• Nie Znaleziono Wyników

1. „Istnieje znacznie ważniejsza i głębsza granica podziału, nie pomiędzy Żydami se-fardyjskimi a aszkenazyjskimi, a natomiast pomiędzy Żydami ortodoksyjnymi i liberal-nymi" („Scriptores Scholarum" nr 10, str. 40) mówi w wywiadzie dla „Scriptores Scho-larum" rabin Michael Schudrich. Powyższy wątek nie zostaje podjęty przez redaktorów Pisma, a analiza rabina najwyraźniej nie znajduje u nich zrozumienia. Ow brak reakcji jest niezwykle znamienny, gdyż zwiastuje fundamentalne nieporozumienie stojące u

pod-staw zasadniczego przesłania zimowego numeru kwartalnika „Scriptores Scholarum" wy-danego pod hasłem „Spotkania kultur". Przesłanie to można by streścić następująco: żyje-my w świecie różnorodnych kultur, a ich różnorodność oparta jest na odrębności losów historycznych - aby powstrzymać możliwą wzajemną niechęć czy nawet nienawiść trze-ba znaleźć podstawę ich współżycia - może nią być wzajemne życzliwe poznanie impli-kujące tolerancję lub raczej akceptację i pokojową koegzystencję. Brzmi to mile, a jed-nak opiera się na wspomnianym wyżej nieporozumieniu. Spróbujmy wyjaśnić, na jakim.

Rabin Schudrich przenikliwie zauważył, że istotny spór współczesności nie jest sporem różnorako historycznie ukształtowanych kultur, ale sporem światopoglądów. Światopo-glądy, owszem, mogą przejawiać się w kulturach (czy raczej cywilizacjach, jak precyzyj-niej wskazywał Feliks Koneczny), ale oparte są one nie tyle na wspólnocie historycznych losów, obyczajów, twórczości itp., ale na fundamentalnych poznawczo wizjach świata!

Inaczej mówiąc, nie subiektywna kultura, ale odniesienie się do obiektywnego (= racjo-nalnie poznawalnego) świata decyduje o zajmowanych stanowiskach w istotnych spo-rach światopoglądowych. I dlatego np. w Ameryce wspólny front obrony dzieci nienaro-dzonych tworzą ortodoksyjni żydzi i tradycjonalistyczni katolicy, a w obozie aborcyjnym znajdują się liberalni katolicy i liberalni żydzi. A doprawdy niewiele ma tu do rzeczy, że pod koniec grudnia obie „frakcje" katolików świętują Boże Narodzenie, a wszyscy żydzi Chanukę...

2. „Gratia non tollit sed supponit naturam" - wyjaśniał jeden z fundamentów katolic-kiej teologii Tomasz z Akwinu. Katolicka wizja świata oparta jest o tę prawdę, że łaska nie niszczy, lecz zakłada (i udoskonala) naturę. Kto to rozumie, ten wie, że przyczyną herezji protestanckiej nie było moralnie złe prowadzenie się późnośredniowiecznego du-chowieństwa czy nadużycia przy odpustach, lecz radykalnie sprzeczna z katolicką wizja Boga, świata i człowieka, której wyrazicielem (a na pewno nie twórcą) był Marcin Luter.

Niszczący dla chrześcijańskiej cywilizacji Europy protestantyzm (będący judaizacją chrześci-jaństwa i ojcem liberalizmu, a ten socjalizmu i komunizmu) nie jest kwestią

jakiejkol-Neomodernizm, czyli sobór ukradziony 4 9

wiek różnicy kulturowej, ale nade wszystko innym patrzeniem na świat, w którym zane-gowana zostaje rzeczywistość natury, a wykoślawiona rzeczywistość łaski. Katolicy wierzą, że łaska wspomaga i „przebóstwia" mądrość (praktyczną, czyli roztropność i teoretyczną, czyli filozofię). Protestanci odrzucają mądrość. Piszę o tym nie bez przyczyny, ale poda-nie przyczyny odłóżmy na późpoda-niej.

