• Nie Znaleziono Wyników

Poglądy Jana Mikulicza na temat transfuzji krwi i infuzji płynów z 1885 roku z 1885 roku

I PŁYNÓW NA POCZĄTKU XIX WIEKU W EUROPIE (LATA 1801-1829)

4. TRANSFUZJE KRWI I INFUZJE PŁYNÓW W LATACH 1880-1899

4.4. Poglądy Jana Mikulicza na temat transfuzji krwi i infuzji płynów z 1885 roku z 1885 roku

W 1880 roku w Krakowie istniały dwa oddziały chirurgiczne. Klinika Uniwersytetu Jagiellońskiego, której kierownikiem był Antoni Bryk, oraz oddział chirurgiczny Szpitala Świętego Łazarza prowadzony przez docenta Alfreda Obalińskiego. We wrześniu 1881 roku, po śmierci profesora Bryka, wydział lekarski uniwersytetu po-lecił docentowi Obalińskiemu prowadzenie kliniki do czasu wyłonienia na drodze konkursu nowego kierownika. Z dziewięciu kandydatów, którzy zgłosili gotowość prowadzenia klinki, najwyższe poparcie władz uniwersytetu zyskał Alfred Obaliński. W trakcie trwania konkursu akces złożył również Jan Mikulicz z Wiednia, protego-wany światowej sławy profesora Bilrotha. Mimo sprzeciwu Wydziału Lekarskiego skierowanego przeciwko tej kandydaturze, Ministerstwo Zdrowia zawiadomiło we wrześniu 1882 roku władze Uniwersytetu Jagiellońskiego o nominacji Mikulicza na kierownika Katedry Chirurgii.

Mimo początkowej niechęci środowiska, Mikulicz rozpoczął z zapałem pracę w Krakowie. Pierwszą decyzją było wyrażenie publicznego uznania dla Obalińskie-go i pomoc w uzyskaniu przez nieObalińskie-go tytułu profesora tytularneObalińskie-go oraz zlecenie pro-wadzenia wykładów dla studentów w latach 1883-1885.

Początkowo jedynym asystentem Kliniki Chirurgicznej był Hilary Schramm, który został wybrany przez Mikulicza. Znali się z Wiednia, z kliniki chirurgicznej Bilrotha, gdzie Schramm specjalizował się w 1881 roku349. Warunki Kliniki Chirur-gicznej były surowe i niewystarczające do prowadzenia pracy na europejskim po-ziomie, do którego partycypował Mikulicz.

       348 J. Mikulicz-Radecki, op. cit., s. 202. 349 P. Szarejko, op. cit., s. 271.

W 1884 roku profesor Jan Mikulicz350 w Towarzystwie Lekarskim Krakowskim wygłosił wykład na temat transfuzji krwi i infuzji wody i soli. W trakcie obszernego wystąpienia podkreślał wady transfuzji krwi i zalety infuzji wodnego roztworu chlorku sodu. Jego wystąpienie emanowało entuzjazmem dla nowej metody leczni-czej. Mówił dobitnie, że: z początkiem obecnego dziesiątka lat prawie wszyscy uwa-żali transfuzyję za operacyję należącą do historii, która jeszcze tylko dla patologa i fizjologa ma znaczenie351.

Nawiązywał do przetaczania krwi obcej gatunkowo, która była popularna kilka lat wcześniej (m.in. w czasie wojny francusko-pruskiej w 1870 roku, wojny rosyjsko-tureckiej w 1877). Opisywał objawy niepożądane występujące po transfuzji krwi zwierzęcej, które obserwowano od stuleci: sinica, duszność, ból głowy, wymioty, mimowolne oddawanie stolca, szumy w uszach, kurcze mięśni, moczenie krwawe i inne najczęściej kończące się śmiercią. Mówił dobitnie, że: tranasfuzyję krwi z innego rodzaju dziś więc jako nie tylko niepotrzebny, ale i nawet niebezpieczny zabieg porzucono zupełnie352.

