• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła realna w Warszawie

W dokumencie Mościcki Ignacy (Stron 29-37)

I. Dzieciństwo i dorastanie

I.4. Szkoła realna w Warszawie

Do gimnazjum w Zamościu Ignacy Mościcki rzeczywiście po wakacjach nie wrócił. Zdobywanie średniego wykształcenia kon-tynuował w Warszawie, lecz gdzie indziej niż jego brat. Rodzice umieścili go w Prywatnej Szkole Realnej Eugeniusza Babińskiego.

Była to placówka nowa, uruchomiona w 1874 r. jako czteroklasowa szkoła zawodowa. Natomiast w chwili, gdy Mościcki rozpoczynał w niej swoją edukację, miała już sześć klas i status szkoły średniej.

Jej właściciel i dyrektor – absolwent warszawskiego Gimnazjum Realnego, a następnie Uniwersytetu w Petersburgu – był doświad-czonym nauczycielem i wybitnym pedagogiem. Uczył przez kilka lat w gimnazjum w Płocku, później w gimnazjach warszawskich.

Ze swojej szkoły realnej pragnął uczynić wzorowy zakład dydak-tyczny, doskonale wyposażony w nowoczesne pomoce naukowe i wprowadzający najlepsze metody nauczania. Tym ambitnym za-mierzeniom stanęły na przeszkodzie różne względy, wśród których finansowe okazały się decydujące. Już w 1886 r. zmuszony był swoją szkołę zamknąć. W historii zapisał się E. Babiński przede wszystkim jako założyciel i redaktor wydawanego w Warszawie od 1882 r. „Przeglądu Pedagogicznego” – pisma ogniskującego środowiska nauczycielskie z terenów byłego Królestwa.

Ignacy Mościcki w szkole Babińskiego zdążył bez przeszkód przejść cały kurs nauki – od klasy pierwszej do szóstej i uzyskać świadectwo ukończenia tej szkoły. Jak napisał w Autobiografii, z nauką nie miał żadnych problemów, chociaż do książek zbyt-nio się nie przykładał. Szczególnie mało uwagi poświęcał naukom humanistycznym, traktując je jako zbyteczny balast dla pamięci.

Zdecydowanie bardziej interesowała go przyroda. Ponieważ szcze-gólnie zafascynowało go wówczas życie pszczół, postanowił zostać pszczelarzem. Zapisał się na prywatne kursy zawodowe, prowadzo-ne w Warszawie przez sławprowadzo-nego już wtedy znawcę tych zagadnień – Kazimierza Lewickiego. Lewicki przybył właśnie do Warszawy po odbyciu zagranicznej podróży naukowej, podczas której oglą-dał pasieki w Niemczech, Szwajcarii, Francji i Austrii. Odwiedził także w Łowkowicach na Śląsku odkrywcę zjawiska partenogenezy

u pszczół – księdza Jana Dzierżona. Nosił się z zamiarem utwo-rzenia w Warszawie uczelni pszczelarskiej. Myślał również o urzą-dzeniu stałej wystawy eksponatów związanych z tą specjalnością.

Kłopoty zdrowotne pokrzyżowały jednak te plany. Zdołał stwo-rzyć muzeum, ale uczelnia z prawdziwego zdarzenia nie powstała – trzeba było poprzestać na kursach.

Ignacy Mościcki, wyposażony w wiedzę teoretyczną o pszczo-łach, czerpaną w dodatku z pierwszorzędnego źródła, zaczął przy najbliższej sposobności czynić z niej praktyczny użytek. W czasie wakacji założył w Skierbieszowie pasiekę, którą – gdy był na miej-scu – zajmował się z upodobaniem. W Warszawie natomiast czas wolny od nauki przeznaczał na ćwiczenie własnego charakteru, grę w szachy i pływanie łodzią po Wiśle.

Jego rówieśnicy z innych warszawskich szkół średnich utrwa-lili w swoich pamiętnikach mniej pogodny obraz tamtych lat. Bo-leśnie odczuwali tępienie ojczystego języka i drwinę z narodowej przeszłości. Opisywali trudną do zniesienia. ale też rodzącą bunt atmosferę, przesiąkniętą szpiegowaniem i nieufnością. Najczęściej przykre wspomnienia lat młodzieńczych zachowali uczniowie szkół rządowych, gdzie – w odróżnieniu od placówek pry-watnych – rosyjska polityka edukacyjna była realizowana z całą skrupulatnością.