3. Włoski dziennikarz katolicki Vittorio Messori (ostatnio znany jako inspirator wypo-wiedzi Jana Pawła II tworzących książkę Przekroczyć próg nadziei) opublikował kilka lat wcześniej także bardzo głośną książkę, będącą zapisem rozmów z bliskim współ-pracownikiem Papieża, prefektem Świętej Kongregacji Nauki Wiary, kardynałem Józe-fem Ratzingerem, znaną jako Raport o stanie wiary. Messori podaje, że wedle kardynała już podczas trwania Soboru Watykańskiego II „ujawnił się rzekomy jego duch, który był niczym innym, jak antyduchem. Za jego sprawą zaczęto uważać, że wszystko, co nowe lub rzekomo nowe (ileż to bowiem dawnych herezji odżyło w ostatnich latach jako abso-lutna nowość!), jest o wiele lepsze od tego, co było lub co jest. To za sprawą tegoż anty-ducha zaczęto uważać, że historia Kościoła zaczyna się od Soboru Watykańskiego II jako swoistego punktu zerowego". Dla uwyraźnienia swej myśli Kardynał dodał: „Chciałbym być bardzo precyzyjny. Należy zdecydowanie przeciwstawić się schematycznemu dziele-niu historii Kościoła na „przed" i „potem". Podziału takiego w żaden sposób nie uspra-wiedliwiają dokumenty Soboru, które bezustannie podkreślają ciągłość katolicyzmu. Nie ma żadnego Kościoła „przed" i „po" soborze, jest tylko jeden jedyny Kościół, który zmie-rza ku Panu przez coraz głębsze zrozumienie istoty depozytu wiary powierzonego nam przez Niego. W historii tej nie ma skoków ani pęknięć — nie ma rozwiązań innych niż ciągłość. Sobór absolutnie nie zamierzał ingerować w ciągłość czasową Kościoła".

Postawmy sprawę jasno: tak, jak na początku naszego wieku mieliśmy do czynienia w Kościele z modernizmem, który próbował inkorporować do doktryny katolickiej obce oiała zaczerpnięte z nowożytnych ideologii (a zatrzymany został encykliką Pascendi Piu-sa X z roku 1907), tak dzisiaj spotykamy neomodernizm, którego bieżący cel jest iden-tyczny, a metodą jest powoływanie się na nowego rzekomego ducha Soboru opisywanego przez kardynała Ratzingera. Oczywiście jedni czynią to z wyrachowania, a inni z igno-rancji i naiwności, lecz efekt jest ten sam. Efektem jest destrukcja katolicyzmu w postaci narzucania katolikom fałszywych schematów poznawczych (filozoficznych i roztropno-ściowych), a w końcu negacja doktryny wyrażonej w dogmatach Kościoła. „Kto was odrzuca, mnie odrzuca" - mówi do pierwszych biskupów Chrystus.

Zobaczmy kilka przykładów mentalności neomodernistycznej zawartych w kwartalni-ku „Scriptores Scholarum".

4. Jak „Scriptores Scholarum" rozumie Kościół? Sławomir Żurek pyta, czy „Kościół Polski (...) jest Kościołem przedsoborowym czy posoborowym" („Scriptores Scholarum", s. 74), a Jerzy Turowicz odpowiada, źe „Sobór (...) był rewelacją", ale „o ile litera Sobo-ru została w Polsce przyjęta, to duch SoboSobo-ru nie bardzo" („Scriptores ScholaSobo-rum", s. 75).

Według Turowicza „duch Soboru" (raczej to, co kardynał Ratzinger nazywa „antydu-chem") „deklaruje otwarcie Kościoła" („Scriptores Scholarum", s. 75); obłuda tego stano-wiska polega na tym, że owo „otwarcie" nie jest jakąkolwiek integralną życzliwością wynikającą z Ewangelii, ale selektywnym otworzeniem bram Kościoła dla bliskich Turo-wiczowi prądów liberalnych - dowodem na to jest pełna grozy uwaga Turowicza, że

