• Nie Znaleziono Wyników

Poniemiecka fabryka w Chorzowie

W dokumencie Mościcki Ignacy (Stron 153-157)

IX. Odbudowa niepodległego Państwa

IX. 2. Poniemiecka fabryka w Chorzowie

Historia tej fabryki zaczyna się w 1915 r. W Europie toczyła się wtedy wojna. Niemcy, uczestniczące w konflikcie po stronie państw centralnych, zostały przez aliantów odcięte od dostaw sa-letry chilijskiej. Ta sytuacja wymusiła decyzję o natychmiastowej budowie na terenie Niemiec zakładów produkujących saletrę syn-tetyczną. Fabryka w Chorzowie na Śląsku była jedną z trzech azo-towych inwestycji, które wówczas rozpoczęto. Chorzów był nie-wielką osadą o charakterze miejskim, położoną w pobliżu kopalni węgla kamiennego oraz mającą połączenie kolejowe z Katowicami i Bytomiem. Dodatkowym, ważnym atutem była elektrownia wę-glowa o dużej mocy, wystarczającej do zasilania urządzeń przemy-słowych.

Plany dotyczące Chorzowa zakładały wybudowanie fabryki wytwarzającej azotniak, czyli cyjanamidek wapniowy (CaCN2) jako półprodukt do wyrobu materiałów wybuchowych i różnego typu amunicji. Metoda cyjanamidowa, która miała być tam zasto-sowana, należała do najnowszych. Polegała na ogrzewaniu miesza-niny wapna i koksu w piecu elektrycznym, w rezultacie czego two-rzył się karbid, czyli węglik wapnia (CaC2). Następnym etapem było łączenie gorącego karbidu z azotem z powietrza w celu otrzy-mania azotniaku. Docelowa produkcja tego związku, z którego z łatwością można było uzyskiwać amoniak i kwas azotowy, miała w Chorzowie sięgać 75 tys. ton rocznie. Szczegóły całej technologii chronione były tajemnicą.

W obrębie zakładów wybudowano kompleks pieców karbido-wych, oddział produkcji azotniaku, oddział produkcji gazów tech-nicznych, rozdzielnię połączoną z elektrownią zapewniającą zasi-lanie o mocy 30 tys. kW, kotłownię, linię kolejową z bocznicami, magazyny, budynki dyrekcji, portiernię, strażnicę, laboratorium analityczne i badawcze, domy mieszkalne dla dyrektora, inżynie-rów, mistrzów itp.

Prace budowlane i montażowe postępowały tak szybko, że już po niespełna roku pierwsze partie azotniaku mogły opuścić

fabry-kę. Budowa trwała dalej. Niebawem zakłady miały do dyspozycji własną elektrownię, co pozwalało na włączanie kolejnych pieców karbidowych i innych elementów ciągu technologicznego. Do końca wojny inwestycje w zakładach chorzowskich trwały nieprze-rwanie. Potem zostały zahamowane, a od 1922 r. zaczął się szybki i konsekwentny demontaż. Przyczyną były obawy, a później pew-ność, że część Śląska z Chorzowem zostanie włączona do Polski.

Gdy po zwycięskich powstaniach i plebiscycie Polska objęła w posiadanie Górny Śląsk, zwrócono się do Ignacego Mościckiego, aby jako pełnomocnik rządu przejął od Niemców chorzowską fa-brykę azotniaku. Mościcki przyjął tę propozycję bez entuzjazmu, czemu dał wyraz w Autobiografii: „Nie mogłem odmówić życze-niu polskich ministrów, jakkolwiek nie miałem ochoty prowadzić fabryki opartej o obce metody pracy. Wobec braku fachowców w Polsce dla tej skomplikowanej wytwórni, uważałem to za speł-nienie obowiązku wobec Państwa”.

Mościcki nie spodziewał się, że Niemcy zajmą w tej sprawie postawę wybitnie wrogą. Wbrew zawartym porozumieniom dawne kierownictwo wszczęło akcję dywersyjną. Zakłady zosta-ły ogołocone z dokumentacji technicznej, planów i instrukcji.

