• Nie Znaleziono Wyników

TO TYLKO CZARNY ŁABĘDŹ

W dokumencie CZARNY ŁABĘDŹ (Stron 150-153)

SZALEŃCY LOCKE’A ALBO ROZKŁADY NORMALNE W NIEWŁAŚCIWYCH MIEJSCACH 1

TO TYLKO CZARNY ŁABĘDŹ

Robert Merton Junior i Myron Scholes należeli do założycieli dużego funduszu hedgingowego o nazwie Long-Term Capital Management, w skrócie LTCM, o którym wspomniałem w Rozdziale 4. Zebrali się w nim ludzie o wspaniałych dokonaniach, istna śmietanka akademicka. Uchodzili za geniuszy. W swojej strategii zarządzania ryzykiem opierali się na teorii portfelowej i zaawansowanych „obliczeniach”. Innymi słowy, zdołali nadać błędowi ludycznemu skalę przemysłową.

Tymczasem latem 1998 roku w wyniku kryzysu finansowego w Rosji nastąpiła seria wydarzeń, które nie mieściły się w ich modelach. Był to Czarny Łabędź. Fundusz LTCM zbankrutował i ze względu na olbrzymią ekspozycję prawie pociągnął za sobą cały system finansowy. Jego modele wykluczały możliwość tak poważnych odchyleń, dlatego traderzy podejmowali potworne ryzyko. Koncepcje Mertona i Scholesa oraz tezy nowoczesnej teorii portfela zaczęły tracić na wiarygodności. Straty przybrały astronomiczne rozmiary, nie sposób więc było dłużej ignorować tej intelektualnej komedii. Wraz z wieloma przyjaciółmi sądziliśmy, że wyznawców teorii portfelowej spotka los firm tytoniowych: narazili oszczędności klientów – spodziewaliśmy się, że wkrótce zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za skutki stosowania gaussowskich metod na rynku finansowym.

Nic takiego się nie wydarzyło.

Studenci MBA nadal uczyli się o teorii portfelowej w szkołach biznesowych. A wzór wyceny opcji nadal nazywano wzorem Blacka-Scholesa-Mertona, zamiast przypisać jego autorstwo tym, którzy na to naprawdę zasługują, Louisowi Bachelierowi, Edowi Thorpowi i innym.

Jak coś „udowodnić”

Merton junior jest przedstawicielem neoklasycznej szkoły ekonomii, która, jak przekonaliśmy się na przykładzie LTCM, najlepiej obrazuje niebezpieczeństwa splatonizowanej wiedzy4. W jego metodologii dostrzegam pewien schemat. Zaczyna od ściśle platońskich i absolutnie nierealistycznych założeń – takich jak prawdopodobieństwa obliczone na podstawie rozkładu normalnego i innych, równie niepokojących wskaźników. Następnie za pomocą precyzyjnych i eleganckich obliczeń wywodzi z nich „twierdzenia” i „dowody”. Powstałe w ten sposób twierdzenia są kompatybilne z innymi twierdzeniami nowoczesnej teorii portfela, które z kolei są kompatybilne z jeszcze innymi twierdzeniami; wszystko to razem składa się na ogólną teorię tego, jak ludzie wydają i oszczędzają pieniądze, stawiają czoła niepewności i przewidują przyszłość. Merton zakłada, że znamy prawdopodobieństwo zdarzeń. W jego teoriach stale się przewija potworne słowo równowaga. Ale wspomniana konstrukcja jest hermetyczna, jak gra typu Monopol, która rządzi się własnymi regułami.

Badacz, który stosuje taką metodologię, przypomina szaleńca z definicji Locke’a: człowieka, który „wyciąga prawidłowe wnioski z fałszywych przesłanek”.

Tym charakteryzują się eleganckie obliczenia matematyczne: są dokładne w 100, a nie w 99 proc. Ta właściwość przyciąga ludzi o nastawieniu mechanistycznym, których interesują tylko jednoznaczne sytuacje. Niestety, żeby świat odpowiadał tym idealnym kalkulacjom, trzeba trochę naciągnąć rzeczywistość i swoje założenia. Z cytatu z Hardy’ego przekonaliśmy się jednak, że „prawdziwi” matematycy są uczciwi.

Sprawy zaczynają się komplikować, kiedy ktoś taki jak Merton usiłuje dokonać precyzyjnych obliczeń, zamiast skupić się na tym, czy jego twierdzenia odpowiadają rzeczywistości.

Tego można się nauczyć od wojskowych i specjalistów z dziedziny bezpieczeństwa narodowego. Nie interesuje ich

„idealne” wnioskowanie ludyczne; chcą poznać realistyczne założenia, bo mają za zadanie chronić nasze życie.

