• Nie Znaleziono Wyników

„(...) Słów „sceptyk” i „sceptycyzm” używamy dziś potocznie w zna-czeniu luźnym: mówiąc, ze ktoś jest sceptycznie nastawiony względem jakiejś sprawy czy opinii, powiadamy po prostu, że wątpi on, czy ta opi-nia jest prawdziwa czy wiarygodna, albo ta sprawa godna wsparcia (...).

Sekstus Empiryk jednakowoż zostawił nam całkiem pokaźny kor-pus pism, gdzie sceptycka myśl jest dzielnie i drobiazgowo wyłożona.

Jest on jedynym antycznym kodyfi katorem tej doktryny, a skoro niepo-dobna myśli tak znaczącej, tak wielkiej pominąć, to jej najznakomitszy wyraziciel zasługuje na pomieszczenie w gronie wielkich.

W pismach Sekstusa znajdujemy tysiące argumentów, które mają nas doprowadzić do przekonania, że w tym, co za wiedzę uważamy, wszystko jest niepewne, że racje na rzecz różnych sprzecznych opinii są równie mocne – czyli żadna nie jest naprawdę mocna – że szkoły fi lozo-fi czne wyznają najrozmaitsze skłócone ze sobą mniemania (...). Te same zjawiska są miłe dla jednych, a odpychające dla innych. (....)

Są jednak obiekcje bardziej fundamentalne co do wiarygodności naszej wiedzy. Żeby być przekonanym o prawdziwości jakiejś opinii czy wiary, musimy mieć w rozporządzeniu znaki, wedle których rozpo-znajemy, co jest prawdą, a co fałszem, czyli musimy mieć kryterium prawdy. Skąd jednak mamy wiedzieć, że jakiekolwiek kryterium jest rzeczywiście godne zaufania? Aby je ocenić, musimy mieć inne kryte-rium, a to kryterium z kolei wymagać będzie innego kryterium i tak w nieskończoność. Nie ma zatem kryterium prawdy, niema znaków upewniających nas, że to, a nie co innego, jest prawdziwe. Podobnie, by wierzyć jakiemuś dowodowi, musimy mieć dowód na to, że ten dowód jest godzien wiary i tak w nieskończoność. (...).

Czyżby więc sceptyk był zmuszony orzec, że prawdy nie ma, że wie-dza jest niemożliwa? Niech Bóg broni! Kiedy Karneades, jeden z wiel-kich poprzedników Sykstusa, twierdził właśnie, że wiedza jest niemoż-liwa, wykazywał tym samym, że sceptykiem nie jest. Powiedzenie, że wiedza jest niemożliwa, jest równie dogmatyczne jak opinie Platona czy Arystotelesa o utajonych jakościach świata, o ideach i o bytach boskich.

Co więcej, takie powiedzenie wikła nas w sprzeczność wewnętrzną, bo przecież powiedzieć, że wiedza jest niemożliwa, to oznajmić, że się posiadło wiedzę o tym właśnie, że wiedza jest niemożliwa. Podobnie powiedzenie „niczego nie można poznać”. Szkoła cyrenajska twier-dzi, że rzeczy w świecie mają jakąś materię utajoną, której nie sposób poznać. Sceptyk takich dogmatów nie wygłasza on po prostu zawiesza sąd. Zawieszenie sądu jest głównym aktem intelektualnym sceptyka.

Jego hasłem jest „nie więcej”, to znaczy, ze w przypadku jakiegokolwiek

mniemania taką samą siłę mają argumenty za tym mniemaniem i prze-ciwko niemu. Nie ma żadnej potrzeby, by sceptyk wygłaszał jakieś sądy ogólne co do wartości lub nicości poznania albo co do mocy wątpliwo-ści. Sceptycyzm właściwie nie jest teorią, lecz sposobem pozbywania się wszystkich teorii. Jest to, jak pięknie Sekstus Empiryk powiada, lekar-stwo, które usuwając z organizmu szkodliwe humory, usuwa razem z nimi samo siebie. Sceptycyzm jest stanem zdrowia duchowego, w któ-rym leki, włączając lek sceptycyzmu, nie są już potrzebne.

Ale czy można żyć dobrze po takiej terapii w stanie nieuleczal-nego zawieszenia? Nie tylko można, powiada sceptyk, ale jest to naj-lepszy sposób życia. Sceptyk nie mówi, jak niektórzy fi lozofowie, że celem naszym w życiu jest przyjemność. Nie, celem jest spokój ducha osiągnięty w wyniku sceptycznego zabiegu leczniczego. A cóż jest lep-szego dla ducha niż spokój? Jakimi jednak regułami w praktyce życia codziennego ma się sceptyk powodować, skoro już wie, że nie tylko w sprawach wiarygodności rzeczy, świadectw zmysłowych i logiki, ale również w sprawach moralnych żadnych pewnych prawd niema (...).