5 0 Artur Zawisza

„podobno na KUL-u cieszy się popularnością Artur Zawisza, który (...) zadeklarował się jako sympatyk arcybiskupa Marcela Lefebvre*a" („Scriptores Scholarum", s. 75). No tak, co innego być Hansem Kiingiem, Adamem Michnikiem czy Jackiem Kuroniem, czyli liberalnym partnerem otwartego dialogu, ale co innego „sympatykiem Lefebvre'a" - ta-kiego można obrazić, wyszydzić lub najlepiej pominąć (wszystkie trzy metody zastoso-wał wobec niżej podpisanego mentor Turowicza, ksiądz Józef Tischner na łamach „Ty-godnika Powszechnego", oczywiście w imię „otwartego dialogu"). Aby postawić kropkę nad „i" Turowicz stwierdza o dwutysiącletniej tradycji Kościoła powszechnego i tysiąc-letniej Kościoła polskiego: „Mentalność przedsoborowa jest w Polsce silna. Dużo jest w polskim Kościele postaw zamkniętych, defensywnych, a nawet wojowniczych, czasem wręcz fanatycznych" („Scriptores Scholarum", s. 75) (oczywiście tylko Turowicz w swych antytradycyjnych wypowiedziach nie jest fanatyczny). Dodaje raz jeszcze o krytykach

„Tygodnika Powszechnego": „Jest to mentalność w 100 % przedsoborowa" („Scriptores Scholarum", s. 78). Ot, mędrzec.

Symptomatyczne nadużycie popełnia Sławomir Żurek, który własną, ideologiczną wi-zję wiary jako katolicyzmu otwartego przedstawia w postaci, a jakże, ducha Soboru. Za-rzuca mianowicie tygodnikowi „Niedziela", że w nim „trudno dopatrzeć się inspiracji posoborowych opartych na (...) katolicyzmie otwartym" („Scriptores Scholarum",s. 83).

Na tę pełną tupetu uwagę należy odpowiedzieć, że „Niedziela" szczęśliwie opiera się o inspi-racje soborowe, a nie jakieś ulubione przez Żurka „posoborowe" wyrażone w „katolicy-zmie otwartym" (na oścież?).

Oczywiście „katolicyzm otwarty" nie jest dogmatem. Ciekawe natomiast, czym miałby być w oczach jego propagatorów. Oto Jerzy Turowicz mówi, że „oznacza to dialog, a na-wet tolerancję, oczywiście tolerancję nie dla zła, ale szacunek dla ludzi inaczej myślą-cych" („Scriptores Scholarum", s. 75). Ignorancja czy fałszerstwo? Przecież w katolic-kiej teologii moralnej tolerancja oznacza podcnotę cnoty roztropności, która nakazuje nie podejmować walki ze złem (= tolerować je), gdyby ta walka miała przynieść jeszcze więk-sze zło. Dlaczego więc „otwarty" Turowicz kategorycznie wyklucza tolerancję dla zła?

Czyżby fanatyczna „mentalność przedsoborowa"? Obawiam się, że raczej swoiste unie-ważnienie kategorii zła! Wedle tej wizji cały szereg myślicieli i działaczy liberalnych to nie ludzie fałszywie poznający i wobec tego źle działający, ale po prostu „inaczej myślą-cy". „Inaczej" to inaczej - kiedy nie ma prawdy i fałszu to trudno o tolerancję, trzeba po prostu szanować! I przyjmować... (Np. „Gazetę Wyborczą", która jest „bardzo dobrym pismem, niesłusznie atakowanym jako wrogie Kościołowi" („Scriptores Scholarum", s. 74).

Rzecz jasna, nic to, że Ojciec święty mówi o „zorganizowanej antyewangelizacji kie-rowanej z anonimowego centrum" i „zorganizowanej ateizacji w Polsce". Na pytanie „czy Pan Redaktor (swoją drogą, redaktor „Niedzieli" nie jest tak czołobitnie tytułowany -przyp. A. Z.) nie dostrzega we współczesnej polskiej rzeczywistości społecznej istnienia zorganizowanego programu ateizacji?" Jerzy Turowicz odpowiada wprost: „Moim zda-niem jest to jakieś tragiczne nieporozumienie" („Scriptores Scholarum",s. 77). Wyobraź-my sobie radość funkcjonariuszy „anonimowego centrum" wspomnianego przez Papie-ża, którzy słyszą taką wypowiedź...