Mikulicz, rozpoczynając część wykładu dotyczącego transfuzji, zwrócił uwagę, że dla każdego logicznie myślącego człowieka (nie tylko medyka) w celu ratowania ludzkiego życia utraconą krew należy zastąpić inną cieczą. Powołując się na wielo-letnie próby, badania i doświadczenia profesor zadał pytanie, czy w ogóle jest moż-liwe przetoczenie żywej krwi, ponieważ wszystkie jej składniki najprawdopodobniej obumierają w organizmie biorcy i ulegają wydaleniu. Idąc dalej w swoim rozważa-niu, wysnuł wniosek, że krew przetoczona nie przynosi trwałej korzyści dla ustroju. W swoim wystąpieniu wymieniał trudności, na które napotykał każdy lekarz praktyk wykonujący transfuzję krwi, tj. krzepnięcie i trudny dostęp do krwi od zdrowego dawcy. Odnosił się też do metody przetoczenia bezpośredniego (najwyraźniej przez niego preferowanej), opisując niekorzystne następstwa dla dawcy krwi: dający krew nie tak łatwo się zgodzi by poświęcić całkiem dużą tętnicę353, a aparaty do jej prze-prowadzenia (szczególnie szeroko reklamowany wówczas przyrząd Russela) określił jako skomplikowane i nieużyteczne.

Jeden z najwybitniejszych chirurgów na świecie przełomu XIX i XX wieku pre-zentował pogląd, że śmierć będąca wynikiem wykrwawienia zostaje spowodowana spadkiem ciśnienia wywołującego niedokrwienie mózgu. Przetaczanie krwi – jego zdaniem – straciło na znaczeniu ponieważ brakowało mu „logicznej” podstawy

fizjo-      

350 Jan Antoni Mikulicz-Radecki (1850-1905) profesor chirurgii uniwersytetów w Królewcu, Krakowie (od 1882 r.) i Wrocławiu.

351 J. Mikulicz-Radecki, op. cit., nr 13, s. 177. 352 Ibidem, nr 14, s. 150.

353 Mikulicz opisał metodę transfuzji bezpośredniej z tętnicy dawcy do żyły biorcy, w której po zakończeniu transfuzji podwiązuje się tętnicę.

logicznej. Ponadto twierdził, że niemożliwe jest przeprowadzenie żywych zdolnych do funkcji ciałek czerwonych przy zastosowaniu ówczesnych środków354.

Przystępując do omawiania części wykładu poświęconej przetaczaniu roztworów wodnych, przypomniał poglądy innych badaczy (Panuma, Ottona) świadczące o tym, że transfuzja krwi zgodnej gatunkowo nie działała korzystniej, niż przetoczony roz-twór soli kuchennej. Podkreślając wagę zastosowania infuzji w ostrej niedokrwisto-ści, wyrażał przekonanie, że infuzja roztworu soli powoduje szybsze odnawianie krwi. Zaobserwował w swojej praktyce lekarskiej przypadki ostrej niedokrwistości pokrwotocznej, gdy krew jeszcze krążyła i spełniała wystarczająco rolę podtrzymy-wania życia – a zastosowany rozczyn soli kuchennej dawał te same efekty, co trans-fuzja.

Rozpatrując drogi podania płynów twierdził, że znani lekarze zajmujący się infu-zją wstrzykiwali wodne roztwory soli kuchennej do obwodowej części tętnicy pro-mieniowej. Zaprzestano stosowania tej metody po opisaniu powikłania pod postacią zgorzeli ręki, która wystąpiła po zabiegu wykonanym przez Kümmella.

Metoda dotętniczego podawania krwi i roztworów, tak bardzo popularna w latach siedemdziesiątych (również w Polsce – H. Korzeniowski, J. Rydygier), została szyb-ko zaniechana. Od tamtej pory podawano roztwory soli do powierzchownych żył okolicy stawu łokciowego. Również Mikulicz przeprowadzał zabiegi infuzji tym sposobem355. Podzielił się swoimi własnymi doświadczeniami związanymi z przeto-czeniem wody i soli. Jako instrukcję przytoczył bardzo pouczający przypadek, który dotyczył młodego człowieka po urazie tętnicy ramieniowej. Mikulicz zaopatrzył miejsce zranienia i zastosował środki tzw. zachowawcze. Mimo to, zaczęły narastać objawy wstrząsowe, tętno stawało się coraz drobniejsze (do niewyczuwalnego), ak-cja serca 130 uderzeń na minutę. Przygotował roztwór (6 gramów soli kuchennej i 1 gram atrium carbonicum w jednym litrze wody destylowanej), który wstawił do naczynia z wodą ogrzaną do 40˚C.

Do wykonania infuzji użył narzędzi: lejka szklanego, podłączonego do rurki dre-nowej długości 1 metra i grubości ołówka, trójgrańca mającego 1,5 mm średnicy356.

