• Nie Znaleziono Wyników

PODSUMOWANIE CZĘŚCI I Schematyczność rzuca się w oczy

W dokumencie CZARNY ŁABĘDŹ (Stron 77-80)

BŁĄD LUDYCZNY ALBO NIEPEWNOŚĆ KUJONA

PODSUMOWANIE CZĘŚCI I Schematyczność rzuca się w oczy

Wszystkie tematy poruszone w Części I w rzeczywistości stanowią jedną ideę. Czasem rozmyślacie o jakiejś kwestii przez długi czas, aż staje się waszą obsesją. Macie mnóstwo pomysłów, między którymi nie ma jednak wyraźnych powiązań; logika ich związku pozostaje dla was tajemnicą. Mimo to w głębi duszy wiecie, że wyrażają tę samą, spójną koncepcję. Tymczasem

ludzie, których Nietzsche nazywa Bildungsfilister2, czyli wykształconymi filistrami, pracownikami fizycznymi w branży myśli, wmawiają wam, że należą one do zupełnie innych dziedzin. Próbujecie im wytłumaczyć, że podział na dziedziny jest sztuczny i arbitralny, ale bez powodzenia. W końcu oznajmiacie, że jesteście kierowcą limuzyny, i wtedy zostawiają was w spokoju – czujecie się lepiej, bo nie uważacie się za jednego z nich i nie musicie już się godzić na amputację, żeby się zmieścić na prokrustowym łożu dziedzin nauki. A potem nagle jakieś drobne wydarzenie sprawia, że zauważacie, jak wasze pomysły łączą się ze sobą.

Pewnego wieczoru w Monachium trafiłem na koktajl w mieszkaniu byłego historyka sztuki, gdzie zdumiał mnie widok biblioteki, gdyż nie sądziłem, że istnieje tyle książek o sztuce. Stałem w towarzystwie innych anglojęzycznych gości, którzy spontanicznie zebrali się w rogu salonu, i popijałem doskonałego rieslinga w nadziei, że doprowadzę się do stanu, w którym zbiorę się na odwagę, żeby mówić moim łamanym niemieckim. W którymś momencie przedsiębiorca komputerowy Yossi Vardi, jeden z najmądrzejszych ludzi, jakich znam, rzucił mi wyzwanie, abym streścił „moją koncepcję”, stojąc na jednej nodze. Po kilku kieliszkach rieslinga trudno jest ustać w takiej pozycji, więc nie udała mi się ta improwizacja. Następnego dnia przyszła mi jednak do głowy idealna odpowiedź. Obudziłem się z następującą refleksją: schematyczne i platońskie idee w sposób naturalny rzucają się w oczy. To proste rozwinięcie problemu wiedzy. Jedna z części biblioteki Umberta Eco, ta, której nigdy nie widzimy, charakteryzuje się właśnie tym, że jest ignorowana. To kolejny przejaw problemu milczących dowodów. Właśnie dlatego nie dostrzegamy Czarnych Łabędzi: martwimy się tymi, które już się pojawiły, a nie tymi, które mogą się pojawić, chociaż jeszcze do tego nie doszło. Właśnie dlatego platonizujemy, preferując znane schematy i zorganizowaną wiedzę – do tego stopnia, że stajemy się ślepi na rzeczywistość. Właśnie dlatego padamy ofiarami błędu indukcji i szukamy potwierdzeń. Właśnie dlatego ci, którzy „się uczą” i mają dobre wyniki w szkole, często dają się zwieść błędom ludycznym.

I właśnie dlatego doświadczamy Czarnych Łabędzi i nie wyciągamy z tego żadnych wniosków – te Czarne Łabędzie, do których nie doszło, są dla nas zbyt abstrakcyjne. Dzięki Vardiemu należałem teraz do klubu ludzi o jednej, spójnej koncepcji.

Uwielbiamy konkrety i potwierdzenia; to, co namacalne, rzeczywiste, widoczne, znane, obserwowalne, barwne, wizualne, społeczne, zakorzenione, nacechowane emocjonalnie, wyraźne, stereotypowe, poruszające, teatralne, romantyczne, powierzchowne i oficjalne; uwielbiamy rozwlekłe i naukowo brzmiące wywody (czyli brednie), pompatycznych gaussowskich ekonomistów, matematyczne dyrdymały, przepych, Académie Française, Harvard Business School, Nagrody Nobla, ciemne garnitury do białych koszul i krawatów od Ferragamo, dyskurs emocjonalny i sensacyjne przykłady. A przede wszystkim uwielbiamy narracje.

Niestety, obecna wersja ludzkości nie została wyposażona w mechanizm pozwalający zrozumieć abstrakcyjne koncepcje – potrzebujemy kontekstu. Przypadkowość i niepewność to abstrakcyjne idee. Odnosimy się z respektem do tego, co się wydarzyło, ignorując to, co mogło się wydarzyć. Innymi słowy, jesteśmy z natury płytcy i powierzchowni – i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nie jest to problem psychologiczny – wynika on z podstawowej własności informacji. Ciemną stronę Księżyca trudniej zobaczyć; potrzeba wiele energii, żeby ją oświetlić. Na tej samej zasadzie rzucenie światła na to, co niewidoczne, wymaga dużego wysiłku, zarówno obliczeniowego, jak i mentalnego.