Podobnie skrajną naiwnością wykazuje się Jacek Wojtysiak, który ze zdumieniem do-wiaduje się, że tygodnik „Niedziela" dostrzega proweniencję masońską pisma

„Spo-Neomodernizm, czyli sobór ukradziony 51

łeczeństwo Otwarte", podczas gdy założone ono zostało przez ludzi związanych z „de-mokratyczną opozycją " („Scriptores Scholarum", s. 83) lat 70-tych. Czy Jacek Wojtysiak nie wie, czy udaje, że nie wie, iż polska i światowa masoneria pozostawała i pozostaje w rów-noległym sporze zarówno z Kościołem katolickim i cywilizacją chrześcijańską, jak i totalitarnym komunizmem, gdyż propaguje odrębną od obydwu tych nurtów liberalną wizję świata?

Wreszcie metodą środowisk neomodemistycznych jest prowokacja wobec wiernych katolików, aby popchnąć ich do nieroztropnych zachowań. Jak bowiem inaczej skomen-tować zachwyt, z jakim Jerzy Turowicz przytacza pożałowania godne słowa biskupa Ta-deusza Pieronka, że „trwa wojna między Ojcem Rydzykiem a poszczególnymi Biskupa-mi. W perspektywie takiego rozdźwięku między „Radiem Maryja" a episkopatem, grozi nam po prostu powstanie drugiego Kościoła, jest to bardzo realne" („Scriptores Schola-rum", s. 77). Jest to przecież zawstydzająca wypowiedź, która wymaga przeprosin, a nie żadne stanowisko episkopatu czy tym bardziej Papieża, którego stosunek do np. pielgrzy-mek rzymskich Rodziny Radia Maryja jest znany.

Tak właśnie wygląda neomodernizm na poziomie rozumienia Kościoła i wiary w je-den, święty, powszechny i apostolski. Są przecież dwa: przedsoborowy i posoborowy.

Posoborowy znaczy otwarty, czyli prowadzący dialog. Z kim? Ano z tym, od kogo czer-pie już wcześniej swoje inspiracje (popatrzmy na uniżony sposób rozmowy z „Tygodni-kiem Powszechnym" i „bystry" krytycyzm wobec „Niedzieli"). Więc kto jest tym punk-tem odniesienia? „Cała postępowa inteligencja" („Scriptores Scholarum",s. 73). I to jeszcze jak postępowa!

5. Z takiego, jak powyżej rozumienia Kościoła wynika sui generis „antykatolicyzm" i pew-na wizja ekumenizmu. Sławomir Żurek chętnie powołuje się pew-na Sobór, mówiący o pier-wiastkach prawdy obecnych poza katolicyzmem i działalności Ducha Świętego, który wieje, „kędy chce", ale nie pisze, że intensywność występowania „nasion Słowa" poza Kościołem mierzy się odniesieniem do katolickości, a Kościół Chrystusowy trwa w Ko-ściele katolickim! Żurek zamiast tego zauważa topornie, że „katolicy nie mają w tym świecie monopolu na Zbawienie" („Scriptores Scholarum",s. 93). Stąd już tylko do, nie-stety, obraźliwych dla wielu wiernych, uwag Jacka Wojtysiaka pod adresem polskich ka-tolików („Scriptores Scholarum", s. 97).

Niezastąpiony jest jak zawsze w swej funkcji heterodoksyjny teolog z Lublina, ojciec profesor Wacław Hryniewicz. W odpowiedzi na zdumiewające pytania redaktora „Scrip-tores Scholarum" („czy Ksiądz jest zwolennikiem połączenia Kościołów w jedno, czy niech raczej pozostaną osobno?") podaje taką wizję rozpadu chrześcijaństwa, wedle której chodzi o czynniki kulturowe i nabudowaną na nich ludzką niechęć („Scriptores Schola-rum", 14). Odpowiedzieć więc trzeba, że racją jedności Kościoła jest jeden Chrystus wy-rażający się w jednej Ewangelii interpretowanej wedle jednej ortodoksji. W ramach tej ortodoksji mamy pluralistyczne bogactwo kultury, sztuki, charakterów ludzkich itp. Ale racją odstępstwa (schizmy lub herezji) jest złamanie dyscypliny kościelnej (jak prawo-sławni lub lefebvre'yści) albo prawo wierności (jak protestanci). I nie o czynniki kulturo-we głównie chodzi, ale o powrót do prawowierności lub dyscypliny.