Kurs tej polityki wyraźnie się zaostrzył, gdy Aleksander Apuchtin w 1879 r. objął w Królestwie stanowisko kuratora szkol-nego. Swoim przełożonym obiecywał, że w ciągu dziesięciu lat żadna matka nie będzie w podległym jego kurateli kraju mówić do swego dziecka po polsku. So-jusznikiem Apuchtina w realizacji tych zamierzeń został począwszy od 1883 r.

generał-gubernator Josif Hurko, powoła-ny na to stanowisko w epoce wzmożonego terroru policyjnego po zamachu, w którym

Fragment wiersza Adama Mickiewicza w transkrypcji rosyjskiej

I. Dzieciństwo i dorastanie

zginął car Aleksander II. Bombę rzucił student Instytutu Techno-logicznego w Petersburgu, działacz polskich kółek rewolucyjnych – Ignacy Hryniewiecki.

Lata osiemdziesiąte XIX stulecia zapisały się w zaborze rosyj-skim jako okres największego ucisku narodowościowego, w czym Apuchtin i Hurko mieli niemały udział. Reakcją na ten wzmożo-ny ucisk było powszechne angażowanie się młodzieży w nielegal-ną działalność konspiracyjnielegal-ną. We wszystkich prawie gimnazjach Królestwa działały tajne kółka samokształceniowe. Celem była sa-modzielna nauka języka polskiego, historii, geografii i literatury ojczystej oraz gromadzenie biblioteki. Organizowanie i przynależ-ność do kółek uczniowskich zaliczane było do przestępstw poli-tycznych, karanych wydaleniem ze szkoły z „wilczym biletem”.

Gdy w 1897 r. Apuchtin na własną prośbę przeszedł w stan spoczynku, Polacy na swoisty sposób podziękowali mu za zasłu-gi. Poza granicami Królestwa został wybity medal upamiętniający jego urzędowanie. Medal wykonany był z brązu. Napisy wyryto w języku rosyjskim. Awers przedstawiał popiersie kuratora, ozdo-bione orderami. Na rewersie widniał tekst, który w polskim prze-kładzie brzmiał następująco: „Wieczne przekleństwo jego nazwi-sku, wieczna hańba jego ohydnej działalności w Królestwie Polskim 1879–1897”. Ten medal wraz z drukowaną w języku francuskim ulotką, informującą o oświatowej działalności Apuchtina na zie-miach zaboru rosyjskiego, został wysłany do wielu europejskich muzeów.

Medal dla Akeksandra Apuchtina: awers i rewers

W szóstej klasie Prywatnej Szkoły Realnej Eugeniusza Babiń-skiego Ignacy Mościcki zaczął zastanawiać się nad wyborem kie-runku dalszego kształcenia. Możliwości wyboru były niewielkie.

Po ukończeniu szkoły realnej, zwłaszcza prywatnej, nie miał prak-tycznie żadnych szans na studia w rosyjskich uniwersytetach. Jął więc rozpatrywać wady i zalety stanu duchownego. Wady przewa-żyły. Duchowieństwo katolickie stanowiło obiekt stałego zaintere-sowania rosyjskich władz. Szczególnie trudna była sytuacja księży w małych wiejskich parafiach. Doznawali rozmaitych prześlado-wań, a ich działalność była ustawicznie śledzona.

Mościcki pragnął mieszkać na wsi, ale takiego losu sobie nie życzył. Po dłuższym namyśle postanowił, że będzie studiował rol-nictwo. Nie był zachwycony tą perspektywą. Uprawa roli nudziła go monotonnym powtarzaniem tych samych prac oraz zbyt dłu-gim oczekiwaniem na efekty zabiegów agrotechnicznych. Niepo-koiło w dodatku uzależnienie od warunków pogodowych, czyniące rolnika bezradnym wobec niespodziewanych przeciwności. Znalazł jednak rozwiązanie, które wydało mu się całkiem atrakcyjne. Wy-obraził sobie mianowicie, że po studiach obejmie zarząd w jakimś dużym majątku ziemskim, zatrudni rzetelnego fachowca, który zajmie się gospodarstwem, gdy tymczasem on sam będzie trosz-czył się o oświatę i warunki egzystencji miejscowego ludu.