W Rozdziale 11 wspomniałem, że twórcami procedury „myślenia formalnego”, polegającej na fabrykowaniu lipnych przesłanek w celu tworzenia „ścisłych” teorii, byli Paul Samuelson, nauczyciel Mertona, oraz John Hicks, który działał w Wielkiej Brytanii. Ci dwaj zniweczyli koncepcję Johna Maynarda Keynesa, usiłując nadać jej postać formalną (Keynes interesował się niepewnością i narzekał, że pewniki występujące w modelach mogą utrudniać nam zrozumienie świata).

Innymi zwolennikami myślenia formalnego byli Kenneth Arrow i Gerard Debreu. Wszyscy czterej otrzymali Nagrodę Nobla. I wszyscy czterej karmili się złudzeniami pod wpływem matematyki – Dieudonné nazywał ten stan „muzyką rozumu”, a ja nazywam go szaleństwem w rozumieniu Locke’a. Każdemu z nich można zarzucić stworzenie wyimaginowanego świata, w którym obowiązuje ich matematyka. Martin Shubik to docielliwy badacz, który utrzymywał, że modele wspomnianych autorów są nadmiernie abstrakcyjne bez potrzeby, przez co nie da się ich wykorzystać w praktyce. Został za to wykluczony ze środowiska naukowego, co często spotyka ludzi, którzy głoszą niepopularne opinie5.

Jeśli zakwestionujesz to, co robią, tak jak ja zakwestionowałem metody Mertona Juniora, zostaniesz poproszony o

„konkretne dowody” na swoje tezy. Zatem oni ustalają zasady gry, a ty masz się do nich zastosować. Wywodzę się ze środowiska praktyków, w którym podstawową zaletą jest umiejętność pracy z niejednoznacznymi, ale ścisłymi empirycznie obliczeniami, dlatego nie godzę się na pozory nauki. Wolę wyspecjalizowanego rzemieślnika, który trzyma się tego, co potrafi,

niż nieudolnego naukowca poszukującego w świecie pewności. Możliwe jednak, że ci neoklasyczni konstruktorzy modeli robią coś jeszcze gorszego. Czyżby zajmowali się tym, co biskup Huet nazywa produkcją pewności?

Sprawdźmy to.

TABELA 4.

DWA PODEJŚCIA DO PRZYPADKOWOŚCI

Sce ptyczny e mpiryzm i szkoła a-platońska Nastawie nie platońskie

Zainteresowany tym, co leży poza uskokiem platońskim Skupia się na wnętrzu uskoku platońskiego

Szanuje tych, którzy mają odwagę powiedzieć: „Nie wiem” „Stale krytykujecie nasze modele. Te modele to wszystko, czym dysponujemy”

Gruby Tony Doktor John

Uważa Czarne Łabędzie za podstawowe źródło przypadkowości Uważa zwykłe wahania za podstawowe źródło przypadkowości, nie przywiązuje wagi do skrajnych zmian

Model oddolny Model odgórny

Zazwyczaj nie nosi garniturów (chyba że idzie na pogrzeb) Nosi ciemne garnitury i białe koszule; mówi monotonnym głosem

Woli ogólnie mieć rację Woli się pomylić z dużą dokładnością

Ogranicza teorię do minimum, uważa teoretyzowanie za chorobę, z którą należy walczyć

Wszystko musi wpisywać się w jakiś ogólny model socjoekonomiczny i spełniać „ścisłe kryteria teorii ekonomicznej”; nie lubi danych „opisowych”

Nie wierzy, że potrafimy z łatwością obliczyć prawdopodobieństwo Konstruuje całą swą teorię na założeniu, że potrafimy obliczyć prawdopodobieństwo Model: Sekstus Empiryk i szkoła medycyny empirycznej, oparta na

dowodach i ograniczająca teorię do minimum Model: mechanika Laplace’a, świat i ekonomia jako zegar Wyrabia sobie intuicję na podstawie praktyki, przechodzi od obserwacji

do książek Opiera się na artykułach naukowych, przechodzi od książek do praktyki

Nie inspiruje go żadna dziedzina nauki, posługuje się chaotycznymi

metodami obliczeń Inspiruje go fizyka, opiera się na abstrakcyjnej matematyce

Koncepcje oparte na sceptycyzmie i nieprzeczytanych książkach z

biblioteki Koncepcje oparte na przekonaniach, na tym, co we własnym mniemaniu wie

Przyjmuje za punkt wyjścia Ekstremistan Przyjmuje za punkt wyjścia Przeciętnostan

Precyzyjne rzemiosło Kiepska nauka

Dąży do tego, żeby mieć w przybliżeniu rację w wielu różnych

okolicznościach Stara się mieć stuprocentową rację w wąskim modelu, opartym na precyzyjnych założeniach

Empiryzm sceptyczny lansuje odwrotną metodę. Bardziej interesują mnie przesłanki niż teorie, wolę opierać się na teorii w jak najmniejszym stopniu, żeby oszczędzić sobie zaskoczenia. Wolę ogólnie mieć rację, niż być w 100 proc. w błędzie.