Ojciec Hryniewicz nie używa terminu „schizma wschodnia" wobec prawosławia, gdyż wtedy „zakładamy, że to prawosławni „od nas odeszli, oderwali się" („Scriptores Scholarum", s. 11). Należy docenić ukazywanie konkretnych grzechów strony katolickiej

poprze-5 2 Artur Zawisza

dzających schizmę, ale sama schizma jest aktem jednoznacznym: ktoś jej dokonał. Ojciec Hryniewicz nie twierdzi, aby byli to prawosławni. Co innego natomiast sądzi o zjedno-czonych z Rzymem grekokatolikach: „przechodząc pod jurysdykcję Stolicy Rzymskiej zerwali w ten sposób łączność ze swoim Kościołem macierzystym, prawosławnym". Z kim w tym momencie zrywa ojciec Hryniewicz?

„Musi istnieć ogólny obowiązujący wzór. Stąd też mamy prawa, które wyliczają, co jest zabronione" („Scriptores Scholarum", s. 39), „Kościół jest konserwatywny" (tores Scholarum", s. 104) - a cóż to za przerażające autodeklaracje utrzymane w „Scrip-tores Scholarum" mentalności w 100% przedsoborowej"? Ach, to tylko wypowiedzi żydowskiego rabina i prawosławnego biskupa — dobrze, że nie tradycyjnego katolika, gdyż dzięki tropicielom „mentalności przedsoborowej" nie uszłyby mu na sucho. Ale nie-katolikom wiele można; np. stwierdzić beztrosko, że („Scriptores Scholarum", s. 104) głęboka myśl psalmów (...) przestała być obecna w Kościele rzymsko-katolickim po So-borze Watykańskim II" („Scriptores Scholarum", s. 103). No proszę, „postępowy" (bo prawosławny) Abel mówi jak „reakcyjny" Lefebvre: Ot, paradoksik (chętnym osobno wy-tłumaczę, na czym on się zasadza).

Chyba tylko brakiem autoryzacji można wytłumaczyć szokującą, a pozostawioną bez komentarza, tezę o przyczynach emigracji Żydów z Polski po II wojnie światowej wypowie-dzianą przez rabina Schudricha: Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jesteście Żydami i wra-cacie do swojego miasteczka po wojnie, które liczy około 200 tysięcy mieszkańców. Ale

150 tysięcy z nich nie chce waszego powrotu. Chcą was po prostu zabić" („Scriptores Scholarum", s. 40). Nic dodać, nic ująć — w roku 1945 czy 1947 trzech na czterech Pola-ków chciało przebywających w ich pobliżu Żydów „po prostu zabić". Ciekawe, czy na osiemnastu członków redakcji „Scriptores Scholarum" też jest trzynastu lub czternastu, którzy chcieliby znajomych Żydów „po prostu zabić". Ale to już nie lata czterdzieste -dzisiaj zabija się tylko historię Polski...

Jak zauważa Żyd Stanisław Krajewski, „wśród antysemitów są chrześcijańscy święci"

(„Scriptores Scholarum", s. 49). Natomiast Jacek Wojtysiak proponuje inną drogę do świętości: filosemityzm („Scriptores Scholarum", 96-101). Cóż, dopiero policzenie po Sądzie Ostatecznym liczby zbawionych w niebie pozwoli nam rozwikłać pasjonującą za-gadkę, czy to antysemityzm, czy filosemityzm jest najpewniejszą drogą do zbawienia.