Wiele urządzeń wywieziono lub uszkodzono. Cała wykwalifiko-wana kadra wyjechała za nową granicę, do pobliskiego Bytomia.

W zakładach zostali tylko miejscowi robotnicy, pełni niewiary, że w tych warunkach uda się uruchomić produkcję. Dochodziła do tego obawa przed detonacją, zagrażającą w przypadku niewłaś-ciwego obchodzenia się lub wadliwego działania aparatury do wytwarzania związków azotowych. Niemcy byli przekonani, że w zaistniałej sytuacji uruchomienie fabryki musiało okazać się nie-możliwe.

Mościcki przyjechał do Chorzowa w asyście około dziesięciu zdolnych inżynierów, przeważnie swoich uczniów, dobrze znają-cych problematykę przemysłu azotowego. Krok po kroku zaczęli wnikać w tajniki chorzowskiego molocha. Niebawem zostały na-prawione uszkodzenia i kominy fabryczne zaczęły dymić. Po trzech tygodniach pracowały już piece karbidowe i działały urządzenia

IX. Odbudowa niepodległego państwa

przetwarzające karbid na azotniak. Produkcja nie mogła być jed-nak kontynuowana, ponieważ zabrakło wapna potrzebnego do wy-twarzania karbidu. Wapno sprowadzane było koleją z niemieckiej części Śląska. Mościcki wysłał więc fabryczne wagony do stałego dostawcy, ale wagony nie wróciły. Zostały po niemieckiej stronie skonfiskowane. Surowca trzeba było szukać gdzie indziej.

Reakcją na uruchomienie części urządzeń były działania sabo-tażowe, inspirowane przez Niemców. Sypano piasek do panewek silników, co prowadziło do zacierania się osi; powodowano zwar-cia w instalacji elektrycznej. Ktoś doprowadził nawet do eksplozji w młynie karbidowym. Wobec tych poczynań polskie kierownictwo byłoby bezsilne, gdyby nie postawa robotniczej załogi. Początkowa nieufność Ślązaków co do kwalifikacji polskich inżynierów przero-dziła się w szacunek. Dołączyła się do tego chęć obrony przed zło-śliwym niszczeniem zakładu, w którym pracowali. Dostrzegali przy tym całą kłamliwość niemieckiej propagandy, upowszechnianej w prasie. Na przykład w artykule zamieszczonym w „Zentralblatt für die Kunstdünger Industrie” z 15 I 1923 r. pisano, że Chorzów pod polskim kierownictwem znajduje się w przeddzień upadku, że inżynierowie polscy rozkradli urządzenia, a Rada Urzędnicza poda-ła się do dymisji, nie chcąc przyjąć odpowiedzialności za zbliżające się następstwa polskich rządów.

A tymczasem tropem polskich rządów szły sukcesy. Kierowa-ny przez Mościckiego zespół wprowadzał ulepszenia techniczne.

Przede wszystkim została poprawiona konstrukcja pieców karbi-dowych, skutkiem czego zwiększyła się ich wydajność i podniosła jakość uzyskiwanego produktu. Pomysł na nową konstrukcję pieca został opatentowany (patent polski nr 1555).

Niemieckie piece elektryczne, o mocy 7500 kW, miały prze-krój prostokątny. Wewnątrz znajdowały się trzy centralnie usytu-owane elektrody. Piece co roku musiały być wymieniane, ponie-waż się przepalały. Mościcki spostrzegł, że uszkodzenia następują w ścianach znajdujących się najbliżej każdej z elektrod. Zastoso-wał więc obudowę o przekroju owalnym, uzyskując w ten sposób równomierny rozkład temperatury. Zmienił także konstrukcję dna

w taki sposób, że stanowiło ono dodatkową elektrodę węglową, dzięki czemu uzyskiwało się lepsze wykorzystanie energii elek-trycznej. W dolnej części, gdzie następował odbiór produktów reakcji zachodzących w piecu, zastosował urządzenia spustowe umieszczone na różnych wysokościach tak, aby nie następowało mieszanie się ciekłego karbidu z żelazocyjankiem, powstającym jako produkt uboczny.