Ta sielska wizja spodobała mu się bardzo i byłby ją pewnie pró-bował realizować, gdyby nie drobny przypadek, który do jego pla-nów wprowadził korektę. Tym przypadkiem była broszurka, jaka pewnego dnia wpadła mu w ręce. Zawierała opis technologii prze-róbki drewna metodą suchej destylacji. Lasów w dobrach Skier-bieszowskich było dość. W jednej chwili zaczął snuć projekty cał-kiem odmienne, znacznie bardziej oryginalne. Oczami wyobraźni widział, jak buduje zakłady produkujące węgiel i ocet drzewny, dziegieć, smołę i inne materiały, wykorzystane następnie jako su-rowce chemiczne w dalszych procesach. Jakich? Tego warto byłoby się dowiedzieć i podobnymi zagadnieniami zająć się w przyszłości dla pożytku większego niż tradycyjne rolnictwo.

I. Dzieciństwo i dorastanie

Dotychczas chemia nie interesowała go wcale. Nie lubił lekcji z tego przedmiotu. Trzeba było wkuwać na pamięć nazwy, for-mułki i wzory. Bez sensu i celu. Uczył się tylko tyle, aby nie mieć kłopotów z promocją do następnej klasy. Teraz niespodziewanie dostrzegł i sens, i cel. Postanowił, że zostanie inżynierem-chemi-kiem. Po ukończeniu szóstej klasy szkoły realnej będzie zdawał na Wydział Chemiczny w Rydze!

Młodzieńcze marzenia o wycinaniu drzew w Skierbieszowie i budowaniu na tych terenach zakładów przemysłowych miały się nigdy nie spełnić. Nigdy też nie odebrał patentu inżyniera. Tego jednak nie mógł wówczas przewidzieć.

Na studiach w Rydze II.

Z

a Rygą przemawiało tak wiele okoliczności, że decyzja o wyborze uczelni była łatwa i oczywista. Przede wszystkim, w odróżnieniu od wyższych szkół technicznych w Moskwie i Pe-tersburgu, w Rydze nie wymagano od absolwentów szkół realnych (zawodowych) świadectwa ukończenia dodatkowej klasy siódmej – przygotowującej do studiów. O przyjęciu decydował pozytywny wynik egzaminu. Dla zdolnej i dobrze wykształconej młodzieży oznaczało to oszczędność całego roku nauki. Dla kandydatów go-rzej przygotowanych dodatkowo zorganizowano kursy wstępne, trwające dwa semestry, zwane potocznie Vorschule, a przez studiu-jących już kolegów „oślim mostem”.

Dalszą, ale nie bez znaczenia, okolicznością wskazującą na wy-bór Rygi był fakt, że uczyło się tam wówczas bardzo wielu Polaków.

Najwięcej osób napływało z Ziem Zabranych i byłego Królestwa, czyli terytorium Rzeczypospolitej, które po rozbiorach znalazło się pod panowaniem rosyjskim. Politechnika Ryska, mimo że pod-legała carskiemu systemowi oświaty, była w istocie uczelnią nie-miecką. Jej reorganizacja, mająca na celu unifikację z rosyjskimi szkołami wyższymi, nastąpiła dopiero w 1896 r. Przed tą datą nie różniła się strukturą organizacyjną, poziomem wymagań i treścia-mi nauczania, a nade wszystko atmosferą studiów od innych uczel-ni europejskich. Posiadała szeroką autonomię i cieszyła się dużą rangą naukową. Była zatem – podobnie jak Uniwersytet w Dorpa-cie – uczelnią europejską, a jednocześnie dyplomy tam uzyskiwane

honorowano bez zastrzeżeń w cesarstwie rosyjskim, nie wymagając ich nostryfikacji. Wszystko to dla Polaków miało ogromny walor.

Ignacy Mościcki lepiej niż wielu jego rówieśników orientował się zarówno w kwestii warunków studiowania na Politechnice Ry-skiej, jak też trudnościach i wymaganiach stawianych kandyda-tom. Potrzebną wiedzę w tym względzie przekazał mu bowiem znowu jego starszy brat Władysław, który ukończywszy Warszaw-ską Szkołę Realną, od września 1884 r. studiował w Rydze na Wy-dziale Inżynierii.

Był rok 1885, w rodzinie Mościckich brzemienny w wydarze-nia – wesele Zofii i śmierć ojca. Jesienią Ignacy udał się do Rygi.

Wiele tygodni spędził nad książkami ucząc się intensywnie po 16 godzin dziennie. Najwięcej wysiłku poświęcił doskonaleniu swych umiejętności w posługiwaniu się językiem niemieckim. Czuł się rzetelnie przygotowany do czekających go egzaminów wstępnych i z optymizmem parzył w przyszłość.

Ryga – fragment Starówki

W dokumencie Mościcki Ignacy (Stron 29-37)