Sceptyk stosuje się do praw, obyczajów i tradycji panujących w kraju czy w mieście, gdzie wypadło mu żyć. Podlega też naturalnym afektom.

Po to, żeby prowadzić zwykłe życie, niepotrzebne są nam wcale sądy na temat istnienia czy nieistnienia rzeczy (...).

To czego nas logicy uczą, też trzeba na bok odsunąć. Nie możemy wiarygodnie ustalać defi nicji, podziałów, rodzajów i gatunków. Sekstus był też bodaj pierwszym, który zauważył, że już w najprostszym sylo-gizmie – wszyscy ludzie są śmiertelni, Sokrates jest człowiekiem, wiec Sokrates jest śmiertelny –  ukrywa się błędna koło, bo żeby wiedzieć, że wszyscy ludzie są śmiertelni, musimy już wiedzieć, że Sokrates jest śmiertelny (spostrzeżenie to powtarzane było wielokroć w czasach nowożytnych, między innymi przez J. S. Milla). (...).

Nie wszystkie argumenty Sekstusa – a jest ich mnogość nieprzeli-czona ilość – przetrwały do naszych czasów, przynajmniej nie w tej for-mie, w jakiej on je wypowiadał. Wiele jednakże przechował o żywot-ność przez wieki, przez wieki karmiło myślenie fi lozofi czne. O co więc nas nadal Sekstus pyta?

Po pierwsze, pyta nas, czy jest to dobry i mocny argument: że nie ma kryterium prawdy, bo żeby je ustalić, musimy mieć inne kryterium i tak

w nieskończoność. A jeśli jest to dobry argument, co z niego wynika?

Nie wynika wszakże, wedle Sekstusa, że wiedza wiarygodna jest nie-możliwa, bo takie twierdzenie jest dogmatyczne i samo siebie obala (zakłada, ze mamy wiedzę o tym, że wiedzy nie ma i być nie może).

Czy ten ostatni argument jest nie do obalenia? A kiedy rozważamy te sprawy, zawsze musimy mieć w pamięci, że sceptyk żadnych ogólnych twierdzeń nie głosi, że celem jego jest uleczenie ducha, uwolnienie go od ciężaru niepotrzebnych a nierozstrzygalnych kłopotów, nie zaś zaszczepienie mu jakiejś doktryny.

I to nam podsuwa następne pytanie. Sekstus sam powiada, choć nie rozwija tej kwestii, ze człowiek jest zwierzęciem, które z natury kocha prawdę. Pewnie ma rację, pewnie tak jest, że chcemy wiedzieć, co jest albo nie jest prawdziwe, i to nie tylko dlatego, że potrzebujemy tej wiedzy dla praktycznych naszych zatrudnień, dla skuteczności naszych zabiegów, ale także dla prawdy samej. Czy możliwe jest, aby miło-śnik prawdy, jak chce Sekstus, był zarazem obojętny naprawdę? Czy możemy się wprawić w taki stan duchowy, ze nie będzie nas obcho-dziło, jak to prawdziwie jest z Bogiem, z czasem, duszą, z przyczyną i tysiącem innych rzeczy? Rzeczywiście, po to, żeby zjeść jabłko, nie potrzebuję żadnej wiedzy pewnej o naturze jabłka samego w sobie (...).

Czy jednak taki spokój niewzruszony ducha, gdyby był osiągalny, byłby najdoskonalszą formą życia? Skoro nic nie wiemy, po cóż konstruować bezpodstawne doktryny? Ale tu też czyha na nas zagadka: sceptyk nie może powiedzieć, że nic nie wiemy, chociaż to słuchaczowi swemu sugeruje. A gdyby prawdziwie fi lozofowie i uczeni takim spokojem ducha w sobie zadowolonym się przejęli, czy by byli zdolni do zbudo-wania naszej cywilizacji? (...) [C]zy sceptyk sprzeniewierzenia się sobie, gdy głosi doktrynę sceptycyzmu, czy nie powinien raczej milczeć, jeśli chce być konsekwentny?”.

[L. Kołakowski, O co nas pytają wielcy fi lozofowie, seria I, Wydawnictwo Znak, Kra-ków 2005, s. 67–74]

D. Stoicy na tronie i cesarskim dworze