Zainstalowane w Chorzowie polskie piece miały znacznie więk-szą moc (rzędu 10 tys. kW) i mogły być bez naprawiania eks-ploatowane w ciągu około 4 lat. Przebudowa wszystkich pieców karbidowych zgodnie z polskim patentem stała się jednym z naj-ważniejszych elementów ekonomicznego powodzenia chorzow-skich zakładów. Dane statystyczne z rokrocznie publikowanych sprawozdań tych zakładów wskazywały, że z jednego pieca niemie-ckiego uzyskiwano około 1600 t karbidu, podczas gdy piec o pol-skiej konstrukcji dostarczał 6800 t tego produktu. Podobnie rzecz wyglądała ze zużyciem energii elektrycznej: polskie piece spalały około 6 kWh mniej. Dane statystyczne z niektórych lat wskazują, iż w Chorzowie uzyskiwano najlepsze wyniki produkcyjne w Eu-ropie.

Fabryką w Chorzowie Ignacy Mościcki kierował w latach 1922–1925. Zbudowano wtedy i uruchomiono kilka nowych oddziałów produkcyjnych. Najpierw powstał oddział hydrolizy azotniaku, a później kolejno oddział produkcji kwasu azotowe-go metodą Ostwalda (utlenianie amoniaku wobec katalizatora platynowego), oddział produkcji saletry sodowej oraz oparty na patentach Mościckiego oddział wytwarzania saletry amonowej.

W celu otrzymywania dobrej jakości wapna wybudowano wapien-nik, opalany gazem powstającym w procesie koksowania węgla.

Przy warsztatach mechanicznych wybudowano własną odlewnię, urządzono nowe laboratorium elektrotechniczne. Na terenie za-kładów wymieniono wszystkie przewody elektryczne na miedzia-ne, naprawiono i rozbudowano wodociągi oraz wyremontowano własne połączenia kolejowe.

Mościcki wspominał, że tak wiele można było osiągnąć dzięki wzorowej współpracy całej załogi. Dodatkową motywacją był

sy-IX. Odbudowa niepodległego państwa

stem premiowy, wiążący wynagrodzenie z wynikami ekonomiczny-mi fabryki. Pod polskiekonomiczny-mi rządaekonomiczny-mi deficytowa wcześniej produkcja zaczęła przynosić dochody. W czasach pokoju zaopatrywała rolni-ctwo w nawozy azotowe. Duża część wytwarzanego asortymentu szła na eksport.

Jedną z pierwszych spraw, którą Ignacy Mościcki zajął się po uruchomieniu obiektów produkcyjnych, było zorganizowanie fa-brycznej szkoły technicznej, przeznaczonej głównie dla dzieci pra-cowników. Chciał w ten sposób stworzyć trwałe związki załogi z miejscem pracy i jednocześnie zapewnić zakładom stały dopływ odpowiednio wykwalifikowanego personelu technicznego, wpro-wadzonego od podstaw w tajniki produkcji. Nauczaniem w tej szkole zajmowała się, w ramach swoich obowiązków służbowych, kadra inżynierska.

W 1923 r. dyrektorem technicznym fabryki związków azo-towych w Chorzowie został inżynier Eugeniusz Kwiatkowski, którego współpraca z Mościckim trwała później przez wiele lat.

Kierownictwo sprawami administracyjnymi powierzono doświad-czonemu w zarządzaniu Adamowi Podoskiemu. Dokonany w ten sposób podział zadań znacznie odciążył Mościckiego jako dyrek-tora naczelnego. Mógł znowu więcej czasu poświęcać Politechnice Lwowskiej.

O Ignacym Mościckim zachowali po latach Chorzowianie wdzięczną pamięć. Jedną z ulic swego miasta nazwali jego imie-niem. W Chorzowie znajduje się prywatna, stała wystawa poświę-cona Mościckiemu. Mieści się w willi, w której mieszkał w okresie uruchamiania zakładów. Właścicielem willi jest obecnie chorzow-ski lekarz, miłośnik historii okresu II Rzeczypospolitej – Henryk Kowalski.

W dokumencie Mościcki Ignacy (Stron 153-157)