Elegancja teorii często świadczy o jej platońskości i słabości – badacz zaczyna dążyć do elegancji, zapominając o rzetelności.

Teoria jest jak medycyna (albo rząd): często okazuje się bezużyteczna, ale bywa niezbędna, zawsze służy własnym celom, a niekiedy może być zabójcza. Należy się nią posługiwać ostrożnie, z umiarem i pod nadzorem osoby dorosłej. Przedstawioną w powyższej tabeli różnicę między moim modelowym, nowoczesnym empirykiem sceptycznym a wyznawcami idei Samuelsona można uogólnić na różne dziedziny.

Opisałem moją koncepcję w odniesieniu do świata finansów, ponieważ w tym kontekście nad nią pracowałem. Teraz przyjrzyjmy się kategorii ludzi, od których zazwyczaj oczekujemy większej rozwagi – filozofom.

RYSUNEK 14.

Je śli z wykre su notowań gie łdy ame rykańskie j prze z ostatnich pię ćdzie siąt lat usunie my dzie się ć dni, w których wahania kursów były najwyższe , wyniki bę dą zupe łnie inne – tymczase m tradycyjna analiza finansowa uznaje te je dnodniowe fluktuacje za zwykłe anomalie . (To tylko je de n z wie lu te stów te go rodzaju. Podczas pobie żne j le ktury może się wydawać stosunkowo prze konujący, ale istnie ją te ż inne dowody, dużo bardzie j prze konujące z

mate matyczne go punktu widze nia, na przykład wystę powanie zdarze ń znajdujących się o wię ce j niż dzie się ć odchyle ń standardowych od śre dnie j).

1

W ty m rozdziale przedstawiam ogólną tezę m oj ej książki na przy kładzie dziedziny finansów i ekonom ii. Jeśli nie wierzy cie w stosowanie rozkładu norm alnego do zm ienny ch społeczny ch i j ak wiele osób j esteście j uż przekonani, że „współczesna” teoria finansowa to niebezpieczne bzdury, m ożecie spokoj nie pom inąć ten fragm ent.

2 Oczy wiście perspekty wę gaussowską poddawano rozm aity m m anipulacj om przy uży ciu takich m etod j ak dodawanie dy skretny ch skoków do procesu, stress testing, zm iana warunków i wy szukane m etody znane pod nazwą GARCH. To krok we właściwy m kierunku, ale wy m ienione m etody nie odnoszą się do fundam entalny ch wad rozkładu norm alnego. Nie są one skaloniezm iennicze. Według m nie wy j aśnia to, dlaczego wy rafinowane m etody naukowe nie sprawdzaj ą się w prawdziwy m ży ciu, co pokazały konkursy Makridakisa.

3 Spój rzm y na to bardziej technicznie – pam iętaj cie, że zawodowo zaj m owałem się opcj am i. W przy padku opcj i obarczony ch bardzo wy sokim ry zy kiem Czarny Łabędź nie ty lko przy nosi inwestorom korzy ści – owe korzy ści są również nieproporcj onalnie wy sokie – czego „wzór” Scholesa i Mertona nie j est w stanie uchwy cić. Zy sk z opcj i j est tak ogrom ny, że nie m usicie nawet trafnie przewidzieć prawdopodobieństwa – m im o pom y łki w ty m obszarze wasz zy sk m oże osiągnąć astronom iczny poziom . Nazwałem to „podwój ną bańką”, ponieważ m am y tu do czy nienia z błędny m oszacowaniem prawdopodobieństwa i zy sku.

4 Wy bieram Mertona, ponieważ wy dał m i się świetny m przy kładem akadem ickiej odm iany obskuranty zm u. O j ego ignorancj i dowiedziałem się z siedm iostronicowego listu, w który m dał upust swoj ej złości i frustracj i. Po tej lekturze odniosłem wrażenie, że Merton nie do końca rozum ie, j ak działa ry nek opcj i, czy li dziedzina, w której się specj alizuj e. Wy dawało m u się, że traderzy opieraj ą się na „ścisły ch” zasadach teorii ekonom icznej – tak j akby ptaki m usiały ukończy ć (kiepski) kurs inży nierii, żeby latać.

5

Medy cy na średniowieczna również opierała się na idei równowagi, kiedy by ła dziedziną hierarchiczną, przy pom inaj ącą teologię. Na szczęście j ej prakty cy stracili na znaczeniu, ponieważ nie m ogli konkurować z chirurgam i-prakty kam i, by ły m i fry zj eram i, którzy zdoby li doświadczenie kliniczne i dzięki który m narodziła się a-platońska nauka kliniczna. Dziś ży j ę właśnie dlatego, że scholasty czna i hierarchiczna m edy cy na wy szła z uży cia kilkaset lat tem u.

Rozdział 18

W dokumencie CZARNY ŁABĘDŹ (Stron 150-153)