Inna zagadka rodzi się nam, gdy słuchamy odmiennych rad Krajewskiego, który do-puszcza polemikę chrześcijańsko-żydowską („Scriptores Scholarum", s. 44-45), traktu-jąc jednak także niereligijnych Żydów jako pełnoprawnego uczestnika czy to polemiki, czy dialogu, co jest przykładem szowinistycznego syjonizmu, i odmiennych rad Wojtysiaka, który chyba bezrefleksyjnie stwierdza, iż jakakolwiek, nie tylko historyczna, ale i aktual-na polemika z przedstawicielami czy członkami aktual-narodu żydowskiego jest „(delikatnie mówiąc) niestosowna i nikomu niepotrzebna" („Scriptores Scholarum", s. 100). Np. jest niestosowna i nikomu niepotrzebna polemika ze stwierdzeniem premiera Izraela, że „Po-lacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki", polemika ze stwierdzeniem wysokiego funkcjonariusza Światowego Kongresu Żydów, że Polskę nie spełniającą warunków jego organizacji należy „publicznie lżyć i upokarzać", polemika z powszechną opinią o „pol-skich obozach koncentracyjnych" itd. itp. Otóż rada Wojtysiaka jest (delikatnie mówiąc) niemądra.

Neomodernizm, czyli sobór ukradziony 5 3

Cały ów prąd „antykatolickości" i fałszywego „ekumenizmu", którego najsmakowit-sze kąski z ironicznym komentarzem podaję, skutkuje w praktyce takimi „kwiatkami", jak kompletna nieznajomość religii i kultury katolickiej objawiającej się choćby w takich tekstach, jak Nietzsche a muzyka rockowa („Scriptores Scholarum", s. 195-202 - proszę zapoznać się z rekonstrukcją myśli katolickiej na tych stronach).

6. Neomodernizm sytuuje się wewnątrz Kościoła, a jednocześnie posługuje się fał-szywą eklezjologią i propaguje fałszywy ekumenizm. W ten sposób przekracza granicę herezji. Proszę przypomnieć sobie punkty 1. i 2. tego tekstu. Środowisko odpowiedzialne za „Scriptores Scholarum" akceptuje antyteoretyczny fideizm współgrający z religijnym sentymentalizmem („Scriptores Scholarum", s. 34-35). Środowisko to odrzuca możliwość poznania i trzymania się poznanej prawdy; wedle księdza Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela wraz z jej poznaniem „rozpoczyna się nienawiść" („Scriptores Scholarum", s.52). Odrzucona zostaje mądrość. Odrzucona zostaje natura. To się nazywa protestanty-zacja Kościoła.

7. Arcybiskup lubelski w wywiadzie dla „Scriptores Scholarum" mówi: „Warto wie-dzieć, że istnieje antykościół, który pragnie zniszczyć wszystkie narodowości, wszystkie religie, zwłaszcza Kościół katolicki i stworzyć jedno ogólnoświatowe państwo ateistyczne.

Ten antykościół dysponuje wielkim środkami materialnymi; opanował w dużej części mass--media. A imię jego - masoneria!" („Scriptores Scholarum", s. 66). Sławomir Żurek pi-sze, że katolik tak postrzegający sprawy to „cierpiętnik, dla którego Kościół jest jedyną deską ratunku (poza Kościołem nie ma zbawienia!). Kościół postrzega więc najczęściej w kate-goriach walki politycznej. Jego zdaniem głównym zagrożeniem dla „Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa" jest dzisiaj masoneria i liberalizm. Kościół nie jest dziś dla niego obsza-rem działania Ducha Świętego." („Scriptores Scholarum", s. 93).

Należy zadać pytanie, jak długo jeszcze Prywatne Katolickie Liceum Ogólnokształcą-ce im. ks. Kazimierza Gostyńskiego, w którego środowisku powstało pismo, będzie mia-ło prawo do używania przymiotnika „katolicki". Myśli autorów pisma już dawno nie są katolickie.

P. S. Oczywiście doceniam wysiłek tych młodych autorów pisma, którzy uwierzyli, że celem jest „spotkanie kultur" i włożyli wiele trudu, aby napisać niektóre ciekawe czy frapujące teksty. Szkoda tylko, że pewnie niechcący znaleźli się w gronie neomoderni-stycznych agitatorów i łatwo ulegli instrumentalizacji.

Jacek Woj tysiak

W obronie rzekomych złodziei