Narzędzia te zostały wcześniej umyte w pięcioprocentowego kwasie karbolowym i przepłukane wodą destylowaną. Po odsłonięciu żyły promieniowej w okolicy stawu łokciowego i jej wypreparowaniu założył zabezpieczające podwiązki z obydwu jej końców. Następnie wbił trójgraniec próbny w napełnioną żyłę w kierunku dośrod-kowym, zdjął opaskę uciskającą , wyciągnął kolec z trójgrańca, wepchnął rurkę,

mo-      

354 J. Mikulicz-Radecki, op. cit., nr 13, s. 178. 355 Idem, op. cit., nr 14, s. 202.

356 Ibidem; opisana metoda przetaczania dożylnego, jest stosowana do dziś. Jedyną różnicą w wykonaniu są użyte do tego celu bardziej prymitywne narzędzia.

cując ją zaciśnięciem podwiązki dookoła żyły. Po napełnieniu lejka roztworem i po wypuszczeniu powietrza z drenu podłączono go z kaniulą.

Trzymając lejek około 1/2 metra nad raną, pilnowano jego stanu wypełnienia, aby zapobiec dostaniu się powietrza z lejka do żyły. Z opisu Mikulicza dowiadujemy się, że po 15 minutach, gdy spłynęło do żyły 600 ml płynu, tętno pacjenta stało się wy-raźniejsze i spokojniejsze. Po skończonym zabiegu podwiązano żyłę, a ranę chirur-gicznie zabezpieczono. Efektem szczegółowo przytoczonego postępowania było wyzdrowienie pacjenta.

Autor nie ukrywał też swoich ,,niepowodzeń” w stosowaniu infuzji, jak to miało miejsce w przypadku leczenia zapalenia otrzewnej, gdy 19 godzin po zabiegu prze-toczenia roztworu soli pacjent zmarł.

Podczas wystąpienia profesor Mikulicz podkreślał dokonania innych polskich le-karzy. Przedstawiał prace lekarzy ze Lwowa – Strojnowskiego i Schattauera, oraz Leona Szumana z Torunia.

Wielokrotnie powołał się w swojej pracy na poglądy Leona Szumana357, który – jak wcześniej pisałam – twierdził między innymi, że podczas każdej większej opera-cji chirurgicznej i położniczej należy mieć w pogotowiu narzędzia do przeprowadze-nia infuzji. Według wiedzy Mikulicza, Szuman pierwszy podał myśl zastąpieprzeprowadze-nia osobnej kaniuli trójgrańcem.

Niewątpliwie, olbrzymie znaczenie dla Szumana miało poparcie jego dokonań autorytetem sławnego już Mikulicza, który publicznie podkreślał, iż toruński chirurg jako pierwszy na świecie wykorzystał trójgraniec do nakłucia żyły, co znacznie uprościło całą metodę operacyjną i spowodowało jej upowszechnienie.

Aby podkreślić korzyści płynące z infuzji wodnego roztworu soli kuchennej, Mi-kulicz zwracał uwagę na ilość płynu dobrze tolerowanego przez organizm pacjenta. Określił go na 1500 ml, natomiast do transfuzji zalecał około 200-400 ml krwi, po przetoczeniu większej ilości obserwowano bowiem objawy niewydolności krążenia.

Tak jak Szuman, Mikulicz twierdził, że lekarz powinien podjąć ryzyko improwi-zacji w celu ratowania życia pacjenta. Jego zdaniem, jeśli w rozpaczliwych przypad-kach nie możecie panowie dość prędko otrzymać odpowiedni rozczyn z apteki, jak to na wsi się zdarzyć może, to byłoby to w takich przypadkach zupełnie zasadnym w gotowanej przedtem wodzie studziennej rozpuścić odpowiednią ilość zwyczajnej soli kuchennej bez dodatku węglanu sodowego, co nawet w każdej chacie wieśniaczej można wykonać i wstrzyknąć ten płyn. Bez wątpienia lepiej jest wstrzykiwać nieko-niecznie czysty chemicznie rozczyn soli kuchennej z uzasadnioną nadzieją uratowa-nia chorego, aniżeli narazić go na niechybną śmierć i pozostać bezczynnym358. Za-      

357S. Szuman, op. cit., s. 418.

kończył swoje cenne wystąpienie stwierdzeniem, że infuzja może się stać obowiąz-kowym zabiegiem leczniczym359.