Czym się różnimy od innych ssaków naczelnych

Historia zna wiele podziałów na wyższe i niższe klasy ludzi. Zdaniem Greków istnieli Grecy i barbarzyńcy, ludy północy, które wydawały bezładne dźwięki przypominające attyckim słuchaczom raczej skowyt zwierząt. Zdaniem Anglików wyższą formą życia było życie dżentelmena, rozumiane inaczej niż dziś, gdyż miało polegać przede wszystkim na bezczynności i przestrzeganiu określonego kodeksu zachowania, który oprócz dobrych manier zalecał również unikanie pracy w granicach zapewniających wygodny byt. Zdaniem nowojorczyków są ludzie z Manhattanu i ludzie z Brooklynu albo, co gorsza, z Queens.

Wczesny Nietzsche porównywał postawę apollińską z postawą dionizyjską; późniejszy Nietzsche wprowadził ideę nadczłowieka, którą jego czytelnicy interpretują tak, jak im najwygodniej. Zdaniem współczesnego stoika człowiek na wyższym poziomie kieruje się w życiu systemem wartości, który przekłada się na elegancję jego zachowania i umiejętność oddzielenia rezultatu działania od jego intencji. Wszystkie te podziały mają zwiększyć dystans między nami a naszymi krewnymi z rzędu naczelnych. (Podkreślam, że w kwestii podejmowania decyzji różnica między nami a naszymi włochatymi kuzynami jest znacznie mniejsza, niż nam się wydaje).

Ja widzę to inaczej: jeśli chcecie przejść na wyższy poziom życia i radykalnie odróżnić się od zwierząt, to powinniście zrezygnować z narracji, czyli wyłączyć telewizor, ograniczyć do minimum czytanie gazet i ignorować blogi. Starajcie się korzystać z umiejętności logicznego myślenia przy podejmowaniu decyzji; przestańcie kierować się w ważnych kwestiach Systemem 1 (czyli systemem heurystycznym lub doświadczeniowym). Szukajcie różnicy między sensacyjnymi doniesieniami a danymi empirycznymi. Gdy uodpornicie się w ten sposób na toksyczność świata, zyskacie dodatkową korzyść: poczujecie się lepiej. Pamiętajcie też, jak powierzchownie podchodzimy do prawdopodobieństwa, najbardziej abstrakcyjnego z pojęć. To wystarczy, żebyście zaczęli lepiej rozumieć otaczający was świat. A przede wszystkim nauczyli się patrzeć na rzeczywistość bez klapek na oczach.

Kilka słów o tym, jak powyższe wnioski łączą się z tym, co czeka nas dalej. Platońska ślepota, którą zilustrowałem historią o kasynie, ma również inny przejaw: koncentrację. Umiejętność skupienia uwagi jest wielką zaletą, jeśli jest się

zegarmistrzem, chirurgiem mózgu albo szachistą. Jednak gdy ktoś zmaga się z niepewnością, koncentracja to ostatnie, czego mu trzeba (to niepewność powinna się skupić, a nie on). Owo „skupienie” czyni z niego frajera; przekłada się na problemy z prognozowaniem, o czym przekonamy się w kolejnym fragmencie. Tymczasem to właśnie prognoza, a nie narracja, pozwala sprawdzić, na ile naprawdę rozumiemy świat.

1 Mój kolega po fachu Mark Spitznagel odkry ł woj skową wersj ę błędu ludy cznego: w zorganizowany ch sportach walki zawodnicy m aj ą się skupić na ry walizacj i; żeby się nie rozpraszać, nie biorą pod uwagę m ożliwości, że przeciwnik zrobi coś, co nie j est wy raźnie dopuszczone przez reguły, na przy kład kopnie ich w krocze, wy ciągnie nóż i tak dalej . Zatem zdoby wcy złotego m edalu m ogą naj gorzej radzić sobie w sy tuacj ach walki w prawdziwy m ży ciu. Podobny m przy kładem są bardzo um ięśnieni ludzie (w czarny ch T-shirtach), którzy potrafią wam zaim ponować w sztuczny m środowisku, j akim j est siłownia, ale poza nią nie są w stanie podnieść kam ienia.

2 Nietzsche określa w ten sposób dogm aty czny ch czy telników gazet i wielbicieli opery, którzy m aj ą niewielki kontakt z kulturą i są bardzo powierzchowni. Ja rozszerzam to poj ęcie na filistrów ukry waj ący ch się w środowisku naukowy m , który ch brak erudy cj i wy nika z braku ciekawości i którzy skupiaj ą się wy łącznie na własny ch pom y słach.

Część II

W dokumencie CZARNY ŁABĘDŹ (Stron 77-80)