zamiast ostrzyć swe pióra na przeciwnikach ideologicznych, będą im przypominać o obecności Boga w naszym współczesnym, tak pogmatwanym świecie.

W Polsce czekamy dzisiaj na dojrzałych, dobrych dziennikarzy katolickich, uformo-wanych w duchu Vaticanum II, którzy postrzegaliby Kościół katolicki bardziej w kategoriach jego powszechności niż polskości (nie znaczy zapominający o tradycji narodowej), którzy w swych programach i artykułach formowaliby odbiorcę, stawiając na rzetelność i obiek-tywizm, a nie na emocje i skrajnie prawicową retorykę, którzy przybliżaliby szczególnie ludziom młodym naukę Papieża, a nie kwitowali poważne problemy sentymentalnymi opowiastkami o patriotyzmie Ojca Świętego, którzy współpracowaliby także z domem i szkołą oraz innymi instytucjami życia publicznego.